×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, OBSZCZYMUR

OBSZCZYMUR

– Wiesz co… – zaczęła Małgosia.

Usadowiła się wygodnie w obszernym fotelu w pokoju Kamili. Fotel był nowy i Małgosia trochę tego fotela Kamili zazdrościła. O! W takim jakby rozwaliła się z książką, to… byłaby w siódmym niebie. Ściągnęłaby ją z niego tylko fizjologia, czyli siusiu. Choć Maciek ostatnio rozwijał przed nią wizje tronu z nocnikiem. W siedemnastym wieku we Włoszech możnowładcy mieli takie specjalne trony z drzwiczkami i dziurą w siedzeniu. Siadali na tym tronie z dziurą i przyjmując audiencje, załatwiali się.

– Hę?! – spytała wtedy, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Nie chcesz, to nie wierz, ale taka jest prawda. Widziałem na jednym filmie kostiumowym. – Maciek wzruszył ramionami.

Nie. Takiego fotela to Małgosia by nie chciała. No bo co? Potem trzeba by z niego i tak wstać i wynieść zawartość nocnika. Przecież nie będzie siedzieć w smrodzie.

– Jakbyś miała taki tron, to miałabyś i służbę – stwierdził Maciek i dodał, że jego marzeniem jest właśnie tron z nocnikiem i służbą.

– Przecież to nierealne… – zauważyła Małgosia.

– A czy marzenia muszą być realne? Poza tym w ostateczności ty mogłabyś mi usługiwać – dodał po chwili.

Małgosia nie wiedziała, czy to miał być żart. Siedząc teraz na nowym fotelu Kamili, wracała myślami do tej rozmowy. Maciek się zmienił. Mówił teraz straszliwie głupoty. W ogóle nie traktował jej poważnie. Kiedy powiedziała mu, że chciałaby tak jak Kamila mieć psa, najlepiej jamnika, spytał ironicznie:

– Co pieniędzmi sra?

Zupełnie inny Maciek. Jakaś beznadzieja. Jakby go ktoś podmienił. Właśnie to chciała Kamili powiedzieć, ale przyjaciółka raz po raz wychodziła z pokoju, by po chwili wrócić z kolejnym czymś na tacy. Z ciastem, cukierkami, orzeszkami, wreszcie z dwoma kieliszeczkami domowej wiśniowej nalewki, którą zrobiła babcia Kamili, i uznawszy, że dziewczynki weszły w odpowiedni wiek, postanowiła je poczęstować.

– To się pije powolutku – powiedziała Kamila.

– Nie jestem Michał – odparła Małgosia i sięgnęła po kieliszek.

– Myślisz, że on nadal pije? – spytała Kamila.

– Nie mam pojęcia. – Małgosia umoczyła koniuszek języka w kieliszku. – Rany! Jakie to słodkie!

– Babcia z reguły dodaje do tortów i ciast… – powiedziała Kamila i też umoczyła język w nalewce. – Jak syrop, co?

– No…

– À propos Michała… Nie miałaś kontaktu z Kingą?

– Nie… myślałam, żeby zadzwonić, ale tak jakoś…

– Michał miał wypadek…

– Samochodowy?

– Czemu zaraz samochodowy? To tylko samochodem powoduje się wypadki? A w górach upadek ze skał to…

– W górach był?

– Nie mówię, że był w górach… podałam taki przykład.

– To co mu się stało?

– Pobili go na ulicy…

– Kto?

– Właśnie! I to jest ciekawe… Michał nie chce mówić. Teraz to się i tak nieprędko czegoś dowiem, bo wakacje się zaczęły i właściwie… musiałabym iść do niego, a wiesz, jak to z nami jest… – Kamila westchnęła ciężko.

– Yhm…

– No ale zaczęłaś coś mówić…

– Tak. Że jest jakoś inaczej teraz.

– Z czym?

– No ze mną i z Maćkiem.

– A co się dzieje?

Małgosia się zamyśliła.

– Jest zupełnie inaczej – odezwała się po chwili.

– Inaczej, czyli jak? – Kamila była wyraźnie zniecierpliwiona.

– Nie umiem ci tego opowiedzieć. – Małgosia westchnęła ciężko i znów zanurzyła język w kieliszku z likierem. – Po prostu nie jest tak jak dawniej.

– Ale jakoś gorzej?

– Zdecydowanie. Mam wrażenie, że Maciek mi nie ufa.

– Wiesz… ja się mu trochę nie dziwię…

– No i ty przeciwko mnie?

– Nie przeciwko, ale jak ja kiedyś z Michałem i z Olkiem… no wiesz… pamiętasz…

Kamila nie lubiła wracać wspomnieniami do tamtych wydarzeń. Bo jakże była wtedy głupia. Sama nie wiedziała, czego chce. Najpierw nie chciała Michała, a potem jak zainteresował się Kingą, a tuż przy niej pojawił się Olek, to ona… Kompletny kretynizm. Brr. Kamila wzdrygnęła się na samo wspomnienie. O! Teraz już by tak nie postąpiła. Teraz jest dorosła. No… owszem. Okłamała Olka w sprawie imienin Wojtka, ale… to jest zupełnie, ale to zupełnie co innego. Tak, tak! Absolutnie!

– Pamiętam – dobiegł ją głos Małgosi. – Ale ja teraz to co innego niż ty wtedy.

– No wiadomo, że ty to co innego niż ja, ale… też nie jesteś zdecydowana – rzuciła Kamila z lekką kpiną i przyjrzała się badawczo przyjaciółce.

– Jestem!

– Taaak?

– Tak! Paweł nic a nic mnie nie obchodzi, ale…

– Nic a nic?

– Nic a nic!

– To czemu z nim korespondujesz?

– Bo on jest tam w Stanach biedny, osamotniony… tamtejsze Polki…

– To jednak cię obchodzi!

– Oj, Kamila!

– A jak w ogóle się pogodziliście?

– To było jeszcze tego dnia, kiedy Karol zrobił lipny alarm…

* * *

– Zaczekaj! – zawołał Maciek, ale Małgosia się nie odwróciła. Równym krokiem szła w kierunku szatni. Dogonił ją dopiero na dole przy boksach. – Przecież i tak nie wypuszczą cię ze szkoły – stwierdził, macając się po kieszeniach w poszukiwaniu chusteczki. Nie znalazł. – No, daj spokój – powiedział i wyciągnął rękę, chcąc objąć ją ramieniem.

Odsunęła się.

– Idź sobie! – powiedziała przez łzy.

– Małgo… – zaczął Maciek. – Mogę sobie iść, ale… czy rzeczywiście oboje tego chcemy?

Nie odpowiedziała. W milczeniu ocierała łzy wierzchem dłoni.

– Będzie kolejna afera… Karol będzie miał przechlapane… Idź przeproś Janeczkę.

– Niech będzie afera! – rzuciła wściekle.

– Ale ja nie chcę, żebyś miała przykrości.

– A co ja ciebie obchodzę?

– Nie wiem – powiedział Maciek z rozbrajającą szczerością. Zapadło milczenie. Nie patrzyli na siebie. – Ale… obchodzisz – dodał po chwili.

Kilka minut później oboje wrócili do klasy.

* * *

– Od tamtej pory nie rozmawialiśmy na ten temat – podsumowała Małgosia.

– To pewnie dlatego nie jest jak dawniej – stwierdziła Kamila. – Wisi coś nad wami w powietrzu, a wy zamiast pogadać, rozebrać na czynniki pierwsze…

Małgosia spojrzała na Kamilę. Teraz znów to przyjaciółka jest górą. Jest tą mocniejszą, silniejszą… a Małgosia? Znów jak dawniej nie ma wiary w siebie. No i jeszcze mama. Przez mamę nie może zaprosić Maćka. Nie może wyjaśnić na spokojnie wielu spraw. Bo jak ostatnio ją odwiedził, to mama co chwila wpadała do pokoju. Niby spytać o pranie. Niby spytać o stopnie… a tak naprawdę Małgosia miała wrażenie, że mama po prostu chce kontrolować jej życie. No i jak tu rozmawiać z Maćkiem? Zresztą co ma mu powiedzieć? Że ostatnio jest dla niej okrutny?

„Wytrzyj sobie okulary, bo nic nie widzisz…”.

Kiedyś po prostu sam jej te okulary wycierał. A teraz?

„Weź je sobie popraw i wsuń na nos, bo wyglądasz jak stara baba”.

Albo to:

„No i co tak się marszczysz?”.

To było na ostatniej matematyce, kiedy mrużąc oczy, patrzyła na tablicę i wyobrażała sobie, że te smugi po gąbce to jakieś figury.

Ileż to razy ostatnio przez niego płakała. Nie przy nim. Sama. By nie widział, że to, co do niej mówi – boli. Teraz też płacze. Przy Kamili. A wielkie łzy płyną jej po policzkach. Tamten Maciek by ją przytulił. Przy tym Maćku rozpłakać się nie można. A nuż wykpi?

* * *

– Jak tam ta twoja dziewczyna? – spytała pani Joanna.

Maciek milczy. Urabia palcami glinę. Uwielbia to robić. Glina jest miękka.

– Coś ostatnio nie przychodzi po ciebie na zajęcia. Nie dzwoni w trakcie. Nie esemesuje… – dodał zaczepnie Igor.

Jest nowy na zajęciach. A zachowuje się tak, jakby chodził tu wieki. Bezczelny. Maciek patrzy na niego z nienawiścią. Ma ochotę coś odburknąć, ale… milczy. Ugniata tylko glinę i zastanawia się, co z niej ulepić. Stara się nie słuchać Igora.

– Dajcie spokój – rzuciła pani Joanna.

– Ale ja nic… – wycofał się Igor.

– Nic… tylko wtrącasz się w nie swoje sprawy – warknął Maciek.

– Oj, Maciek, zmieniłeś się. Obserwuję cię w ostatnich tygodniach i poznać nie mogę – westchnęła pani Joanna. – Jakiś inny jesteś. Gdzie się podział ten wesoły, uśmiechnięty chłopak, który przyszedł tu kilka lat temu? Jeszcze na początku roku był, a teraz? Oj, zmienia liceum człowieka.

Maciek prychnął. Glina miga mu w palcach. Jeszcze nie wie, co z niej ulepi. Już dobry kwadrans formuje ją w jakiś walec. Ale co z niego będzie? Z zamyślenia wyrwał go dźwięk komórki.

– A nieprawda! – zawołała pani Joanna. – Jednak ukochana dzwoni.

Maciek wyjął z kieszeni telefon. To Kamila.

– Możesz mówić? – usłyszał w słuchawce znajomy głos.

– A co? Coś się stało?

– Nie… nic… to znaczy… tak. To znaczy… jakiś dziwny jesteś. Zmieniłeś się.

Jeszcze i ona. Maciek zmełł w ustach przekleństwo. Co jest? Nie może być sobą? Ale… z drugiej strony… Czy jest? Ostatnie tygodnie dały mu wiele do myślenia. Niby pogodził się z Małgosią. Ale… wszystko go w niej wkurza. Wszędzie węszy podstęp. Teraz też… Małgosia pewnie kazała Kamili zadzwonić.

– Wiesz co… Nie mów Małgosi, że do ciebie dzwoniłam, ale… ona była u mnie… mówiła, że coś tam jest… że ty ciągle… Oj… – Kamila urwała. Jak rozmawiać z Maćkiem? Jak rozmawiać z nim przez telefon? Kiedy nie można zobaczyć twarzy, min, brwi unoszących się ze zdziwienia lub zmarszczonych z niezadowolenia. Czy milczenie oznacza, że słucha, czy że nie słucha?

– No, ale o co w końcu chodzi?

– Nie… no nic… Małgosia się męczy… coś jest nie tak jak dawniej.

– No a jak ma być?

– Ja nie wiem… wy musicie wiedzieć. Powinniście rozmawiać…

– A ty musisz się wtrącać? – spytał Maciek i ściszył głos. Poczuł, że wszyscy na zajęciach gapią się na niego. Przykrył słuchawkę wierzchem dłoni i wyszedł do ogródka.

– Nie wtrącam się… – Kamila nabrała powietrza i wyrzuciła z siebie: – Po prostu Małgosia to moja przyjaciółka. A i ciebie miałam za…

– No tak… to po tobie i po twoich zagrywkach z Czarnym ma tę nieuczciwość.

– Daj spokój, Maciek… Nie była nieuczciwa.

– Była.

– Jeśli tak uważasz, to po co się z nią godziłeś?

Maciek milczał.

– Albo się rozstańcie, albo traktuj ją tak, jak ona na to zasługuje.

– Traktuję tak, jak na to zasługuje.

– Oszalałeś chyba. Zupełnie cię nie poznaję. Ty się nad nią znęcasz psychicznie. Powtórzyła mi te twoje teksty… Miłość to…

Ale Maciek już nie słuchał. Odłożył słuchawkę i wrócił do pracowni. Igor i reszta oczywiście się na niego gapili. Mimowolnie spojrzał w lustro. Na swoje własne odbicie, ale jakieś zmienione. Wielki, długi mars biegnie tuż nad brwiami. A przecież do Małgosi niedawno mówił, by się nie marszczyła. Sam też się marszczy.

Mimowolnie wpada mu w ucho fragment opowieści pani Joanny, która działa w jakiejś organizacji społecznej pomagającej ludziom i właśnie opowiada:

– Przychodzę do tego faceta, a on mówi, że całe życie był niedobry dla żony. Doprowadził do tego, że i dzieci się od niego odwróciły. A teraz zachorował, a żona zmarła. Został sam. Było mi go żal… i wiecie, chciałam tam jeszcze raz przyjść, jakoś mu pomóc… i wtedy jego sąsiadka powiedziała, że on nie zasługuje na litość. Bo to kawał bydlaka.

– I co? – spytał Igor.

– I więcej tam nie poszłam.

Maciek usiadł za stołem. Z powrotem wziął w ręce kawałek gliny i zaczął lepić. Psa. Jamnika z zadartą nogą.

* * *

– Małgosia! Małgosia!

Znajomy głos rozbrzmiewał na całą ulicę. Odwróciła się. Maciek podbiegł w jej kierunku. To dlatego się zatrzymała. Spokojnie. Poczeka, aż Maciek dobiegnie.

– Mam coś dla ciebie… – wydyszał.

– Co?

Małgosia spojrzała na niego sponad opadających na czubek nosa okularów. Maciek poprawił je, po czym złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku Niekłańskiej. Już po chwili stanęli przed furtką pani Joanny.

– Zapomniałeś czegoś? – spytała pani Joanna, otwierając im.

– Nie. Chciałem tylko pokazać Małgosi to, co dziś zrobiłem.

– A proszę… Dobrze, że jeszcze nie zaczęłam układać…

Kiedy po chwili Małgosia stanęła przed stołem, na którym walały się resztki gliny, jej oczom ukazał się jamnik zadzierający nogę przy ceglanym murku.

– To jest obszczymur – powiedział Maciek. – Jak zostanie wypalony, dostaniesz go. No, przecież chciałaś mieć psa.

Małgosia milczała, tylko kiwnęła głową. Maciek spojrzał na nią i po chwili zdjął jej z nosa okulary. Spokojnie wytarł T-shirtem. Pani Joanna odwróciła dyskretnie wzrok, udając, że nie widzi, jak dziewczynie po twarzy płyną łzy. Chociaż z drugiej strony śmiać jej się chciało. Obszczymur. To ci romantyzm!


OBSZCZYMUR OBSERVER

– Wiesz co… – zaczęła Małgosia. "You know what ..." Gretel began.

Usadowiła się wygodnie w obszernym fotelu w pokoju Kamili. She settled comfortably in a spacious armchair in Kamila's room. Она удобно устроилась в просторном кресле в комнате Камилы. Fotel był nowy i Małgosia trochę tego fotela Kamili zazdrościła. The armchair was new and Małgosia envied Kamila a little. O! W takim jakby rozwaliła się z książką, to… byłaby w siódmym niebie. As if she had crashed with a book, then… would be in cloud nine. Ściągnęłaby ją z niego tylko fizjologia, czyli siusiu. Только физиология могла вывести его из себя, то есть пописать. Choć Maciek ostatnio rozwijał przed nią wizje tronu z nocnikiem. Хотя недавно у Мацек появилось видение трона с горшком перед ней. W siedemnastym wieku we Włoszech możnowładcy mieli takie specjalne trony z drzwiczkami i dziurą w siedzeniu. Siadali na tym tronie z dziurą i przyjmując audiencje, załatwiali się.

– Hę?! – spytała wtedy, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Nie chcesz, to nie wierz, ale taka jest prawda. - You don't want to, don't believe it, but it's true. Widziałem na jednym filmie kostiumowym. Seen in one costume movie. – Maciek wzruszył ramionami.

Nie. Takiego fotela to Małgosia by nie chciała. No bo co? Potem trzeba by z niego i tak wstać i wynieść zawartość nocnika. Przecież nie będzie siedzieć w smrodzie.

– Jakbyś miała taki tron, to miałabyś i służbę – stwierdził Maciek i dodał, że jego marzeniem jest właśnie tron z nocnikiem i służbą.

– Przecież to nierealne… – zauważyła Małgosia. "But it's unreal…" Gretel remarked.

– A czy marzenia muszą być realne? - And do dreams have to be real? Poza tym w ostateczności ty mogłabyś mi usługiwać – dodał po chwili.

Małgosia nie wiedziała, czy to miał być żart. Siedząc teraz na nowym fotelu Kamili, wracała myślami do tej rozmowy. Maciek się zmienił. Mówił teraz straszliwie głupoty. W ogóle nie traktował jej poważnie. Kiedy powiedziała mu, że chciałaby tak jak Kamila mieć psa, najlepiej jamnika, spytał ironicznie:

– Co pieniędzmi sra? - Что с деньгами?

Zupełnie inny Maciek. Jakaś beznadzieja. Jakby go ktoś podmienił. Właśnie to chciała Kamili powiedzieć, ale przyjaciółka raz po raz wychodziła z pokoju, by po chwili wrócić z kolejnym czymś na tacy. Z ciastem, cukierkami, orzeszkami, wreszcie z dwoma kieliszeczkami domowej wiśniowej nalewki, którą zrobiła babcia Kamili, i uznawszy, że dziewczynki weszły w odpowiedni wiek, postanowiła je poczęstować.

– To się pije powolutku – powiedziała Kamila.

– Nie jestem Michał – odparła Małgosia i sięgnęła po kieliszek. – Я не Михал, – ответил Малгося и потянулся за стаканом.

– Myślisz, że on nadal pije? - You think he's still drinking? – spytała Kamila.

– Nie mam pojęcia. - I have no idea. – Małgosia umoczyła koniuszek języka w kieliszku. - Małgosia dipped the tip of her tongue in the glass. – Rany! Jakie to słodkie!

– Babcia z reguły dodaje do tortów i ciast… – powiedziała Kamila i też umoczyła język w nalewce. – Jak syrop, co?

– No…

– À propos Michała… Nie miałaś kontaktu z Kingą?

– Nie… myślałam, żeby zadzwonić, ale tak jakoś… - No ... I thought about calling, but somehow ...

– Michał miał wypadek… - Michał had an accident ...

– Samochodowy?

– Czemu zaraz samochodowy? - Why next car? To tylko samochodem powoduje się wypadki? It is only the car that causes accidents? A w górach upadek ze skał to… And in the mountains a fall from the rocks is ... А в горах падать со скал - это...

– W górach był?

– Nie mówię, że był w górach… podałam taki przykład.

– To co mu się stało?

– Pobili go na ulicy…

– Kto?

– Właśnie! I to jest ciekawe… Michał nie chce mówić. And that's interesting… Michał doesn't want to talk. Teraz to się i tak nieprędko czegoś dowiem, bo wakacje się zaczęły i właściwie… musiałabym iść do niego, a wiesz, jak to z nami jest… – Kamila westchnęła ciężko.

– Yhm…

– No ale zaczęłaś coś mówić…

– Tak. Że jest jakoś inaczej teraz.

– Z czym?

– No ze mną i z Maćkiem.

– A co się dzieje? - What is going on?

Małgosia się zamyśliła.

– Jest zupełnie inaczej – odezwała się po chwili.

– Inaczej, czyli jak? – Kamila była wyraźnie zniecierpliwiona.

– Nie umiem ci tego opowiedzieć. – Małgosia westchnęła ciężko i znów zanurzyła język w kieliszku z likierem. – Po prostu nie jest tak jak dawniej. - It's just not like it used to be.

– Ale jakoś gorzej? - But somehow worse?

– Zdecydowanie. Mam wrażenie, że Maciek mi nie ufa. У меня такое впечатление, что Мациек мне не доверяет.

– Wiesz… ja się mu trochę nie dziwię… - You know ... I am not surprised by him ...

– No i ty przeciwko mnie?

– Nie przeciwko, ale jak ja kiedyś z Michałem i z Olkiem… no wiesz… pamiętasz… - Not against, but like me with Michał and Olek ... you know ... remember ...

Kamila nie lubiła wracać wspomnieniami do tamtych wydarzeń. Bo jakże była wtedy głupia. Sama nie wiedziała, czego chce. Najpierw nie chciała Michała, a potem jak zainteresował się Kingą, a tuż przy niej pojawił się Olek, to ona… Kompletny kretynizm. Brr. Kamila wzdrygnęła się na samo wspomnienie. O! Teraz już by tak nie postąpiła. She wouldn't do that anymore. Teraz jest dorosła. Now she is an adult. No… owszem. Okłamała Olka w sprawie imienin Wojtka, ale… to jest zupełnie, ale to zupełnie co innego. She lied to Olek about Wojtek's name day, but… it is completely, but it is completely different. Tak, tak! Absolutnie!

– Pamiętam – dobiegł ją głos Małgosi. – Ale ja teraz to co innego niż ty wtedy. - But I am different now than you were then.

– No wiadomo, że ty to co innego niż ja, ale… też nie jesteś zdecydowana – rzuciła Kamila z lekką kpiną i przyjrzała się badawczo przyjaciółce.

– Jestem! - I am!

– Taaak?

– Tak! Paweł nic a nic mnie nie obchodzi, ale… Пол, мне все равно, но...

– Nic a nic?

– Nic a nic! - Nothing at all! – Ничего и ничего!

– To czemu z nim korespondujesz?

– Bo on jest tam w Stanach biedny, osamotniony… tamtejsze Polki…

– To jednak cię obchodzi! — Но тебе не все равно!

– Oj, Kamila!

– A jak w ogóle się pogodziliście? — Как ты вообще помирился?

– To było jeszcze tego dnia, kiedy Karol zrobił lipny alarm…

* * *

– Zaczekaj! - Wait! – zawołał Maciek, ale Małgosia się nie odwróciła. Równym krokiem szła w kierunku szatni. Dogonił ją dopiero na dole przy boksach. – Przecież i tak nie wypuszczą cię ze szkoły – stwierdził, macając się po kieszeniach w poszukiwaniu chusteczki. Nie znalazł. – No, daj spokój – powiedział i wyciągnął rękę, chcąc objąć ją ramieniem. "Come on," he said, and reached out to put his arm around her.

Odsunęła się.

– Idź sobie! – powiedziała przez łzy.

– Małgo… – zaczął Maciek. – Mogę sobie iść, ale… czy rzeczywiście oboje tego chcemy? - I can go, but ... do we both really want to?

Nie odpowiedziała. W milczeniu ocierała łzy wierzchem dłoni.

– Będzie kolejna afera… Karol będzie miał przechlapane… Idź przeproś Janeczkę.

– Niech będzie afera! – rzuciła wściekle.

– Ale ja nie chcę, żebyś miała przykrości. "But I don't want you to get upset."

– A co ja ciebie obchodzę? — Какое мне дело до тебя?

– Nie wiem – powiedział Maciek z rozbrajającą szczerością. Zapadło milczenie. Nie patrzyli na siebie. – Ale… obchodzisz – dodał po chwili.

Kilka minut później oboje wrócili do klasy.

* * *

– Od tamtej pory nie rozmawialiśmy na ten temat – podsumowała Małgosia.

– To pewnie dlatego nie jest jak dawniej – stwierdziła Kamila. – Wisi coś nad wami w powietrzu, a wy zamiast pogadać, rozebrać na czynniki pierwsze…

Małgosia spojrzała na Kamilę. Teraz znów to przyjaciółka jest górą. Теперь друг снова на высоте. Jest tą mocniejszą, silniejszą… a Małgosia? She is the stronger, stronger ... and Małgosia? Znów jak dawniej nie ma wiary w siebie. Again as before, there is no self-confidence. No i jeszcze mama. Przez mamę nie może zaprosić Maćka. Nie może wyjaśnić na spokojnie wielu spraw. Bo jak ostatnio ją odwiedził, to mama co chwila wpadała do pokoju. Niby spytać o pranie. Niby spytać o stopnie… a tak naprawdę Małgosia miała wrażenie, że mama po prostu chce kontrolować jej życie. No i jak tu rozmawiać z Maćkiem? Zresztą co ma mu powiedzieć? Że ostatnio jest dla niej okrutny?

„Wytrzyj sobie okulary, bo nic nie widzisz…”.

Kiedyś po prostu sam jej te okulary wycierał. A teraz?

„Weź je sobie popraw i wsuń na nos, bo wyglądasz jak stara baba”.

Albo to:

„No i co tak się marszczysz?”.

To było na ostatniej matematyce, kiedy mrużąc oczy, patrzyła na tablicę i wyobrażała sobie, że te smugi po gąbce to jakieś figury.

Ileż to razy ostatnio przez niego płakała. How many times had she cried because of him? Nie przy nim. Not with him. Sama. By nie widział, że to, co do niej mówi – boli. Teraz też płacze. Przy Kamili. A wielkie łzy płyną jej po policzkach. And big tears are running down her cheeks. Tamten Maciek by ją przytulił. That Maciek would hug her. Przy tym Maćku rozpłakać się nie można. It is impossible to cry with this Maciek. A nuż wykpi?

* * *

– Jak tam ta twoja dziewczyna? – spytała pani Joanna.

Maciek milczy. Urabia palcami glinę. Uwielbia to robić. Glina jest miękka.

– Coś ostatnio nie przychodzi po ciebie na zajęcia. Nie dzwoni w trakcie. Nie esemesuje… – dodał zaczepnie Igor.

Jest nowy na zajęciach. A zachowuje się tak, jakby chodził tu wieki. Bezczelny. Maciek patrzy na niego z nienawiścią. Maciek looks at him with hatred. Ma ochotę coś odburknąć, ale… milczy. Ugniata tylko glinę i zastanawia się, co z niej ulepić. Stara się nie słuchać Igora. He tries not to listen to Igor.

– Dajcie spokój – rzuciła pani Joanna.

– Ale ja nic… – wycofał się Igor.

– Nic… tylko wtrącasz się w nie swoje sprawy – warknął Maciek.

– Oj, Maciek, zmieniłeś się. Obserwuję cię w ostatnich tygodniach i poznać nie mogę – westchnęła pani Joanna. – Jakiś inny jesteś. Gdzie się podział ten wesoły, uśmiechnięty chłopak, który przyszedł tu kilka lat temu? Jeszcze na początku roku był, a teraz? Oj, zmienia liceum człowieka.

Maciek prychnął. Glina miga mu w palcach. The clay flashes in his fingers. Jeszcze nie wie, co z niej ulepi. Już dobry kwadrans formuje ją w jakiś walec. Already a good quarter of an hour has formed it into a cylinder. Ale co z niego będzie? Z zamyślenia wyrwał go dźwięk komórki.

– A nieprawda! – zawołała pani Joanna. – Jednak ukochana dzwoni.

Maciek wyjął z kieszeni telefon. To Kamila.

– Możesz mówić? – usłyszał w słuchawce znajomy głos.

– A co? Coś się stało?

– Nie… nic… to znaczy… tak. To znaczy… jakiś dziwny jesteś. Zmieniłeś się.

Jeszcze i ona. Maciek zmełł w ustach przekleństwo. Co jest? Nie może być sobą? He can't be himself? Ale… z drugiej strony… Czy jest? But ... on the other hand ... Is it? Ostatnie tygodnie dały mu wiele do myślenia. The last few weeks have given him much food for thought. Niby pogodził się z Małgosią. Ale… wszystko go w niej wkurza. Wszędzie węszy podstęp. Teraz też… Małgosia pewnie kazała Kamili zadzwonić. Now too ... Małgosia probably ordered Kamila to call.

– Wiesz co… Nie mów Małgosi, że do ciebie dzwoniłam, ale… ona była u mnie… mówiła, że coś tam jest… że ty ciągle… Oj… – Kamila urwała. - You know what ... Do not tell Małgosia that I called you, but ... she was at my place ... she said that there was something in there ... that you still ... Oh ... - Kamila broke off. Jak rozmawiać z Maćkiem? Jak rozmawiać z nim przez telefon? How to talk to him on the phone? Kiedy nie można zobaczyć twarzy, min, brwi unoszących się ze zdziwienia lub zmarszczonych z niezadowolenia. Czy milczenie oznacza, że słucha, czy że nie słucha?

– No, ale o co w końcu chodzi? - Well, but what is it all about? — Ну, что это вообще такое?

– Nie… no nic… Małgosia się męczy… coś jest nie tak jak dawniej.

– No a jak ma być? - How should it be?

– Ja nie wiem… wy musicie wiedzieć. Powinniście rozmawiać…

– A ty musisz się wtrącać? – spytał Maciek i ściszył głos. Poczuł, że wszyscy na zajęciach gapią się na niego. Przykrył słuchawkę wierzchem dłoni i wyszedł do ogródka.

– Nie wtrącam się… – Kamila nabrała powietrza i wyrzuciła z siebie: – Po prostu Małgosia to moja przyjaciółka. - Я не мешаю... - Камила вздохнула и выпалила: - Просто Малгося мой друг. A i ciebie miałam za…

– No tak… to po tobie i po twoich zagrywkach z Czarnym ma tę nieuczciwość.

– Daj spokój, Maciek… Nie była nieuczciwa. - Come on, Maciek ... She wasn't dishonest.

– Była.

– Jeśli tak uważasz, to po co się z nią godziłeś?

Maciek milczał.

– Albo się rozstańcie, albo traktuj ją tak, jak ona na to zasługuje.

– Traktuję tak, jak na to zasługuje.

– Oszalałeś chyba. Zupełnie cię nie poznaję. Ty się nad nią znęcasz psychicznie. Powtórzyła mi te twoje teksty… Miłość to…

Ale Maciek już nie słuchał. Odłożył słuchawkę i wrócił do pracowni. Igor i reszta oczywiście się na niego gapili. Igor and the rest of course were staring at him. Mimowolnie spojrzał w lustro. Na swoje własne odbicie, ale jakieś zmienione. Wielki, długi mars biegnie tuż nad brwiami. A przecież do Małgosi niedawno mówił, by się nie marszczyła. And he had recently talked to Małgosia not to wrinkle. Sam też się marszczy.

Mimowolnie wpada mu w ucho fragment opowieści pani Joanny, która działa w jakiejś organizacji społecznej pomagającej ludziom i właśnie opowiada:

– Przychodzę do tego faceta, a on mówi, że całe życie był niedobry dla żony. Doprowadził do tego, że i dzieci się od niego odwróciły. He made the children turn away from him. A teraz zachorował, a żona zmarła. And now he has fallen ill and his wife has died. Został sam. Było mi go żal… i wiecie, chciałam tam jeszcze raz przyjść, jakoś mu pomóc… i wtedy jego sąsiadka powiedziała, że on nie zasługuje na litość. Bo to kawał bydlaka. Потому что это часть крупного рогатого скота.

– I co? – spytał Igor.

– I więcej tam nie poszłam.

Maciek usiadł za stołem. Z powrotem wziął w ręce kawałek gliny i zaczął lepić. He picked up the piece of clay back in his hand and began sticking it. Psa. Jamnika z zadartą nogą.

* * *

– Małgosia! Małgosia!

Znajomy głos rozbrzmiewał na całą ulicę. Odwróciła się. Maciek podbiegł w jej kierunku. To dlatego się zatrzymała. Spokojnie. Poczeka, aż Maciek dobiegnie.

– Mam coś dla ciebie… – wydyszał.

– Co?

Małgosia spojrzała na niego sponad opadających na czubek nosa okularów. Maciek poprawił je, po czym złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku Niekłańskiej. Już po chwili stanęli przed furtką pani Joanny.

– Zapomniałeś czegoś? – spytała pani Joanna, otwierając im.

– Nie. Chciałem tylko pokazać Małgosi to, co dziś zrobiłem.

– A proszę… Dobrze, że jeszcze nie zaczęłam układać…

Kiedy po chwili Małgosia stanęła przed stołem, na którym walały się resztki gliny, jej oczom ukazał się jamnik zadzierający nogę przy ceglanym murku. When after a while Małgosia stood in front of the table on which the remnants of clay were piled up, she saw a dachshund sticking its leg against a brick wall.

– To jest obszczymur – powiedział Maciek. – Jak zostanie wypalony, dostaniesz go. No, przecież chciałaś mieć psa. Well, you wanted a dog.

Małgosia milczała, tylko kiwnęła głową. Gretel was silent, just nodded. Maciek spojrzał na nią i po chwili zdjął jej z nosa okulary. Spokojnie wytarł T-shirtem. Pani Joanna odwróciła dyskretnie wzrok, udając, że nie widzi, jak dziewczynie po twarzy płyną łzy. Chociaż z drugiej strony śmiać jej się chciało. On the other hand, she wanted to laugh. Obszczymur. Sparse. To ci romantyzm! This is you romanticism!