×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, IMIENINY

IMIENINY

– Nie ma nawet mowy – powiedział ojciec i zamknął drzwi od łazienki.

Wojtek stał przez chwilę w przedpokoju. W milczeniu patrzył na nową szybę w łazienkowych drzwiach.

– O co się tam znowu kłócicie? – spytała mama.

Wyjrzała właśnie z sypialni i zapinała mankiety koszuli. Oboje z ojcem wybierali się na przyjęcie.

– Nic. Chciałem po prostu zaprosić gości na imieniny. W końcu dwudziesty trzeci kwietnia jest niedługo, więc…

– No i w czym problem? – Mama przeczesała włosy ręką, jakby chciała się upewnić, że fryzura dobrze się układa.

– Nic. Po prostu ojciec się nie zgadza…

– To nie tak! – Ojciec wysunął z łazienki twarz w piance do golenia. – Po prostu powiedziałem, że po zajściach sylwestrowych my też będziemy na tych imieninach…

– To wiadomo. Zresztą musimy! – odparła mama i obróciwszy się parę razy przed lustrem, uznała najwyraźniej rozmowę za skończoną, bo po chwili zniknęła w sypialni.

– A to czemu?

– Niespodzianka. – Mama się uśmiechnęła, ale Wojtek nie wiedział, czy do swojego odbicia w lustrze, czy do niego. Westchnął ciężko i powlókł się do pokoju. Smętnym wzrokiem spojrzał na zamknięte w klatce papugi. Jedna z nich przekrzywiła łepek i patrzyła na niego. Raz jednym, raz drugim okiem. Pokiwał głową i znów westchnął. Po chwili w drzwiach stanęła mama.

– Ty tak nie wzdychaj, bo powinieneś się cieszyć z tego, że siądziemy przy stole wszyscy razem. A poza tym czeka cię superniespodzianka.

„Przy stole?! Jezu!! !” − jęknął w duszy Wojtek i spojrzał na mamę spode łba.

– No nie krzyw się tak. Przecież nie będziemy ci siedzieć na głowie cały czas. – Mama się uśmiechnęła. – No! Uszy do góry. My z ojcem zaraz wychodzimy. Kolację sam sobie zrób. Na przykład tosty. Albo grzanki z dżemem. Zresztą zrób, co chcesz. W lodówce jest sałatka majonezowa.

No beznadzieja! Przecież za zbitą szybę zapłacił z własnego kieszonkowego. Poza tym… nie rozumiał, czemu z powodu szyby tak krzyczą. Przecież powiedział im, że ktoś się zatrzasnął w łazience i nie mógł się otworzyć. Że to dlatego szyba została zbita. O tym, że na sylwestra przyszło mnóstwo osób, których nie znał, rodzice nie wiedzieli. A o tym wstrętnym łysym gościu, tym dryblasie, którego Michał sprał na kwaśne jabłko, nie wspomniał nawet słowem.

* * *

– Czy ty będziesz bardzo zła, jeśli zaproszę na imieniny Olka? – spytał Kamilę.

Siedzieli na podłodze w pustej klasie. Trwała właśnie duża przerwa i wszyscy wyszli na obiad. Kamila wzruszyła ramionami.

– A zapraszaj – odparła i jak gdyby nigdy nic wróciła do przerwanego tematu.

Rozmawiali o aktorstwie. I choć z reguły to Wojtek mówił więcej, tym razem było inaczej. Kamila nadawała jak szalona o ostatnich Oscarach, o filmach, o nowościach wyczytanych na stronach internetowych filmowego portalu. Nagle przerwała. Do klasy ktoś wszedł. Pomiędzy ławkami zobaczyli nogawki męskich spodni i damskie nogi obute w martensy. Dziewczyna mówiła ciszej. Chłopak odzywał się mało, za to głośniej. Dlatego Kamila poznała jego głos.

– Naprawdę mnie wkurzasz – mówił Czarny Michał.

– Odebrałeś mojego esemesa?

– Może odebrałem. Może nie odebrałem. Jakie to ma znaczenie? Możesz dać mi spokój?

– O co ci chodzi? – spytała dziewczyna, podnosząc głos.

Kamila dopiero teraz poznała Klaudię.

– O nic – odparł Michał. – Najpierw nazywasz mnie babiarzem i każesz spadać, choć chciałem cię tylko zaprosić do kina. Teraz sama za mną latasz. To tobie o coś chodzi. To ty masz jakiś problem ze sobą! Weź się lecz!

– Nie latam za tobą. Też chciałam tylko skoczyć do kina. – Klaudia znowu podniosła głos.

Wojtek chrząknął głośno, ale ani ona, ani Michał nie zareagowali. Michał zresztą też zaczął mówić jeszcze głośniej. I jeszcze bardziej nieprzyjemnym tonem. Kamila znała ten sposób mówienia. Była w nim pogarda zmieszana z niechęcią. Tak Michał mówił do większości osób w klasie na samym początku gimnazjum. Ostatnio się zmienił, ale… najwyraźniej nie w stosunku do wszystkich.

– Tylko co? Widziałem cię, jak szłaś za mną i Kingą. Zachowujesz się jak nienormalna!

– Nie szłam za tobą!

– A co? Może ja za tobą lazłem?

– Jakbym chciała, tobym okręciła sobie ciebie wokół palca.

– Na razie to jest odwrotnie!

– Mylisz się! Twój palec jest za krótki, by cokolwiek wokół niego okręcać! – krzyknęła Klaudia.

– Nie interesuj się.

– Nie interesuję!

– To co tu jeszcze robisz? Nie dociera do ciebie, że to bez sensu? Pogodziłem się z Kingą.

– To już twój problem.

– Problem?

– Problem! Nie wiesz? Że kot, który siedzi koło jednej dziury, zdechnie z głodu? Koledzy ci nie mówili?

– Nie. Zresztą… życiowe dewizy tego kretyna, któremu w sylwka obiłem mordę, niewiele mnie obchodzą.

– Wiesz co? – Klaudia na chwilę zawiesiła głos. – To się wal! – wykrzyknęła i wyszła z klasy, mocno trzaskając drzwiami.

– Sama się wal! – krzyknął Michał, ale Klaudia już go nie słyszała. – Bo chyba tylko to ci w głowie – mruknął do siebie i otworzywszy plecak, powiedział trochę głośniej: – Przez tę kretynkę zapomniałem, po co ja tu właściwie przylazłem. – Podniósł wzrok znad plecaka i rozejrzał się po klasie. Dopiero po chwili zauważył siedzących pod oknem na końcu sali Kamilę i Wojtka. Przez krótki moment cała trójka patrzyła na siebie w milczeniu. Pierwszy odezwał się Wojtek:

– Chrząkałem, ale…

Michał wzruszył ramionami:

– Luz.

– Lecą na ciebie te kobitki! – zaśmiał się Wojtek.

– Tylko nie te, na których mi zależy, i nie wtedy, kiedy trzeba.

– To nie pogodziłeś się z Kingą?

– Pogodziłem.

– Wpadniecie do mnie w sobotę?

– Z okazji?

– Imieniny… wiesz… nie wyprawiam urodzin, bo mam w wakacje i…

W tym momencie rozległ się dzwonek i do klasy zaczęli wchodzić uczniowie.

– A co chcesz na imieniny? – spytał Michał na tyle głośno, że kilka osób spojrzało w jego stronę.

– Cokolwiek – odparł Wojtek.

* * *

Kamila sama nie wiedziała, co ją do tego pchnęło. Chyba strach. Małgosia kiedyś mówiła, że strach i pośpiech to źli doradcy. Ale strach, że Wojtek może zaprzyjaźnić się z jakimś facetem, który kiedykolwiek miał z nią coś wspólnego, był tak silny, że odbierał jej możliwość logicznego myślenia. To dlatego zrobiła coś tak głupiego. Stała przed lustrem, patrzyła na swoje odbicie i mówiła do siebie:

– Ty kretynko! Ty intrygantko!

Ale osoba w lustrze nie odpowiadała. A Kamila tak chciała, by ktoś ją pocieszył. By powiedział, że to, co zrobiła, nigdy się nie wyda. Że nikt się nie dowie, że to ona wrzuciła Klaudii do plecaka wydrukowaną na komputerze kartkę, że Michał chce z nią iść do Wojtka, ale nie wie, jak jej to powiedzieć. Bo wychodząc ze szkoły, widziała, jak zaskoczony Michał krzyczał coś na schodach do Klaudii. Ta zaś przy wszystkich z całej siły uderzyła go w twarz.

– Rany! Rany! – powtarzała Kamila.

Nagle uświadomiła sobie, że nie ma dla Wojtka prezentu. Zajęta myśleniem o tym, co zrobiła, a wcześniej wyobrażaniem sobie, o czym może gadać Wojtek sam na sam z Michałem czy z Olkiem, na śmierć zapomniała o tym, co najważniejsze. O filmie na DVD. Koniecznie z Chaplinem.

Było piątkowe popołudnie. Zadzwoniła do Małgosi, ale komórka przyjaciółki milczała. W domu też nikt nie podnosił słuchawki. Kamila bezradnie rozejrzała się po pokoju. Do kogo zadzwonić? Z kim pójść? Notes. Gdzie też on jest. Różowy, z futerkiem. Kiedyś był marzeniem, a teraz wkurzał. Nawet ostatnio podchwyciła kpiące spojrzenie Czarnego Michała, kiedy zapisywała w nim numer Karoliny – jednej z nowych koleżanek. O! Może do niej zatelefonować? Gdzie jest ten cholerny notes?! Kamila wyrzuciła na łóżko zawartość plecaka, ale nie zdążyła przejrzeć sterty, bo odezwał się dzwonek telefonu stacjonarnego.

– Kamila?

W pierwszej chwili nie poznała tego głosu, bo nie tylko sam Olek się zmienił. Również jego głos brzmiał teraz inaczej. Kiedy rozmawiali w większej grupie, wszystko brzmiało straszliwie oficjalnie. Pewnie przez Wojtka. Kamila miała wrażenie, że obaj chcą zbliżyć się do siebie. Może nawet zaprzyjaźnić. W ferie czasem zachowywali się tak, jakby to ona im przeszkadzała, a nie Olek jej i Wojtkowi. To ją wkurzało. Dlaczego jej chłopcy chcą przyjaźnić się między sobą? Dlaczego? Najpierw Czarny Michał. Teraz Olek. Nie! Najpierw Olek, potem Czarny Michał, teraz znów Olek… To jakiś koszmar.

– Kamila?

– Olek powtórzył jej imię.

– Ja, a co?

– Nic. Tylko tak sobie pomyślałem, że ty będziesz najlepiej wiedziała, co kupić Wojtkowi w prezencie…

– W prezencie? Z jakiej okazji? – Kamila udawała, że nie kojarzy.

– No… imienin.

– To Wojtek ci nie mówił? – Głos Kamili wyrażał takie zdziwienie, że sama słysząc go, znów spojrzała w wiszące w pokoju lustro i pomyślała: „Zupełnie jak aktorka!”. Mimowolnie się uśmiechnęła.

– A co niby miał mi mówić?

– Że jednak nie wyprawia, bo… – Kamila nie bardzo wiedziała, co dalej powiedzieć. Jak to wszystko uargumentować? Żeby tylko Olek nie zadzwonił do Wojtka i nie sprawdził, czy to prawda. Żeby po prostu nie przyszedł. – Dać ci go do telefonu? – spytała, starając się ukryć drżenie głosu. Co będzie, jeśli Olek powie, że tak? Że chce zamienić z Wojtkiem kilka słów.

– Nie. Nie chcę wam przeszkadzać. To narka.

– Narka.

Ufff… W słuchawce zapadła cisza. Kamila odłożyła ją dopiero po dłuższej chwili.

* * *

Wojtek w milczeniu patrzył na Kamilę. Na tle okna jej profil rysował się bardzo wyraźnie. Minę miała dziwną. Ach! Gdyby mógł wiedzieć, co sobie teraz myśli. Stanął za jej plecami i leciutko dmuchnął w szyję. Nawet nie drgnęła. W zupełnej ciszy patrzyła na pusty chodnik pod blokiem. Zegar tykał miarowo. Goście nie nadchodzili. Maciek z Małgosią zadzwonili z wieścią, że nie wrócą na czas ze szkolnej wycieczki. Mieli wpaść do niego jutro. Ale gdzie Czarny Michał z Kingą? Gdzie Olek? Wojtek czekał. Po trzech kwadransach do pokoju weszła mama i powiedziała, że nie chcą z ojcem dłużej czekać. To, co dla niego mają, a co jest też w sumie prezentem na urodziny, chcą mu dać teraz. Na stole, koło imieninowego tortu leżało malutkie pudełeczko. W środku były kluczyki od skutera.

– Kiedyś ci obiecaliśmy, pamiętasz? – powiedziała mama i ucałowała go mocno.

– Nie cieszysz się? – spytał ojciec.

– Cieszę – odparł Wojtek i się uśmiechnął. – Chyba nikt jednak nie przyjdzie – stwierdził po chwili.

Rodzice z miejsca zaczęli go zagadywać i pocieszać. Tylko Kamila milczała. Stała w progu pokoju i czuła, jak płoną jej policzki.


IMIENINY NAMEN NAMES

– Nie ma nawet mowy – powiedział ojciec i zamknął drzwi od łazienki. "No way," my father said and closed the bathroom door.

Wojtek stał przez chwilę w przedpokoju. Wojtek stood in the hall for a moment. W milczeniu patrzył na nową szybę w łazienkowych drzwiach.

– O co się tam znowu kłócicie? – spytała mama.

Wyjrzała właśnie z sypialni i zapinała mankiety koszuli. Oboje z ojcem wybierali się na przyjęcie.

– Nic. Chciałem po prostu zaprosić gości na imieniny. I just wanted to invite guests to the name day. W końcu dwudziesty trzeci kwietnia jest niedługo, więc… After all, April 23 is soon, so ...

– No i w czym problem? - What's the problem? – Mama przeczesała włosy ręką, jakby chciała się upewnić, że fryzura dobrze się układa. Mom ran her hand through her hair as if to make sure the hairstyle was going well.

– Nic. - Thread. Po prostu ojciec się nie zgadza… Father just doesn't agree ...

– To nie tak! – Ojciec wysunął z łazienki twarz w piance do golenia. – Po prostu powiedziałem, że po zajściach sylwestrowych my też będziemy na tych imieninach…

– To wiadomo. Zresztą musimy! – odparła mama i obróciwszy się parę razy przed lustrem, uznała najwyraźniej rozmowę za skończoną, bo po chwili zniknęła w sypialni.

– A to czemu?

– Niespodzianka. – Mama się uśmiechnęła, ale Wojtek nie wiedział, czy do swojego odbicia w lustrze, czy do niego. Westchnął ciężko i powlókł się do pokoju. Smętnym wzrokiem spojrzał na zamknięte w klatce papugi. Jedna z nich przekrzywiła łepek i patrzyła na niego. Raz jednym, raz drugim okiem. Pokiwał głową i znów westchnął. He nodded and sighed again. Po chwili w drzwiach stanęła mama. Moments later mother appeared in the doorway.

– Ty tak nie wzdychaj, bo powinieneś się cieszyć z tego, że siądziemy przy stole wszyscy razem. - You don't sigh like that, because you should be glad that we all sit at the table together. A poza tym czeka cię superniespodzianka.

„Przy stole?! Jezu!! !” − jęknął w duszy Wojtek i spojrzał na mamę spode łba. ! " - Wojtek groaned in his soul and looked at his mother sullenly.

– No nie krzyw się tak. Przecież nie będziemy ci siedzieć na głowie cały czas. – Mama się uśmiechnęła. Mom smiled. – No! - Come on! Uszy do góry. Ears up. My z ojcem zaraz wychodzimy. My father and I are leaving soon. Kolację sam sobie zrób. Make your own dinner. Na przykład tosty. For example, toast. Albo grzanki z dżemem. Zresztą zrób, co chcesz. W lodówce jest sałatka majonezowa. There's a mayonnaise salad in the fridge.

No beznadzieja! Przecież za zbitą szybę zapłacił z własnego kieszonkowego. Poza tym… nie rozumiał, czemu z powodu szyby tak krzyczą. Besides… he didn't understand why the glass was screaming so much. Przecież powiedział im, że ktoś się zatrzasnął w łazience i nie mógł się otworzyć. After all, he told them that someone had snapped in the bathroom and couldn't open. Że to dlatego szyba została zbita. O tym, że na sylwestra przyszło mnóstwo osób, których nie znał, rodzice nie wiedzieli. A o tym wstrętnym łysym gościu, tym dryblasie, którego Michał sprał na kwaśne jabłko, nie wspomniał nawet słowem. А про этого отвратительного лысого парня, этого здоровяка, которого Михал избил до полусмерти, он и словом не обмолвился.

* * *

– Czy ty będziesz bardzo zła, jeśli zaproszę na imieniny Olka? - Will you be very angry if I invite Olek to the name day? – spytał Kamilę.

Siedzieli na podłodze w pustej klasie. They sat on the floor in an empty classroom. Trwała właśnie duża przerwa i wszyscy wyszli na obiad. There was just a big break and everyone was out for dinner. Kamila wzruszyła ramionami. Kamila shrugged her shoulders.

– A zapraszaj – odparła i jak gdyby nigdy nic wróciła do przerwanego tematu.

Rozmawiali o aktorstwie. They talked about acting. I choć z reguły to Wojtek mówił więcej, tym razem było inaczej. And although Wojtek was usually talking more, this time it was different. Kamila nadawała jak szalona o ostatnich Oscarach, o filmach, o nowościach wyczytanych na stronach internetowych filmowego portalu. Kamila broadcast like crazy about the last Oscars, about movies, about news read on the websites of the movie portal. Nagle przerwała. Suddenly she stopped. Do klasy ktoś wszedł. Pomiędzy ławkami zobaczyli nogawki męskich spodni i damskie nogi obute w martensy. Dziewczyna mówiła ciszej. Chłopak odzywał się mało, za to głośniej. Dlatego Kamila poznała jego głos.

– Naprawdę mnie wkurzasz – mówił Czarny Michał.

– Odebrałeś mojego esemesa? - Did you get my text?

– Może odebrałem. Może nie odebrałem. Jakie to ma znaczenie? Możesz dać mi spokój? Can you leave me alone?

– O co ci chodzi? - What do you mean? – spytała dziewczyna, podnosząc głos. The girl asked, raising her voice.

Kamila dopiero teraz poznała Klaudię. Kamila has only now met Klaudia.

– O nic – odparł Michał. "Nothing," replied Michael. – Najpierw nazywasz mnie babiarzem i każesz spadać, choć chciałem cię tylko zaprosić do kina. - First, you call me a grandmother and order me to fall, although I just wanted to invite you to the cinema. Teraz sama za mną latasz. To tobie o coś chodzi. You mean something. To ty masz jakiś problem ze sobą! Weź się lecz!

– Nie latam za tobą. Też chciałam tylko skoczyć do kina. – Klaudia znowu podniosła głos.

Wojtek chrząknął głośno, ale ani ona, ani Michał nie zareagowali. Michał zresztą też zaczął mówić jeszcze głośniej. I jeszcze bardziej nieprzyjemnym tonem. Kamila znała ten sposób mówienia. Była w nim pogarda zmieszana z niechęcią. Tak Michał mówił do większości osób w klasie na samym początku gimnazjum. This is what Michał said to most of the class at the very beginning of junior high school. Ostatnio się zmienił, ale… najwyraźniej nie w stosunku do wszystkich. It has changed recently, but ... apparently not for everyone.

– Tylko co? Widziałem cię, jak szłaś za mną i Kingą. I saw you following me and Kinga. Zachowujesz się jak nienormalna! You're acting like insane!

– Nie szłam za tobą! - I wasn't following you!

– A co? - What? Może ja za tobą lazłem?

– Jakbym chciała, tobym okręciła sobie ciebie wokół palca.

– Na razie to jest odwrotnie!

– Mylisz się! Twój palec jest za krótki, by cokolwiek wokół niego okręcać! Your finger is too short to twist anything around it! – krzyknęła Klaudia.

– Nie interesuj się.

– Nie interesuję!

– To co tu jeszcze robisz? - So what are you still doing here? Nie dociera do ciebie, że to bez sensu? Pogodziłem się z Kingą.

– To już twój problem. - That's your problem.

– Problem? - The problem?

– Problem! Nie wiesz? Że kot, który siedzi koło jednej dziury, zdechnie z głodu? That a cat sitting next to one hole would starve to death? Koledzy ci nie mówili? Didn't your friends tell you?

– Nie. - No. Zresztą… życiowe dewizy tego kretyna, któremu w sylwka obiłem mordę, niewiele mnie obchodzą. Anyway ... the life motto of this idiot, whom I killed in the silhouette, does not matter to me. Да и вообще... жизненные девизы этого придурка, морду которого я бью в сылку, меня мало интересуют.

– Wiesz co? – Klaudia na chwilę zawiesiła głos. – To się wal! – wykrzyknęła i wyszła z klasy, mocno trzaskając drzwiami. She exclaimed and left the classroom, slamming the door hard.

– Sama się wal! – krzyknął Michał, ale Klaudia już go nie słyszała. - Michał shouted, but Klaudia couldn't hear him anymore. – Bo chyba tylko to ci w głowie – mruknął do siebie i otworzywszy plecak, powiedział trochę głośniej: – Przez tę kretynkę zapomniałem, po co ja tu właściwie przylazłem. – Podniósł wzrok znad plecaka i rozejrzał się po klasie. He looked up from his backpack and looked around the classroom. Dopiero po chwili zauważył siedzących pod oknem na końcu sali Kamilę i Wojtka. Only after a while he noticed Kamila and Wojtek sitting by the window at the end of the room. Przez krótki moment cała trójka patrzyła na siebie w milczeniu. For a brief moment, the three looked at each other in silence. Pierwszy odezwał się Wojtek:

– Chrząkałem, ale…

Michał wzruszył ramionami: Michael shrugged his shoulders:

– Luz.

– Lecą na ciebie te kobitki! - These women are falling at you! – zaśmiał się Wojtek.

– Tylko nie te, na których mi zależy, i nie wtedy, kiedy trzeba. - Just not the ones I care about and not when I need to.

– To nie pogodziłeś się z Kingą?

– Pogodziłem.

– Wpadniecie do mnie w sobotę?

– Z okazji?

– Imieniny… wiesz… nie wyprawiam urodzin, bo mam w wakacje i…

W tym momencie rozległ się dzwonek i do klasy zaczęli wchodzić uczniowie.

– A co chcesz na imieniny? – spytał Michał na tyle głośno, że kilka osób spojrzało w jego stronę.

– Cokolwiek – odparł Wojtek.

* * *

Kamila sama nie wiedziała, co ją do tego pchnęło. Chyba strach. Małgosia kiedyś mówiła, że strach i pośpiech to źli doradcy. Małgosia once said that fear and haste are bad advisers. Ale strach, że Wojtek może zaprzyjaźnić się z jakimś facetem, który kiedykolwiek miał z nią coś wspólnego, był tak silny, że odbierał jej możliwość logicznego myślenia. To dlatego zrobiła coś tak głupiego. Stała przed lustrem, patrzyła na swoje odbicie i mówiła do siebie:

– Ty kretynko! Ty intrygantko!

Ale osoba w lustrze nie odpowiadała. A Kamila tak chciała, by ktoś ją pocieszył. By powiedział, że to, co zrobiła, nigdy się nie wyda. Że nikt się nie dowie, że to ona wrzuciła Klaudii do plecaka wydrukowaną na komputerze kartkę, że Michał chce z nią iść do Wojtka, ale nie wie, jak jej to powiedzieć. That no one will find out that it was she who threw Klaudia into her backpack with a card printed on the computer that Michał wants to go to Wojtek's with her, but does not know how to tell her. Bo wychodząc ze szkoły, widziała, jak zaskoczony Michał krzyczał coś na schodach do Klaudii. Ta zaś przy wszystkich z całej siły uderzyła go w twarz.

– Rany! Rany! – powtarzała Kamila.

Nagle uświadomiła sobie, że nie ma dla Wojtka prezentu. Zajęta myśleniem o tym, co zrobiła, a wcześniej wyobrażaniem sobie, o czym może gadać Wojtek sam na sam z Michałem czy z Olkiem, na śmierć zapomniała o tym, co najważniejsze. O filmie na DVD. About the movie on DVD. Koniecznie z Chaplinem.

Było piątkowe popołudnie. It was Friday afternoon. Zadzwoniła do Małgosi, ale komórka przyjaciółki milczała. W domu też nikt nie podnosił słuchawki. No one was picking up the phone at home either. Kamila bezradnie rozejrzała się po pokoju. Do kogo zadzwonić? Z kim pójść? Notes. Gdzie też on jest. Where is he too? Różowy, z futerkiem. Kiedyś był marzeniem, a teraz wkurzał. Nawet ostatnio podchwyciła kpiące spojrzenie Czarnego Michała, kiedy zapisywała w nim numer Karoliny – jednej z nowych koleżanek. O! Może do niej zatelefonować? Why not call her? Gdzie jest ten cholerny notes?! Kamila wyrzuciła na łóżko zawartość plecaka, ale nie zdążyła przejrzeć sterty, bo odezwał się dzwonek telefonu stacjonarnego. Kamila threw the contents of the backpack on the bed, but she did not manage to look through the heap because the landline phone rang.

– Kamila?

W pierwszej chwili nie poznała tego głosu, bo nie tylko sam Olek się zmienił. Również jego głos brzmiał teraz inaczej. His voice sounded different now, too. Kiedy rozmawiali w większej grupie, wszystko brzmiało straszliwie oficjalnie. When they talked in larger groups, everything sounded terribly formal. Pewnie przez Wojtka. Probably by Wojtek. Kamila miała wrażenie, że obaj chcą zbliżyć się do siebie. Kamila had the impression that they both wanted to get closer to each other. Może nawet zaprzyjaźnić. W ferie czasem zachowywali się tak, jakby to ona im przeszkadzała, a nie Olek jej i Wojtkowi. During the winter break, they sometimes acted as if it was she who disturbed them, not Olek and Wojtek. To ją wkurzało. It pissed her off. Dlaczego jej chłopcy chcą przyjaźnić się między sobą? Why do her boys want to be friends with each other? Dlaczego? Najpierw Czarny Michał. First, Black Michał. Teraz Olek. Nie! Najpierw Olek, potem Czarny Michał, teraz znów Olek… To jakiś koszmar. First Olek, then Czarny Michał, now Olek again ... It's a nightmare.

– Kamila?

– Olek powtórzył jej imię. - Olek repeated her name.

– Ja, a co? - Me, what?

– Nic. - Thread. Tylko tak sobie pomyślałem, że ty będziesz najlepiej wiedziała, co kupić Wojtkowi w prezencie…

– W prezencie? Z jakiej okazji? – Kamila udawała, że nie kojarzy. - Kamila pretended that she didn't know it.

– No… imienin. - Well ... name day.

– To Wojtek ci nie mówił? - So Wojtek didn't tell you? – Głos Kamili wyrażał takie zdziwienie, że sama słysząc go, znów spojrzała w wiszące w pokoju lustro i pomyślała: „Zupełnie jak aktorka!”. - Kamila's voice expressed such surprise that, hearing it herself, she looked again at the mirror hanging in the room and thought: "Just like an actress!". Mimowolnie się uśmiechnęła. She smiled involuntarily.

– A co niby miał mi mówić? - What was he supposed to tell me?

– Że jednak nie wyprawia, bo… – Kamila nie bardzo wiedziała, co dalej powiedzieć. - That he does not, because ... - Kamila did not know what to say next. Jak to wszystko uargumentować? Żeby tylko Olek nie zadzwonił do Wojtka i nie sprawdził, czy to prawda. If only Olek would not call Wojtek and check if it was true. Żeby po prostu nie przyszedł. So that he doesn't just come. – Dać ci go do telefonu? - Get it on the phone? – spytała, starając się ukryć drżenie głosu. She asked, trying to hide the trembling of her voice. Co będzie, jeśli Olek powie, że tak? Że chce zamienić z Wojtkiem kilka słów.

– Nie. Nie chcę wam przeszkadzać. I do not want to bother you. To narka.

– Narka. - Narka.

Ufff… W słuchawce zapadła cisza. Whew… There was silence in the receiver. Kamila odłożyła ją dopiero po dłuższej chwili.

* * *

Wojtek w milczeniu patrzył na Kamilę. Na tle okna jej profil rysował się bardzo wyraźnie. Minę miała dziwną. Ach! Gdyby mógł wiedzieć, co sobie teraz myśli. If he could know what he is thinking now. Stanął za jej plecami i leciutko dmuchnął w szyję. Nawet nie drgnęła. W zupełnej ciszy patrzyła na pusty chodnik pod blokiem. Zegar tykał miarowo. Goście nie nadchodzili. Maciek z Małgosią zadzwonili z wieścią, że nie wrócą na czas ze szkolnej wycieczki. Mieli wpaść do niego jutro. Ale gdzie Czarny Michał z Kingą? Gdzie Olek? Wojtek czekał. Po trzech kwadransach do pokoju weszła mama i powiedziała, że nie chcą z ojcem dłużej czekać. To, co dla niego mają, a co jest też w sumie prezentem na urodziny, chcą mu dać teraz. Na stole, koło imieninowego tortu leżało malutkie pudełeczko. W środku były kluczyki od skutera.

– Kiedyś ci obiecaliśmy, pamiętasz? – powiedziała mama i ucałowała go mocno.

– Nie cieszysz się? – spytał ojciec.

– Cieszę – odparł Wojtek i się uśmiechnął. – Chyba nikt jednak nie przyjdzie – stwierdził po chwili.

Rodzice z miejsca zaczęli go zagadywać i pocieszać. Tylko Kamila milczała. Stała w progu pokoju i czuła, jak płoną jej policzki.