×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, STOK

STOK

– Jak mogliście mi to zrobić?! – zawołała Kamila. – Znowu! Znowu to samo! Wtedy na Gwiazdkę, potem w wakacje, że aż się musiałam tłumaczyć przed Wojtkiem…

– Jeśli chodzi ci znowu o Olka, to powinnaś się przyzwyczaić. Przecież od lat wyjeżdżamy z jego rodzicami. Przyjaźnimy się…

– Od wielu lat! – Kamila prychnęła pogardliwie. – Ale był moment, kiedy z nami nie jeździł! A teraz nagle…

– Bo wyjeżdżał na jakiś tam obóz judo czy karate. Ale teraz jest zima i przyjechał z nami na narty. Poza tym o co ci chodzi? Zgodziliśmy się, żeby i Wojtek z nami jechał, więc masz swojego Wojtka, a Olek…

– Tak! Właśnie! Olek! Na doczepkę! Rozumiesz? Jak my się będziemy… – Kamila się zawahała. Przecież nie powie mamie, że przy Olku nie będzie mogła Wojtka pocałować, przytulić, a nawet wziąć za rękę, bo to jakoś głupio.

– Normalnie. – Mama wzruszyła ramionami. – My się bawimy, choć ojciec Olka kiedyś we mnie się podkochiwał. Codziennie do mnie wydzwaniał.

Kamila zaniemówiła. Czyżby tamta historia, którą kiedyś opowiadała jej babcia, o mamie i jakimś chłopaku, który najpierw za nią szalał, a potem jak przestał, to ona rozpaczała, była historią o mamie i wujku Majewskim? Rany! Musi podpytać babcię.

– Takie sytuacje to sprawdzian dorosłości – ciągnęła dalej mama i ze stoickim spokojem wieszała w szafie ubrania, które wyjmowała z walizek.

– Ale ja nie chcę być dorosła.

– Super! Będę o tym pamiętać, kiedy poprosisz mnie, żebym puściła cię na film od osiemnastu lat.

W tym roku w czasie ferii zimowych w Białce Tatrzańskiej rodzice Kamili wynajęli dla siebie dwa pokoje. W jednym rozłożyła się żeńska część rodziny Grabowskich, czyli mama z Kamilą, a w drugim część męska – tata z Kubą i… Wojtek. W kwaterze tuż obok zamieszkali Majewscy. Kamila zauważyła Olka, jak wnosił narty; wyglądała akurat przez okno, sprawdzając, czy widać przez nie Tatry.

– No i co tam, moje panie? – W drzwiach stanął ojciec Kamili.

– Nic – burknęła Kamila i minąwszy ojca, pobiegła do pokoju, w którym rozpakowywali się Wojtek i Kuba.

– Wiesz co?! – zawołała od progu, ale Wojtek nawet się nie odwrócił. Pomagał właśnie Kubie rozpakować plecak, więc nie zwrócił na nią uwagi. Trąciła go w ramię.

– Olek tu jest – stwierdziła ponuro, ale Wojtek na jej wyznanie w ogóle nie zareagował. – Słyszysz?

– Słyszę. Olek tu jest – powtórzył.

– No właśnie! I co ty na to?

– Nic.

– Jak to nic?

– Nawet fajnie! W końcu we trójkę można zrobić więcej rzeczy niż we dwójkę…

– No żartujesz chyba! – Kamila zawrzała z oburzenia.

To, że Wojtek nie okazał nawet cienia zazdrości, wyprowadziło ją z równowagi. Oto jej eks jest tu, a Wojtek jakby nigdy nic mówi jeszcze, że to fajnie. No nie… Kamila złapała za komórkę i wystukała esemesa do Małgosi.

Olek jest tutaj.

Odpowiedź przyszła natychmiast i brzmiała: „Jezuniu!”.

Kamila parsknęła śmiechem i odpisała: „Jejcia!”. Nagle złość na rodziców, Olka i Wojtka minęła. Właściwie… niech sobie ten Olek tu będzie. W końcu nikt nie każe im razem chodzić gdziekolwiek. Wprawdzie trzeba będzie odwalić jedne rodzinne zawody, bo przecież dzieciaki żyć nie dadzą, ale potem spokojnie będzie można chodzić tylko we dwójkę. Bez Olka.

* * *

– Mieszczuchy gotowe na spotkanie z naturą? – zapytał tubalnym głosem wuj Zbyszek.

Była dziesiąta rano, kiedy Majewscy całą rodziną zapukali do nich na kwaterę.

– Daj nam kwadrans – odparła mama Kamili.

Kiedy po jakimś czasie cała dziewiątka sunęła w kierunku wyciągu na Bani, Kamila nie odzywała się ani słowem.

– Kuba i twoja siostra pójdą na oślą łączkę? – spytał Wojtek Olka po chwili marszu.

– Coś ty! – odparł Olek.− Malwa to jest taka narciara, że niejedna laska w naszym wieku pozazdrościłaby jej szusowania. Z niej to będzie druga Karasińska.

– Kto?

– Katarzyna Karasińska. Nie słyszałeś o niej?

– Nie.

– To nasza najlepsza narciarka alpejska. Liderka w Pucharze Europy!

– A ty?

– Ja?

– Jak ty sobie radzisz?

Olek nie kwapił się z odpowiedzią. Po pierwsze nie jeździł najgorzej, ale… kto wie, jak jeździ Wojtek? A po drugie… sam przed sobą nawet się nie przyznawał, że do końca miał nadzieję, że Kamila będzie tu tylko z rodzicami. Wojtek psuł mu ferie. Choć przecież nic złego nie robił. Jednak Olkowi wystarczał sam fakt, że był. No i to, jak Kamila patrzyła na niego. Jak poprawiała mu wymykające się spod czapki kosmyki długich lśniących włosów. No niby fakt… jemu samemu poprawiać by nie mogła, bo Olek od dawna nosił włosy przycięte bardzo krótko, ale ten gest wywoływał u niego nieprzyjemne uczucie zazdrości.

– No? Jak ty jeździsz?

– Tak sobie… – odparł Olek po chwili.

– Co ty za bzdury opowiadasz – odezwała się Kamila. – Nie słuchaj go! Bardzo dobrze jeździ i teraz będzie ci tak fałszywie skromnie pierniczył nad głową… Wszyscy jeździmy. I Kuba, i Malwina, i nasi rodzice. To po prostu rodzinny sport. A Olka trudno jest pokonać.

– Nie przesadzaj… Malwina za mną nadąża.

– Ba! Malwina!

– Uuu… to ja chyba za wami nie nadążę – stwierdził Wojtek.

Wprawdzie narty przypinał często, ale… jazda nie była jego najmocniejszą stroną.

– Nadążysz – odparła Kamila. Tak bardzo chciała, by Wojtek okazał się lepszym narciarzem. – Może nawet wygrasz?

– Nie! Tym razem ja wygram! – dobiegł ich głos Kuby.

Szedł tuż za nimi wraz z Malwiną i całą drogę przechwalał się, że tym razem nie uda jej się go wyprzedzić.

– Jaka jest nagroda dla zwycięzcy? – spytał Wojtek.

– Tata! Co jest nagrodą?

– Lody! – odkrzyknęła mama. – Wielkie lody z mnóstwem bakalii!

– Hmmm – mruknął Wojtek.

– Kiedy baba kaka w balie, to nie są bakalie – odezwał się Olek, a Kamila usłyszawszy ten tekst, aż przystanęła na ulicy.

– Cooo ty bredzisz? – Eee… nic. To Maćka powiedzenie. Zawsze nas nim raczył na ceramice, jak ktoś przynosił ciasto z bakaliami.

– Taaaa – odezwał się Wojtek i zachichotał. − Maciek to ma powiedzenia… – Ale po chwili wesołość ustąpiła smutkowi. Wojtek pożałował, że nie ma tu Maćka. W takiej chwili tak bardzo przydałby mu się jakiś życzliwy kolega.

* * *

– Jest! Jest! – zawołał z radością tata Olka.

Cała gromadka, przytupując mocno, stała na stoku i czekała, aż pan Majewski znajdzie „startreka”. Tak rok temu Kuba, pod wpływem serialu science fiction, nazwał kogoś, kto podczas ich rodzinnych zawodów dawał znak start. Tym razem tacie Olka towarzyszyła mocno umalowana brunetka. Kamilę bardzo ubawiło to, że kobieta na narty zrobiła sobie aż tak mocny wieczorowy makijaż.

„Kaśka za lat dwadzieścia” – pomyślała i to tak bardzo ją rozśmieszyło, że omal nie straciła równowagi. W ostatniej chwili Olek złapał ją za kurtkę.

– Dzięki – szepnęła.

– Nie ma za co – odparł.

– No! Kochani! Ostatnie poprawki i… za moment pani da nam wszystkim znak. Nie ma taryfy ulgowej. Bąki traktowane są tak jak reszta zawodników.

– Nie jestem bąkiem! – oburzył się Kuba.

– Ja też nie! – dodała Malwina. – Bąk to jest coś takiego, co Olek puszcza, jak wchodzi do mnie do pokoju!

Wojtek parsknął śmiechem, ale ujrzawszy wyraz twarzy Olka, opanował się.

– Nie gadać tam! – zawołała mama Olka.

Wreszcie mocno umalowana pani zaczęła odliczać:

– Do biegu…

– Chyba do zjazdu! – zauważył Kuba.

– Uspokój się – upomniała go mama.

– …gotowi… Raz… dwa… trzy… Start! – Pani Startrek umalowanymi ustami wykrzyknęła formułkę i machnęła przy tym ręką tak mocno, że omal sama nie straciła równowagi.

– Spotkamy się na dole! – krzyknęła Kamila i odepchnąwszy się mocno kijkami, posunęła w dół stoku.

Olek błyskawicznie ruszył za nią. Wojtek postanowił ich gonić. Niby gdy usłyszał o narciarskich umiejętnościach Olka, obiecywał sobie nie rywalizować z nim, ale teraz ujrzawszy dwójkę sunącą w dół, nie mógł zapanować nad zazdrością. Chciał za wszelką cenę pokonać rywala. Czy mu się uda? Już po tym, jak Olek brał w ręce kijki, widać było, że urodził się z nartami na nogach. A on? Odepchnął się spóźniony i sunął za znikającą dwójką. Sam się zdziwił, jak dobrze mu szło. Czy to narty niosły jak zaczarowane, czy chęć zwycięstwa gnała go do przodu szybciej niż innych, ale już po chwili minął i Olka, i Kamilę. Wprawdzie zaraz wyprzedził go pan Majewski, ale potem zrównali się i przez chwilę Wojtek jechał szybciej niż pan Zbyszek. Nagle… prześcignęła go Malwina. Rzeczywiście.

„Jak to mówił Olek? Katarzyna Karasińska? – pomyślał Wojtek i z podziwem powiódł wzrokiem za oddalającą się postacią siedmiolatki. Przyspieszył. – Normalnie bąk mnie wyprzedził”.

Po chwili dogonili go i Kamila, i Olek, którzy pruli równo, wyraźnie rywalizując między sobą. Wojtek też nie dawał za wygraną. Przyspieszył. Na jego oczach Olek z Kamilą zrównali się z Malwiną. W tym momencie wyminęli go Kuba i cała reszta. Znów przyspieszył. Nagle na trasie zrobił się potworny tłok. Jedni wyprzedzali drugich. A nie byli jedynymi narciarzami na stoku.

Wojtek spiął się w sobie. Jeszcze raz przyspieszył. Po kilku minutach wysunął się na prowadzenie. W tyle zostali i Kamila, i Olek i tylko Malwina była tuż za nim. I właśnie wtedy to się stało. Nikt nie wiedział jak. Czy coś wystawało ze śniegu? Zauważyli dopiero malutką postać zjeżdżającą na plecach po stoku w dół. Nikt jednak nie wiedział, co spowodowało ten upadek. Faktem jest, że pierwszy na pomoc Malwinie rzucił się Wojtek. Skręciwszy nartami w prawo, zatrzymał się ostro i jodełką podszedł w kierunku, gdzie na śniegu leżała mała postać w czerwonym kombinezonie. Dziewczynka się nie ruszała. Wojtek przyłożył ucho do jej warg. Poczuł na nim ciepły oddech. A więc żyje. Powoli natarł jej twarz śniegiem. Malwina otworzyła oczy.

– Nic cię nie boli? – spytał.

– Nie – odparła dziewczynka i się rozpłakała.

– To czemu płaczesz?

– Bo nie wygrałam!

– To nic. Ważne, że nic ci się nie stało. Poczekaj teraz. Nie ruszaj się – powiedział Wojtek i wyciągnąwszy komórkę, chciał zadzwonić do Kamili, by zawiadomiła rodziców Malwiny, ale ci już po chwili znaleźli się tuż obok.

* * *

Malwinie poza ogólnym potłuczeniem nic się nie stało, jednak wszyscy zgodnie uznali, że tego dnia nie będą więcej jeździć. Kiedy wieczorem siedzieli w największej izbie u gaździny, u której Majewscy wynajmowali kwaterę, otworzyły się drzwi i gospodyni wniosła puchar lodów z bakaliami.

– Komu? – spytała.

– Przerwaliśmy zawody – powiedziała Malwina, ale Olek kopnął ją w kostkę i odebrawszy lody z rąk gaździny, postawił je przed Wojtkiem.

– To twoja wygrana – powiedział.

Nawet Kuba nie zaprotestował.

– Ale jem do spółki z Malwą – odparł Wojtek i uśmiechnął się do Olka.


STOK STOCK

– Jak mogliście mi to zrobić?! - How could you do this to me ?! – zawołała Kamila. – Znowu! Znowu to samo! Here we go again! Wtedy na Gwiazdkę, potem w wakacje, że aż się musiałam tłumaczyć przed Wojtkiem… Then for Christmas, then during the summer holidays, that I had to explain myself to Wojtek ...

– Jeśli chodzi ci znowu o Olka, to powinnaś się przyzwyczaić. - When it comes to Olek again, you should get used to it. Przecież od lat wyjeżdżamy z jego rodzicami. After all, we have been leaving with his parents for years. Przyjaźnimy się…

– Od wielu lat! - For many years! – Kamila prychnęła pogardliwie. – Ale był moment, kiedy z nami nie jeździł! A teraz nagle…

– Bo wyjeżdżał na jakiś tam obóz judo czy karate. Ale teraz jest zima i przyjechał z nami na narty. But now it's winter and he came to ski with us. Poza tym o co ci chodzi? Zgodziliśmy się, żeby i Wojtek z nami jechał, więc masz swojego Wojtka, a Olek… We agreed that Wojtek should come with us, so you have your Wojtek, and Olek ...

– Tak! Właśnie! Olek! Na doczepkę! Rozumiesz? Jak my się będziemy… – Kamila się zawahała. Przecież nie powie mamie, że przy Olku nie będzie mogła Wojtka pocałować, przytulić, a nawet wziąć za rękę, bo to jakoś głupio. After all, she will not tell her mother that she will not be able to kiss Wojtek in front of Olek, hug him or even take him by the hand, because it is somehow stupid.

– Normalnie. – Mama wzruszyła ramionami. – My się bawimy, choć ojciec Olka kiedyś we mnie się podkochiwał. Codziennie do mnie wydzwaniał.

Kamila zaniemówiła. Kamila was speechless. Czyżby tamta historia, którą kiedyś opowiadała jej babcia, o mamie i jakimś chłopaku, który najpierw za nią szalał, a potem jak przestał, to ona rozpaczała, była historią o mamie i wujku Majewskim? Rany! Musi podpytać babcię. He has to ask grandma.

– Takie sytuacje to sprawdzian dorosłości – ciągnęła dalej mama i ze stoickim spokojem wieszała w szafie ubrania, które wyjmowała z walizek. "Such situations are a test of adulthood," my mother continued, stoically hanging clothes from the suitcases in the wardrobe.

– Ale ja nie chcę być dorosła.

– Super! Będę o tym pamiętać, kiedy poprosisz mnie, żebym puściła cię na film od osiemnastu lat.

W tym roku w czasie ferii zimowych w Białce Tatrzańskiej rodzice Kamili wynajęli dla siebie dwa pokoje. This year, during the winter holidays in Białka Tatrzańska, Kamila's parents rented two rooms for themselves. W jednym rozłożyła się żeńska część rodziny Grabowskich, czyli mama z Kamilą, a w drugim część męska – tata z Kubą i… Wojtek. In one, the female part of the Grabowski family, that is mom with Kamila, and the male part - dad with Kuba and ... Wojtek, were in the second. W kwaterze tuż obok zamieszkali Majewscy. The Majewski family lived next door. Kamila zauważyła Olka, jak wnosił narty; wyglądała akurat przez okno, sprawdzając, czy widać przez nie Tatry.

– No i co tam, moje panie? "What's up, ladies?" – W drzwiach stanął ojciec Kamili.

– Nic – burknęła Kamila i minąwszy ojca, pobiegła do pokoju, w którym rozpakowywali się Wojtek i Kuba.

– Wiesz co?! – zawołała od progu, ale Wojtek nawet się nie odwrócił. Pomagał właśnie Kubie rozpakować plecak, więc nie zwrócił na nią uwagi. Trąciła go w ramię.

– Olek tu jest – stwierdziła ponuro, ale Wojtek na jej wyznanie w ogóle nie zareagował. – Słyszysz?

– Słyszę. Olek tu jest – powtórzył.

– No właśnie! I co ty na to?

– Nic.

– Jak to nic? - What do you mean nothing?

– Nawet fajnie! W końcu we trójkę można zrobić więcej rzeczy niż we dwójkę… After all, the three of us can do more than two of us ...

– No żartujesz chyba! – Kamila zawrzała z oburzenia.

To, że Wojtek nie okazał nawet cienia zazdrości, wyprowadziło ją z równowagi. The fact that Wojtek did not show even a hint of jealousy upset her. Oto jej eks jest tu, a Wojtek jakby nigdy nic mówi jeszcze, że to fajnie. Here her ex is here, and Wojtek, as if he never says anything else, it's fun. No nie… Kamila złapała za komórkę i wystukała esemesa do Małgosi. Well, no ... Kamila grabbed her cell phone and typed an SMS to Małgosia.

Olek jest tutaj. Olek is here.

Odpowiedź przyszła natychmiast i brzmiała: „Jezuniu!”. The answer came immediately and was, "Jesus!"

Kamila parsknęła śmiechem i odpisała: „Jejcia!”. Kamila laughed and replied: "Gee!". Nagle złość na rodziców, Olka i Wojtka minęła. Suddenly, the anger at my parents, Olek and Wojtek, passed. Właściwie… niech sobie ten Olek tu będzie. W końcu nikt nie każe im razem chodzić gdziekolwiek. Wprawdzie trzeba będzie odwalić jedne rodzinne zawody, bo przecież dzieciaki żyć nie dadzą, ale potem spokojnie będzie można chodzić tylko we dwójkę. Bez Olka.

* * *

– Mieszczuchy gotowe na spotkanie z naturą? – zapytał tubalnym głosem wuj Zbyszek. Uncle Zbyszek asked in a booming voice.

Była dziesiąta rano, kiedy Majewscy całą rodziną zapukali do nich na kwaterę.

– Daj nam kwadrans – odparła mama Kamili. "Give us a quarter of an hour," replied Kamila's mother.

Kiedy po jakimś czasie cała dziewiątka sunęła w kierunku wyciągu na Bani, Kamila nie odzywała się ani słowem. When after some time all nine of them were moving towards the Bania ski lift, Kamila didn't say a word.

– Kuba i twoja siostra pójdą na oślą łączkę? – spytał Wojtek Olka po chwili marszu.

– Coś ty! – odparł Olek.− Malwa to jest taka narciara, że niejedna laska w naszym wieku pozazdrościłaby jej szusowania. - replied Olek - Malwa is such a skier that more than one chick at our age would envy her skiing. - ответил Олек.- Мальва такая лыжница, что многие девочки нашего возраста позавидовали бы ее катанию на лыжах. Z niej to będzie druga Karasińska.

– Kto?

– Katarzyna Karasińska. - Katarzyna Karasińska. Nie słyszałeś o niej?

– Nie.

– To nasza najlepsza narciarka alpejska. Liderka w Pucharze Europy! Leader in the European Cup!

– A ty?

– Ja?

– Jak ty sobie radzisz?

Olek nie kwapił się z odpowiedzią. Po pierwsze nie jeździł najgorzej, ale… kto wie, jak jeździ Wojtek? First of all, he did not drive too badly, but ... who knows how Wojtek drives? A po drugie… sam przed sobą nawet się nie przyznawał, że do końca miał nadzieję, że Kamila będzie tu tylko z rodzicami. Wojtek psuł mu ferie. Wojtek spoiled his holidays. Choć przecież nic złego nie robił. Jednak Olkowi wystarczał sam fakt, że był. No i to, jak Kamila patrzyła na niego. And how Kamila looked at him. Jak poprawiała mu wymykające się spod czapki kosmyki długich lśniących włosów. No niby fakt… jemu samemu poprawiać by nie mogła, bo Olek od dawna nosił włosy przycięte bardzo krótko, ale ten gest wywoływał u niego nieprzyjemne uczucie zazdrości. Well, the fact ... would not be able to correct him, because Olek had his hair cut very short for a long time, but this gesture caused him an unpleasant feeling of jealousy.

– No? Jak ty jeździsz?

– Tak sobie… – odparł Olek po chwili.

– Co ty za bzdury opowiadasz – odezwała się Kamila. – Nie słuchaj go! - Do not listen to him! Bardzo dobrze jeździ i teraz będzie ci tak fałszywie skromnie pierniczył nad głową… Wszyscy jeździmy. I Kuba, i Malwina, i nasi rodzice. To po prostu rodzinny sport. A Olka trudno jest pokonać. And Olek is hard to beat.

– Nie przesadzaj… Malwina za mną nadąża.

– Ba! Malwina!

– Uuu… to ja chyba za wami nie nadążę – stwierdził Wojtek.

Wprawdzie narty przypinał często, ale… jazda nie była jego najmocniejszą stroną.

– Nadążysz – odparła Kamila. Tak bardzo chciała, by Wojtek okazał się lepszym narciarzem. She wanted Wojtek to be a better skier so much. – Może nawet wygrasz?

– Nie! Tym razem ja wygram! – dobiegł ich głos Kuby.

Szedł tuż za nimi wraz z Malwiną i całą drogę przechwalał się, że tym razem nie uda jej się go wyprzedzić. He followed them with Malwina and bragged all the way that she would not be able to overtake him this time.

– Jaka jest nagroda dla zwycięzcy? – spytał Wojtek.

– Tata! Co jest nagrodą?

– Lody! – odkrzyknęła mama. – Wielkie lody z mnóstwem bakalii! - Big ice cream with lots of nuts and dried fruits! - Огромное мороженое с большим количеством орехов и сухофруктов!

– Hmmm – mruknął Wojtek.

– Kiedy baba kaka w balie, to nie są bakalie – odezwał się Olek, a Kamila usłyszawszy ten tekst, aż przystanęła na ulicy. - When baba kaka is in a tub, it's not delicacies - said Olek, and Kamila, hearing this text, stopped in the street. – Когда в кадке баба-какао, это не орехи и не сухофрукты, – сказал Олек, и Камила, услышав этот текст, остановилась на улице.

– Cooo ty bredzisz? - What are you raving about? – Eee… nic. - Er… nothing. To Maćka powiedzenie. This is Maciek's saying. Zawsze nas nim raczył na ceramice, jak ktoś przynosił ciasto z bakaliami.

– Taaaa – odezwał się Wojtek i zachichotał. − Maciek to ma powiedzenia… – Ale po chwili wesołość ustąpiła smutkowi. - Maciek has sayings ... - But after a while the cheerfulness gave way to sadness. Wojtek pożałował, że nie ma tu Maćka. W takiej chwili tak bardzo przydałby mu się jakiś życzliwy kolega.

* * *

– Jest! Jest! – zawołał z radością tata Olka.

Cała gromadka, przytupując mocno, stała na stoku i czekała, aż pan Majewski znajdzie „startreka”. Tak rok temu Kuba, pod wpływem serialu science fiction, nazwał kogoś, kto podczas ich rodzinnych zawodów dawał znak start. Tym razem tacie Olka towarzyszyła mocno umalowana brunetka. Kamilę bardzo ubawiło to, że kobieta na narty zrobiła sobie aż tak mocny wieczorowy makijaż. Kamila amused the fact that the skiing woman had such a strong evening make-up.

„Kaśka za lat dwadzieścia” – pomyślała i to tak bardzo ją rozśmieszyło, że omal nie straciła równowagi. "Kaśka in twenty years," she thought, and it made her laugh so much that she almost lost her balance. W ostatniej chwili Olek złapał ją za kurtkę.

– Dzięki – szepnęła.

– Nie ma za co – odparł.

– No! Kochani! Ostatnie poprawki i… za moment pani da nam wszystkim znak. Nie ma taryfy ulgowej. Bąki traktowane są tak jak reszta zawodników. Farts are treated like the rest of the players.

– Nie jestem bąkiem! - I'm not a fart! – oburzył się Kuba. Kuba was indignant.

– Ja też nie! – dodała Malwina. – Bąk to jest coś takiego, co Olek puszcza, jak wchodzi do mnie do pokoju! - Bąk is something that Olek plays when he enters my room!

Wojtek parsknął śmiechem, ale ujrzawszy wyraz twarzy Olka, opanował się. Wojtek laughed, but seeing the expression on Olek's face, he controlled himself.

– Nie gadać tam! – zawołała mama Olka.

Wreszcie mocno umalowana pani zaczęła odliczać:

– Do biegu…

– Chyba do zjazdu! - I think to the exit! – zauważył Kuba. - noticed Kuba.

– Uspokój się – upomniała go mama. "Calm down," his mother admonished him.

– …gotowi… Raz… dwa… trzy… Start! “… Ready… One… two… three… Go! – Pani Startrek umalowanymi ustami wykrzyknęła formułkę i machnęła przy tym ręką tak mocno, że omal sama nie straciła równowagi.

– Spotkamy się na dole! - I'll meet you downstairs! – krzyknęła Kamila i odepchnąwszy się mocno kijkami, posunęła w dół stoku. - Kamila shouted and, pushing herself hard with the poles, moved down the slope.

Olek błyskawicznie ruszył za nią. Olek immediately followed her. Wojtek postanowił ich gonić. Wojtek decided to chase them. Niby gdy usłyszał o narciarskich umiejętnościach Olka, obiecywał sobie nie rywalizować z nim, ale teraz ujrzawszy dwójkę sunącą w dół, nie mógł zapanować nad zazdrością. Chciał za wszelką cenę pokonać rywala. Czy mu się uda? Już po tym, jak Olek brał w ręce kijki, widać było, że urodził się z nartami na nogach. After Olek took the poles in his hands, it was obvious that he was born with skis on his feet. A on? Odepchnął się spóźniony i sunął za znikającą dwójką. Sam się zdziwił, jak dobrze mu szło. Czy to narty niosły jak zaczarowane, czy chęć zwycięstwa gnała go do przodu szybciej niż innych, ale już po chwili minął i Olka, i Kamilę. Wprawdzie zaraz wyprzedził go pan Majewski, ale potem zrównali się i przez chwilę Wojtek jechał szybciej niż pan Zbyszek. Nagle… prześcignęła go Malwina. Suddenly… Malvina overtook him. Rzeczywiście. Actually.

„Jak to mówił Olek? “How did Olek say it? Katarzyna Karasińska? Katarzyna Karasińska? – pomyślał Wojtek i z podziwem powiódł wzrokiem za oddalającą się postacią siedmiolatki. Przyspieszył. – Normalnie bąk mnie wyprzedził”. «Обычно пердун настигал меня».

Po chwili dogonili go i Kamila, i Olek, którzy pruli równo, wyraźnie rywalizując między sobą. Wojtek też nie dawał za wygraną. Wojtek also did not give up. Przyspieszył. He sped up. Na jego oczach Olek z Kamilą zrównali się z Malwiną. Before his eyes, Olek and Kamila equaled Malwina. W tym momencie wyminęli go Kuba i cała reszta. Znów przyspieszył. Nagle na trasie zrobił się potworny tłok. Suddenly there was a huge crowd on the route. Jedni wyprzedzali drugich. A nie byli jedynymi narciarzami na stoku. And they weren't the only skiers on the slope.

Wojtek spiął się w sobie. Jeszcze raz przyspieszył. Po kilku minutach wysunął się na prowadzenie. W tyle zostali i Kamila, i Olek i tylko Malwina była tuż za nim. I właśnie wtedy to się stało. And that's when it happened. Nikt nie wiedział jak. Nobody knew how. Czy coś wystawało ze śniegu? Was something sticking out of the snow? Zauważyli dopiero malutką postać zjeżdżającą na plecach po stoku w dół. They only noticed a tiny figure sliding down the slope on its back. Nikt jednak nie wiedział, co spowodowało ten upadek. But no one knew what caused this fall. Faktem jest, że pierwszy na pomoc Malwinie rzucił się Wojtek. Skręciwszy nartami w prawo, zatrzymał się ostro i jodełką podszedł w kierunku, gdzie na śniegu leżała mała postać w czerwonym kombinezonie. Turning the skis to the right, he stopped sharply and, using a herringbone pattern, walked towards where a small figure in a red coverall lay in the snow. Dziewczynka się nie ruszała. The girl was not moving. Wojtek przyłożył ucho do jej warg. Wojtek put his ear to her lips. Poczuł na nim ciepły oddech. He felt a warm breath on him. A więc żyje. So he is alive. Powoli natarł jej twarz śniegiem. Snow slowly rubbed her face. Malwina otworzyła oczy. Malwina opened her eyes.

– Nic cię nie boli? - Nothing hurts? – spytał. He asked.

– Nie – odparła dziewczynka i się rozpłakała.

– To czemu płaczesz? - Then why are you crying?

– Bo nie wygrałam! - Because I didn't win!

– To nic. Ważne, że nic ci się nie stało. Poczekaj teraz. Wait now. Nie ruszaj się – powiedział Wojtek i wyciągnąwszy komórkę, chciał zadzwonić do Kamili, by zawiadomiła rodziców Malwiny, ale ci już po chwili znaleźli się tuż obok. Don't move - said Wojtek and, taking out his cell phone, he wanted to call Kamila to notify Malwina's parents, but soon they were right next to them.

* * *

Malwinie poza ogólnym potłuczeniem nic się nie stało, jednak wszyscy zgodnie uznali, że tego dnia nie będą więcej jeździć. Kiedy wieczorem siedzieli w największej izbie u gaździny, u której Majewscy wynajmowali kwaterę, otworzyły się drzwi i gospodyni wniosła puchar lodów z bakaliami. When in the evening they were sitting in the largest room at the gaździna where the Majewskis were renting accommodation, the door opened and the hostess brought a cup of ice cream with dried fruit and nuts.

– Komu? – spytała.

– Przerwaliśmy zawody – powiedziała Malwina, ale Olek kopnął ją w kostkę i odebrawszy lody z rąk gaździny, postawił je przed Wojtkiem. - Мы остановили конкурс, - сказала Мальвина, но Олек пнул ее ногой по щиколотке и, взяв мороженое из рук хозяйки, поставил его перед Войтеком.

– To twoja wygrana – powiedział.

Nawet Kuba nie zaprotestował.

– Ale jem do spółki z Malwą – odparł Wojtek i uśmiechnął się do Olka. – Но я ем с малва, – ответил Войтек и улыбнулся Олеку.