×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

Bolesław Prus "Lalka", Tom I, ROZDZIAŁ TRZECI: PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA

ROZDZIAŁ TRZECI: PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA

ROZDZIAŁ TRZECI: PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA "...Ze smutkiem od kilku lat uważam, że na świecie jest coraz mniej dobrych subiektów i rozumnych polityków, bo wszyscy stosują się do mody.

Skromny subiekt co kwartał ubiera się w spodnie nowego fasonu, w coraz dziwniejszy kapelusz i coraz inaczej wykładany kołnierzyk. Podobnież dzisiejsi politycy co kwartał zmieniają wiarę: onegdaj wierzyli w Bismarcka, wczoraj w Gambettę, a dziś w Beaconsfielda, który niedawno był Żydkiem. Już widać zapomniano, że w sklepie nie można stroić się w modne kołnierzyki, tylko je sprzedawać, bo w przeciwnym razie gościom zabraknie towaru, a sklepowi gości.

Zaś polityki nie należy opierać na szczęśliwych osobach, tylko na wielkich dynastiach. Metternich był taki sławny jak Bismarck, a Palmerston sławniejszy od Beaconsfielda i - któż dziś o nich pamięta? Tymczasem ród Bonapartych trząsł Europą za Napoleona I, potem za Napoleona III, a i dzisiaj, choć niektórzy nazywają go bankrutem, wpływa na losy Francji przez wierne swoje sługi, MacMahona i Ducrota. Zobaczycie, co jeszcze zrobi Napoleonek IV, który po cichu uczy się sztuki wojennej u Anglików!

Ale o to mniejsza. W tej bowiem pisaninie chcę mówić nie o Bonapartych, ale o sobie, ażeby wiedziano, jakim sposobem tworzyli się dobrzy subiekci i choć nie uczeni, ale rozsądni politycy. Do takiego interesu nie trzeba akademii, lecz przykładu - w domu i w sklepie. Ojciec mój był za młodu żołnierzem, a na starość woźnym w Komisji Spraw Wewnętrznych.

Trzymał się prosto jak sztaba, miał nieduże faworyty i wąs do góry; szyję okręcał czarną chustką i nosił srebrny kolczyk w uchu. Mieszkaliśmy na Starym Mieście z ciotką, która urzędnikom prała i łatała bieliznę.

Mieliśmy na czwartym piętrze dwa pokoiki, gdzie niewiele było dostatków, ale dużo radości, przynajmniej dla mnie. W naszej izdebce najokazalszym sprzętem był stół, na którym ojciec powróciwszy z biura kleił koperty; u ciotki zaś pierwsze miejsce zajmowała balia. Pamiętam, że w pogodne dnie puszczałem na ulicy latawce, a w razie słoty wydmuchiwałem w izbie bańki mydlane. Na ścianach u ciotki wisieli sami święci; ale jakkolwiek było ich sporo, nie dorównali jednak liczbą Napoleonom, którymi ojciec przyozdabiał swój pokój.

Był tam jeden Napoleon w Egipcie, drugi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz, czwarty pod Moskwą, piąty w dniu koronacji, szósty w apoteozie. Gdy zaś ciotka, zgorszona tyloma świeckimi obrazami, zawiesiła na ścianie mosiężny krucyfiks, ojciec, ażeby - jak mówił - nie obrazić Napoleona, kupił sobie jego brązowe popiersie i także umieścił je nad łóżkiem. - Zobaczysz, niedowiarku - lamentowała nieraz ciotka - że za te sztuki będą cię pławić w smole.

- I!...

Nie da mi cesarz zrobić krzywdy - odpowiadał ojciec. Często przychodzili do nas dawni koledzy ojca: pan Domański, także woźny, ale z Komisji Skarbu, i pan Raczek, który na Dunaju miał stragan z zieleniną.

Prości to byli ludzie (nawet pan Domański trochę lubił anyżówkę), ale roztropni politycy. Wszyscy, nie wyłączając ciotki, twierdzili jak najbardziej stanowczo, że choć Napoleon I umarł w niewoli, ród Bonapartych jeszcze wypłynie. Po pierwszym Napoleonie znajdzie się jakiś drugi, a gdyby i ten źle skończył, przyjdzie następny, dopóki jeden po drugim nie uporządkują świata. - Trzeba być zawsze gotowym na pierwszy odgłos!

- mówił mój ojciec. - Bo nie wiecie dnia ani godziny - dodawał pan Domański.

A pan Raczek, trzymając fajkę w ustach, na znak potwierdzenia pluł aż do pokoju ciotki.

- Napluj mi acan w balię, to ci dam!...

- wołała ciotka. - Może jejmość i dasz, ale ja nie wezmę - mruknął pan Raczek plując w stronę komina.

- U... cóż to za chamy te całe grenadierzyska!

- gniewała się ciotka. - Jejmości zawsze smakowali ułani.

Wiem, wiem... Później pan Raczek ożenił się z moją ciotką...

...Chcąc, ażebym zupełnie był gotów, gdy wybije godzina sprawiedliwości, ojciec sam pracował nad moją edukacją.

Nauczył mię czytać, pisać, kleić koperty, ale nade wszystko - musztrować się.

Do musztry zapędzał mnie w bardzo wczesnym dzieciństwie, kiedy mi jeszcze zza pleców wyglądała koszula. Dobrze to pamiętam, gdyż ojciec komenderując: "Pół obrotu na prawo!" albo "Lewe ramię naprzód - marsz!... ", ciągnął mnie w odpowiednim kierunku za ogon tego ubrania. Była to najdokładniej prowadzona nauka.

Nieraz w nocy budził mnie ojciec krzykiem: "Do broni!...

", musztrował pomimo wymyślań i łez ciotki i kończył zdaniem: - Ignaś!

zawsze bądź gotów, wisusie, bo nie wiemy dnia ani godziny... Pamiętaj, że Bonapartów Bóg zesłał, ażeby zrobili porządek na świecie, a dopóty nie będzie porządku ani sprawiedliwości, dopóki nie wypełni się testament cesarza. Nie mogę powiedzieć, ażeby niezachwianą wiarę mego ojca w Bonapartych i sprawiedliwość podzielali dwaj jego koledzy.

Nieraz pan Raczek, kiedy mu dokuczył ból w nodze, klnąc i stękając mówił: - E!

wiesz, stary, że już za długo czekamy na nowego Napoleona. Ja siwieć zaczynam i coraz gorzej podupadam, a jego jak nie było, tak i nie ma. Niedługo porobią się z nas dziady pod kościół, a Napoleon po to chyba przyjdzie, ażeby z nami śpiewać godzinki. - Znajdzie młodych.

- Co za młodych!

Lepsi z nich przed nami poszli w ziemię, a najmłodsi - diabła warci. Już są między nimi i tacy, co o Napoleonie nie słyszeli. - Mój słyszał i zapamięta - odparł ojciec mrugając okiem w moją stronę.

Pan Domański jeszcze bardziej upadał na duchu.

- Świat idzie do gorszego - mówił trzęsąc głową.

- Wikt coraz droższy, za kwaterę zabraliby ci całą pensję, a nawet co się tyczy anyżówki, i w tym jest szachrajstwo. Dawniej rozweseliłeś się kieliszkiem, dziś po szklance jesteś taki czczy, jakbyś się napił wody. Sam Napoleon nie doczekałby się sprawiedliwości! A na to odpowiedział ojciec:

- Będzie sprawiedliwość, choćby i Napoleona nie stało.

Ale i Napoleon się znajdzie. - Nie wierzę -- mruknął pan Raczek.

- A jak się znajdzie, to co?..

- spytał ojciec. - Nie doczekamy tego.

- Ja doczekam - odparł ojciec - a Ignaś doczeka jeszcze lepiej.

Już wówczas zdania mego ojca głęboko wyrzynały mi się w pamięci, ale dopiero późniejsze wypadki nadały im cudowny, nieomal proroczy charakter.

Około roku 1840 ojciec zaczął niedomagać.

Czasami po parę dni nie wychodził do biura, a wreszcie na dobre legł w łóżku. Pan Raczek odwiedzał go co dzień, a raz patrząc na jego chude ręce i wyżółkłe policzki szepnął:

- Hej!

stary, już my chyba nie doczekamy się Napoleona! Na co ojciec spokojnie odparł:

- Ja tam nie umrę, dopóki o nim nie usłyszę.

Pan Raczek pokiwał głową, a ciotka łzy otarła myśląc, że ojciec bredzi.

Jak tu myśleć inaczej, jeżeli śmierć już kołatała do drzwi, a ojciec jeszcze wyglądał Napoleona... Było już z nim bardzo źle, nawet przyjął ostatnie sakramenta, kiedy, w parę dni później wbiegł do nas pan Raczek dziwnie wzburzony i stojąc na środku izby, zawołał:

- A wiesz, stary, że znalazł się Napoleon?...

- Gdzie?

- krzyknęła ciotka. - Jużci, we Francji.

Ojciec zerwał się, lecz znowu upadł na poduszki.

Tylko wyciągnął do mnie rękę i patrząc wzrokiem, którego nie zapomnę, wyszeptał: - Pamiętaj!...

Wszystko pamiętaj... Z tym umarł.

W późniejszym życiu przekonałem się, jak proroczymi były poglądy ojca.

Wszyscy widzieliśmy drugą gwiazdę napoleońską, która obudziła Włochy i Węgry; a chociaż spadła pod Sedanem, nie wierzę w jej ostateczne zagaśnięcie. Co mi tam Bismarck, Gambetta albo Beaconsfield! Niesprawiedliwość dopóty będzie władać światem, dopóki nowy Napoleon nie urośnie. W parę miesięcy po śmierci ojca pan Raczek i pan Domański wraz z ciotką Zuzanną zebrali się na radę: co ze mną począć?

Pan Domański chciał mnie zabrać do swoich biur i powoli wypromować na urzędnika; ciotka zalecała rzemiosło, a pan Raczek zieleniarstwo. Lecz gdy zapytano mnie: do czego mam ochotę? odpowiedziałem, że do sklepu. - Kto wie, czy to nie będzie najlepsze - zauważył pan Raczek.

- A do jakiegoż byś chciał kupca? - Do tego na Podwalu, co ma we drzwiach pałasz, a w oknie kozaka.

- Wiem - wtrąciła ciotka.

- On chce do Mincla. - Można spróbować - rzekł pan Domański.

- Wszyscy przecież znamy Mincla. Pan Raczek na znak zgody plunął aż w komin.

- Boże miłosierny - jęknęła ciotka - ten drab już chyba na mnie pluć zacznie, kiedy brata nie stało... Oj!

nieszczęśliwa ja sierota!... - Wielka rzecz!

- odezwał się pan Raczek. - Wyjdź jejmość za mąż, to nie będziesz sierotą. - A gdzież ja znajdę takiego głupiego, co by mnie wziął?

- Phi!

może i ja bym się ożenił z jejmością, bo nie ma mnie kto smarować - mruknął pan Raczek, ciężko schylając się do ziemi, ażeby wypukać popiół z fajki. Ciotka rozpłakała się, a wtedy odezwał się pan Domański: - Po co robić duże ceregiele.

Jejmość nie masz opieki, on nie ma gospodyni; pobierzcie się i przygarnijcie Ignasia, a będziecie nawet mieli dziecko. I jeszcze tanie dziecko, bo Mincel da mu wikt i kwaterę, a wy tylko odzież. - Hę?...

- spytał pan Raczek patrząc na ciotkę. - No, oddajcie pierwej chłopca do terminu, a potem... może się odważę - odparła ciotka.

- Zawsze miałam przeczucie, że marnie skończę... - To i jazda do Mincla!

- rzekł pan Raczek podnosząc się z krzesełka. - Tylko jejmość nie zrób mi zawodu! - dodał grożąc ciotce pięścią. Wyszli z Panem Domańskim i może w półtorej godziny wrócili obaj mocno zarumienieni.

Pan Raczek ledwie oddychał, a pan Domański z trudnością trzymał się na nogach, podobno z tego, że nasze schody były bardzo niewygodne. - Cóż?...

- spytała ciotka. - Nowego Napoleona wsadzili do prochowni!

- odpowiedział pan Domański. - Nie do prochowni, tylko do fortecy.

A-u... A-u... - dodał pan Raczek i rzucił czapkę na stół. - Ale z chłopcem co?

- Jutro ma przyjść do Mincla z odzieniem i bielizną - odrzekł pan Domański.

- Nie do fortecy A-u... A-u... tylko do Ham-ham czy Cham... bo nawet nie wiem... - Zwariowaliście, pijaki!

- krzyknęła ciotka chwytając pana Raczka za ramię. - Tylko bez poufałości!

- oburzył się pan Raczek. - Po ślubie będzie poufałość, teraz... Ma przyjść do Mincla jutro z bielizną i odzieniem... Nieszczęsny Napoleonie!... Ciotka wypchnęła za drzwi pana Raczka, potem pana Domańskiego i wyrzuciła za nimi czapkę.

- Precz mi stąd, pijaki!

Wiwat Napoleon!

- zawołał pan Raczek, a pan Domański zaczął śpiewać: Przechodniu, gdy w tę stronę zwrócisz swoje oko, Przybliż się i rozważaj ten napis głęboko... Przybliż się i rozważaj ten napis głęboko. Głos jego stopniowo cichnął, jakby zagłębiając się w studni, potem umilkł na schodach, lecz znowu doleciał nas z ulicy.

Po chwili zrobił się tam jakiś hałas, a gdy wyjrzałem oknem, zobaczyłem, że pana Raczka policjant prowadził do ratusza. Takie to wypadki poprzedziły moje wejście do zawodu kupieckiego.

Sklep Mincla znałem od dawna, ponieważ ojciec wysyłał mnie do niego po papier, a ciotka po mydło.

Zawsze biegłem tam z radosną ciekawością, ażeby napatrzeć się wiszącym za szybami zabawkom. O ile pamiętam, był tam w oknie duży kozak, który sam przez się skakał i machał rękoma, a we drzwiach - bęben, pałasz i skórzany koń z prawdziwym ogonem. Wnętrze sklepu wyglądało jak duża piwnica, której końca nigdy nie mogłem dojrzeć z powodu ciemności.

Wiem tylko, że po pieprz, kawę i liście bobkowe szło się na lewo do stołu, za którym stały ogromne szafy, od sklepienia do podłogi napełnione szufladami. Papier zaś, atrament, talerze i szklanki sprzedawano przy stole na prawo, gdzie były szafy z szybami, a po mydło i krochmal szło się w głąb sklepu, gdzie było widać beczki i stosy pak drewnianych. Nawet sklepienie było zajęte.

Wisiały tam długie szeregi pęcherzy naładowanych gorczycą i farbami, ogromna lampa z daszkiem, która w zimie paliła się cały dzień, sieć pełna korków do butelek, wreszcie wypchany krokodylek, długi może na półtora łokcia. Właścicielem sklepu był Jan Mincel, starzec z rumianą twarzą i kosmykiem siwych włosów pod brodą.

W każdej porze dnia siedział on pod oknem na fotelu obitym skórą, ubrany w niebieski barchanowy kaftan, biały fartuch i takąż szlafmycę. Przed nim na stole leżała wielka księga, w której notował dochód, a tuż nad jego głową wisiał pęk dyscyplin, przeznaczonych głównie na sprzedaż. Starzec odbierał pieniądze, zdawał gościom resztę, pisał w księdze, niekiedy drzemał, lecz pomimo tylu zajęć, z niepojętą uwagą czuwał nad biegiem handlu w całym sklepie. On także, dla uciechy przechodniów ulicznych, od czasu do czasu pociągał za sznurek skaczącego w oknie kozaka i on wreszcie, co mi się najmniej podobało, za rozmaite przestępstwa karcił nas jedną z pęka dyscyplin. Mówię : nas, bo było nas trzech kandydatów do kary cielesnej : ja tudzież dwaj synowcy starego - Franc i Jan Minclowie.

Czujności pryncypała i jego biegłości w używaniu sarniej nogi doświadczyłem zaraz na trzeci dzień po wejściu do sklepu.

Franc odmierzył jakiejś kobiecie za dziesięć groszy rodzynków.

Widząc, że jedno ziarno upadło na kontuar (stary miał w tej chwili oczy zamknięte), podniosłem je nieznacznie i zjadłem. Chciałem właśnie wyjąć pestkę, która wcisnęła się mi między zęby, gdy uczułem na plecach coś jakby mocne dotknięcie rozpalonego żelaza. - A, szelma!

- wrzasnął stary Mincel i nim zdałem sobie sprawę z sytuacji, przeciągnął po mnie jeszcze parę razy dyscyplinę, od wierzchu głowy do podłogi. Zwinąłem się w kłębek z bólu, lecz od tej pory nie śmiałem wziąć do ust niczego w sklepie.

Migdały, rodzynki, nawet rożki miały dla mnie smak pieprzu. Urządziwszy się ze mną w taki sposób, stary zawiesił dyscyplinę na pęku, wpisał rodzynki i z najdobroduszniejszą miną począł ciągnąć za sznurek kozaka.

Patrząc na jego półuśmiechniętą twarz i przymrużone oczy, prawie nie mogłem uwierzyć, że ten jowialny staruszek posiada taki zamach w ręku. I dopiero teraz spostrzegłem, że ów kozak widziany z wnętrza sklepu wydaje się mniej zabawnym niż od ulicy. Sklep nasz był kolonialno - galanteryjno - mydlarski.

Towary kolonialne wydawał gościom Franc Mincel, młodzieniec trzydziestokilkoletni, z rudą głową i zaspaną fizjognomią. Ten najczęściej dostawał dyscypliną od stryja, gdyż palił fajkę, późno wchodził za kontuar, wymykał się z domu po nocach, a nade wszystko niedbale ważył towar. Młodszy zaś, Jan Mincel, który zawiadywał galanterią i obok niezgrabnych ruchów odznaczał się łagodnością, był znowu bity za wykradanie kolorowego papieru i pisywanie na nim listów do panien. Tylko August Katz, pracujący przy mydle, nie ulegał żadnym surowcowym upomnieniom.

Mizerny ten człeczyna odznaczał się niezwykłą punktualnością. Najraniej przychodził do roboty, krajał mydło i ważył krochmal jak automat; jadł, co mu podano, w najciemniejszym kącie sklepu, prawie wstydząc się tego, że doświadcza ludzkich potrzeb. O dziesiątej wieczorem gdzieś znikał. W tym otoczeniu upłynęło mi ośm lat, z których każdy dzień był podobny do wszystkich innych dni, jak kropla jesiennego deszczu do innych kropli jesiennego deszczu.

Wstawałem rano o piątej, myłem się i zamiatałem sklep. O szóstej otwierałem główne drzwi tudzież okiennicę. W tej chwili, gdzieś z ulicy zjawiał się August Katz, zdejmował surdut, kładł fartuch i milcząc stawał między beczką mydła szarego a kolumną ułożoną z cegiełek mydła żółtego. Potem drzwiami od podwórka wbiegał stary Mincel mrucząc: Morgen! , poprawiał szlafmycę, dobywał z szuflady księgę, wciskał się w fotel i parę razy ciągnął za sznurek kozaka. Dopiero po nim ukazywał się Jan Mincel i ucałowawszy stryja w rękę, stawał za swoim kontuarem, na którym podczas lata łapał muchy, a w zimie kreślił palcem albo pięścią jakieś figury. Franca zwykle sprowadzano do sklepu.

Wchodził z oczyma zaspanymi, ziewający, obojętnie całował stryja w ramię i przez cały dzień skrobał się w głowę w sposób, który mógł oznaczać wielką senność lub wielkie zmartwienie. Prawie nie było ranka, ażeby stryj patrząc na jego manewry nie wykrzywiał mu się i nie pytał: - No,.. a gdzie, ty szelma, latała?

Tymczasem na ulicy budził się szmer i za szybami sklepu coraz częściej przesuwali się przechodnie.

To służąca, to drwal, jejmość w kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość w rogatywce szli w jedną i drugą stronę jak figury w ruchomej panoramie. Środkiem ulicy toczyły się wozy, beczki, bryczki - tam i na powrót... Coraz więcej ludzi, coraz więcej wozów, aż nareszcie utworzył się jeden wielki potok uliczny, z którego co chwilę ktoś wpadał do nas za sprawunkiem. - Pieprzu za trojaka...

- Proszę funt kawy...

- Niech pan da ryżu...

- Pół funta mydła...

- Za grosz liści bobkowych...

Stopniowo sklep zapełniał się po największej części służącymi i ubogo odzianymi jejmościami.

Wtedy Franc Mincel krzywił się najwięcej: otwierał i zamykał szuflady, obwijał towar w tutki z szarej bibuły, wbiegał na drabinkę, znowu zwijał, robiąc to wszystko z żałosną miną człowieka, któremu nie pozwalają ziewnąć. W końcu zbierało się takie mnóstwo interesantów, że i Jan Mincel, i ja musieliśmy pomagać Francowi w sprzedaży. Stary wciąż pisał i zdawał resztę, od czasu do czasu dotykając palcami swojej białej szlafmycy, której niebieski kutasik zwieszał mu się nad okiem.

Czasem szarpnął kozaka, a niekiedy z szybkością błyskawicy zdejmował dyscyplinę i ćwiknął nią którego ze swych synowców. Nader rzadko mogłem zrozumieć: o co mu chodzi? synowcy bowiem niechętnie objaśniali mi przyczyny jego popędliwości. Około ósmej napływ interesantów zmniejszał się.

Wtedy w głębi sklepu ukazywała się gruba służąca z koszem bułek i kubkami (Franc odwracał się do niej tyłem), a za nią - matka naszego pryncypała, chuda staruszka w żółtej sukni, w ogromnym czepcu na głowie, z dzbankiem kawy w rękach. Ustawiwszy na stole swoje naczynie, staruszka odzywała się schrypniętym głosem: Gut Morgen, meine Kinder!

Der Kaffee ist schon fertig... I zaczynała rozlewać kawę w białe fajansowe kubki.

Wówczas zbliżał się do niej stary Mincel i całował ją w rękę mówiąc :

- Gut Morgen, meine Mutter!

Za co dostawał kubek kawy z trzema bułkami.

Potem przychodził Franc Mincel, Jan Mincel, August Katz, a na końcu ja.

Każdy całował staruszkę w suchą rękę, porysowaną niebieskimi żyłami, każdy mówił: - Gut Morgen, Grossmutter!

I otrzymywał należny mu kubek tudzież trzy bułki.

A gdyśmy z pośpiechem wypili naszą kawę, służąca zabierała pusty kosz i zamazane kubki, staruszka swój dzbanek i obie znikały.

Za oknem wciąż toczyły się wozy i płynął w obie strony potok ludzki, z którego co chwila odrywał się ktoś i wchodził do sklepu.

- Proszę krochmalu...

- Dać migdałów za dziesiątkę...

- Lukrecji za grosz...

- Szarego mydła...

Około południa zmniejszał się ruch za kontuarem towarów kolonialnych, a za to coraz częściej zjawiali się interesanci po stronie prawej sklepu, u Jana.

Tu kupowano talerze, szklanki, żelazka, młynki, lalki, a niekiedy duże parasole, szafirowe lub pąsowe. Nabywcy, kobiety i mężczyźni, byli dobrze ubrani, rozsiadali się na krzesłach i kazali sobie pokazywać mnóstwo przedmiotów targując się i żądając coraz to nowych. Pamiętam, że kiedy po lewej stronie sklepu męczyłem się bieganiną i zawijaniem towarów, po prawej - największe strapienie robiła mi myśl: czego ten a ten gość chce naprawdę i - czy co kupi?

W rezultacie jednak i tutaj dużo się sprzedawało; nawet dzienny dochód z galanterii był kilka razy większy aniżeli z towarów kolonialnych i mydła. Stary Mincel i w niedzielę bywał w sklepie.

Rano modlił się, a około południa kazał mi przychodzić do siebie na pewien rodzaj lekcji. Sag mir - powiedz mi: was is das?

co jest to? Das is Schublade - to jest szublada. Zobacz, co jest w te szublade. Es ist Zimmt - to jest cynamon. Do czego potrzebuje się cynamon? Do zupe, do legumine potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jedne drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus - tu leży Indii. Daj mnie za dziesiątkę cynamon... O, du Spitzbub! ... jak tobie dam dziesięć raz dyscyplin, ty będziesz wiedział, ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon... W ten sposób przechodziliśmy każdą szufladę w sklepie i historię każdego towaru.

Gdy zaś Mincel nie był zmęczony, dyktował mi jeszcze zadania rachunkowe, kazał sumować księgi albo pisywać listy w interesach naszego sklepu. Mincel był bardzo porządny, nie cierpiał kurzu, ścierał go z najdrobniejszych przedmiotów.

Jednych tylko dyscyplin nigdy nie potrzebował okurzać dzięki swoim niedzielnym wykładom buchalterii, jeografii i towaroznawstwa. Powoli, w ciągu paru lat, tak przywykliśmy do siebie, że stary Mincel nie mógł obejść się beze mnie, a ja nawet jego dyscypliny począłem uważać za coś, co należało do familijnych stosunków.

Pamiętam, że nie mogłem utulić się z żalu, gdy raz zepsułem kosztowny samowar, a stary Mincel zamiast chwytać za dyscyplinę - odezwał się: - Co ty zrobila, Ignac?...

Co ty zrobila!... Wolałbym dostać cięgi wszystkimi dyscyplinami aniżeli znowu kiedy usłyszeć ten drżący głos i zobaczyć wylęknione spojrzenie pryncypała.

Obiady w dzień powszedni jadaliśmy w sklepie, naprzód dwaj młodzi Minclowie i August Katz, a następnie ja z pryncypałem.

W czasie święta wszyscy zbieraliśmy się na górze i zasiadaliśmy do jednego stołu. Na każdą Wigilię Bożego Narodzenia Mincel dawał nam podarunki, a jego matka w największym sekrecie urządzała nam (i swemu synowi) choinkę. Wreszcie w pierwszym dniu miesiąca wszyscy dostawaliśmy pensję (ja brałem 10 złotych.) Przy tej okazji każdy musiał wylegitymować się z porobionych oszczędności: ja, Katz, dwaj synowcy i służba. Nierobienie oszczędności, a raczej nieodkładanie co dzień choćby kilku groszy, było w oczach Mincla takim występkiem jak kradzież. Za mojej pamięci przewinęło się przez nasz sklep paru subiektów i kilku uczniów, których pryncypał dlatego tylko usunął, że nic sobie nie oszczędzili. Dzień, w którym się to wydało, był ostatnim ich pobytu. Nie pomogły obietnice, zaklęcia, całowania po rękach, nawet upadanie do nóg. Stary nie ruszył się z fotelu, nie patrzył na petentów, tylko wskazując palcem drzwi wymawiał jeden wyraz: fort! fort! ... Zasada robienia oszczędności stała się już u niego chorobliwym dziwactwem. Dobry ten człowiek miał jedną wadę, oto - nienawidził Napoleona.

Sam nigdy o nim nie wspominał, lecz na dźwięk nazwiska Bonapartego dostawał jakby ataku wścieklizny; siniał na twarzy, pluł i wrzeszczał: szelma! szpitzbub! rozbójnik!... Usłyszawszy pierwszy raz tak szkaradne wymysły nieomal straciłem przytomność.

Chciałem coś hardego powiedzieć staremu i uciec do pana Raczka, który już ożenił się z moją ciotką. Nagle dostrzegłem, że Jan Mincel zasłoniwszy usta dłonią coś mruczy i robi miny do Katza. Wytężam słuch i - oto co mówi Jan: - Baje stary, baje!

Napoleon był chwat, choćby za to samo, że wygnał hyclów Szwabów. Nieprawda, Katz? A August Katz zmrużył oczy i dalej krajał mydło.

Osłupiałem ze zdziwienia, lecz w tej chwili bardzo polubiłem Jana Mincla i Augusta Katza.

Z czasem przekonałem się, że w naszym małym sklepie istnieją aż dwa wielkie stronnictwa, z których jedno, składające się ze starego Mincla i jego matki, bardzo lubiło Niemców, a drugie, złożone z młodych Minclów i Katza, nienawidziło ich. O ile pamiętam, ja tylko byłem neutralny. W roku 1846 doszły nas wieści o ucieczce Ludwika Napoleona z więzienia.

Rok ten był dla mnie ważny, gdyż zostałem subiektem, a nasz pryncypał, stary Jan Mincel, zakończył życie z powodów dosyć dziwnych. W roku tym handel w naszym sklepie nieco osłabnął już to z racji ogólnych niepokojów, już z tej, że pryncypał za często i za głośno wymyślał na Ludwika Napoleona.

Ludzie poczęli zniechęcać się do nas, a nawet ktoś (może Katz?...) wybił nam jednego dnia szybę w oknie. Otóż wypadek ten, zamiast całkiem odstręczyć publiczność, zwabił ją do sklepu i przez tydzień mieliśmy tak duże obroty jak nigdy; aż zazdrościli nam sąsiedzi.

Po tygodniu jednakże sztuczny ruch na nowo osłabnął i znowu były w sklepie pustki. Pewnego wieczora w czasie nieobecności pryncypała, co już stanowiło fakt niezwykły, wpadł nam drugi kamień do sklepu.

Przestraszeni Minclowie pobiegli na górę i szukali stryja, Katz poleciał na ulicę szukać sprawcy zniszczenia, a wtem ukazało się dwu policjantów ciągnących...Proszę zgadnąć kogo?... Ani mniej, ani więcej - tylko naszego pryncypała oskarżając go, że to on wybił szybę teraz, a zapewne i poprzednio... Na próżno staruszek wypierał się: nie tylko bowiem widziano jego zamach, ale jeszcze znaleziono przy nim kamień... Poszedł też nieborak do ratusza.

Sprawa po wielu.

tłumaczeniach i wyjaśnieniach naturalnie zatarła się; ale stary od tej chwili zupełnie stracił humor i począł chudnąć. Pewnego zaś dnia usiadłszy na swym fotelu pod oknem już nie podniósł się z niego. Umarł oparty brodą na księdze handlowej, trzymając w ręce sznurek, którym poruszał kozaka. Przez kilka lat po śmierci stryja synowcy prowadzili wspólnie sklep na Podwalu i dopiero około 1850 roku podzielili się w ten sposób, że Franc został na miejscu z towarami kolonialnymi, a Jan z galanterią i mydłem przeniósł się na Krakowskie, do lokalu, który zajmujemy obecnie.

W kilka lat później Jan ożenił się z piękną Małgorzatą Pfeifer, ona zaś (niech spoczywa w spokoju) zostawszy wdową oddała rękę swoją Stasiowi Wokulskiemu, który tym sposobem odziedziczył interes prowadzony przez dwa pokolenia Minclów. Matka naszego pryncypała żyła jeszcze długi czas; kiedy w roku 1853 wróciłem z zagranicy, zastałem ją w najlepszym zdrowiu.

Zawsze schodziła rano do sklepu i zawsze mówiła: - Gut Morgen, meine Kinder!

De, Kaffee ist schon fertig ... Tylko głos jej z roku na rok przyciszał się, dopóki wreszcie nie umilknął na wieki.

Za moich czasów pryncypał był ojcem i nauczycielem swoich praktykantów i najczujniejszym sługą sklepu; jego matka lub żona były gospodyniami, a wszyscy członkowie rodziny pracownikami.

Dziś pryncypał bierze tylko dochody z handlu, najczęściej nie zna go i najwięcej troszczy się o to, ażeby jego dzieci nie zostały kupcami. Nie mówię tu o Stasiu Wokulskim, który ma szersze zamiary, tylko myślę w ogólności, że kupiec powinien siedzieć w sklepie i wyrabiać sobie ludzi, jeżeli chce mieć porządnych. Słychać, że Andrassy zażądał sześćdziesięciu milionów guldenów na nieprzewidziane wydatki.

Więc i Austria zbroi się, a Staś tymczasem pisze mi; że - nie będzie wojny. Ponieważ nie był nigdy fanfaronem, więc chyba musi być bardzo wtajemniczony w politykę; a w takim razie siedzi w Bułgarii nie przez miłość dla handlu... Ciekawym, co on zrobi!

Ciekawym!...

ROZDZIAŁ TRZECI: PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA CHAPTER THREE: DIARY OF AN OLD SUBJECT CHAPITRE TROIS : JOURNAL D'UN VIEUX VICAIRE

ROZDZIAŁ TRZECI: PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA "...Ze smutkiem od kilku lat uważam, że na świecie jest coraz mniej dobrych subiektów i rozumnych polityków, bo wszyscy stosują się do mody.

Skromny subiekt co kwartał ubiera się w spodnie nowego fasonu, w coraz dziwniejszy kapelusz i coraz inaczej wykładany kołnierzyk. Podobnież dzisiejsi politycy co kwartał zmieniają wiarę: onegdaj wierzyli w Bismarcka, wczoraj w Gambettę, a dziś w Beaconsfielda, który niedawno był Żydkiem. De même, les hommes politiques d'aujourd'hui changent de foi tous les trimestres : il fut un temps où ils croyaient en Bismarck, hier en Gambetta et aujourd'hui en Beaconsfield, qui était récemment juif. Już widać zapomniano, że w sklepie nie można stroić się w modne kołnierzyki, tylko je sprzedawać, bo w przeciwnym razie gościom zabraknie towaru, a sklepowi gości. On a apparemment déjà oublié que dans un magasin, on ne peut pas s'habiller avec des cols à la mode, mais seulement les vendre, sinon les clients manqueront de marchandises et le magasin manquera de visiteurs.

Zaś polityki nie należy opierać na szczęśliwych osobach, tylko na wielkich dynastiach. Et la politique ne devrait pas être basée sur des individus heureux, mais sur de grandes dynasties. Metternich był taki sławny jak Bismarck, a Palmerston sławniejszy od Beaconsfielda i - któż dziś o nich pamięta? Metternich était aussi célèbre que Bismarck et Palmerston plus célèbre que Beaconsfield et - qui s'en souvient aujourd'hui ? Tymczasem ród Bonapartych trząsł Europą za Napoleona I, potem za Napoleona III, a i dzisiaj, choć niektórzy nazywają go bankrutem, wpływa na losy Francji przez wierne swoje sługi, MacMahona i Ducrota. Pendant ce temps, la famille Bonaparte fait trembler l'Europe sous Napoléon Ier, puis sous Napoléon III, et aujourd'hui encore, bien que certains la qualifient de faillie, elle influence le destin de la France par l'intermédiaire de ses fidèles serviteurs, MacMahon et Ducrot. Zobaczycie, co jeszcze zrobi Napoleonek IV, który po cichu uczy się sztuki wojennej u Anglików! Vous verrez ce que fera Napoléon IV, qui apprend tranquillement l'art de la guerre auprès des Anglais !

Ale o to mniejsza. W tej bowiem pisaninie chcę mówić nie o Bonapartych, ale o sobie, ażeby wiedziano, jakim sposobem tworzyli się dobrzy subiekci i choć nie uczeni, ale rozsądni politycy. Car, dans cet écrit, je veux parler non pas des bonapartistes, mais de moi-même, afin que l'on sache par quels moyens ont été formés de bons sujets et, sans être des savants, des hommes politiques raisonnables. Do takiego interesu nie trzeba akademii, lecz przykładu - w domu i w sklepie. Vous n'avez pas besoin d'une académie pour ce type d'activité, mais d'un exemple - à la maison et dans le magasin. Ojciec mój był za młodu żołnierzem, a na starość woźnym w Komisji Spraw Wewnętrznych. Mon père a été soldat dans sa jeunesse et gardien de la Commission des affaires intérieures dans sa vieillesse.

Trzymał się prosto jak sztaba, miał nieduże faworyty i wąs do góry; szyję okręcał czarną chustką i nosił srebrny kolczyk w uchu. Il se tenait droit comme une barre, avait des favoris trop petits et une moustache relevée ; il se couvrait le cou d'un foulard noir et portait une boucle d'oreille en argent à l'oreille. Mieszkaliśmy na Starym Mieście z ciotką, która urzędnikom prała i łatała bieliznę. Nous vivions dans la vieille ville avec une tante qui lavait et rapiéçait des sous-vêtements pour les fonctionnaires.

Mieliśmy na czwartym piętrze dwa pokoiki, gdzie niewiele było dostatków, ale dużo radości, przynajmniej dla mnie. Nous avions deux chambres au quatrième étage, où il y avait peu de richesse mais beaucoup de joie, du moins pour moi. W naszej izdebce najokazalszym sprzętem był stół, na którym ojciec powróciwszy z biura kleił koperty; u ciotki zaś pierwsze miejsce zajmowała balia. Dans notre chambre, l'équipement le plus magnifique était la table sur laquelle mon père collait les enveloppes lorsqu'il revenait du bureau ; chez ma tante, la première place était occupée par la piscine à balles. Pamiętam, że w pogodne dnie puszczałem na ulicy latawce, a w razie słoty wydmuchiwałem w izbie bańki mydlane. Je me souviens d'avoir fait voler des cerfs-volants dans la rue les jours ensoleillés et d'avoir fait des bulles de savon dans la chambre lorsqu'il pleuvait. Na ścianach u ciotki wisieli sami święci; ale jakkolwiek było ich sporo, nie dorównali jednak liczbą Napoleonom, którymi ojciec przyozdabiał swój pokój. Sur les murs de la maison de ma tante étaient accrochés les saints eux-mêmes, mais aussi nombreux soient-ils, ils n'égalaient pas le nombre de Napoléon avec lesquels mon père avait décoré sa chambre.

Był tam jeden Napoleon w Egipcie, drugi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz, czwarty pod Moskwą, piąty w dniu koronacji, szósty w apoteozie. Gdy zaś ciotka, zgorszona tyloma świeckimi obrazami, zawiesiła na ścianie mosiężny krucyfiks, ojciec, ażeby - jak mówił - nie obrazić Napoleona, kupił sobie jego brązowe popiersie i także umieścił je nad łóżkiem. Et lorsque ma tante, dégoûtée par tant d'images profanes, accrocha un crucifix en laiton au mur, mon père, pour ne pas offenser Napoléon, comme il le disait, s'acheta un buste en bronze à son effigie et le plaça également au-dessus du lit. - Zobaczysz, niedowiarku - lamentowała nieraz ciotka - że za te sztuki będą cię pławić w smole. - Tu verras, mécréant, se lamentait parfois ma tante, qu'on te mettra du goudron pour ces pièces.

- I!...

Nie da mi cesarz zrobić krzywdy - odpowiadał ojciec. Il ne laissera pas l'empereur me faire du mal", répond son père. Często przychodzili do nas dawni koledzy ojca: pan Domański, także woźny, ale z Komisji Skarbu, i pan Raczek, który na Dunaju miał stragan z zieleniną. Les anciens collègues de mon père venaient souvent nous voir : M. Domanski, également concierge mais de la commission du Trésor, et M. Raczek, qui tenait un étal de verdure sur le Danube.

Prości to byli ludzie (nawet pan Domański trochę lubił anyżówkę), ale roztropni politycy. Des gens simples (même M. Domanski aimait un peu l'anis), mais des politiciens prudents. Wszyscy, nie wyłączając ciotki, twierdzili jak najbardziej stanowczo, że choć Napoleon I umarł w niewoli, ród Bonapartych jeszcze wypłynie. Tous, à l'exception de la tante, affirment avec le plus d'insistance possible que, bien que Napoléon Ier soit mort en captivité, la famille Bonaparte refera surface. Po pierwszym Napoleonie znajdzie się jakiś drugi, a gdyby i ten źle skończył, przyjdzie następny, dopóki jeden po drugim nie uporządkują świata. Après le premier Napoléon, il y en aura un deuxième, et si celui-ci se termine mal, il y en aura un autre, jusqu'à ce que, l'un après l'autre, ils remettent de l'ordre dans le monde. - Trzeba być zawsze gotowym na pierwszy odgłos! - Il faut toujours être prêt au premier son !

- mówił mój ojciec. - Bo nie wiecie dnia ani godziny - dodawał pan Domański. - Parce qu'on ne connaît ni le jour ni l'heure", a ajouté M. Domanski.

A pan Raczek, trzymając fajkę w ustach, na znak potwierdzenia pluł aż do pokoju ciotki. Et M. Raczek, pipe à la bouche, cracha jusqu'à la chambre de sa tante en signe de confirmation.

- Napluj mi acan w balię, to ci dam!... - Crachez dans mon acan dans le balia, je vous en donnerai un !....

- wołała ciotka. - Może jejmość i dasz, ale ja nie wezmę - mruknął pan Raczek plując w stronę komina. - Peut-être que Madame et vous donnerez, mais je ne prendrai pas", a marmonné M. Raczek en crachant en direction de la cheminée.

- U... cóż to za chamy te całe grenadierzyska! - U... Quel genre de rustres sont tous ces grenadiers !

- gniewała się ciotka. - Jejmości zawsze smakowali ułani. - Sa Majesté a toujours eu un goût prononcé pour les lanciers.

Wiem, wiem... Później pan Raczek ożenił się z moją ciotką...

...Chcąc, ażebym zupełnie był gotów, gdy wybije godzina sprawiedliwości, ojciec sam pracował nad moją edukacją. ...Voulant que je sois tout à fait prêt lorsque l'heure de la justice sonnera, mon père a lui-même travaillé à mon éducation.

Nauczył mię czytać, pisać, kleić koperty, ale nade wszystko - musztrować się. Il m'a appris à lire, à écrire, à coller des enveloppes, mais surtout à percer.

Do musztry zapędzał mnie w bardzo wczesnym dzieciństwie, kiedy mi jeszcze zza pleców wyglądała koszula. Il me conduisait à la perceuse dès mon plus jeune âge, alors que ma chemise dépassait encore de mon dos. Dobrze to pamiętam, gdyż ojciec komenderując: "Pół obrotu na prawo!" Je m'en souviens bien, car mon père m'ordonnait : "Un demi-tour à droite !". albo "Lewe ramię naprzód - marsz!... ", ciągnął mnie w odpowiednim kierunku za ogon tego ubrania. Il m'a tiré dans la bonne direction par la queue de ce vêtement. Była to najdokładniej prowadzona nauka. Il s'agit de l'étude la plus approfondie.

Nieraz w nocy budził mnie ojciec krzykiem: "Do broni!...

", musztrował pomimo wymyślań i łez ciotki i kończył zdaniem: Il réfléchit malgré les excuses et les larmes de sa tante et conclut par une phrase : - Ignaś!

zawsze bądź gotów, wisusie, bo nie wiemy dnia ani godziny... Pamiętaj, że Bonapartów Bóg zesłał, ażeby zrobili porządek na świecie, a dopóty nie będzie porządku ani sprawiedliwości, dopóki nie wypełni się testament cesarza. Nie mogę powiedzieć, ażeby niezachwianą wiarę mego ojca w Bonapartych i sprawiedliwość podzielali dwaj jego koledzy. Je ne peux pas dire que la foi inébranlable de mon père en Bonaparte et en la justice ait été partagée par deux de ses collègues.

Nieraz pan Raczek, kiedy mu dokuczył ból w nodze, klnąc i stękając mówił: Parfois, M. Raczek, lorsqu'il était gêné par une douleur à la jambe, jurait et gémissait en disant : - E!

wiesz, stary, że już za długo czekamy na nowego Napoleona. Ja siwieć zaczynam i coraz gorzej podupadam, a jego jak nie było, tak i nie ma. Je commence à devenir grise et à me détériorer de plus en plus, et lui est parti et parti. Niedługo porobią się z nas dziady pod kościół, a Napoleon po to chyba przyjdzie, ażeby z nami śpiewać godzinki. Dans peu de temps, nous serons les vieillards sous l'église, et Napoléon viendra probablement chanter les heures avec nous. - Znajdzie młodych.

- Co za młodych!

Lepsi z nich przed nami poszli w ziemię, a najmłodsi - diabła warci. Już są między nimi i tacy, co o Napoleonie nie słyszeli. - Mój słyszał i zapamięta - odparł ojciec mrugając okiem w moją stronę. - Le mien a entendu et se souviendra", a répondu mon père en me faisant un clin d'œil.

Pan Domański jeszcze bardziej upadał na duchu. M. Domanski était encore plus abattu.

- Świat idzie do gorszego - mówił trzęsąc głową. - Le monde va empirer", dit-il en secouant la tête.

- Wikt coraz droższy, za kwaterę zabraliby ci całą pensję, a nawet co się tyczy anyżówki, i w tym jest szachrajstwo. - Les victuailles sont de plus en plus chères, on vous prendrait tout votre salaire pour le logement, et même pour l'anis, et c'est là que le bât blesse. Dawniej rozweseliłeś się kieliszkiem, dziś po szklance jesteś taki czczy, jakbyś się napił wody. Autrefois, on se remontait le moral avec un verre ; aujourd'hui, après un verre, on est aussi languissant que si l'on avait bu de l'eau. Sam Napoleon nie doczekałby się sprawiedliwości! Napoléon lui-même n'aurait pas obtenu justice ! A na to odpowiedział ojciec:

- Będzie sprawiedliwość, choćby i Napoleona nie stało. - Il y aura une justice, même si Napoléon n'est pas là.

Ale i Napoleon się znajdzie. - Nie wierzę -- mruknął pan Raczek.

- A jak się znajdzie, to co?..

- spytał ojciec. - Nie doczekamy tego.

- Ja doczekam - odparł ojciec - a Ignaś doczeka jeszcze lepiej.

Już wówczas zdania mego ojca głęboko wyrzynały mi się w pamięci, ale dopiero późniejsze wypadki nadały im cudowny, nieomal proroczy charakter. Déjà à l'époque, les phrases de mon père étaient profondément gravées dans ma mémoire, mais ce ne sont que des incidents ultérieurs qui leur ont donné un caractère miraculeux, presque prophétique.

Około roku 1840 ojciec zaczął niedomagać.

Czasami po parę dni nie wychodził do biura, a wreszcie na dobre legł w łóżku. Parfois, il restait absent du bureau pendant plusieurs jours, avant de s'aliter définitivement. Pan Raczek odwiedzał go co dzień, a raz patrząc na jego chude ręce i wyżółkłe policzki szepnął: M. Raczek lui rendait visite tous les jours et, une fois, en regardant ses bras maigres et ses joues jaunies, il a chuchoté :

- Hej!

stary, już my chyba nie doczekamy się Napoleona! Je ne pense pas que nous reverrons Napoléon ! Na co ojciec spokojnie odparł:

- Ja tam nie umrę, dopóki o nim nie usłyszę. - Je ne mourrai pas là-bas tant que je n'en aurai pas entendu parler.

Pan Raczek pokiwał głową, a ciotka łzy otarła myśląc, że ojciec bredzi. M. Raczek a acquiescé et sa tante a essuyé ses larmes en pensant que son père était en train de fulminer.

Jak tu myśleć inaczej, jeżeli śmierć już kołatała do drzwi, a ojciec jeszcze wyglądał Napoleona... Comment penser autrement si la mort frappait déjà à la porte et que le père avait toujours l'air de Napoléon.... Było już z nim bardzo źle, nawet przyjął ostatnie sakramenta, kiedy, w parę dni później wbiegł do nas pan Raczek dziwnie wzburzony i stojąc na środku izby, zawołał: Il allait déjà très mal, il avait même reçu les derniers sacrements, quand, quelques jours plus tard, M. Raczek entra en courant, étrangement agité, et, debout au milieu de la pièce, il cria :

- A wiesz, stary, że znalazł się Napoleon?... - Et savez-vous, mon vieux, que Napoléon a été retrouvé... ?

- Gdzie?

- krzyknęła ciotka. - Jużci, we Francji.

Ojciec zerwał się, lecz znowu upadł na poduszki. Le père se dégage, mais retombe sur les coussins.

Tylko wyciągnął do mnie rękę i patrząc wzrokiem, którego nie zapomnę, wyszeptał: Il m'a simplement tendu la main et, dans un regard que je n'oublierai jamais, il a murmuré : - Pamiętaj!...

Wszystko pamiętaj... Z tym umarł.

W późniejszym życiu przekonałem się, jak proroczymi były poglądy ojca. Plus tard, j'ai découvert à quel point les opinions de mon père étaient prophétiques.

Wszyscy widzieliśmy drugą gwiazdę napoleońską, która obudziła Włochy i Węgry; a chociaż spadła pod Sedanem, nie wierzę w jej ostateczne zagaśnięcie. Nous avons tous vu la deuxième étoile napoléonienne qui a réveillé l'Italie et la Hongrie ; et bien qu'elle soit tombée à Sedan, je ne crois pas à son extinction définitive. Co mi tam Bismarck, Gambetta albo Beaconsfield! Niesprawiedliwość dopóty będzie władać światem, dopóki nowy Napoleon nie urośnie. W parę miesięcy po śmierci ojca pan Raczek i pan Domański wraz z ciotką Zuzanną zebrali się na radę: co ze mną począć? Quelques mois après la mort de mon père, M. Raczek et M. Domanski, ainsi que ma tante Susanna, se sont réunis pour un conseil : que faire de moi ?

Pan Domański chciał mnie zabrać do swoich biur i powoli wypromować na urzędnika; ciotka zalecała rzemiosło, a pan Raczek zieleniarstwo. M. Domanski voulait m'emmener dans ses bureaux et me promouvoir lentement au rang d'employé ; ma tante me recommandait l'artisanat et M. Raczek l'entretien des espaces verts. Lecz gdy zapytano mnie: do czego mam ochotę? odpowiedziałem, że do sklepu. - Kto wie, czy to nie będzie najlepsze - zauważył pan Raczek. - Qui sait si ce ne sera pas le meilleur", a noté M. Raczek.

- A do jakiegoż byś chciał kupca? - Et à quel acheteur souhaitez-vous vous adresser ? - Do tego na Podwalu, co ma we drzwiach pałasz, a w oknie kozaka. - A celui de Podwale, qui a une matraque à la porte et un cosaque à la fenêtre.

- Wiem - wtrąciła ciotka.

- On chce do Mincla. - Można spróbować - rzekł pan Domański.

- Wszyscy przecież znamy Mincla. - Nous connaissons tous Mincla, après tout. Pan Raczek na znak zgody plunął aż w komin.

- Boże miłosierny - jęknęła ciotka - ten drab już chyba na mnie pluć zacznie, kiedy brata nie stało... Oj! - Mon Dieu, gémit sa tante, je crois que ce salaud va déjà commencer à me cracher dessus quand mon frère ne sera pas là..... Oy !

nieszczęśliwa ja sierota!... - Wielka rzecz!

- odezwał się pan Raczek. - Wyjdź jejmość za mąż, to nie będziesz sierotą. - A gdzież ja znajdę takiego głupiego, co by mnie wziął? - Et où puis-je trouver un tel imbécile pour m'emmener ?

- Phi!

może i ja bym się ożenił z jejmością, bo nie ma mnie kto smarować - mruknął pan Raczek, ciężko schylając się do ziemi, ażeby wypukać popiół z fajki. Peut-être que je l'épouserais aussi, puisqu'il n'y a personne pour me graisser la patte", a marmonné M. Raczek, en se penchant fortement pour chasser les cendres de sa pipe. Ciotka rozpłakała się, a wtedy odezwał się pan Domański: - Po co robić duże ceregiele. - Pourquoi se donner tant de mal ?

Jejmość nie masz opieki, on nie ma gospodyni; pobierzcie się i przygarnijcie Ignasia, a będziecie nawet mieli dziecko. Tu n'as pas de femme de ménage, il n'a pas de femme de ménage ; mariez-vous et accueillez Ignasio et vous aurez même un enfant. I jeszcze tanie dziecko, bo Mincel da mu wikt i kwaterę, a wy tylko odzież. Et encore un enfant bon marché, car Mincel lui donnera le gîte et le couvert, et vous ne lui donnerez que des vêtements. - Hę?...

- spytał pan Raczek patrząc na ciotkę. - No, oddajcie pierwej chłopca do terminu, a potem... może się odważę - odparła ciotka. - Eh bien, donnez-lui d'abord sa date d'accouchement, et ensuite.... peut-être que je serai courageuse", a répondu ma tante.

- Zawsze miałam przeczucie, że marnie skończę... - J'ai toujours eu le sentiment que je finirais misérablement.... - To i jazda do Mincla!

- rzekł pan Raczek podnosząc się z krzesełka. - Tylko jejmość nie zrób mi zawodu! - Ne me laissez pas tomber ! - dodał grożąc ciotce pięścią. - Il ajoute en menaçant sa tante du poing. Wyszli z Panem Domańskim i może w półtorej godziny wrócili obaj mocno zarumienieni. Ils sont partis avec M. Domanski et, peut-être une heure et demie plus tard, sont revenus tous les deux en rougissant fortement.

Pan Raczek ledwie oddychał, a pan Domański z trudnością trzymał się na nogach, podobno z tego, że nasze schody były bardzo niewygodne. M. Raczek avait du mal à respirer et M. Domanski luttait pour rester debout, notamment parce que nos escaliers étaient très inconfortables. - Cóż?...

- spytała ciotka. - Nowego Napoleona wsadzili do prochowni! - Le nouveau Napoléon met dans la poudrière !

- odpowiedział pan Domański. - Nie do prochowni, tylko do fortecy. - Pas à la poudrière, mais à la forteresse.

A-u... A-u... - dodał pan Raczek i rzucił czapkę na stół. A-u... A-u... - ajoute M. Raczek en jetant son chapeau sur la table. - Ale z chłopcem co?

- Jutro ma przyjść do Mincla z odzieniem i bielizną - odrzekł pan Domański. - Il doit venir demain à Mincla avec des vêtements et des sous-vêtements", a répondu M. Domanski.

- Nie do fortecy A-u... A-u... tylko do Ham-ham czy Cham... bo nawet nie wiem... - Zwariowaliście, pijaki!

- krzyknęła ciotka chwytając pana Raczka za ramię. - Tylko bez poufałości!

- oburzył się pan Raczek. - Po ślubie będzie poufałość, teraz... Ma przyjść do Mincla jutro z bielizną i odzieniem... Nieszczęsny Napoleonie!... - Il y aura des confidences après le mariage, maintenant.... Il doit venir à Mincel demain avec ses sous-vêtements et ses vêtements.... Malheureux Napoléon !... Ciotka wypchnęła za drzwi pana Raczka, potem pana Domańskiego i wyrzuciła za nimi czapkę. Ma tante a poussé M. Raczek, puis M. Domanski, vers la sortie et a jeté son chapeau derrière eux.

- Precz mi stąd, pijaki! - Sortez d'ici, bande d'ivrognes !

Wiwat Napoleon!

- zawołał pan Raczek, a pan Domański zaczął śpiewać: Przechodniu, gdy w tę stronę zwrócisz swoje oko, Przybliż się i rozważaj ten napis głęboko... Przybliż się i rozważaj ten napis głęboko. Passants, lorsque vous tournez votre regard dans cette direction, approchez-vous et méditez profondément cette inscription.... Approchez-vous et méditez profondément cette inscription. Głos jego stopniowo cichnął, jakby zagłębiając się w studni, potem umilkł na schodach, lecz znowu doleciał nas z ulicy. Sa voix s'est progressivement calmée, comme si elle s'enfonçait dans un puits, puis s'est tue dans l'escalier, mais nous est revenue de la rue.

Po chwili zrobił się tam jakiś hałas, a gdy wyjrzałem oknem, zobaczyłem, że pana Raczka policjant prowadził do ratusza. Au bout d'un moment, il y a eu du bruit, et quand j'ai regardé par la fenêtre, j'ai vu que M. Raczek était conduit par un policier à l'hôtel de ville. Takie to wypadki poprzedziły moje wejście do zawodu kupieckiego. Tels sont les accidents qui ont précédé mon entrée dans la profession de commerçant.

Sklep Mincla znałem od dawna, ponieważ ojciec wysyłał mnie do niego po papier, a ciotka po mydło. Je connaissais la boutique de Mincla depuis longtemps car mon père m'y envoyait pour acheter du papier et ma tante du savon.

Zawsze biegłem tam z radosną ciekawością, ażeby napatrzeć się wiszącym za szybami zabawkom. J'y courais toujours avec une curiosité joyeuse pour contempler les jouets suspendus derrière les fenêtres. O ile pamiętam, był tam w oknie duży kozak, który sam przez się skakał i machał rękoma, a we drzwiach - bęben, pałasz i skórzany koń z prawdziwym ogonem. Pour autant que je me souvienne, il y avait un grand cosaque à la fenêtre, sautant à travers lui-même et agitant les bras, et dans l'embrasure de la porte - un tambour, un gourdin et un cheval en cuir avec une vraie queue. Wnętrze sklepu wyglądało jak duża piwnica, której końca nigdy nie mogłem dojrzeć z powodu ciemności. L'intérieur du magasin ressemblait à une grande cave dont je n'ai jamais pu voir l'extrémité à cause de l'obscurité.

Wiem tylko, że po pieprz, kawę i liście bobkowe szło się na lewo do stołu, za którym stały ogromne szafy, od sklepienia do podłogi napełnione szufladami. Papier zaś, atrament, talerze i szklanki sprzedawano przy stole na prawo, gdzie były szafy z szybami, a po mydło i krochmal szło się w głąb sklepu, gdzie było widać beczki i stosy pak drewnianych. Nawet sklepienie było zajęte.

Wisiały tam długie szeregi pęcherzy naładowanych gorczycą i farbami, ogromna lampa z daszkiem, która w zimie paliła się cały dzień, sieć pełna korków do butelek, wreszcie wypchany krokodylek, długi może na półtora łokcia. Il y avait de longues rangées de vessies chargées de moutarde et de peinture, une énorme lampe à baldaquin qui brûlait toute la journée en hiver, un filet rempli de bouchons de bouteille et, enfin, un crocodile empaillé d'une longueur d'un coude et demi. Właścicielem sklepu był Jan Mincel, starzec z rumianą twarzą i kosmykiem siwych włosów pod brodą. Le propriétaire du magasin est Jan Mincel, un vieil homme au visage rougi et à la mèche de cheveux gris sous le menton.

W każdej porze dnia siedział on pod oknem na fotelu obitym skórą, ubrany w niebieski barchanowy kaftan, biały fartuch i takąż szlafmycę. À tout moment de la journée, il s'assoit près de la fenêtre sur un fauteuil recouvert de cuir, vêtu d'un kaftan barchan bleu, d'un tablier blanc et d'une robe de chambre du même genre. Przed nim na stole leżała wielka księga, w której notował dochód, a tuż nad jego głową wisiał pęk dyscyplin, przeznaczonych głównie na sprzedaż. Devant lui, sur la table, se trouvait un grand livre dans lequel il notait ses revenus, et juste au-dessus de sa tête était accroché un ensemble de disciplines, pour la plupart à vendre. Starzec odbierał pieniądze, zdawał gościom resztę, pisał w księdze, niekiedy drzemał, lecz pomimo tylu zajęć, z niepojętą uwagą czuwał nad biegiem handlu w całym sklepie. Le vieil homme encaisse l'argent, rend la monnaie aux clients, écrit dans le registre, fait parfois la sieste, mais malgré tant d'activités, il surveille avec une attention incompréhensible les flux commerciaux dans toute la boutique. On także, dla uciechy przechodniów ulicznych, od czasu do czasu pociągał za sznurek skaczącego w oknie kozaka i on wreszcie, co mi się najmniej podobało, za rozmaite przestępstwa karcił nas jedną z pęka dyscyplin. Il tirait aussi de temps en temps, à l'amusement des passants, la ficelle du cosaque qui sautait aux fenêtres et enfin, et c'est ce que j'aimais le moins, il nous punissait pour diverses infractions par l'un de ses coups de discipline. Mówię : nas, bo było nas trzech kandydatów do kary cielesnej : ja tudzież dwaj synowcy starego - Franc i Jan Minclowie. Je dis : nous, parce qu'il y avait trois candidats au châtiment corporel : moi et les deux fils du vieil homme, Franc et Jan Mincl.

Czujności pryncypała i jego biegłości w używaniu sarniej nogi doświadczyłem zaraz na trzeci dzień po wejściu do sklepu. J'ai pu constater la vigilance du directeur et sa maîtrise de l'utilisation de la patte de cerf dès mon entrée dans l'atelier, le troisième jour.

Franc odmierzył jakiejś kobiecie za dziesięć groszy rodzynków. Franc a mesuré des raisins secs à une femme pour dix pennies.

Widząc, że jedno ziarno upadło na kontuar (stary miał w tej chwili oczy zamknięte), podniosłem je nieznacznie i zjadłem. Voyant qu'un grain était tombé sur le comptoir (le vieil homme avait les yeux fermés à ce moment-là), je l'ai légèrement ramassé et l'ai mangé. Chciałem właśnie wyjąć pestkę, która wcisnęła się mi między zęby, gdy uczułem na plecach coś jakby mocne dotknięcie rozpalonego żelaza. J'étais sur le point de retirer la graine qui était coincée entre mes dents lorsque j'ai senti quelque chose comme un contact ferme d'un fer à repasser sur mon dos. - A, szelma!

- wrzasnął stary Mincel i nim zdałem sobie sprawę z sytuacji, przeciągnął po mnie jeszcze parę razy dyscyplinę, od wierzchu głowy do podłogi. - s'est écrié le vieux Mincel et, avant que je ne réalise la situation, il a traîné sa discipline sur moi plusieurs fois encore, du haut de ma tête jusqu'au sol. Zwinąłem się w kłębek z bólu, lecz od tej pory nie śmiałem wziąć do ust niczego w sklepie. Je me suis mis en boule de douleur, mais à partir de ce moment-là, je n'ai plus osé porter à la bouche quoi que ce soit dans le magasin.

Migdały, rodzynki, nawet rożki miały dla mnie smak pieprzu. Les amandes, les raisins secs et même les cônes avaient un goût poivré. Urządziwszy się ze mną w taki sposób, stary zawiesił dyscyplinę na pęku, wpisał rodzynki i z najdobroduszniejszą miną począł ciągnąć za sznurek kozaka. Après s'être entendu avec moi de cette façon, le vieil homme accrocha la discipline au paquet, inscrivit les sultanines et, avec un visage peu généreux, commença à tirer sur la ficelle du cosaque.

Patrząc na jego półuśmiechniętą twarz i przymrużone oczy, prawie nie mogłem uwierzyć, że ten jowialny staruszek posiada taki zamach w ręku. En regardant son visage à moitié souriant et ses yeux plissés, je n'arrivais pas à croire que ce vieil homme jovial avait une telle assurance dans ses mains. I dopiero teraz spostrzegłem, że ów kozak widziany z wnętrza sklepu wydaje się mniej zabawnym niż od ulicy. Et ce n'est que maintenant que j'ai remarqué que ce cosset vu de l'intérieur de la boutique semble moins drôle que vu de la rue. Sklep nasz był kolonialno - galanteryjno - mydlarski.

Towary kolonialne wydawał gościom Franc Mincel, młodzieniec trzydziestokilkoletni, z rudą głową i zaspaną fizjognomią. Les produits coloniaux sont distribués aux invités par Franc Mincel, un jeune homme d'une trentaine d'années, au crâne roux et à la physionomie endormie. Ten najczęściej dostawał dyscypliną od stryja, gdyż palił fajkę, późno wchodził za kontuar, wymykał się z domu po nocach, a nade wszystko niedbale ważył towar. Celui-ci s'attirait généralement les foudres de son oncle parce qu'il fumait la pipe, veillait tard derrière le comptoir, se faufilait hors de la maison la nuit et, surtout, pesait les marchandises sans précaution. Młodszy zaś, Jan Mincel, który zawiadywał galanterią i obok niezgrabnych ruchów odznaczał się łagodnością, był znowu bity za wykradanie kolorowego papieru i pisywanie na nim listów do panien. Le plus jeune, Jan Mincel, qui commandait la galanterie et qui, outre ses mouvements maladroits, se distinguait par sa gentillesse, fut à nouveau battu pour avoir volé du papier de couleur et y avoir écrit des lettres aux dames. Tylko August Katz, pracujący przy mydle, nie ulegał żadnym surowcowym upomnieniom. Seul August Katz, qui travaille au savon, n'a pas succombé aux admonestations crues.

Mizerny ten człeczyna odznaczał się niezwykłą punktualnością. Cet homme maigre se distingue par sa ponctualité. Najraniej przychodził do roboty, krajał mydło i ważył krochmal jak automat; jadł, co mu podano, w najciemniejszym kącie sklepu, prawie wstydząc się tego, że doświadcza ludzkich potrzeb. Il se mettait au travail très brusquement, tranchait le savon et pesait l'amidon comme un automate, mangeait ce qu'on lui servait dans le coin le plus sombre de l'atelier, presque honteux d'éprouver des besoins humains. O dziesiątej wieczorem gdzieś znikał. À dix heures du soir, il a disparu quelque part. W tym otoczeniu upłynęło mi ośm lat, z których każdy dzień był podobny do wszystkich innych dni, jak kropla jesiennego deszczu do innych kropli jesiennego deszczu. Huit années se sont écoulées dans cet environnement, chaque jour étant semblable à tous les autres jours, comme une goutte de pluie d'automne à d'autres gouttes de pluie d'automne.

Wstawałem rano o piątej, myłem się i zamiatałem sklep. O szóstej otwierałem główne drzwi tudzież okiennicę. À six heures, j'ai ouvert la porte principale. W tej chwili, gdzieś z ulicy zjawiał się August Katz, zdejmował surdut, kładł fartuch i milcząc stawał między beczką mydła szarego a kolumną ułożoną z cegiełek mydła żółtego. À ce moment-là, August Katz surgit de quelque part dans la rue, enlève sa redingote, met son tablier et se tient silencieusement entre un tonneau de savon gris et une colonne empilée de briques de savon jaune. Potem drzwiami od podwórka wbiegał stary Mincel mrucząc: Morgen! Puis, par la porte de la cour, le vieux Mincel est entré en marmonnant : Morgen ! , poprawiał szlafmycę, dobywał z szuflady księgę, wciskał się w fotel i parę razy ciągnął za sznurek kozaka. Il a alors raccommodé sa robe de chambre, sorti un livre d'un tiroir, s'est calé dans un fauteuil et a tiré plusieurs fois sur la corde à linge. Dopiero po nim ukazywał się Jan Mincel i ucałowawszy stryja w rękę, stawał za swoim kontuarem, na którym podczas lata łapał muchy, a w zimie kreślił palcem albo pięścią jakieś figury. Ce n'est qu'après lui qu'apparaît Jan Mincel qui, après avoir baisé la main de son oncle, se tient derrière son comptoir où il attrape les mouches en été et dessine des figures avec son doigt ou son poing en hiver. Franca zwykle sprowadzano do sklepu. Le franc était généralement apporté dans le magasin.

Wchodził z oczyma zaspanymi, ziewający, obojętnie całował stryja w ramię i przez cały dzień skrobał się w głowę w sposób, który mógł oznaczać wielką senność lub wielkie zmartwienie. Il arrivait les yeux ensommeillés, bâillait, embrassait avec indifférence l'épaule de son oncle et se grattait la tête tout au long de la journée d'une manière qui pouvait signifier une grande somnolence ou une grande inquiétude. Prawie nie było ranka, ażeby stryj patrząc na jego manewry nie wykrzywiał mu się i nie pytał: Il ne se passait pas une matinée sans que son oncle ne regarde ses manœuvres et ne lui pose des questions : - No,.. a gdzie, ty szelma, latała? - Eh bien, ... et où, salaud, s'est-elle envolée ?

Tymczasem na ulicy budził się szmer i za szybami sklepu coraz częściej przesuwali się przechodnie. Pendant ce temps, l'agitation régnait dans la rue et les passants se déplaçaient de plus en plus derrière les vitrines.

To służąca, to drwal, jejmość w kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość w rogatywce szli w jedną i drugą stronę jak figury w ruchomej panoramie. La servante, le bûcheron, la dame encapuchonnée, le cordonnier et l'homme au cornet allaient et venaient comme les personnages d'un panorama en mouvement. Środkiem ulicy toczyły się wozy, beczki, bryczki - tam i na powrót... Coraz więcej ludzi, coraz więcej wozów, aż nareszcie utworzył się jeden wielki potok uliczny, z którego co chwilę ktoś wpadał do nas za sprawunkiem. Au milieu de la rue, il y avait des charrettes, des tonneaux, des voitures, des va-et-vient... De plus en plus de gens, de plus en plus de charrettes, jusqu'à ce que la rue devienne un grand ruisseau d'où, de temps en temps, quelqu'un passait pour s'occuper des affaires. - Pieprzu za trojaka... - Poivre pour une troïka....

- Proszę funt kawy...

- Niech pan da ryżu... - Donnez au riz...

- Pół funta mydła...

- Za grosz liści bobkowych...

Stopniowo sklep zapełniał się po największej części służącymi i ubogo odzianymi jejmościami. Peu à peu, la boutique se remplit de domestiques et de femmes mal vêtues.

Wtedy Franc Mincel krzywił się najwięcej: otwierał i zamykał szuflady, obwijał towar w tutki z szarej bibuły, wbiegał na drabinkę, znowu zwijał, robiąc to wszystko z żałosną miną człowieka, któremu nie pozwalają ziewnąć. C'est là que Franc Mincel croasse le plus : il ouvre et ferme les tiroirs, emballe la marchandise dans des tutus de papier de soie gris, remonte l'échelle en courant, l'enroule à nouveau, le tout avec l'air pathétique d'un homme qui n'a pas le droit de bâiller. W końcu zbierało się takie mnóstwo interesantów, że i Jan Mincel, i ja musieliśmy pomagać Francowi w sprzedaży. En fin de compte, une telle multitude de personnes intéressées s'est rassemblée que Jan Mincel et moi-même avons dû aider Franc à vendre. Stary wciąż pisał i zdawał resztę, od czasu do czasu dotykając palcami swojej białej szlafmycy, której niebieski kutasik zwieszał mu się nad okiem. Le vieil homme continua à écrire et à passer le reste, touchant de temps en temps de ses doigts sa robe de chambre blanche, dont la cuticule bleue pendait sur son œil.

Czasem szarpnął kozaka, a niekiedy z szybkością błyskawicy zdejmował dyscyplinę i ćwiknął nią którego ze swych synowców. Parfois, il secouait le cosaque, et parfois, avec une rapidité fulgurante, il enlevait la discipline et exerçait l'un de ses fils avec. Nader rzadko mogłem zrozumieć: o co mu chodzi? Il était extrêmement rare que je puisse comprendre : où voulait-il en venir ? synowcy bowiem niechętnie objaśniali mi przyczyny jego popędliwości. Car les synovistes étaient réticents à m'expliquer les raisons de sa conduite. Około ósmej napływ interesantów zmniejszał się. Vers huit heures, l'afflux de visiteurs diminue.

Wtedy w głębi sklepu ukazywała się gruba służąca z koszem bułek i kubkami (Franc odwracał się do niej tyłem), a za nią - matka naszego pryncypała, chuda staruszka w żółtej sukni, w ogromnym czepcu na głowie, z dzbankiem kawy w rękach. Puis, au fond de la boutique, une grosse servante est apparue avec un panier de petits pains et de tasses (Franc lui tournait le dos), et derrière elle - la mère de notre directeur, une vieille femme mince en robe jaune, un énorme bonnet sur la tête, avec un pot de café dans les mains. Ustawiwszy na stole swoje naczynie, staruszka odzywała się schrypniętym głosem: Après avoir posé son plat sur la table, la vieille femme parle d'une voix rauque : Gut Morgen, meine Kinder!

Der Kaffee ist schon fertig... I zaczynała rozlewać kawę w białe fajansowe kubki.

Wówczas zbliżał się do niej stary Mincel i całował ją w rękę mówiąc : Le vieux Mincel s'approcha d'elle et lui baisa la main en disant :

-  Gut Morgen, meine Mutter!

Za co dostawał kubek kawy z trzema bułkami. Pour cela, il a reçu une tasse de café avec trois petits pains.

Potem przychodził Franc Mincel, Jan Mincel, August Katz, a na końcu ja.

Każdy całował staruszkę w suchą rękę, porysowaną niebieskimi żyłami, każdy mówił: -  Gut Morgen, Grossmutter!

I otrzymywał należny mu kubek tudzież trzy bułki. Et on lui a rendu la pareille avec une tasse ou trois petits pains.

A gdyśmy z pośpiechem wypili naszą kawę, służąca zabierała pusty kosz i zamazane kubki, staruszka swój dzbanek i obie znikały. Et tandis que nous buvions notre café à la hâte, la servante prenait le panier vide et les tasses floues, la vieille femme sa théière et toutes deux disparaissaient.

Za oknem wciąż toczyły się wozy i płynął w obie strony potok ludzki, z którego co chwila odrywał się ktoś i wchodził do sklepu.

- Proszę krochmalu...

- Dać migdałów za dziesiątkę...

- Lukrecji za grosz...

- Szarego mydła...

Około południa zmniejszał się ruch za kontuarem towarów kolonialnych, a za to coraz częściej zjawiali się interesanci po stronie prawej sklepu, u Jana. Vers midi, l'affluence derrière le comptoir des produits coloniaux a diminué, tandis que de plus en plus d'acheteurs se sont présentés sur le côté droit du magasin, chez John.

Tu kupowano talerze, szklanki, żelazka, młynki, lalki, a niekiedy duże parasole, szafirowe lub pąsowe. On y achetait des assiettes, des verres, des fers à repasser, des broyeurs, des poupées et parfois de grands parapluies, saphir ou mouchetés. Nabywcy, kobiety i mężczyźni, byli dobrze ubrani, rozsiadali się na krzesłach i kazali sobie pokazywać mnóstwo przedmiotów targując się i żądając coraz to nowych. Les acheteurs, hommes et femmes, sont bien habillés, s'étalent sur des chaises et se font montrer une multitude d'articles en marchandant et en exigeant toujours plus. Pamiętam, że kiedy po lewej stronie sklepu męczyłem się bieganiną i zawijaniem towarów, po prawej - największe strapienie robiła mi myśl: czego ten a ten gość chce naprawdę i - czy co kupi? Je me souviens qu'alors que, du côté gauche du magasin, j'étais angoissée à l'idée de courir partout et d'emballer les marchandises, du côté droit, ma plus grande préoccupation était de savoir ce que tel ou tel type voulait vraiment et s'il achèterait quoi.

W rezultacie jednak i tutaj dużo się sprzedawało; nawet dzienny dochód z galanterii był kilka razy większy aniżeli z towarów kolonialnych i mydła. Par conséquent, on y vendait aussi beaucoup ; même le revenu journalier de la mercerie était plusieurs fois supérieur à celui des produits coloniaux et du savon. Stary Mincel i w niedzielę bywał w sklepie. Ancien Mincel, il était présent dans le magasin le dimanche.

Rano modlił się, a około południa kazał mi przychodzić do siebie na pewien rodzaj lekcji. Le matin, il priait et vers midi, il me faisait venir chez lui pour une sorte de leçon. Sag mir  - powiedz mi:  was is das?

co jest to? Das is Schublade  - to jest szublada. Zobacz, co jest w te szublade. Es ist Zimmt  - to jest cynamon. Do czego potrzebuje się cynamon? Do zupe, do legumine potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jedne drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus - tu leży Indii. Daj mnie za dziesiątkę cynamon...  O, du Spitzbub! ... jak tobie dam dziesięć raz dyscyplin, ty będziesz wiedział, ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon... ... si je te donne dix disciplines une fois, tu sauras combien en vendre pour dix cents la cannelle.... W ten sposób przechodziliśmy każdą szufladę w sklepie i historię każdego towaru.

Gdy zaś Mincel nie był zmęczony, dyktował mi jeszcze zadania rachunkowe, kazał sumować księgi albo pisywać listy w interesach naszego sklepu. Et quand Mincel n'était pas fatigué, il me dictait encore des tâches comptables, me demandait d'additionner les livres ou d'écrire des lettres sur les affaires de notre magasin. Mincel był bardzo porządny, nie cierpiał kurzu, ścierał go z najdrobniejszych przedmiotów.

Jednych tylko dyscyplin nigdy nie potrzebował okurzać dzięki swoim niedzielnym wykładom buchalterii, jeografii i towaroznawstwa. Il n'y a qu'une discipline qu'il n'a jamais eu besoin de dépoussiérer grâce à ses cours du dimanche sur la comptabilité, la biographie et les matières premières. Powoli, w ciągu paru lat, tak przywykliśmy do siebie, że stary Mincel nie mógł obejść się beze mnie, a ja nawet jego dyscypliny począłem uważać za coś, co należało do familijnych stosunków. Lentement, en quelques années, nous nous sommes tellement habitués l'un à l'autre que le vieux Mincel ne pouvait plus se passer de moi, et j'ai commencé à considérer même sa discipline comme quelque chose qui relevait des relations familiales.

Pamiętam, że nie mogłem utulić się z żalu, gdy raz zepsułem kosztowny samowar, a stary Mincel zamiast chwytać za dyscyplinę - odezwał się: Je me souviens de ne pas avoir pu étouffer mon chagrin lorsque j'ai cassé un samovar coûteux et que le vieux Mincel, au lieu de s'accrocher à la discipline, s'est mis à parler : - Co ty zrobila, Ignac?...

Co ty zrobila!... Wolałbym dostać cięgi wszystkimi dyscyplinami aniżeli znowu kiedy usłyszeć ten drżący głos i zobaczyć wylęknione spojrzenie pryncypała. Je préférerais me faire battre avec toutes les disciplines plutôt que d'entendre à nouveau cette voix tremblante et de voir le regard effrayé du directeur.

Obiady w dzień powszedni jadaliśmy w sklepie, naprzód dwaj młodzi Minclowie i August Katz, a następnie ja z pryncypałem.

W czasie święta wszyscy zbieraliśmy się na górze i zasiadaliśmy do jednego stołu. Na każdą Wigilię Bożego Narodzenia Mincel dawał nam podarunki, a jego matka w największym sekrecie urządzała nam (i swemu synowi) choinkę. Wreszcie w pierwszym dniu miesiąca wszyscy dostawaliśmy pensję (ja brałem 10 złotych.) Przy tej okazji każdy musiał wylegitymować się z porobionych oszczędności: ja, Katz, dwaj synowcy i służba. Nierobienie oszczędności, a raczej nieodkładanie co dzień choćby kilku groszy, było w oczach Mincla takim występkiem jak kradzież. Ne pas faire d'économies, ou plutôt ne pas mettre de côté ne serait-ce que quelques centimes par jour, était, aux yeux de Mincla, une transgression comparable au vol. Za mojej pamięci przewinęło się przez nasz sklep paru subiektów i kilku uczniów, których pryncypał dlatego tylko usunął, że nic sobie nie oszczędzili. Dans mon souvenir, un couple de suppléants et quelques apprentis sont passés par notre magasin, que le directeur n'a retiré que parce qu'ils ne s'étaient rien épargné. Dzień, w którym się to wydało, był ostatnim ich pobytu. Nie pomogły obietnice, zaklęcia, całowania po rękach, nawet upadanie do nóg. Les promesses, les incantations, les baisers sur les mains, et même le fait de tomber à ses pieds n'ont rien arrangé. Stary nie ruszył się z fotelu, nie patrzył na petentów, tylko wskazując palcem drzwi wymawiał jeden wyraz:  fort! Le vieil homme n'a pas bougé de son siège, n'a pas regardé les pétitionnaires, a pointé son doigt vers la porte et a prononcé un seul mot : fort ! fort! ... Zasada robienia oszczędności stała się już u niego chorobliwym dziwactwem. ... Le principe de l'épargne est déjà devenu chez lui une manie morbide. Dobry ten człowiek miał jedną wadę, oto - nienawidził Napoleona.

Sam nigdy o nim nie wspominał, lecz na dźwięk nazwiska Bonapartego dostawał jakby ataku wścieklizny; siniał na twarzy, pluł i wrzeszczał: szelma! Lui-même ne le mentionnait jamais, mais à l'évocation du nom de Bonaparte, il était pris d'une sorte de crise de rage ; il devenait tout bleu, crachait et hurlait : le salaud ! szpitzbub! rozbójnik!... Usłyszawszy pierwszy raz tak szkaradne wymysły nieomal straciłem przytomność. Entendre pour la première fois une invention aussi scabreuse a failli me faire perdre connaissance.

Chciałem coś hardego powiedzieć staremu i uciec do pana Raczka, który już ożenił się z moją ciotką. Je voulais dire quelque chose de dur au vieil homme et m'enfuir chez M. Raczek, qui avait déjà épousé ma tante. Nagle dostrzegłem, że Jan Mincel zasłoniwszy usta dłonią coś mruczy i robi miny do Katza. Soudain, j'ai remarqué que Jan Mincel, après s'être couvert la bouche avec sa main, marmonnait quelque chose et faisait des grimaces à Katz. Wytężam słuch i - oto co mówi Jan: Je tends l'oreille et - voici ce que dit John : - Baje stary, baje! - Baje man, baje !

Napoleon był chwat, choćby za to samo, że wygnał hyclów Szwabów. Napoléon a été glorieux, ne serait-ce que parce qu'il a banni les hyclides souabes. Nieprawda, Katz? A August Katz zmrużył oczy i dalej krajał mydło.

Osłupiałem ze zdziwienia, lecz w tej chwili bardzo polubiłem Jana Mincla i Augusta Katza. J'étais abasourdi par la surprise, mais à ce moment-là, je me suis pris d'affection pour Jan Mincel et August Katz.

Z czasem przekonałem się, że w naszym małym sklepie istnieją aż dwa wielkie stronnictwa, z których jedno, składające się ze starego Mincla i jego matki, bardzo lubiło Niemców, a drugie, złożone z młodych Minclów i Katza, nienawidziło ich. Au fil du temps, j'ai découvert qu'il y avait jusqu'à deux grands partis dans notre petite boutique, dont l'un, composé du vieux Mincl et de sa mère, aimait beaucoup les Allemands, et l'autre, composé du jeune Mincl et de Katz, les détestait. O ile pamiętam, ja tylko byłem neutralny. W roku 1846 doszły nas wieści o ucieczce Ludwika Napoleona z więzienia. En 1846, la nouvelle de l'évasion de Louis Napoléon nous parvient.

Rok ten był dla mnie ważny, gdyż zostałem subiektem, a nasz pryncypał, stary Jan Mincel, zakończył życie z powodów dosyć dziwnych. Cette année a été importante pour moi, car je suis devenu sous-chef et notre directeur, le vieux Jan Mincel, a mis fin à ses jours pour des raisons plutôt étranges. W roku tym handel w naszym sklepie nieco osłabnął już to z racji ogólnych niepokojów, już z tej, że pryncypał za często i za głośno wymyślał na Ludwika Napoleona. Cette année-là, le commerce dans notre magasin a quelque peu diminué, d'une part en raison de l'agitation générale et d'autre part parce que le directeur faisait trop souvent et trop bruyamment référence à Louis Napoléon.

Ludzie poczęli zniechęcać się do nas, a nawet ktoś (może Katz?...) Les gens ont commencé à se décourager, et même quelqu'un (peut-être Katz ?...) a commencé à s'inquiéter. wybił nam jednego dnia szybę w oknie. a cassé une vitre pour nous un jour. Otóż wypadek ten, zamiast całkiem odstręczyć publiczność, zwabił ją do sklepu i przez tydzień mieliśmy tak duże obroty jak nigdy; aż zazdrościli nam sąsiedzi. Au lieu de décourager complètement le public, cet accident l'a attiré dans le magasin et, pendant une semaine, nous avons eu un chiffre d'affaires aussi élevé que jamais, jusqu'à ce que nous fassions l'envie de nos voisins.

Po tygodniu jednakże sztuczny ruch na nowo osłabnął i znowu były w sklepie pustki. Pewnego wieczora w czasie nieobecności pryncypała, co już stanowiło fakt niezwykły, wpadł nam drugi kamień do sklepu. Un soir, en l'absence du directeur, ce qui était déjà un fait inhabituel, une deuxième pierre est tombée dans notre magasin.

Przestraszeni Minclowie pobiegli na górę i szukali stryja, Katz poleciał na ulicę szukać sprawcy zniszczenia, a wtem ukazało się dwu policjantów ciągnących...Proszę zgadnąć kogo?... Effrayés, les Mincl's montent à l'étage pour chercher leur oncle, Katz s'envole dans la rue à la recherche de l'auteur de la destruction, et c'est alors que deux policiers apparaissent en traînant... Devinez qui ? .... Ani mniej, ani więcej - tylko naszego pryncypała oskarżając go, że to on wybił szybę teraz, a zapewne i poprzednio... Ni plus ni moins - juste notre directeur qui l'accuse d'être celui qui a brisé la vitre, et probablement avant..... Na próżno staruszek wypierał się: nie tylko bowiem widziano jego zamach, ale jeszcze znaleziono przy nim kamień... Poszedł też nieborak do ratusza. C'est en vain que le vieillard le nie, car non seulement son agression a été constatée, mais une pierre a été trouvée avec lui. .... Il se rendit également à la mairie.

Sprawa po wielu. Un cas après d'autres.

tłumaczeniach i wyjaśnieniach naturalnie zatarła się; ale stary od tej chwili zupełnie stracił humor i począł chudnąć. Les traductions et les explications se sont naturellement brouillées ; mais le vieil homme, à partir de ce moment, a complètement perdu son sang-froid et a commencé à perdre du poids. Pewnego zaś dnia usiadłszy na swym fotelu pod oknem już nie podniósł się z niego. Un jour, il s'est assis sur son fauteuil près de la fenêtre et ne s'est plus jamais levé. Umarł oparty brodą na księdze handlowej, trzymając w ręce sznurek, którym poruszał kozaka. Il est mort le menton appuyé sur un livre de commerce, tenant à la main une ficelle qui lui servait à déplacer le cosaque. Przez kilka lat po śmierci stryja synowcy prowadzili wspólnie sklep na Podwalu i dopiero około 1850 roku podzielili się w ten sposób, że Franc został na miejscu z towarami kolonialnymi, a Jan z galanterią i mydłem przeniósł się na Krakowskie, do lokalu, który zajmujemy obecnie. Pendant plusieurs années après la mort de l'oncle, les fils et les belles-filles ont tenu ensemble le magasin de Podwale. Ce n'est que vers 1850 qu'ils se sont séparés, Franc restant avec les produits coloniaux et Jan déménageant dans la rue Krakowskie avec la mercerie et le savon, dans les locaux que nous occupons aujourd'hui.

W kilka lat później Jan ożenił się z piękną Małgorzatą Pfeifer, ona zaś (niech spoczywa w spokoju) zostawszy wdową oddała rękę swoją Stasiowi Wokulskiemu, który tym sposobem odziedziczył interes prowadzony przez dwa pokolenia Minclów. Quelques années plus tard, Jan épousa la belle Margaret Pfeifer qui, devenue veuve, donna sa main à Stasiuk Wokulski, qui hérita ainsi d'une entreprise dirigée par deux générations de Minclas. Matka naszego pryncypała żyła jeszcze długi czas; kiedy w roku 1853 wróciłem z zagranicy, zastałem ją w najlepszym zdrowiu. La mère de notre directeur est restée longtemps en vie ; à mon retour de l'étranger, en 1853, je l'ai trouvée en pleine santé.

Zawsze schodziła rano do sklepu i zawsze mówiła: - Gut Morgen, meine Kinder!

De, Kaffee ist schon fertig ... Tylko głos jej z roku na rok przyciszał się, dopóki wreszcie nie umilknął na wieki. Seule sa voix s'est faite plus discrète d'année en année, jusqu'à ce qu'elle se taise à jamais.

Za moich czasów pryncypał był ojcem i nauczycielem swoich praktykantów i najczujniejszym sługą sklepu; jego matka lub żona były gospodyniami, a wszyscy członkowie rodziny pracownikami. À mon époque, le directeur était le père et l'enseignant de ses apprentis et le serviteur le plus attentif du magasin ; sa mère ou son épouse était la gouvernante et tous les membres de la famille étaient des employés.

Dziś pryncypał bierze tylko dochody z handlu, najczęściej nie zna go i najwięcej troszczy się o to, ażeby jego dzieci nie zostały kupcami. Aujourd'hui, le mandant ne perçoit que les revenus du commerce, le plus souvent à son insu, et se préoccupe surtout de veiller à ce que ses enfants ne deviennent pas commerçants. Nie mówię tu o Stasiu Wokulskim, który ma szersze zamiary, tylko myślę w ogólności, że kupiec powinien siedzieć w sklepie i wyrabiać sobie ludzi, jeżeli chce mieć porządnych. Je ne parle pas de Stas Wokulski, qui a des intentions plus larges, mais je pense simplement qu'un commerçant devrait s'asseoir dans une boutique et fabriquer des gens s'il veut des gens décents. Słychać, że Andrassy zażądał sześćdziesięciu milionów guldenów na nieprzewidziane wydatki. Nous apprenons qu'Andrassy a demandé soixante millions de florins pour parer à toute éventualité.

Więc i Austria zbroi się, a Staś tymczasem pisze mi; że - nie będzie wojny. Ponieważ nie był nigdy fanfaronem, więc chyba musi być bardzo wtajemniczony w politykę; a w takim razie siedzi w Bułgarii nie przez miłość dla handlu... Comme il n'a jamais été colombophile, je suppose qu'il doit être très au fait de la politique et, dans ce cas, il siège en Bulgarie non pas pour l'amour du commerce..... Ciekawym, co on zrobi!

Ciekawym!...