×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

Robinson Crusoe - Daniel Defoe, 12. Rozdział dwunasty

12. Rozdział dwunasty

Rozdział dwunasty

— Robinson opowiada kapitanowi swe dzieje. — Plany odzyskania okrętu. — Druga łódź buntowników przybija do wyspy. — Robinson wciąga marynarzy w pułapkę i zabiera im łódź. — Przywódca buntu pada z ręki kapitana. — Namiestnik wyspy.

Podczas tych zdarzeń Piętaszek i sternik poszli z moim rozkazem do łodzi i zabrali z niej wiosła oraz maszt i żagle. Po pewnym czasie zjawili się trzej marynarze, którzy z samego początku odłączyli się od reszty. Zdumiało ich wielce, że kapitan, niedawno będący jeńcem, jest na powrót ich panem i władcą. Dali się też bez oporu związać i to dopełniło miary naszego zwycięstwa.

Mieliśmy teraz wraz z kapitanem dość czasu, by sobie wzajemnie opowiedzieć dzieje żywota. Ja zacząłem pierwszy, on zaś słuchał uważnie, a nawet z wielkim napięciem. Wielkie wrażenie wywarło na nim zwłaszcza owo zrządzenie Opatrzności, skutkiem którego zaopatrzony zostałem w żywność, broń i amunicję. Wzruszenie go ogarnęło wielkie, gdy zestawił życie moje ze swoim i spostrzegł, że zostałem uratowany przez Boga po to, by mu z kolei ocalić życie. Siedział milcząc, ze łzami w oczach i ściskał mi raz po raz rękę, niezdolny wyrzec słowa.

Gdyśmy tak ulżyli sercom swoim, wyprowadziłem go, wraz z dwoma towarzyszami na szczyt mojej skały, a stamtąd, po drabinie do wnętrza fortecy. Uraczyłem moich gości różnymi rzeczami, potem zaś pokazałem im wszystko, co sporządziłem i czego dokonałem w ciągu długich lat samotności. Chodzili niby we śnie, nie mogąc uwierzyć przez czas dłuższy temu, co widzą i słyszą. Kapitana zajęły zwłaszcza moje urządzenia fortyfikacyjne oraz plantacja, która po latach dwudziestu, utworzyła nieprzebyty wprost las. Powiedziałem mu, że wzorem panujących posiadam prócz rezydencji także pałac letni, który mu pokażę, na razie jednak trzeba zająć się odzyskaniem okrętu.

Przyznał mi zupełną rację, ale zakłopotał się wielce, gdyż na pokładzie było jeszcze dwudziestu sześciu marynarzy, którzy wzięli udział w buncie i wiedzieli dobrze, że wedle prawa muszą postradać życie. Dlatego też nie ulegało wątpliwości, że bronić się będą do upadłego, z uwagi na to, iż w pierwszym porcie angielskim czeka ich stryczek. Nie sposób było pokonać ich tak małą liczbą ludzi, jaka tworzyła naszą gromadkę.

Zapatrywania kapitana były aż nadto uzasadnione, powiedziałem mu tedy, że jedynie podstępem zdołamy dojść do celu.

Spodziewałem się, iż załoga zniecierpliwiona długą nieobecnością towarzyszy, wyśle drugą łódź dla ponaglenia powrotu, a zachodziła możliwość, że marynarze tej drugiej łodzi przybędą uzbrojeni w broń palną. Poradziłem więc przede wszystkim uszkodzić pierwszą łódź, by była niezdatna do użytku.

Poszliśmy do niej i wyjęliśmy wszystko co nam się mogło przydać. Była tam flaszka wódki, kilka sucharów, pełny róg z prochem oraz zawinięty w płótno żaglowe kilkufuntowy kawał cukru. Bardzo mu byłem rad, gdyż od niezmiernie długiego już czasu nie miałem w ustach cukru.

Wiosła, maszt, ster i żagiel zabrali już poprzednio Piętaszek i sternik, toteż wyniósłszy z łodzi wymienione przedmioty, wybiliśmy w dnie wielką dziurę. Czyniąc to nie miałem na celu odzyskania okrętu, ale chciałem, w razie niepowodzenia, naprawić łódź i ruszyć nią na poszukiwanie Hiszpanów, o których nie zapomniałem wcale.

Potem wyciągnęliśmy łódź tak daleko na piasek, że przypływ zabrać jej nie mógł i właśnie zajęci byliśmy naradą, co dalej czynić, gdy nagle okręt dał strzał armatni i wywiesił flagę na znak, by łódź wracała.

Ale żadna łódź nie odbiła od brzegu.

Okręt dał jeszcze kilka sygnałów armatnich, gdy zaś pozostały bez skutku wysłano drugą łódź, która szybko zbliżać się zaczęła do wyspy. Przez lunetę naliczyłem dziesięciu marynarzy uzbrojonych w muszkiety.

Okręt stał w odległości dwu mil angielskich, toteż łódź miała spory kawał do przepłynięcia. Przez ten czas oglądaliśmy za pomocą lunety twarze wioślarzy. Kapitan rozpoznał wszystkich i powiedział, że trzech z pośród nich to ludzie uczciwi, którzy tylko pod grozą śmierci przystali do buntowników. Natomiast bosman siedzący także w łodzi i sześciu innych marynarzy byli to szubrawcy, najgorsi z buntowników i kapitan zafrasował się wielce, czy damy radę takiej czeredzie zbrojnych.

Uśmiechnąłem się tylko z tych jego obaw i powiedziałem mu, że ludzie w naszym położeniu stać winni wyżej ponad wszelki strach, gdyż każdy wynik, śmierć czy życie, oznacza oswobodzenie z wygnania. Przypomniałem mu własne życie moje na dowód, że wszystko dla mnie lepsze, niż obecna sytuacja, a w końcu dodałem:

— Gdzież się zresztą podziała, kapitanie, pańska wiara, że Bóg uratował mi życie po to, by pana ocalić? Ja osobiście nierad jestem jednemu tylko…

— Czemuż to? — spytał.

— Powiedziałeś pan, kapitanie, że w łodzi znajduje się trzech uczciwych marynarzy, a przeto życie ich musimy uszanować. Gdyby wszystkich dziesięciu było drabami, sądziłbym, że sam Bóg ich wydaje w ręce nasze. Wiedz pan bowiem, kapitanie, iż ktokolwiek dotknie stopą tej wyspy, popada w moc naszą, a jego życie lub śmierć od nas jedynie zależy.

Wyrzekłem te słowa głośno, z pełną wiarą i uśmiechem na ustach, toteż dodały one odwagi kapitanowi i zaufania innym naszym towarzyszom broni.

Gdy tylko łódź odbiła od okrętu, pośpiesznie rozdzieliliśmy naszych jeńców. Dwaj, o których kapitan miał najgorszą opinię, umieszczeni zostali w mojej jaskini skalnej w lesie, skąd wrócić by tak łatwo nie mogli, nawet gdyby zdołali poszarpać więzy. Postawiono w pobliżu skrępowanych jadło i napój, a eskortujący ich Piętaszek dał im też kilka świec, by nie siedzieli po ciemku. Potem przyrzekł, że jeśli przez dni kilka zachowają się spokojnie, odzyskają wolność, w razie przeciwnym zostaną bezwzględnie rozstrzelani.

Przyrzekli czekać cierpliwie, podziękowali za żywność i światło, a gdy Piętaszek odszedł pewni byli, że stoi na straży przed jaskinią.

Innych więźniów nie traktowaliśmy tak surowo. Dwaj niepewni pozostali w więzach, dwu zaś innych przyjąłem na polecenie kapitana do służby, odebrawszy od nich przysięgę, że będą żyć i umierać z nami. Wraz z tymi posiłkami liczyła teraz nasza armia siedmiu ludzi i nie wątpiłem, iż damy radę tamtym dziesięciu, tym więcej, iż zdaniem kapitana było pośród nich jeszcze trzech uczciwych.

Niedługo po ukończeniu tych przygotowań druga łódź wylądowała na wyspie.

Załoga wysiadła i wyciągnęła łódź daleko na piasek. Uradowało mnie to, gdyż obawiałem się, że ją zostawią na kotwicy w głębokiej wodzie pod strażą kilku towarzyszy, co by nam uniemożliwiło zdobycie tego statku.

Zaledwo wysiedli, pospieszyli do pierwszej łodzi i zdumieli się, widząc, że jest pusta oraz przedziurawiona na dnie.

Przez dobrą chwilę stali bezradni i rozmawiali o tej dziwnej przygodzie, potem zaś zaczęli krzyczeć głośno dla zwołania towarzyszy. Gdy to nie odniosło skutku, stanęli kołem i oddali salwę. Odpowiedziało im tylko echo z lasu, a i ten sygnał spełzł na niczym. Siedzący w jaskini marynarze nie usłyszeli strzałów, zaś inni nie śmieli na nie odpowiedzieć.

Bosman nie umiał sobie wytłumaczyć tego milczenia i postanowił, jakeśmy się dowiedzieli później, wrócić na okręt z meldunkiem, że cała załoga pierwszej łodzi poniosła na wyspie śmierć, a sama łódź została zniszczona przez nieznanego nieprzyjaciela. Nie tracąc tedy czasu, zepchnęli swą łódź z powrotem we wodę i wsiedli wszyscy.

Kapitan zadrżał ze strachu, pewny był bowiem, że po powrocie marynarzy okręt rozwinie żagle i odpłynie. Ale ta obawa okazała się przedwczesna.

Ujechawszy małą przestrzeń, łódź zawróciła, przybiła na nowo do wyspy, a załoga wysiadła, zostawiając jednak trzech marynarzy jako straż przy statku. Reszta ruszyła w głąb wyspy, by ją zbadać.

Rozczarowało nas to wielce, gdyż nawet w razie pokonania tych siedmiu marynarzy, którzy wysiedli, nic by nam z tego nie przyszło, gdyby tamci trzej wrócili do okrętu z zawiadomieniem. Okręt odpłynąłby w takim razie na pewno.

Nie było jednak na razie innej rady, jak czekać co się dalej stanie.

Siedmiu marynarzy poszło w głąb wyspy, zaś trzej pozostali zarzucili kotwicę w pewnej od lądu odległości, czekając na powrót towarzyszy. Skutkiem tego nie było mowy o zdobyciu łodzi.

Maszerujący szli szeregiem w kierunku mej fortecy. Śledziliśmy każdy ich ruch, oni zaś widzieć nas nie mogli.

Czekaliśmy, aż podejdą blisko, by dać salwę. Dotarłszy do wzgórza, z którego mogli objąć spojrzeniem znaczną część północnego krańca wyspy, podnieśli wielki krzyk i wrzeszczeli tak długo, aż wszyscy ochrypli. Uznali potem, widocznie, że niebezpiecznie jest iść dalej w nieznaną okolicę, usiedli przeto pod drzewem i zaczęli się naradzać.

Łatwo by nam przyszło pokonać ich, gdyby byli zasnęli jak poprzednicy, ale zachowali ostrożność wobec niebezpieczeństwa, mimo że go nie znali wcale.

Kapitan powziął myśl, która mi przypadła do gustu. Jeśliby marynarze dali raz jeszcze salwę sygnałową, należało rzucić się na nich, zanim zdołają nabić muszkiety i obezwładnić wszystkich. W ten sposób osiągnęlibyśmy nasz cel bez rozlewu krwi, na czym to właśnie wielce zależało zacnemu kapitanowi.

Ale marynarze nie dali salwy sygnałowej, musieliśmy tedy czekać bezczynnie w zasadzce.

Przyszło mi na myśl, że może za nastaniem mroku zdołamy podstępem zwabić na ląd strażników łodzi.

Po długich obradach marynarze wstali i ruszyli z powrotem ku wybrzeżu. Bali się widać nieznanych niebezpieczeństw, których ofiarą padli ich towarzysze, postanowili tedy wrócić i odpłynąć.

Zauważywszy ich zamiar podzieliłem się swą obawą z kapitanem, a biedak ten popadł w straszną rozpacz. Zaraz jednak błysnęła mi myśl o podstępie, za pomocą którego można by buntownikom przeszkodzić w tym zamiarze.

Kazałem Piętaszkowi i sternikowi pobiec co prędzej na zachodnie wybrzeże, tam gdziem stoczył pierwszą walkę z dzikimi, wejść na wzgórze i krzyczeć co sił w piersiach, tak by buntownicy usłyszeli i odpowiedzieli. Potem mieli wysłańcy cofnąć się, krzycząc ciągle, w las i gnać szerokim kręgiem w kierunku, który im dokładnie wyznaczyłem.

Marynarze mieli właśnie wsiadać do łodzi, gdy nagle rozbrzmiały z głębi wyspy donośne przeciągłe okrzyki Piętaszka i sternika.

Zaczęli nadsłuchiwać, spoglądali po sobie, naradzili się pośpiesznie, potem zaś pobiegli żwawo wybrzeżem w stronę zachodnią, w ślad za głosami, aż do rzeczki, która im zastąpiła niespodzianie drogę.

Stało się, com przewidział. Przywołali łódź, by ich przewiozła na drugi brzeg wezbrany właśnie skutkiem przypływu wody.

Łódź podpłynęła trochę w górę rzeczki i wysadziła załogę na przeciwległym brzegu, ponieważ zaś było tu z pozoru całkiem bezpiecznie, przeto marynarze przywiązali statek liną do drzewa i poszli dalej, zabierając ze sobą jednego ze strażników, by wzmocnić swą gromadkę.

Trudno było życzyć sobie czegoś lepszego. Gdy tylko marynarze pobiegli na poszukiwanie niewidzialnych krzykaczy, wypadłem z towarzyszami z zasadzki, przekroczyłem rzeczkę w części górnej, płytkiej i rzuciliśmy się na dwu strażników. Jeden leżał w trawie, drugi na dnie łodzi i wpadli nam w ręce, zanim się spostrzegli. Leżący w trawie chciał uciekać, ale kapitan zwalił go na ziemię, po czym drugi poddał się bez namysłu. Wyszło na jaw, że ten drugi został przemocą nakłoniony do buntu, przeto wstąpił w nasze szeregi i wytrwał uczciwie do końca na stanowisku.

Tymczasem Piętaszek i sternik wywabili marynarzy tak daleko w głąb wyspy, że nie mogli oni wrócić do łodzi przed zapadnięciem nocy. Zjawili się w końcu przy nas, strasznie zmęczeni, co było również miarą zmęczenia tych, którzy ich szukali.

Nie było teraz nic innego do roboty, jak czekać nadejścia buntowników, by się na nich rzucić pod osłoną ciemności.

Po kilku godzinach zaczęli nadciągać pojedynczo, wołając towarzyszy, by się śpieszyli. Wszyscy klęli, żalili się i wzdychali, rozgoryczeni długim szukaniem i bieganiem, od którego poranili sobie nogi.

Dotarłszy do łodzi, stanęli oniemiali. Była pusta, leżała wysoko na piasku skutkiem odpływu, a dwaj strażnicy znikli.

Ten i ów zaczął dowodzić, że albo wyspa jest zaczarowana, albo posiada mieszkańców, którzy wymordowali załogę pierwszej łodzi i teraz czyhają także na ich życie.

Wołali po nazwisku dwu brakujących jeszcze towarzyszy kilkadziesiąt razy, ale nie otrzymali odpowiedzi.

Bezradni i zrozpaczeni chodzili po brzegu rzeczki, wsiadali do łodzi, kładli się na duchtach chcąc odpocząć, wyłazili ponownie na ziemię i wałęsali się tu i tam bez celu.

Ludzie moi chcieli kilka razy już napaść na zatrwożonych, by z nimi skończyć, ja jednak postanowiłem czekać pomyślniejszej jeszcze sposobności, albowiem wolałem szczędzić krwi zarówno nieprzyjaciół, jak i własnych wojowników, a to tym więcej, że buntownicy byli doskonale uzbrojeni.

Po pewnym czasie poleciłem Piętaszkowi i kapitanowi, by podeszli na czworakach jak najbliżej, ale zaleciłem im strzelać tylko na pewniaka. Posłuszni rozkazowi znikli zaraz w ciemności.

Przypadek zrządził, że bosman oddalił się od reszty wraz z dwoma towarzyszami. Był on jednym z głównych podżegaczy na pokładzie okrętu, teraz zaś klął i żalił się najgłośniej. Skierował się właśnie w stronę naszego patrolu.

Widząc, że los wydał mu w ręce łotra, kapitan mógł się ledwo powstrzymać aż do chwili, kiedy tenże stanął w odległości strzału. Zrazu poznał tylko głos jego, teraz jednak zobaczył całą postać buntownika. Skoczył na równe nogi, za nim Piętaszek i strzelili obaj jednocześnie.

Trafiony w głowę padł trupem bosman, jeden z jego towarzyszy otrzymał ranę w brzuch, a drugi uciekł.

Bezpośrednio po strzałach wystąpiłem do boju z moją armią. Liczyła ona siedmiu ludzi: generał-Robinson Crusoe, adiutant-Piętaszek — potem zaś kapitan, sternik, podróżny i trzej jeńcy wojenni, którym powierzyłem broń.

W ciemności nieprzyjaciel nie mógł dostrzec, jak nas mało i to była sprzyjająca okoliczność. Kazałem schwytanemu strażnikowi łodzi wołać buntowników po nazwisku, mając nadzieję, że ich to skłoni do układów i przyjęcia moich warunków.

Marynarz podszedł i krzyknął:

— Tomie Smith! Tomie Smith!

Tom nastawił uszu.

— Czyś to ty, Jack? — odkrzyknął, poznawszy głos.

— Tak, to ja, Tomie! Radzę ci, rzuć na miłość boską broń i każ to zrobić innym! Inaczej wszystko przepadnie. Poddajcie się póki czas!

— Komu się mamy poddać? — spytał Tom.

— Któż tego żąda?

— Tu stoi nasz kapitan wraz z pięćdziesięciu żołnierzami! — odparł Jack.

— Od pół godziny śledzą oni was. Bosman padł trupem, Will Trey dogorywa, ja jestem w niewoli, a jeśli się nie poddacie, zginiecie wszyscy marnie.

— Czy zostaniemy ułaskawieni w razie poddania się? — spytał Tom.

— Spytaj sam kapitana! — odparł Jack.

Kapitan słyszał oczywiście wszystko. Przeczekał dwie minuty, potem zaś przemówił:

— Hej, Smith! Wiesz dobrze, kto do ciebie mówi, gdyż znasz mój głos. Jeśli natychmiast złożycie broń i oddacie się w niewolę, daruję wam życie, wszystkim, z wyjątkiem Willa Atkinsa.

— Na miłość boską, kapitanie, miejże pan litość! — krzyknął Atkins z rozpaczliwym strachem. — Czemuż ja mam dać głowę? Wszakże nie uczyniłem nic gorszego od innych!

To było kłamstwo. W chwili wybuchu buntu Will Atkins pierwszy podniósł rękę na kapitana, związał go i obrzucił obelgami i klątwami.

W odpowiedzi rozkazał mu kapitan zdać się na łaskę i niełaskę i dodał, że los jego zależy od namiestnika tej wyspy.

Namiestnikiem byłem ja, który to tytuł nadany mi już podczas poprzednich układów, w zupełności mnie zadowalał.

Buntownicy stracili już całą otuchę, bez wahania też rzucili zaraz broń i zaczęli błagać kornie o darowanie życia. Jack i dwaj jego towarzysze związali z rozkazu kapitana buntowników, zaś reszta mej armii, której liczby w ciemności dostrzec nie było można, wzięła ich w niewolę oraz zajęła łódź. Ja sam wraz z mym adiutantem pozostałem niewidzialny, jak to mówią… ze względów politycznych.

Kapitan przedstawił buntownikom w ostrych słowach, jakiej się dopuścili zbrodni, a potem jak głupio postąpili. Choćby czyn taki ukrywać się dał przez pewien czas, to w końcu musieliby wszyscy zawisnąć na stryczku w pierwszym zaraz porcie, do którego by zawinęli.

Okazali wielką skruchę i błagali ze łzami o życie. Kapitan oświadczył im, że nie są jego jeńcami, ale namiestnika wyspy. W zaślepieniu swym sądzili, że przybijają do miejsca niezamieszkałego, ale Bóg zrządził inaczej. Wyspa ta jest nie tylko zamieszkała, ale zostaje pod władzą namiestnika, w dodatku Anglika, który ma przeto prawo sądzić ich wedle prawa angielskiego, czyli niezwłocznie powiesić. Ponieważ jednak otrzymali na razie ułaskawienie, przeto zostaną odstawieni do Anglii, gdzie będą podlegali ustawowej karze. Odnosi się to do wszystkich z wyjątkiem Willa Atkinsa, który może uczynić obrachunek z Bogiem, gdyż zostanie powieszony o świcie.

Przemowa ta, będąca wymysłem samego kapitana, wywarła druzgoczące wrażenie. Will Atkins padł na kolana i zaczął błagać kapitana, by się raczył wstawić za nim do namiestnika, a inni prosili także żarliwie, by ich nie wieziono do Anglii.

Z tych wszystkich wydarzeń wyciągnąłem wniosek, że bliski już jest czas mego wyzwolenia.


12. Rozdział dwunasty Zwölftes Kapitel 12 Chapter Twelve Глава двенадцатая

Rozdział dwunasty

— Robinson opowiada kapitanowi swe dzieje. — Plany odzyskania okrętu. — Druga łódź buntowników przybija do wyspy. — Robinson wciąga marynarzy w pułapkę i zabiera im łódź. — Przywódca buntu pada z ręki kapitana. - The leader of the rebellion falls at the hands of the captain. — Namiestnik wyspy.

Podczas tych zdarzeń Piętaszek i sternik poszli z moim rozkazem do łodzi i zabrali z niej wiosła oraz maszt i żagle. Po pewnym czasie zjawili się trzej marynarze, którzy z samego początku odłączyli się od reszty. Zdumiało ich wielce, że kapitan, niedawno będący jeńcem, jest na powrót ich panem i władcą. Dali się też bez oporu związać i to dopełniło miary naszego zwycięstwa. They also allowed themselves to be tied up without resistance, and this completed the measure of our victory.

Mieliśmy teraz wraz z kapitanem dość czasu, by sobie wzajemnie opowiedzieć dzieje żywota. Ja zacząłem pierwszy, on zaś słuchał uważnie, a nawet z wielkim napięciem. Wielkie wrażenie wywarło na nim zwłaszcza owo zrządzenie Opatrzności, skutkiem którego zaopatrzony zostałem w żywność, broń i amunicję. Besonders beeindruckt war er von dieser Vorsehung, durch die ich mit Lebensmitteln, Waffen und Munition versorgt wurde. Он был особенно впечатлен этим актом провидения, в результате которого я был снабжен продовольствием, оружием и боеприпасами. Wzruszenie go ogarnęło wielkie, gdy zestawił życie moje ze swoim i spostrzegł, że zostałem uratowany przez Boga po to, by mu z kolei ocalić życie. Siedział milcząc, ze łzami w oczach i ściskał mi raz po raz rękę, niezdolny wyrzec słowa.

Gdyśmy tak ulżyli sercom swoim, wyprowadziłem go, wraz z dwoma towarzyszami na szczyt mojej skały, a stamtąd, po drabinie do wnętrza fortecy. Uraczyłem moich gości różnymi rzeczami, potem zaś pokazałem im wszystko, co sporządziłem i czego dokonałem w ciągu długich lat samotności. Chodzili niby we śnie, nie mogąc uwierzyć przez czas dłuższy temu, co widzą i słyszą. Kapitana zajęły zwłaszcza moje urządzenia fortyfikacyjne oraz plantacja, która po latach dwudziestu, utworzyła nieprzebyty wprost las. Powiedziałem mu, że wzorem panujących posiadam prócz rezydencji także pałac letni, który mu pokażę, na razie jednak trzeba zająć się odzyskaniem okrętu. Ich sagte ihm, dass ich nach dem Vorbild der Herrscher außer den Residenzen auch einen Sommerpalast habe, den ich ihm zeigen würde, aber jetzt sei es notwendig, das Schiff zu bergen.

Przyznał mi zupełną rację, ale zakłopotał się wielce, gdyż na pokładzie było jeszcze dwudziestu sześciu marynarzy, którzy wzięli udział w buncie i wiedzieli dobrze, że wedle prawa muszą postradać życie. Er gab zu, dass ich absolut Recht hatte, aber es war ihm sehr peinlich, denn es waren immer noch sechsundzwanzig Matrosen an Bord, die an der Revolte teilgenommen hatten und genau wussten, dass sie per Gesetz ihr Leben lassen mussten. Dlatego też nie ulegało wątpliwości, że bronić się będą do upadłego, z uwagi na to, iż w pierwszym porcie angielskim czeka ich stryczek. Daher gab es keinen Zweifel, dass sie sich zu Tode wehren würden, da sie im ersten englischen Hafen in einer Schlinge stecken würden. Nie sposób było pokonać ich tak małą liczbą ludzi, jaka tworzyła naszą gromadkę.

Zapatrywania kapitana były aż nadto uzasadnione, powiedziałem mu tedy, że jedynie podstępem zdołamy dojść do celu. The captain's perceptions were all too well-founded, and I told him that only by deception would we be able to reach our destination. Мнение капитана было вполне обоснованным, и я сказал ему, что мы сможем добраться до места назначения только скрытно.

Spodziewałem się, iż załoga zniecierpliwiona długą nieobecnością towarzyszy, wyśle drugą łódź dla ponaglenia powrotu, a zachodziła możliwość, że marynarze tej drugiej łodzi przybędą uzbrojeni w broń palną. Ich erwartete, dass die Besatzung, ungeduldig wegen der langen Abwesenheit ihrer Kameraden, ein zweites Boot schicken würde, um sie zur Rückkehr zu drängen, und es bestand die Möglichkeit, dass die Matrosen des anderen Bootes mit Schusswaffen bewaffnet eintreffen würden. Poradziłem więc przede wszystkim uszkodzić pierwszą łódź, by była niezdatna do użytku. Also riet ich zunächst, das erste Boot zu beschädigen und unbrauchbar zu machen.

Poszliśmy do niej i wyjęliśmy wszystko co nam się mogło przydać. Wir gingen zu ihr und holten alles heraus, was wir gebrauchen konnten. Była tam flaszka wódki, kilka sucharów, pełny róg z prochem oraz zawinięty w płótno żaglowe kilkufuntowy kawał cukru. Bardzo mu byłem rad, gdyż od niezmiernie długiego już czasu nie miałem w ustach cukru.

Wiosła, maszt, ster i żagiel zabrali już poprzednio Piętaszek i sternik, toteż wyniósłszy z łodzi wymienione przedmioty, wybiliśmy w dnie wielką dziurę. Die Ruder, der Mast, das Ruder und das Segel waren bereits von Freitag und dem Steuermann genommen worden, also haben wir, nachdem wir die oben genannten Gegenstände aus dem Boot genommen hatten, ein großes Loch in den Boden gemacht. Czyniąc to nie miałem na celu odzyskania okrętu, ale chciałem, w razie niepowodzenia, naprawić łódź i ruszyć nią na poszukiwanie Hiszpanów, o których nie zapomniałem wcale. Dabei war es nicht meine Absicht, das Schiff zu bergen, aber ich wollte im Falle eines Scheiterns das Boot reparieren und mich auf die Suche nach den Spaniern begeben, die ich keineswegs vergessen hatte.

Potem wyciągnęliśmy łódź tak daleko na piasek, że przypływ zabrać jej nie mógł i właśnie zajęci byliśmy naradą, co dalej czynić, gdy nagle okręt dał strzał armatni i wywiesił flagę na znak, by łódź wracała.

Ale żadna łódź nie odbiła od brzegu.

Okręt dał jeszcze kilka sygnałów armatnich, gdy zaś pozostały bez skutku wysłano drugą łódź, która szybko zbliżać się zaczęła do wyspy. Przez lunetę naliczyłem dziesięciu marynarzy uzbrojonych w muszkiety.

Okręt stał w odległości dwu mil angielskich, toteż łódź miała spory kawał do przepłynięcia. Корабль стоял в двух английских милях, так что лодке предстояло преодолеть немалое расстояние. Przez ten czas oglądaliśmy za pomocą lunety twarze wioślarzy. Kapitan rozpoznał wszystkich i powiedział, że trzech z pośród nich to ludzie uczciwi, którzy tylko pod grozą śmierci przystali do buntowników. Natomiast bosman siedzący także w łodzi i sześciu innych marynarzy byli to szubrawcy, najgorsi z buntowników i kapitan zafrasował się wielce, czy damy radę takiej czeredzie zbrojnych.

Uśmiechnąłem się tylko z tych jego obaw i powiedziałem mu, że ludzie w naszym położeniu stać winni wyżej ponad wszelki strach, gdyż każdy wynik, śmierć czy życie, oznacza oswobodzenie z wygnania. Ich lächelte nur über seine Ängste und sagte ihm, dass die Menschen in unserer Position über aller Angst stehen sollten, denn jedes Ergebnis, Tod oder Leben, bedeutet Befreiung aus dem Exil. I only smiled at these concerns of his and told him that people in our position should stand above all fear, because any outcome, death or life, means liberation from exile. Я лишь улыбнулся этим его страхам и сказал ему, что люди в нашем положении должны стоять выше страха, потому что любой исход, смерть или жизнь, означает освобождение из изгнания. Przypomniałem mu własne życie moje na dowód, że wszystko dla mnie lepsze, niż obecna sytuacja, a w końcu dodałem:

— Gdzież się zresztą podziała, kapitanie, pańska wiara, że Bóg uratował mi życie po to, by pana ocalić? "Wo sonst, Captain, ist Ihr Glaube, dass Gott mein Leben gerettet hat, um Sie zu retten?" Ja osobiście nierad jestem jednemu tylko…

— Czemuż to? — spytał.

— Powiedziałeś pan, kapitanie, że w łodzi znajduje się trzech uczciwych marynarzy, a przeto życie ich musimy uszanować. Gdyby wszystkich dziesięciu było drabami, sądziłbym, że sam Bóg ich wydaje w ręce nasze. Wiedz pan bowiem, kapitanie, iż ktokolwiek dotknie stopą tej wyspy, popada w moc naszą, a jego życie lub śmierć od nas jedynie zależy.

Wyrzekłem te słowa głośno, z pełną wiarą i uśmiechem na ustach, toteż dodały one odwagi kapitanowi i zaufania innym naszym towarzyszom broni. Ich sprach diese Worte laut aus, mit vollem Glauben und einem Lächeln auf meinem Gesicht, und sie gaben dem Kapitän Mut und Vertrauen in unsere anderen Mitstreiter.

Gdy tylko łódź odbiła od okrętu, pośpiesznie rozdzieliliśmy naszych jeńców. Dwaj, o których kapitan miał najgorszą opinię, umieszczeni zostali w mojej jaskini skalnej w lesie, skąd wrócić by tak łatwo nie mogli, nawet gdyby zdołali poszarpać więzy. Postawiono w pobliżu skrępowanych jadło i napój, a eskortujący ich Piętaszek dał im też kilka świec, by nie siedzieli po ciemku. Potem przyrzekł, że jeśli przez dni kilka zachowają się spokojnie, odzyskają wolność, w razie przeciwnym zostaną bezwzględnie rozstrzelani.

Przyrzekli czekać cierpliwie, podziękowali za żywność i światło, a gdy Piętaszek odszedł pewni byli, że stoi na straży przed jaskinią.

Innych więźniów nie traktowaliśmy tak surowo. С другими заключенными обращались не так жестоко. Dwaj niepewni pozostali w więzach, dwu zaś innych przyjąłem na polecenie kapitana do służby, odebrawszy od nich przysięgę, że będą żyć i umierać z nami. Wraz z tymi posiłkami liczyła teraz nasza armia siedmiu ludzi i nie wątpiłem, iż damy radę tamtym dziesięciu, tym więcej, iż zdaniem kapitana było pośród nich jeszcze trzech uczciwych.

Niedługo po ukończeniu tych przygotowań druga łódź wylądowała na wyspie.

Załoga wysiadła i wyciągnęła łódź daleko na piasek. Uradowało mnie to, gdyż obawiałem się, że ją zostawią na kotwicy w głębokiej wodzie pod strażą kilku towarzyszy, co by nam uniemożliwiło zdobycie tego statku.

Zaledwo wysiedli, pospieszyli do pierwszej łodzi i zdumieli się, widząc, że jest pusta oraz przedziurawiona na dnie.

Przez dobrą chwilę stali bezradni i rozmawiali o tej dziwnej przygodzie, potem zaś zaczęli krzyczeć głośno dla zwołania towarzyszy. Gdy to nie odniosło skutku, stanęli kołem i oddali salwę. Odpowiedziało im tylko echo z lasu, a i ten sygnał spełzł na niczym. Siedzący w jaskini marynarze nie usłyszeli strzałów, zaś inni nie śmieli na nie odpowiedzieć.

Bosman nie umiał sobie wytłumaczyć tego milczenia i postanowił, jakeśmy się dowiedzieli później, wrócić na okręt z meldunkiem, że cała załoga pierwszej łodzi poniosła na wyspie śmierć, a sama łódź została zniszczona przez nieznanego nieprzyjaciela. Nie tracąc tedy czasu, zepchnęli swą łódź z powrotem we wodę i wsiedli wszyscy.

Kapitan zadrżał ze strachu, pewny był bowiem, że po powrocie marynarzy okręt rozwinie żagle i odpłynie. Ale ta obawa okazała się przedwczesna.

Ujechawszy małą przestrzeń, łódź zawróciła, przybiła na nowo do wyspy, a załoga wysiadła, zostawiając jednak trzech marynarzy jako straż przy statku. Reszta ruszyła w głąb wyspy, by ją zbadać.

Rozczarowało nas to wielce, gdyż nawet w razie pokonania tych siedmiu marynarzy, którzy wysiedli, nic by nam z tego nie przyszło, gdyby tamci trzej wrócili do okrętu z zawiadomieniem. Das enttäuschte uns sehr, denn selbst wenn die sieben, die von Bord gegangen waren, besiegt würden, wären wir in Sicherheit, wenn die drei rechtzeitig zum Schiff zurückkehrten. Okręt odpłynąłby w takim razie na pewno.

Nie było jednak na razie innej rady, jak czekać co się dalej stanie. Es gab jedoch noch keinen anderen Rat, als abzuwarten, was als nächstes geschah.

Siedmiu marynarzy poszło w głąb wyspy, zaś trzej pozostali zarzucili kotwicę w pewnej od lądu odległości, czekając na powrót towarzyszy. Skutkiem tego nie było mowy o zdobyciu łodzi.

Maszerujący szli szeregiem w kierunku mej fortecy. Die Demonstranten marschierten in einer Reihe auf meine Festung zu. Śledziliśmy każdy ich ruch, oni zaś widzieć nas nie mogli.

Czekaliśmy, aż podejdą blisko, by dać salwę. Wir warteten darauf, dass sie dem Feuer nahe kamen. Dotarłszy do wzgórza, z którego mogli objąć spojrzeniem znaczną część północnego krańca wyspy, podnieśli wielki krzyk i wrzeszczeli tak długo, aż wszyscy ochrypli. Als sie einen Hügel erreichten, von dem aus sie einen Großteil der Nordspitze der Insel überblicken konnten, stießen sie einen lauten Schrei aus und schrien, bis alle heiser waren. Uznali potem, widocznie, że niebezpiecznie jest iść dalej w nieznaną okolicę, usiedli przeto pod drzewem i zaczęli się naradzać.

Łatwo by nam przyszło pokonać ich, gdyby byli zasnęli jak poprzednicy, ale zachowali ostrożność wobec niebezpieczeństwa, mimo że go nie znali wcale. Es wäre uns ein Leichtes gewesen, sie zu überwinden, wenn sie wie unsere Vorgänger eingeschlafen wären, aber sie hatten sich vor der Gefahr gehütet, obwohl sie es überhaupt nicht wussten. Нам было бы легко победить их, если бы они спали, как их предшественники, но они были настороже, хотя и не знали об опасности.

Kapitan powziął myśl, która mi przypadła do gustu. Der Kapitän hatte einen Gedanken, der mich ansprach. Jeśliby marynarze dali raz jeszcze salwę sygnałową, należało rzucić się na nich, zanim zdołają nabić muszkiety i obezwładnić wszystkich. Wenn die Matrosen wieder anfangen sollten, Signale zu geben, müssten sie sich auf sie stürzen, bevor sie ihre Musketen stopfen und sie alle überwältigen könnten. W ten sposób osiągnęlibyśmy nasz cel bez rozlewu krwi, na czym to właśnie wielce zależało zacnemu kapitanowi. Таким образом, мы достигли бы цели без кровопролития, к чему стремился благородный капитан.

Ale marynarze nie dali salwy sygnałowej, musieliśmy tedy czekać bezczynnie w zasadzce.

Przyszło mi na myśl, że może za nastaniem mroku zdołamy podstępem zwabić na ląd strażników łodzi.

Po długich obradach marynarze wstali i ruszyli z powrotem ku wybrzeżu. После долгих раздумий моряки встали и направились обратно к берегу. Bali się widać nieznanych niebezpieczeństw, których ofiarą padli ich towarzysze, postanowili tedy wrócić i odpłynąć.

Zauważywszy ich zamiar podzieliłem się swą obawą z kapitanem, a biedak ten popadł w straszną rozpacz. Als ich ihre Absicht sah, teilte ich meine Angst mit dem Hauptmann, und der arme Mann geriet in große Verzweiflung. Zaraz jednak błysnęła mi myśl o podstępie, za pomocą którego można by buntownikom przeszkodzić w tym zamiarze.

Kazałem Piętaszkowi i sternikowi pobiec co prędzej na zachodnie wybrzeże, tam gdziem stoczył pierwszą walkę z dzikimi, wejść na wzgórze i krzyczeć co sił w piersiach, tak by buntownicy usłyszeli i odpowiedzieli. Ich sagte Piętaszek und dem Steuermann, sie sollten so schnell wie möglich zur Westküste laufen, wo ich zum ersten Mal gegen die Wilden gekämpft hatte, den Hügel hinaufgehen und mit aller Kraft schreien, damit die Rebellen es hören und antworten. Potem mieli wysłańcy cofnąć się, krzycząc ciągle, w las i gnać szerokim kręgiem w kierunku, który im dokładnie wyznaczyłem. Dann sollten sich die Gesandten unter ständigem Geschrei in den Wald zurückziehen und in einem weiten Kreis in die Richtung eilen, die ich ihnen vorgezeichnet hatte. Затем эмиссары должны были с криками отступить в лес и помчаться по широкому кругу в направлении, которое я им точно указал.

Marynarze mieli właśnie wsiadać do łodzi, gdy nagle rozbrzmiały z głębi wyspy donośne przeciągłe okrzyki Piętaszka i sternika.

Zaczęli nadsłuchiwać, spoglądali po sobie, naradzili się pośpiesznie, potem zaś pobiegli żwawo wybrzeżem w stronę zachodnią, w ślad za głosami, aż do rzeczki, która im zastąpiła niespodzianie drogę. Sie hörten zu, sahen einander an, berieten sich hastig, rannten dann zügig an der Küste entlang nach Westen, den Stimmen folgend, bis zu dem Fluss, der ihnen unerwartet den Weg versperrte.

Stało się, com przewidział. Was ich vorausgesagt habe, ist eingetreten. Przywołali łódź, by ich przewiozła na drugi brzeg wezbrany właśnie skutkiem przypływu wody. Sie riefen das Boot, um sie auf die andere Seite zu bringen, die gerade von der Flut des Wassers überflutet worden war. They summoned a boat to carry them to the other shore that had just been summoned by the effect of the high tide.

Łódź podpłynęła trochę w górę rzeczki i wysadziła załogę na przeciwległym brzegu, ponieważ zaś było tu z pozoru całkiem bezpiecznie, przeto marynarze przywiązali statek liną do drzewa i poszli dalej, zabierając ze sobą jednego ze strażników, by wzmocnić swą gromadkę. Das Boot schwamm ein Stück flussaufwärts und setzte die Besatzung am gegenüberliegenden Ufer ab, und da es hier anscheinend ganz sicher war, banden die Matrosen das Schiff mit einem Seil an einem Baum fest und fuhren weiter, wobei sie eine der Wachen mitnahmen stärken ihr Publikum.

Trudno było życzyć sobie czegoś lepszego. Es war schwer, sich etwas Besseres zu wünschen. Gdy tylko marynarze pobiegli na poszukiwanie niewidzialnych krzykaczy, wypadłem z towarzyszami z zasadzki, przekroczyłem rzeczkę w części górnej, płytkiej i rzuciliśmy się na dwu strażników. Sobald die Matrosen auf der Suche nach unsichtbaren Schreiern rannten, stürzte ich mit meinen Gefährten aus dem Hinterhalt, überquerte den Fluss im oberen, seichten Teil und stürzte mich auf zwei Wachen. Jeden leżał w trawie, drugi na dnie łodzi i wpadli nam w ręce, zanim się spostrzegli. Leżący w trawie chciał uciekać, ale kapitan zwalił go na ziemię, po czym drugi poddał się bez namysłu. Wyszło na jaw, że ten drugi został przemocą nakłoniony do buntu, przeto wstąpił w nasze szeregi i wytrwał uczciwie do końca na stanowisku. Es stellte sich heraus, dass dieser gewaltsam zum Aufstand gezwungen worden war, also schloss er sich unseren Reihen an und hielt seine Position ehrlich bis zum Ende. Выяснилось, что последнего насильно склоняли к мятежу, поэтому он вступил в наши ряды и честно до конца продержался на посту.

Tymczasem Piętaszek i sternik wywabili marynarzy tak daleko w głąb wyspy, że nie mogli oni wrócić do łodzi przed zapadnięciem nocy. Zjawili się w końcu przy nas, strasznie zmęczeni, co było również miarą zmęczenia tych, którzy ich szukali. Schließlich erschienen sie schrecklich müde neben uns, was auch ein Maß für die Müdigkeit derer war, die sie suchten.

Nie było teraz nic innego do roboty, jak czekać nadejścia buntowników, by się na nich rzucić pod osłoną ciemności. Jetzt blieb nichts anderes übrig, als im Schutz der Dunkelheit zu warten, bis die Rebellen kamen und sich auf sie stürzten.

Po kilku godzinach zaczęli nadciągać pojedynczo, wołając towarzyszy, by się śpieszyli. Через несколько часов они начали прибывать один за другим, призывая своих товарищей поторопиться. Wszyscy klęli, żalili się i wzdychali, rozgoryczeni długim szukaniem i bieganiem, od którego poranili sobie nogi. They all knelt, lamented and sighed, bitter about the long search and run from which they injured their legs.

Dotarłszy do łodzi, stanęli oniemiali. Była pusta, leżała wysoko na piasku skutkiem odpływu, a dwaj strażnicy znikli.

Ten i ów zaczął dowodzić, że albo wyspa jest zaczarowana, albo posiada mieszkańców, którzy wymordowali załogę pierwszej łodzi i teraz czyhają także na ich życie.

Wołali po nazwisku dwu brakujących jeszcze towarzyszy kilkadziesiąt razy, ale nie otrzymali odpowiedzi.

Bezradni i zrozpaczeni chodzili po brzegu rzeczki, wsiadali do łodzi, kładli się na duchtach chcąc odpocząć, wyłazili ponownie na ziemię i wałęsali się tu i tam bez celu. Беспомощные и отчаявшиеся, они шли по берегу реки, садились в лодку, ложились на спиртовку, желая отдохнуть, снова завывали на земле и бесцельно бродили то тут, то там.

Ludzie moi chcieli kilka razy już napaść na zatrwożonych, by z nimi skończyć, ja jednak postanowiłem czekać pomyślniejszej jeszcze sposobności, albowiem wolałem szczędzić krwi zarówno nieprzyjaciół, jak i własnych wojowników, a to tym więcej, że buntownicy byli doskonale uzbrojeni. Meine Männer wollten die Verängstigten mehrmals angreifen, um ihnen ein Ende zu bereiten, aber ich beschloss, auf eine noch günstigere Gelegenheit zu warten, denn ich zog es vor, das Blut sowohl meiner Feinde als auch meiner eigenen Krieger zu verschonen, umso mehr weil die Rebellen perfekt bewaffnet waren.

Po pewnym czasie poleciłem Piętaszkowi i kapitanowi, by podeszli na czworakach jak najbliżej, ale zaleciłem im strzelać tylko na pewniaka. Posłuszni rozkazowi znikli zaraz w ciemności.

Przypadek zrządził, że bosman oddalił się od reszty wraz z dwoma towarzyszami. Był on jednym z głównych podżegaczy na pokładzie okrętu, teraz zaś klął i żalił się najgłośniej. Skierował się właśnie w stronę naszego patrolu.

Widząc, że los wydał mu w ręce łotra, kapitan mógł się ledwo powstrzymać aż do chwili, kiedy tenże stanął w odległości strzału. Zrazu poznał tylko głos jego, teraz jednak zobaczył całą postać buntownika. Skoczył na równe nogi, za nim Piętaszek i strzelili obaj jednocześnie. Er sprang auf, gefolgt von Piętaszek, und beide schossen gleichzeitig.

Trafiony w głowę padł trupem bosman, jeden z jego towarzyszy otrzymał ranę w brzuch, a drugi uciekł. Der Bootsmann wurde von einer Leiche am Kopf getroffen, einer seiner Begleiter wurde am Unterleib verwundet und der andere entkam.

Bezpośrednio po strzałach wystąpiłem do boju z moją armią. Unmittelbar nach den Schüssen habe ich mit meiner Armee gekämpft. Liczyła ona siedmiu ludzi: generał-Robinson Crusoe, adiutant-Piętaszek — potem zaś kapitan, sternik, podróżny i trzej jeńcy wojenni, którym powierzyłem broń.

W ciemności nieprzyjaciel nie mógł dostrzec, jak nas mało i to była sprzyjająca okoliczność. Kazałem schwytanemu strażnikowi łodzi wołać buntowników po nazwisku, mając nadzieję, że ich to skłoni do układów i przyjęcia moich warunków. Ich befahl dem gefangenen Bootsmann, die Rebellen beim Namen zu nennen, in der Hoffnung, dass dies sie dazu bringen würde, sich mit meinen Bedingungen zu befassen und sie zu akzeptieren.

Marynarz podszedł i krzyknął: Der Matrose kam und rief:

— Tomie Smith! Tomie Smith!

Tom nastawił uszu. Tom spitzte die Ohren.

— Czyś to ty, Jack? — odkrzyknął, poznawszy głos. Er schrie zurück und erkannte die Stimme.

— Tak, to ja, Tomie! Radzę ci, rzuć na miłość boską broń i każ to zrobić innym! Inaczej wszystko przepadnie. Poddajcie się póki czas!

— Komu się mamy poddać? — spytał Tom.

— Któż tego żąda?

— Tu stoi nasz kapitan wraz z pięćdziesięciu żołnierzami! — odparł Jack.

— Od pół godziny śledzą oni was. Bosman padł trupem, Will Trey dogorywa, ja jestem w niewoli, a jeśli się nie poddacie, zginiecie wszyscy marnie.

— Czy zostaniemy ułaskawieni w razie poddania się? - Werden wir begnadigt, wenn wir uns ergeben? — spytał Tom.

— Spytaj sam kapitana! — odparł Jack.

Kapitan słyszał oczywiście wszystko. Przeczekał dwie minuty, potem zaś przemówił:

— Hej, Smith! Wiesz dobrze, kto do ciebie mówi, gdyż znasz mój głos. Jeśli natychmiast złożycie broń i oddacie się w niewolę, daruję wam życie, wszystkim, z wyjątkiem Willa Atkinsa.

— Na miłość boską, kapitanie, miejże pan litość! — krzyknął Atkins z rozpaczliwym strachem. — Czemuż ja mam dać głowę? - Warum sollte ich den Kopf geben? Wszakże nie uczyniłem nic gorszego od innych!

To było kłamstwo. W chwili wybuchu buntu Will Atkins pierwszy podniósł rękę na kapitana, związał go i obrzucił obelgami i klątwami.

W odpowiedzi rozkazał mu kapitan zdać się na łaskę i niełaskę i dodał, że los jego zależy od namiestnika tej wyspy. Als Antwort befahl ihm der Kapitän, sich der Gnade und der Schande zu ergeben, und fügte hinzu, dass sein Schicksal vom Gouverneur dieser Insel abhängt. In response, the captain ordered him to rely on the mercy and disfavor and added that his fate depended on the governor of the island.

Namiestnikiem byłem ja, który to tytuł nadany mi już podczas poprzednich układów, w zupełności mnie zadowalał.

Buntownicy stracili już całą otuchę, bez wahania też rzucili zaraz broń i zaczęli błagać kornie o darowanie życia. Повстанцы уже потеряли всякое воодушевление, они без колебаний бросили оружие и стали смиренно умолять пощадить их жизни. Jack i dwaj jego towarzysze związali z rozkazu kapitana buntowników, zaś reszta mej armii, której liczby w ciemności dostrzec nie było można, wzięła ich w niewolę oraz zajęła łódź. Ja sam wraz z mym adiutantem pozostałem niewidzialny, jak to mówią… ze względów politycznych.

Kapitan przedstawił buntownikom w ostrych słowach, jakiej się dopuścili zbrodni, a potem jak głupio postąpili. Der Hauptmann stellte den Rebellen schroff vor, was ihr Verbrechen war, und dann, wie dumm sie gehandelt hatten. Choćby czyn taki ukrywać się dał przez pewien czas, to w końcu musieliby wszyscy zawisnąć na stryczku w pierwszym zaraz porcie, do którego by zawinęli. Selbst wenn eine solche Tat einige Zeit verschleiert werden könnte, müssten am Ende alle im ersten Hafen, den sie anlaufen würden, an der Schlinge hängen. Although such an act would give cover for some time, eventually they would all have to hang from a noose at the first immediate port of call. Даже если бы такое деяние удалось скрыть на некоторое время, в конце концов их всех пришлось бы повесить в петле в первом же порту.

Okazali wielką skruchę i błagali ze łzami o życie. Kapitan oświadczył im, że nie są jego jeńcami, ale namiestnika wyspy. W zaślepieniu swym sądzili, że przybijają do miejsca niezamieszkałego, ale Bóg zrządził inaczej. Wyspa ta jest nie tylko zamieszkała, ale zostaje pod władzą namiestnika, w dodatku Anglika, który ma przeto prawo sądzić ich wedle prawa angielskiego, czyli niezwłocznie powiesić. The island is not only inhabited, but is left under the authority of a governor, in addition an Englishman, who therefore has the right to judge them under English law, that is, to hang them immediately. Ponieważ jednak otrzymali na razie ułaskawienie, przeto zostaną odstawieni do Anglii, gdzie będą podlegali ustawowej karze. Odnosi się to do wszystkich z wyjątkiem Willa Atkinsa, który może uczynić obrachunek z Bogiem, gdyż zostanie powieszony o świcie. This applies to everyone except Will Atkins, who can make a reckoning with God, as he will be hanged at dawn.

Przemowa ta, będąca wymysłem samego kapitana, wywarła druzgoczące wrażenie. Will Atkins padł na kolana i zaczął błagać kapitana, by się raczył wstawić za nim do namiestnika, a inni prosili także żarliwie, by ich nie wieziono do Anglii. Will Atkins fell to his knees and began to beg the captain to deign to intercede with the governor, while others also pleaded fervently that they not be taken to England.

Z tych wszystkich wydarzeń wyciągnąłem wniosek, że bliski już jest czas mego wyzwolenia.