×

我们使用cookies帮助改善LingQ。通过浏览本网站,表示你同意我们的 cookie 政策.


image

Studium w szkarłacie Arthur Conan Doyle, 12

12

Rozdział piąty. Aniołowie, mściciele.

Przez całą noc jechali przez spadziste wąwozy, po ścieżkach zasłanych

odłamkami skał. Niejednokrotnie mieli drogę,

lecz dokładna znajomość gór Hołpa pozwalała mu zawsze ponownie odnaleźć

właściwy szlak. O świcie ich oczom ukazał się

krajobraz niebywale wspaniały w swej grozie.

Ze wszystkich stron dokoła wznosiły się amfiteatralnie pokryte śniegiem szczyty.

Po obu stronach drogi zalegały skały, tak strome i spiczaste, iż zdawało się,

że wyrosłe na ich szczytach sosny i modrzewie są tylko zawieszone i zalada

silniejszym powiewem wiatru runą na głowy wędrowców.

Obawa ta zresztą nie była zupełnie bezzasadna, gdyż kotliny zaścierały

drzewa i odłamy skał, które stopniowo spadały z góry.

Nawet w chwili, gdy przejeżdżali, wielki głaz runął z wysokości z głuchym

łoskotem, który rozległ się grzmiącym echem wśród ciszy wąwozów i tak

przeraził konie, że mimo wyczerpania puściły się galopem.

Gdy słońce zaczęło się ukazywać, na zachodnim widnokręgu jeden po drugim

zapalały się szczyty olbrzymich gór, niby światła na jakiejś uroczystości,

aż wreszcie zapłonęły wszystkie purpurowym blaskiem.

Przepyszny, niezrównany widok dodał otuchy drojgu zbiegom i nową energią

zasilił ich duszę. Nad brzegiem wartkiego potoku,

który wypływał z wąskiej szczeliny w skałach, zatrzymali się, napoili konie

i sami pokrzepili się, zjadłszy śpiesznie śniadanie.

Lucy i jej ojciec byliby odpoczęli nieco dłużej, lecz Jefferson Hope był

nieubłagany. Na pewno już nas ścigają, rzekł.

Wszystko zależy od naszego pośpiechu.

Gdy dostaniemy się do Carson, będziemy mogli odpoczywać przez resztę

życia. Przez cały dzień jechali uciążliwą

drogą wśród skał i wąwozów, a wieczorem obliczyli, że byli o jakieś 30 mil

oddaleni od swoich wrogów. Gdy zapadła noc, znaleźli zagłębienia

między skałami, gdzie jako tako zabezpieczeni od przejmującego chłodem

wiatru, przytuleni jedno do drugiego, przespali kilka godzin.

Przed świtem w szagrze byli na nogach i ruszyli w dalszą drogę.

Dotychczas ich prześladowcy nie dawali znaku życia i Jefferson Hope zaczął

przypuszczać, że znajdują się nareszcie poza obrębem władzy strasznego związku,

którego gniew ściągnęli na siebie. Nie wiedział jeszcze, jak mógł niebawem

pochwycić ich i zmiażdżyć. Około południa drugiego dnia ich ucieczki,

szczupłe zapasy żywności zaczęły się wyczerpywać.

Hope nie zaniepokoił się tym jednak, gdyż wiedział, że w górach jest

zwierzyna, a nieraz już w życiu liczył jedynie na swoją strzelbę, aby się

wyżywić. Wybrawszy osłonięty zakątek,

przyniósł trochę suchych gałęzi i rozpalił ogień, przy którym jego

towarzysze mogliby się rozgrzać. Znajdowali się bowiem blisko 5 tysięcy

stóp nad poziomem morza, a ostre, lodowate powietrze dokuczało dotkliwie.

Związawszy konie i zarzuciwszy strzelbę na ramie, Jefferson pożegnał Lucy i

wyruszył na poszukiwanie zwierzyny. Po chwili obejrzał się i zobaczył,

jak starzec i młoda dziewczyna siedzą skuleni przy płonącym ognisku,

a troje zwierząt stoi bez ruchu za nimi.

Niebawem wystająca skała ukryła ich przed jego wzrokiem.

Przez jakieś dwie mile szedł z wąwozu do wąwozu, nie spotykając żadnej

zwierzyny, chociaż ze znaków na korze drzew oraz ze śladów, jakie dostrzegał na

ziemi, wnosił, że niedźwiedzie były liczne w tych stronach.

Nareszcie, po trzygodzinnym, daremnym szukaniu, zamierzał już zrozpaczony

wrócić z niczym, gdy nagle, spojrzawszy w górę, zadrżał z radości.

Na krawędzi wystającej skały o kilkaset stóp ponad nim stało zwierzę z olbrzymimi

rogami. Ten muflon był prawdopodobnie stróżem

trzody pewnego gatunku baranów, niewidocznej jeszcze dla oczu myśliwego.

Na szczęście zwrócił łeb w przeciwną stronę i nie dostrzegł go.

Położywszy się na ziemi, Jefferson Hope oparł kolbę strzelby o głaz i celował dobrze

i długo, zanim spuścił kurek. Zwierzę rzuciło się w górę rozpaczliwym

skokiem, zatoczyło się na krawędzi skały i runęło całym swym ciężarem w głąb

doliny. Zwierzyna była taka wielka, że nie mógł

zabrać całej. Zadowolił się przeto odcięciem jednego

uda i części boku, a zarzuciwszy zdobycz na ramię, zabrał się śpiesznie do powrotu,

gdyż zaczął zapadać wieczór. Zaledwie jednak ruszył w drogę.

Przekonał się, że czekała go nowa, niespodziewana trudność do zwalczenia.

W pogoni za zwierzyną minął znaną sobie część okolicy, a niełatwo było odnaleźć

ścieżkę, którą przyszedł. Dolina, w której się znajdował,

poprzecinana była w rozmaitych kierunkach licznymi wąwozami, tak do siebie podobnymi,

że niepodobna było ich odróżnić. Jefferson zagłębił się wtedy w jeden z

nich, a gdy uszedł z mile lub więcej, napotkał górski potok, którego z

z pewnością poprzednio nie widział. Przekonawszy się, że zmylił drogę,

wszedł w inny wąwóz i było już zupełnie ciemno, gdy nareszcie znalazł się w

wąwozie, który mu się wydał znany. Jednak nawet wówczas niełatwo było

utrzymać się na właściwej drodze, albowiem księżyc jeszcze się nie ukazał,

a wysokie skały po obu stronach powiększały panującą dookoła ciemność.

Uginając się pod ciężarem, który dźwigał, wyczerpany zmęczeniem Jefferson

Hope potykał się za każdym niemal krokiem.

Podtrzymywał w sercu otuchę jedynie myślą, że każdy krok zbliża go do

ukochanej i że niesie ze sobą zapas żywności, który starczy im do końca

podróży. Nareszcie stanął u wejścia do wąwozu,

gdzie ich zostawił. Nawet w ciemności poznawał wyraźnie

zarysy skał, które go otaczały. Ferrier i Lucy niezawodnie czekają na

niego z niepokojem, myślał, bo jego nieobecność trwała prawie pięć

godzin. Spodziewając się bliskiego spotkania,

przyłożył dłonie do ust i huknął z całych sił radosne nawoływanie jako

znak, że nadchodzi. Gdy umilkuł, czekał przez chwilę na

odpowiedź. Nic jednak nie przerywało panującej

dookoła ciszy, prócz jego własnego krzyku, który zatoczył się nieskończonym

echem po samotnych wąwozach. Więc huknął raz drugi, silniej jeszcze

i znów wiatr nie przyniósł mu żadnej odpowiedzi od przyjaciół, których opuścił

przed kilkoma godzinami. Zdjął go lęk straszny, nieokreślony.

Popędził naprzód jak szalony, gubiąc po drodze cenną żywność.

Gdy minął zakręt skały, ujrzał przed sobą miejsce, gdzie przed kilkoma

godzinami rozpalił ognisko. Stos popiołu tlił się jeszcze,

lecz widocznie od chwili odejścia Jeffersona Hope'a nikt nie podtrzymywał

ognia. Dookoła panowała grobowa cisza.

Obawy Jeffersona Hope'a zmieniły się w pewność.

Pobiegł naprzód. W pobliżu dogasającego ogniska nie było

żywe istoty. Mężczyzna, dziewczyna, zwierzęta,

wszyscy znikli. Teraz już stało się dla niego

oczywiste, że podczas jego nieobecności zdarzyła się jakaś straszna i nagła

katastrofa, katastrofa, która ich pochłonęła i nie zostawiła żadnego

śladu. Oszołomiony tym nagłym ciosem,

Jefferson Hope uczył zawrót głowy i musiał oprzeć się na strzelbie,

aby nie upaść. Jednakże był on przede wszystkim

człowiekiem czynu i wnet odzyskał przytomność umysłu.

Schwyciwszy tlącą się jeszcze gałąź, rozdmuchał ogień tak, że zajaśniał

płomieniem i przy tym świetle rozglądał się bacznie dookoła.

Ziemia była stratowana kopytami końskimi, co dowodziło, że liczny oddział jeźdźców

dogonił z biegów, a kierunek końskich śladów wskazywał, że następnie powrócili

do Salt Lake City. Czy zabrali ze sobą jego towarzyszy?

Jefferson Hope zaczął przypuszczać, że tak się stało, gdy nagle jego wzrok padł

na przedmiot, na którego widok poczuł drżeć na całym ciele.

Nieopodal na stronie wznosił się niewielki nasyp rudej ziemi, którego poprzednio tam

nie widział. Pomyłka była niemożliwa.

To świeżo wykopany grób. Zbliżywszy się, Jefferson Hope ujrzał

kawałek papieru w szczelinie zatkniętego w ziemię kija.

Na papierze napis krótki, ale niestety nazbyt wymowny.

John Ferrier, obywatel Salt Lake City, zmarł dnia 4 sierpnia 1860 roku.

Dzielny starzec, którego opuścił zaledwie przed kilkoma godzinami, przestał istnieć

i pozostał po nim jedynie ten napis. Jefferson Hope spojrzał dookoła błędnym

wzrokiem, szukając drugiego grobu, lecz go nie znalazł.

Lucy została zatem zabrana przez swych strasznych prześladowców, aby spełnić

początkowe przeznaczenie i powiększyć harem syna jednego ze starszych.

Gdy Jefferson Hope uprzytomnił sobie całą grozę losu ukochanej i własną wobec tego

bezsilność, zaczął gorzko żałować, że nie dzieli ze starym farmerem cichego

miejsca wiecznego spoczynku. Niebawem jednak, pod wpływem wrodzonej

energii, otrząsnął się ponownie z przygnębienia wywołanego rozpaczą.

Jeśli wszystko utracił, miał przynajmniej możność poświęcenia swego życia zemście.

Z niesłychaną cierpliwością, z nieporównaną wytrwałością łączył

Jefferson Hope uczucie nienawiści i mściwości tak potężne, że nie

powstydziliby się go Indianie, wśród których żył tak długo.

Stojąc nad opuszczonym ogniskiem, uczuł, że jedyna rzecz mogła złagodzić

jego ból. Odwet.

Straszliwy, krwawy odwet na wrogach. Poprzysiągł sobie, że odtąd będzie

miał w życiu ten jedyny cel i jemu się poświęcić całą siłą woli, całą swoją

niewyczerpaną energią. Śmiertelnie blady, z wyrazem zaciętego

bólu na twarzy, powrócił tam, gdzie upuścił swoją zdobycz i roznieciwszy znów

ogień, upiekł tyle mięsa, żeby mu starczyło na kilka dni.

Po czym zawinął je i nie bacząc na znużenie, wyruszył w powrotną drogę przez

góry, idąc śladami tych, którzy nadawali sobie nazwę aniołów mścicieli.

Pięć dni wlukuł się, wyczerpany z pokrwawionymi stopami przez wąwozy,

które już poprzednio przebył konno. Nocą padał gdziekolwiek pod skałą i spał

przez kilka godzin, lecz o świcie był już zawsze na nogach.

Szóstego dnia dotarł do Orlego wąwozu, który był pierwszą stacją ich ucieczki,

tak strasznie zakończony i stamtąd mógł już widzieć siedzibę świętych.

Spojrzawszy uważnie i w tę stronę zauważył, że na niektórych główniejszych

ulicach powiewały chorągwie, odróżnił też inne znaki jakiejś uroczystości.

Zadawał sobie pytanie, co by to miało znaczyć, gdy naraz posłyszał odgłos

kopyt końskich i ujrzał zbliżającego się ku niemu jeźdźca.

Niebawem poznał w nim Mormona, Kołpera, któremu niejednokrotnie oddawał różne

przysługi. Zaczepił go wtedy, gdy podjechał,

chciał bowiem przede wszystkim dowiedzieć się, jaki los spotkał Lucy.

Jestem Jefferson Hope, rzekł. Pamięta mnie pan, prawda?

Mormon przyglądał się z nieukrywanym zdumieniem.

Istotnie trudno było w odzianym w łachmany wędrowcu z rozwichszonym włosem,

śmiertelnie bladą twarzą i dzikim wyrazem roziskrzonych oczu poznać dawnego

eleganckiego myśliwego. Gdy go jednak w końcu poznał,

zdumienie Mormona zamieniło się w osłupienie.

Jak możesz się tu pokazywać? Czyś oszalał?

Zawołał. Niech mnie zobaczą, jak z tobą

rozmawiam, a mogę to przypłacić życiem. Przecież czterej święci wydali na ciebie

wyrok za pomaganie w ucieczce Ferierum. Nie obawiam się ani ich, ani ich wyroku.

Odparł Hope poważnie. Słuchaj, Cooper.

Musisz wiedzieć, co się tu stało. Zaklinam cię na wszystko, co ci jest

drogie, odpowiedz mi na kilka pytań. Wszak byliśmy zawsze przyjaciółmi na

miłość boską, nie odmawiaj mi odpowiedzi.

Co chcesz wiedzieć? spytał zaniepokojony Mormon.

Spiesz się, nawet skały mają uszy, a drzewa oczy.

Co się stało z Lucy Ferier? Wczoraj odbyły się jej zaślubiny z młodym

dreberem. No, odwagi człowieku,

stawałoby się, że życie z ciebie ucieka.

A mniejsza oto, odparł Hope słabym głosem.

Pobladł, jak chusta zachwiał się na nogach i upadł na głaz, o który się

oparł. Mówisz, że wyszła za mąż?

Tak, wczoraj. To właśnie dlatego wiszą chorągwie na

gmachu ratusza. Między dreberem, a młodym Stangersonem

zaszła kłótnia o to, który mają zaślubić.

Obaj należeli do oddziału, który ich ścigał, a Stangerson zabił ojca,

co jak mniemał nadawało mu większe prawa.

Ale gdy sprawa wyszła przed wielką radę, większość oświadczyła się za

dreberem i prorok jemu oddał dziewczynę.

Nikt wszakże nie będzie jej miał długo, gdyż widziałem piętno śmierci na jej

twarzy. Podobna jest raczej do widma, aniżeli

do kobiety. A teraz pójdziesz stąd?

Tak. Pójdę.

Odparł Jefferson hołb wstając.

Twarz miał surową, nieruchomą, jak wykutą z marmuru.

Oczy świeciły się w niej złowrogim blaskiem.

Dokąd idziesz? Mniejsza o to.

Odpowiedział i zarzuciwszy broń na ramie zszedł ze stoku i zniknął wśród gór,

w głębokich wąwozach, gdzie tylko dzikie zwierzęta miały swe legowiska.

A w tej chwili żadne z nich nie było okrutniejsze i niebezpieczniejsze od

niego. Przepowiednia Mormona spełniła się

nazbyt szybko. Złamana okropną śmiercią ojca,

czy też skutkami nienawistnego małżeństwa, biedna Lucy nikła w oczach

i w miesiąc później umarła. Mąż, który poślubił ją dla majątku

Ferriera, nie okazywałby najmniej żalu po jej stracie.

Inne jego żony opłakiwały ją szczerze i stosownie do zwyczaju mormońskiego

czuwały przy niej przez całą noc w wigilię pogrzebu.

Siedziały wszystkie dokoła jej trumny, gdy nagle o świcie ku niewypowiedzianemu

ich zdumieniu i przerażeniu drzwi otworzyły się strzaskiem, a do pokoju

wpadł mężczyzna o dzikim wyrazie twarzy, wynędzniały w zakurzonym, podartym

ubraniu. Nie spojrzawszy na wylękłe kobietę,

ani nie przemówiwszy do nich słowa, podszedł do białej, marmurowej postaci,

z której uleciała czysta dusza Lucy Ferrier.

Pochylił się nad nią, przycisnął zeczcią usta do jej zimnego czoła,

po czym pochwyciwszy jej dłoń, ściągnął z palca obrączkę.

Nie zabierze tego, przynajmniej to grobu, ryknął wściekłym głosem i zanim kobiety

zdążyły zawołać o pomoc, zbiegł ze schodów i zniknął.

Wszystko to stało się tak szybko, w sposób taki nieprawdopodobny,

że świadkowie zajścia mogliby je uważać za wytwór wyobraźni, gdyby nie brak

złotej obrączki na palcu zmarłej. Przez kilka miesięcy Jefferson Hope tułał

się w górach, prowadząc życie dzikiego człowieka i żywiąc w sercu namiętne

pragnienie zemsty, którego pochłonęło całkowicie.

W mieście zaczęły niebawem krążyć szczególne pogłoski o postaci,

która jak duch ukazywała się na przedmieściach, to znów błąkała się w

samotnych wąwozach górskich. Pewnego dnia kula wpadła przez okno do

Stangersona, świsnęła mu koło ucha i rozpłaszczyła się uderzając w ścianę

o kilka kroków od niego. Innym razem, gdy Dreber przechodził pod

skałą, wielki głaz oderwał się i stoczył w przepaść.

Byłby go położył trupem, gdyby nie to, że Dreber miał tyle przytomności

umysłu, iż skoczył w bok i padł plackiem na ziemię.

Zarówno Stangerson, jak i Dreber wykryli niebawem przyczynę i sprawcę zamachów

na ich życie i urządzili kilka wypraw w góry w nadziei, że schwycą lub zabiją

wroga, lecz usiłowania ich były daremne.

Wówczas postanowili nie wychodzić nigdy bez towarzysza, ani po zachodzie słońca

i otoczyli strażą swe domy. Po pewnym czasie nie przestrzegali już

tak pilnie tych środków ostrożności, gdyż ich nieprzyjaciel nie dawał znaku

życia. Sądzili zatem, że czas ukoił jego

pragnienie zemsty. Tymczasem, wprost przeciwnie,

trawiąca hołpa żądza zemsty wzmogła się jeszcze.

Miał on naturę twardą, nieugiętą, agurująca nad wszystkim chęć zemsty tak

dalece nim owładnęła, że zagłuszyła wszelkie inne uczucia.

Wszelako był on też obdarzony niepospolitym zmysłem praktycznym.

Niebawem uświadomił sobie, że nawet jego żelazny organizm nie wytrzyma

długo nieustających wysiłków, na jakie go narażał.

To życie pełne niebezpieczeństw, brak pożywnej strawy wyczerpywały jego

siły. Jeśli umrze jak pies w górach,

co się stanie z zamierzoną zemstą? A jednak tylko taki czekał go koniec przy

trybie życia, jaki prowadził. Zrozumiał, że działał w ten sposób na

korzyść wrogów i wprawdzie niechętnie powrócił jednak do kopalni w Newadzie,

celem odzyskania zdrowia i zebrania takiego funduszu, który by mu pozwolił

dążyć do celu bez wystawienia się na takie trudy i niewygody.

Zamierzał przebywać w kopalniach najwyżej rok, lecz nieprzewidziane

okoliczności tak się złożyły, że musiał pozostać przez blisko pięć

lat. Pomimo jednak tak długiego czasu

odczuwał swe krzywdy i łaknął zemsty z taką samą siłą jak owej pamiętnej nocy,

kiedy stał nad grobem Johna Ferriera. Przebrany i pod zmienionym nazwiskiem

powrócił do Salt Lake City, nie dbając, że naraża życie, byleby tylko zdołał

wymierzyć sprawiedliwość. W mieście czekały nań złe nowiny.

Kilka miesięcy temu wśród wybranego narodu powstała schizma.

Kilku młodszych członków kościoła zbuntowało się przeciw władzy starszyzny,

skutkiem czego nastąpiło oderwanie się grona nierzadowolonych, którzy opuścili

Utah i wyparli się wiary mormonów. Między nimi byli też Dreber i Stangerson,

a nikt nie wiedział, dokąd się udali. Obiegały wieści, że Dreber zdołał

spieniężyć znaczną część swego majątku i wyjechał jako człowiek zamożny,

gdy natomiast jego towarzysz Stangerson był stosunkowo biedniejszy.

Nikt wszakże nie posiadał najmniejszej wskazówki, gdzie przebywali.

Niejeden człowiek, pomimo rządzy zemsty, byłby wobec takich trudności

porzucił myśl odwetu. Jefferson Hope wszelako nie zachwiał się

ani na chwilę w powziętym postanowieniu. Z niewielkim funduszem, jaki posiadał,

wędrował z miasta do miasta po Stanach Zjednoczonych, szukając śladu swoich

wrogów, zasilając swoje materialne środki pracą, gdzie tylko ją mógł znaleźć.

Mijał rok za rokiem. Krucze włosy Hope'a przyprószyła

siwizna, a on ciągle jeszcze wędrował i tropił jak zażarty pies gończy,

wytężając wszystkie wysiłki woli dla osiągnięcia celu, któremu poświęcił

życie. W końcu jego wytrwałość została

wynagrodzona. Pewnego dnia spostrzegł zary z twarzy

w oknie, a to jedno spojrzenie przekonało go, że ci, których ścigał, znajdują się

w Cleveland, w stanie Ohio. Powrócił do swej nędznej izby,

mając gotowy plan zemsty. Ale zdarzyło się, iż Dreber,

wyglądając przez okno, poznał ulicznego Włóczęgę, a w jego oczach wyczytał wyrok

śmierci. W towarzystwie Stanglsona, który został

jego prywatnym sekretarzem, udał się wtedy do sędziego pokoju i oznajmił,

że ich życiu grozi niebezpieczeństwo, skutkiem zazdrości i nienawiści dawnego

rywala. Tego wieczoru osadzono Jeffersona Hope'a

w areszcie, a ponieważ nie mógł znaleźć żadnego poręczyciela, siedział przez

kilka tygodni. Gdy go nareszcie wypuszczono,

przekonał się, że dom Drebera jest pusty, a on sam wraz z sekretarzem wyjechał do

Europy. Mściciel ponownie doznał porażki,

lecz moc jego nienawiści była zbyt silna, aby miał zaniechać pościgu.

Jednak jego fundusze wyczerpały się, zatem znów zabrał się do pracy i

oszczędzał każdego dolara na zamierzoną podróż.

Zebrawszy wreszcie tyle, żeby nie umrzeć z głodu, wyruszył do Europy i ścigał

u swych wrogów z miasta do miasta, zarabiając w najrozmaity sposób na

utrzymanie, lecz nie mogąc ich nigdzie schwytać.

Gdy przybył do Petersburga, oni wyjechali do Paryża, a gdy udał się tam za nimi,

dowiedział się, że właśnie wyruszyli do Kopenhagi.

Do stolicy Danii przybył znów o parę dni za późno.

Obaj odpłynęli do Londynu, gdzie wreszcie zdołał dokonać swej zemsty.

Jak się to zaś stało?

Dowiemy się najlepiej z opowieści mściciela, spisanej w dzienniku doktora

Watsona, któremu już tyle zawdzięczamy.


12 12 12

Rozdział piąty. Aniołowie, mściciele.

Przez całą noc jechali przez spadziste wąwozy, po ścieżkach zasłanych Die ganze Nacht hindurch ritten sie durch abfallende Schluchten, auf Wegen, die mit

odłamkami skał. Niejednokrotnie mieli drogę, mit Felsbrocken. Mehr als einmal hatten sie einen Weg,

lecz dokładna znajomość gór Hołpa pozwalała mu zawsze ponownie odnaleźć aber Holps detaillierte Kenntnis der Berge erlaubte es ihm, immer wieder zu finden

właściwy szlak. O świcie ich oczom ukazał się die richtige Spur. Im Morgengrauen erschienen ihre Augen

krajobraz niebywale wspaniały w swej grozie. eine Landschaft, die in ihrem Schrecken ungewöhnlich großartig ist.

Ze wszystkich stron dokoła wznosiły się amfiteatralnie pokryte śniegiem szczyty.

Po obu stronach drogi zalegały skały, tak strome i spiczaste, iż zdawało się,

że wyrosłe na ich szczytach sosny i modrzewie są tylko zawieszone i zalada

silniejszym powiewem wiatru runą na głowy wędrowców.

Obawa ta zresztą nie była zupełnie bezzasadna, gdyż kotliny zaścierały

drzewa i odłamy skał, które stopniowo spadały z góry.

Nawet w chwili, gdy przejeżdżali, wielki głaz runął z wysokości z głuchym

łoskotem, który rozległ się grzmiącym echem wśród ciszy wąwozów i tak

przeraził konie, że mimo wyczerpania puściły się galopem.

Gdy słońce zaczęło się ukazywać, na zachodnim widnokręgu jeden po drugim

zapalały się szczyty olbrzymich gór, niby światła na jakiejś uroczystości,

aż wreszcie zapłonęły wszystkie purpurowym blaskiem.

Przepyszny, niezrównany widok dodał otuchy drojgu zbiegom i nową energią

zasilił ich duszę. Nad brzegiem wartkiego potoku,

który wypływał z wąskiej szczeliny w skałach, zatrzymali się, napoili konie

i sami pokrzepili się, zjadłszy śpiesznie śniadanie.

Lucy i jej ojciec byliby odpoczęli nieco dłużej, lecz Jefferson Hope był

nieubłagany. Na pewno już nas ścigają, rzekł. unerbittlich. Sie sind sicherlich schon hinter uns her, sagte er.

Wszystko zależy od naszego pośpiechu. Es hängt alles von unserer Eile ab.

Gdy dostaniemy się do Carson, będziemy mogli odpoczywać przez resztę

życia. Przez cały dzień jechali uciążliwą

drogą wśród skał i wąwozów, a wieczorem obliczyli, że byli o jakieś 30 mil

oddaleni od swoich wrogów. Gdy zapadła noc, znaleźli zagłębienia

między skałami, gdzie jako tako zabezpieczeni od przejmującego chłodem

wiatru, przytuleni jedno do drugiego, przespali kilka godzin.

Przed świtem w szagrze byli na nogach i ruszyli w dalszą drogę. Im Morgengrauen waren sie bereits auf den Beinen und machten sich auf den Weg.

Dotychczas ich prześladowcy nie dawali znaku życia i Jefferson Hope zaczął Bislang haben ihre Verfolger kein Lebenszeichen von sich gegeben, und Jefferson Hope hat begonnen, sich

przypuszczać, że znajdują się nareszcie poza obrębem władzy strasznego związku, davon ausgehen, dass sie endlich außerhalb der Macht der gefürchteten Union stehen,

którego gniew ściągnęli na siebie. Nie wiedział jeszcze, jak mógł niebawem dessen Zorn sie auf sich gezogen hatten. Er wußte noch nicht, wie er bald

pochwycić ich i zmiażdżyć. Około południa drugiego dnia ich ucieczki, sie zu ergreifen und zu vernichten. Gegen Mittag des zweiten Tages ihrer Flucht,

szczupłe zapasy żywności zaczęły się wyczerpywać.

Hope nie zaniepokoił się tym jednak, gdyż wiedział, że w górach jest Hope machte sich darüber jedoch keine Sorgen, denn er wusste, dass es in den Bergen ein

zwierzyna, a nieraz już w życiu liczył jedynie na swoją strzelbę, aby się Wild, und mehr als einmal in seinem Leben hat er sich allein auf sein Gewehr verlassen, um sich zu retten.

wyżywić. Wybrawszy osłonięty zakątek,

przyniósł trochę suchych gałęzi i rozpalił ogień, przy którym jego

towarzysze mogliby się rozgrzać. Znajdowali się bowiem blisko 5 tysięcy

stóp nad poziomem morza, a ostre, lodowate powietrze dokuczało dotkliwie.

Związawszy konie i zarzuciwszy strzelbę na ramie, Jefferson pożegnał Lucy i Nachdem er die Pferde angebunden und sein Gewehr über die Schulter geworfen hatte, verabschiedete sich Jefferson von Lucy und

wyruszył na poszukiwanie zwierzyny. Po chwili obejrzał się i zobaczył, Er machte sich auf die Suche nach Wild. Nach einer Weile schaute er sich um und sah,

jak starzec i młoda dziewczyna siedzą skuleni przy płonącym ognisku, Ein alter Mann und ein junges Mädchen sitzen zusammengekauert um ein loderndes Lagerfeuer,

a troje zwierząt stoi bez ruchu za nimi.

Niebawem wystająca skała ukryła ich przed jego wzrokiem. Bald verbarg ein vorstehender Felsen die beiden vor seinen Augen.

Przez jakieś dwie mile szedł z wąwozu do wąwozu, nie spotykając żadnej

zwierzyny, chociaż ze znaków na korze drzew oraz ze śladów, jakie dostrzegał na Wild, obwohl er anhand der Abdrücke auf der Baumrinde und der Spuren, die er auf dem

ziemi, wnosił, że niedźwiedzie były liczne w tych stronach. Land, kam er zu dem Schluss, dass es in dieser Gegend zahlreiche Bären gibt.

Nareszcie, po trzygodzinnym, daremnym szukaniu, zamierzał już zrozpaczony

wrócić z niczym, gdy nagle, spojrzawszy w górę, zadrżał z radości. Er kehrte mit nichts zurück, als er plötzlich aufblickte und vor Freude zitterte.

Na krawędzi wystającej skały o kilkaset stóp ponad nim stało zwierzę z olbrzymimi

rogami. Ten muflon był prawdopodobnie stróżem

trzody pewnego gatunku baranów, niewidocznej jeszcze dla oczu myśliwego.

Na szczęście zwrócił łeb w przeciwną stronę i nie dostrzegł go. Glücklicherweise drehte er seinen Kopf in die entgegengesetzte Richtung und verpasste sie.

Położywszy się na ziemi, Jefferson Hope oparł kolbę strzelby o głaz i celował dobrze

i długo, zanim spuścił kurek. Zwierzę rzuciło się w górę rozpaczliwym und eine lange Zeit, bevor er den Hahn abdrehte. Das Tier warf sich in einem verzweifelten

skokiem, zatoczyło się na krawędzi skały i runęło całym swym ciężarem w głąb Sprung, stürzte über die Felskante und fiel mit seinem ganzen Gewicht in die Tiefe des

doliny. Zwierzyna była taka wielka, że nie mógł

zabrać całej. Zadowolił się przeto odcięciem jednego alles nehmen. Deshalb begnügte er sich damit, einen der beiden Teile abzuschneiden.

uda i części boku, a zarzuciwszy zdobycz na ramię, zabrał się śpiesznie do powrotu, Nachdem er seine Beute über die Schulter geworfen hatte, machte er sich eilig auf den Rückweg,

gdyż zaczął zapadać wieczór. Zaledwie jednak ruszył w drogę.

Przekonał się, że czekała go nowa, niespodziewana trudność do zwalczenia.

W pogoni za zwierzyną minął znaną sobie część okolicy, a niełatwo było odnaleźć Bei der Verfolgung des Wildes kam er durch einen vertrauten Teil der Gegend, und es war nicht leicht, die

ścieżkę, którą przyszedł. Dolina, w której się znajdował, den Weg, den er gekommen war. Das Tal, in dem er sich befand,

poprzecinana była w rozmaitych kierunkach licznymi wąwozami, tak do siebie podobnymi, Sie war in verschiedenen Richtungen von zahlreichen Schluchten durchzogen, die einander so ähnlich waren,

że niepodobna było ich odróżnić. Jefferson zagłębił się wtedy w jeden z

nich, a gdy uszedł z mile lub więcej, napotkał górski potok, którego z und als er eine Meile oder mehr entkommen war, stieß er auf einen Gebirgsbach, von dem er mit einem

z pewnością poprzednio nie widział. Przekonawszy się, że zmylił drogę, die er vorher sicher nicht gesehen hatte. Nachdem er sich davon überzeugt hatte, dass er den Weg verwechselt hatte,

wszedł w inny wąwóz i było już zupełnie ciemno, gdy nareszcie znalazł się w eine weitere Schlucht, und es war bereits völlig dunkel, als er sich schließlich in der

wąwozie, który mu się wydał znany. Jednak nawet wówczas niełatwo było Schlucht, die ihm bekannt vorkam. Doch selbst dann war es nicht einfach, die

utrzymać się na właściwej drodze, albowiem księżyc jeszcze się nie ukazał, in der Spur bleiben, da der Mond noch nicht erschienen ist,

a wysokie skały po obu stronach powiększały panującą dookoła ciemność. und die hohen Felsen auf beiden Seiten vergrößerten die Dunkelheit ringsum.

Uginając się pod ciężarem, który dźwigał, wyczerpany zmęczeniem Jefferson

Hope potykał się za każdym niemal krokiem. Hope stolperte bei fast jedem Schritt.

Podtrzymywał w sercu otuchę jedynie myślą, że każdy krok zbliża go do

ukochanej i że niesie ze sobą zapas żywności, który starczy im do końca

podróży. Nareszcie stanął u wejścia do wąwozu,

gdzie ich zostawił. Nawet w ciemności poznawał wyraźnie

zarysy skał, które go otaczały. Ferrier i Lucy niezawodnie czekają na Die Umrisse der Felsen, die ihn umgeben. Ferrier und Lucy warten zuverlässig auf

niego z niepokojem, myślał, bo jego nieobecność trwała prawie pięć Er dachte, dass seine Abwesenheit fast fünf Jahre gedauert hatte.

godzin. Spodziewając się bliskiego spotkania,

przyłożył dłonie do ust i huknął z całych sił radosne nawoływanie jako schlug die Hände vor den Mund und brüllte aus Leibeskräften eine freudige Ermahnung wie ein

znak, że nadchodzi. Gdy umilkuł, czekał przez chwilę na ein Zeichen, dass er kommen würde. Als er verstummte, wartete er einen Moment lang auf die

odpowiedź. Nic jednak nie przerywało panującej Antwort. Doch nichts unterbrach die vorherrschende

dookoła ciszy, prócz jego własnego krzyku, który zatoczył się nieskończonym

echem po samotnych wąwozach. Więc huknął raz drugi, silniej jeszcze

i znów wiatr nie przyniósł mu żadnej odpowiedzi od przyjaciół, których opuścił

przed kilkoma godzinami. Zdjął go lęk straszny, nieokreślony.

Popędził naprzód jak szalony, gubiąc po drodze cenną żywność. Er stürmte wie ein Verrückter vorwärts und verlor dabei wertvolle Nahrung.

Gdy minął zakręt skały, ujrzał przed sobą miejsce, gdzie przed kilkoma Als er die Biegung des Felsens passierte, sah er vor sich die Stelle, an der ein paar

godzinami rozpalił ognisko. Stos popiołu tlił się jeszcze, Stundenlang zündete er ein Lagerfeuer an. Der Haufen Asche schwelte noch immer,

lecz widocznie od chwili odejścia Jeffersona Hope'a nikt nie podtrzymywał aber anscheinend hat seit dem Tod von Jefferson Hope niemand mehr an der

ognia. Dookoła panowała grobowa cisza. Feuer. Ringsum herrschte eine ernste Stille.

Obawy Jeffersona Hope'a zmieniły się w pewność. Die Befürchtungen von Jefferson Hope haben sich in Gewissheit verwandelt.

Pobiegł naprzód. W pobliżu dogasającego ogniska nie było Er rannte vorwärts. In der Nähe des erlöschenden Lagerfeuers gab es keine

żywe istoty. Mężczyzna, dziewczyna, zwierzęta,

wszyscy znikli. Teraz już stało się dla niego

oczywiste, że podczas jego nieobecności zdarzyła się jakaś straszna i nagła offensichtlich, dass während seiner Abwesenheit eine schreckliche und plötzliche

katastrofa, katastrofa, która ich pochłonęła i nie zostawiła żadnego Katastrophe, eine Katastrophe, die sie verschlang und keine

śladu. Oszołomiony tym nagłym ciosem,

Jefferson Hope uczył zawrót głowy i musiał oprzeć się na strzelbie, Jefferson Hope lernte Schwindel und musste sich auf ein Gewehr stützen,

aby nie upaść. Jednakże był on przede wszystkim

człowiekiem czynu i wnet odzyskał przytomność umysłu. ein Mann der Tat und kam bald wieder zu Bewusstsein.

Schwyciwszy tlącą się jeszcze gałąź, rozdmuchał ogień tak, że zajaśniał

płomieniem i przy tym świetle rozglądał się bacznie dookoła.

Ziemia była stratowana kopytami końskimi, co dowodziło, że liczny oddział jeźdźców Der Boden war von den Hufen der Pferde zertrampelt, was beweist, dass die zahlreiche Reiterschar

dogonił z biegów, a kierunek końskich śladów wskazywał, że następnie powrócili Die Richtung der Pferdespuren deutet darauf hin, dass die Läufer dann zurückkehrten.

do Salt Lake City. Czy zabrali ze sobą jego towarzyszy? nach Salt Lake City. Haben sie seine Gefährten mitgenommen?

Jefferson Hope zaczął przypuszczać, że tak się stało, gdy nagle jego wzrok padł Jefferson Hope begann zu vermuten, dass dies der Fall war, als plötzlich sein Blick auf die

na przedmiot, na którego widok poczuł drżeć na całym ciele. auf ein Objekt, bei dessen Anblick er am ganzen Körper zu zittern begann.

Nieopodal na stronie wznosił się niewielki nasyp rudej ziemi, którego poprzednio tam In der Nähe des Geländes erhob sich ein kleiner Hügel aus roter Erde, der zuvor dort gestanden hatte.

nie widział. Pomyłka była niemożliwa. nicht gesehen hat. Ein Fehler war unmöglich.

To świeżo wykopany grób. Zbliżywszy się, Jefferson Hope ujrzał Es war ein frisch ausgehobenes Grab. Als er sich näherte, sah Jefferson Hope

kawałek papieru w szczelinie zatkniętego w ziemię kija. ein Stück Papier in den Schlitz eines in den Boden gesteckten Stocks.

Na papierze napis krótki, ale niestety nazbyt wymowny. Auf dem Papier ist die Inschrift kurz, aber leider nur allzu beredt.

John Ferrier, obywatel Salt Lake City, zmarł dnia 4 sierpnia 1860 roku. John Ferrier, ein Bürger von Salt Lake City, starb am 4. August 1860.

Dzielny starzec, którego opuścił zaledwie przed kilkoma godzinami, przestał istnieć Der tapfere alte Mann, den er noch vor wenigen Stunden verlassen hatte, existierte nicht mehr.

i pozostał po nim jedynie ten napis. Jefferson Hope spojrzał dookoła błędnym Und alles, was von ihm übrig war, war diese Inschrift. Jefferson Hope blickte sich mit einem fehlgeleiteten

wzrokiem, szukając drugiego grobu, lecz go nie znalazł. Er suchte mit seinen Augen nach dem zweiten Grab, fand es aber nicht.

Lucy została zatem zabrana przez swych strasznych prześladowców, aby spełnić Lucy wurde daher von ihren furchterregenden Verfolgern entführt, um die

początkowe przeznaczenie i powiększyć harem syna jednego ze starszych. das ursprüngliche Schicksal und die Erweiterung des Harems des Sohnes eines der Ältesten.

Gdy Jefferson Hope uprzytomnił sobie całą grozę losu ukochanej i własną wobec tego Als Jefferson Hope sich des ganzen Schreckens des Schicksals seiner Geliebten und seines eigenen im Angesicht dessen bewusst wurde

bezsilność, zaczął gorzko żałować, że nie dzieli ze starym farmerem cichego Hilflosigkeit, begann er bitter zu bedauern, dass er nicht mit dem alten Bauern ein ruhiges

miejsca wiecznego spoczynku. Niebawem jednak, pod wpływem wrodzonej

energii, otrząsnął się ponownie z przygnębienia wywołanego rozpaczą.

Jeśli wszystko utracił, miał przynajmniej możność poświęcenia swego życia zemście. Wenn er auch alles verlor, so hatte er doch wenigstens die Möglichkeit, sein Leben der Rache zu widmen.

Z niesłychaną cierpliwością, z nieporównaną wytrwałością łączył

Jefferson Hope uczucie nienawiści i mściwości tak potężne, że nie

powstydziliby się go Indianie, wśród których żył tak długo.

Stojąc nad opuszczonym ogniskiem, uczuł, że jedyna rzecz mogła złagodzić

jego ból. Odwet.

Straszliwy, krwawy odwet na wrogach. Poprzysiągł sobie, że odtąd będzie

miał w życiu ten jedyny cel i jemu się poświęcić całą siłą woli, całą swoją

niewyczerpaną energią. Śmiertelnie blady, z wyrazem zaciętego

bólu na twarzy, powrócił tam, gdzie upuścił swoją zdobycz i roznieciwszy znów

ogień, upiekł tyle mięsa, żeby mu starczyło na kilka dni.

Po czym zawinął je i nie bacząc na znużenie, wyruszył w powrotną drogę przez

góry, idąc śladami tych, którzy nadawali sobie nazwę aniołów mścicieli.

Pięć dni wlukuł się, wyczerpany z pokrwawionymi stopami przez wąwozy, Fünf Tage lang schleppte er sich erschöpft und mit blutigen Füßen durch Schluchten,

które już poprzednio przebył konno. Nocą padał gdziekolwiek pod skałą i spał

przez kilka godzin, lecz o świcie był już zawsze na nogach.

Szóstego dnia dotarł do Orlego wąwozu, który był pierwszą stacją ich ucieczki,

tak strasznie zakończony i stamtąd mógł już widzieć siedzibę świętych. und von dort aus konnte er bereits den Sitz der Heiligen sehen.

Spojrzawszy uważnie i w tę stronę zauważył, że na niektórych główniejszych Nachdem er genau in diese Richtung geschaut hatte, stellte er fest, dass auf einigen der wichtigsten

ulicach powiewały chorągwie, odróżnił też inne znaki jakiejś uroczystości. Auf den Straßen wehten Fahnen, und er erkannte andere Anzeichen für eine Art von Feier.

Zadawał sobie pytanie, co by to miało znaczyć, gdy naraz posłyszał odgłos Er fragte sich gerade, was das zu bedeuten hatte, als er auf einmal das Geräusch eines

kopyt końskich i ujrzał zbliżającego się ku niemu jeźdźca.

Niebawem poznał w nim Mormona, Kołpera, któremu niejednokrotnie oddawał różne Dort lernte er bald einen Mormonen, Kolper, kennen, dem er wiederholt verschiedene

przysługi. Zaczepił go wtedy, gdy podjechał, Gefallen. Als er anhielt, schloss er ihn an,

chciał bowiem przede wszystkim dowiedzieć się, jaki los spotkał Lucy. Denn er wollte vor allem herausfinden, welches Schicksal Lucy ereilt hatte.

Jestem Jefferson Hope, rzekł. Pamięta mnie pan, prawda?

Mormon przyglądał się z nieukrywanym zdumieniem.

Istotnie trudno było w odzianym w łachmany wędrowcu z rozwichszonym włosem, Bei einem in Lumpen gekleideten Wanderer mit zerzaustem Haar war das in der Tat schwierig,

śmiertelnie bladą twarzą i dzikim wyrazem roziskrzonych oczu poznać dawnego bleiche Gesicht und der wilde Ausdruck der aufgerissenen Augen, um zu wissen, dass der

eleganckiego myśliwego. Gdy go jednak w końcu poznał, ein eleganter Jäger. Doch als er ihn schließlich traf,

zdumienie Mormona zamieniło się w osłupienie. Mormons Erstaunen verwandelte sich in Fassungslosigkeit.

Jak możesz się tu pokazywać? Czyś oszalał? Wie kannst du hier auftauchen? Sind Sie verrückt geworden?

Zawołał. Niech mnie zobaczą, jak z tobą

rozmawiam, a mogę to przypłacić życiem. Przecież czterej święci wydali na ciebie Ich rede, und ich könnte mit meinem Leben dafür bezahlen. Immerhin haben die vier Heiligen für dich ausgegeben

wyrok za pomaganie w ucieczce Ferierum. Nie obawiam się ani ich, ani ich wyroku. verurteilt, weil sie dem Ferierum zur Flucht verholfen haben. Ich fürchte weder sie noch ihre Strafe.

Odparł Hope poważnie. Słuchaj, Cooper.

Musisz wiedzieć, co się tu stało. Zaklinam cię na wszystko, co ci jest Sie müssen wissen, was hier geschehen ist. Ich habe dich mit einem Bann belegt, für alles was du bist

drogie, odpowiedz mi na kilka pytań. Wszak byliśmy zawsze przyjaciółmi na Liebes, beantworte mir ein paar Fragen. Schließlich waren wir schon immer Freunde auf

miłość boską, nie odmawiaj mi odpowiedzi. Um Gottes willen, verweigern Sie mir keine Antwort.

Co chcesz wiedzieć? spytał zaniepokojony Mormon. Was wollt ihr wissen? fragte ein besorgter Mormone.

Spiesz się, nawet skały mają uszy, a drzewa oczy. Beeil dich, auch Felsen haben Ohren und Bäume haben Augen.

Co się stało z Lucy Ferier? Wczoraj odbyły się jej zaślubiny z młodym

dreberem. No, odwagi człowieku, dreber. Nun, Mut Mann,

stawałoby się, że życie z ciebie ucieka. würde es so aussehen, als würde das Leben aus einem herauslaufen.

A mniejsza oto, odparł Hope słabym głosem. Und weniger", antwortete Hope mit leiser Stimme.

Pobladł, jak chusta zachwiał się na nogach i upadł na głaz, o który się Er wurde blass, taumelte auf den Füßen und fiel auf einen Felsen, gegen den er

oparł. Mówisz, że wyszła za mąż? hat er sich gewehrt. Soll das heißen, sie hat geheiratet?

Tak, wczoraj. To właśnie dlatego wiszą chorągwie na Ja, gestern. Deshalb hängen die Fahnen an der

gmachu ratusza. Między dreberem, a młodym Stangersonem

zaszła kłótnia o to, który mają zaślubić. Es gab einen Streit darüber, welchen von beiden sie heiraten sollten.

Obaj należeli do oddziału, który ich ścigał, a Stangerson zabił ojca, Beide gehörten zu der Gruppe, die sie verfolgte, und Stangerson tötete seinen Vater,

co jak mniemał nadawało mu większe prawa. Er dachte, dass er dadurch mehr Rechte hätte.

Ale gdy sprawa wyszła przed wielką radę, większość oświadczyła się za

dreberem i prorok jemu oddał dziewczynę. dreber und der Prophet gab ihm das Mädchen.

Nikt wszakże nie będzie jej miał długo, gdyż widziałem piętno śmierci na jej Schließlich wird sie niemand lange haben, denn ich habe das Stigma des Todes an ihr gesehen.

twarzy. Podobna jest raczej do widma, aniżeli Gesicht. Es ähnelt eher einem Gespenst als einem

do kobiety. A teraz pójdziesz stąd? An die Frau. Werden Sie jetzt von hier aus gehen?

Tak. Pójdę.

Odparł Jefferson hołb wstając.

Twarz miał surową, nieruchomą, jak wykutą z marmuru.

Oczy świeciły się w niej złowrogim blaskiem.

Dokąd idziesz? Mniejsza o to. Wohin gehst du denn? Ist doch egal.

Odpowiedział i zarzuciwszy broń na ramie zszedł ze stoku i zniknął wśród gór,

w głębokich wąwozach, gdzie tylko dzikie zwierzęta miały swe legowiska.

A w tej chwili żadne z nich nie było okrutniejsze i niebezpieczniejsze od

niego. Przepowiednia Mormona spełniła się Er. Mormonische Prophezeiung erfüllt

nazbyt szybko. Złamana okropną śmiercią ojca, nur allzu bald. Gebrochen durch den schrecklichen Tod ihres Vaters,

czy też skutkami nienawistnego małżeństwa, biedna Lucy nikła w oczach oder die Folgen einer hasserfüllten Ehe, die arme Lucy geriet aus dem Blickfeld

i w miesiąc później umarła. Mąż, który poślubił ją dla majątku und starb einen Monat später. Ihr Ehemann, der sie wegen einer Erbschaft geheiratet hatte

Ferriera, nie okazywałby najmniej żalu po jej stracie. Ferrier, zeigte nicht die geringste Trauer über ihren Verlust.

Inne jego żony opłakiwały ją szczerze i stosownie do zwyczaju mormońskiego Seine anderen Ehefrauen trauerten aufrichtig und nach mormonischem Brauch um sie

czuwały przy niej przez całą noc w wigilię pogrzebu. wachte am Vorabend der Beerdigung die ganze Nacht über bei ihr.

Siedziały wszystkie dokoła jej trumny, gdy nagle o świcie ku niewypowiedzianemu

ich zdumieniu i przerażeniu drzwi otworzyły się strzaskiem, a do pokoju

wpadł mężczyzna o dzikim wyrazie twarzy, wynędzniały w zakurzonym, podartym

ubraniu. Nie spojrzawszy na wylękłe kobietę, Kleidung. Ohne die bedrängte Frau anzusehen,

ani nie przemówiwszy do nich słowa, podszedł do białej, marmurowej postaci, Ohne ein Wort mit ihnen gesprochen zu haben, näherte er sich der weißen Marmorfigur,

z której uleciała czysta dusza Lucy Ferrier. Aus dem Lucy Ferriers reine Seele geflogen ist.

Pochylił się nad nią, przycisnął zeczcią usta do jej zimnego czoła,

po czym pochwyciwszy jej dłoń, ściągnął z palca obrączkę.

Nie zabierze tego, przynajmniej to grobu, ryknął wściekłym głosem i zanim kobiety Er wird es nicht nehmen, immerhin ist es das Grab, brüllte er mit wütender Stimme und bevor die Frauen

zdążyły zawołać o pomoc, zbiegł ze schodów i zniknął.

Wszystko to stało się tak szybko, w sposób taki nieprawdopodobny,

że świadkowie zajścia mogliby je uważać za wytwór wyobraźni, gdyby nie brak

złotej obrączki na palcu zmarłej. Przez kilka miesięcy Jefferson Hope tułał

się w górach, prowadząc życie dzikiego człowieka i żywiąc w sercu namiętne

pragnienie zemsty, którego pochłonęło całkowicie.

W mieście zaczęły niebawem krążyć szczególne pogłoski o postaci,

która jak duch ukazywała się na przedmieściach, to znów błąkała się w

samotnych wąwozach górskich. Pewnego dnia kula wpadła przez okno do

Stangersona, świsnęła mu koło ucha i rozpłaszczyła się uderzając w ścianę Stangerson, zischte an seinem Ohr vorbei und prallte flach gegen die Wand

o kilka kroków od niego. Innym razem, gdy Dreber przechodził pod ein paar Schritte von ihm entfernt. Bei einer anderen Gelegenheit, als Dreber unter dem

skałą, wielki głaz oderwał się i stoczył w przepaść. Felsen, brach ein großer Felsbrocken ab und rollte in den Abgrund.

Byłby go położył trupem, gdyby nie to, że Dreber miał tyle przytomności Er wäre zum Tode verurteilt worden, wenn Dreber nicht so viel Bewusstsein gehabt hätte.

umysłu, iż skoczył w bok i padł plackiem na ziemię. dass er zur Seite sprang und flach auf den Boden fiel.

Zarówno Stangerson, jak i Dreber wykryli niebawem przyczynę i sprawcę zamachów Sowohl Stangerson als auch Dreber fanden bald die Ursache und den Täter der Angriffe heraus

na ich życie i urządzili kilka wypraw w góry w nadziei, że schwycą lub zabiją

wroga, lecz usiłowania ich były daremne.

Wówczas postanowili nie wychodzić nigdy bez towarzysza, ani po zachodzie słońca

i otoczyli strażą swe domy. Po pewnym czasie nie przestrzegali już und umgaben ihre Häuser mit Wachen. Nach einiger Zeit beobachteten sie nicht mehr

tak pilnie tych środków ostrożności, gdyż ich nieprzyjaciel nie dawał znaku Vorsichtsmaßnahmen, da ihr Feind keine Anzeichen dafür gab, dass sie

życia. Sądzili zatem, że czas ukoił jego

pragnienie zemsty. Tymczasem, wprost przeciwnie, Wunsch nach Rache. Inzwischen ist genau das Gegenteil der Fall,

trawiąca hołpa żądza zemsty wzmogła się jeszcze.

Miał on naturę twardą, nieugiętą, agurująca nad wszystkim chęć zemsty tak

dalece nim owładnęła, że zagłuszyła wszelkie inne uczucia. so sehr, dass es alle anderen Gefühle übertönte.

Wszelako był on też obdarzony niepospolitym zmysłem praktycznym.

Niebawem uświadomił sobie, że nawet jego żelazny organizm nie wytrzyma Er merkte bald, dass selbst sein eiserner Körper dem Druck nicht standhalten konnte.

długo nieustających wysiłków, na jakie go narażał. die langen, unermüdlichen Anstrengungen, denen er ausgesetzt war.

To życie pełne niebezpieczeństw, brak pożywnej strawy wyczerpywały jego

siły. Jeśli umrze jak pies w górach,

co się stanie z zamierzoną zemstą? A jednak tylko taki czekał go koniec przy

trybie życia, jaki prowadził. Zrozumiał, że działał w ten sposób na

korzyść wrogów i wprawdzie niechętnie powrócił jednak do kopalni w Newadzie,

celem odzyskania zdrowia i zebrania takiego funduszu, który by mu pozwolił

dążyć do celu bez wystawienia się na takie trudy i niewygody. ihr Ziel zu verfolgen, ohne sich solchen Härten und Unannehmlichkeiten auszusetzen.

Zamierzał przebywać w kopalniach najwyżej rok, lecz nieprzewidziane Er wollte höchstens ein Jahr in den Minen bleiben, aber unvorhergesehene

okoliczności tak się złożyły, że musiał pozostać przez blisko pięć

lat. Pomimo jednak tak długiego czasu

odczuwał swe krzywdy i łaknął zemsty z taką samą siłą jak owej pamiętnej nocy,

kiedy stał nad grobem Johna Ferriera. Przebrany i pod zmienionym nazwiskiem

powrócił do Salt Lake City, nie dbając, że naraża życie, byleby tylko zdołał Er kehrte nach Salt Lake City zurück, und es war ihm egal, dass er sein Leben riskierte, solange er nur in der Lage war

wymierzyć sprawiedliwość. W mieście czekały nań złe nowiny.

Kilka miesięcy temu wśród wybranego narodu powstała schizma. Vor einigen Monaten kam es zu einer Spaltung des auserwählten Volkes.

Kilku młodszych członków kościoła zbuntowało się przeciw władzy starszyzny, Mehrere jüngere Kirchenmitglieder rebellierten gegen die Autorität der Ältesten,

skutkiem czego nastąpiło oderwanie się grona nierzadowolonych, którzy opuścili Die Folge war eine Abspaltung der Unzufriedenen, die die Partei verließen.

Utah i wyparli się wiary mormonów. Między nimi byli też Dreber i Stangerson, Utah und verleugneten den mormonischen Glauben. Zu ihnen gehörten Dreber und Stangerson,

a nikt nie wiedział, dokąd się udali. Obiegały wieści, że Dreber zdołał und niemand wusste, wohin sie gegangen waren. Es kursierte die Nachricht, dass Dreber es geschafft hatte

spieniężyć znaczną część swego majątku i wyjechał jako człowiek zamożny, einen Großteil seines Vermögens einlösen und als wohlhabender Mann gehen,

gdy natomiast jego towarzysz Stangerson był stosunkowo biedniejszy.

Nikt wszakże nie posiadał najmniejszej wskazówki, gdzie przebywali. Schließlich hatte niemand die geringste Ahnung, wo sie untergebracht waren.

Niejeden człowiek, pomimo rządzy zemsty, byłby wobec takich trudności Mehr als ein Mann würde trotz seines Rachedursts mit solchen Schwierigkeiten konfrontiert werden

porzucił myśl odwetu. Jefferson Hope wszelako nie zachwiał się

ani na chwilę w powziętym postanowieniu. Z niewielkim funduszem, jaki posiadał,

wędrował z miasta do miasta po Stanach Zjednoczonych, szukając śladu swoich

wrogów, zasilając swoje materialne środki pracą, gdzie tylko ją mógł znaleźć. Feinde, indem er seine materiellen Ressourcen mit Arbeit fütterte, wo immer er sie finden konnte.

Mijał rok za rokiem. Krucze włosy Hope'a przyprószyła Jahr um Jahr verging. Hopes rabenschwarzes Haar war stachelig

siwizna, a on ciągle jeszcze wędrował i tropił jak zażarty pies gończy,

wytężając wszystkie wysiłki woli dla osiągnięcia celu, któremu poświęcił

życie. W końcu jego wytrwałość została

wynagrodzona. Pewnego dnia spostrzegł zary z twarzy belohnt. Eines Tages bemerkte er die Zara in seinem Gesicht

w oknie, a to jedno spojrzenie przekonało go, że ci, których ścigał, znajdują się im Fenster, und dieser eine Blick überzeugte ihn, dass die, die er verfolgte, in der

w Cleveland, w stanie Ohio. Powrócił do swej nędznej izby,

mając gotowy plan zemsty. Ale zdarzyło się, iż Dreber, einen Plan zur Rache bereit zu haben. Aber es geschah, dass Dreber,

wyglądając przez okno, poznał ulicznego Włóczęgę, a w jego oczach wyczytał wyrok Als er aus dem Fenster sah, begegnete er dem Landstreicher, und in seinen Augen stand der Satz

śmierci. W towarzystwie Stanglsona, który został Tod. Begleitet wurde er von Stanglson, der

jego prywatnym sekretarzem, udał się wtedy do sędziego pokoju i oznajmił, seinem Privatsekretär, ging er dann zum Magistrat und verkündete,

że ich życiu grozi niebezpieczeństwo, skutkiem zazdrości i nienawiści dawnego dass ihr Leben durch die Eifersucht und den Hass ehemaliger Kollegen in Gefahr ist

rywala. Tego wieczoru osadzono Jeffersona Hope'a

w areszcie, a ponieważ nie mógł znaleźć żadnego poręczyciela, siedział przez in Gewahrsam, und da er keinen Bürgen finden konnte, saß er in einer

kilka tygodni. Gdy go nareszcie wypuszczono,

przekonał się, że dom Drebera jest pusty, a on sam wraz z sekretarzem wyjechał do

Europy. Mściciel ponownie doznał porażki,

lecz moc jego nienawiści była zbyt silna, aby miał zaniechać pościgu. Aber die Macht seines Hasses war zu stark, als dass er die Verfolgung aufgeben konnte.

Jednak jego fundusze wyczerpały się, zatem znów zabrał się do pracy i

oszczędzał każdego dolara na zamierzoną podróż.

Zebrawszy wreszcie tyle, żeby nie umrzeć z głodu, wyruszył do Europy i ścigał Nachdem er endlich genug gesammelt hatte, um nicht zu verhungern, machte er sich auf den Weg nach Europa und verfolgte die

u swych wrogów z miasta do miasta, zarabiając w najrozmaity sposób na

utrzymanie, lecz nie mogąc ich nigdzie schwytać.

Gdy przybył do Petersburga, oni wyjechali do Paryża, a gdy udał się tam za nimi, Als er in St. Petersburg ankam, reisten sie nach Paris, und als er dort ankam, folgte er ihnen,

dowiedział się, że właśnie wyruszyli do Kopenhagi.

Do stolicy Danii przybył znów o parę dni za późno.

Obaj odpłynęli do Londynu, gdzie wreszcie zdołał dokonać swej zemsty.

Jak się to zaś stało?

Dowiemy się najlepiej z opowieści mściciela, spisanej w dzienniku doktora Das erfahren wir am besten aus der Geschichte des Rächers, die im Tagebuch des Dr.

Watsona, któremu już tyle zawdzięczamy.