×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, MAIL

MAIL

– To ja już wszystko rozumiem. Mama miała rację, jak kiedyś wspomniała, że każdy sądzi według siebie.

Jego słowa ją zabolały. Zwłaszcza że… winę ponosiła Małgosia. Dlaczego to zrobiła? Nie miała pojęcia. Sama sobie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Czy powodem była próżność, która jest w każdej kobiecie, czy strach, że Maciek będzie miał pretensje. Teraz wiedziała jedno. Jeśli się pogodzą, to już nigdy, przenigdy go nie oszuka.

* * *

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie wcześniej. Od maila, który pomyłkowo wysłała do Maćka. Był to zupełnie niewinny mail. Dowcip. Życzenia z okazji pierwszego maja. Dostała je od Kamili i postanowiła pchnąć dalej. Ale dopisała parę zdań od siebie i myśląc, że śle je do Pawła, wysłała do Maćka.

– Teraz myślę, że to był znak – chlipała Kamili w słuchawkę.

Z drugiej strony usłyszała westchnienie. Kamila też miała na sumieniu grzech. Ciężki. Intryga związana z imieninami wprawdzie jeszcze się nie wydała, ale po opowieści przyjaciółki Kamila poczuła, że to tylko kwestia czasu.

– Przyjść do ciebie? – spytała.

– Lepiej ja do ciebie przyjdę – odparła Małgosia. Wolała nie przyjmować gości i nie narażać się matce, która co rusz miała do niej o coś pretensje. Dobrze, że wtedy, gdy Maciek wyszedł, nie było jej w domu.

– To wpadaj. Babcia zrobiła przekładaniec.

* * *

– Co zamierzasz? – spytała Kamila.

Siedziały w jej pokoju przy biurku. Na kolanach Kamili drzemał Płatek.

– Nie wiem – odparła Małgosia i odsunęła od siebie talerzyk z ciastem. Nie mogła jeść. Wprawdzie przekładaniec babci Kamili był słynny na całą okolicę, ale dziś Małgosi się wydawało, że wszystko, co bierze do ust, ma smak goryczy.

– A co było w tym mailu?

– Nic takiego. Do tego tekstu od ciebie dorzuciłam tylko takie luźne info o tobie, że twój chłopak dostał skuter, że byliśmy w Wieliczce. No i że często o nim myślę.

– To ja się nie dziwię, że Maciek się wściekł.

– Eeee… – Małgosia wzruszyła ramionami. – Ale on się nie wściekł – powiedziała i zaraz dodała wyjaśniająco: – To znaczy, wtedy się nie wściekł. Bo tam nie było informacji, z której można by wnioskować, że to jest pisane do chłopaka. Więc powiedziałam mu, że to do koleżanki. Zresztą… on znał ten mail. To znaczy te życzenia.

– No wiem. Też mu je przecież wysłałam – odparła Kamila ze śmiechem.

– Co ci tak wesoło? – spytała Małgosia grobowym głosem.

– Przypomniałam sobie treść… – odparła Kamila i obie dziewczyny zachichotały. Bo choć o mailu głośno mówiły, że głupi, to jednak je śmieszył.

„Gołodupki hop do kupki, czyli proletariusze wszystkich krajów, łączcie się. Z okazji zbliżającego się waszego święta 1 maja życzę: kartek na mięso, kolejek po baleron i komitetów kolejkowych, rozmów kontrolowanych, cenzury korespondencji i tego, co lubicie najbardziej – podcierania się gazetami”.

– A skąd ty to w ogóle wytrząsnęłaś?

– Od taty – przyznała niechętnie Kamila. – Co jakiś czas mi powtarza, że ja to mam za dobrze i że on w moim wieku to częściej oglądał czekoladę na obrazku, niż ją jadł. Twierdzi, że mam przewrócone w głowie i w ogóle. Ostatnio się straszliwie czepia.

– To tak jak moja mama mnie – stwierdziła Małgosia. – Dobrze, że kiedy Maciek wychodził, nie było jej domu. Bo nie pozwoliłaby mi się z nim pogodzić.

– A myślisz, że się pogodzicie?

– Musimy – odparła Małgosia. – Nie wyobrażam sobie, żeby nie – dodała i znów się zamyśliła.

Przed oczami stanął jej nie ten dzień, kiedy Maciek spytał o mail z życzeniami na pierwszego maja, ale ten dwa tygodnie później.

* * *

– Coś się zepsuło – powiedziała Małgosia, otwierając drzwi.

– Spoko, Małgo. – Maciek uśmiechnął się do niej i pocałował w czubek głowy.

– Microsoft Office Outlook mówi mi, że…

– Rany! Tyle razy mówiłem ci, żebyś przerzuciła się na Mozillę, a ty swoje.

– Wszystko mam legal! – obruszyła się Małgosia.

– Nie o to chodzi. Trzeba walczyć z monopolem wingrozy!

Małgosia zachichotała. To był ostatni raz, gdy tego dnia w ciasnym pokoiku przy Saskiej słychać było jej śmiech.

– Czy ty kiedykolwiek archiwizujesz pocztę? – spytał Maciek po chwili.

Małgosia pokręciła głową.

– No to pewnie dlatego. Rany! Jaki ty masz bałagan w kompie. Coś okropnego.

Małgosia spuściła wzrok i skubała rąbek swetra. Maciek wszystko miał zawsze poukładane. Wprawdzie w jego pokoju raz widziała nawet walające się po podłodze skarpetki, ale… na półkach z książkami panował zawsze idealny porządek. Nie to co u niej. No a komputer… przenoszenie plików z katalogu do katalogu było dla niej czynnością tak nudną, że prawie tego nie robiła. To dlatego w dokumentach pojawiały się katalogi o tytułach: „wazne”, „wazne2” „wazne-nowe” oraz „wazne-bardzo” i „waznesuper”.

– A czy te wysłane listy można wykasować? – upewnił się Maciek i kliknął myszką w folder „elementy wysłane”. Ułożone były według adresów odbiorcy i pewnie dlatego oczom Maćka ukazał się cały ekran listów, wysyłanych na adres: knypek@yahoo.com.

− Z kim ty tak korespondujesz? – spytał ze śmiechem i kliknął jeden z nich. W tym momencie na cały ekran wyskoczyło okno z listem, który zaczynał się od poprzedzonych czerwonym serduszkiem słów: „Kochany Pawle”…

W pokoju zapanowała cisza. Małgosia milczała, ale czuła, że policzki jej płoną.

– Nic nie powiesz? – Głos Maćka brzmiał obco.

– To nie jest tak, jak myślisz…

– A skąd ty wiesz, co ja myślę? Hę? Wiem. Nie powinienem był tego otwierać, ale to stało się przypadkiem. Litery były wielkie… – tłumaczył się Maciek, choć nie wiedział po co.

Otworzył list Małgosi. Jego Małgosi. Do TEGO CAŁEGO PAWŁA. Który wcale nie został gdzieś tam w Stanach, tylko najwyraźniej tkwił w jej głowie, a może i w sercu. No tak… cóż on, Maciek, może jej zaoferować? Jaką przyszłość? A Paweł? Małgosia kiedyś opowiadała, że jego rodzice mają dom, czy coś… chyba jakąś łódkę, może jacht?

– To tylko listy! – krzyknęła Małgosia. – To tylko zwrot grzecznościowy.

– Tak? Bardzo ciekawe. Do każdego piszesz per „kochany”? A czemu nie „drogi”? Czemu nie „drogi Pawle” tylko akurat „kochany”? A czemu nie po prostu „hej?”. Czemu „kochany Pawle?” – gorączkował się Maciek.

– Maciek… otworzyłeś akurat taki list. W innych jest „hej”. W innych jest „cześć”… Zajrzyj.

– Nie mam zwyczaju czytać cudzych listów.

– A ten przeczytałeś!

– Dobrze wiesz, że nie! Wiesz, że tylko nagłówek! I trudno było go nie przeczytać, skoro wyskoczył na cały ekran! Kolorowy!

– To przeczytaj! Ten był zresztą z życzeniami urodzinowymi.

– No to już szczyt! Pamiętasz o jego urodzinach?

– Maciek! Zapewniam cię, że w moich listach nic takiego nie ma. Prędzej byś znalazł to, czego szukasz, w jego listach do mnie.

– Co takiego?! – Maciek aż oczy wytrzeszczył ze zdumienia. Facet coś ci pisze… coś… intymnego, a ty za moimi plecami z nim korespondujesz?

– Ale on jest tam samotny!

– Wiesz co…? Wiesz co? – Maciek zaciskał dłonie w pięści. – Samotny? Samotny, mówisz? To może mu jeszcze swoje majtki poślesz!

– Maciek! Jak możesz?

– Jak mogę? Ja ci zaraz powiem, jak mogę! Jest maj! Kurczę! Maj! Czyli… policzmy… – Maciek, mrużąc oczy, zaczął odginać palce: – Wrzesień… październik… kwiecień… maj. Dziesięć miesięcy! Dziesięć miesięcy mnie oszukujesz!!! Dziesięć miesięcy pisujesz sobie do jakiegoś obcego faceta! Pisujesz „kochany Pawle” i pytasz mnie, jak ja mogę? Jak ty możesz? – Ale to nic takiego.

– Jeśli nic takiego, to czemu nigdy mi o tym nie wspomniałaś nawet słowem?

– Bałam się twojej reakcji.

– Mojej? Znaczy, że nie masz do mnie zaufania.

– To ty do mnie.

– Wiesz co… – Maciek zawiesił głos. Powoli wstał sprzed komputera i podniósł leżący na podłodze plecak. – To ty wtedy zrobiłaś mi awanturę o dziewczynę, która mnie nic nie obchodzi, o której istnieniu nawet na śmierć zapomniałem, a sama robisz mi coś takiego? Teraz już wszystko rozumiem. Mama miała rację, jak kiedyś wspomniała, że każdy sądzi według siebie.

– W głosie Maćka czuć było żal, zaskoczenie, rozczarowanie i smutek.

Spojrzał na Małgosię tak, że skuliła się w sobie. Po czym pokiwawszy smętnie głową, po prostu wyszedł.


MAIL MAIL MAIL

– To ja już wszystko rozumiem. - I understand everything already. Mama miała rację, jak kiedyś wspomniała, że każdy sądzi według siebie. Мама была права, когда сказала, что каждый думает сам за себя.

Jego słowa ją zabolały. Zwłaszcza że… winę ponosiła Małgosia. Dlaczego to zrobiła? Nie miała pojęcia. Sama sobie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Czy powodem była próżność, która jest w każdej kobiecie, czy strach, że Maciek będzie miał pretensje. Teraz wiedziała jedno. Now she knew one thing. Jeśli się pogodzą, to już nigdy, przenigdy go nie oszuka.

* * *

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie wcześniej. Od maila, który pomyłkowo wysłała do Maćka. Był to zupełnie niewinny mail. It was a completely innocent e-mail. Dowcip. Życzenia z okazji pierwszego maja. Dostała je od Kamili i postanowiła pchnąć dalej. Ale dopisała parę zdań od siebie i myśląc, że śle je do Pawła, wysłała do Maćka. But she wrote a few sentences from herself and, thinking that she was sending them to Paweł, sent them to Maciek.

– Teraz myślę, że to był znak – chlipała Kamili w słuchawkę.

Z drugiej strony usłyszała westchnienie. Kamila też miała na sumieniu grzech. Ciężki. Intryga związana z imieninami wprawdzie jeszcze się nie wydała, ale po opowieści przyjaciółki Kamila poczuła, że to tylko kwestia czasu. Интрига, связанная с именинами, пока не раскрыта, но после рассказа подруги Камила почувствовала, что это лишь вопрос времени.

– Przyjść do ciebie? - Come to you? – spytała. She asked.

– Lepiej ja do ciebie przyjdę – odparła Małgosia. "I'd better come to you," said Gretel. Wolała nie przyjmować gości i nie narażać się matce, która co rusz miała do niej o coś pretensje. She preferred not to receive guests and not to expose herself to her mother, who kept resenting her for something. Dobrze, że wtedy, gdy Maciek wyszedł, nie było jej w domu. It's good that when Maciek left, she was not at home.

– To wpadaj. - Then come over. Babcia zrobiła przekładaniec.

* * *

– Co zamierzasz? – spytała Kamila.

Siedziały w jej pokoju przy biurku. They were sitting in her room at the desk. Na kolanach Kamili drzemał Płatek.

– Nie wiem – odparła Małgosia i odsunęła od siebie talerzyk z ciastem. Nie mogła jeść. Wprawdzie przekładaniec babci Kamili był słynny na całą okolicę, ale dziś Małgosi się wydawało, że wszystko, co bierze do ust, ma smak goryczy.

– A co było w tym mailu?

– Nic takiego. Do tego tekstu od ciebie dorzuciłam tylko takie luźne info o tobie, że twój chłopak dostał skuter, że byliśmy w Wieliczce. No i że często o nim myślę.

– To ja się nie dziwię, że Maciek się wściekł.

– Eeee… – Małgosia wzruszyła ramionami. – Ale on się nie wściekł – powiedziała i zaraz dodała wyjaśniająco: – To znaczy, wtedy się nie wściekł. Bo tam nie było informacji, z której można by wnioskować, że to jest pisane do chłopaka. Więc powiedziałam mu, że to do koleżanki. So I told him it was for a friend. Zresztą… on znał ten mail. To znaczy te życzenia.

– No wiem. Też mu je przecież wysłałam – odparła Kamila ze śmiechem. After all, I sent them to him too - replied Kamila with a laugh.

– Co ci tak wesoło? - Why are you so happy? – spytała Małgosia grobowym głosem. - Gretel asked in a grave voice.

– Przypomniałam sobie treść… – odparła Kamila i obie dziewczyny zachichotały. - I remembered the content ... - Kamila replied and both girls chuckled. Bo choć o mailu głośno mówiły, że głupi, to jednak je śmieszył. Because although they loudly said about the e-mail that they were stupid, he made them laugh.

„Gołodupki hop do kupki, czyli proletariusze wszystkich krajów, łączcie się. Z okazji zbliżającego się waszego święta 1 maja życzę: kartek na mięso, kolejek po baleron i komitetów kolejkowych, rozmów kontrolowanych, cenzury korespondencji i tego, co lubicie najbardziej – podcierania się gazetami”. On the occasion of your upcoming May 1 holiday, I wish you: meat cards, queues for ham and queue committees, controlled conversations, censorship of correspondence and what you like best - rubbing with newspapers ”.

– A skąd ty to w ogóle wytrząsnęłaś?

– Od taty – przyznała niechętnie Kamila. – Co jakiś czas mi powtarza, że ja to mam za dobrze i że on w moim wieku to częściej oglądał czekoladę na obrazku, niż ją jadł. Twierdzi, że mam przewrócone w głowie i w ogóle. He claims my head is turned and all. Ostatnio się straszliwie czepia.

– To tak jak moja mama mnie – stwierdziła Małgosia. "It's like my mother does me," said Gretel. – Dobrze, że kiedy Maciek wychodził, nie było jej domu. - It's good that when Maciek left, she wasn't home. Bo nie pozwoliłaby mi się z nim pogodzić.

– A myślisz, że się pogodzicie?

– Musimy – odparła Małgosia. "We have to," said Gretel. – Nie wyobrażam sobie, żeby nie – dodała i znów się zamyśliła. "I can't imagine not," she added and thought again.

Przed oczami stanął jej nie ten dzień, kiedy Maciek spytał o mail z życzeniami na pierwszego maja, ale ten dwa tygodnie później. Her mind was not that day when Maciek asked for an e-mail with wishes for May 1st, but the one two weeks later.

* * *

– Coś się zepsuło – powiedziała Małgosia, otwierając drzwi. "Something's broken," said Gretel, opening the door.

– Spoko, Małgo. - Cool, Malgo. – Maciek uśmiechnął się do niej i pocałował w czubek głowy. - Maciek smiled at her and kissed the top of the head.

– Microsoft Office Outlook mówi mi, że… - Microsoft Office Outlook tells me that ...

– Rany! - Wounds! Tyle razy mówiłem ci, żebyś przerzuciła się na Mozillę, a ty swoje. So many times I've told you to switch to Mozilla and you switch yours.

– Wszystko mam legal! - I'm all legal! – obruszyła się Małgosia.

– Nie o to chodzi. Trzeba walczyć z monopolem wingrozy!

Małgosia zachichotała. To był ostatni raz, gdy tego dnia w ciasnym pokoiku przy Saskiej słychać było jej śmiech.

– Czy ty kiedykolwiek archiwizujesz pocztę? – spytał Maciek po chwili.

Małgosia pokręciła głową.

– No to pewnie dlatego. Rany! Jaki ty masz bałagan w kompie. Coś okropnego.

Małgosia spuściła wzrok i skubała rąbek swetra. Maciek wszystko miał zawsze poukładane. Wprawdzie w jego pokoju raz widziała nawet walające się po podłodze skarpetki, ale… na półkach z książkami panował zawsze idealny porządek. Admittedly, in his room, she had even seen socks littered on the floor, but ... the bookshelves were always in perfect order. Nie to co u niej. Not like hers. No a komputer… przenoszenie plików z katalogu do katalogu było dla niej czynnością tak nudną, że prawie tego nie robiła. And the computer… moving files from directory to directory was so boring for her that she hardly ever did. To dlatego w dokumentach pojawiały się katalogi o tytułach: „wazne”, „wazne2” „wazne-nowe” oraz „wazne-bardzo” i „waznesuper”. This is why catalogs with the following titles were included in the documents: "wazne", "wazne2", "important-new" as well as "important-much" and "waznesuper".

– A czy te wysłane listy można wykasować? – upewnił się Maciek i kliknął myszką w folder „elementy wysłane”. Ułożone były według adresów odbiorcy i pewnie dlatego oczom Maćka ukazał się cały ekran listów, wysyłanych na adres: knypek@yahoo.com.

− Z kim ty tak korespondujesz? – spytał ze śmiechem i kliknął jeden z nich. He asked with a laugh and clicked on one of them. W tym momencie na cały ekran wyskoczyło okno z listem, który zaczynał się od poprzedzonych czerwonym serduszkiem słów: „Kochany Pawle”… At that moment, a window popped up with a letter that began with the words "Dear Paul", preceded by a red heart ...

W pokoju zapanowała cisza. There was silence in the room. Małgosia milczała, ale czuła, że policzki jej płoną. Gretel was silent, but she felt her cheeks burn.

– Nic nie powiesz? - You will not say anything? – Głos Maćka brzmiał obco. Maciek's voice sounded strange.

– To nie jest tak, jak myślisz… - It's not what you think…

– A skąd ty wiesz, co ja myślę? - How do you know what I think? Hę? Huh? Wiem. Nie powinienem był tego otwierać, ale to stało się przypadkiem. I shouldn't have opened it, but it happened by chance. Litery były wielkie… – tłumaczył się Maciek, choć nie wiedział po co. The letters were big ... - Maciek explained, although he did not know why.

Otworzył list Małgosi. He opened Gretel's letter. Jego Małgosi. His Gretel. Do TEGO CAŁEGO PAWŁA. To WHOLE PAUL. Który wcale nie został gdzieś tam w Stanach, tylko najwyraźniej tkwił w jej głowie, a może i w sercu. Which wasn't out there somewhere in the States, but clearly stuck in her head, maybe in her heart. No tak… cóż on, Maciek, może jej zaoferować? Well ... what can he, Maciek, offer her? Jaką przyszłość? What future? A Paweł? Małgosia kiedyś opowiadała, że jego rodzice mają dom, czy coś… chyba jakąś łódkę, może jacht? Małgosia once said that his parents had a house or something ... maybe a boat, maybe a yacht?

– To tylko listy! - They're just letters! – krzyknęła Małgosia. – To tylko zwrot grzecznościowy.

– Tak? Bardzo ciekawe. Very interesting. Do każdego piszesz per „kochany”? A czemu nie „drogi”? Why not "dear"? Czemu nie „drogi Pawle” tylko akurat „kochany”? Why not "dear Paul" but just "beloved"? A czemu nie po prostu „hej?”. Why not just "hey?" Czemu „kochany Pawle?” – gorączkował się Maciek. Why "beloved Paweł?" - Maciek feverish.

– Maciek… otworzyłeś akurat taki list. W innych jest „hej”. In others it is "hey". W innych jest „cześć”… Zajrzyj.

– Nie mam zwyczaju czytać cudzych listów.

– A ten przeczytałeś!

– Dobrze wiesz, że nie! Wiesz, że tylko nagłówek! I trudno było go nie przeczytać, skoro wyskoczył na cały ekran! Kolorowy!

– To przeczytaj! Ten był zresztą z życzeniami urodzinowymi.

– No to już szczyt! - Well, that's the top! Pamiętasz o jego urodzinach?

– Maciek! Zapewniam cię, że w moich listach nic takiego nie ma. I assure you there is nothing like that in my letters. Prędzej byś znalazł to, czego szukasz, w jego listach do mnie. You'd sooner find what you're looking for in his letters to me.

– Co takiego?! – Maciek aż oczy wytrzeszczył ze zdumienia. - Maciek eyes widened with amazement. Facet coś ci pisze… coś… intymnego, a ty za moimi plecami z nim korespondujesz? The guy is writing something to you ... something ... intimate, and you correspond with him behind my back?

– Ale on jest tam samotny! - But he's lonely there!

– Wiesz co…? - You know what…? Wiesz co? You know what? – Maciek zaciskał dłonie w pięści. Maciek clenched his hands into fists. – Samotny? - Lonely? Samotny, mówisz? Lonely, you say? To może mu jeszcze swoje majtki poślesz! Then maybe you can send him your panties again!

– Maciek! - Maciek! Jak możesz? How dare you?

– Jak mogę? - How can I? Ja ci zaraz powiem, jak mogę! I'll tell you right away, how can I! Jest maj! It's May! Kurczę! Chicken! Maj! Czyli… policzmy… – Maciek, mrużąc oczy, zaczął odginać palce: – Wrzesień… październik… kwiecień… maj. So ... let's count ... - Maciek, squinting his eyes, began to flex his fingers: - September ... October ... April ... May. Dziesięć miesięcy! Ten months! Dziesięć miesięcy mnie oszukujesz!!! Dziesięć miesięcy pisujesz sobie do jakiegoś obcego faceta! Pisujesz „kochany Pawle” i pytasz mnie, jak ja mogę? You write "beloved Paweł" and ask me how can I? Jak ty możesz? How can you? – Ale to nic takiego. - But it's nothing.

– Jeśli nic takiego, to czemu nigdy mi o tym nie wspomniałaś nawet słowem? "If nothing like that, why didn't you ever mention it to me?"

– Bałam się twojej reakcji. - I was afraid of your reaction.

– Mojej? - Mine? Znaczy, że nie masz do mnie zaufania. Means you don't trust me.

– To ty do mnie. - It's you for me.

– Wiesz co… – Maciek zawiesił głos. - You know what ... - Maciek suspended his voice. Powoli wstał sprzed komputera i podniósł leżący na podłodze plecak. He slowly got up in front of the computer and picked up his backpack on the floor. – To ty wtedy zrobiłaś mi awanturę o dziewczynę, która mnie nic nie obchodzi, o której istnieniu nawet na śmierć zapomniałem, a sama robisz mi coś takiego? - It was you who made me a row about a girl that I don't care about, whose existence I have forgotten even to death, and you do something like that to me yourself? Teraz już wszystko rozumiem. I understand everything now. Mama miała rację, jak kiedyś wspomniała, że każdy sądzi według siebie. Mom was right as she once mentioned that everyone thinks to themselves.

– W głosie Maćka czuć było żal, zaskoczenie, rozczarowanie i smutek. - There was regret, surprise, disappointment and sadness in Maciek's voice.

Spojrzał na Małgosię tak, że skuliła się w sobie. He looked at Małgosia so that she huddled inside herself. Po czym pokiwawszy smętnie głową, po prostu wyszedł. Then, nodding sadly, he simply left.