×

Nós usamos os cookies para ajudar a melhorar o LingQ. Ao visitar o site, você concorda com a nossa política de cookies.


image

Real Polish, RP079: Szczęśliwy książę (1) – Oscar Wilde

RP079: Szczęśliwy książę (1) – Oscar Wilde

Na wysokim cokole, górując nad miastem, wznosił się pomnik szczęśliwego księcia.

Cały był pokryty delikatnymi złotymi blaszkami, oczy miał z dwóch błyszczących szafirów, a na rękojeści jego miecza świecił olbrzymi rubin. Ogromnie go też podziwiano – ogromnie.

– Jest tak piękny jak kurek na dachu – zauważył jeden z radców miejskich, usiłujący przez okazywanie artystycznych skłonności zdobyć sobie dobre imię. – Tylko mniej użyteczny od kurka – dodał obawiając się, by go nie posądzono o brak zmysłu praktycznego… co wcale nie byłoby zgodne z prawdą – Czemu nie jesteś takim jak szczęśliwy książę?

– pytała czuła matka swego synka, który chciał dostać księżyc z nieba; – Szczęśliwy książę nigdy niczego nie chce. – Jestem kontent, że przynajmniej jeden człowiek na świecie jest całkiem szczęśliwy – mruknął zawiedziony w swych nadziejach przechodzień rzucając okiem na pomnik.

– Wygląda jak anioł – mówili mali wychowankowie sierocińca wychodząc z katedry w purpurowych płaszczykach i śnieżnobiałych fartuszkach.

– Skąd wiecie, jak wygląda anioł?

– spytał profesor matematyki. – Przecieżeście go nigdy nie widzieli. – O, widzieliśmy… we śnie!

– odpowiedziały dzieci. A profesor matematyki zmarszczył czoło i gniewnie zsunął brwi, z zasady będąc przeciwnikiem wszelkich snów dziecinnych. Pewnej nocy przelatywała nad miastem jaskółeczka… Towarzyszki jej przed sześciu tygodniami odfrunęły już do Egiptu, ona jedna tylko została, zakochawszy się w prześlicznej trzcinie.

Po raz pierwszy ujrzała ją była na wiosnę, uganiając się nad rzeką za dużym, żółtym motylem; zachwycona smukłością trzciny, nieruchomo zawisła w powietrzu i wszczęła rozmowę. – Czy wolno cię kochać?

– spytała jaskółka, przyzwyczajona zmierzać zawsze wprost do celu. A trzcina głęboko się przed nią pochyliła. Więc jaskółeczka poczęła fruwać dokoła trzciny, skrzydełkami muskając wodę, na której tworzyły się lekkie fale.

Był to rodzaj zalotów, trwających całe lato. – Śmieszne przywiązanie – świegotały inne jaskółki – toż ta trzcina nie ma żadnego majątku, a tak liczną rodzinę.

– Bo w istocie brzegi rzeki całkiem były porosłe trzciną. Z nadejściem jesieni wszystkie jaskółki odleciały za morze.

Wówczas jaskółeczka uczuła się bardzo osamotnioną, i miłość do trzciny poczęła ją niecierpliwić. – Niepodobna z nią prowadzić porządnej rozmowy – mówiła – przy tym zaczynam ją podejrzewać bo brzydką kokieterię, bo wszak najwidoczniej flirtuje z wiatrem.

– I istotnie, za każdym powiewem wiatru trzcina wykonywała przed nim najwdzięczniejsze dygi! – Przyznaję, że jest gospodarna i lubi zacisze domowe – mówił ptak – ale ja lubię podróżować, więc i moja żona musi to lubić.

– Pójdziesz ze mną?

– spytała wreszcie jaskółka. – Ale trzcina przecząco potrząsnęła głową – zbyt była przywiązana do ojczyzny. – Więc igrałaś mym uczuciem!

– zawołała jaskółka. – Dobrze! Ja lecę teraz na piramidy. Żegnaj! – I odfrunęła. Niezmordowanie szybowała przez cały dzień, a wieczorem doleciała do jakiegoś miasta.

– Gdzie teraz zamieszkam?

– mówiła do siebie. – Sądzę, że miasto poczyniło przecież odpowiednie przygotowania. Wtem zobaczyła pomnik na wysokim cokole. – Tu pozostanę – zawołała radośnie – doskonały będę mieć nocleg na świeżym powietrzu!

– To rzekłszy, wygodnie usiadła w zagłębieniu u stóp księcia. – Mam złocistą sypialnię – mówiła do siebie z zadowoleniem, rozglądając się dokoła.

W chwili jednak gdy ukrywszy główkę pod skrzydełkiem zabierała się do snu, spadła na nią duża kropla deszczu. – Dziwne!

– zawołała jaskółka otrząsając się – na niebie nie ma najlżejszej chmurki, gwiazdy świecą i migocą, a jednak pada deszcz. Klimat północnej Europy jest istotnie okropny! Trzcina lubiła wprawdzie deszcz, ale powodował nią najzwyklejszy egoizm. Wtem padła na jaskółkę druga kropla deszczu.

– Do czego służy właściwie taki pomnik, skoro nie może nawet dać schronienia przed deszczem?

Obejrzę się raczej za jakim dobrym kominem – szepnęła do siebie, zabierając się do odlotu. Ale zanim jeszcze rozwinęła skrzydełka, uczuła na sobie trzecią kroplę deszczu.

Podniosła więc wzrok i zobaczyła… Co zobaczyła? Oczy szczęśliwego księcia były napełnione łzami, i łzy spływały mu po złotych policzkach. Twarz jego w świetle księżyca tak była piękna, że serce jaskółeczki zadrżało współczuciem. – Kto Jesteś?

– spytała; – Jestem szczęśliwym księciem.

– Więc czemu płaczesz?

– spytała jaskółka. – Całkiem przemokłam od twych łez. – Kiedy jeszcze żyłem i miałem ludzkie serce – mówił pomnik – nie wiedziałem, co znaczą łzy, mieszkałem bowiem w pałacu Sans-Souci, do którego troska nie miała przystępu.

Dnie spędzałem na zabawach z towarzyszami, a wieczorem prowadziłem tańce w wielkiej sali balowej. Dokoła ogrodu biegł bardzo wysoki mur, ale mnie nigdy nie przyszło na myśl zapytać, co się za nim znajduje, tak mi było dobrze i wesoło. Dworzanie nazywali mnie szczęśliwym księciem, i istotnie byłem szczęśliwy – o ile radość oznacza szczęście. Tak żyłem i tak umarłem. A teraz, kiedy nie żyję, umieszczono mnie na tym cokole, tak wysoko, że mogę widzieć całą rozpacz i nędzę mojego miasta i serce moje, aczkolwiek z ołowiu, bezustannie musi płakać. – Co?

Więc nie jest cały ze złota? – szepnęła do siebie jaskółka. Zbyt jednak była uprzejma, by głośno wypowiadać osobiste uwagi. – Daleko stąd – mówił pomnik cichym, melodyjnym głosem – daleko stąd, w wąskiej uliczce, stoi nędzny, stary dom.

Jedno z okien jest otwarte – mogę przeto widzieć siedzącą przy stole kobietę, ma bladą zmęczoną twarz i szorstkie czerwone ręce, a palce pokłute igłą, gdyż jest hafciarką. Haftuje złote lilie na atłasowej sukni, którą nosić będzie na balu dworskim najpiękniejsza dama dworu królowej. Na wąskim łóżeczku, w ciemnym kącie izdebki, leży chory chłopczyk. Zrywa się w niespokojnym gorączkowym śnie i błaga o pomarańcze. Ale matka nie może mu nic dać prócz wody studziennej, więc chłopczyk płacze i jęczy. Jaskółeczko, jaskółeczko, czy nie zechciałabyś jej zanieść ten rubin, świecący w rękojeści mego miecza, bo moje nogi tak są mocno przytwierdzone do tego cokołu, że nie mogę się ruszyć. – Kiedy mnie oczekują w Egipcie – odparła jaskółka.

– Towarzyszki moje lecą wzdłuż Nilu i rozmawiają z wielkimi kwiatami lotosu. Niezadługo ułożą się do snu w grobie wielkiego króla. Ubrany on jest w kosztowne żółte szaty i zabalsamowany. Na szyi ma łańcuch z bladozielonego nefrytu, a ręce zeschłe niby żółte liście. – Jaskółeczko, jaskółeczko – rzekł książę – czy nie możesz zostać u mnie przez tę jedną noc i być moją wysłanniczką?

Chłopczyk jest taki spragniony, a matka jego taka smutna. – Kiedy ja w gruncie rzeczy nie lubię chłopców – odparła jaskółka – bo gdy zeszłego lata mieszkałam nad rzeką, dwaj niedobrzy chłopcy, synowie młynarza, ustawicznie rzucali za mną kamieniami.

Wprawdzie mnie nie trafili, bo my, jaskółki, latamy zbyt szybko, a ja pochodzę z rodziny sławnej nawet za granicą z chyżego lotu, ale w każdym razie był to z ich strony dowód lekceważenia. Szczęśliwy książę miał jednak minę tak smutną, że; jaskółeczka szczerze się zmartwiła.

– Bardzo tu zimno – rzekła – ale mimo to zostanę u ciebie przez dzisiejszą noc i będę twą wysłanniczką.

– Dziękuję ci, jaskółeczko – rzekł książę.

Więc jaskółka wydziobała z rękojeści księcia olbrzymi rubin i trzymając go w dziobku wzbiła się wysoko ponad miejskie dachy.

Przeleciała koło wieży katedry ozdobionej białymi rzeźbionymi w marmurze aniołami, przeleciała koło zamku, z którego dochodziły dźwięki muzyki tanecznej.

Prześliczna dziewczyna wyszła na balkon ze swym ukochanym. – Jak cudnie migocą gwiazdy – szepnął młodzieniec – i jak czarodziejską jest potęga miłości.

– Czy też moja suknia będzie gotowa na bal – odparła – kazałam na niej wyhaftować złote lilie.

Ale te hafciarki takie są leniwe! Jaskółeczka pofrunęła nad rzekę i zobaczyła latarnie, wiszące u masztów okrętowych, pofrunęła w stronę getta i zobaczyła starych Żydów, jak się targują i pieniądze ważą na wagach miedzianych.

Wreszcie doleciała do starego nędznego domu i przez otwarte okno zajrzała do wnętrza mieszkania… Chory chłopczyk rzucał się niespokojnie w gorączkowym śnie, a matka zdrzemnęła się nad haftem, tak była znużona. Więc jaskółeczka wleciała do izby i położyła olbrzymi rubin na stoliku, obok naparstka kobiety. Potem cichutko podleciała do łóżeczka i skrzydełkami poczęła chłodzić rozpalone czoło chłopczyny. – Jak mi chłodno – szepnął chłopczyk – zdaje mi się, że wnet wyzdrowieję.

– I popadł w sen głęboki, pokrzepiający. Wówczas jaskółeczka ruszyła z powrotem do szczęśliwego księcia i opowiedziała mu, co uczyniła. – Dziwne – rzekła – tak zimno na świecie, a mnie nagle zrobiło się całkiem ciepło.

– To dlatego, że spełniłaś dobry uczynek – rzekł książę, a jaskółka zamyśliła się nad jego słowami i zasnęła.

Myślenie zawsze ją przyprawiało o senność. O świcie zerwała się i poszybowała w stronę rzeki, by się wykąpać.

– Co za rzadki fenomen – zadziwił się profesor ornitologii, właśnie przechodzący przez most.

– Jaskółka w zimie! – Napisał o tym długi artykuł i umieścił go w jednym z najpoczytniejszych dzienników. Artykuł wzbudził ogólne zainteresowanie, obfitował zresztą w taki balast słów, że prawie nikt nie wiedział, o co chodzi.

– Dziś wieczór lecę do Egiptu – powiedziała sobie jaskółka, a myśl ta sprawiała jej rozkosz królewską. Tymczasem odwiedzała wszystkie pomniki, aż wreszcie spoczęła na szczycie wieży kościelnej. Gdziekolwiek się ukazywała, dolatywał ją świegot wróbli: co za dostojna cudzoziemka! I jaskółka świetnie się bawiła. Gdy księżyc ukazał się na niebie, pofrunęła do szczęśliwego księcia.

– Czy dasz mi jakie zlecenie do Egiptu? – zapytała – bo właśnie mam zamiar odlecieć.


RP079: Szczęśliwy książę (1) – Oscar Wilde RP079: Der glückliche Prinz (1) - Oscar Wilde RP079: The Happy Prince (1) - Oscar Wilde RP079: Щасливий принц (1) - Оскар Уайльд

Na wysokim cokole, górując nad miastem, wznosił się pomnik szczęśliwego księcia. On the high pedestal, towering over the city, stood a monument to the lucky prince. На високому п'єдесталі, піднімаючись над містом, збудовано статую щасливого князя.

Cały był pokryty delikatnymi złotymi blaszkami, oczy miał z dwóch błyszczących szafirów, a na rękojeści jego miecza świecił olbrzymi rubin. He was all covered with delicate golden plaques, his eyes were made of two shiny sapphires, and a huge ruby shone on the handle of his sword. Вся вона була покрита делікатними золотими плитами, його очі були з двох блискучих сапфірів, а на рукоятці свого меча сяяв величезний рубін. Ogromnie go też podziwiano – ogromnie. He was also greatly admired - tremendously. Він також був дуже захоплений - надзвичайно.

– Jest tak piękny jak kurek na dachu – zauważył jeden z radców miejskich, usiłujący przez okazywanie artystycznych skłonności zdobyć sobie dobre imię. "It's as beautiful as a cock on the roof," one of the city councilors remarked, trying to gain a good name by showing artistic tendencies. - Це так само красиво, як півень на даху, - помітив один з міських рад, намагаючись показати гарне ім'я, показуючи художні тенденції. – Tylko mniej użyteczny od kurka – dodał obawiając się, by go nie posądzono o brak zmysłu praktycznego… co wcale nie byłoby zgodne z prawdą "Only less useful than a tap," he added, fearing that he would be accused of a lack of practical sense ... which would not be true. - Тільки менш корисний, ніж крана, - додав він, побоюючись, що його не підозрюють у відсутності практичного сенсу ..., що взагалі не буде правдою – Czemu nie jesteś takim jak szczęśliwy książę? "Why are you not like a happy prince?" - Чому ти не любиш щасливого князя?

– pytała czuła matka swego synka, który chciał dostać księżyc z nieba; – Szczęśliwy książę nigdy niczego nie chce. Asked the tender mother of her son, who wanted to get the moon from heaven; "A happy prince never wants anything." - запитала ласкава мама її сина, яка хотіла отримати місяць з небес; - Щасливий принц нічого не хоче. – Jestem kontent, że przynajmniej jeden człowiek na świecie jest całkiem szczęśliwy – mruknął zawiedziony w swych nadziejach przechodzień rzucając okiem na pomnik. - I am glad that at least one man in the world is quite happy - muttered the disappointed passerby, glancing at the monument.

– Wygląda jak anioł – mówili mali wychowankowie sierocińca wychodząc z katedry w purpurowych płaszczykach i śnieżnobiałych fartuszkach. - He looks like an angel - said the little pupils of the orphanage, leaving the cathedral in purple coats and snow-white aprons.

– Skąd wiecie, jak wygląda anioł? - How do you know what an angel looks like?

– spytał profesor matematyki. The math professor asked. – Przecieżeście go nigdy nie widzieli. - You guys never saw him. – O, widzieliśmy… we śnie! - Oh, we saw ... in a dream!

– odpowiedziały dzieci. The children answered. A profesor matematyki zmarszczył czoło i gniewnie zsunął brwi, z zasady będąc przeciwnikiem wszelkich snów dziecinnych. And the professor of mathematics frowned and frowned angrily, being in principle against all childhood dreams. Pewnej nocy przelatywała nad miastem jaskółeczka… Towarzyszki jej przed sześciu tygodniami odfrunęły już do Egiptu, ona jedna tylko została, zakochawszy się w prześlicznej trzcinie. One night a swallow flew over the city ... Her companions had already fled to Egypt six weeks ago, she was the only one left who had fallen in love with the beautiful reed.

Po raz pierwszy ujrzała ją była na wiosnę, uganiając się nad rzeką za dużym, żółtym motylem; zachwycona smukłością trzciny, nieruchomo zawisła w powietrzu i wszczęła rozmowę. She saw her for the first time in the spring, chasing a large yellow butterfly on the river; delighted with the thinness of the cane, it hung still in the air and initiated the conversation. – Czy wolno cię kochać? - Can you love you?

– spytała jaskółka, przyzwyczajona zmierzać zawsze wprost do celu. The swallow asked, accustomed to always going straight to her destination. A trzcina głęboko się przed nią pochyliła. And the cane bent deeply before her. Więc jaskółeczka poczęła fruwać dokoła trzciny, skrzydełkami muskając wodę, na której tworzyły się lekkie fale. So the swallow began to fly around the reeds, her wings brushing the water, on which light waves formed.

Był to rodzaj zalotów, trwających całe lato. It was a kind of courtship that lasted all summer. – Śmieszne przywiązanie – świegotały inne jaskółki – toż ta trzcina nie ma żadnego majątku, a tak liczną rodzinę. - Funny attachment - other swallows shone - this reed has no property, and such a large family.

– Bo w istocie brzegi rzeki całkiem były porosłe trzciną. "Because, in fact, the banks of the river were completely covered with reeds." Z nadejściem jesieni wszystkie jaskółki odleciały za morze. With the onset of autumn, all swallows flew overseas.

Wówczas jaskółeczka uczuła się bardzo osamotnioną, i miłość do trzciny poczęła ją niecierpliwić. Then the swallow felt very lonely, and love for the cane began to get impatient with her. – Niepodobna z nią prowadzić porządnej rozmowy – mówiła – przy tym zaczynam ją podejrzewać bo brzydką kokieterię, bo wszak najwidoczniej flirtuje z wiatrem. - It is impossible to have a proper conversation with her - she said - at the same time I start to suspect her because of ugly coquetry, because, apparently, she flirts with the wind.

– I istotnie, za każdym powiewem wiatru trzcina wykonywała przed nim najwdzięczniejsze dygi! - And indeed, with each breeze, the reed performed its most graceful vices! – Przyznaję, że jest gospodarna i lubi zacisze domowe – mówił ptak – ale ja lubię podróżować, więc i moja żona musi to lubić. - I admit that she is economical and likes domestic quietness - said the bird - but I like traveling, so my wife must like it.

– Pójdziesz ze mną? - Will you come with me?

– spytała wreszcie jaskółka. Asked the swallow at last. – Ale trzcina przecząco potrząsnęła głową – zbyt była przywiązana do ojczyzny. "But the cane shook her head," she was too attached to her homeland. – Więc igrałaś mym uczuciem! - So you played with my feeling!

– zawołała jaskółka. Called the swallow. – Dobrze! - Well! Ja lecę teraz na piramidy. I'm going to the pyramids now. Żegnaj! Goodbye! – I odfrunęła. - And flew away. Niezmordowanie szybowała przez cały dzień, a wieczorem doleciała do jakiegoś miasta. Tirelessly she flew all day, and in the evening she flew into a city.

– Gdzie teraz zamieszkam? - Where will I live now?

– mówiła do siebie. She said to herself. – Sądzę, że miasto poczyniło przecież odpowiednie przygotowania. - I think the city has made the right preparations. Wtem zobaczyła pomnik na wysokim cokole. Then she saw the monument on a high pedestal. – Tu pozostanę – zawołała radośnie – doskonały będę mieć nocleg na świeżym powietrzu! - I will stay here - she exclaimed cheerfully - I will have perfect accommodation in the fresh air!

– To rzekłszy, wygodnie usiadła w zagłębieniu u stóp księcia. "That said, she sat comfortably in the hollow at the prince's feet. – Mam złocistą sypialnię – mówiła do siebie z zadowoleniem, rozglądając się dokoła. "I have a golden bedroom," she said to herself, looking around.

W chwili jednak gdy ukrywszy główkę pod skrzydełkiem zabierała się do snu, spadła na nią duża kropla deszczu. At the moment when, hiding her head under the wing, she started to sleep, a large raindrop fell on her. – Dziwne! - Weird!

– zawołała jaskółka otrząsając się – na niebie nie ma najlżejszej chmurki, gwiazdy świecą i migocą, a jednak pada deszcz. Cried the swallow, shaking herself - there is not the lightest cloud in the sky, the stars shine and twinkle, and yet it is raining. Klimat północnej Europy jest istotnie okropny! Northern Europe's climate is horrible indeed! Trzcina lubiła wprawdzie deszcz, ale powodował nią najzwyklejszy egoizm. The reed liked rain, but it was caused by the usual egoism. Wtem padła na jaskółkę druga kropla deszczu. Then a second drop of rain fell on the swallow.

– Do czego służy właściwie taki pomnik, skoro nie może nawet dać schronienia przed deszczem? - What is such a monument for, if it cannot even shelter from the rain?

Obejrzę się raczej za jakim dobrym kominem – szepnęła do siebie, zabierając się do odlotu. I will rather look behind what a good chimney - she whispered to herself, taking to the departure. Ale zanim jeszcze rozwinęła skrzydełka, uczuła na sobie trzecią kroplę deszczu. But before she even opened her wings, she felt a third drop of rain on her.

Podniosła więc wzrok i zobaczyła… Co zobaczyła? So she looked up and saw… What did she see? Oczy szczęśliwego księcia były napełnione łzami, i łzy spływały mu po złotych policzkach. The prince's eyes were filled with tears, and tears rolled down his golden cheeks. Twarz jego w świetle księżyca tak była piękna, że serce jaskółeczki zadrżało współczuciem. His face was so beautiful in the moonlight that the swallow's heart trembled with compassion. – Kto Jesteś? - Who are you?

– spytała; – Jestem szczęśliwym księciem. - I'm a lucky prince.

– Więc czemu płaczesz? - So why are you crying?

– spytała jaskółka. The swallow asked. – Całkiem przemokłam od twych łez. - I'm completely soaked from your tears. – Kiedy jeszcze żyłem i miałem ludzkie serce – mówił pomnik – nie wiedziałem, co znaczą łzy, mieszkałem bowiem w pałacu Sans-Souci, do którego troska nie miała przystępu. - When I was still alive and had a human heart, said the monument, I did not know what tears meant, for I lived in the Sans-Souci Palace, to which care was not accessible.

Dnie spędzałem na zabawach z towarzyszami, a wieczorem prowadziłem tańce w wielkiej sali balowej. I spent my days playing games with comrades, and in the evening I danced in the great ballroom. Dokoła ogrodu biegł bardzo wysoki mur, ale mnie nigdy nie przyszło na myśl zapytać, co się za nim znajduje, tak mi było dobrze i wesoło. There was a very high wall around the garden, but it never occurred to me to ask what was behind it, it was so good and fun. Dworzanie nazywali mnie szczęśliwym księciem, i istotnie byłem szczęśliwy – o ile radość oznacza szczęście. The courtiers called me the happy prince, and I was happy indeed - if joy means happiness. Tak żyłem i tak umarłem. That's how I lived and that's how I died. A teraz, kiedy nie żyję, umieszczono mnie na tym cokole, tak wysoko, że mogę widzieć całą rozpacz i nędzę mojego miasta i serce moje, aczkolwiek z ołowiu, bezustannie musi płakać. And now, when I'm dead, I was placed on this pedestal so high that I can see all the despair and misery of my city and my heart, though of lead, it must cry constantly. – Co? - What?

Więc nie jest cały ze złota? So it's not all gold? – szepnęła do siebie jaskółka. The swallow whispered to herself. Zbyt jednak była uprzejma, by głośno wypowiadać osobiste uwagi. But she was too kind to speak out loud. – Daleko stąd – mówił pomnik cichym, melodyjnym głosem – daleko stąd, w wąskiej uliczce, stoi nędzny, stary dom. "Far from here," the monument said in a low, melodious voice, "far from here, in a narrow street, stands a miserable old house."

Jedno z okien jest otwarte – mogę przeto widzieć siedzącą przy stole kobietę, ma bladą zmęczoną twarz i szorstkie czerwone ręce, a palce pokłute igłą, gdyż jest hafciarką. One of the windows is open - so I can see a woman sitting at the table, she has a pale, tired face and rough red hands, and her fingers are stabbed with a needle because she is an embroiderer. Haftuje złote lilie na atłasowej sukni, którą nosić będzie na balu dworskim najpiękniejsza dama dworu królowej. She embroiders golden lilies on a satin dress that will be worn at the court by the most beautiful lady of the queen's court. Na wąskim łóżeczku, w ciemnym kącie izdebki, leży chory chłopczyk. On a narrow cot, in a dark corner of the room, lies a sick little boy. Zrywa się w niespokojnym gorączkowym śnie i błaga o pomarańcze. He leaps up in a restless feverish sleep and begs for oranges. Ale matka nie może mu nic dać prócz wody studziennej, więc chłopczyk płacze i jęczy. But the mother cannot give him anything but well water, so the boy cries and groans. Jaskółeczko, jaskółeczko, czy nie zechciałabyś jej zanieść ten rubin, świecący w rękojeści mego miecza, bo moje nogi tak są mocno przytwierdzone do tego cokołu, że nie mogę się ruszyć. Swallow, swallow, wouldn't you take her this ruby, shining in the hilt of my sword, because my legs are so firmly attached to this pedestal that I can't move. – Kiedy mnie oczekują w Egipcie – odparła jaskółka. "When they are waiting for me in Egypt," said the swallow.

– Towarzyszki moje lecą wzdłuż Nilu i rozmawiają z wielkimi kwiatami lotosu. - My companions fly along the Nile and talk to large lotus flowers. Niezadługo ułożą się do snu w grobie wielkiego króla. Soon they will sleep in the tomb of the great king. Ubrany on jest w kosztowne żółte szaty i zabalsamowany. He is dressed in expensive yellow robes and embalmed. Na szyi ma łańcuch z bladozielonego nefrytu, a ręce zeschłe niby żółte liście. He has a chain of pale green nephrite on his neck, and his hands are dried up like yellow leaves. – Jaskółeczko, jaskółeczko – rzekł książę – czy nie możesz zostać u mnie przez tę jedną noc i być moją wysłanniczką? "Swallow, swallow," said the prince, "can't you stay with me for one night and be my messenger?"

Chłopczyk jest taki spragniony, a matka jego taka smutna. – Kiedy ja w gruncie rzeczy nie lubię chłopców – odparła jaskółka – bo gdy zeszłego lata mieszkałam nad rzeką, dwaj niedobrzy chłopcy, synowie młynarza, ustawicznie rzucali za mną kamieniami. "When I don't really like boys," replied the swallow, "because when I lived next to the river last summer, two bad boys, the miller's sons, were constantly throwing stones behind me."

Wprawdzie mnie nie trafili, bo my, jaskółki, latamy zbyt szybko, a ja pochodzę z rodziny sławnej nawet za granicą z chyżego lotu, ale w każdym razie był to z ich strony dowód lekceważenia. They didn't hit me, because we swallows fly too fast, and I come from a famous family even from abroad with a short flight, but in any case it was evidence of their disregard. Szczęśliwy książę miał jednak minę tak smutną, że; jaskółeczka szczerze się zmartwiła. However, the happy prince looked so sad that; the swallow genuinely worried.

– Bardzo tu zimno – rzekła – ale mimo to zostanę u ciebie przez dzisiejszą noc i będę twą wysłanniczką.

– Dziękuję ci, jaskółeczko – rzekł książę.

Więc jaskółka wydziobała z rękojeści księcia olbrzymi rubin i trzymając go w dziobku wzbiła się wysoko ponad miejskie dachy.

Przeleciała koło wieży katedry ozdobionej białymi rzeźbionymi w marmurze aniołami, przeleciała koło zamku, z którego dochodziły dźwięki muzyki tanecznej. She flew past the cathedral tower decorated with white marble carved angels, flew past the castle, from which the sounds of dance music came.

Prześliczna dziewczyna wyszła na balkon ze swym ukochanym. The beautiful girl went out on the balcony with her beloved. – Jak cudnie migocą gwiazdy – szepnął młodzieniec – i jak czarodziejską jest potęga miłości. "How wonderfully the stars flicker," whispered the young man, "and how magic the power of love is.

– Czy też moja suknia będzie gotowa na bal – odparła – kazałam na niej wyhaftować złote lilie.

Ale te hafciarki takie są leniwe! Jaskółeczka pofrunęła nad rzekę i zobaczyła latarnie, wiszące u masztów okrętowych, pofrunęła w stronę getta i zobaczyła starych Żydów, jak się targują i pieniądze ważą na wagach miedzianych. Swallow flew to the river and saw the lanterns hanging from the ship's masts, flew towards the ghetto and saw old Jews bargaining and money weighing on copper scales.

Wreszcie doleciała do starego nędznego domu i przez otwarte okno zajrzała do wnętrza mieszkania… Chory chłopczyk rzucał się niespokojnie w gorączkowym śnie, a matka zdrzemnęła się nad haftem, tak była znużona. Więc jaskółeczka wleciała do izby i położyła olbrzymi rubin na stoliku, obok naparstka kobiety. So the swallow flew into the room and put a giant ruby on the table next to the woman's thimble. Potem cichutko podleciała do łóżeczka i skrzydełkami poczęła chłodzić rozpalone czoło chłopczyny. – Jak mi chłodno – szepnął chłopczyk – zdaje mi się, że wnet wyzdrowieję. "How cold I am," the boy whispered, "I think I'm going to get well soon."

– I popadł w sen głęboki, pokrzepiający. Wówczas jaskółeczka ruszyła z powrotem do szczęśliwego księcia i opowiedziała mu, co uczyniła. – Dziwne – rzekła – tak zimno na świecie, a mnie nagle zrobiło się całkiem ciepło. "Strange," she said, "so cold in the world, and suddenly it got quite warm."

– To dlatego, że spełniłaś dobry uczynek – rzekł książę, a jaskółka zamyśliła się nad jego słowami i zasnęła.

Myślenie zawsze ją przyprawiało o senność. O świcie zerwała się i poszybowała w stronę rzeki, by się wykąpać. At dawn, she jumped up and soared towards the river to take a bath.

– Co za rzadki fenomen – zadziwił się profesor ornitologii, właśnie przechodzący przez most.

– Jaskółka w zimie! – Napisał o tym długi artykuł i umieścił go w jednym z najpoczytniejszych dzienników. Artykuł wzbudził ogólne zainteresowanie, obfitował zresztą w taki balast słów, że prawie nikt nie wiedział, o co chodzi. The article aroused general interest, and it abounded in such a ballast of words that almost no one knew what was going on.

– Dziś wieczór lecę do Egiptu – powiedziała sobie jaskółka, a myśl ta sprawiała jej rozkosz królewską. Tymczasem odwiedzała wszystkie pomniki, aż wreszcie spoczęła na szczycie wieży kościelnej. Meanwhile, she visited all the monuments, and finally she rested on the top of the church tower. Gdziekolwiek się ukazywała, dolatywał ją świegot wróbli: co za dostojna cudzoziemka! Wherever she appeared, twitter sparrows could hear her: what a dignified foreigner! I jaskółka świetnie się bawiła. And the swallow had a great time. Gdy księżyc ukazał się na niebie, pofrunęła do szczęśliwego księcia. When the moon appeared in the sky, she flew to the lucky prince.

– Czy dasz mi jakie zlecenie do Egiptu? - Will you give me an assignment to Egypt? – zapytała – bo właśnie mam zamiar odlecieć.