×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

7 metrów pod ziemią, TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (3)

TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (3)

I taki... w ogóle się tak

wewnętrznie, taki dygot, że tak powiem.

No i wiesz, no... Kurwa, no.

Dociera do ciebie, że ktoś chciał cię

zabić, wiesz. A ty tu

w pokojowych przyjechałeś

zamiarach. Ale

to nie jest, wiesz, to jest trudne do opisania,

takie... Że na przykład, wiesz,

jak jest, w ogóle,

czy ktoś strzela do ciebie, czy jak jest

ostrzał, czy jak

spadają bomby na przykład,

to jest takie uczucie, wiesz...

Znaczy, jak do ciebie strzelają, to wiadomo, że możesz coś zrobić, tak?

No trzeba uciekać, tak?

Zachować

na tyle zimną krew,

ta adrenalina musi ci podpowiadać

dobre rozwiązania,

na tyle zimną krew, żeby się z tego po prostu

wykaraskać. Lewan zareagował,

chociaż myśmy, nam się koła w pewnym momencie

zablokowały, zabuksowały

w... To taka leśna

droga była.

W związku z tym

Lewan próbował wykręcić, te strzały

padały dalej. Tu nam

te przednie koła buksowały, Lewan

klął. Pamiętam... w sumie

to najbardziej pamiętam Lewana, który klął,

a talent miał wybitny zawsze, znaczy - ma

do tego.

I myśmy w końcu zawrócili.

Lewan, no, rura, tak?, pełna

i odjechaliśmy,

no nie przekroczyliśmy

tej granicy z Osetią.

Natomiast w momencie, kiedy, wiesz, taką

trudną sytuacją jest, kiedy

spadają bomby.

I ty nie wiesz, bo tak: to jest

zawsze takie zastanawianie się, nie wiem, mam

biec w prawo, w lewo, przed siebie?

W sumie nie wiadomo.

Nie wiadomo, bo jest takie myślenie, wiesz, że

"a może w prawo?",

"a jak spadnie w prawo, to może ja zostanę tu, pobiegnę",

wiesz, to jest taka

paranoja w pewnym momencie, człowiek zaczyna

trochę, wiesz,

fiksować, nie? A przecież

przed bombą nie uciekniesz.

Mhm.

Myślę sobie, że to jest taki zawód, gdzie

trzeba, no, wysoką cenę zapłacić,

ale też taką osobistą.

Bo...

ciężko później wytłumaczyć

ludziom, co ty przeżywasz,

jaki to ma

wpływ na ciebie.

Jak było z tobą,

musiałaś jakąś taką cenę zapłacić,

jeśli chodzi o życie osobiste?

Tak, ja, wiesz,

ja nie znam korespondenta, który by nie płacił

takiej ceny, bo

wiesz, to jest tak, że

my jesteśmy cały czas

w pogotowiu. Jeżeli coś się dzieje na świecie,

to nie musi być wojna,

to może być trzęsienie ziemi na przykład.

W takie miejsca też jeździliśmy.

Dzwoni telefon, pakuj się, jedź.

Dzwoni telefon, pakuj się, jedziesz, tak? Każdy z nas ma plecak

gdzieś tam spakowany do połowy, tak, żeby

tylko dopakować w zależności od rejonu,

gdzie się leci, no i...

I to nie jest

istotne, czy tam święta na przykład, czy

masz wakacje zaplanowane,

czy tam trzeba gdzieś tam, gdzieś

coś tam, co tam.

Pozałatwiać, remont w domu czy coś,

nie. Najważniejsza jest wojna.

W związku z powyższym,

bliscy po jakimś czasie, twoi,

zaczynają mieć

tego dosyć.

Bo...

czują się, ja to zawsze powtarzam,

że czują się, jakby,

że zawsze są na drugim miejscu.

Że na pierwszym miejscu jest zawsze wojna.

Wiesz, no jakbyś się czuł,

że jednak nie jesteś najważniejszy

w związku z osobą, z którą jesteś,

tak? Że jednak zawsze

jesteś ten drugi, no, to nie jest fajne

poczucie. W związku

z powyższym

wielu z nas wracało

do pustych domów po jakichś

tam wyjazdach,

bo ta druga strona miała po prostu dość.

Wiesz, jeszcze

dodatkowo, jak jest rodzina, w której są

dzieci, no to...

Najczęściej jednak ten zawód wykonują mężczyźni,

tak? Więc kobieta

zostaje sama z małym dzieckiem.

Facet wyjeżdża i zawsze na

pytanie: "kiedy wrócisz?" jest odpowiedź: "nie wiem".

No właśnie.

I oglądasz go tylko w telewizji. I widzisz, co się dzieje...

I boisz się o jego życie.

I boisz się o jego życie, oczywiście. Potem przychodzi

czas, kiedy dzieci dorastają

i częściej widzą tatusia czy mamusię

na ekranie telewizora niż w domu.

I zaczynają kumać, że, wiesz,

jeżeli czegoś potrzebują, to w zasadzie

nie mogą liczyć, tak?, na

to, że on będzie, tak? Czy ona.

Więc to jest trudne, wiesz. Ja nie mam

dzieci, bo nigdy nie chciałam,

jakoś nie moja bajka.

Ale w takich relacjach

damsko-męskich

to nie jest łatwe, tak?

To nie jest... Ja uważam, że tutaj

takim

chyba idealnym

związkiem, to jest połączenie, kiedy

jest

dwoje korespondentów wojennych ze sobą

albo

korespondent wojenny z operatorem kamery,

który jeździ na wojnę, tak?

No to taka idealna sytuacja.

Tak. Zrozumienie też można

znaleźć wśród żołnierzy,

bo to jest też taki...,

to jest ten zawód, który

na tej samej jakby platformie operuje.

Okej. To powiedz mi jeszcze taką jedną rzecz a propos żołnierzy.

Wielu powtarza, wielu mówi,

co ciekawe i paradoksalne,

że w wyjazdach

na różne misje

najgorsze są powroty do Polski.

Oczywiście.

O co chodzi, na czym to polega, dlaczego to jest kłopot?

To jest racja, ja się zgadzam w stu procentach.

Wiesz, to jest tak, że,

ja zawsze też tak miałam,

że tam się adaptowałam od razu,

obojętnie, gdzie by to nie było.

I teraz, widzisz, na czym to polega.

Przebywasz

w tamtym rejonie, który jest

totalnie inny niż ten,

w którym tu jesteśmy.

Przebywasz tam,

w skrajnie trudnych czasami

warunkach.

Strzelają do ciebie.

Jedziesz drogą,

masz świadomość, że możesz

najechać na ajdika. Mogą cię porwać,

mogą cię zabić. Nie możesz

nawet stanąć, żeby się, za przeproszeniem,

wysikać, bo musisz

stać tylko na twardym, bo jak wejdziesz na miękkie, to

do widzenia, tak?

Ale jest

adrenalina i zaczynasz w tych realiach

funkcjonować tydzień,

drugi, trzeci, czwarty. Wiesz, chłopaki

jak jeżdżą, to oni na zmianę, to na pół roku

jadą, tak? Myśmy... To znaczy, wiesz, ja potrafiłam

w ciągu pół roku być kilkanaście razy

w Afganie czy w Iraku, tak? Bo myśmy przecież

nie jeździli na zmiany.

I wchodzisz

w to, i potem,

jak przyjeżdżasz tu,

to tak mówisz -

kurwa, co to w ogóle, o co tu

chodzi, w ogóle, o co tym ludziom

chodzi? O co oni się martwią,

w ogóle przecież

wszystko jest okej. Jest prąd, jest gaz,

jest wyro do spania, tak? Ciepła,

zimna woda, bo ja zawsze to powtarzam,

to jest po prostu, mnie to... To jest luksus

niesamowity. Idziesz do sklepu,

kupujesz jedzenie,

czyli głodny nie chodzisz.

Nikt do ciebie nie strzela, możesz sobie chodzić,

gdzie chcesz, ale

w pewnym momencie jednak

ta część, taka duża

część ciebie zostaje tam.

I to wtłoczenie

znowu w tą rzeczywistość, ty jesteś

jakby, wiesz co...

Nie jesteś już stąd,

a jeszcze nie jesteś

stamtąd. Jesteś gdzieś pomiędzy.

I te światy,

one się nie, wiesz, nie

zazębiają. Zawsze

gdzieś coś zgrzyta. I na tym

polega ten problem tego dostosowania

się tutaj.

Ale to życie tutaj wydaje się jakieś takie jałowe,

bezcelowe, błahe?

Tak, jałowe, bezcelowe, wolne.

Wydaje ci się, że ludzie,

twoi znajomi na przykład,

wyolbrzymiają problemy.

Znaczy, ja w ogóle zawsze uważałam, ze ludzie mają

tendencję do wyolbrzymiania problemów, ale

ale już po wyjazdach,

jak już byłam korespondentką,

to ja wracałam i, wiesz,

to czasami, ja

byłam w stanie, wiesz, ktoś mnie gdzieś zaprosił,

jakaś impreza, wiesz, tak zwani normalni ludzie,

tak? I tak, wiesz, i siedzą tam, gadają,

no dobra, jakiś drink, coś ten. Więc

ja tak w pewnym momencie tak...

Kurdę...

Co ja tu robię?

Ja nie mam z nimi o czym rozmawiać, wiesz... Komuś się urodziło dziecko, ktoś

kupił samochód na raty, ktoś

wziął kredyt na mieszkanie, ktoś ten.

A wiesz, ja dwa dni temu

widziałam zabite dzieci

na ulicy, wiesz? I...

nie chcę im o tym opowiadać,

bo nie chcę im psuć radości z tego, że

kupili nową furę, nie?

Bo nie będę, wiesz, no...

A jednocześnie masz to w dupie.

A jednocześnie mam w dupie to, że oni mają nowy samochód, że

wiesz, bo to nie jest mój świat.

I to z kolei doprowadza

do tego, że korespondenci

zaczynają się spotykać tylko w swoim gronie.

Tylko.

I nie ma takiej sytuacji,

że ty komuś psujesz wieczór, bo na przykład,

wiesz, ja pamiętam, jak gdzieś tam

byłam u znajomych, zaproszona,

no i tak wiesz, ja sobie siedziałam, no tam gadają, gadają,

o jakimś takim, wiesz, normalnym,

zwykłym życiu. Ja nie mówię,

że ja mam jakieś niesamowite, ale w porównaniu

do tego, zupełnie inne.

No i tak, ja siedzę, no tak

piję tego drinka, ale tak za bardzo się

nie odzywam, zupełnie jak nie ja.

No i tak: "no, Anka,

no a co u ciebie? Bo ty gdzieś, jakoś tam cię widziałam,

gdzieś na wyjeździe byłaś?".

Ja mówię: "no...".

"No i co, jak?".

Ja mówię: "pytasz mnie, jak było w Bagdadzie?".

"No!".

Ja mówię: "no, nie wiem, co mam ci powiedzieć, no,

fajnie...?

Niefajnie? Dużo

ludzi tam ginie?". "Dużo ludzi

ginie? Tam straszna sytuacja jest, nie?".

Ja mówię: "no tak, wiesz, akurat...". No i zaczęłam

opowiadać, nie? I wszyscy tak...

Ja mówię: "dobra, spoko,

nie było tematu, gadajcie".

Wiesz, ja po angielsku się zmyłam po prostu.

I zadzwoniłam do mojego kumpla,

korespondenta.

Mówi: "ty miałaś gdzieś tam być, na jakiejś kolacji, coś tam...", ja mówię: "ty..."

Idziemy na wódkę.

Idziemy na wódkę, dawaj do mnie.

Bo to nie przystają te światy.

Twój przyjaciel

powiedział ci kiedyś, że

na wojnie nie znajdziesz niczego dobrego,

ale znajdziesz tam

rzeczy, które bezpowrotnie

odmienią twoje życie.

Jak wojna odmieniła twoje życie?

Wiesz co, bardzo, i to na wielu

płaszczyznach.

Bo na pewno

nauczyła mnie

szacunku

do innych kultur.

Ja go zawsze miałam, ale,

ale...

szacunku do tego, że,

wiesz, że w zasadzie

przecież wszyscy mamy prawo żyć, tak?

I nie...

nie trzeba,

wiesz, ja nie rozumiem takich rzeczy, że,

pomimo tego, że tyle lat jeździłam na wojnę,

że ta walka

religijna, która jest

przecież napędzana, wiesz,

to jest żenujące, to jest straszne, że ludzie

w to idą, że są tym manipulowani.

I to mnie zawsze strasznie

irytowało. Nauczyłam się takiego,

takiego szacunku

do kultury i takiego

szerszego spojrzenia na świat,

wiesz? Nie tylko, że ja widzę ten

mój, tylko po prostu

ten obiektyw

mój jest szerszy.

Nauczyłam się

szanować takie

małe, codzienne rzeczy,

cieszyć się nimi.

Właśnie ta woda.

Banalne, ale prawdziwe.

Ale prawdziwe. To, że na przykład,

no teraz jest trochę

specyficzna sytuacja z uwagi na koronawirusa,

ale to na przykład,

że, ja mieszkam niedaleko Parku

Szczęśliwickiego, w zasadzie przy samym parku,

że ja sobie

biorę kocyk, jak jest ciepło,

idę się pierdzielnę na tym kocyku i

sobie, rozumiesz, leżę i sobie patrzę, jak nade mną

drzewa szumią. I mówię: "ale odjazd",

"po prostu czad", poważnie.

Biorę sobie książkę, czasami se przysnę na tym

kocyku, wiesz. To są takie cudowne

chwile, kiedy po prostu

ja się relaksuję. Nauczyłam się

też, wiesz, takie...

Doceniłam bardzo

przyjaźń, to znaczy

zauważyłam, że te przyjaźnie,

które

powstały na wojnie,

one scementowane tą wojną,

są nie do rozkruszenia.

Są niezwykle... Zobacz, ile lat minęło

od wojny w Gruzji,

a my z Lewanem cały czas jesteśmy w kontakcie.

My jesteśmy cały czas gdzieś tam

na łączach, bo to jest niesamowity

człowiek, to jest niesamowita przyjaźń.

No dobrze. Mówiłaś chwilę temu

o szacunku.

Wielki szacun. Wielki szacun

za to, co robisz. Dziękuję

co za rozmowę, dziękuję, że wpadłaś.

Dzięki serdeczne.

Wybaczcie, że tak długo, ale ten zawód to także moja pasja.

Dzięki.

Dzięki jeszcze raz.


TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (3)

I taki... w ogóle się tak

wewnętrznie, taki dygot, że tak powiem.

No i wiesz, no... Kurwa, no.

Dociera do ciebie, że ktoś chciał cię

zabić, wiesz. A ty tu

w pokojowych przyjechałeś

zamiarach. Ale

to nie jest, wiesz, to jest trudne do opisania,

takie... Że na przykład, wiesz,

jak jest, w ogóle,

czy ktoś strzela do ciebie, czy jak jest

ostrzał, czy jak

spadają bomby na przykład,

to jest takie uczucie, wiesz...

Znaczy, jak do ciebie strzelają, to wiadomo, że możesz coś zrobić, tak?

No trzeba uciekać, tak?

Zachować

na tyle zimną krew,

ta adrenalina musi ci podpowiadać

dobre rozwiązania,

na tyle zimną krew, żeby się z tego po prostu

wykaraskać. Lewan zareagował,

chociaż myśmy, nam się koła w pewnym momencie

zablokowały, zabuksowały

w... To taka leśna

droga była.

W związku z tym

Lewan próbował wykręcić, te strzały

padały dalej. Tu nam

te przednie koła buksowały, Lewan

klął. Pamiętam... w sumie

to najbardziej pamiętam Lewana, który klął,

a talent miał wybitny zawsze, znaczy - ma

do tego.

I myśmy w końcu zawrócili.

Lewan, no, rura, tak?, pełna

i odjechaliśmy,

no nie przekroczyliśmy

tej granicy z Osetią.

Natomiast w momencie, kiedy, wiesz, taką

trudną sytuacją jest, kiedy

spadają bomby.

I ty nie wiesz, bo tak: to jest

zawsze takie zastanawianie się, nie wiem, mam

biec w prawo, w lewo, przed siebie?

W sumie nie wiadomo.

Nie wiadomo, bo jest takie myślenie, wiesz, że

"a może w prawo?",

"a jak spadnie w prawo, to może ja zostanę tu, pobiegnę",

wiesz, to jest taka

paranoja w pewnym momencie, człowiek zaczyna

trochę, wiesz,

fiksować, nie? A przecież

przed bombą nie uciekniesz.

Mhm.

Myślę sobie, że to jest taki zawód, gdzie

trzeba, no, wysoką cenę zapłacić,

ale też taką osobistą.

Bo...

ciężko później wytłumaczyć

ludziom, co ty przeżywasz,

jaki to ma

wpływ na ciebie.

Jak było z tobą,

musiałaś jakąś taką cenę zapłacić,

jeśli chodzi o życie osobiste?

Tak, ja, wiesz,

ja nie znam korespondenta, który by nie płacił

takiej ceny, bo

wiesz, to jest tak, że

my jesteśmy cały czas

w pogotowiu. Jeżeli coś się dzieje na świecie,

to nie musi być wojna,

to może być trzęsienie ziemi na przykład.

W takie miejsca też jeździliśmy.

Dzwoni telefon, pakuj się, jedź.

Dzwoni telefon, pakuj się, jedziesz, tak? Każdy z nas ma plecak

gdzieś tam spakowany do połowy, tak, żeby

tylko dopakować w zależności od rejonu,

gdzie się leci, no i...

I to nie jest

istotne, czy tam święta na przykład, czy

masz wakacje zaplanowane,

czy tam trzeba gdzieś tam, gdzieś

coś tam, co tam.

Pozałatwiać, remont w domu czy coś,

nie. Najważniejsza jest wojna.

W związku z powyższym,

bliscy po jakimś czasie, twoi,

zaczynają mieć

tego dosyć.

Bo...

czują się, ja to zawsze powtarzam,

że czują się, jakby,

że zawsze są na drugim miejscu.

Że na pierwszym miejscu jest zawsze wojna.

Wiesz, no jakbyś się czuł,

że jednak nie jesteś najważniejszy

w związku z osobą, z którą jesteś,

tak? Że jednak zawsze

jesteś ten drugi, no, to nie jest fajne

poczucie. W związku

z powyższym

wielu z nas wracało

do pustych domów po jakichś

tam wyjazdach,

bo ta druga strona miała po prostu dość.

Wiesz, jeszcze

dodatkowo, jak jest rodzina, w której są

dzieci, no to...

Najczęściej jednak ten zawód wykonują mężczyźni,

tak? Więc kobieta

zostaje sama z małym dzieckiem.

Facet wyjeżdża i zawsze na

pytanie: "kiedy wrócisz?" jest odpowiedź: "nie wiem".

No właśnie.

I oglądasz go tylko w telewizji. I widzisz, co się dzieje...

I boisz się o jego życie.

I boisz się o jego życie, oczywiście. Potem przychodzi

czas, kiedy dzieci dorastają

i częściej widzą tatusia czy mamusię

na ekranie telewizora niż w domu.

I zaczynają kumać, że, wiesz,

jeżeli czegoś potrzebują, to w zasadzie

nie mogą liczyć, tak?, na

to, że on będzie, tak? Czy ona.

Więc to jest trudne, wiesz. Ja nie mam

dzieci, bo nigdy nie chciałam,

jakoś nie moja bajka.

Ale w takich relacjach

damsko-męskich

to nie jest łatwe, tak?

To nie jest... Ja uważam, że tutaj

takim

chyba idealnym

związkiem, to jest połączenie, kiedy

jest

dwoje korespondentów wojennych ze sobą

albo

korespondent wojenny z operatorem kamery,

który jeździ na wojnę, tak?

No to taka idealna sytuacja.

Tak. Zrozumienie też można

znaleźć wśród żołnierzy,

bo to jest też taki...,

to jest ten zawód, który

na tej samej jakby platformie operuje.

Okej. To powiedz mi jeszcze taką jedną rzecz a propos żołnierzy.

Wielu powtarza, wielu mówi,

co ciekawe i paradoksalne,

że w wyjazdach

na różne misje

najgorsze są powroty do Polski.

Oczywiście.

O co chodzi, na czym to polega, dlaczego to jest kłopot?

To jest racja, ja się zgadzam w stu procentach.

Wiesz, to jest tak, że,

ja zawsze też tak miałam,

że tam się adaptowałam od razu,

obojętnie, gdzie by to nie było.

I teraz, widzisz, na czym to polega.

Przebywasz

w tamtym rejonie, który jest

totalnie inny niż ten,

w którym tu jesteśmy.

Przebywasz tam,

w skrajnie trudnych czasami

warunkach.

Strzelają do ciebie.

Jedziesz drogą,

masz świadomość, że możesz

najechać na ajdika. Mogą cię porwać,

mogą cię zabić. Nie możesz

nawet stanąć, żeby się, za przeproszeniem,

wysikać, bo musisz

stać tylko na twardym, bo jak wejdziesz na miękkie, to

do widzenia, tak?

Ale jest

adrenalina i zaczynasz w tych realiach

funkcjonować tydzień,

drugi, trzeci, czwarty. Wiesz, chłopaki

jak jeżdżą, to oni na zmianę, to na pół roku

jadą, tak? Myśmy... To znaczy, wiesz, ja potrafiłam

w ciągu pół roku być kilkanaście razy

w Afganie czy w Iraku, tak? Bo myśmy przecież

nie jeździli na zmiany.

I wchodzisz

w to, i potem,

jak przyjeżdżasz tu,

to tak mówisz -

kurwa, co to w ogóle, o co tu

chodzi, w ogóle, o co tym ludziom

chodzi? O co oni się martwią,

w ogóle przecież

wszystko jest okej. Jest prąd, jest gaz,

jest wyro do spania, tak? Ciepła,

zimna woda, bo ja zawsze to powtarzam,

to jest po prostu, mnie to... To jest luksus

niesamowity. Idziesz do sklepu,

kupujesz jedzenie,

czyli głodny nie chodzisz.

Nikt do ciebie nie strzela, możesz sobie chodzić,

gdzie chcesz, ale

w pewnym momencie jednak

ta część, taka duża

część ciebie zostaje tam.

I to wtłoczenie

znowu w tą rzeczywistość, ty jesteś

jakby, wiesz co...

Nie jesteś już stąd,

a jeszcze nie jesteś

stamtąd. Jesteś gdzieś pomiędzy.

I te światy,

one się nie, wiesz, nie

zazębiają. Zawsze

gdzieś coś zgrzyta. I na tym

polega ten problem tego dostosowania

się tutaj.

Ale to życie tutaj wydaje się jakieś takie jałowe,

bezcelowe, błahe?

Tak, jałowe, bezcelowe, wolne.

Wydaje ci się, że ludzie,

twoi znajomi na przykład,

wyolbrzymiają problemy.

Znaczy, ja w ogóle zawsze uważałam, ze ludzie mają

tendencję do wyolbrzymiania problemów, ale

ale już po wyjazdach,

jak już byłam korespondentką,

to ja wracałam i, wiesz,

to czasami, ja

byłam w stanie, wiesz, ktoś mnie gdzieś zaprosił,

jakaś impreza, wiesz, tak zwani normalni ludzie,

tak? I tak, wiesz, i siedzą tam, gadają,

no dobra, jakiś drink, coś ten. Więc

ja tak w pewnym momencie tak...

Kurdę...

Co ja tu robię?

Ja nie mam z nimi o czym rozmawiać, wiesz... Komuś się urodziło dziecko, ktoś

kupił samochód na raty, ktoś

wziął kredyt na mieszkanie, ktoś ten.

A wiesz, ja dwa dni temu

widziałam zabite dzieci

na ulicy, wiesz? I...

nie chcę im o tym opowiadać,

bo nie chcę im psuć radości z tego, że

kupili nową furę, nie?

Bo nie będę, wiesz, no...

A jednocześnie masz to w dupie.

A jednocześnie mam w dupie to, że oni mają nowy samochód, że

wiesz, bo to nie jest mój świat.

I to z kolei doprowadza

do tego, że korespondenci

zaczynają się spotykać tylko w swoim gronie.

Tylko.

I nie ma takiej sytuacji,

że ty komuś psujesz wieczór, bo na przykład,

wiesz, ja pamiętam, jak gdzieś tam

byłam u znajomych, zaproszona,

no i tak wiesz, ja sobie siedziałam, no tam gadają, gadają,

o jakimś takim, wiesz, normalnym,

zwykłym życiu. Ja nie mówię,

że ja mam jakieś niesamowite, ale w porównaniu

do tego, zupełnie inne.

No i tak, ja siedzę, no tak

piję tego drinka, ale tak za bardzo się

nie odzywam, zupełnie jak nie ja.

No i tak: "no, Anka,

no a co u ciebie? Bo ty gdzieś, jakoś tam cię widziałam,

gdzieś na wyjeździe byłaś?".

Ja mówię: "no...".

"No i co, jak?".

Ja mówię: "pytasz mnie, jak było w Bagdadzie?".

"No!".

Ja mówię: "no, nie wiem, co mam ci powiedzieć, no,

fajnie...?

Niefajnie? Dużo

ludzi tam ginie?". "Dużo ludzi

ginie? Tam straszna sytuacja jest, nie?".

Ja mówię: "no tak, wiesz, akurat...". No i zaczęłam

opowiadać, nie? I wszyscy tak...

Ja mówię: "dobra, spoko,

nie było tematu, gadajcie".

Wiesz, ja po angielsku się zmyłam po prostu.

I zadzwoniłam do mojego kumpla,

korespondenta.

Mówi: "ty miałaś gdzieś tam być, na jakiejś kolacji, coś tam...", ja mówię: "ty..."

Idziemy na wódkę.

Idziemy na wódkę, dawaj do mnie.

Bo to nie przystają te światy.

Twój przyjaciel

powiedział ci kiedyś, że

na wojnie nie znajdziesz niczego dobrego,

ale znajdziesz tam

rzeczy, które bezpowrotnie

odmienią twoje życie.

Jak wojna odmieniła twoje życie?

Wiesz co, bardzo, i to na wielu

płaszczyznach.

Bo na pewno

nauczyła mnie

szacunku

do innych kultur.

Ja go zawsze miałam, ale,

ale...

szacunku do tego, że,

wiesz, że w zasadzie

przecież wszyscy mamy prawo żyć, tak?

I nie...

nie trzeba,

wiesz, ja nie rozumiem takich rzeczy, że,

pomimo tego, że tyle lat jeździłam na wojnę,

że ta walka

religijna, która jest

przecież napędzana, wiesz,

to jest żenujące, to jest straszne, że ludzie

w to idą, że są tym manipulowani.

I to mnie zawsze strasznie

irytowało. Nauczyłam się takiego,

takiego szacunku

do kultury i takiego

szerszego spojrzenia na świat,

wiesz? Nie tylko, że ja widzę ten

mój, tylko po prostu

ten obiektyw

mój jest szerszy.

Nauczyłam się

szanować takie

małe, codzienne rzeczy,

cieszyć się nimi.

Właśnie ta woda.

Banalne, ale prawdziwe.

Ale prawdziwe. To, że na przykład,

no teraz jest trochę

specyficzna sytuacja z uwagi na koronawirusa,

ale to na przykład,

że, ja mieszkam niedaleko Parku

Szczęśliwickiego, w zasadzie przy samym parku,

że ja sobie

biorę kocyk, jak jest ciepło,

idę się pierdzielnę na tym kocyku i

sobie, rozumiesz, leżę i sobie patrzę, jak nade mną

drzewa szumią. I mówię: "ale odjazd",

"po prostu czad", poważnie.

Biorę sobie książkę, czasami se przysnę na tym

kocyku, wiesz. To są takie cudowne

chwile, kiedy po prostu

ja się relaksuję. Nauczyłam się

też, wiesz, takie...

Doceniłam bardzo

przyjaźń, to znaczy

zauważyłam, że te przyjaźnie,

które

powstały na wojnie,

one scementowane tą wojną,

są nie do rozkruszenia.

Są niezwykle... Zobacz, ile lat minęło

od wojny w Gruzji,

a my z Lewanem cały czas jesteśmy w kontakcie.

My jesteśmy cały czas gdzieś tam

na łączach, bo to jest niesamowity

człowiek, to jest niesamowita przyjaźń.

No dobrze. Mówiłaś chwilę temu

o szacunku.

Wielki szacun. Wielki szacun

za to, co robisz. Dziękuję

co za rozmowę, dziękuję, że wpadłaś.

Dzięki serdeczne.

Wybaczcie, że tak długo, ale ten zawód to także moja pasja.

Dzięki.

Dzięki jeszcze raz.