×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

7 metrów pod ziemią, „Brałam DOPALACZE. Cenę płacę DO DZIŚ” – 7 metrów pod ziemią

„Brałam DOPALACZE. Cenę płacę DO DZIŚ” – 7 metrów pod ziemią

Braliśmy po prostu wszystko, co się da, paliliśmy wszystko, co się da.

Byłam wtedy w parku z moją znajomą

i po prostu zasłabłam. Obudziłam się.

Moich znajomych już nie było, zostawili mnie w tym parku samą.

Nie mogłam oddychać, miałam ataki duszności, byłam bez butów.

Nie wiem jakim cudem. Zaczęłam bić lekarzy.

Zaczęłam ich drapać, szczypać, gryźć.

No wydzierać się. Nawet nie wiem czemu.

I przywiązali mnie do łóżka pasami, żebym

nie zrobiła im krzywdy i sobie krzywdy przede wszystkim.

Będąc w 3 klasie gimnazjum po raz pierwszy sięgnęłaś po dopalacze.

Pamiętasz co to było?

Tak, to był odświeżacz do toalet

o zapachu cytrynowym.

A tak naprawdę to było coś podobnego do marihuany.

Tylko po prostu to jest o wiele jaśniejsze, bielsze

i to są same chemikalia.

Gdzie ty to kupiłaś?

To był taki sklepik koło gimnazjum,

w którym się uczyłam.

Ogólnie nazywał się Pachniak,

a tak naprawdę to sprzedawali tam

tylko dopalacze i nikt nie mógł tego udowodnić.

Co tam można było kupić? Ile to kosztowało?

Pamiętam, że to było w granicach od 20 do 40 zł.

I to były różne rzeczy.

Ja się tam nie zagłębiałam, tylko wiem tyle co używali moi znajomi

i co używałam ja. Ja używałam mefedron.

To jest do wciągania.

Typu amfetamina, tylko po prostu

powoduje omamy i różne ekstazy.

I dopalacze, tak, czyli do palenia.

Nie wiem jak to się nazywało,

ale z tygodniem się zmieniały nazwy, więc

trudno mi określić.

Dlaczego w ogóle po to sięgnęłaś?

Każdy ma jakieś wymówki.

Może być wymówka, że znajomi, że towarzystwo, a tak naprawdę to każdy chce się jakoś wyróżnić.

I niektórzy są dobrzy w nauce, a niektórzy w imprezowaniu, tak, czy w spędzaniu

czasu ze znajomymi i ja bardziej właśnie chyba sięgnęłam,

żeby się wyróżnić, żeby być jakaś inna.

I też problemy w dzieciństwie też na pewno dużo dały.

Pamiętasz, co się z tobą działo jak to zażywałaś, jak na to reagowałaś?

Codziennie było coś innego.

Bo to są dwie różne substancje, których używałam. Na początku zaczęłam od palenia

i to wywoływało właśnie omamy, czyli

chodziłam po ulicy, myślałam, że jestem w grze snajperskiej

albo że startuje, no nie wiem,

do kosmosu, albo że

milion różnych takich rzeczy. To nie działało

za każdym razym tak samo, tylko z każdym razem

inaczej i to właśnie była taka ciekawość, a co może się

stać jutro, a co będzie tak naprawdę za godzinę,

może coś innego.

I tak po prostu czysta ciekawość była.

Nie bałaś się o siebie tak po ludzku? Tyle się mówi w telewizji o dopalaczach.

Nie, właśnie nie słyszałam o temacie dopalaczów,

bo chyba tak naprawdę dopiero co weszło w naszym mieście.

No jakoś nie bałam się o siebie, bo wszyscy

to robili z moich znajomych, to czemu ja mam być gorsza.

Czy były momenty, kiedy czułaś się zaniepokojona tym, co się dzieje?

Tak były takie momenty.

W momencie, kiedy szłam się np. wykąpać jak się obudziłam rano

po mefedronie,

jak robiłam się cała sina.

Jak poszłam się wykąpać, a całe moje ręce, całe nogi, wszystko było sine.

Jak u zmarłego człowieka.

Jak dostawałam np. ataków paniki

rano jak się budziłam,

teraz jak nawet o tym pomyślę mam

po prostu sama się boję, że

takie coś się wtedy działo, ale wtedy

chciałam się przyznać mamie np., wstawałam rano

i chciałam pójść i do niej powiedzieć: mamo, zażywam narkotyki, pomóż mi,

ale po prostu się bałam, bałam się jej reakcji,

bałam się tego, że ją skrzywdzę, bałam się,

że skrzywdzę moją rodzinę, znajomych. Bliskich osób.

Mama nic nie wiedziała?

Nie, nie wiedziała, ona pracowała na dwie zmiany, bo

odszedł od nas tata, jak byłam mała

i musiała się jakoś pogodzić z tym wszystkim. Pracowała po prostu na dwie zmiany, więc jak ja wracałam ze szkoły,

to jej nie było, jak wychodziłam do szkoły, to jej nie było.

Więc ona nie zauważyła nic, ja potrafiłam też to ukryć, są sposoby na ukrywanie takich rzeczy. Np. jakie to były sposoby?

Chowanie tych rzeczy, czy krople do oczu, no naprawdę było tego mnóstwo.

Jak zażywałam do nosa, można powiedzieć, czyli no właśnie mefedron,

jak brałam, to właśnie trzeba było mieć

krople do nosa, bo to rozpychało całe te

krwinki, w ogóle pękały, więc cały czas spuchnięty nos miałam

i to też można było ukryć.

Jaki to wszystko miało wpływ na twoją naukę, chodziłaś wtedy do gimnazjum.

Ja nie pamiętam nic z gimnazjum.

Ogólnie miałam...

naganne zachowanie w gimnazjum.

Nie pamiętam. Kompletnie nic nie pamiętam.

Całej 3 gimnazjum nie pamiętam.

Nie pamiętam chrzcin mojego chrześniaka, nie pamiętam urodzin, nie pamiętam nic.

Ale chodziłaś do szkoły? Byłaś na lekcjach?

Na połowie z nich byłam. Tak.

Na początku. Później właśnie na początku zajęć

byłam, a później jak z koleżanką czegoś na przerwie wzięłyśmy to już nie było mnie.

Nauczyciele nic nie zauważyli tak samo.

Wychowawca? Pedagog szkolny?

Nie. Nikt nie zauważył. To jest naprawdę bardzo...

Po amfetaminie ma się np. duże źrenice,

a po mefedronie nie ma się nic. Nie widać po źrenicach,

tylko po nosie tak naprawdę, ale to jest od chemikaliów.

Zażywanych.

Kiedy w takim razie sprawa wyszła na jaw?

W momencie kiedy nadużyłam tych narkotyków,

pamiętam do tej pory, to był wieczór,

po szkole, zadzwoniłam do mamy, że chcę nocować u mojej koleżanki,

oczywiście to było kłamstwo.

Ponieważ chciałam ze znajomymi spędzić ten wieczór, chciałam właśnie iść na imprezę,

chcieliśmy się zabawić, a miałam wtedy

15 lat, więc moja mama nie pozwalała mi,

więc powiedziałam, że chcę iść do koleżanki na noc.

Moja mama się nie zgodziła, bo słyszała, że w moim głosie jest coś nie tak.

A ja wtedy po prostu za dużo wzięłam i

wtedy nie ma żadnych emocji

po mefedronie, czyli nie masz emocji, czyli nie obchodzi

cię, że moja mama np. płacze przez telefon,

żebym wróciła do domu, że coś się ze mną dzieje,

a ja jej tam zmyślam, że np. ktoś tam

dorzucił mi coś do jedzenia, do picia w szkole i się źle czuje.

Twoja mama wyczuła...?

Że coś jest nie tak i kazała mi wrócić do domu, ja wtedy

nie odbierałam telefonu, ponieważ nie mieliśmy pieniędzy na to i

zostawiliśmy mój telefon w lombardzie.

I ona nie miała kontaktu ze mną wtedy.

Byłam wtedy z moją koleżanką, wszystko się z nią działo wtedy właściwie codziennie

i właśnie, nie miała ze mną w ogóle kontaktu

i poszliśmy już tak naprawdę na całość wtedy.

Braliśmy po prostu wszystko co się da, paliliśmy wszystko co się da...

Za te pieniądze z tego telefonu?

Z tego telefonu, tak.

Później pamiętam, że właśnie odzyskałam ten telefon,

bo kazałam właśnie moim znajomym iść do tego lombardu

i nie obchodzi mnie to jak wykupią i w ogóle, ale muszą wykupić.

Nie wiem, co oni wtedy zrobili, czy oni się zapożyczyli,

czy cokolwiek, nie mam pojęcia.

Ale odebrali ten telefon i ja już później miałam go ze sobą.

I byłam wtedy w parku z moją znajomą i po prostu zasłabłam.

Obudziłam się i moich znajomych już nie było, zostawili mnie w tym parku samą.

Zostawili Cię samą? Ci znajomi?

Tak, zostawili mnie samą. Myślę, że może się przestraszyli jak ja zareagowałam na t,

i co może stać się z nimi.

Ja myślę, że po prostu to był odruch taki, że strach przed tym, co może im się stać.

No ja wtedy właśnie zemdlałam.

I jak się obudziłam nie mogłam oddychać,

małam ataki duszności, byłam bez butów, nie wiem jakim cudem w ogóle,

byłam cała brudna w piachu,

roztrzepana w ogóle, wyglądałam strasznie.

I przechodziła koło mnie pani.

Usłyszała, że mój telefon cały czas dzwoni

i odebrała ten telefon i właśnie moja mama wtedy dzwoniła

z moją ciocią, że jadą na policję,

no i właśnie ta kobieta wtedy odebrała i powiedziała

w jakim parku jestem, gdzie się znajduje.

Moja ciocia z moją mamą przyjechały do tego parku,

zabrały mnie i chciały zabrać mnie do domu,

ale zobaczyły, że nie ma ze mną kontaktu,

zaczęłam krzyczeć, że np. za głośno muzyka w radiu leci,

a w ogóle muzyki nie było.

Albo zaczęłam bić się

albo szczypać, gryźć, no wszystko robiłam.

I w tym momencie stwierdziły, że pojedziemy do szpitala.

No w szpitalu było strasznie.

Tzn. strasznie. Teraz z względem czasu patrzę na to, że

to właśnie było bardzo dobre.

Np. moja mama musiała każdą kartkę przeszukać,

bo z toksykologii wyszło, że nic nie mam we krwi, że jestem czysta.

Ja mało co pamiętam, pamiętam tylko

np. moje krzyki, wołałam cały czas moją mamę,

cały czas nieustannie: mamo, mamo pomóż, tak.

I np. zaczęłam bić lekarzy, zaczęłam ich drapać, szczypać, gryźć,

wydzierać się, nawet nie wiem czemu.

I przywiązali mnie do łóżka pasami, żebym

nie zrobiła im krzywdy i sobie krzywdy przede wszystkim.

Lekarze, żeby się dowiedzieć co brałam, to musieli to zrobić jakby siłą słów,

czyli wyzywali moją mamę,

krzyczeli, żeby tylko się dowiedzieć, co brałam.

Żeby mi jakoś pomóc, bo naprawdę sekundy mnie dzieliły od utraty życia.

Ratowali Cię i próbowali za wszelką cenę wyciągnąć te informacje?

Tak, więc moja mama np. mówi, że

to było bardzo dobrze co oni zrobili, to było bardzo dobre,

bo większość ludzi właśnie ukrywa,

bo myślą, że to jest wstyd mieć dziecko, które bierze narkotyki lub dopalacze.

Tak, bo muszą być idealni przecież, co, moja córka tylko tak?

Lekarze wiedzieli, co się dzieje w takim razie czy domyślili się, że chodzi o dopalacze?

Tak, bo mają bardzo dużo przypadków, powiedzieli, że ja mam bardzo duże szczęście, bo większość

przyjeżdża już stwierdzić zgon do lekarzy na oddział.

A mi się akurat udało można powiedzieć, bo dostałam padaczki,

przestałam oddychać...

W tym szpitalu tak?

Tak, przestałam oddychać na kilka sekund, nie miałam w ogóle pulsu wyczuwalnego przez jakiś czas,

No właśnie miałam taki

niski puls, że lekarze nie mogli go wyczuć.

Więc tak naprawdę już jedną nogą byłam w grobie.

Jakkolwiek to brzmi, to można powiedzieć, że miałaś szczęście.

Twoja koleżanka miała go nieco mniej.

Hm... dużo mniej, bo

ją nie znaleźli, tak,

znaleźliśmy ją dopiero po kilku tygodniach

szukania, ja codziennie właśnie szukałam w tym mieście, w którym zaginęłyśmy,

bo to nie było miasto, w którym mieszkamy,

tam się uczyłyśmy po prostu.

Później ją zgwałcili,

trafiła do ośrodka zamkniętego na rok czy dwa lata

i dopiero jak wyszła z ośrodka... no teraz ma dziecko

i jest mężatką i wszystko jest na szczęście dobrze,

ale dla niej skończyło się o wiele gorzej, b ja tylko trafiłam do szpitala, a ona niestety nie.

Czy tamten sklep, w którym kupowałaś dopalacze wraz z koleżanką i znajomymi

czy on istnieje?

Z tego co słyszałam, to już od dwóch, trzech lat jest zamknięty,

ale to nie znaczy, że takich sklepów nie ma tak,

moja ciocia np., ona teraz pracuje w podstawówce

i to, co się działo w gimnazjum przechodzi do podstawówki, więc

rozpowszechnia się to bardzo szybko, naprawdę.

Dopalacze to jest po prostu temat tabu.

Jak wyglądało wychodzenie na prostą w Twoim przypadku po tym szpitalu?

W moim przypadku to było tak, że

moja mama umówiła nas do psychologa od narkotyków, psychiatry bardziej

i on nam bardzo dużo pomógł.

Próbowaliśmy na mnóstwo sposób,

no straciłam najważniejsze, czyli zaufanie mojej rodziny,

więc to nie jest mała rzecz.

No zaufanie jest najważniejsze moim zdaniem.

I w momencie właśnie, kiedy zażywałam, to mama straciła,

cała rodzina, nie mogłam sama wychodzić na dwór.

Więc mi pomogło to, że np. miałam

rodzinę, która ze mną była, to jest najważniejsze moim zdaniem

i właśnie ten psycholog. Robiliśmy różne

zajęcia miałam, żeby właśnie te zaufanie

znowu nabyć, miałam z mamą zajęcia,

pisałyśmy od siebie listy np.,

o uczuciach naszych.

To było bardziej takie, żeby wzbudzić we mnie od nowa te uczucia, które zanikły przez dopalacze.

Czy to wszystko tak pomogło, żeby jednoznaczenie odciąć się od tych dopalaczy?

Nie. Od dopalaczy pomogło, ale od narkotyków nie.

Bo to jest nałóg, to jest zwykły nałóg.

Tak jak kawa, papierosy, to jest nałóg.

Czyli miałaś jeszcze później wpadki?

Miałam jeszcze później wpadki, ale jak zażyłam raz, później drugi raz,

to miałam powrót do szpitala, więc ja miałam cały czas w głowie

te krzyki i to wszystko moje i

tylko tyle, więc już od 4-5 lat jestem czysta.

Nie bierzesz narkotyków, nie bierzesz dopalaczy?

Nic. Już nawet alkoholu się boję.

To nie był czas w Twoim życiu, z którego, jak się domyślam, jesteś dumna...

No nie.

Dlaczego więc o tym rozmawiamy?

Bo to nie jest wstyd, ja po prostu zbłądziłam.

Tak jak większość ludzi błądzi w pewien sposób.

Ja zbłądziłam z narkotykami i dopalaczami.

Jaką cenę za to zapłaciłaś?

Bardzo dużą. Mam utraty pamięci, mam dziury w pamięci,

nie pamiętam bardzo dużo rzeczy.

Z przeszłości, tak?

Z przeszłości też. Całe gimnazjum nie pamiętam,

pamiętam dopiero od momentu, kiedy się wyprowadziłam do Holandii.

Mam bardzo duże braki w nauce,

nie potrafiłam się skupić na czymś, żeby się nauczyć nowego języka

to też był bardzo duży problem.

Robili mi testy w szkole w Holandii, żeby zobaczyć na jakim

poziomie jestem. To się okazało, że mam trafić do szkoły specjalnej,

dla dzieci, które no mają

bardzo duże opóźnienia w nauce, gdzie ja byłam zawsze

w podstawówce czy coś to zawsze miałam tą pamięć po prostu wielką. I pamiętałam każdy szczegół, a teraz ja nawet nie potrafię powiedzieć

jak wyglądała moja nauczycielka, czy jak miała na imię,

na nazwisko, nic, kompletnie. Ja nawet nie wiedziałam jak się nazywam czasami

wstawałam rano i nie wiedziałam jak mam na imię i nazwisko.

To już była katastrofa. Albo jak się zapytali u lekarza

kiedy się urodziłam, jaka jest moja data urodzenia,

to ja miałam takie kiedy ja się urodziłam, naprawdę, to jest takie... straszne.

Co mogłabyś poradzić rodzicom, którzy

mają w domu nastolatki, nastolatków

i chcieliby jakoś subtelnie wybadać, czy

ich dzieci są bezpieczne, czy nic nie biorą.

Rozmowa.

Przede wszystkim rozmowa z dzieckiem.

Ja tak jak mówię, miałam codziennie takie

rano jak się budziłam,

jak już ze mnie zeszły narkotyki,

cały czas chciałam porozmawiać z mamą o tym wszystkim, ale się bałam

po prostu jej reakcji.

Więc ja myślę, że nawet sama rozmowa z dzieckiem, czyli

zaufaj mi, możesz mi powiedzieć wszystko,

jestem z tobą i pokazanie, że się kocha te dzieci,

myślę, że to już dużo daje. Jeśli nie

to zawsze można jakąś toksykologię

bo zazwyczaj zaczyna się od narkotyków zwykłych,

dopalacze nie wyjdą, ale narkotyki wyjdą,

bo ja brałam i dopalacze i narkotyki.

Więc nawet toksykologia, jak już się nie ufa tym dzieciom,

jak się ma jakieś podejrzenia. No sprawdzanie

pokojów, no nie radziłabym,

bo to można właśnie to zaufanie

stracić kompletnie, tak, ale właśnie rozmowa - moim zdaniem to wystarczy.

Michalina, bardzo dziękuję ci za tę rozmowę.

Dziękuję bardzo.


„Brałam DOPALACZE. Cenę płacę DO DZIŚ” – 7 metrów pod ziemią "I was taking DOPALACTS. I'm paying the price TODAY." - 7 meters underground

Braliśmy po prostu wszystko, co się da, paliliśmy wszystko, co się da.

Byłam wtedy w parku z moją znajomą

i po prostu zasłabłam. Obudziłam się.

Moich znajomych już nie było, zostawili mnie w tym parku samą.

Nie mogłam oddychać, miałam ataki duszności, byłam bez butów.

Nie wiem jakim cudem. Zaczęłam bić lekarzy.

Zaczęłam ich drapać, szczypać, gryźć.

No wydzierać się. Nawet nie wiem czemu.

I przywiązali mnie do łóżka pasami, żebym

nie zrobiła im krzywdy i sobie krzywdy przede wszystkim.

Będąc w 3 klasie gimnazjum po raz pierwszy sięgnęłaś po dopalacze.

Pamiętasz co to było?

Tak, to był odświeżacz do toalet

o zapachu cytrynowym.

A tak naprawdę to było coś podobnego do marihuany.

Tylko po prostu to jest o wiele jaśniejsze, bielsze

i to są same chemikalia.

Gdzie ty to kupiłaś?

To był taki sklepik koło gimnazjum,

w którym się uczyłam.

Ogólnie nazywał się Pachniak,

a tak naprawdę to sprzedawali tam

tylko dopalacze i nikt nie mógł tego udowodnić.

Co tam można było kupić? Ile to kosztowało?

Pamiętam, że to było w granicach od 20 do 40 zł.

I to były różne rzeczy.

Ja się tam nie zagłębiałam, tylko wiem tyle co używali moi znajomi

i co używałam ja. Ja używałam mefedron.

To jest do wciągania.

Typu amfetamina, tylko po prostu

powoduje omamy i różne ekstazy.

I dopalacze, tak, czyli do palenia.

Nie wiem jak to się nazywało,

ale z tygodniem się zmieniały nazwy, więc

trudno mi określić.

Dlaczego w ogóle po to sięgnęłaś?

Każdy ma jakieś wymówki.

Może być wymówka, że znajomi, że towarzystwo, a tak naprawdę to każdy chce się jakoś wyróżnić.

I niektórzy są dobrzy w nauce, a niektórzy w imprezowaniu, tak, czy w spędzaniu

czasu ze znajomymi i ja bardziej właśnie chyba sięgnęłam,

żeby się wyróżnić, żeby być jakaś inna.

I też problemy w dzieciństwie też na pewno dużo dały.

Pamiętasz, co się z tobą działo jak to zażywałaś, jak na to reagowałaś?

Codziennie było coś innego.

Bo to są dwie różne substancje, których używałam. Na początku zaczęłam od palenia

i to wywoływało właśnie omamy, czyli

chodziłam po ulicy, myślałam, że jestem w grze snajperskiej

albo że startuje, no nie wiem,

do kosmosu, albo że

milion różnych takich rzeczy. To nie działało

za każdym razym tak samo, tylko z każdym razem

inaczej i to właśnie była taka ciekawość, a co może się

stać jutro, a co będzie tak naprawdę za godzinę,

może coś innego.

I tak po prostu czysta ciekawość była.

Nie bałaś się o siebie tak po ludzku? Tyle się mówi w telewizji o dopalaczach.

Nie, właśnie nie słyszałam o temacie dopalaczów,

bo chyba tak naprawdę dopiero co weszło w naszym mieście.

No jakoś nie bałam się o siebie, bo wszyscy

to robili z moich znajomych, to czemu ja mam być gorsza.

Czy były momenty, kiedy czułaś się zaniepokojona tym, co się dzieje?

Tak były takie momenty.

W momencie, kiedy szłam się np. wykąpać jak się obudziłam rano

po mefedronie,

jak robiłam się cała sina.

Jak poszłam się wykąpać, a całe moje ręce, całe nogi, wszystko było sine.

Jak u zmarłego człowieka.

Jak dostawałam np. ataków paniki

rano jak się budziłam,

teraz jak nawet o tym pomyślę mam

po prostu sama się boję, że

takie coś się wtedy działo, ale wtedy

chciałam się przyznać mamie np., wstawałam rano

i chciałam pójść i do niej powiedzieć: mamo, zażywam narkotyki, pomóż mi,

ale po prostu się bałam, bałam się jej reakcji,

bałam się tego, że ją skrzywdzę, bałam się,

że skrzywdzę moją rodzinę, znajomych. Bliskich osób.

Mama nic nie wiedziała?

Nie, nie wiedziała, ona pracowała na dwie zmiany, bo

odszedł od nas tata, jak byłam mała

i musiała się jakoś pogodzić z tym wszystkim. Pracowała po prostu na dwie zmiany, więc jak ja wracałam ze szkoły,

to jej nie było, jak wychodziłam do szkoły, to jej nie było.

Więc ona nie zauważyła nic, ja potrafiłam też to ukryć, są sposoby na ukrywanie takich rzeczy. Np. jakie to były sposoby?

Chowanie tych rzeczy, czy krople do oczu, no naprawdę było tego mnóstwo.

Jak zażywałam do nosa, można powiedzieć, czyli no właśnie mefedron,

jak brałam, to właśnie trzeba było mieć

krople do nosa, bo to rozpychało całe te

krwinki, w ogóle pękały, więc cały czas spuchnięty nos miałam

i to też można było ukryć.

Jaki to wszystko miało wpływ na twoją naukę, chodziłaś wtedy do gimnazjum.

Ja nie pamiętam nic z gimnazjum.

Ogólnie miałam...

naganne zachowanie w gimnazjum.

Nie pamiętam. Kompletnie nic nie pamiętam.

Całej 3 gimnazjum nie pamiętam.

Nie pamiętam chrzcin mojego chrześniaka, nie pamiętam urodzin, nie pamiętam nic.

Ale chodziłaś do szkoły? Byłaś na lekcjach?

Na połowie z nich byłam. Tak.

Na początku. Później właśnie na początku zajęć

byłam, a później jak z koleżanką czegoś na przerwie wzięłyśmy to już nie było mnie.

Nauczyciele nic nie zauważyli tak samo.

Wychowawca? Pedagog szkolny?

Nie. Nikt nie zauważył. To jest naprawdę bardzo...

Po amfetaminie ma się np. duże źrenice,

a po mefedronie nie ma się nic. Nie widać po źrenicach,

tylko po nosie tak naprawdę, ale to jest od chemikaliów.

Zażywanych.

Kiedy w takim razie sprawa wyszła na jaw?

W momencie kiedy nadużyłam tych narkotyków,

pamiętam do tej pory, to był wieczór,

po szkole, zadzwoniłam do mamy, że chcę nocować u mojej koleżanki,

oczywiście to było kłamstwo.

Ponieważ chciałam ze znajomymi spędzić ten wieczór, chciałam właśnie iść na imprezę,

chcieliśmy się zabawić, a miałam wtedy

15 lat, więc moja mama nie pozwalała mi,

więc powiedziałam, że chcę iść do koleżanki na noc.

Moja mama się nie zgodziła, bo słyszała, że w moim głosie jest coś nie tak.

A ja wtedy po prostu za dużo wzięłam i

wtedy nie ma żadnych emocji

po mefedronie, czyli nie masz emocji, czyli nie obchodzi

cię, że moja mama np. płacze przez telefon,

żebym wróciła do domu, że coś się ze mną dzieje,

a ja jej tam zmyślam, że np. ktoś tam

dorzucił mi coś do jedzenia, do picia w szkole i się źle czuje.

Twoja mama wyczuła...?

Że coś jest nie tak i kazała mi wrócić do domu, ja wtedy

nie odbierałam telefonu, ponieważ nie mieliśmy pieniędzy na to i

zostawiliśmy mój telefon w lombardzie.

I ona nie miała kontaktu ze mną wtedy.

Byłam wtedy z moją koleżanką, wszystko się z nią działo wtedy właściwie codziennie

i właśnie, nie miała ze mną w ogóle kontaktu

i poszliśmy już tak naprawdę na całość wtedy.

Braliśmy po prostu wszystko co się da, paliliśmy wszystko co się da...

Za te pieniądze z tego telefonu?

Z tego telefonu, tak.

Później pamiętam, że właśnie odzyskałam ten telefon,

bo kazałam właśnie moim znajomym iść do tego lombardu

i nie obchodzi mnie to jak wykupią i w ogóle, ale muszą wykupić.

Nie wiem, co oni wtedy zrobili, czy oni się zapożyczyli,

czy cokolwiek, nie mam pojęcia.

Ale odebrali ten telefon i ja już później miałam go ze sobą.

I byłam wtedy w parku z moją znajomą i po prostu zasłabłam.

Obudziłam się i moich znajomych już nie było, zostawili mnie w tym parku samą.

Zostawili Cię samą? Ci znajomi?

Tak, zostawili mnie samą. Myślę, że może się przestraszyli jak ja zareagowałam na t,

i co może stać się z nimi.

Ja myślę, że po prostu to był odruch taki, że strach przed tym, co może im się stać.

No ja wtedy właśnie zemdlałam.

I jak się obudziłam nie mogłam oddychać,

małam ataki duszności, byłam bez butów, nie wiem jakim cudem w ogóle,

byłam cała brudna w piachu,

roztrzepana w ogóle, wyglądałam strasznie.

I przechodziła koło mnie pani.

Usłyszała, że mój telefon cały czas dzwoni

i odebrała ten telefon i właśnie moja mama wtedy dzwoniła

z moją ciocią, że jadą na policję,

no i właśnie ta kobieta wtedy odebrała i powiedziała

w jakim parku jestem, gdzie się znajduje.

Moja ciocia z moją mamą przyjechały do tego parku,

zabrały mnie i chciały zabrać mnie do domu,

ale zobaczyły, że nie ma ze mną kontaktu,

zaczęłam krzyczeć, że np. za głośno muzyka w radiu leci,

a w ogóle muzyki nie było.

Albo zaczęłam bić się

albo szczypać, gryźć, no wszystko robiłam.

I w tym momencie stwierdziły, że pojedziemy do szpitala.

No w szpitalu było strasznie.

Tzn. strasznie. Teraz z względem czasu patrzę na to, że

to właśnie było bardzo dobre.

Np. moja mama musiała każdą kartkę przeszukać,

bo z toksykologii wyszło, że nic nie mam we krwi, że jestem czysta.

Ja mało co pamiętam, pamiętam tylko

np. moje krzyki, wołałam cały czas moją mamę,

cały czas nieustannie: mamo, mamo pomóż, tak.

I np. zaczęłam bić lekarzy, zaczęłam ich drapać, szczypać, gryźć,

wydzierać się, nawet nie wiem czemu.

I przywiązali mnie do łóżka pasami, żebym

nie zrobiła im krzywdy i sobie krzywdy przede wszystkim.

Lekarze, żeby się dowiedzieć co brałam, to musieli to zrobić jakby siłą słów,

czyli wyzywali moją mamę,

krzyczeli, żeby tylko się dowiedzieć, co brałam.

Żeby mi jakoś pomóc, bo naprawdę sekundy mnie dzieliły od utraty życia.

Ratowali Cię i próbowali za wszelką cenę wyciągnąć te informacje?

Tak, więc moja mama np. mówi, że

to było bardzo dobrze co oni zrobili, to było bardzo dobre,

bo większość ludzi właśnie ukrywa,

bo myślą, że to jest wstyd mieć dziecko, które bierze narkotyki lub dopalacze.

Tak, bo muszą być idealni przecież, co, moja córka tylko tak?

Lekarze wiedzieli, co się dzieje w takim razie czy domyślili się, że chodzi o dopalacze?

Tak, bo mają bardzo dużo przypadków, powiedzieli, że ja mam bardzo duże szczęście, bo większość

przyjeżdża już stwierdzić zgon do lekarzy na oddział.

A mi się akurat udało można powiedzieć, bo dostałam padaczki,

przestałam oddychać...

W tym szpitalu tak?

Tak, przestałam oddychać na kilka sekund, nie miałam w ogóle pulsu wyczuwalnego przez jakiś czas,

No właśnie miałam taki

niski puls, że lekarze nie mogli go wyczuć.

Więc tak naprawdę już jedną nogą byłam w grobie.

Jakkolwiek to brzmi, to można powiedzieć, że miałaś szczęście.

Twoja koleżanka miała go nieco mniej.

Hm... dużo mniej, bo

ją nie znaleźli, tak,

znaleźliśmy ją dopiero po kilku tygodniach

szukania, ja codziennie właśnie szukałam w tym mieście, w którym zaginęłyśmy,

bo to nie było miasto, w którym mieszkamy,

tam się uczyłyśmy po prostu.

Później ją zgwałcili,

trafiła do ośrodka zamkniętego na rok czy dwa lata

i dopiero jak wyszła z ośrodka... no teraz ma dziecko

i jest mężatką i wszystko jest na szczęście dobrze,

ale dla niej skończyło się o wiele gorzej, b ja tylko trafiłam do szpitala, a ona niestety nie.

Czy tamten sklep, w którym kupowałaś dopalacze wraz z koleżanką i znajomymi

czy on istnieje?

Z tego co słyszałam, to już od dwóch, trzech lat jest zamknięty,

ale to nie znaczy, że takich sklepów nie ma tak,

moja ciocia np., ona teraz pracuje w podstawówce

i to, co się działo w gimnazjum przechodzi do podstawówki, więc

rozpowszechnia się to bardzo szybko, naprawdę.

Dopalacze to jest po prostu temat tabu.

Jak wyglądało wychodzenie na prostą w Twoim przypadku po tym szpitalu?

W moim przypadku to było tak, że

moja mama umówiła nas do psychologa od narkotyków, psychiatry bardziej

i on nam bardzo dużo pomógł.

Próbowaliśmy na mnóstwo sposób,

no straciłam najważniejsze, czyli zaufanie mojej rodziny,

więc to nie jest mała rzecz.

No zaufanie jest najważniejsze moim zdaniem.

I w momencie właśnie, kiedy zażywałam, to mama straciła,

cała rodzina, nie mogłam sama wychodzić na dwór.

Więc mi pomogło to, że np. miałam

rodzinę, która ze mną była, to jest najważniejsze moim zdaniem

i właśnie ten psycholog. Robiliśmy różne

zajęcia miałam, żeby właśnie te zaufanie

znowu nabyć, miałam z mamą zajęcia,

pisałyśmy od siebie listy np.,

o uczuciach naszych.

To było bardziej takie, żeby wzbudzić we mnie od nowa te uczucia, które zanikły przez dopalacze.

Czy to wszystko tak pomogło, żeby jednoznaczenie odciąć się od tych dopalaczy?

Nie. Od dopalaczy pomogło, ale od narkotyków nie.

Bo to jest nałóg, to jest zwykły nałóg.

Tak jak kawa, papierosy, to jest nałóg.

Czyli miałaś jeszcze później wpadki?

Miałam jeszcze później wpadki, ale jak zażyłam raz, później drugi raz,

to miałam powrót do szpitala, więc ja miałam cały czas w głowie

te krzyki i to wszystko moje i

tylko tyle, więc już od 4-5 lat jestem czysta.

Nie bierzesz narkotyków, nie bierzesz dopalaczy?

Nic. Już nawet alkoholu się boję.

To nie był czas w Twoim życiu, z którego, jak się domyślam, jesteś dumna...

No nie.

Dlaczego więc o tym rozmawiamy?

Bo to nie jest wstyd, ja po prostu zbłądziłam.

Tak jak większość ludzi błądzi w pewien sposób.

Ja zbłądziłam z narkotykami i dopalaczami.

Jaką cenę za to zapłaciłaś?

Bardzo dużą. Mam utraty pamięci, mam dziury w pamięci,

nie pamiętam bardzo dużo rzeczy.

Z przeszłości, tak?

Z przeszłości też. Całe gimnazjum nie pamiętam,

pamiętam dopiero od momentu, kiedy się wyprowadziłam do Holandii.

Mam bardzo duże braki w nauce,

nie potrafiłam się skupić na czymś, żeby się nauczyć nowego języka

to też był bardzo duży problem.

Robili mi testy w szkole w Holandii, żeby zobaczyć na jakim

poziomie jestem. To się okazało, że mam trafić do szkoły specjalnej,

dla dzieci, które no mają

bardzo duże opóźnienia w nauce, gdzie ja byłam zawsze

w podstawówce czy coś to zawsze miałam tą pamięć po prostu wielką. I pamiętałam każdy szczegół, a teraz ja nawet nie potrafię powiedzieć

jak wyglądała moja nauczycielka, czy jak miała na imię,

na nazwisko, nic, kompletnie. Ja nawet nie wiedziałam jak się nazywam czasami

wstawałam rano i nie wiedziałam jak mam na imię i nazwisko.

To już była katastrofa. Albo jak się zapytali u lekarza

kiedy się urodziłam, jaka jest moja data urodzenia,

to ja miałam takie kiedy ja się urodziłam, naprawdę, to jest takie... straszne.

Co mogłabyś poradzić rodzicom, którzy

mają w domu nastolatki, nastolatków

i chcieliby jakoś subtelnie wybadać, czy

ich dzieci są bezpieczne, czy nic nie biorą.

Rozmowa.

Przede wszystkim rozmowa z dzieckiem.

Ja tak jak mówię, miałam codziennie takie

rano jak się budziłam,

jak już ze mnie zeszły narkotyki,

cały czas chciałam porozmawiać z mamą o tym wszystkim, ale się bałam

po prostu jej reakcji.

Więc ja myślę, że nawet sama rozmowa z dzieckiem, czyli

zaufaj mi, możesz mi powiedzieć wszystko,

jestem z tobą i pokazanie, że się kocha te dzieci,

myślę, że to już dużo daje. Jeśli nie

to zawsze można jakąś toksykologię

bo zazwyczaj zaczyna się od narkotyków zwykłych,

dopalacze nie wyjdą, ale narkotyki wyjdą,

bo ja brałam i dopalacze i narkotyki.

Więc nawet toksykologia, jak już się nie ufa tym dzieciom,

jak się ma jakieś podejrzenia. No sprawdzanie

pokojów, no nie radziłabym,

bo to można właśnie to zaufanie

stracić kompletnie, tak, ale właśnie rozmowa - moim zdaniem to wystarczy.

Michalina, bardzo dziękuję ci za tę rozmowę.

Dziękuję bardzo.