×

Mes naudojame slapukus, kad padėtume pagerinti LingQ. Apsilankę avetainėje Jūs sutinkate su mūsų cookie policy.


image

7 metrów pod ziemią, RATOWNIK: „System ochrony zdrowia całkowicie się załamał” – 7 metrów p... (2)

RATOWNIK: „System ochrony zdrowia całkowicie się załamał” – 7 metrów p... (2)

Ja przed pandemią pracowałem koło 240, 250, czasami koło 300.

W momencie, w którym w drugim szpitalu już się ze mną pożegnano, ponieważ

wybrałem szpital macierzysty jako szpital, w którym chcę pracować,

a ordynator stwierdził, że nie przedłuży mi umowy, może mi co najwyżej zaproponować urlop bezpłatny,

więc tej umowy ze mną nie przedłużono,

dostałem wypowiedzenie, zacząłem pracować

w sumie na 1,5 etatu, 240 godzin,

bo mimo tego, że wyrabiałem swój etat na SOR-ze, czyli robiłem to, do czego zobowiązałem się umową o pracę,

od razu pojawiła się potrzeba ludzi, którzy po godzinach wejdą do karetek wymazowych,

pojadą do pracowników szpitala, żeby jak najszybciej te wymazy pobrać, żeby jak najszybciej wrócili do pracy.

Skończyło się to, od razu pojawiła się potrzeba zastąpienia kogoś.

Przecież była fala odejść na opieki i L4,

no właśnie chociażby personelu medycznego, który jest przewlekle chory.

Albo pielęgniarek czy pielęgniarzy, ratowników, lekarzy, którzy mają dzieci, którymi musieli się zająć, bo szkoły były zamknięte.

Ludzie się boją.

Dokładnie, więc tych ludzi trzeba było zastąpić.

Wielu z nas trafiało na kwarantannę, za tych ludzi też ktoś musiał pracować.

Mhm.

Jeżeli chodzi o tę wiosenną falę,

o tę pierwszą falę zachorowań,

to myślę, że my wszyscy możemy być z siebie bardzo dumni.

O tej jesiennej będziemy mogli gadać na wiosnę.

Po fakcie, jasne.

Natomiast... Natomiast wszyscy ludzie, których znam, wszyscy medycy, których cenię,

z którymi miałem okazję i przyjemność pracować,

naprawdę dają z siebie wszystko.

Nikt z nas nie jest ze stali.

Ja też z różnych powodów nie jestem już w stanie pracować tych 300 godzin miesięcznie,

staram się około 200 z nadgodzinami.

Jeżeli będzie trzeba, może dociągnę do tych 248.

To jest 1,5 etatu.

Chcesz pogadać o pieniądzach?

Możemy. Nie ma problemu, ja...

Miały być podwyżki...

Miały być podwyżki i czekam cały czas. Jakby to jest...

Jak wygląda sytuacja?

O tych podwyżkach to znowu będziemy, myślę, mogli rozmawiać w grudniu.

bo to mamy listopad, więc jakby to też musimy dać tym rozporządzeniom

wejść w życie, żeby nasze panie księgowe i kadry to przetrawiły.

Natomiast do tej pory był dramat. Moja pierwsza umowa o pracę

jest na 2680 zł brutto.

Czyli netto jaka to jest kwota?

Czyli netto, jakbym pracował od poniedziałku do piątku w godzinach...

Jak normalny człowiek, tak?

To byłoby to około 1920 złotych.

Do tego dochodzi podwójnie opodatkowany dodatek z ministerstwa.

1600 brutto, brutto, czyli 1300 brutto, czyli około 930 złotych netto.

Czyli już mamy tamte 2700.

Ale ten dodatek nie liczy się ani do emerytury, ani do wyliczania

chociażby stawki za nadgodziny czy

za pracę w święta. Więc jakby... I do tego dochodzi wyrównanie za pracę w święta w nocy, więc

w takim normalnym miesiącu moje zarobki wynosiły

około 3200,

3500 zł. Ze wszystkim za te 14 dyżurów miesięcznie.

Przez to, że pracowałem tyle, ile pracowałem, bo od kiedy to się wszystko zaczęło,

moja wypłata nie była mniejsza niż 4 tys., 4,5 tysiąca złotych.

Natomiast to było nadludzkim kosztem. Bo nie da się funkcjonować cały czas

w takim trybie, że praca-dom, praca-dom, praca-dom. Bo

co z tego, że są pieniądze? I to nie są jakieś ogromne pieniądze,

jeżeli chodzi... Już nawet nie mówię o odpowiedzialności, ale o nakłady, które sam w siebie muszę władować, żeby móc

pracować w zawodzie cały czas.

I w pewnym momencie wpadasz w taką pułapkę, że poza tą pracą to tak naprawdę niczego nie ma.

Zresztą ja też w październiku ograniczyłem świadomie te dyżury, bo

przed samym szczytem tych zachorowań ja po prostu miałem dosyć.

Spodobało mi się spanie we własnym łóżku.

I strasznie to doceniam. Wiem, że te podwyżki są, tylko że zobacz, znowu

ile to mówi o nas i o tym, jak my, medycyna tutaj pierwszego frontu, jesteśmy traktowani.

Pandemia trwa od ośmiu miesięcy. Podwyżki pojawiły się teraz.

I znów - nikt tak naprawdę dopóki tej wypłaty nie dostanie,

nikt nie ma pojęcia, jakie to jest 100 proc. 100 proc. podstawy? 100 proc. podstawy z dodatkiem? Czy

ktoś weźmie moją wypłatę, którą dostałbym netto już ze wszystkim i pomnoży razy dwa?

To też bardzo dużo mówi o tym, jak ja w swoim państwie jestem traktowany.

Jako tzw. w tym momencie, no, towar pierwszej potrzeby.

A jak się czujesz właśnie?

Znaczy... No to trochę będzie syndrom sztokholmski,

ponieważ są sytuacje, w których czujesz się jak najgorsza ściera do podłogi, bo wszyscy mogą się na ciebie wypiąć

i na twoją pracę i po prostu wystawiają skierowanie już nawet nie do szpitala tylko na SOR.

I tak naprawdę pracujesz za całą resztę tego systemu.

Są sytuacje, po których wracasz do domu i masz ochotę wziąć młotek i uderzyć się w głowę.

Ale są też sytuacje, po których przez 3 dni unosisz się tak 3 centymetry nad ziemią.

Ja lubię swoją robotę. Lubię to, co robię, to jest moja wielka pasja. Długi czas chciałem zostać ratownikiem medycznym.

Robiłem inne rzeczy wcześniej.

Lubię ten moment, kiedy czuję, że moja robota ma sens.

Bo ta robota ma sens. Natomiast ja się nie czuję podmiotem w swoim państwie i nie czuję się podmiotem w systemie ochrony zdrowia,

tylko przedmiotem. I to jest jeden z naszych dużych problemów. Zresztą nie tylko ja, bo jeżeli

pogadałbyś z pielęgniarkami, lekarzami czy z jakimkolwiek innym zawodem medycznym

jak fizjoterapeuta, to...

No tak, będzie podobnie.

Będzie cały czas to samo.

Dlatego też ja głośno zacząłem o tym mówić. Że nie podoba mi się, jak to wszystko wygląda.

Skąd ty bierzesz odwagę, żeby mówić o tym wszystkim otwarcie?

Żeby wyciągać te brudy na powierzchnię?

Czy ty nie masz obawy właśnie o jakieś konsekwencje?

Że chociażby po emisji tego wywiadu po prostu...

ktoś wyrzuci cię z pracy?

Czemu się tego nie obawiasz?

Nawet jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to po pierwsze, ja robiłem w życiu różne rzeczy.

I zamiatałem kible, i pojechałem do Stanów na rusztowanie, żeby dokończyć studia.

Jeździłem z zespołami na trasy z zespołami jako techniczny. Jak będzie trzeba,

to będę pracował w Żabce albo na stacji benzynowej i to

będzie tak samo fajna i ciekawa przygoda jak SOR, ale inna.

Nie będę czuł się gorszym człowiekiem, że teraz nalewam komuś benzynę albo robię komuś drinka, a wcześniej

strzelałem prądem.

Jeżeli zwolnią mnie, to co? To oni mają nieobsadzone ileś tam godzin. Oni jako system, bo...

Lubię swój szpital. Żeby było jasne, panie dyrektorze.

Jakby to system ma nieobsadzone godziny, to system potrzebuje kolejnego człowieka.

Kto przyjdzie na moje miejsce? No przecież kierunek ratownictwo medyczne

jest wygaszany w tym momencie.

To czemu więc jest tak, że niewiele jest takich osób,

które mówią o tym głośno?

Wiesz co? To się zmienia. Na początku o ochronie zdrowia można było mówić tylko dobrze

albo nie mówić w ogóle, jak o zmarłym.

A przecież my mamy tysiąc odcieni szarości.

Są sytuacje, w których robimy rzeczy brawurowe, kosmiczne

i nikt nas za to nie chwali, bo nie wytłumaczysz zwykłemu Kowalskiemu, bo go to nie interesuje.

Są sytuacje, w których my, jako system czy my, jako konkretni ludzie

strasznie dajemy ciała. Ja też nie boję się mówić o tym, jak wygląda moja praca, bo

nie mam się czego wstydzić. Jeżeli ktoś będzie chciał mnie wyrzucić za mówienie

prawdy albo... Nawet jeżeli wylecę pojutrze ze swojego szpitala i dostanę wilczy bilet, nawet nie to,

że na całe województwo, ale na cały kraj, to trudno.

Przynajmniej będę mógł sobie spojrzeć w oczy.

Też jakby ja osobiście bardziej boję się

chociażby tego, że moja mama nie dostanie... Jeżeli będzie chora,

bo, całe szczęście, jest zdrowa. Moja mama, moja siostra, moja dziewczyna, moi kumple i ich rodziny

nie będą mogli otrzymać należytej pomocy, jeżeli coś im się stanie.

A nie tego, że będę zwolniony z pracy. Praca nas nie definiuje.

Do naszej roboty trzeba mieć powołanie, jak najbardziej, tylko każdy to powołanie trochę inaczej definiuje, bo

ludziom się wydaje, że jeżeli masz powołanie do bycia lekarzem, ratownikiem, pielęgniarką, fizjoterapeutą,

to chcesz pomagać ludziom. Jak najbardziej, lubię to. Lubię to uczucie, kiedy było źle,

zrobiłem coś, na czym się znam i jest dobrze.

Ale moje powołanie, przynajmniej ja tak je definiuje, polega na tym, że ja nie zwymiotuję, kiedy urwie komuś rękę.

Albo ja nie panikuję, kiedy ktoś, z kim przed sekundą rozmawiałem, dozna ataku padaczki i będzie

drgał i toczył pianę z ust.

To jest moje powołanie. A nie to, że ja będę za wszelką cenę, jak doktor Judym

za miskę ryżu ładował się z pięściami na czołgi.

No dokładnie.

Miewasz takie dni, kiedy myślisz sobie, że, no, "to był błąd"?

To ratownictwo, że wybrałeś taki zawód?

No, kończyłeś studia, wiele wysiłku cię to kosztowało. Miewasz takie chwile, że żałujesz?

Dopiero od niedawna. Ale ja nie żałuję samych studiów ani czasu, który poświęciłem.

Bo to jest wiedza, która przydaje się naprawdę na co dzień. I to już nawet

nie chodzi o to, że radzę sobie gdzieś tam z tym, jeżeli moja dziewczyna jest przeziębiona.

Umiejętności, sposób patrzenia na świat, sposób planowania i tak dalej, to jest właśnie to, co daje ratownictwo medyczne.

Tego nie żałujesz.

Tego nie żałuję. Natomiast zaczynam żałować właśnie tego, o czym mówiliśmy wcześniej, czyli

bycia przedmiotem w ochronie zdrowia.

Jeżeli ktoś z dnia na dzień stwierdza, że może cię oddelegować tu albo tam,

nawet nie daje ci marchewki, tylko cały czas macha kijem, to to są takie sytuacje,

w których ja zaczynam żałować. Zaczynam żałować, że jestem

ratownikiem medycznym w Polsce.

Zresztą nie tylko ja. Jeżeli mamy sytuację, w której jedno krzyczą: "Wszyscy ręce na pokład",

a drudzy zaostrzają kodeks karny, przepisy

wycelowane w medyków, to tak, w takich sytuacjach zaczynam żałować.

Jeżeli nam brakuje jak powietrza respiratorów,

jeżeli w szpitalach brakuje tlenu, a ja słyszę, że ktoś kupuje limuzyny albo leci do Hiszpanii na wakacje,

no to zaczynam żałować.

Jakich sytuacji na dzisiaj ty się obawiasz najbardziej?

To znaczy, no...

Jakieś takie czarne scenariusze.

Właśnie, bo ja jestem specem od czarnych scenariuszy. Bo naczytałem się wystarczająco wielu

książek historycznych. Jakby wiem, że historia

jest bezlitosna dla nas wszystkich. Wiele rzeczy się może wydarzyć, natomiast...

No, lubi się powtarzać.

Dokładnie. Ja osobiście boję się tego, że jeżeli doszłoby do takiego krachu ochrony zdrowia, że już

naprawdę tam nikt nie pracuje, że już pacjenci zostali zostawieni sami sobie.

I nie chodzi mi tu o protest, bo jakby nawet przy protestach tam zostanie jedna pielęgniarka, jeden lekarz,

żeby tych pacjentów podtrzymać. Chodzi mi o taki totalny krach tego systemu ochrony zdrowia. To, że

nie jesteś w stanie uzyskać pomocy z rzeczami, które wcześniej nie były żadnym problemem, typu

właśnie bolący ząb albo, nie wiem, zapalenie wyrostka robaczkowego.

Że takie sytuacje doprowadzą do poważnych niepokojów społecznych.

Jakby wszyscy tak naprawdę jesteśmy potencjalnymi pacjentami.

I nawet ci, którzy... Tu mogę też powiedzieć, że wszyscy ci, którzy płacą na prywatną ochronę zdrowia,

summa summarum i tak wylądują u nas. Bo prywatna ochrona zdrowia jest tylko do jakiegoś etapu.

Więc takich rzeczy się boję. Boję się też tego, że

stracimy, chyba największą w historii

Polski po 1989 roku,

szansę na zmuszenie do prawdziwej debaty o ochronie zdrowia.

O tym czego my potrzebujemy i jacy my jesteśmy, jacy my chcemy być i jak to wszystko ma wyglądać.

Tego się boję. Boję się też tego, że coś się stanie moim bliskim.

Po prostu.

Po prostu się boję.

Myślę, że wielu Polaków odczuwa dziś tę obawę.

Można wam jakoś pomóc sensownie dzisiaj?

Tak, tak, zdecydowanie. I my nie potrzebujemy, mimo tego, że to jest bardzo miłe i fajnie się je...

Nie mam na myśli oklasków na balkonie.

Tak, właśnie. Nie klaszczcie, błagam was. Nie klaszczcie, nie śpiewajcie na balkonach,

bo jeżeli coś takiego robicie, to tam być może jest medyk, który właśnie zszedł z nocki i chciałby się wyspać.

Więc wyobraźcie sobie, co wy czulibyście, gdyby ktoś was obudził po 48 godzinach bez snu...

Takie działania nie mają sensu. Co więc ma? Co miałoby sens?

Przede wszystkim dbanie o siebie. Jeżeli ktoś ma... I to będzie powtarzał każdy medyk, dbajcie o siebie. Jeżeli macie

jakiekolwiek choroby przewlekłe, to to nie jest najlepszy czas, żeby nie brać leków albo eksperymentować.

Trzeba trzymać się tego, co trzyma was w zdrowiu.

Jeżeli macie cukrzycę, to dieta. Jeżeli jest możliwość, to mieć w domu ten zapas leków, które się stale przyjmuje,

na trochę dłuższy czas. Już nie mówię o tym, żeby wykupywać je na najbliższe 30 lat


RATOWNIK: „System ochrony zdrowia całkowicie się załamał” – 7 metrów p... (2)

Ja przed pandemią pracowałem koło 240, 250, czasami koło 300. Before the pandemic, I worked around 240, 250, sometimes around 300.

W momencie, w którym w drugim szpitalu już się ze mną pożegnano, ponieważ At the moment when I was said goodbye to me in the second hospital, because

wybrałem szpital macierzysty jako szpital, w którym chcę pracować, I chose the mother hospital as the hospital where I want to work,

a ordynator stwierdził, że nie przedłuży mi umowy, może mi co najwyżej zaproponować urlop bezpłatny, and the head of the doctor said that he would not extend my contract, he could only offer me unpaid leave,

więc tej umowy ze mną nie przedłużono, so this contract with me was not extended,

dostałem wypowiedzenie, zacząłem pracować I was terminated and started working

w sumie na 1,5 etatu, 240 godzin, 1.5 full-time jobs, 240 hours in total,

bo mimo tego, że wyrabiałem swój etat na SOR-ze, czyli robiłem to, do czego zobowiązałem się umową o pracę, because despite the fact that I was doing my job at the SOR, i.e. I was doing what I committed to under the contract of employment,

od razu pojawiła się potrzeba ludzi, którzy po godzinach wejdą do karetek wymazowych, there was a need for people to enter the smear ambulances after hours,

pojadą do pracowników szpitala, żeby jak najszybciej te wymazy pobrać, żeby jak najszybciej wrócili do pracy. they will go to the hospital staff to collect these swabs as soon as possible, so that they can return to work as soon as possible.

Skończyło się to, od razu pojawiła się potrzeba zastąpienia kogoś. It was over, there was an immediate need to replace someone.

Przecież była fala odejść na opieki i L4, After all, there was a wave of departures for care and L4,

no właśnie chociażby personelu medycznego, który jest przewlekle chory. Well, for example, medical personnel who are chronically ill.

Albo pielęgniarek czy pielęgniarzy, ratowników, lekarzy, którzy mają dzieci, którymi musieli się zająć, bo szkoły były zamknięte. Or nurses or nurses, paramedics, doctors who have children they had to take care of because the schools were closed.

Ludzie się boją. People are afraid.

Dokładnie, więc tych ludzi trzeba było zastąpić. Exactly, so these people had to be replaced.

Wielu z nas trafiało na kwarantannę, za tych ludzi też ktoś musiał pracować. Many of us were quarantined, and someone had to work for these people.

Mhm. Mhm.

Jeżeli chodzi o tę wiosenną falę, As for this spring wave,

o tę pierwszą falę zachorowań,

to myślę, że my wszyscy możemy być z siebie bardzo dumni.

O tej jesiennej będziemy mogli gadać na wiosnę.

Po fakcie, jasne.

Natomiast... Natomiast wszyscy ludzie, których znam, wszyscy medycy, których cenię,

z którymi miałem okazję i przyjemność pracować,

naprawdę dają z siebie wszystko.

Nikt z nas nie jest ze stali.

Ja też z różnych powodów nie jestem już w stanie pracować tych 300 godzin miesięcznie,

staram się około 200 z nadgodzinami.

Jeżeli będzie trzeba, może dociągnę do tych 248.

To jest 1,5 etatu.

Chcesz pogadać o pieniądzach?

Możemy. Nie ma problemu, ja...

Miały być podwyżki...

Miały być podwyżki i czekam cały czas. Jakby to jest...

Jak wygląda sytuacja?

O tych podwyżkach to znowu będziemy, myślę, mogli rozmawiać w grudniu.

bo to mamy listopad, więc jakby to też musimy dać tym rozporządzeniom

wejść w życie, żeby nasze panie księgowe i kadry to przetrawiły.

Natomiast do tej pory był dramat. Moja pierwsza umowa o pracę

jest na 2680 zł brutto.

Czyli netto jaka to jest kwota?

Czyli netto, jakbym pracował od poniedziałku do piątku w godzinach...

Jak normalny człowiek, tak?

To byłoby to około 1920 złotych.

Do tego dochodzi podwójnie opodatkowany dodatek z ministerstwa.

1600 brutto, brutto, czyli 1300 brutto, czyli około 930 złotych netto.

Czyli już mamy tamte 2700.

Ale ten dodatek nie liczy się ani do emerytury, ani do wyliczania

chociażby stawki za nadgodziny czy

za pracę w święta. Więc jakby... I do tego dochodzi wyrównanie za pracę w święta w nocy, więc

w takim normalnym miesiącu moje zarobki wynosiły

około 3200,

3500 zł. Ze wszystkim za te 14 dyżurów miesięcznie.

Przez to, że pracowałem tyle, ile pracowałem, bo od kiedy to się wszystko zaczęło,

moja wypłata nie była mniejsza niż 4 tys., 4,5 tysiąca złotych.

Natomiast to było nadludzkim kosztem. Bo nie da się funkcjonować cały czas

w takim trybie, że praca-dom, praca-dom, praca-dom. Bo

co z tego, że są pieniądze? I to nie są jakieś ogromne pieniądze,

jeżeli chodzi... Już nawet nie mówię o odpowiedzialności, ale o nakłady, które sam w siebie muszę władować, żeby móc

pracować w zawodzie cały czas.

I w pewnym momencie wpadasz w taką pułapkę, że poza tą pracą to tak naprawdę niczego nie ma.

Zresztą ja też w październiku ograniczyłem świadomie te dyżury, bo

przed samym szczytem tych zachorowań ja po prostu miałem dosyć.

Spodobało mi się spanie we własnym łóżku.

I strasznie to doceniam. Wiem, że te podwyżki są, tylko że zobacz, znowu

ile to mówi o nas i o tym, jak my, medycyna tutaj pierwszego frontu, jesteśmy traktowani.

Pandemia trwa od ośmiu miesięcy. Podwyżki pojawiły się teraz.

I znów - nikt tak naprawdę dopóki tej wypłaty nie dostanie,

nikt nie ma pojęcia, jakie to jest 100 proc. 100 proc. podstawy? 100 proc. podstawy z dodatkiem? Czy

ktoś weźmie moją wypłatę, którą dostałbym netto już ze wszystkim i pomnoży razy dwa?

To też bardzo dużo mówi o tym, jak ja w swoim państwie jestem traktowany.

Jako tzw. w tym momencie, no, towar pierwszej potrzeby.

A jak się czujesz właśnie?

Znaczy... No to trochę będzie syndrom sztokholmski,

ponieważ są sytuacje, w których czujesz się jak najgorsza ściera do podłogi, bo wszyscy mogą się na ciebie wypiąć

i na twoją pracę i po prostu wystawiają skierowanie już nawet nie do szpitala tylko na SOR.

I tak naprawdę pracujesz za całą resztę tego systemu.

Są sytuacje, po których wracasz do domu i masz ochotę wziąć młotek i uderzyć się w głowę.

Ale są też sytuacje, po których przez 3 dni unosisz się tak 3 centymetry nad ziemią.

Ja lubię swoją robotę. Lubię to, co robię, to jest moja wielka pasja. Długi czas chciałem zostać ratownikiem medycznym.

Robiłem inne rzeczy wcześniej.

Lubię ten moment, kiedy czuję, że moja robota ma sens.

Bo ta robota ma sens. Natomiast ja się nie czuję podmiotem w swoim państwie i nie czuję się podmiotem w systemie ochrony zdrowia,

tylko przedmiotem. I to jest jeden z naszych dużych problemów. Zresztą nie tylko ja, bo jeżeli

pogadałbyś z pielęgniarkami, lekarzami czy z jakimkolwiek innym zawodem medycznym

jak fizjoterapeuta, to...

No tak, będzie podobnie.

Będzie cały czas to samo.

Dlatego też ja głośno zacząłem o tym mówić. Że nie podoba mi się, jak to wszystko wygląda.

Skąd ty bierzesz odwagę, żeby mówić o tym wszystkim otwarcie?

Żeby wyciągać te brudy na powierzchnię?

Czy ty nie masz obawy właśnie o jakieś konsekwencje?

Że chociażby po emisji tego wywiadu po prostu...

ktoś wyrzuci cię z pracy?

Czemu się tego nie obawiasz?

Nawet jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to po pierwsze, ja robiłem w życiu różne rzeczy.

I zamiatałem kible, i pojechałem do Stanów na rusztowanie, żeby dokończyć studia.

Jeździłem z zespołami na trasy z zespołami jako techniczny. Jak będzie trzeba,

to będę pracował w Żabce albo na stacji benzynowej i to

będzie tak samo fajna i ciekawa przygoda jak SOR, ale inna.

Nie będę czuł się gorszym człowiekiem, że teraz nalewam komuś benzynę albo robię komuś drinka, a wcześniej

strzelałem prądem.

Jeżeli zwolnią mnie, to co? To oni mają nieobsadzone ileś tam godzin. Oni jako system, bo...

Lubię swój szpital. Żeby było jasne, panie dyrektorze.

Jakby to system ma nieobsadzone godziny, to system potrzebuje kolejnego człowieka.

Kto przyjdzie na moje miejsce? No przecież kierunek ratownictwo medyczne

jest wygaszany w tym momencie.

To czemu więc jest tak, że niewiele jest takich osób,

które mówią o tym głośno?

Wiesz co? To się zmienia. Na początku o ochronie zdrowia można było mówić tylko dobrze

albo nie mówić w ogóle, jak o zmarłym.

A przecież my mamy tysiąc odcieni szarości.

Są sytuacje, w których robimy rzeczy brawurowe, kosmiczne

i nikt nas za to nie chwali, bo nie wytłumaczysz zwykłemu Kowalskiemu, bo go to nie interesuje.

Są sytuacje, w których my, jako system czy my, jako konkretni ludzie

strasznie dajemy ciała. Ja też nie boję się mówić o tym, jak wygląda moja praca, bo

nie mam się czego wstydzić. Jeżeli ktoś będzie chciał mnie wyrzucić za mówienie

prawdy albo... Nawet jeżeli wylecę pojutrze ze swojego szpitala i dostanę wilczy bilet, nawet nie to,

że na całe województwo, ale na cały kraj, to trudno.

Przynajmniej będę mógł sobie spojrzeć w oczy.

Też jakby ja osobiście bardziej boję się

chociażby tego, że moja mama nie dostanie... Jeżeli będzie chora,

bo, całe szczęście, jest zdrowa. Moja mama, moja siostra, moja dziewczyna, moi kumple i ich rodziny

nie będą mogli otrzymać należytej pomocy, jeżeli coś im się stanie.

A nie tego, że będę zwolniony z pracy. Praca nas nie definiuje.

Do naszej roboty trzeba mieć powołanie, jak najbardziej, tylko każdy to powołanie trochę inaczej definiuje, bo

ludziom się wydaje, że jeżeli masz powołanie do bycia lekarzem, ratownikiem, pielęgniarką, fizjoterapeutą,

to chcesz pomagać ludziom. Jak najbardziej, lubię to. Lubię to uczucie, kiedy było źle,

zrobiłem coś, na czym się znam i jest dobrze.

Ale moje powołanie, przynajmniej ja tak je definiuje, polega na tym, że ja nie zwymiotuję, kiedy urwie komuś rękę.

Albo ja nie panikuję, kiedy ktoś, z kim przed sekundą rozmawiałem, dozna ataku padaczki i będzie

drgał i toczył pianę z ust.

To jest moje powołanie. A nie to, że ja będę za wszelką cenę, jak doktor Judym

za miskę ryżu ładował się z pięściami na czołgi.

No dokładnie.

Miewasz takie dni, kiedy myślisz sobie, że, no, "to był błąd"?

To ratownictwo, że wybrałeś taki zawód?

No, kończyłeś studia, wiele wysiłku cię to kosztowało. Miewasz takie chwile, że żałujesz?

Dopiero od niedawna. Ale ja nie żałuję samych studiów ani czasu, który poświęciłem.

Bo to jest wiedza, która przydaje się naprawdę na co dzień. I to już nawet

nie chodzi o to, że radzę sobie gdzieś tam z tym, jeżeli moja dziewczyna jest przeziębiona.

Umiejętności, sposób patrzenia na świat, sposób planowania i tak dalej, to jest właśnie to, co daje ratownictwo medyczne.

Tego nie żałujesz.

Tego nie żałuję. Natomiast zaczynam żałować właśnie tego, o czym mówiliśmy wcześniej, czyli

bycia przedmiotem w ochronie zdrowia.

Jeżeli ktoś z dnia na dzień stwierdza, że może cię oddelegować tu albo tam,

nawet nie daje ci marchewki, tylko cały czas macha kijem, to to są takie sytuacje,

w których ja zaczynam żałować. Zaczynam żałować, że jestem

ratownikiem medycznym w Polsce.

Zresztą nie tylko ja. Jeżeli mamy sytuację, w której jedno krzyczą: "Wszyscy ręce na pokład",

a drudzy zaostrzają kodeks karny, przepisy

wycelowane w medyków, to tak, w takich sytuacjach zaczynam żałować.

Jeżeli nam brakuje jak powietrza respiratorów, Wenn uns Atemschutzgeräte wie Luft fehlen,

jeżeli w szpitalach brakuje tlenu, a ja słyszę, że ktoś kupuje limuzyny albo leci do Hiszpanii na wakacje,

no to zaczynam żałować.

Jakich sytuacji na dzisiaj ty się obawiasz najbardziej?

To znaczy, no...

Jakieś takie czarne scenariusze.

Właśnie, bo ja jestem specem od czarnych scenariuszy. Bo naczytałem się wystarczająco wielu Genau, denn ich bin Spezialist für schwarze Schriften. Weil ich genug gelesen habe

książek historycznych. Jakby wiem, że historia

jest bezlitosna dla nas wszystkich. Wiele rzeczy się może wydarzyć, natomiast...

No, lubi się powtarzać.

Dokładnie. Ja osobiście boję się tego, że jeżeli doszłoby do takiego krachu ochrony zdrowia, że już

naprawdę tam nikt nie pracuje, że już pacjenci zostali zostawieni sami sobie.

I nie chodzi mi tu o protest, bo jakby nawet przy protestach tam zostanie jedna pielęgniarka, jeden lekarz,

żeby tych pacjentów podtrzymać. Chodzi mi o taki totalny krach tego systemu ochrony zdrowia. To, że

nie jesteś w stanie uzyskać pomocy z rzeczami, które wcześniej nie były żadnym problemem, typu

właśnie bolący ząb albo, nie wiem, zapalenie wyrostka robaczkowego.

Że takie sytuacje doprowadzą do poważnych niepokojów społecznych.

Jakby wszyscy tak naprawdę jesteśmy potencjalnymi pacjentami.

I nawet ci, którzy... Tu mogę też powiedzieć, że wszyscy ci, którzy płacą na prywatną ochronę zdrowia,

summa summarum i tak wylądują u nas. Bo prywatna ochrona zdrowia jest tylko do jakiegoś etapu.

Więc takich rzeczy się boję. Boję się też tego, że

stracimy, chyba największą w historii

Polski po 1989 roku,

szansę na zmuszenie do prawdziwej debaty o ochronie zdrowia.

O tym czego my potrzebujemy i jacy my jesteśmy, jacy my chcemy być i jak to wszystko ma wyglądać.

Tego się boję. Boję się też tego, że coś się stanie moim bliskim.

Po prostu.

Po prostu się boję.

Myślę, że wielu Polaków odczuwa dziś tę obawę.

Można wam jakoś pomóc sensownie dzisiaj?

Tak, tak, zdecydowanie. I my nie potrzebujemy, mimo tego, że to jest bardzo miłe i fajnie się je...

Nie mam na myśli oklasków na balkonie.

Tak, właśnie. Nie klaszczcie, błagam was. Nie klaszczcie, nie śpiewajcie na balkonach,

bo jeżeli coś takiego robicie, to tam być może jest medyk, który właśnie zszedł z nocki i chciałby się wyspać.

Więc wyobraźcie sobie, co wy czulibyście, gdyby ktoś was obudził po 48 godzinach bez snu...

Takie działania nie mają sensu. Co więc ma? Co miałoby sens?

Przede wszystkim dbanie o siebie. Jeżeli ktoś ma... I to będzie powtarzał każdy medyk, dbajcie o siebie. Jeżeli macie

jakiekolwiek choroby przewlekłe, to to nie jest najlepszy czas, żeby nie brać leków albo eksperymentować.

Trzeba trzymać się tego, co trzyma was w zdrowiu.

Jeżeli macie cukrzycę, to dieta. Jeżeli jest możliwość, to mieć w domu ten zapas leków, które się stale przyjmuje,

na trochę dłuższy czas. Już nie mówię o tym, żeby wykupywać je na najbliższe 30 lat