×

Vi använder kakor för att göra LingQ bättre. Genom att besöka sajten, godkänner du vår cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, CHUSTECZKI

CHUSTECZKI

– Czytałeś o tej aktorce, która została aresztowana za kradzież? – spytała Małgosia.

– Nie. Nie czytam bzdur! – burknął Maciek.

Nie miał humoru. Wracali ze szkoły tylko we dwójkę. Maciek cały czas kopał kasztana, którego zauważył na chodniku. Milczał.

– Co cię ostatnio ugryzło? Kolejny dzień zachowujesz się jakoś dziwnie.

– Mama – odparł krótko i ponownie kopnął kasztana.

– Ugryzła cię? – zażartowała Małgosia, ale zaraz pożałowała. Maćkowi nie było do śmiechu.

– Wiesz… – Kopnął kasztana z całej siły, a gdy brązowa kulka zniknęła w kratce ściekowej, zatrzymał się i zaklął pod nosem. – Cholera! Ty sobie nie wyobrażasz, co ja mam w domu – dodał cicho.

– Przez Piotra?

– Yhm…

Nie chciał mówić. W końcu to sprawy mamy. Nie będzie o nich opowiadał nikomu. Nawet Małgosi. Wystarczy, że wspomniał, że Piotra już nie ma. Szczegółów tłumaczyć nie będzie. W końcu to życie mamy. On w nim tkwi, ale tylko on. Lepiej niech Małgosia nie wie wszystkiego.

– Dlatego chciałam jakoś poprawić ci humor…

– Plotką o kleptomance? Śmieszy cię to, że ktoś jest chory i kradnie?

– Czemu zaraz śmieszy? – Małgosia wzruszyła ramionami. – Gdybym ja coś ukradła, tobym się chyba popłakała ze wstydu.

– Gdyby cię złapali, pewnie tak. Ale gdyby nie złapali, to może nie…

– Nie jestem złodziejką, więc raczej popłakałabym się, gdyby się okazało, że wzięłam coś cudzego. Ale kiedy kradnie ktoś, kto ma kupę kasy, to przyznasz, że jest to śmieszne.

– Nie masz innych tematów?

– Wiesz… kiedy tak się zachowujesz, żałuję, że się z tobą pogodziłam.

Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, otaczając ramieniem.

– Nie mów tak – szepnął. – Ciężko mi po prostu. Patrzę na mamę i mi ciężko.

– To powiedz.

– To mówię – odparł i pocałował Małgosię. – Wiesz… w sumie rzeczywiście to śmieszne.

– Co?

– Kiedy ktoś, kto ma pieniądze, kradnie jakąś bzdurę ze sklepu – odparł Maciek i się zaśmiał.

To było trzy dni temu. Ten śmiech Maćka przypomniał jej się teraz, kiedy sięgnęła do kieszeni i znalazła w niej paczkę chusteczek do nosa. Paczkę, której piętnaście minut temu, jadąc zatłoczonym tramwajem, bezskutecznie szukała.

– O Boże! – jęknęła i spojrzała na swoje odbicie w szybie odjeżdżającego tramwaju.

* * *

– Kinga… Jesteś w domu?

– Jestem, ale zajęta… A kto mówi?

– Małgosia – odparła, chlipiąc. – Ja na chwilę… Mogę?

Głos w słuchawce brzmiał tak obco, że Kinga się przeraziła. Po pierwsze nie pamiętała, kiedy Małgosia sama do niej przyszła. Nie widziały się tyle miesięcy. Właściwie od gimnazjum nie utrzymywały kontaktów. Chodziły przecież do różnych szkół. Czemu Małgosia chce spotkać się właśnie z nią? Czemu jest tak mocno zdenerwowana? Ciekawe.

Prawda była taka, że Małgosia nie miała dokąd pójść. Maciek wyłączył komórkę. Kamila mieszkała za daleko, a poza tym czym jest historia z chusteczkami w porównaniu ze śmiercią Wojtka? A Małgosia tak bardzo chciała z kimś pogadać.

– A za ile byś była? – spytała ostrożnie Kinga, bo przecież miała masę roboty.

– Zaraz – odparła Małgosia tym dziwnie tragicznym głosem i zachlipała w słuchawkę. – Stoję pod twoją klatką.

– Co się stało? – spytała Kinga, gdy Małgosia usiadła w fotelu.

– Ale nie będziesz się śmiać? – spytała, uświadomiwszy sobie nagle, że Ewa na pewno popłakałaby się ze śmiechu.

– Ja rzadko się śmieję – odparła Kinga, ale po chwili wahania dodała: – Ale… nie wiem… Jeśli będzie śmieszne…

– Ale to nie jest śmieszne. To jest tragiczne! – jęknęła Małgosia i pociągnęła nosem.

– Mów!

* * *

– No to cześć! – Małgosia pomachała Justynie i poszła na przystanek tramwajowy.

Tego dnia Maciek nie mógł jej odebrać z francuskiego. Wracała sama i pociągała nosem. Katar mocno dawał się we znaki. W tramwaju panował okropny tłok. Małgosia trzymała się mocno poręczy, ale nie było to zbyt wygodne; na ramieniu miała przecież plecak, a w ręku gigantyczny segregator z notatkami. Do tego czuła, że katar po prostu kapie jej z nosa.

Sięgnęła ręką do kieszeni jesiennego płaszcza, gdzie rano wkładała paczkę chusteczek. Paczki jednak nie było. Małgosia wymacała jakieś papierki. Cóż… płaszcz wyjęła dziś z szafy. Nie był prany. Wyciągnęła jeden z papierków, który ku jej zdumieniu okazał się pięćdziesięciozłotowym banknotem. „O matko! – zdziwiła się. – A skąd to się wzięło w mojej kieszeni?”. Po chwili jednak przypomniała sobie, że wiosną była z ojcem na zakupach w hipermarkecie. Chyba kazał jej schować do kieszeni resztę. Najwyraźniej mu nie oddała. Dlatego wyjęta po chwili z kieszeni stuzłotówka również nie wprawiła jej w zdumienie. A kiedy za stuzłotówką wyjęła garstkę porwanych papierków i ujrzała pełne pogardy spojrzenie stojącego obok mężczyzny, zrobiło się jej głupio. Schowała papierki do plecaka i już nie grzebała w kieszeni.

„Wstyd mieć taki bałagan” – pomyślała i westchnęła, wyobrażając sobie, co by powiedziała mama, gdyby to zobaczyła. Przecież mama zawsze uważała, że „kulturalna dziewczynka powinna mieć porządek nie tylko w pokoju, ale i w torebce czy kieszeniach”. Dlatego Małgosia wytarłszy nos ręką, nie szukała już chusteczek.

* * *

– No i co z tymi chusteczkami? – spytała Kinga, wysłuchawszy historii, która po prostu wydała jej się nudna. Sama przed chwilą oderwała się od fascynującej książki o odkryciach w medycynie, a tu Małgosia zawraca jej głowę jakimiś zasmarkanymi chusteczkami.

– Z chusteczkami nic – odparła Małgosia. – Były na miejscu. W kieszeni. – I jakby na potwierdzenie tych słów wyjęła z kieszeni paczkę chusteczek i położyła na stoliku.

– Nic nie rozumiem.

– No wiesz… ja wtedy w tym tłoku nie grzebałam w swojej kieszeni! Rozumiesz?! To była kieszeń faceta, co stał koło mnie!

– Skąd wiesz, że jego?

– Bo obejrzałam te porwane papierki, które wrzuciłam do plecaka, myślałam, że są moje. Tam był bilet z Łodzi! Ja okradłam człowieka! Rozumiesz?! – ryknęła Małgosia i to tak głośno, że otworzyły się drzwi pokoju Kingi i stanął w nich jej starszy brat Kuba.

Małgosia na moment zaniemówiła. Ostatni raz widziała Kubę chyba w drugiej klasie gimnazjum, podczas słynnego sylwestra. Teraz już chyba studiował. Wydał jej się jeszcze przystojniejszy niż kiedyś. Wysoki, szczupły, ciemnowłosy, wysportowany, o ujmującym uśmiechu. Odruchowo poprawiła włosy i spojrzała w szybę regału.

– Co się stało?! – spytał.

– Nic! – burknęła Małgosia.

Jej własne odbicie w szybie nie było zachęcające. Nadęta twarz o zaciętym uśmiechu odstraszała.

– Jak nic, to czemu wrzeszczysz? – odparł spokojnie Kuba i popatrzył na Małgosię z rozbawieniem. Pewnie dlatego rozwścieczona krzyknęła:

– A ty jak byś się czuł, gdybyś kogoś okradł?

– Gdybym był złodziejem i by mnie nie złapano, to pewnie cudownie. Zapewne nie ma nic wspanialszego niż łatwe pieniądze. Szybko i po strachu.

– Ale ja nie jestem złodziejem! – jęknęła Małgosia.

– Więc co się stało?

– Wiecie co? – odezwała się nagle Kinga. – Idźcie może do drugiego pokoju, bo ja mam masę roboty.

– Nie powiem, żebyś była koleżeńska.

– O Jezu! Mam masę roboty.

– Nic nowego – zauważył Kuba i wzruszył ramionami. – Od kiedy poszłaś do zerówki, masz masę roboty. Generalnie nazywa się to zakuwaniem.

– Daj spokój!

– Daję spokój, dzięciole!

– Milion razy mówiłam, byś nie nazywał mnie dzięciołem.

– Jak mam nie nazywać dzięciołem kogoś, kto nie robi nic innego poza kuciem?

– Wiecie co? – kłótnię przerwał cichy głos Małgosi. – Ja już pójdę – powiedziała i wstała z fotela.

– No to cześć – odparła Kinga. A po chwili zorientowawszy się, że koleżanka przychodząc do niej, liczyła na jakieś pocieszenie, dodała: – Tym, co się stało, to się nie przejmuj. Zdarza się.

– Jasne – odparła Małgosia, a jej głos zabrzmiał tak, że Kuba zdecydował błyskawicznie:

– Odprowadzę cię.

Nie protestowała. Kilka minut później oboje powoli szli Międzynarodową w kierunku Walecznych.

– Nie ma co rozpaczać – mówił Kuba, gdy Małgosia opowiedziała mu całą historię. – Po prostu zdarza się. Trudno. Rozpacz z powodu takiego zdarzenia to jak płacz nad rozlanym mlekiem. Już się rozlało.

– Ale ja temu komuś ukradłam sto pięćdziesiąt złotych!

– Będzie miał nauczkę, że pieniędzy trzeba pilnować.

– Chciałabym mu jakoś oddać…

– Jesteś inteligentną dziewczyną i sama wiesz, że to mało prawdopodobne, byś go odnalazła. Może to facet, który mieszka w Łodzi? W końcu w kieszeni miał bilet z Łodzi do Warszawy. Przecież nie zamieścisz w prasie ogłoszenia, że szukasz męż-czyzny, któremu w autobusie skradziono sto pięćdziesiąt złotych. Wyobrażasz sobie, ile osób by się do ciebie zgłosiło?

– To co mam zrobić?

– Kup sobie coś za te pieniądze albo daj je na jakiś charytatywny cel i po sprawie.

– Ale ja czuję się jak złodziejka! – Małgosi łzy napłynęły do oczu. Sięgnęła ręką do kieszeni płaszcza, ale nie znalazła tam chusteczek. – Ojeju! – jęknęła i po chwili się roześmiała.

– Co się stało? – spytał Kuba.

– Te cholerne chusteczki zostawiłam u Kingi na stoliku.


CHUSTECZKI

– Czytałeś o tej aktorce, która została aresztowana za kradzież? - Did you read about that actress who was arrested for theft? – spytała Małgosia.

– Nie. Nie czytam bzdur! – burknął Maciek.

Nie miał humoru. Wracali ze szkoły tylko we dwójkę. Maciek cały czas kopał kasztana, którego zauważył na chodniku. Milczał.

– Co cię ostatnio ugryzło? Kolejny dzień zachowujesz się jakoś dziwnie.

– Mama – odparł krótko i ponownie kopnął kasztana. "Mom," he replied shortly, and kicked the chestnut again.

– Ugryzła cię? - She bit you? – zażartowała Małgosia, ale zaraz pożałowała. - Gretel joked, but immediately regretted it. Maćkowi nie było do śmiechu. Maciek was not laughing.

– Wiesz… – Kopnął kasztana z całej siły, a gdy brązowa kulka zniknęła w kratce ściekowej, zatrzymał się i zaklął pod nosem. "You know ..." He kicked the chestnut with all his might, and as the brown ball disappeared into the drain, he stopped and cursed under his breath. – Cholera! - Shit! Ty sobie nie wyobrażasz, co ja mam w domu – dodał cicho. You can't imagine what I have at home - he added quietly.

– Przez Piotra? - By Peter?

– Yhm… - Yhm ...

Nie chciał mówić. He didn't want to speak. W końcu to sprawy mamy. After all, these are the things we have. Nie będzie o nich opowiadał nikomu. Nawet Małgosi. Wystarczy, że wspomniał, że Piotra już nie ma. It is enough to mention that Piotr is no longer there. Szczegółów tłumaczyć nie będzie. He will not explain the details. W końcu to życie mamy. After all, this is our mother's life. On w nim tkwi, ale tylko on. He is in it, but only him. Lepiej niech Małgosia nie wie wszystkiego. Better let Małgosia not know everything.

– Dlatego chciałam jakoś poprawić ci humor… - That's why I wanted to somehow improve your mood ...

– Plotką o kleptomance? - A rumor about a kleptomaniac? Śmieszy cię to, że ktoś jest chory i kradnie? Do you make fun of someone being sick and stealing?

– Czemu zaraz śmieszy? - Why is he laughing right now? – Małgosia wzruszyła ramionami. – Gdybym ja coś ukradła, tobym się chyba popłakała ze wstydu.

– Gdyby cię złapali, pewnie tak. Ale gdyby nie złapali, to może nie…

– Nie jestem złodziejką, więc raczej popłakałabym się, gdyby się okazało, że wzięłam coś cudzego. Ale kiedy kradnie ktoś, kto ma kupę kasy, to przyznasz, że jest to śmieszne. But when someone with a lot of cash steals, you'll admit it's ridiculous.

– Nie masz innych tematów? - You have no other topics?

– Wiesz… kiedy tak się zachowujesz, żałuję, że się z tobą pogodziłam.

Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, otaczając ramieniem. He grabbed her hand and pulled her towards him, wrapping his arm around her.

– Nie mów tak – szepnął. "Don't say that," he whispered. – Ciężko mi po prostu. - It's just hard for me. Patrzę na mamę i mi ciężko.

– To powiedz.

– To mówię – odparł i pocałował Małgosię. – Wiesz… w sumie rzeczywiście to śmieszne.

– Co?

– Kiedy ktoś, kto ma pieniądze, kradnie jakąś bzdurę ze sklepu – odparł Maciek i się zaśmiał.

To było trzy dni temu. Ten śmiech Maćka przypomniał jej się teraz, kiedy sięgnęła do kieszeni i znalazła w niej paczkę chusteczek do nosa. Maciek's laughter remembered her now, when she reached into her pocket and found a packet of handkerchiefs in it. Paczkę, której piętnaście minut temu, jadąc zatłoczonym tramwajem, bezskutecznie szukała.

– O Boże! – jęknęła i spojrzała na swoje odbicie w szybie odjeżdżającego tramwaju.

* * *

– Kinga… Jesteś w domu?

– Jestem, ale zajęta… A kto mówi?

– Małgosia – odparła, chlipiąc. – Ja na chwilę… Mogę? - For a moment ... May I?

Głos w słuchawce brzmiał tak obco, że Kinga się przeraziła. The voice on the earpiece sounded so unfamiliar that Kinga was scared. Po pierwsze nie pamiętała, kiedy Małgosia sama do niej przyszła. First of all, she did not remember when Małgosia came to her alone. Nie widziały się tyle miesięcy. They haven't seen each other for months. Właściwie od gimnazjum nie utrzymywały kontaktów. Chodziły przecież do różnych szkół. After all, they went to different schools. Czemu Małgosia chce spotkać się właśnie z nią? Why does Małgosia want to meet with her? Czemu jest tak mocno zdenerwowana? Ciekawe.

Prawda była taka, że Małgosia nie miała dokąd pójść. The truth was that Małgosia had nowhere to go. Maciek wyłączył komórkę. Maciek turned off his cell phone. Kamila mieszkała za daleko, a poza tym czym jest historia z chusteczkami w porównaniu ze śmiercią Wojtka? A Małgosia tak bardzo chciała z kimś pogadać.

– A za ile byś była? - How much would you be? – spytała ostrożnie Kinga, bo przecież miała masę roboty. Kinga asked carefully, because she had a lot to do.

– Zaraz – odparła Małgosia tym dziwnie tragicznym głosem i zachlipała w słuchawkę. - Wait - Gretel replied in that strangely tragic voice and sobbed on the receiver. – Stoję pod twoją klatką. - I'm standing under your cage.

– Co się stało? – spytała Kinga, gdy Małgosia usiadła w fotelu. Kinga asked as Małgosia sat down in the armchair.

– Ale nie będziesz się śmiać? - But you won't laugh? – spytała, uświadomiwszy sobie nagle, że Ewa na pewno popłakałaby się ze śmiechu. She asked, realizing suddenly that Eve would surely cry with laughter.

– Ja rzadko się śmieję – odparła Kinga, ale po chwili wahania dodała: – Ale… nie wiem… Jeśli będzie śmieszne… "I rarely laugh," Kinga replied, but then hesitated, she added, "But ... I don't know ... If it's funny ..."

– Ale to nie jest śmieszne. To jest tragiczne! – jęknęła Małgosia i pociągnęła nosem. Gretel groaned and sniffled.

– Mów!

* * *

– No to cześć! – Małgosia pomachała Justynie i poszła na przystanek tramwajowy. - Małgosia waved Justyna and went to the tram stop.

Tego dnia Maciek nie mógł jej odebrać z francuskiego. On that day, Maciek was unable to pick her up from French. Wracała sama i pociągała nosem. She came back alone and sniffed. Katar mocno dawał się we znaki. The runny nose was taking its toll. W tramwaju panował okropny tłok. Małgosia trzymała się mocno poręczy, ale nie było to zbyt wygodne; na ramieniu miała przecież plecak, a w ręku gigantyczny segregator z notatkami. Do tego czuła, że katar po prostu kapie jej z nosa. In addition, she felt that the runny nose was just dripping from her nose.

Sięgnęła ręką do kieszeni jesiennego płaszcza, gdzie rano wkładała paczkę chusteczek. Paczki jednak nie było. However, the package was not there. Małgosia wymacała jakieś papierki. Małgosia felt some papers. Cóż… płaszcz wyjęła dziś z szafy. Well… she took her coat out of the wardrobe today. Nie był prany. Wyciągnęła jeden z papierków, który ku jej zdumieniu okazał się pięćdziesięciozłotowym banknotem. „O matko! "Oh mother! – zdziwiła się. – A skąd to się wzięło w mojej kieszeni?”. Po chwili jednak przypomniała sobie, że wiosną była z ojcem na zakupach w hipermarkecie. After a while, however, she remembered that in the spring she was shopping with her father in a hypermarket. Chyba kazał jej schować do kieszeni resztę. I think he told her to put the rest in his pocket. Najwyraźniej mu nie oddała. Apparently she didn't give him back. Dlatego wyjęta po chwili z kieszeni stuzłotówka również nie wprawiła jej w zdumienie. Therefore, the hundred zloty taken out of her pocket after a while did not surprise her either. A kiedy za stuzłotówką wyjęła garstkę porwanych papierków i ujrzała pełne pogardy spojrzenie stojącego obok mężczyzny, zrobiło się jej głupio. Schowała papierki do plecaka i już nie grzebała w kieszeni. She put the papers in her backpack and no longer rummaged in her pocket.

„Wstyd mieć taki bałagan” – pomyślała i westchnęła, wyobrażając sobie, co by powiedziała mama, gdyby to zobaczyła. Przecież mama zawsze uważała, że „kulturalna dziewczynka powinna mieć porządek nie tylko w pokoju, ale i w torebce czy kieszeniach”. After all, my mother always believed that "a well-mannered girl should have order not only in her room, but also in her purse and pockets." Dlatego Małgosia wytarłszy nos ręką, nie szukała już chusteczek.

* * *

– No i co z tymi chusteczkami? - Well, what about the handkerchiefs? – spytała Kinga, wysłuchawszy historii, która po prostu wydała jej się nudna. Kinga asked, hearing a story that just seemed boring to her. Sama przed chwilą oderwała się od fascynującej książki o odkryciach w medycynie, a tu Małgosia zawraca jej głowę jakimiś zasmarkanymi chusteczkami.

– Z chusteczkami nic – odparła Małgosia. – Były na miejscu. - They were there. W kieszeni. – I jakby na potwierdzenie tych słów wyjęła z kieszeni paczkę chusteczek i położyła na stoliku.

– Nic nie rozumiem.

– No wiesz… ja wtedy w tym tłoku nie grzebałam w swojej kieszeni! Rozumiesz?! To była kieszeń faceta, co stał koło mnie!

– Skąd wiesz, że jego? - How do you know his?

– Bo obejrzałam te porwane papierki, które wrzuciłam do plecaka, myślałam, że są moje. - Because I looked at those torn pieces of paper that I threw in my backpack, I thought they were mine. Tam był bilet z Łodzi! There was a ticket from Lodz! Ja okradłam człowieka! Rozumiesz?! – ryknęła Małgosia i to tak głośno, że otworzyły się drzwi pokoju Kingi i stanął w nich jej starszy brat Kuba. - Malgosia roared, so loudly that the door to Kinga's room opened and her older brother Kuba stood in it.

Małgosia na moment zaniemówiła. Ostatni raz widziała Kubę chyba w drugiej klasie gimnazjum, podczas słynnego sylwestra. The last time she saw Kuba was in the second year of high school, during the famous New Year's Eve. Teraz już chyba studiował. I think he was studying now. Wydał jej się jeszcze przystojniejszy niż kiedyś. He seemed even more handsome to her than he used to be. Wysoki, szczupły, ciemnowłosy, wysportowany, o ujmującym uśmiechu. Odruchowo poprawiła włosy i spojrzała w szybę regału.

– Co się stało?! - What happened?! – spytał. He asked.

– Nic! - Thread! – burknęła Małgosia.

Jej własne odbicie w szybie nie było zachęcające. Nadęta twarz o zaciętym uśmiechu odstraszała. The bloated face with a fierce smile was a deterrent.

– Jak nic, to czemu wrzeszczysz? – odparł spokojnie Kuba i popatrzył na Małgosię z rozbawieniem. Pewnie dlatego rozwścieczona krzyknęła: This is probably why, furious, she shouted

– A ty jak byś się czuł, gdybyś kogoś okradł? - How would you feel if you robbed someone?

– Gdybym był złodziejem i by mnie nie złapano, to pewnie cudownie. "If I were a thief and hadn't been caught, it would be wonderful." Zapewne nie ma nic wspanialszego niż łatwe pieniądze. Szybko i po strachu.

– Ale ja nie jestem złodziejem! – jęknęła Małgosia.

– Więc co się stało? - So what happened?

– Wiecie co? – odezwała się nagle Kinga. – Idźcie może do drugiego pokoju, bo ja mam masę roboty. - Why don't you go to the other room because I have a lot to do.

– Nie powiem, żebyś była koleżeńska.

– O Jezu! Mam masę roboty.

– Nic nowego – zauważył Kuba i wzruszył ramionami. "Nothing new," said Kuba and shrugged his shoulders. – Od kiedy poszłaś do zerówki, masz masę roboty. Generalnie nazywa się to zakuwaniem.

– Daj spokój! - Come on!

– Daję spokój, dzięciole!

– Milion razy mówiłam, byś nie nazywał mnie dzięciołem.

– Jak mam nie nazywać dzięciołem kogoś, kto nie robi nic innego poza kuciem?

– Wiecie co? - You know what? – kłótnię przerwał cichy głos Małgosi. The quarrel was interrupted by Małgosia's low voice. – Ja już pójdę – powiedziała i wstała z fotela.

– No to cześć – odparła Kinga. "So bye," Kinga replied. A po chwili zorientowawszy się, że koleżanka przychodząc do niej, liczyła na jakieś pocieszenie, dodała: – Tym, co się stało, to się nie przejmuj. And after a while, realizing that her friend was coming to her, hoping for some consolation, she added: - What happened, do not worry. Zdarza się. It happens.

– Jasne – odparła Małgosia, a jej głos zabrzmiał tak, że Kuba zdecydował błyskawicznie: - Sure - Gretel replied, and her voice sounded so that Kuba decided instantly:

– Odprowadzę cię.

Nie protestowała. She did not protest. Kilka minut później oboje powoli szli Międzynarodową w kierunku Walecznych. A few minutes later, they both slowly walked the International towards Valor.

– Nie ma co rozpaczać – mówił Kuba, gdy Małgosia opowiedziała mu całą historię. - There is no need to despair - said Kuba when Małgosia told him the whole story. – Po prostu zdarza się. - It just happens. Trudno. Rozpacz z powodu takiego zdarzenia to jak płacz nad rozlanym mlekiem. To despair over such an event is like crying over spilled milk. Już się rozlało.

– Ale ja temu komuś ukradłam sto pięćdziesiąt złotych! - But I stole one hundred and fifty zlotys from someone!

– Będzie miał nauczkę, że pieniędzy trzeba pilnować.

– Chciałabym mu jakoś oddać…

– Jesteś inteligentną dziewczyną i sama wiesz, że to mało prawdopodobne, byś go odnalazła. Może to facet, który mieszka w Łodzi? Maybe it's a guy who lives in Łódź? W końcu w kieszeni miał bilet z Łodzi do Warszawy. After all, he had a ticket from Łódź to Warsaw in his pocket. Przecież nie zamieścisz w prasie ogłoszenia, że szukasz męż-czyzny, któremu w autobusie skradziono sto pięćdziesiąt złotych. Wyobrażasz sobie, ile osób by się do ciebie zgłosiło? Can you imagine how many people would come to see you?

– To co mam zrobić? - What am I supposed to do?

– Kup sobie coś za te pieniądze albo daj je na jakiś charytatywny cel i po sprawie. - Buy yourself something with the money or give it to some charity and that's it.

– Ale ja czuję się jak złodziejka! - But I feel like a thief! – Małgosi łzy napłynęły do oczu. Sięgnęła ręką do kieszeni płaszcza, ale nie znalazła tam chusteczek. – Ojeju! – jęknęła i po chwili się roześmiała.

– Co się stało? - What happened? – spytał Kuba.

– Te cholerne chusteczki zostawiłam u Kingi na stoliku. - I left those damn handkerchiefs at Kinga's on the table.