×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

7 metrów pod ziemią, TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (2)

TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (2)

wcale żeśmy się lepiej nie zachowali.

Mianowicie: przyjechali ci rodzice i...

Pamiętam, że był szpital i jakoś tak po drugiej stronie

była kostnica.

I rodzice po prostu przyjechali, żeby pozabierać ciała swoich dzieci.

I myśmy stali. I ktoś dał hasło,

że idą ci rodzice tam. I my szturmem

po prostu, jak... Wiesz, to było naprawdę...

Człowiek się zachowuje jak debil.

Jakieś takie pospolite ruszenie. Inni biegną,

kurwa, to ja też będę biec.

No i ruszyliśmy tam. I pamiętam, że

szli ci rodzice. Wiesz, oni przed chwilą widzieli swoje

dzieci, które nie żyją.

W tej kostnicy, tak?

W tej kostnicy. tak. I oni wychodzili z tej kostnicy.

I my z tymi kamerami, wiesz, z tym wszystkim,

ci ludzie załamani, te matki

blade, wiesz, po prostu ten...

No i mój kolega - pytanie życia.

Ustawił mikrofon:

"Jak się pani teraz czuje?"

Ja w tym momencie, wiesz co,

jakby mi ktoś bejsbolem w łeb, ja mówię:

"Boże, co my robimy?", ja mówię: "co my robimy?".

I ta kobieta, wiesz, z takim jakimś,

wiesz, ona tak na nas spojrzała,

że mi się aż zimno zrobiło.

I ja mówię do operatora: "weź,

out - mówię - idziemy,

idziemy stąd, chodź, nie kręć tego".

Myśmy tego nie puścili.

Ja myślę, że takie sytuacje uczą więcej

niż 5 lat studiów.

Oczywiście, że tak, więc wiesz. Ale mi było

tak z tym źle, wiesz, tak się czułam taka

wewnętrznie, "Boże,

Wojtacha, jak ty mogłaś takie coś zrobić?". Wiesz,

ja wiem, jak wyglądają wizyty

w kostnicy, jak

się idzie zobaczyć swojego

bliskiego, swoją bliską osobę. Ja wiem,

jak to jest. I wiesz, jakby mi wyskoczył jakiś pajac,

wiesz, z kamerą, z pytaniem, jak ja się czuję,

to znaczy ja to bym inaczej zareagowała, to inna sprawa.

Domyślam się.

Ale zachowaliśmy się wtedy strasznie. I to jest,

pomimo tego, że minęło tyle lat, to ja to cały czas pamiętam.

Na wojnie

ty jesteś w swojej roli,

jesteś po to, żeby

obserwować tę rzeczywistość, później

ją opowiadać.

Ale jesteś oczywiście

człowiekiem, który ma emocje,

no i doświadczasz tego

cierpienia ludzkiego, obserwujesz.

Pewnie ludzie,

których spotykasz,

zwracają się do ciebie po pomoc,

proszą o jedzenie,

może o pieniądze.

Też.

Zdarzało ci się wychodzić z roli dziennikarza i próbować zmieniać świat, pomagać?

Oczywiście, że tak, wiesz,

ja się zawsze

wzbraniałam, i moi koledzy tak samo,

przed dawaniem pieniędzy, wiesz? Bo to

jest jednak niekoniecznie,

tak? Natomiast wiesz, no,

nie wyobrażam sobie, żebym nie dała

jedzenia. Myśmy na przykład byli kiedyś

w takiej sytuacji, że mieliśmy

jakieś tam zapasy jedzenia

na wyjazd, ale okazało się, że

tam "lokalsi" - to akurat było

w Strefie Gazy, nie mieli

jedzenia, no i myśmy tak rozdawali

to jedzenie, że potem siedzieliśmy i

tutaj się zastanawialiśmy, co my teraz będziemy jeść.

Czy nam zostanie.

No tam jakieś zupki chińskie nam zostały,

a do powrotu do Izraela był

jeszcze kawałek. Więc tutaj

sobie nie wyobrażam, żeby się, wiesz...

Czyli człowiek się angażuje emocjonalnie?

Oczywiście, że tak.

Nie da się odciąć całkowicie?

Nie, to jest niemożliwe. Wiesz, ja, jak słyszę jakieś takie czasami, wiesz, nie wiem,

takie akademickie dyskusje,

że

to jest może nieprofesjonalne,

że jednak się nie powinno

angażować itd., no to,

wiesz co, to weź kamerę

i jedź tam, tak? Czy mikrofon,

czy aparat fotograficzny,

jedź i bądź

z tymi ludźmi...

I odmów im jedzenia.

I odmów im jedzenia. Gdzie oni ci opowiadają swoje historie,

gdzie oni cię zapraszają często do siebie do domu

jakkolwiek by ten dom nie wyglądał, tak?

Obojętnie, czy to jest lepianka, tak? Czy

to jest dom, czy to są gruzy,

bo czasami jeszcze tak jest.

To jednak trudno jest ci się

nie zaangażować.

Oczywiście, że trzeba uważać, bo

pamiętaj, że na wojnie też jest,

to jest taka bardzo czarna strona

tej ludzkiej natury,

że ludzie zaczynają,

próbują tobą też manipulować.

Nie do końca ci mówią prawdę o

wszystkich rzeczach. Próbują cię wpuścić

w jakiś tam kanał, tak? Więc oczywiście

trzeba tę czujność

operacyjną zachować.

Natomiast

trudno jest czasami nie

ulec temu,

jak ty to mówisz, wyjścia

z roli. Chociaż ja tego nigdy nie traktowałam, wiesz,

tego zawodu jako rolę,

tylko jako,

raz, że przede wszystkim moją pasję ogromną

i takie,

takie coś, że ja

uważam, że powinno

się jeździć, że powinno się robić, że powinno się

pokazywać, że to jest misja.

I ja wiem, że to brzmi

górnolotnie i ktoś może powiedzieć:

"tratatata, misja, kasę żeście robili",

bo to już nie raz usłyszałam, tak?

Oczywiście, że dostawałam pieniądze

za swoją pracę.

No a Zdzisiek, jak gdzieś podłogi kładzie,

to co? Robi to pro publico bono?

Tak, żeby było ładnie? No nie, tak?

Wykonuje jakąś pracę, to się dostaje za to

pieniądze, natomiast

my byliśmy naprawdę bardzo zaangażowani, wiesz,

i gdyby nie... Bo ja zawsze,

wiesz, powtarzam taką rzecz, że

ludzie, obojętnie gdzie

pojedziesz - czy to jest Irak, czy to jest

Strefa Gazy, czy to jest Afganistan, czy to jest

Czad, czy to, obojętnie,

to ludzie czują,

kiedy ty jesteś zaangażowany. I oni są

skłonni się wtedy bardziej przed tobą otworzyć.

Kiedy widzą to zaangażowanie?

Tak, to zaangażowanie. Bo wyczuwają,

że ty przyjechałeś tylko po to, żeby

nakręcić tę wojnę, wracasz

i tak generalnie, to masz ich w dupie.

Temat jak temat.

Temat jak temat. Dzisiaj taki, jutro będzie inny.

Ty pamiętasz dzisiaj, czemu ty w ogóle zostałaś

korespondentką wojenną?

To był przypadek czy marzenie?

Nie, to, wiesz co, raczej takiego zawodu

się nie zaczyna przez przypadek wykonywać, to

się podejmuje taką decyzję...

Może wiesz, nie miał kto jechać, wysłali ciebie.

Nie, nie, to było wprost przeciwnie,

ja robiłam wszystko, żeby pojechać.

To było takie,

wiesz, wręcz, jakieś takie

natarczywe i upierdliwe z mojej strony, bo ja chodziłam

i tych szefów tak za rękaw targałam,

że "ja chcę jechać, ja chcę jechać".

A żeńska płeć ci pomogła czy przeszkadzała?

Na początku przeszkadzała, i to bardzo, bardzo.

Ja ten czas, te początki,

bardzo źle wspominam.

Jako takie,

taką udrękę, która była

związana z tym, że,

wiesz, oczywiście, ja byłam młodą dziennikarką

i zawsze strach

taką młodą, niedoświadczoną osobę wysłać.

Natomiast, wiesz, no, każdy

kiedyś był młodym,

niedoświadczonym dziennikarzem.

Kiedyś trzeba zacząć.

W jakiś sposób to doświadczenie trzeba zdobyć,

no, bynajmniej nie czytając książki na temat

korespondencji wojennej czy wojen w ogóle.

Ale

wracając do płci,

to mi to przeszkadzało, to znaczy

to było takie, wiesz,

"baba", wiesz, "młoda dupa",

"pojedzie, a to zaraz ją zgwałcą,

a to jej łeb obetną", wiesz, to

było jakby takie, wiesz, ja się buntowałam przeciwko

temu, że oni jakby założyli

już od razu, że mi się stanie

krzywda.

i to było po prostu takie irytujące, że

"ale jak?", że "dajcie mi szansę",

tak? Że

ostatecznie, jeżeli coś się stanie, to mnie.

No, oczywiście

będziecie mieć problem, bo będzie trzeba trupa sprowadzić,

no, faktycznie.

No i kwestia odpowiedzialności. A powiedz, a na

samej wojnie, czy płeć

ci częściej pomagała czy przeszkadzała?

Czasami pomagała, bo mitem

jest to, że na przykład w krajach

arabskich ta

płeć, to, że

dziennikarz jest kobietą,

że przeszkadza.

Ja przyznam szczerze, że

zdarzały się sytuacje,

kiedy

na przykład

ktoś tam nie chciał ze mną rozmawiać z uwagi na to

właśnie, że jestem kobietą. Ale częściej

podchodzili z zaciekawieniem.

Że...

dziennikarka,

że biała,

że w spodniach.

Ja, w takie rejony, jak jeździliśmy tam,

bardziej takie radykalne,

to ja zakładałam chustkę na głowę.

Szanuję ich kulturę,

to nie przeszkadzało w żaden sposób.

Że dziennikarka, że z operatorem

mężczyzną, że

ja mu coś każę robić i on to robi.

Wydaje polecenia.

Po prostu ja wydaję polecenia, a on to robi, wiesz, bez szemrania.

Często pytali,

wiesz...

Oczywiście, że

gdybym się dostała w ręce talibów,

to nie byłoby wesoło, tak?

I nie byłoby: "A co tam u ciebie?

Może pogadamy i mi opowiesz, co tam słychać

w Warszawie", tak?

"Kawkę, herbatkę", tak? No oczywiście,

że by tak nie było. Natomiast, mówię,

ja nie odczułam nigdy

w taki drastyczny, zły

sposób tego, że

jestem kobietą. Natomiast

w bazach wojskowych z kolei,

no to ja już miałam w ogóle, mnie chłopaki wszędzie

wysyłali, żebym ja coś załatwiała.

Bo wiesz, generalnie większość jest facetów

w bazie wojskowej, którzy siedzą tam czwarty czy piąty

miesiąc, tak? Nagle

przylatuje młoda dziennikarka.

No to słuchaj...

Nie ma problemu.

Wszystko do załatwienia.

Ale wspomniałaś też o gwałtach, wydawcy

obawiali się takich sytuacji.

Ty doświadczyłaś

zbliżonej sytuacji.

W Gruzji. Możesz o tym opowiedzieć?

Wiesz co, to bardzo

taka, no, niemiła,

nie muszę tego mówić, no mi się nic nie stało.

To było tak, że my byliśmy na tym

osławionym placu Stalina,

bo tam stał wóz

transmisyjny, więc myśmy...

Tam, gdzie te bomby spadały?

Tak, tak, gdzie później te bomby spadły. Pomimo że tam spadły,

to myśmy tam dalej przyjeżdżali, bo tam był wóz

transmisyjny.

Więc pamiętam, że tam

staliśmy obok tego wozu, bo ja byłam między

jednym a drugim live'em, tak?

I...

podjechała

ciężarówka, z której wysiedli

faceci, którzy

mieli twarze na czarno pomalowane,

w czarnych mundurach,

z długą bronią,

z długą, krótką. Było widać, że oni z lasu

wracają. I że to jest Specnaz,

że to nie jest takie, wiesz, regularne wojsko.

No i nas zobaczyli.

I ich jakiś tam

komendant, nie wiem kto,

jak mnie zobaczył,

ja mówię: "ja pierdolę".

No i

"cześć-cześć", że dziennikarze, tutaj

tego, a ja już tak boczkiem,

boczkiem, ja widziałam, oni

jeszcze podpici, wiesz, no to...

niekoniecznie chciało mi się z nimi gadać.

No i pamiętam, że

ten gość mnie chwycił

jakoś tak wpół,

bardzo silny,

i jakoś tak się tutaj

wtulił we mnie, pocałował mnie

i mówi: "jak ja dawno

nie czułem zapachu kobiety", wiesz?

I ja pamiętam, poczułam, mówię: "Boże", ale wiesz,

aż mi się nogi zaczęły trząść, ja się tak zaczęłam, wiesz,

bać, pomimo że przecież, wiesz,

byli moi koledzy. No ale co zrobisz, jak tu

masz dwudziestu pięciu facetów

z bronią, wiesz, no to

jakby mnie chcieli zabrać, to by mnie zabrali, zrobiliby ze mną

co by chcieli.

No i pamiętam, że ja go kopnęłam, odepchnęłam i

on do mnie, pamiętam, mówi: "co, nie chcesz

komandosa, nie podobam ci się?".

Ja pamiętam, że pobiegłam do samochodu

i myśmy tam w samochodzie zawsze wódkę

mieli

z tyłu. No i

pamiętam, że tą flaszkę otworzyłam

i z gwinta. Bo on mnie jeszcze w usta

pocałował. Smród, wiesz, taki

spocony facet, wiesz, po

iluś tam dniach, jak on leżał w tym lesie,

wiesz, no masakra.

I pamiętam, że tą wódę

z gwinciora zaczęłam pić, no i

Lewan mnie przyczaił, który był takim moim...

Twój kierowca.

Mój kierowca, tak, był takim moim aniołem stróżem. No i wiesz,

do mnie: "co się stało?". Ja mu mówię,

że tamten kurwa gość...

Jak Lewan do niego podleciał i go zaczął

napierdzielać, ja mówię "Boże",

tu Specnaz,

wiesz, Lewan. No ja tam

mówię: "Lewan, dobra, zostaw, wiesz, tam nie tego",

no i skończyło się tak, że

panowie mi podarowali ze Specnazu kamizelkę

kuloodporną i hełm.

Kamizelki już nie mam, ponieważ ta kamizelka

to była taka na nich bardziej szyta,

ona mi sięgała dotąd.

Nie mojego rozmiaru zdecydowanie.

A hełm mam do dzisiaj,

specnazowski, tak,

w prezencie.

Czyli szczęśliwie skończyło się...

Wszystko się skończyło dobrze, tak, ale wiesz, sytuacja już nawet na tym poziomie takiego

w zasadzie, no, incydentu,

można to nazwać, już była taka,

wiesz, straszna, i ja pamiętam, że

jak wróciliśmy do hotelu, to ja od razu pod

prysznic, bo ja czułam zapach tego człowieka, wiesz,

to było takie...

Taką szczególną sytuacją,

myślę sobie,

być może, z całą pewnością,

była ta, kiedy twój samochód został

ostrzelany, kiedy jechaliście

do Osetii. Zgadza się?

Mhm.

No właśnie. Jedziesz samochodem i

strzelają, czyli scena...

Norma.

...jaką być może znamy z wielu filmów, ale ty to przeżyłaś.

Mhm.

Co się dzieje z człowiekiem w takiej sytuacji?

Wiesz co, mi jest bardzo trudno powiedzieć,

co się wtedy czuje i co się myśli, bo to jest...

to się dzieje nagle,

no bo przecież nikt ci wcześniej nie

mówi, że będziesz pod ostrzałem.

Bardzo dużo w takich sytuacjach zależy od kierowcy.

Bo jeżeli

kierowca spanikuje

i wiesz, nie wiem,

puści kierownicę i ten,

prawda jest taka, że po prostu trzeba

wiać.

Jak najszybciej.

Wiesz, no to jest huk.

Lecą szyby.

Później czujesz.

Mhm.

Że się nogi trzęsły, pamiętam.


TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (2) THIS YOU WON'T KNOW FROM TV - 7 meters underground (2)

wcale żeśmy się lepiej nie zachowali.

Mianowicie: przyjechali ci rodzice i...

Pamiętam, że był szpital i jakoś tak po drugiej stronie

była kostnica.

I rodzice po prostu przyjechali, żeby pozabierać ciała swoich dzieci.

I myśmy stali. I ktoś dał hasło,

że idą ci rodzice tam. I my szturmem

po prostu, jak... Wiesz, to było naprawdę...

Człowiek się zachowuje jak debil.

Jakieś takie pospolite ruszenie. Inni biegną,

kurwa, to ja też będę biec.

No i ruszyliśmy tam. I pamiętam, że

szli ci rodzice. Wiesz, oni przed chwilą widzieli swoje

dzieci, które nie żyją.

W tej kostnicy, tak?

W tej kostnicy. tak. I oni wychodzili z tej kostnicy.

I my z tymi kamerami, wiesz, z tym wszystkim,

ci ludzie załamani, te matki

blade, wiesz, po prostu ten...

No i mój kolega - pytanie życia.

Ustawił mikrofon:

"Jak się pani teraz czuje?"

Ja w tym momencie, wiesz co,

jakby mi ktoś bejsbolem w łeb, ja mówię:

"Boże, co my robimy?", ja mówię: "co my robimy?".

I ta kobieta, wiesz, z takim jakimś,

wiesz, ona tak na nas spojrzała,

że mi się aż zimno zrobiło.

I ja mówię do operatora: "weź,

out - mówię - idziemy,

idziemy stąd, chodź, nie kręć tego".

Myśmy tego nie puścili.

Ja myślę, że takie sytuacje uczą więcej

niż 5 lat studiów.

Oczywiście, że tak, więc wiesz. Ale mi było

tak z tym źle, wiesz, tak się czułam taka

wewnętrznie, "Boże,

Wojtacha, jak ty mogłaś takie coś zrobić?". Wiesz,

ja wiem, jak wyglądają wizyty

w kostnicy, jak

się idzie zobaczyć swojego

bliskiego, swoją bliską osobę. Ja wiem,

jak to jest. I wiesz, jakby mi wyskoczył jakiś pajac,

wiesz, z kamerą, z pytaniem, jak ja się czuję,

to znaczy ja to bym inaczej zareagowała, to inna sprawa.

Domyślam się.

Ale zachowaliśmy się wtedy strasznie. I to jest,

pomimo tego, że minęło tyle lat, to ja to cały czas pamiętam.

Na wojnie

ty jesteś w swojej roli,

jesteś po to, żeby

obserwować tę rzeczywistość, później

ją opowiadać.

Ale jesteś oczywiście

człowiekiem, który ma emocje,

no i doświadczasz tego

cierpienia ludzkiego, obserwujesz.

Pewnie ludzie,

których spotykasz,

zwracają się do ciebie po pomoc,

proszą o jedzenie,

może o pieniądze.

Też.

Zdarzało ci się wychodzić z roli dziennikarza i próbować zmieniać świat, pomagać?

Oczywiście, że tak, wiesz,

ja się zawsze

wzbraniałam, i moi koledzy tak samo,

przed dawaniem pieniędzy, wiesz? Bo to

jest jednak niekoniecznie,

tak? Natomiast wiesz, no,

nie wyobrażam sobie, żebym nie dała

jedzenia. Myśmy na przykład byli kiedyś

w takiej sytuacji, że mieliśmy

jakieś tam zapasy jedzenia

na wyjazd, ale okazało się, że

tam "lokalsi" - to akurat było

w Strefie Gazy, nie mieli

jedzenia, no i myśmy tak rozdawali

to jedzenie, że potem siedzieliśmy i

tutaj się zastanawialiśmy, co my teraz będziemy jeść.

Czy nam zostanie.

No tam jakieś zupki chińskie nam zostały,

a do powrotu do Izraela był

jeszcze kawałek. Więc tutaj

sobie nie wyobrażam, żeby się, wiesz...

Czyli człowiek się angażuje emocjonalnie?

Oczywiście, że tak.

Nie da się odciąć całkowicie?

Nie, to jest niemożliwe. Wiesz, ja, jak słyszę jakieś takie czasami, wiesz, nie wiem,

takie akademickie dyskusje,

że

to jest może nieprofesjonalne,

że jednak się nie powinno

angażować itd., no to,

wiesz co, to weź kamerę

i jedź tam, tak? Czy mikrofon,

czy aparat fotograficzny,

jedź i bądź

z tymi ludźmi...

I odmów im jedzenia.

I odmów im jedzenia. Gdzie oni ci opowiadają swoje historie,

gdzie oni cię zapraszają często do siebie do domu

jakkolwiek by ten dom nie wyglądał, tak?

Obojętnie, czy to jest lepianka, tak? Czy

to jest dom, czy to są gruzy,

bo czasami jeszcze tak jest.

To jednak trudno jest ci się

nie zaangażować.

Oczywiście, że trzeba uważać, bo

pamiętaj, że na wojnie też jest,

to jest taka bardzo czarna strona

tej ludzkiej natury,

że ludzie zaczynają,

próbują tobą też manipulować.

Nie do końca ci mówią prawdę o

wszystkich rzeczach. Próbują cię wpuścić

w jakiś tam kanał, tak? Więc oczywiście

trzeba tę czujność

operacyjną zachować.

Natomiast

trudno jest czasami nie

ulec temu,

jak ty to mówisz, wyjścia

z roli. Chociaż ja tego nigdy nie traktowałam, wiesz,

tego zawodu jako rolę,

tylko jako,

raz, że przede wszystkim moją pasję ogromną

i takie,

takie coś, że ja

uważam, że powinno

się jeździć, że powinno się robić, że powinno się

pokazywać, że to jest misja.

I ja wiem, że to brzmi

górnolotnie i ktoś może powiedzieć:

"tratatata, misja, kasę żeście robili",

bo to już nie raz usłyszałam, tak?

Oczywiście, że dostawałam pieniądze

za swoją pracę.

No a Zdzisiek, jak gdzieś podłogi kładzie,

to co? Robi to pro publico bono?

Tak, żeby było ładnie? No nie, tak?

Wykonuje jakąś pracę, to się dostaje za to

pieniądze, natomiast

my byliśmy naprawdę bardzo zaangażowani, wiesz,

i gdyby nie... Bo ja zawsze,

wiesz, powtarzam taką rzecz, że

ludzie, obojętnie gdzie

pojedziesz - czy to jest Irak, czy to jest

Strefa Gazy, czy to jest Afganistan, czy to jest

Czad, czy to, obojętnie,

to ludzie czują,

kiedy ty jesteś zaangażowany. I oni są

skłonni się wtedy bardziej przed tobą otworzyć.

Kiedy widzą to zaangażowanie?

Tak, to zaangażowanie. Bo wyczuwają,

że ty przyjechałeś tylko po to, żeby

nakręcić tę wojnę, wracasz

i tak generalnie, to masz ich w dupie.

Temat jak temat.

Temat jak temat. Dzisiaj taki, jutro będzie inny.

Ty pamiętasz dzisiaj, czemu ty w ogóle zostałaś

korespondentką wojenną?

To był przypadek czy marzenie?

Nie, to, wiesz co, raczej takiego zawodu

się nie zaczyna przez przypadek wykonywać, to

się podejmuje taką decyzję...

Może wiesz, nie miał kto jechać, wysłali ciebie.

Nie, nie, to było wprost przeciwnie,

ja robiłam wszystko, żeby pojechać.

To było takie,

wiesz, wręcz, jakieś takie

natarczywe i upierdliwe z mojej strony, bo ja chodziłam

i tych szefów tak za rękaw targałam,

że "ja chcę jechać, ja chcę jechać".

A żeńska płeć ci pomogła czy przeszkadzała?

Na początku przeszkadzała, i to bardzo, bardzo.

Ja ten czas, te początki,

bardzo źle wspominam.

Jako takie,

taką udrękę, która była

związana z tym, że,

wiesz, oczywiście, ja byłam młodą dziennikarką

i zawsze strach

taką młodą, niedoświadczoną osobę wysłać.

Natomiast, wiesz, no, każdy

kiedyś był młodym,

niedoświadczonym dziennikarzem.

Kiedyś trzeba zacząć.

W jakiś sposób to doświadczenie trzeba zdobyć,

no, bynajmniej nie czytając książki na temat

korespondencji wojennej czy wojen w ogóle.

Ale

wracając do płci,

to mi to przeszkadzało, to znaczy

to było takie, wiesz,

"baba", wiesz, "młoda dupa",

"pojedzie, a to zaraz ją zgwałcą,

a to jej łeb obetną", wiesz, to

było jakby takie, wiesz, ja się buntowałam przeciwko

temu, że oni jakby założyli

już od razu, że mi się stanie

krzywda.

i to było po prostu takie irytujące, że

"ale jak?", że "dajcie mi szansę",

tak? Że

ostatecznie, jeżeli coś się stanie, to mnie.

No, oczywiście

będziecie mieć problem, bo będzie trzeba trupa sprowadzić,

no, faktycznie.

No i kwestia odpowiedzialności. A powiedz, a na

samej wojnie, czy płeć

ci częściej pomagała czy przeszkadzała?

Czasami pomagała, bo mitem

jest to, że na przykład w krajach

arabskich ta

płeć, to, że

dziennikarz jest kobietą,

że przeszkadza.

Ja przyznam szczerze, że

zdarzały się sytuacje,

kiedy

na przykład

ktoś tam nie chciał ze mną rozmawiać z uwagi na to

właśnie, że jestem kobietą. Ale częściej

podchodzili z zaciekawieniem.

Że...

dziennikarka,

że biała,

że w spodniach.

Ja, w takie rejony, jak jeździliśmy tam,

bardziej takie radykalne,

to ja zakładałam chustkę na głowę.

Szanuję ich kulturę,

to nie przeszkadzało w żaden sposób.

Że dziennikarka, że z operatorem

mężczyzną, że

ja mu coś każę robić i on to robi.

Wydaje polecenia.

Po prostu ja wydaję polecenia, a on to robi, wiesz, bez szemrania.

Często pytali,

wiesz...

Oczywiście, że

gdybym się dostała w ręce talibów,

to nie byłoby wesoło, tak?

I nie byłoby: "A co tam u ciebie?

Może pogadamy i mi opowiesz, co tam słychać

w Warszawie", tak?

"Kawkę, herbatkę", tak? No oczywiście,

że by tak nie było. Natomiast, mówię,

ja nie odczułam nigdy

w taki drastyczny, zły

sposób tego, że

jestem kobietą. Natomiast

w bazach wojskowych z kolei,

no to ja już miałam w ogóle, mnie chłopaki wszędzie

wysyłali, żebym ja coś załatwiała.

Bo wiesz, generalnie większość jest facetów

w bazie wojskowej, którzy siedzą tam czwarty czy piąty

miesiąc, tak? Nagle

przylatuje młoda dziennikarka.

No to słuchaj...

Nie ma problemu.

Wszystko do załatwienia.

Ale wspomniałaś też o gwałtach, wydawcy

obawiali się takich sytuacji.

Ty doświadczyłaś

zbliżonej sytuacji.

W Gruzji. Możesz o tym opowiedzieć?

Wiesz co, to bardzo

taka, no, niemiła,

nie muszę tego mówić, no mi się nic nie stało.

To było tak, że my byliśmy na tym

osławionym placu Stalina,

bo tam stał wóz

transmisyjny, więc myśmy...

Tam, gdzie te bomby spadały?

Tak, tak, gdzie później te bomby spadły. Pomimo że tam spadły,

to myśmy tam dalej przyjeżdżali, bo tam był wóz

transmisyjny.

Więc pamiętam, że tam

staliśmy obok tego wozu, bo ja byłam między

jednym a drugim live'em, tak?

I...

podjechała

ciężarówka, z której wysiedli

faceci, którzy

mieli twarze na czarno pomalowane,

w czarnych mundurach,

z długą bronią,

z długą, krótką. Było widać, że oni z lasu

wracają. I że to jest Specnaz,

że to nie jest takie, wiesz, regularne wojsko.

No i nas zobaczyli.

I ich jakiś tam

komendant, nie wiem kto,

jak mnie zobaczył,

ja mówię: "ja pierdolę".

No i

"cześć-cześć", że dziennikarze, tutaj

tego, a ja już tak boczkiem,

boczkiem, ja widziałam, oni

jeszcze podpici, wiesz, no to...

niekoniecznie chciało mi się z nimi gadać.

No i pamiętam, że

ten gość mnie chwycił

jakoś tak wpół,

bardzo silny,

i jakoś tak się tutaj

wtulił we mnie, pocałował mnie

i mówi: "jak ja dawno

nie czułem zapachu kobiety", wiesz?

I ja pamiętam, poczułam, mówię: "Boże", ale wiesz,

aż mi się nogi zaczęły trząść, ja się tak zaczęłam, wiesz,

bać, pomimo że przecież, wiesz,

byli moi koledzy. No ale co zrobisz, jak tu

masz dwudziestu pięciu facetów

z bronią, wiesz, no to

jakby mnie chcieli zabrać, to by mnie zabrali, zrobiliby ze mną

co by chcieli.

No i pamiętam, że ja go kopnęłam, odepchnęłam i

on do mnie, pamiętam, mówi: "co, nie chcesz

komandosa, nie podobam ci się?".

Ja pamiętam, że pobiegłam do samochodu

i myśmy tam w samochodzie zawsze wódkę

mieli

z tyłu. No i

pamiętam, że tą flaszkę otworzyłam

i z gwinta. Bo on mnie jeszcze w usta

pocałował. Smród, wiesz, taki

spocony facet, wiesz, po

iluś tam dniach, jak on leżał w tym lesie,

wiesz, no masakra.

I pamiętam, że tą wódę

z gwinciora zaczęłam pić, no i

Lewan mnie przyczaił, który był takim moim...

Twój kierowca.

Mój kierowca, tak, był takim moim aniołem stróżem. No i wiesz,

do mnie: "co się stało?". Ja mu mówię,

że tamten kurwa gość...

Jak Lewan do niego podleciał i go zaczął

napierdzielać, ja mówię "Boże",

tu Specnaz,

wiesz, Lewan. No ja tam

mówię: "Lewan, dobra, zostaw, wiesz, tam nie tego",

no i skończyło się tak, że

panowie mi podarowali ze Specnazu kamizelkę

kuloodporną i hełm.

Kamizelki już nie mam, ponieważ ta kamizelka

to była taka na nich bardziej szyta,

ona mi sięgała dotąd.

Nie mojego rozmiaru zdecydowanie.

A hełm mam do dzisiaj,

specnazowski, tak,

w prezencie.

Czyli szczęśliwie skończyło się...

Wszystko się skończyło dobrze, tak, ale wiesz, sytuacja już nawet na tym poziomie takiego

w zasadzie, no, incydentu,

można to nazwać, już była taka,

wiesz, straszna, i ja pamiętam, że

jak wróciliśmy do hotelu, to ja od razu pod

prysznic, bo ja czułam zapach tego człowieka, wiesz,

to było takie...

Taką szczególną sytuacją,

myślę sobie,

być może, z całą pewnością,

była ta, kiedy twój samochód został

ostrzelany, kiedy jechaliście

do Osetii. Zgadza się?

Mhm.

No właśnie. Jedziesz samochodem i

strzelają, czyli scena...

Norma.

...jaką być może znamy z wielu filmów, ale ty to przeżyłaś.

Mhm.

Co się dzieje z człowiekiem w takiej sytuacji?

Wiesz co, mi jest bardzo trudno powiedzieć,

co się wtedy czuje i co się myśli, bo to jest...

to się dzieje nagle,

no bo przecież nikt ci wcześniej nie

mówi, że będziesz pod ostrzałem.

Bardzo dużo w takich sytuacjach zależy od kierowcy.

Bo jeżeli

kierowca spanikuje

i wiesz, nie wiem,

puści kierownicę i ten,

prawda jest taka, że po prostu trzeba

wiać.

Jak najszybciej.

Wiesz, no to jest huk.

Lecą szyby.

Później czujesz.

Mhm.

Że się nogi trzęsły, pamiętam.