×

Nós usamos os cookies para ajudar a melhorar o LingQ. Ao visitar o site, você concorda com a nossa política de cookies.


image

7 metrów pod ziemią, Antywindykator: „DŁUŻNIKIEM można zostać BEZ zaciągania kredytu” – 7 metrów pod ziemią

Antywindykator: „DŁUŻNIKIEM można zostać BEZ zaciągania kredytu” – 7 metrów pod ziemią

Dłużnikiem możesz zostać, nigdy nie biorąc ani złotówki kredytu.

Liczne telefony, nachodzenie w pracy,

w domu, straszenie komornikiem, straszenie policją.

Temat samobójstw, w tym w dużej

mierze osób zadłużonych, jest absolutnie

tematem tabu.

Pomagasz Polakom wychodzić z długów.

Dlaczego jest tak, że ludzie się w ogóle

zadłużają? Czy to jest głupota, czy to jest

brak wyobraźni, czy być może powody są zupełnie inne?

Najłatwiej byłoby myśleć,

że dłużnik to jest osoba, która zupełnie poza kontrolą

zaciąga liczne zobowiązanie na

jakieś zachcianki, drogie wycieczki, nowe samochody

i zbytki, takie, które nie są

mu potrzebne i sama przez to

pakuje się w kłopoty. Z mojego doświadczenia

wynika, że większość dłużników,

osób, które stają się dłużnikami, to

są osoby, które całkiem świadomie

zaciągnęły swoje zobowiązania na naprawdę niezbędne

rzeczy typu zakup mieszkania,

remont mieszkania czy zakup

samochodu i z przyczyn losowych popadły w tarapaty finansowe.

Tak naprawdę najczęściej są to takie powody jak

utrata pracy, nagła utraty praca

spowodowana tym, że przez długi

czas później nie możemy znaleźć

zajęcia podobnie płatnego.

Panuje błędne przekonanie, że jeżeli nawet

stracę pracę, to jednak w szybkim czasie będę

mógł znaleźć podobną, tak samo płatną.

Okazuje się, że czasem musi minąć kilka

miesięcy, a nawet rok.

W tym czasie niestety zobowiązania nadal należy

płacić, no i brakuje tych środków na spłatę.

I to jest ta najczęstsza, mówisz,

przyczyna losowa.

Jedna z najczęstszych, tak.

Tak samo częstą jest

choroba. Czy to jest choroba bezpośrednio kredytobiorcy,

który osiąga jakieś dochody, nagle z powodu choroby traci

możliwości zarobkowania i przez to

traci płynność finansową,

ale to również może być choroba kogoś

najbliższego. Często to leczenie

jest bardzo drogie, wymaga leczenia prywatnego,

no i wtedy tak naprawdę zrobimy wszystko,

żeby ratować najbliższą osobę.

Często jest to zaciągnięcie nowych

zobowiązań, trochę ponad stan, natomiast no tutaj życie i zdrowie

jest najważniejsze.

W większości osób, które do mnie trafiają, to są

osoby, które wpadły w problem zadłużenia nie ze swojej

winy tylko z przyczyn losowych.

A czy są takie sytuacje,

gdzie dłużnikiem staje się ktoś, no właściwie bez swojej

winy, bez swojego udziału?

Mhm. Paradoksalnie

dłużnikiem możesz zostać, nigdy nie biorąc ani złotówki kredytu.

Jak to jest możliwe?

To jest możliwe na przykład przez dziedziczenie spadku.

Dobrze byłoby odziedziczyć

milion złotych czy milion dolarów po cioci

z Ameryki. Niestety znacznie częściej po najbliższych dziedziczymy

długi. Jeżeli dziedziczy osoba najbliższa,

na przykład dzieci czy wnuki, no to

najczęściej wiedzą, że osoba, która zmarła, miała jakieś zobowiązanie

i oni mogą odrzucić spadek.

Natomiast dalsza rodzina również

zobowiązana jest do przyjęcia lub odrzucenia

spadku. Jeżeli nie zrobi tego w terminie, no to dziedziczy ten spadek

z dobrodziejstwem inwentarza.

No właśnie. To jest tak, że właściwie od kilku

lat mamy w Polsce ustawę, która

nas, no, w jakimś stopniu zabezpiecza przed takim dziedziczeniem

długów. No to jak to jest z tą ustawą? Działa czy nie działa?

Zabezpiecza czy nie zabezpiecza?

Ta ustawa działa częściowo. Ona oczywiście likwiduje problem, który był,

dziedziczenia tak zwanego "wprost", czyli

w całości, czyli wszystkich zobowiązań,

jakie dana osoba, która zmarła, posiadała...

Bo tak było kiedyś.

Tak, tak było kiedyś, nie składając żadnych

oświadczeń dziedziczyło się w całości.

W tym momencie dziedziczymy z tak zwanym

dobrodziejstwem inwentarza, czyli

do wysokości majątku, jaki ta osoba posiadała.

Czyli po ludzku co to oznacza?

Tak, na przykładzie osoby, która niedawno zwróciła się

do mnie o pomoc, mogę powiedzieć, że

była to osoba starsza, która posiadała gospodarstwo rolne,

dość duże gospodarstwo rolne.

W wyniku śmierci, jej dzieci

odziedziczyły po niej to gospodarstwo,

ale również liczne zobowiązania

w wysokości kilkuset tysięcy.

Okazało się, że mama, która zmarła,

zupełnie w tajemnicy przed wszystkimi,

posiadając, no, emeryturę, niby niedużą, ale jednak stabilny

dochód, dla banków czy firm pożyczkowych

jest to bardzo stabilny dochód

i bardzo chętnie takim osobom udzielają

nawet znacznych kwot pieniędzy,

okazało się, że mama zostawiła

liczne zobowiązania. I teraz czysto teoretycznie te zobowiązania

mniej więcej wyrównują się do wysokości

majątku odziedziczonego, jednak takie gospodarstwo rolne, żeby

mogło pokryć nam te zobowiązania,

musiałoby zostać sprzedane.

A niełatwo je sprzedać.

Niełatwo sprzedać, ponieważ jest też inna ustawa,

która wprowadza ograniczenia w obrocie

ziemią rolną. I teraz liczba osób, które potencjalnie takie

gospodarstwo mogłoby nabyć, jest bardzo

ograniczona. I tak naprawdę

dziedziczymy teoretycznie majątek i długi,

ale ten majątek jest niezbywalny,

przez co nagle zostajemy z kilkunastoma

kredytami do spłaty, no i pojawia się problem.

Mhm. To jest jedna

z tych sytuacji, kiedy człowiek

faktycznie, no, staje się dłużnikiem

bez swojego udziału, bez żadnej winy.

A czy takich sytuacji, czy takich scenariuszy jest więcej?

Coraz częściej spotykam się z sytuacją

kradzieży tożsamości.

Brzmi poważnie i jest to poważne

w skutkach, ponieważ zupełnie

bez żadnego ostrzeżenia nagle

otrzymujemy zajęcie wynagrodzenia, zajęcie konta w banku,

podczas gdy nie braliśmy żadnego zobowiązania.

W tym momencie zaczynamy dociekać

o co chodzi. Okazuje się, że mamy

kredyt w jednym banku, w drugim banku,

w trzech firmach pożyczkowych,

w czterech chwilówkach i z dnia na dzień dochodzą

nam nowe zajęcia.

Sytuacja absolutnie nie do przewidzenia,

sytuacja, w której bardzo trudno się odnaleźć,

ponieważ otrzymujemy co miesiąc sobie stałe wynagrodzenie,

mamy jakiś budżet domowy, jakieś swoje wydatki i nagle

okazuje się, że komornik zabiera nam połowę pensji

albo zostawia minimalne, wolne od zajęcia świadczenie.

Ale jak to się odbywa? Jak dochodzi do

takiej sytuacji? Jak to jest możliwe?

Jest to możliwe i może dotykać każdego z nas. Ostatnio rozmawiałem

z panią sędzią, którą dotknęła taka sytuacja, kiedy o swoim rzekomym

długu dowiedziała się od komornika.

Oczywiście nie doszła do tego,

jak tak naprawdę się to stało.

Najczęściej odbywa się to przez

niepowołany wyciek danych osobowych.

Tych danych wcale nie potrzebujemy dużo,

żeby paść ofiarą kradzieży tożsamości. Wystarczy, że

wycieknie nasz pesel, numer dowodu osobistego

i w zasadzie mając te dane osoba, która

chce je wykorzystać w niepowołany sposób,

może zaciągnąć na nas zobowiązania, z którymi potem będziemy musieli się

mierzyć i które będziemy musieli odkręcać.

Mhm. Ale prowadzi to do sytuacji, tak jak mówisz,

kiedy pewnego dnia dowiadujemy się, że mamy kłopot.

No ale co, no idziemy na policję,

składamy wyjaśnienie, to oszustwo, sprawa

chyba wydaje się...

Powinna być prosta, natomiast niestety,

niestety tak prosto nie jest.

Oczywiście wówczas należy zgłosić

się na policję i złożyć

zawiadomienie o możliwości popełnienia

przestępstwa, właśnie wykorzystania

naszych danych i zaciągnięcia zobowiązań.

Warto również

od razu pobrać sobie takie zaświadczenie

o dokonaniu takiego zgłoszenia,

ono będzie nam niezbędne...

Policja wydaje takie zaświadczenie?

Tak. Oczywiście sama tego nie zrobi, ale musimy nalegać,

trzeba nalegać o to, żeby

je otrzymać, ponieważ ono będzie niezbędne

później w sądzie, żeby udowodnić,

że faktycznie to nie myśmy zaciągali

takie zobowiązanie, prawda?

Trzeba pamiętać, że za chwilę może komornik

zapukać do naszych drzwi i coś trzeba z tym zrobić. Więc

musimy po pierwsze odkręcić

etap sądowy, czyli doprowadzić do

tego, żeby sąd w ogóle wysłał nam

dokumenty, które stały się podstawą

tej całej egzekucji. W momencie kiedy

sąd nam je doręczy,

będziemy mogli pozbyć się komornika.

Pierwszy etap za sobą, natomiast

pozbywamy się komornika, ale nie długu.

Przed nami cały proces sądowy.

Na etapie tego procesu sądowego musimy

wykazać, że faktycznie to nie my

podpisywaliśmy umowę, nie my otrzymaliśmy

te środki, że nie mamy wiedzy na ten temat.

Taki oszust często wykorzystuje adresy

z zupełnie innego miasta, z zupełnie... Na dane, które

jakby nas nie dotyczą. Wykorzystuje jedynie

dane typu imię, nazwisko, pesel,

numer dowodu. Natomiast wszystkie

pisma idą na zupełnie nieznany nam

adres, więc wszystko to musimy...

I to wszystko ląduje na naszej głowie.

To wszystko ląduje na naszej głowie i

tak naprawdę ten proces jest długi, męczący,

z uporządkowanego życia z dnia na dzień wpadamy w jakąś pętlę

niekończących się nowych zobowiązań, bo to nie

jest tak, że kończy się na dwóch, trzech.

Rozmawiałem ostatnio z panem, który

po sprawdzeniu różnych baz

i rejestrów, okazało się, że on ma

14 tych zobowiązań na kwoty kilkudziesięciu

tysięcy. I to wszystko obciąża jego, więc teraz to on musi

udowadniać, że nie on to pobrał, nie on to

otrzymał. Niejednokrotnie niestety okazuje się, że mimo że

mamy zaświadczenie z policji, że to nie my

zaciągnęliśmy, wierzyciel nie chce

odpuszczać, wysyła na nas windykatorów,

przychodzi do nas komornik, no i nasze życie...

I nikogo to nie obchodzi, że

staliśmy się ofiarami jakiegoś oszustwa.

Niestety do większości wierzycieli takie

tłumaczenia nie trafiają,

tak? To mógłby powiedzieć każdy.

No i z tego względu, jeżeli

nie ruszymy sprawy naprawdę na poważnie

albo nie pójdziemy do mediów, no to

okazuje się, że mimo że

mamy, jak dla nas, jasne dowody

oszustwa, to jednak mamy problemy,

z którymi sami musimy się zmierzyć.

Okej. Na pewnym etapie pojawiają się,

jak sam wspomniałeś, ludzie, którzy

próbują nam, no, pomóc

to zadłużenie spłacić, chociaż ta pomoc

oczywiście różnie może wyglądać.

No, są na przykład

firmy windykacyjne. W sieci można

znaleźć masę opinii, świadczących o tym, że,

no, część takich firm działa mocno nieetycznie.

Są w stanie wydzwaniać po kilkanaście razy dziennie.

Jakie są twoje doświadczenia? Czy faktycznie

tak to wygląda?

No, tę pomoc musielibyśmy wziąć w duży cudzysłów,

tak naprawdę zadaniem firmy

windykacyjnej jest ściągnięcie od nas

należności na wszelkie możliwe

sposoby, tak to się najczęściej odbywa.

Jeżeli trafi do nas firma windykacyjna to prawdopodobnie

mamy dość niewielkie opóźnienia, przynajmniej w początkowej

fazie. Ze statystyk wynika, że jeżeli pojawi nam się

silna, mocna windykacja

w krótkim czasie od zaprzestania

spłaty, to najczęściej powoduje ona, że

faktycznie to zobowiązanie zaczynamy

ponownie spłacać.

Silna, mocna windykacja, powiedziałeś.

Silna, mocna windykacja taka jak na przykład

właśnie nagminne telefony w liczbie

kilkunastu, kilkudziesięciu dziennie

to jest jeszcze najmniejszy problem,

jeżeli sami otrzymujemy te telefony. Gorzej,

jeżeli telefony zaczyna otrzymywać

nasza rodzina albo szef, albo pracownicy z pracy

z pytaniem, czy znamy pana Kowalskiego,

ponieważ pan Kowalski ma tutaj

nieuregulowaną sprawę finansową,

szukamy kontaktu. Wtedy ci ludzie

zaczynają do nas przychodzić, o co chodzi,

dlaczego ktoś do nich wydzwania.

No i chcąc uniknąć jakichś

tłumaczeń w stylu jakichkolwiek innych

tego typu nieprzyjemności, no

szukamy jakichkolwiek możliwości, żeby to

zadłużenie spłacić. Wtedy niestety

często popełniamy

błędy przez, na przykład zaciąganie

kolejnych zobowiązań, które prowadzą do pętli zadłużeń.

No właśnie, taka presja na pewno nie służy

i pewnie tych błędów popełniamy więcej.

Jakie najpoważniejsze błędy

może popełnić dłużnik?

Najpoważniejszy błąd

to spłacanie jednego zadłużenia

kolejnym zadłużeniem. To jest niestety często,

bo to wynika jakby z naszej natury.

Szukamy najprostszych,

najszybszych sposobów na to, żeby spłacić

zadłużenie, które mamy przeterminowane

jakiś tam krótszy czas, albo też chcemy za wszelką

cenę spłacić zobowiązanie, na którym

najbardziej nam zależy.

Czyli na przykład mieszkanie.

Tak, to dokładnie. To są kredyty hipoteczne, jeżeli kupiliśmy

mieszkanie 5, 10 lat temu,

mamy dach nad głową, jesteśmy do niego

przywiązani, zrobimy wszystko, co

tylko możemy, żeby to mieszkanie zachować.

I wtedy najczęściej sięgamy

w pierwszej kolejności po inne zobowiązania,

najpierw to są kredyty gotówkowe,

one dadzą nam jakiś zapas gotówki na te raty, na ten kredyt hipoteczny,

ale te środki też się za jakiś czas skończą.

Później pojawiają się pożyczki pozabankowe,

chwilówki, no i to już jest początek do bardzo poważnych problemów.

A dlaczego to jest błąd?

No bo wiesz, ludzie boją się

jednak, że ktoś ich z tego mieszkania wyrzuci, dlatego

podejmują takie decyzje. Dlaczego to jest błąd?

To jest naturalne

oczywiście, chcemy chronić naszą nieruchomość

i pierwszym sposobem, jaki

przychodzi nam do głowy, jest zaciągnięcie

jakiegoś kredytu gotówkowego,

który pozwoli nam na spłatę

tych rat hipotecznych, zarówno

tej gotówki... No niestety

czasem życie układa się w tej sposób,

że nie odzyskujemy szybko tej

płynności finansowej, nie trwa to miesiąc,

dwa, trzy, a te pieniądze z dodatkowego kredytu

za chwilę się skończą. No i popadamy w kolejne

problemy finansowe, biorąc kolejne

zobowiązania. Później musimy się mierzyć z tym wszystkim

wielokrotnie więcej, mamy

natężoną windykację z wielu firm,

przed nami potencjalne procesy sądowe

i mierzenie się z wieloma wierzycielami.

Tutaj w zależności oczywiście od

sytuacji, w jakiej jest dana osoba,

ponieważ nie ma dwóch identycznych przypadków

i każdy ma nieco inną sytuację, każdy

wpadł w problemy z innego

powodu. Natomiast najgorszym,

co jest możliwe, no to właśnie

zaciąganie kolejnych zobowiązań. Dużo

lepiej jest dać sobie czas,

dać sobie chwilę oddechu,

przemyśleć, w jaki sposób możemy odzyskać

płynność finansową i do tego czasu po prostu

zaprzestać spłaty tego zobowiązania,

tego jednego, jedynego, jeżeli mamy

jeden kredyt hipoteczny,

w tym czasie pracując nad tym, żeby

uzyskać tę płynność. Tutaj...

Obawa oczywiście jest taka, że

tych kilka miesięcy wystarczy na to, żeby ktoś nas

z tego mieszkania po prostu wykopał.

Mhm. Panuje błędne przekonanie, że jeżeli

przestaniemy spłacać kredyt, to po dwóch, trzech,

czterech miesiącach stracimy nieruchomość,

zostaniemy bez dachu nad głową.

Tak nie jest?

Tak nie jest. Sama procedura wypowiedzenia umowy trwa minimum

kilka miesięcy, zazwyczaj od trzech do

sześciu, zanim nastąpi wypowiedzenie.

Oczywiście zanim nastąpi wypowiedzenie,

mamy możliwość złożenia

wniosku o restrukturyzację zadłużenia.

Co to znaczy restrukturyzacja?

Po prostu zmiana warunków spłaty

tego zadłużenia, czy to przez czasowe

zawieszenie raty,

czy przez na przykład jej zmniejszenie również na jakiś okres.

Tutaj niestety banki niechętnie podchodzą do tego

typu wniosków. Taka jest po prostu wewnętrzna, korporacyjna

polityka i bardzo rzadko zdarza się, że bank

taki wniosek uwzględnia.

Tego również nie należy się obawiać.

Po wypowiedzeniu umowy mija kolejnych

kilka miesięcy zanim potencjalnie sprawa trafi do sądu.

Jeżeli w międzyczasie odzyskamy płynność finansową,

również możemy ponownie składać wniosek

o przywrócenie umowy na nowych warunkach.

No tak, a wiele miesięcy już minęło.

Tak, wiele miesięcy już minęło, my cały czas mieszkamy, nikt nam

mieszkania nie zabrał, tak? Oczywiście bank

wcale nie musi pozytywnie rozpatrzyć

naszego wniosku. Wówczas sprawa trafia

na etap sądowy.

No, ludzie się bardzo tego najczęściej obawiają, że

w pewnym momencie ich sprawa znajdzie się na wokandzie.

Słusznie się obawiają

czy też niesłusznie?

Moim zdaniem niesłusznie. To jest kolejny stereotyp. Tak jak

boimy się windykatorów, tak jeszcze bardziej boimy się sądu.

Sąd bywa wybawieniem dla rzekomego

dłużnika, dla osoby, która nie spłaca

swojego zobowiązania. To, że sprawa do sądu

trafi, nie oznacza, że my tą sprawę przegramy. Przede wszystkim

daje nam to również czas.

Faktycznie sprawa z pozoru jest

dość oczywista. No jest umowa,

jest niespłacany kredyt, nad czym

tu dywagować? Wyrok jest przesądzony.

No nic bardziej mylnego.

Bank, jak każdy inny wierzyciel, musi

udowodnić w sądzie, z czego wynika

zobowiązanie, ile ono wynosi

dokładnie co do złotówki, a nawet co do grosza. I wbrew pozorom

udowodnienie tego bankowi często przysparza wielu

trudności. Zdarzają się sytuacje, że na przykład bank daje

do pozwu trzy różne historie rachunku karty

kredytowej. Mamy jedną kartę, ale trzy historie. Jedna jest na odsetki,

jedna jest na kapitał, jeszcze inna

jest rachunkiem technicznym.

Bank sam sobie kładzie kłody pod nogi, nie dając

możliwości weryfikacji, czy to

klientowi, który został pozwany,

czy też sądowi wyliczenia tego zadłużenia co do grosza.

Innym przypadkiem, kiedy bank ma trudności

z wykazaniem tego, że w ogóle to zadłużenie faktycznie jest

przeterminowane, jest w całości wymagalne,

jest fakt niedotrzymania przez bank procedury

prawidłowego wypowiedzenia kredytu,

jak również właśnie rozpoznania

naszych wniosków o ugodę czy

restrukturyzację, o których mówiliśmy.

Bank ma obowiązek szczegółowo uzasadnić odmowę, jeżeli faktycznie

podejmie decyzję odmowną.

Tutaj w przypadku banków najczęściej

kończy się na tym, że jest decyzja negatywna

albo jest wytłumaczenie w dwóch słowach:

"nie, bo nie". To daje...

I my możemy próbować to wykorzystać?

To wszystko daje nam argumenty

do obrony i do wykazania tego, że faktycznie to roszczenie

nie zostało udowodnione zarówno co do zasady, jak i co do wysokości.

No niestety też banki często

w mojej ocenie działają celowo na szkodę

swoich byłych klientów,

próbując sobie za wszelką cenę

skrócić procedurę uzyskania korzystnego wyroku.

W jaki sposób?

Jakiś przykład.

Dzieje się to na przykład

w ten sposób, że bank wysyła ci serię

pism na twój prawidłowy adres w Warszawie,

tam, gdzie mieszkasz, natomiast sam pozew

składa na twój dawno nieaktualny adres w Częstochowie.

I nagle o sprawie nie dowiadujesz się z sądu,

tylko dopiero od komornika, ponieważ pismo

poszło na nieaktualny adres, nie miałeś

możliwości zareagować, wszystko się

uprawomocniło, sprawa trafia do komornika, ten zajmuje ci

wynagrodzenie, rachunki, dopiero

dowiadujesz się, że sprawa była w sądzie.

Cały czas pilnowałeś poczty, czekałeś

na ewentualny pozew, no bo liczyłeś się z tym, natomiast bank celowo

wskazuje w pozwie nieprawidłowy

adres, właśnie żeby utrudnić ci obronę.

I takie sytuacje, jak twierdzisz, mają miejsce.

No to jest potwierdzone w dokumentach,

to nie są moje jakieś tam przypuszczenia, tylko po prostu

to się dzieje.

Ty kilka lat wcześniej sam znalazłeś się

w sytuacji zadłużenia.

Jak do tego doszło?

Co poszło nie tak?

Ja kilka lat wcześniej przez kilka lat

współpracowałem z różnymi bankami,

byłem doradcą ds. kredytów hipotecznych, nie byłem typowym

pracownikiem oddziału, pracowałem

w sieci zewnętrznej, czyli moim zadaniem

było aktywne poszukiwanie klientów zainteresowanych

kredytem i przeprocesowanie im tych wniosków.

Czyli byłeś tym diabłem,

który wpychał kredyty?

No tak dobrze by było przedstawić, że byłem

tym złym, który jeszcze wciskał te najdroższe produkty. No paradoksalnie

myślę, że było odwrotnie.

Moi klienci zawsze mieli dobre oferty

i faktycznie byli zadowoleni, te wyniki

sprzedażowe były bardzo fajne.

Współpraca z bankiem układała się

dobrze przez niemal trzy lata, zarobki były

wysokie aż do momentu, kiedy w sobotę dostaliśmy maila, my

jako zespół ponad 100 doradców

zewnętrznych, że od poniedziałku

bank kończy akcję kredytową, ponieważ

wynosi się z Polski. I tak z dnia na dzień

ponad 100 osób zostało bez środków do życia i bez dochodów.

I ty byłeś jedną z tych osób.

Ja byłem jedną z tych osób. Oczywiście miałem jakieś

oszczędności. Zarobki były w miarę rozsądne, więc

poczyniłem jakieś oszczędności, ale w międzyczasie

podobnie jak większość Polaków kupiłem mieszkanie na kredyt,

musiałem wziąć drugi kredyt na remont,

ponieważ pierwszy nie wystarczył.

Za chwilę znowu czegoś zabrakło. Popełniłem

klasyczne błędy osoby, która

mając wysokie i stabilne dochody, i w miarę poukładane życie

stanęła w sytuacji, kiedy z dnia na dzień straciła dochody.

Paradoksalnie u mnie przyczyną problemów był bank.

No i zostałem z tym wszystkim sam.

To było parę lat temu, wówczas nie było żadnych

osób, które zajmowały się pomocą osobom zadłużonym. Tak naprawdę

stając na krawędzi przepaści miałem

do wyboru albo się poddać i załamać,

albo próbować z tym walczyć

i krok po kroku zająć się tym wszystkim samodzielnie.

Ja myślę, że to doświadczenie też dało

ci taką szansę w cudzysłowie

przekonać się na własnej skórze, jak

zasłużenie wpływa też na psychikę

człowieka. Co myśli i co czuje dłużnik?

Jak to jest?

To doświadczenie pozwoliło

mi poznać cały ten mechanizm

od początku. To, kiedy zaczyna cię

męczyć windykacja, kiedy nachodzą ciebie

w domu, w pracy, kiedy pukają do twoich sąsiadów, a oni

przychodzą z pytaniem...

Też tego doświadczałeś?

No niestety tak, bo to działa

na... To jest schemat.

To jest utarty schemat, który funkcjonuje od lat.

Tak naprawdę zmieniają się metody,

w tym niedawno doszły maile,

doszły jeszcze jakieś tam elektroniczne

formy nacisków, wpis do baz dłużników...

No i jak ta cała sytuacja

wpływa na człowieka?

Wpływa bardzo destrukcyjnie, bo w momencie,

kiedy mamy duży życiowy problem, czy to

z powodu utraty pracy, czy też choroby

i jeszcze spada na nas cała machina windykacyjna, czyli

liczne telefony, nachodzenie w pracy,

w domu, straszenie komornikiem,

straszenie policją.

To bardzo obciąża psychikę.

Tak bardzo, że często prowadzi

niestety nawet do samobójstw.

Nie mówi się o tym, bo to jest

temat niewygodny, natomiast w Polsce

dwa razy więcej ludzi popełnia co roku

samobójstwa niż ginie w wypadkach

drogowych. Mamy mnóstwo akcji,

które mają poprawić sytuację bezpieczeństwa

na drogach i faktycznie te statystyki

maleją, natomiast temat samobójstw, w tym w dużej mierze

osób zadłużonych, jest absolutnie

tematem tabu.

No tak, wnioskując po tym, co mówisz, myślę sobie, że

ta pomoc psychologiczna

w takiej sytuacji jest nie mniej istotna.

Jak my możemy pomóc naszym bliskim,

kiedy znajdują się w sytuacji zadłużenia, jeśli oczywiście

nie możemy pomóc im finansowo?

Mhm. Przede wszystkim ważne jest wsparcie. Ważne jest wsparcie

i zrozumienie. Nie powinniśmy nawzajem

obrzucać się winą za całą sytuację.

Wiadomo, że to najczęściej dotyka całą rodzinę. To są

małżonkowie, to są dzieci. To wpływa na

całe ich życie. I tutaj wzajemne oskarżenia się

niewątpliwie nie pomagają, tak? Powinniśmy

się wspierać, to jest rzecz najważniejsza.

Druga rzecz: powinniśmy reagować jak najszybciej. To jest

niezmiernie istotne. Im wcześniej zaczniemy reagować,

im wcześniej zaczniemy szukać pomocy,

zaczniemy czytać, co można zrobić

na tym etapie już kiedy pojawia się

windykacja, ba, nawet wcześniej,

kiedy przewidujemy, że mogą się pojawić problemy finansowe.

To np. dotyczy przedsiębiorców,

którzy z różnych przyczyn mogą

przewidzieć, że idzie jakiś gorszy czas,

a ten lepszy też nie był na tyle

dobry, żeby zebrać odpowiednie zapasy finansowe.

Przewidujemy, że będzie problem i już

powinniśmy szukać pomocy. To samo powinniśmy robić

w naszym domu, czyli dzielić się tym,

że potencjalnie może wystąpić problem

lub już on wystąpił.

Czyli nie robić z tego tajemnicy?

Nie robić tajemnicy i jak najszybciej szukać pomocy,

ponieważ jakby...

z własnego doświadczenia wiem, że samodzielnie

jest się bardzo trudno z tym zmierzyć.

Często jest to po prostu niemożliwe.

Brakuje nam wiedzy prawnej, brakuje nam wiedzy

psychologicznej. Właściwa osoba

może nam pomóc zarówno właśnie

na gruncie prawnym, jak i tego wsparcia psychologicznego.

Wielki dzięki za masę przydatnych informacji. Dziękuję za rozmowę.

Dzięki.


Antywindykator: „DŁUŻNIKIEM można zostać BEZ zaciągania kredytu” – 7 metrów pod ziemią

Dłużnikiem możesz zostać, nigdy nie biorąc ani złotówki kredytu.

Liczne telefony, nachodzenie w pracy,

w domu, straszenie komornikiem, straszenie policją.

Temat samobójstw, w tym w dużej

mierze osób zadłużonych, jest absolutnie

tematem tabu.

Pomagasz Polakom wychodzić z długów.

Dlaczego jest tak, że ludzie się w ogóle

zadłużają? Czy to jest głupota, czy to jest

brak wyobraźni, czy być może powody są zupełnie inne?

Najłatwiej byłoby myśleć,

że dłużnik to jest osoba, która zupełnie poza kontrolą

zaciąga liczne zobowiązanie na

jakieś zachcianki, drogie wycieczki, nowe samochody

i zbytki, takie, które nie są

mu potrzebne i sama przez to

pakuje się w kłopoty. Z mojego doświadczenia

wynika, że większość dłużników,

osób, które stają się dłużnikami, to

są osoby, które całkiem świadomie

zaciągnęły swoje zobowiązania na naprawdę niezbędne

rzeczy typu zakup mieszkania,

remont mieszkania czy zakup

samochodu i z przyczyn losowych popadły w tarapaty finansowe.

Tak naprawdę najczęściej są to takie powody jak

utrata pracy, nagła utraty praca

spowodowana tym, że przez długi

czas później nie możemy znaleźć

zajęcia podobnie płatnego.

Panuje błędne przekonanie, że jeżeli nawet

stracę pracę, to jednak w szybkim czasie będę

mógł znaleźć podobną, tak samo płatną.

Okazuje się, że czasem musi minąć kilka

miesięcy, a nawet rok.

W tym czasie niestety zobowiązania nadal należy

płacić, no i brakuje tych środków na spłatę.

I to jest ta najczęstsza, mówisz,

przyczyna losowa.

Jedna z najczęstszych, tak.

Tak samo częstą jest

choroba. Czy to jest choroba bezpośrednio kredytobiorcy,

który osiąga jakieś dochody, nagle z powodu choroby traci

możliwości zarobkowania i przez to

traci płynność finansową,

ale to również może być choroba kogoś

najbliższego. Często to leczenie

jest bardzo drogie, wymaga leczenia prywatnego,

no i wtedy tak naprawdę zrobimy wszystko,

żeby ratować najbliższą osobę.

Często jest to zaciągnięcie nowych

zobowiązań, trochę ponad stan, natomiast no tutaj życie i zdrowie

jest najważniejsze.

W większości osób, które do mnie trafiają, to są

osoby, które wpadły w problem zadłużenia nie ze swojej

winy tylko z przyczyn losowych.

A czy są takie sytuacje,

gdzie dłużnikiem staje się ktoś, no właściwie bez swojej

winy, bez swojego udziału?

Mhm. Paradoksalnie

dłużnikiem możesz zostać, nigdy nie biorąc ani złotówki kredytu.

Jak to jest możliwe?

To jest możliwe na przykład przez dziedziczenie spadku.

Dobrze byłoby odziedziczyć

milion złotych czy milion dolarów po cioci

z Ameryki. Niestety znacznie częściej po najbliższych dziedziczymy

długi. Jeżeli dziedziczy osoba najbliższa,

na przykład dzieci czy wnuki, no to

najczęściej wiedzą, że osoba, która zmarła, miała jakieś zobowiązanie

i oni mogą odrzucić spadek.

Natomiast dalsza rodzina również

zobowiązana jest do przyjęcia lub odrzucenia

spadku. Jeżeli nie zrobi tego w terminie, no to dziedziczy ten spadek

z dobrodziejstwem inwentarza.

No właśnie. To jest tak, że właściwie od kilku

lat mamy w Polsce ustawę, która

nas, no, w jakimś stopniu zabezpiecza przed takim dziedziczeniem

długów. No to jak to jest z tą ustawą? Działa czy nie działa?

Zabezpiecza czy nie zabezpiecza?

Ta ustawa działa częściowo. Ona oczywiście likwiduje problem, który był,

dziedziczenia tak zwanego "wprost", czyli

w całości, czyli wszystkich zobowiązań,

jakie dana osoba, która zmarła, posiadała...

Bo tak było kiedyś.

Tak, tak było kiedyś, nie składając żadnych

oświadczeń dziedziczyło się w całości.

W tym momencie dziedziczymy z tak zwanym

dobrodziejstwem inwentarza, czyli

do wysokości majątku, jaki ta osoba posiadała.

Czyli po ludzku co to oznacza?

Tak, na przykładzie osoby, która niedawno zwróciła się

do mnie o pomoc, mogę powiedzieć, że

była to osoba starsza, która posiadała gospodarstwo rolne,

dość duże gospodarstwo rolne.

W wyniku śmierci, jej dzieci

odziedziczyły po niej to gospodarstwo,

ale również liczne zobowiązania

w wysokości kilkuset tysięcy.

Okazało się, że mama, która zmarła,

zupełnie w tajemnicy przed wszystkimi,

posiadając, no, emeryturę, niby niedużą, ale jednak stabilny

dochód, dla banków czy firm pożyczkowych

jest to bardzo stabilny dochód

i bardzo chętnie takim osobom udzielają

nawet znacznych kwot pieniędzy,

okazało się, że mama zostawiła

liczne zobowiązania. I teraz czysto teoretycznie te zobowiązania

mniej więcej wyrównują się do wysokości

majątku odziedziczonego, jednak takie gospodarstwo rolne, żeby

mogło pokryć nam te zobowiązania,

musiałoby zostać sprzedane.

A niełatwo je sprzedać.

Niełatwo sprzedać, ponieważ jest też inna ustawa,

która wprowadza ograniczenia w obrocie

ziemią rolną. I teraz liczba osób, które potencjalnie takie

gospodarstwo mogłoby nabyć, jest bardzo

ograniczona. I tak naprawdę

dziedziczymy teoretycznie majątek i długi,

ale ten majątek jest niezbywalny,

przez co nagle zostajemy z kilkunastoma

kredytami do spłaty, no i pojawia się problem.

Mhm. To jest jedna

z tych sytuacji, kiedy człowiek

faktycznie, no, staje się dłużnikiem

bez swojego udziału, bez żadnej winy.

A czy takich sytuacji, czy takich scenariuszy jest więcej?

Coraz częściej spotykam się z sytuacją

kradzieży tożsamości.

Brzmi poważnie i jest to poważne

w skutkach, ponieważ zupełnie

bez żadnego ostrzeżenia nagle

otrzymujemy zajęcie wynagrodzenia, zajęcie konta w banku,

podczas gdy nie braliśmy żadnego zobowiązania.

W tym momencie zaczynamy dociekać

o co chodzi. Okazuje się, że mamy

kredyt w jednym banku, w drugim banku,

w trzech firmach pożyczkowych,

w czterech chwilówkach i z dnia na dzień dochodzą

nam nowe zajęcia.

Sytuacja absolutnie nie do przewidzenia,

sytuacja, w której bardzo trudno się odnaleźć,

ponieważ otrzymujemy co miesiąc sobie stałe wynagrodzenie,

mamy jakiś budżet domowy, jakieś swoje wydatki i nagle

okazuje się, że komornik zabiera nam połowę pensji

albo zostawia minimalne, wolne od zajęcia świadczenie.

Ale jak to się odbywa? Jak dochodzi do

takiej sytuacji? Jak to jest możliwe?

Jest to możliwe i może dotykać każdego z nas. Ostatnio rozmawiałem

z panią sędzią, którą dotknęła taka sytuacja, kiedy o swoim rzekomym

długu dowiedziała się od komornika.

Oczywiście nie doszła do tego,

jak tak naprawdę się to stało.

Najczęściej odbywa się to przez

niepowołany wyciek danych osobowych.

Tych danych wcale nie potrzebujemy dużo,

żeby paść ofiarą kradzieży tożsamości. Wystarczy, że

wycieknie nasz pesel, numer dowodu osobistego

i w zasadzie mając te dane osoba, która

chce je wykorzystać w niepowołany sposób,

może zaciągnąć na nas zobowiązania, z którymi potem będziemy musieli się

mierzyć i które będziemy musieli odkręcać.

Mhm. Ale prowadzi to do sytuacji, tak jak mówisz,

kiedy pewnego dnia dowiadujemy się, że mamy kłopot.

No ale co, no idziemy na policję,

składamy wyjaśnienie, to oszustwo, sprawa

chyba wydaje się...

Powinna być prosta, natomiast niestety,

niestety tak prosto nie jest.

Oczywiście wówczas należy zgłosić

się na policję i złożyć

zawiadomienie o możliwości popełnienia

przestępstwa, właśnie wykorzystania

naszych danych i zaciągnięcia zobowiązań.

Warto również

od razu pobrać sobie takie zaświadczenie

o dokonaniu takiego zgłoszenia,

ono będzie nam niezbędne...

Policja wydaje takie zaświadczenie?

Tak. Oczywiście sama tego nie zrobi, ale musimy nalegać,

trzeba nalegać o to, żeby

je otrzymać, ponieważ ono będzie niezbędne

później w sądzie, żeby udowodnić,

że faktycznie to nie myśmy zaciągali

takie zobowiązanie, prawda?

Trzeba pamiętać, że za chwilę może komornik

zapukać do naszych drzwi i coś trzeba z tym zrobić. Więc

musimy po pierwsze odkręcić

etap sądowy, czyli doprowadzić do

tego, żeby sąd w ogóle wysłał nam

dokumenty, które stały się podstawą

tej całej egzekucji. W momencie kiedy

sąd nam je doręczy,

będziemy mogli pozbyć się komornika.

Pierwszy etap za sobą, natomiast

pozbywamy się komornika, ale nie długu.

Przed nami cały proces sądowy.

Na etapie tego procesu sądowego musimy

wykazać, że faktycznie to nie my

podpisywaliśmy umowę, nie my otrzymaliśmy

te środki, że nie mamy wiedzy na ten temat.

Taki oszust często wykorzystuje adresy

z zupełnie innego miasta, z zupełnie... Na dane, które

jakby nas nie dotyczą. Wykorzystuje jedynie

dane typu imię, nazwisko, pesel,

numer dowodu. Natomiast wszystkie

pisma idą na zupełnie nieznany nam

adres, więc wszystko to musimy...

I to wszystko ląduje na naszej głowie.

To wszystko ląduje na naszej głowie i

tak naprawdę ten proces jest długi, męczący,

z uporządkowanego życia z dnia na dzień wpadamy w jakąś pętlę

niekończących się nowych zobowiązań, bo to nie

jest tak, że kończy się na dwóch, trzech.

Rozmawiałem ostatnio z panem, który

po sprawdzeniu różnych baz

i rejestrów, okazało się, że on ma

14 tych zobowiązań na kwoty kilkudziesięciu

tysięcy. I to wszystko obciąża jego, więc teraz to on musi

udowadniać, że nie on to pobrał, nie on to

otrzymał. Niejednokrotnie niestety okazuje się, że mimo że

mamy zaświadczenie z policji, że to nie my

zaciągnęliśmy, wierzyciel nie chce

odpuszczać, wysyła na nas windykatorów,

przychodzi do nas komornik, no i nasze życie...

I nikogo to nie obchodzi, że

staliśmy się ofiarami jakiegoś oszustwa.

Niestety do większości wierzycieli takie

tłumaczenia nie trafiają,

tak? To mógłby powiedzieć każdy.

No i z tego względu, jeżeli

nie ruszymy sprawy naprawdę na poważnie

albo nie pójdziemy do mediów, no to

okazuje się, że mimo że

mamy, jak dla nas, jasne dowody

oszustwa, to jednak mamy problemy,

z którymi sami musimy się zmierzyć.

Okej. Na pewnym etapie pojawiają się,

jak sam wspomniałeś, ludzie, którzy

próbują nam, no, pomóc

to zadłużenie spłacić, chociaż ta pomoc

oczywiście różnie może wyglądać.

No, są na przykład

firmy windykacyjne. W sieci można

znaleźć masę opinii, świadczących o tym, że,

no, część takich firm działa mocno nieetycznie.

Są w stanie wydzwaniać po kilkanaście razy dziennie.

Jakie są twoje doświadczenia? Czy faktycznie

tak to wygląda?

No, tę pomoc musielibyśmy wziąć w duży cudzysłów,

tak naprawdę zadaniem firmy

windykacyjnej jest ściągnięcie od nas

należności na wszelkie możliwe

sposoby, tak to się najczęściej odbywa.

Jeżeli trafi do nas firma windykacyjna to prawdopodobnie

mamy dość niewielkie opóźnienia, przynajmniej w początkowej

fazie. Ze statystyk wynika, że jeżeli pojawi nam się

silna, mocna windykacja

w krótkim czasie od zaprzestania

spłaty, to najczęściej powoduje ona, że

faktycznie to zobowiązanie zaczynamy

ponownie spłacać.

Silna, mocna windykacja, powiedziałeś.

Silna, mocna windykacja taka jak na przykład

właśnie nagminne telefony w liczbie

kilkunastu, kilkudziesięciu dziennie

to jest jeszcze najmniejszy problem,

jeżeli sami otrzymujemy te telefony. Gorzej,

jeżeli telefony zaczyna otrzymywać

nasza rodzina albo szef, albo pracownicy z pracy

z pytaniem, czy znamy pana Kowalskiego,

ponieważ pan Kowalski ma tutaj

nieuregulowaną sprawę finansową,

szukamy kontaktu. Wtedy ci ludzie

zaczynają do nas przychodzić, o co chodzi,

dlaczego ktoś do nich wydzwania.

No i chcąc uniknąć jakichś

tłumaczeń w stylu jakichkolwiek innych

tego typu nieprzyjemności, no

szukamy jakichkolwiek możliwości, żeby to

zadłużenie spłacić. Wtedy niestety

często popełniamy

błędy przez, na przykład zaciąganie

kolejnych zobowiązań, które prowadzą do pętli zadłużeń.

No właśnie, taka presja na pewno nie służy

i pewnie tych błędów popełniamy więcej.

Jakie najpoważniejsze błędy

może popełnić dłużnik?

Najpoważniejszy błąd

to spłacanie jednego zadłużenia

kolejnym zadłużeniem. To jest niestety często,

bo to wynika jakby z naszej natury.

Szukamy najprostszych,

najszybszych sposobów na to, żeby spłacić

zadłużenie, które mamy przeterminowane

jakiś tam krótszy czas, albo też chcemy za wszelką

cenę spłacić zobowiązanie, na którym

najbardziej nam zależy.

Czyli na przykład mieszkanie.

Tak, to dokładnie. To są kredyty hipoteczne, jeżeli kupiliśmy

mieszkanie 5, 10 lat temu,

mamy dach nad głową, jesteśmy do niego

przywiązani, zrobimy wszystko, co

tylko możemy, żeby to mieszkanie zachować.

I wtedy najczęściej sięgamy

w pierwszej kolejności po inne zobowiązania,

najpierw to są kredyty gotówkowe,

one dadzą nam jakiś zapas gotówki na te raty, na ten kredyt hipoteczny,

ale te środki też się za jakiś czas skończą.

Później pojawiają się pożyczki pozabankowe,

chwilówki, no i to już jest początek do bardzo poważnych problemów.

A dlaczego to jest błąd?

No bo wiesz, ludzie boją się

jednak, że ktoś ich z tego mieszkania wyrzuci, dlatego

podejmują takie decyzje. Dlaczego to jest błąd?

To jest naturalne

oczywiście, chcemy chronić naszą nieruchomość

i pierwszym sposobem, jaki

przychodzi nam do głowy, jest zaciągnięcie

jakiegoś kredytu gotówkowego,

który pozwoli nam na spłatę

tych rat hipotecznych, zarówno

tej gotówki... No niestety

czasem życie układa się w tej sposób,

że nie odzyskujemy szybko tej

płynności finansowej, nie trwa to miesiąc,

dwa, trzy, a te pieniądze z dodatkowego kredytu

za chwilę się skończą. No i popadamy w kolejne

problemy finansowe, biorąc kolejne

zobowiązania. Później musimy się mierzyć z tym wszystkim

wielokrotnie więcej, mamy

natężoną windykację z wielu firm,

przed nami potencjalne procesy sądowe

i mierzenie się z wieloma wierzycielami.

Tutaj w zależności oczywiście od

sytuacji, w jakiej jest dana osoba,

ponieważ nie ma dwóch identycznych przypadków

i każdy ma nieco inną sytuację, każdy

wpadł w problemy z innego

powodu. Natomiast najgorszym,

co jest możliwe, no to właśnie

zaciąganie kolejnych zobowiązań. Dużo

lepiej jest dać sobie czas,

dać sobie chwilę oddechu,

przemyśleć, w jaki sposób możemy odzyskać

płynność finansową i do tego czasu po prostu

zaprzestać spłaty tego zobowiązania,

tego jednego, jedynego, jeżeli mamy

jeden kredyt hipoteczny,

w tym czasie pracując nad tym, żeby

uzyskać tę płynność. Tutaj...

Obawa oczywiście jest taka, że

tych kilka miesięcy wystarczy na to, żeby ktoś nas

z tego mieszkania po prostu wykopał.

Mhm. Panuje błędne przekonanie, że jeżeli

przestaniemy spłacać kredyt, to po dwóch, trzech,

czterech miesiącach stracimy nieruchomość,

zostaniemy bez dachu nad głową.

Tak nie jest?

Tak nie jest. Sama procedura wypowiedzenia umowy trwa minimum

kilka miesięcy, zazwyczaj od trzech do

sześciu, zanim nastąpi wypowiedzenie.

Oczywiście zanim nastąpi wypowiedzenie,

mamy możliwość złożenia

wniosku o restrukturyzację zadłużenia.

Co to znaczy restrukturyzacja?

Po prostu zmiana warunków spłaty

tego zadłużenia, czy to przez czasowe

zawieszenie raty,

czy przez na przykład jej zmniejszenie również na jakiś okres.

Tutaj niestety banki niechętnie podchodzą do tego

typu wniosków. Taka jest po prostu wewnętrzna, korporacyjna

polityka i bardzo rzadko zdarza się, że bank

taki wniosek uwzględnia.

Tego również nie należy się obawiać.

Po wypowiedzeniu umowy mija kolejnych

kilka miesięcy zanim potencjalnie sprawa trafi do sądu.

Jeżeli w międzyczasie odzyskamy płynność finansową,

również możemy ponownie składać wniosek

o przywrócenie umowy na nowych warunkach.

No tak, a wiele miesięcy już minęło.

Tak, wiele miesięcy już minęło, my cały czas mieszkamy, nikt nam

mieszkania nie zabrał, tak? Oczywiście bank

wcale nie musi pozytywnie rozpatrzyć

naszego wniosku. Wówczas sprawa trafia

na etap sądowy.

No, ludzie się bardzo tego najczęściej obawiają, że

w pewnym momencie ich sprawa znajdzie się na wokandzie.

Słusznie się obawiają

czy też niesłusznie?

Moim zdaniem niesłusznie. To jest kolejny stereotyp. Tak jak

boimy się windykatorów, tak jeszcze bardziej boimy się sądu.

Sąd bywa wybawieniem dla rzekomego

dłużnika, dla osoby, która nie spłaca

swojego zobowiązania. To, że sprawa do sądu

trafi, nie oznacza, że my tą sprawę przegramy. Przede wszystkim

daje nam to również czas.

Faktycznie sprawa z pozoru jest

dość oczywista. No jest umowa,

jest niespłacany kredyt, nad czym

tu dywagować? Wyrok jest przesądzony.

No nic bardziej mylnego.

Bank, jak każdy inny wierzyciel, musi

udowodnić w sądzie, z czego wynika

zobowiązanie, ile ono wynosi

dokładnie co do złotówki, a nawet co do grosza. I wbrew pozorom

udowodnienie tego bankowi często przysparza wielu

trudności. Zdarzają się sytuacje, że na przykład bank daje

do pozwu trzy różne historie rachunku karty

kredytowej. Mamy jedną kartę, ale trzy historie. Jedna jest na odsetki,

jedna jest na kapitał, jeszcze inna

jest rachunkiem technicznym.

Bank sam sobie kładzie kłody pod nogi, nie dając

możliwości weryfikacji, czy to

klientowi, który został pozwany,

czy też sądowi wyliczenia tego zadłużenia co do grosza.

Innym przypadkiem, kiedy bank ma trudności

z wykazaniem tego, że w ogóle to zadłużenie faktycznie jest

przeterminowane, jest w całości wymagalne,

jest fakt niedotrzymania przez bank procedury

prawidłowego wypowiedzenia kredytu,

jak również właśnie rozpoznania

naszych wniosków o ugodę czy

restrukturyzację, o których mówiliśmy.

Bank ma obowiązek szczegółowo uzasadnić odmowę, jeżeli faktycznie

podejmie decyzję odmowną.

Tutaj w przypadku banków najczęściej

kończy się na tym, że jest decyzja negatywna

albo jest wytłumaczenie w dwóch słowach:

"nie, bo nie". To daje...

I my możemy próbować to wykorzystać?

To wszystko daje nam argumenty

do obrony i do wykazania tego, że faktycznie to roszczenie

nie zostało udowodnione zarówno co do zasady, jak i co do wysokości.

No niestety też banki często

w mojej ocenie działają celowo na szkodę

swoich byłych klientów,

próbując sobie za wszelką cenę

skrócić procedurę uzyskania korzystnego wyroku.

W jaki sposób?

Jakiś przykład.

Dzieje się to na przykład

w ten sposób, że bank wysyła ci serię

pism na twój prawidłowy adres w Warszawie,

tam, gdzie mieszkasz, natomiast sam pozew

składa na twój dawno nieaktualny adres w Częstochowie.

I nagle o sprawie nie dowiadujesz się z sądu,

tylko dopiero od komornika, ponieważ pismo

poszło na nieaktualny adres, nie miałeś

możliwości zareagować, wszystko się

uprawomocniło, sprawa trafia do komornika, ten zajmuje ci

wynagrodzenie, rachunki, dopiero

dowiadujesz się, że sprawa była w sądzie.

Cały czas pilnowałeś poczty, czekałeś

na ewentualny pozew, no bo liczyłeś się z tym, natomiast bank celowo

wskazuje w pozwie nieprawidłowy

adres, właśnie żeby utrudnić ci obronę.

I takie sytuacje, jak twierdzisz, mają miejsce.

No to jest potwierdzone w dokumentach,

to nie są moje jakieś tam przypuszczenia, tylko po prostu

to się dzieje.

Ty kilka lat wcześniej sam znalazłeś się

w sytuacji zadłużenia.

Jak do tego doszło?

Co poszło nie tak?

Ja kilka lat wcześniej przez kilka lat

współpracowałem z różnymi bankami,

byłem doradcą ds. kredytów hipotecznych, nie byłem typowym

pracownikiem oddziału, pracowałem

w sieci zewnętrznej, czyli moim zadaniem

było aktywne poszukiwanie klientów zainteresowanych

kredytem i przeprocesowanie im tych wniosków.

Czyli byłeś tym diabłem,

który wpychał kredyty?

No tak dobrze by było przedstawić, że byłem

tym złym, który jeszcze wciskał te najdroższe produkty. No paradoksalnie

myślę, że było odwrotnie.

Moi klienci zawsze mieli dobre oferty

i faktycznie byli zadowoleni, te wyniki

sprzedażowe były bardzo fajne.

Współpraca z bankiem układała się

dobrze przez niemal trzy lata, zarobki były

wysokie aż do momentu, kiedy w sobotę dostaliśmy maila, my

jako zespół ponad 100 doradców

zewnętrznych, że od poniedziałku

bank kończy akcję kredytową, ponieważ

wynosi się z Polski. I tak z dnia na dzień

ponad 100 osób zostało bez środków do życia i bez dochodów.

I ty byłeś jedną z tych osób.

Ja byłem jedną z tych osób. Oczywiście miałem jakieś

oszczędności. Zarobki były w miarę rozsądne, więc

poczyniłem jakieś oszczędności, ale w międzyczasie

podobnie jak większość Polaków kupiłem mieszkanie na kredyt,

musiałem wziąć drugi kredyt na remont,

ponieważ pierwszy nie wystarczył.

Za chwilę znowu czegoś zabrakło. Popełniłem

klasyczne błędy osoby, która

mając wysokie i stabilne dochody, i w miarę poukładane życie

stanęła w sytuacji, kiedy z dnia na dzień straciła dochody.

Paradoksalnie u mnie przyczyną problemów był bank.

No i zostałem z tym wszystkim sam.

To było parę lat temu, wówczas nie było żadnych

osób, które zajmowały się pomocą osobom zadłużonym. Tak naprawdę

stając na krawędzi przepaści miałem

do wyboru albo się poddać i załamać,

albo próbować z tym walczyć

i krok po kroku zająć się tym wszystkim samodzielnie.

Ja myślę, że to doświadczenie też dało

ci taką szansę w cudzysłowie

przekonać się na własnej skórze, jak

zasłużenie wpływa też na psychikę

człowieka. Co myśli i co czuje dłużnik?

Jak to jest?

To doświadczenie pozwoliło

mi poznać cały ten mechanizm

od początku. To, kiedy zaczyna cię

męczyć windykacja, kiedy nachodzą ciebie

w domu, w pracy, kiedy pukają do twoich sąsiadów, a oni

przychodzą z pytaniem...

Też tego doświadczałeś?

No niestety tak, bo to działa

na... To jest schemat.

To jest utarty schemat, który funkcjonuje od lat.

Tak naprawdę zmieniają się metody,

w tym niedawno doszły maile,

doszły jeszcze jakieś tam elektroniczne

formy nacisków, wpis do baz dłużników...

No i jak ta cała sytuacja

wpływa na człowieka?

Wpływa bardzo destrukcyjnie, bo w momencie,

kiedy mamy duży życiowy problem, czy to

z powodu utraty pracy, czy też choroby

i jeszcze spada na nas cała machina windykacyjna, czyli

liczne telefony, nachodzenie w pracy,

w domu, straszenie komornikiem,

straszenie policją.

To bardzo obciąża psychikę.

Tak bardzo, że często prowadzi

niestety nawet do samobójstw.

Nie mówi się o tym, bo to jest

temat niewygodny, natomiast w Polsce

dwa razy więcej ludzi popełnia co roku

samobójstwa niż ginie w wypadkach

drogowych. Mamy mnóstwo akcji,

które mają poprawić sytuację bezpieczeństwa

na drogach i faktycznie te statystyki

maleją, natomiast temat samobójstw, w tym w dużej mierze

osób zadłużonych, jest absolutnie

tematem tabu.

No tak, wnioskując po tym, co mówisz, myślę sobie, że

ta pomoc psychologiczna

w takiej sytuacji jest nie mniej istotna.

Jak my możemy pomóc naszym bliskim,

kiedy znajdują się w sytuacji zadłużenia, jeśli oczywiście

nie możemy pomóc im finansowo?

Mhm. Przede wszystkim ważne jest wsparcie. Ważne jest wsparcie

i zrozumienie. Nie powinniśmy nawzajem

obrzucać się winą za całą sytuację.

Wiadomo, że to najczęściej dotyka całą rodzinę. To są

małżonkowie, to są dzieci. To wpływa na

całe ich życie. I tutaj wzajemne oskarżenia się

niewątpliwie nie pomagają, tak? Powinniśmy

się wspierać, to jest rzecz najważniejsza.

Druga rzecz: powinniśmy reagować jak najszybciej. To jest

niezmiernie istotne. Im wcześniej zaczniemy reagować,

im wcześniej zaczniemy szukać pomocy,

zaczniemy czytać, co można zrobić

na tym etapie już kiedy pojawia się

windykacja, ba, nawet wcześniej,

kiedy przewidujemy, że mogą się pojawić problemy finansowe.

To np. dotyczy przedsiębiorców,

którzy z różnych przyczyn mogą

przewidzieć, że idzie jakiś gorszy czas,

a ten lepszy też nie był na tyle

dobry, żeby zebrać odpowiednie zapasy finansowe.

Przewidujemy, że będzie problem i już

powinniśmy szukać pomocy. To samo powinniśmy robić

w naszym domu, czyli dzielić się tym,

że potencjalnie może wystąpić problem

lub już on wystąpił.

Czyli nie robić z tego tajemnicy?

Nie robić tajemnicy i jak najszybciej szukać pomocy,

ponieważ jakby...

z własnego doświadczenia wiem, że samodzielnie

jest się bardzo trudno z tym zmierzyć.

Często jest to po prostu niemożliwe.

Brakuje nam wiedzy prawnej, brakuje nam wiedzy

psychologicznej. Właściwa osoba

może nam pomóc zarówno właśnie

na gruncie prawnym, jak i tego wsparcia psychologicznego.

Wielki dzięki za masę przydatnych informacji. Dziękuję za rozmowę.

Dzięki.