×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

Emigracja - Malcolm XD, Autokar

Autokar

We wszystkich sytuacjach podróżnych jest tak, że losowi ludzie zgromadzeni w przestrzeni podróżnej rozkręcają się powoli. Najpierw każdy siedzi na swoim miejscu i nic nie mówi, ewentualnie tylko do swojej rodziny czy znajomych, i to też najczęściej ściszonym głosem, typu:

• Zenek no weź idź się zapytaj co z tym samolotem •

• Siedź spokojnie, poczekaj, zaraz coś powiedzą •

• No weź idź się zapytaj, patrz na dzieci, już głodne •

NO TO SAMA IDŹ SIĘ KURWA ZAPYTAJ, JAK TAK CI SIĘ SPIESZY.

Potem następuje moment przesilenia, zazwyczaj spowodowany jakimś czynnikiem zewnętrznym. W naszym przypadku było to ogłoszenie kierowcy, że w Poczdamie będziemy z półtoragodzinnym opóźnieniem, bo jest korek na obwodnicy. Taki czynnik wywołuje zazwyczaj tzw. KOMENTARZE, czyli przepełnione żalem lub nostalgią wypowiedzi niemające konkretnego odbiorcy. W naszym autokarze zaczęło się od Grażynki w średnim wieku, która popatrzyła przez okno w jakiś punkt na horyzoncie i powiedziała, że jak się kiedyś jeździło do roboty, to w ogóle nie było korków, a niemieckie autostrady to były prima sort, a nie to co teraz. Na to inny typ, patrząc przez inne okno w inny punkt na horyzoncie, powiedział, że jaki to wtedy był kurs euro, a właściwie dojcze marki, nie to co teraz. Zaraz inny typ, patrząc w nawiew od klimatyzacji, zmienił temat konwersacji z nieokreślonym rozmówcą na kwestię historycznego kursu funta szterlinga, że jak on w 2002 wracał, to po 7 złotych był. A nawet prawie po 8.

I wtedy już wszyscy zaczęli opowiadać, jak to kiedyś było. A było naprawdę wspaniale. I brzmiało to nie jakby mówili o 5 latach wstecz, tylko o Polsce przed rozbiorami. Że każdy typ był husarzem, każda kobieta była cycatą blondyną w stroju ludowym niosącą zboża plon w nasz ojczysty dom, jak w teledyskach Donatana, a do tego jeszcze Polska była najbardziej tolerancyjna na świecie dla Żydów, o czym teraz się w ogóle nie mówi. W przełożeniu na realia pracy emigracyjnej oznaczało to, że fachowców szanowano, w dwa tygodnie każdy był zarobiony O TAK (tu ma miejsce przesunięcie dłoni przy czole, obrazujące JAK), a gdy ktoś 3 miesiące posiedział na robocie, to po powrocie do Polski już właściwie nic do końca życia nie musiał robić, tylko wieść żywot rentiera i chodzić na ryby albo na paznokcie. Te piękne wspomnienia nie są jednak jeszcze zwieńczeniem procesu integracji grupy podróżnej, pozostaje jeszcze jego ostatni etap.

W filmie „Rejs” było powiedziane, że na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy. Od tego czasu nic się nie zmieniło, a pierwszy zaczął siedzący na czwórce na końcu autokaru dojebany Seba, co dało się poznać po dźwięku PSSSST i szczęku przerywanego aluminium z puszki tyskacza. Potem nastąpiło 30 sekund grobowej ciszy, bo wszyscy w autokarze patrzyli, czy kierowca będzie się burzył, bo teoretycznie przy drzwiach zawsze jest naklejka z przekreślonym znakiem %. Kierowca jednak znał życie, więc przepisów ustalonych przez oderwanych od rzeczywistości dyrektorów firmy transportowej nie egzekwował. Przy jego milczącej aprobacie PSSST zaczęło rozlegać się z różnych części autokaru, w którym momentalnie podniósł też się gwar rozmów, prowadzonych już nie z punktami na horyzoncie i elementami wnętrza pojazdu, tylko z współpasażerami. Ożywił się też Stomil, który pijącym tyskacze ludziom na 10 miejscach dookoła nas oświadczył, że on w podróży piwa nie pija, bo potem chce się siku, dlatego woli drinka. Następnie wyjął z reklamówki dwulitrową butelkę coli z wódą, zmieszanych w proporcjach 1:1. Wtedy jakiś siedzący przed nami typek powiedział na to, że on ma zajebistego kaca, bo wczoraj mu koledzy robili pożegnanie przed wyjazdem, więc woli zacząć od piwka, ale potem chętnie się napije drinka. To zmartwiło Stomila, który ogarnął się, że trzeba było się nie wychylać z tą wódką.

Siedząca za mną wychudzona Karynka o kruczoczarnych włosach wyciągnęła telefon i korzystając z ostatnich chwil w zasięgu polskiej sieci Plus GSM, zadzwoniła do koleżanki i rozpoczęła bardzo żywiołową rozmowę. Po tempie jej wypowiedzi wnioskowałem, że w ramach pożegnania z ojczyzną władowała w siebie tyle amfetaminy, ile się tylko dało, no bo przecież z krwioobiegu jej tego pogranicznicy nie wyciągną. Napierdalała jak karabin sekcjami po kilka minut non stop, po których następowało kilka sekund przerwy na wypowiedź koleżanki, po których następowało NO ALE TY, NO ALE SŁUCHAJ Karynki i znowu kilka minut napierdalania. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim opracowanego przez Karynę planu zajścia w ciążę z jednym Anglikiem bez jego wiedzy i co za tym idzie, stworzenie w świetle prawa brytyjskiego obowiązku alimentacyjnego. Po zakończeniu rozmowy jakaś Karynka w wersji senior, która siedziała po drugiej stronie korytarza od czarnowłosej Karynki w wersji junior, zaczęła jej opowiadać, że w niej kiedyś zakochany był na zabój jeden Holender, ale mu nie dała i teraz żałuje. Konkluzja była taka, żeby młoda Karynka swój plan realizowała, a potem koniecznie z miejsca dzieciaka rejestrowała w urzędzie jako Anglika, to już ich nikt z UK nie ruszy, co by się nie działo, nawet jakby królowej angielskiej kudłów nawyrywała. Mnie zaczęło zastanawiać, w jakich okolicznościach mogłoby dojść do starcia Karyny z królową Elżbietą. Pomyślałem, że może z arystokracją angielską jest tak, że przed kamerami to herbatka, EXCUSE ME LADY, księżna Diana itd., ale po pracy popijo i A CO TY SZMATO MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM, JAKIE ŻEŚ SMS-Y PISAŁA DO KSIĘCIA RICHARDA i się zaczyna tak zwana banderoza.

W tym czasie Stomil wypił już ¼ swojego drinka, a ten typ, co zdążył już wypić dwa piwa na kaca, dał poznać, że nie pierwszy raz jedzie autokarem do UK, bo wyciągnął z torby przygotowany plastikowy kubeczek i podstawił, żeby Stomil mu polał. Stomil się skrzywił i powiedział, że ma mało, a ten typ powiedział, że nie szkodzi, bo on ma więcej, ale tylko czystą, więc drink będzie na popitkę. To brzmiało jak uczciwa transakcja i po chwili obydwaj ładowali wódę pod wódę z colą.

Autokar zaczął rozbrzmiewać opowieściami emigracyjnymi, z których wynikało jednoznacznie, że znaleźliśmy się pomiędzy tak zwanymi ludźmi sukcesu. Każdy był już manadżerem czegoś, miał TAKI UKŁAD i JUŻ WSZYSTKO USTAWIONE. Minęliśmy granicę niemiecką i dopiero jak w rozmowie wyszło, że ja i Stomil jedziemy do UK po raz pierwszy, to pasażerowie dookoła nas zaczęli robić UUUUU, UUUU TO NIEDOBRZE CHŁOPAKI UUUU i opowiadać o wszystkich nieszczęściach, które mogą się nam na obczyźnie przytrafić. Ten typ od kaca i plastikowych kubeczków przypieczętował listę potencjalnych krzywd słowami W ANGLII TO ŻADNEMU POLAKOWI NIE WIERZCIE W ANI JEDNO SŁOWO. Na to ja chciałem rzucić żartem, że hehe paradoks kłamcy, bo on przecież też jest Polakiem, więc jak kłamie, żeby nie wierzyć Polakom, to powinniśmy im wierzyć, czyli że on mówi prawdę, że jednak nie wierzyć Polakom i tak dalej. Gość był na kacu i już porobiony tą wódą pitą pod wódę z colą ze Stomilem, więc paradoks rozwiązał w ten sposób, że mam się kurwa nie mądrzyć, bo jesteśmy teraz w Niemczech, a nie w Anglii, więc jemu wierzyć można (jeszcze).

Chwilę później się zrobiła nerwowa atmosfera, bo jedna kobieta chciała iść się wysikać po tych piwach, ale kibel w autokarze był zamknięty, więc poszła do kierowcy pytać, dlaczego zamknięty, a on jej powiedział, że zamknięty, bo nieczynny, bo ludzie nie szanują, więc jak będzie w Poczdamie postój 15 minut to sobie tam pójdzie do szaletu publicznego. To rozpętało małą awanturę, bo ta kobieta zaczęła wyliczać, ile wydała na bilet otwarty w dwie strony typu open ticket. Jakiś adept lingwistyki zauważył, że nie może być tak, żeby bilet był OPEN, a kibel był mimo tego CLOSED. Utarczka słowna trwałaby pewnie jeszcze chwilę, gdyby nie to, że typ od wódy i plastikowego kubka się widocznie tak zamyślił nad paradoksem kłamcy, że aż dostał choroby lokomocyjnej i się trochę porzygał na koszulkę. Stomil widocznie też intensywnie nad nim myślał, bo mózg mu się wyłączył i zezgonował na siedzeniu.

Jako że mieliśmy w tej sytuacji do czynienia z faktami dokonanymi, a nie subiektywną i potencjalnie oddaloną w czasie potrzebą oddania moczu, to kierowca chcąc nie chcąc zjechał na najbliższą stację benzynową, gdzie tamten typ wyjebał koszulkę w krzaki i zaczął w luku bagażowym szukać swojej torby, żeby założyć nową. 40 współpasażerów poleciało sikać na zapas, a ja poszedłem za stację na szluga, żeby potem sobie pójść do kibla jak już nie będzie kolejki. Rzeczywiście po 5 minutach mało kto już tam pozostał, natomiast nieprzyjemnym zaskoczeniem były bramki obrotowe, takie jak w metrze, w które trzeba było wrzucić 50 eurocentów, żeby cię przepuściły do środka. Ja miałem tylko złotówki i funty, które matka mi wymieniła w kantorze. Pytam jednego z ostatnich polskich pasażerów, czyby nie miał 50 centów pożyczyć, a on mówi, że by miał i w Polsce to by mi normalnie dał za darmo, ale na emigracji to on ma złe doświadczenia i może mi tylko sprzedać za pieniądze na miejscu, bo mu potem nie oddam. To ja pytam, dobra, to za ile? A on mówi, że za 5 złotych, a ja mówię, że no gdzie, jak euro kosztuje 4 złote, to gdzie tu jest sprawiedliwość. Dochodzenie sprawiedliwości walutowej przerwał jednak dochodzący z parkingu krzyk kierowcy autokaru, że odjeżdżamy, bo i tak już jesteśmy spóźnieni na korek pod Poczdamem. Dałem chujowi 5 złotych za 50 eurocentów i poszedłem lać, ale widocznie nie poszło mi to tak szybko jak powinno, bo jak wyszedłem na zewnątrz, to już nie było ani gościa w obrzyganej koszulce, ani śpiącego Stomila, ani autokaru.


Autokar

We wszystkich sytuacjach podróżnych jest tak, że losowi ludzie zgromadzeni w przestrzeni podróżnej rozkręcają się powoli. In allen Reisesituationen steigen die zufällig im Reiseraum versammelten Personen langsam an. Najpierw każdy siedzi na swoim miejscu i nic nie mówi, ewentualnie tylko do swojej rodziny czy znajomych, i to też najczęściej ściszonym głosem, typu:

• Zenek no weź idź się zapytaj co z tym samolotem •

• Siedź spokojnie, poczekaj, zaraz coś powiedzą • • Sit still, wait for them to say something •

• No weź idź się zapytaj, patrz na dzieci, już głodne • • Come on, go ask, look at the children, already hungry •

NO TO SAMA IDŹ SIĘ KURWA ZAPYTAJ, JAK TAK CI SIĘ SPIESZY.

Potem następuje moment przesilenia, zazwyczaj spowodowany jakimś czynnikiem zewnętrznym. W naszym przypadku było to ogłoszenie kierowcy, że w Poczdamie będziemy z półtoragodzinnym opóźnieniem, bo jest korek na obwodnicy. Taki czynnik wywołuje zazwyczaj tzw. This factor usually causes KOMENTARZE, czyli przepełnione żalem lub nostalgią wypowiedzi niemające konkretnego odbiorcy. KOMMENTARE, also Äußerungen voller Bedauern oder Nostalgie, die keinen bestimmten Empfänger haben. W naszym autokarze zaczęło się od Grażynki w średnim wieku, która popatrzyła przez okno w jakiś punkt na horyzoncie i powiedziała, że jak się kiedyś jeździło do roboty, to w ogóle nie było korków, a niemieckie autostrady to były prima sort, a nie to co teraz. Na to inny typ, patrząc przez inne okno w inny punkt na horyzoncie, powiedział, że jaki to wtedy był kurs euro, a właściwie dojcze marki, nie to co teraz. Another guy, looking through a different window at a different point on the horizon, said that what was the exchange rate of the euro then, or rather the dojche mark, not what it is now. Zaraz inny typ, patrząc w nawiew od klimatyzacji, zmienił temat konwersacji z nieokreślonym rozmówcą na kwestię historycznego kursu funta szterlinga, że jak on w 2002 wracał, to po 7 złotych był. Sofort wechselte ein anderer Typ, der in den Lüftungsschlitz der Klimaanlage schaute, das Gesprächsthema mit einem nicht näher bezeichneten Gesprächspartner auf die Frage des historischen Wechselkurses des Pfund Sterling, der bei seiner Rückkehr im Jahr 2002 7 Zloty betrug. A nawet prawie po 8.

I wtedy już wszyscy zaczęli opowiadać, jak to kiedyś było. A było naprawdę wspaniale. And it was really great. I brzmiało to nie jakby mówili o 5 latach wstecz, tylko o Polsce przed rozbiorami. And it sounded not as if they were talking about 5 years ago, but about Poland before the partitions. Że każdy typ był husarzem, każda kobieta była cycatą blondyną w stroju ludowym niosącą zboża plon w nasz ojczysty dom, jak w teledyskach Donatana, a do tego jeszcze Polska była najbardziej tolerancyjna na świecie dla Żydów, o czym teraz się w ogóle nie mówi. Dass jeder Typ ein Husar war, jede Frau eine vollbusige Blondine in Volkstracht, die wie in Donatans Musikvideos die Ernte in unser Geburtshaus trug, und außerdem Polen das toleranteste der Welt gegenüber Juden war, darüber wird nicht geredet jetzt überhaupt. That every type was a hussar, every woman was a busty blonde in a folk costume, carrying crops to our native house, as in Donatan's music videos, and what's more, Poland was the most tolerant in the world for Jews, which is not talked about at all now. W przełożeniu na realia pracy emigracyjnej oznaczało to, że fachowców szanowano, w dwa tygodnie każdy był zarobiony O TAK (tu ma miejsce przesunięcie dłoni przy czole, obrazujące JAK), a gdy ktoś 3 miesiące posiedział na robocie, to po powrocie do Polski już właściwie nic do końca życia nie musiał robić, tylko wieść żywot rentiera i chodzić na ryby albo na paznokcie. Te piękne wspomnienia nie są jednak jeszcze zwieńczeniem procesu integracji grupy podróżnej, pozostaje jeszcze jego ostatni etap. Diese schönen Erinnerungen sind jedoch noch nicht der Höhepunkt des Integrationsprozesses der Reisegruppe, es befindet sich noch in der Endphase.

W filmie „Rejs” było powiedziane, że na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy. In the movie "Cruise" it was said that in every meeting there is a situation where someone has to start first. Od tego czasu nic się nie zmieniło, a pierwszy zaczął siedzący na czwórce na końcu autokaru dojebany Seba, co dało się poznać po dźwięku PSSSST i szczęku przerywanego aluminium z puszki tyskacza. Since then, nothing has changed, and the first one started sitting on the fourth seat at the end of the coach Seba, which could be recognized by the sound of PSSSST and the clash of intermittent aluminum from the can of the popper. Potem nastąpiło 30 sekund grobowej ciszy, bo wszyscy w autokarze patrzyli, czy kierowca będzie się burzył, bo teoretycznie przy drzwiach zawsze jest naklejka z przekreślonym znakiem %. Kierowca jednak znał życie, więc przepisów ustalonych przez oderwanych od rzeczywistości dyrektorów firmy transportowej nie egzekwował. Przy jego milczącej aprobacie PSSST zaczęło rozlegać się z różnych części autokaru, w którym momentalnie podniósł też się gwar rozmów, prowadzonych już nie z punktami na horyzoncie i elementami wnętrza pojazdu, tylko z współpasażerami. Ożywił się też Stomil, który pijącym tyskacze ludziom na 10 miejscach dookoła nas oświadczył, że on w podróży piwa nie pija, bo potem chce się siku, dlatego woli drinka. Następnie wyjął z reklamówki dwulitrową butelkę coli z wódą, zmieszanych w proporcjach 1:1. Wtedy jakiś siedzący przed nami typek powiedział na to, że on ma zajebistego kaca, bo wczoraj mu koledzy robili pożegnanie przed wyjazdem, więc woli zacząć od piwka, ale potem chętnie się napije drinka. To zmartwiło Stomila, który ogarnął się, że trzeba było się nie wychylać z tą wódką.

Siedząca za mną wychudzona Karynka o kruczoczarnych włosach wyciągnęła telefon i korzystając z ostatnich chwil w zasięgu polskiej sieci Plus GSM, zadzwoniła do koleżanki i rozpoczęła bardzo żywiołową rozmowę. Po tempie jej wypowiedzi wnioskowałem, że w ramach pożegnania z ojczyzną władowała w siebie tyle amfetaminy, ile się tylko dało, no bo przecież z krwioobiegu jej tego pogranicznicy nie wyciągną. From the pace of her speech, I concluded that as part of saying goodbye to her homeland, she had pumped as much amphetamine as possible, because the border guards would not be able to extract it from her bloodstream. Napierdalała jak karabin sekcjami po kilka minut non stop, po których następowało kilka sekund przerwy na wypowiedź koleżanki, po których następowało NO ALE TY, NO ALE SŁUCHAJ Karynki i znowu kilka minut napierdalania. She was banging like a rifle in sections for several minutes non-stop, followed by a few seconds of break for a friend's statement, followed by BUT YOU, BUT LISTEN to Karynka and again a few minutes of fucking. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim opracowanego przez Karynę planu zajścia w ciążę z jednym Anglikiem bez jego wiedzy i co za tym idzie, stworzenie w świetle prawa brytyjskiego obowiązku alimentacyjnego. Po zakończeniu rozmowy jakaś Karynka w wersji senior, która siedziała po drugiej stronie korytarza od czarnowłosej Karynki w wersji junior, zaczęła jej opowiadać, że w niej kiedyś zakochany był na zabój jeden Holender, ale mu nie dała i teraz żałuje. Konkluzja była taka, żeby młoda Karynka swój plan realizowała, a potem koniecznie z miejsca dzieciaka rejestrowała w urzędzie jako Anglika, to już ich nikt z UK nie ruszy, co by się nie działo, nawet jakby królowej angielskiej kudłów nawyrywała. Mnie zaczęło zastanawiać, w jakich okolicznościach mogłoby dojść do starcia Karyny z królową Elżbietą. Pomyślałem, że może z arystokracją angielską jest tak, że przed kamerami to herbatka, EXCUSE ME LADY, księżna Diana itd., ale po pracy popijo i A CO TY SZMATO MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM, JAKIE ŻEŚ SMS-Y PISAŁA DO KSIĘCIA RICHARDA i się zaczyna tak zwana banderoza.

W tym czasie Stomil wypił już ¼ swojego drinka, a ten typ, co zdążył już wypić dwa piwa na kaca, dał poznać, że nie pierwszy raz jedzie autokarem do UK, bo wyciągnął z torby przygotowany plastikowy kubeczek i podstawił, żeby Stomil mu polał. Stomil się skrzywił i powiedział, że ma mało, a ten typ powiedział, że nie szkodzi, bo on ma więcej, ale tylko czystą, więc drink będzie na popitkę. To brzmiało jak uczciwa transakcja i po chwili obydwaj ładowali wódę pod wódę z colą.

Autokar zaczął rozbrzmiewać opowieściami emigracyjnymi, z których wynikało jednoznacznie, że znaleźliśmy się pomiędzy tak zwanymi ludźmi sukcesu. Każdy był już manadżerem czegoś, miał TAKI UKŁAD i JUŻ WSZYSTKO USTAWIONE. Minęliśmy granicę niemiecką i dopiero jak w rozmowie wyszło, że ja i Stomil jedziemy do UK po raz pierwszy, to pasażerowie dookoła nas zaczęli robić UUUUU, UUUU TO NIEDOBRZE CHŁOPAKI UUUU i opowiadać o wszystkich nieszczęściach, które mogą się nam na obczyźnie przytrafić. Ten typ od kaca i plastikowych kubeczków przypieczętował listę potencjalnych krzywd słowami W ANGLII TO ŻADNEMU POLAKOWI NIE WIERZCIE W ANI JEDNO SŁOWO. Na to ja chciałem rzucić żartem, że hehe paradoks kłamcy, bo on przecież też jest Polakiem, więc jak kłamie, żeby nie wierzyć Polakom, to powinniśmy im wierzyć, czyli że on mówi prawdę, że jednak nie wierzyć Polakom i tak dalej. Gość był na kacu i już porobiony tą wódą pitą pod wódę z colą ze Stomilem, więc paradoks rozwiązał w ten sposób, że mam się kurwa nie mądrzyć, bo jesteśmy teraz w Niemczech, a nie w Anglii, więc jemu wierzyć można (jeszcze).

Chwilę później się zrobiła nerwowa atmosfera, bo jedna kobieta chciała iść się wysikać po tych piwach, ale kibel w autokarze był zamknięty, więc poszła do kierowcy pytać, dlaczego zamknięty, a on jej powiedział, że zamknięty, bo nieczynny, bo ludzie nie szanują, więc jak będzie w Poczdamie postój 15 minut to sobie tam pójdzie do szaletu publicznego. To rozpętało małą awanturę, bo ta kobieta zaczęła wyliczać, ile wydała na bilet otwarty w dwie strony typu open ticket. Jakiś adept lingwistyki zauważył, że nie może być tak, żeby bilet był OPEN, a kibel był mimo tego CLOSED. Utarczka słowna trwałaby pewnie jeszcze chwilę, gdyby nie to, że typ od wódy i plastikowego kubka się widocznie tak zamyślił nad paradoksem kłamcy, że aż dostał choroby lokomocyjnej i się trochę porzygał na koszulkę. Stomil widocznie też intensywnie nad nim myślał, bo mózg mu się wyłączył i zezgonował na siedzeniu.

Jako że mieliśmy w tej sytuacji do czynienia z faktami dokonanymi, a nie subiektywną i potencjalnie oddaloną w czasie potrzebą oddania moczu, to kierowca chcąc nie chcąc zjechał na najbliższą stację benzynową, gdzie tamten typ wyjebał koszulkę w krzaki i zaczął w luku bagażowym szukać swojej torby, żeby założyć nową. 40 współpasażerów poleciało sikać na zapas, a ja poszedłem za stację na szluga, żeby potem sobie pójść do kibla jak już nie będzie kolejki. Rzeczywiście po 5 minutach mało kto już tam pozostał, natomiast nieprzyjemnym zaskoczeniem były bramki obrotowe, takie jak w metrze, w które trzeba było wrzucić 50 eurocentów, żeby cię przepuściły do środka. Ja miałem tylko złotówki i funty, które matka mi wymieniła w kantorze. Pytam jednego z ostatnich polskich pasażerów, czyby nie miał 50 centów pożyczyć, a on mówi, że by miał i w Polsce to by mi normalnie dał za darmo, ale na emigracji to on ma złe doświadczenia i może mi tylko sprzedać za pieniądze na miejscu, bo mu potem nie oddam. To ja pytam, dobra, to za ile? A on mówi, że za 5 złotych, a ja mówię, że no gdzie, jak euro kosztuje 4 złote, to gdzie tu jest sprawiedliwość. Dochodzenie sprawiedliwości walutowej przerwał jednak dochodzący z parkingu krzyk kierowcy autokaru, że odjeżdżamy, bo i tak już jesteśmy spóźnieni na korek pod Poczdamem. Dałem chujowi 5 złotych za 50 eurocentów i poszedłem lać, ale widocznie nie poszło mi to tak szybko jak powinno, bo jak wyszedłem na zewnątrz, to już nie było ani gościa w obrzyganej koszulce, ani śpiącego Stomila, ani autokaru.