×

We gebruiken cookies om LingQ beter te maken. Als u de website bezoekt, gaat u akkoord met onze cookiebeleid.


image

7 metrów pod ziemią, Która akcja sprawiła, że poczuł się spełnionym ratownikiem? – 7 metrów... (3)

Która akcja sprawiła, że poczuł się spełnionym ratownikiem? – 7 metrów... (3)

dalej, no więc dalej na nogach doszliśmy

tuż pod Giewont, niedaleko,

na tzw. Siodłową Przełęcz

i była tam pani ze swoim synem. No i ja wtedy mówię, że

"no chyba was Bóg opuścił,

żeście tu przyszli w takich warunkach". Ona stwierdziła,

że nie opuścił. A ja mówię:

"A gdzie wyście byli w ogóle, po coście poszli?". "No, byliśmy na Giewoncie".

"No ale po co? Przecież nic nie widać". "No jak to? Krzyż

obejrzeć". "No chyba do połowy" - powiedziałem. Ona mówi: "Tak,

do połowy".

No...

Nie wiem, no...

Jaka jest motywacja tych ludzi, że oni

idą, ryzykują, bo

ta pani ryzykowała. Znowu, to jest pani, która sobie nie zdawała

z tego sprawy, że tak ryzykuje.

Dopiero potem raptem została

zaskoczona faktem,

że się wywróciła i przy tym

lichym obuwiu swoim po prostu złamała nogę.

Czasami się zastanawiam. W takich właśnie momentach

mnie tak trochę bierze.

Każdy jest człowiekiem.

No tak, tak, każdy jest człowiekiem.

Ratujesz ludzi już od kilkudziesięciu lat.

Być może masz jakąś taką akcje, z której jesteś osobiście najbardziej dumny?

Ja nie wiem, czy jestem dumny z tej akcji, bo

nie poszło tam wszystko tak, jak

byśmy chcieli

czy ja bym chciał.

Ale mogę powiedzieć, że to jest akcja,

która...,

po której ja się poczułem jako

spełniony ratownik.

To była akcja do

Wielkiej Świstówki,

do Małej Świstówki. Nie, do Wielkiej Świstówki.

Do Wielkiej Świstówki w Dolinie Małej Łąki.

Akcja lawinowa, gdzie zostały

przysypane 4 osoby,

2 osoby się same wydobyły.

Jedną osobę

wydobyto, jedną dziewczynę wydobyto, ale

niestety nie przeżyła tego.

Drugą dziewczynę, w momencie kiedy

myśmy tam doszli, były bardzo trudne warunki,

ze względu na wiatr nie mógł tam dolecieć śmigłowiec.

Mieliśmy duże

problemy, żeby się w ogóle tam dostać w jak najkrótszym czasie.

W momencie kiedy doszliśmy do

tamtego miejsca,

dziewczyna, Kasia, została wykopana

spod śniegu. Myśmy doszli jakby

na końcówkę tego wykopywania. Ona

jeszcze wtedy miała funkcje życiowe.

Jeszcze wtedy oddychała i miała

tętno.

A skąd wy wiedzieliście, gdzie kopać? Jakieś czujniki?

Myśmy... To znaczy oni po prostu tak, ta lawinka była niewielka, oni,

ci współtowarzysze i grupa, która była tam

obok, oni ją zlokalizowali.

Także myśmy już jakby nie musieli

jej lokalizować. Ale problem polegał na tym,

że w tych bardzo trudnych warunkach zarówno pogodowych, jak i

terenowych, Kasia się nam zatrzymała.

Z powodu głębokiej hipotermii.

Zatrzymała się praca serca

i ona nam po prostu zaczęła umierać.

Rozpoczęliśmy reanimację, resuscytację

i rozpoczęliśmy transport w bardzo trudnych warunkach,

ciągnąć ją na noszach.

I kolega na niej siedział

i cały czas ją reanimował.

To trwało przez

cały okres reanimacji, bodajże przez

4,5 godziny.

Przenosząc ją ponad drzewa, pod drzewa

przeciągając i tak dalej, i tak dalej,

potem została

ona przekazana do karetki

pogotowia, która czekała na nas na

Kirach. Później

ta karetka pogotowia przewiozła ją

na lądowisko, bo to już była noc

i nasze lądowisko nie było jeszcze przygotowane do działań

w nocy.

Karetka przewiozła ją do Nowego

Targu. Stamtąd, z Nowego Targu, wziął

LPR,

przewiózł do Krakowa

i do centrum

leczenia

hipotermii głębokiej, do Tomka Darochy,

doktora

Tomasza Darochy.

Tomek się nią zaopiekował.

Podłączono ją tam do specjalistycznego sprzętu.

Temperatura w szpitalu zmierzona,

temperatura wewnętrzna ciała,

wynosiła 16 stopni.

Tu chcę powiedzieć, że jak ja przychodziłem do TOPR-u,

to mnie uczono wtedy, że jeżeli temperatura wewnętrzna

ciała człowieka

jest poniżej 15 stopni, to znaczy,

że możemy uznać takiego człowieka za zamarzniętego.

To było 16...

I odstąpić od jakichkolwiek czynności.

To było 16 i to już w szpitalu.

Tak, i to już w szpitalu. Tutaj ten jeden element pokazuje, jak to wszystko się zmieniło

przez ten czas, w którym ja

w tym pogotowiu górskim działam.

A jak to się skończyło? Co z Kasią?

No i co z Kasią. Wiedzieliśmy

o tym, że ta hipotermia jest szansą na

to, że ona przetrwa. No bo

mechanizm jest taki, że hipotermia

spowalnia metabolizm, a więc spowalnia

zapotrzebowanie na tlen.

No i to wyczekiwanie na ten

poranek, informacja od...

z Krakowa,

że ona jeszcze żyje,

że potem informacja,

że serducho podjęło

działanie, że po ogrzaniu to serce

zaczęło bić, ona

samodzielnie żyje, aczkolwiek jeszcze nie wiadomo

co jest z mózgiem, bo jest

w tej śpiączce farmakologicznej.

Później, po kilku dniach

informacja, że się wybudziła,

że jest problem z nerkami, ale tak

generalnie jest wybudzona. I potem filmik, który

dostaliśmy, króciutki, gdzie

widzimy

ją, drobną

dziewczynkę, idącą

korytarzem w szpitalu. Z dużym problemem jeszcze,

z dużym problemem.

I...

wtedy sobie pomyślałem,

że

chciałbym się z nią kiedyś spotkać,

chciałbym się z nią napić kawy.

Udało się?

Tak, udało się. Mało tego,

regularnie się spotykamy.

Jak w amerykańskim filmie.

Jak w amerykańskim filmie.

Andrzej, wielkie dzięki za rozmowę, dziękuję za spotkanie. Dziękuję ci za twoją pracę.


Która akcja sprawiła, że poczuł się spełnionym ratownikiem? – 7 metrów... (3) Which action made him feel a fulfilled rescuer? - 7 meters... (3) Какое действие помогло ему почувствовать себя полноценным спасателем? - 7 метров... (3)

dalej, no więc dalej na nogach doszliśmy

tuż pod Giewont, niedaleko,

na tzw. Siodłową Przełęcz

i była tam pani ze swoim synem. No i ja wtedy mówię, że

"no chyba was Bóg opuścił,

żeście tu przyszli w takich warunkach". Ona stwierdziła,

że nie opuścił. A ja mówię:

"A gdzie wyście byli w ogóle, po coście poszli?". "No, byliśmy na Giewoncie".

"No ale po co? Przecież nic nie widać". "No jak to? Krzyż

obejrzeć". "No chyba do połowy" - powiedziałem. Ona mówi: "Tak,

do połowy".

No...

Nie wiem, no...

Jaka jest motywacja tych ludzi, że oni

idą, ryzykują, bo

ta pani ryzykowała. Znowu, to jest pani, która sobie nie zdawała

z tego sprawy, że tak ryzykuje.

Dopiero potem raptem została

zaskoczona faktem,

że się wywróciła i przy tym

lichym obuwiu swoim po prostu złamała nogę.

Czasami się zastanawiam. W takich właśnie momentach

mnie tak trochę bierze.

Każdy jest człowiekiem.

No tak, tak, każdy jest człowiekiem.

Ratujesz ludzi już od kilkudziesięciu lat.

Być może masz jakąś taką akcje, z której jesteś osobiście najbardziej dumny?

Ja nie wiem, czy jestem dumny z tej akcji, bo

nie poszło tam wszystko tak, jak

byśmy chcieli

czy ja bym chciał.

Ale mogę powiedzieć, że to jest akcja,

która...,

po której ja się poczułem jako

spełniony ratownik.

To była akcja do

Wielkiej Świstówki,

do Małej Świstówki. Nie, do Wielkiej Świstówki.

Do Wielkiej Świstówki w Dolinie Małej Łąki.

Akcja lawinowa, gdzie zostały

przysypane 4 osoby,

2 osoby się same wydobyły.

Jedną osobę

wydobyto, jedną dziewczynę wydobyto, ale

niestety nie przeżyła tego.

Drugą dziewczynę, w momencie kiedy

myśmy tam doszli, były bardzo trudne warunki,

ze względu na wiatr nie mógł tam dolecieć śmigłowiec.

Mieliśmy duże

problemy, żeby się w ogóle tam dostać w jak najkrótszym czasie.

W momencie kiedy doszliśmy do

tamtego miejsca,

dziewczyna, Kasia, została wykopana

spod śniegu. Myśmy doszli jakby

na końcówkę tego wykopywania. Ona

jeszcze wtedy miała funkcje życiowe.

Jeszcze wtedy oddychała i miała

tętno.

A skąd wy wiedzieliście, gdzie kopać? Jakieś czujniki?

Myśmy... To znaczy oni po prostu tak, ta lawinka była niewielka, oni,

ci współtowarzysze i grupa, która była tam

obok, oni ją zlokalizowali.

Także myśmy już jakby nie musieli

jej lokalizować. Ale problem polegał na tym,

że w tych bardzo trudnych warunkach zarówno pogodowych, jak i

terenowych, Kasia się nam zatrzymała.

Z powodu głębokiej hipotermii.

Zatrzymała się praca serca

i ona nam po prostu zaczęła umierać.

Rozpoczęliśmy reanimację, resuscytację

i rozpoczęliśmy transport w bardzo trudnych warunkach,

ciągnąć ją na noszach.

I kolega na niej siedział

i cały czas ją reanimował.

To trwało przez

cały okres reanimacji, bodajże przez

4,5 godziny.

Przenosząc ją ponad drzewa, pod drzewa

przeciągając i tak dalej, i tak dalej,

potem została

ona przekazana do karetki

pogotowia, która czekała na nas na

Kirach. Później

ta karetka pogotowia przewiozła ją

na lądowisko, bo to już była noc

i nasze lądowisko nie było jeszcze przygotowane do działań

w nocy.

Karetka przewiozła ją do Nowego

Targu. Stamtąd, z Nowego Targu, wziął

LPR,

przewiózł do Krakowa

i do centrum

leczenia

hipotermii głębokiej, do Tomka Darochy,

doktora

Tomasza Darochy.

Tomek się nią zaopiekował.

Podłączono ją tam do specjalistycznego sprzętu.

Temperatura w szpitalu zmierzona,

temperatura wewnętrzna ciała,

wynosiła 16 stopni.

Tu chcę powiedzieć, że jak ja przychodziłem do TOPR-u,

to mnie uczono wtedy, że jeżeli temperatura wewnętrzna

ciała człowieka

jest poniżej 15 stopni, to znaczy,

że możemy uznać takiego człowieka za zamarzniętego.

To było 16...

I odstąpić od jakichkolwiek czynności.

To było 16 i to już w szpitalu.

Tak, i to już w szpitalu. Tutaj ten jeden element pokazuje, jak to wszystko się zmieniło

przez ten czas, w którym ja

w tym pogotowiu górskim działam.

A jak to się skończyło? Co z Kasią?

No i co z Kasią. Wiedzieliśmy

o tym, że ta hipotermia jest szansą na

to, że ona przetrwa. No bo

mechanizm jest taki, że hipotermia

spowalnia metabolizm, a więc spowalnia

zapotrzebowanie na tlen.

No i to wyczekiwanie na ten

poranek, informacja od...

z Krakowa,

że ona jeszcze żyje,

że potem informacja,

że serducho podjęło

działanie, że po ogrzaniu to serce

zaczęło bić, ona

samodzielnie żyje, aczkolwiek jeszcze nie wiadomo

co jest z mózgiem, bo jest

w tej śpiączce farmakologicznej.

Później, po kilku dniach

informacja, że się wybudziła,

że jest problem z nerkami, ale tak

generalnie jest wybudzona. I potem filmik, który

dostaliśmy, króciutki, gdzie

widzimy

ją, drobną

dziewczynkę, idącą

korytarzem w szpitalu. Z dużym problemem jeszcze,

z dużym problemem.

I...

wtedy sobie pomyślałem,

że

chciałbym się z nią kiedyś spotkać,

chciałbym się z nią napić kawy.

Udało się?

Tak, udało się. Mało tego,

regularnie się spotykamy.

Jak w amerykańskim filmie.

Jak w amerykańskim filmie.

Andrzej, wielkie dzięki za rozmowę, dziękuję za spotkanie. Dziękuję ci za twoją pracę.