×

우리는 LingQ를 개선하기 위해서 쿠키를 사용합니다. 사이트를 방문함으로써 당신은 동의합니다 쿠키 정책.


image

Emigracja - Malcolm XD, Nowy flat

Nowy flat

Z Hackney Central do naszego przyszłego domu musieliśmy przejść jeszcze 10 minut z buta. To też był budynek councilowy, tylko trochę nowszy – zakładam, że z jakichś lat 80. – i dwupiętrowy, więc większy od tego, w którym mieszkał mój kuzyn Krystianek z patologiem Romanem i – hipotetycznie – angielskim małżeństwem z małym dzieckiem. Otworzył nam landlord, który przedstawił się jako John Lin. Brytyjczycy mają zamiłowanie do dumnie brzmiących słów, a LANDLORD jest jednym z nich. Gdy pierwszy raz je usłyszałem, to wyobrażałem sobie arystokratę w tweedowej marynarce, objeżdżającego konno swoje włości, na plecach dzierżąc dubeltówkę, na wypadek gdyby natrafił po drodze na stado bażantów bądź chłopskie dzieci kradnące ziemniaki z jego pola. W rzeczywistości landlord to każdy, kto zbiera czynsz, nawet jeżeli zbiera go w domu councilowym na Hackney i jest ubrany w dresy, a w dodatku jebie od niego zielskiem na pół ulicy. Pokazał nam dostępny pokój, który był dosyć mały. Na londyńskim rynku nieruchomości dostępne są dwa typy pokojów: double room, czyli pokój dla par, oraz single room, czyli pokój dla singli. Według tłumaczenia Johna oferowany przez niego pokój to innowacyjna hybryda, czyli double single room, co objawiało się tym, że było w nim tylko jedno pojedyncze łóżko, ale na podłodze obok było wystarczająco dużo miejsca, żeby położyć dmuchany materac, który był wliczony w cenę wynajmu, tylko mieliśmy go sobie ściągnąć ze strychu. Co prawda wtedy nie dało się otworzyć szafy, ale materac zawsze można na chwilę przesunąć, czynsz wynosił tylko 140 funtów tygodniowo na dwóch, a pokój był po remoncie, podobnie jak cały dom. John Lin też wydawał się spoko, więc zdecydowaliśmy się podpisać umowę. Podczas gdy wbijał do niej nasze dane z paszportów, z gadki dowiedzieliśmy się, że jest pół-Chińczykiem, pół-Arabem i pochodzi z rodziny o bardzo długich korzeniach kupieckich, sięgających jeszcze czasów Jedwabnego Szlaku, w połowie którego jego przodkowie prawdopodobnie się spotkali. Ze względu na zakodowane w genach zdolności handlowe pracował do niedawna w City, czyli dzielnicy biznesowej, w firmie, która handlowała na ogromną skalę żywnością – ale nie tak jak na bazarze, tylko że kupujesz jakieś obligacje zboża, co leży w magazynach w Brazylii, czy ryżu, co leży w magazynach w Wietnamie, i potem czekasz, aż zdrożeją, i sprzedajesz, ale koniec końców nigdy tego jedzenia nie widzisz na oczy. No a potem przyszedł kryzys i go wyjebali, jednak z sowitą odprawą, a ulgą dla niego było też to, że w tamtej pracy dużo się stresował, bo pracodawca miał prawo robić niezapowiedziane testy na narkotyki, a John Lin bardzo lubił palić blanty. Oprócz tego był dobry w liczeniu, więc pół roku temu wykminił sobie, że wynajmie od kogoś cały dom, zamieszka w nim w jednym pokoju, a pozostałe podnajmie współlokatorom i tym sposobem nie dosyć, że będzie mieszkał za darmo, to jeszcze będzie nawet trochę do przodu. John Lin powiedział nam też, że oprócz niego jest jeszcze 3 innych współlokatorów: typki z Ghany, Tajwanu i Polski. No i spoko.

Po podpisaniu umowy John Lin poszedł do siebie, ja zacząłem dmuchać materac, a Stomil, nieobciążony tym obowiązkiem, poszedł do sklepu po browary potrzebne do ochrzczenia nowego miejsca. Nie miałem pompki, więc dmuchałem materac ustami, przez co pomiędzy nabieraniem przeze mnie kolejnych transzy powietrza połowa wdmuchana do materaca uciekała. Dlatego też wzniesienie leża zajęło mi z 20 minut, a w dodatku musiałem robić przerwy, bo mi się kręciło w głowie. Jak skończyłem pompować, to akurat Stomil wrócili z siatą polskich piw, bo była promocja, że 6 żubrów za 5 funtów, to wziął łącznie 18, na wypadek jak by była ograniczona czasowo.

Usiedliśmy w salonie sami, bo ogólnie naszych współlokatorów z jakiegoś powodu nie było w domu lub byli pochowani po pokojach, i odpalamy piwo, komentując, że kanapy i fotele to całkiem wygodne, takie niby skórzane. Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze spić piany, a tu nam się do pokoju wkleja jakiś typ, również z siatą browarów, i mówi SIEMANO CHŁOPAKI, SŁYSZĘ, ŻE PO POLSKU NAWIJACIE. Ewidentnie nie był to Tajwańczyk ani Ghańczyk, więc nie było innej opcji, tylko ten nasz czwarty współlokator, co też jest z Polski. To my też do niego SIEMA SIEMA, ja Malcolm, ja Stomil, ja Paweł.

Siada razem z nami, odpala żubra, bo widać też tą promocję obczaił, i zaczyna opowiadać, że kurwa, dzisiaj u niego w robocie to typ miał wypadek samochodem, a szef to coś tam, a ogólnie to tam każdy każdego u niego w tej pracy podpierdala i na pensji przycinają – taka gadka szmatka. Pyta, skąd jesteśmy, my mówimy, a on, że z Dąbrowy, że już czwarty rok w UK siedzi, bo go znajomy ściągnął. Typ był w sumie w porządku, rozmowa się kleiła, z pół godziny gadamy i nawet się już zaziomowaliśmy, aż on nagle mówi

NO DOBRA CHŁOPACY, POŚMIALIM SIĘ, POŻARTOWALIM, A GDZIE DZIERLATKI?

NIE MA ŻADNYCH DZIERLATEK, JESTEŚMY TYLKO MY.

Gość się tak nieco przygasił, patrzy się po nas w milczeniu i mówi, że w tej sytuacji to on chyba nie będzie ruchał. To my pytamy kogo, a on mówi, że nas. No to my też mówimy, że wolelibyśmy nie, szczególnie że tak właściwie, to tak za dobrze to my się nie znamy.

TO CO WY TU KURWA ROBICIE?

MIESZKAMY.

JAK MIESZKACIE? W BURDELU?

Więc mu tłumaczymy, że tu jest normalne wielorodzinne i wieloetniczne gospodarstwo domowe na wynajem, a nie salon uciech. To go tak zszokowało, że wyszedł na ulicę, żeby numer domu sprawdzić, i wraca i mówi, że on przysięga, że jak tu ostatni raz był kilka miesięcy, temu to był normalnie burdel, więc co się niby stało, wyparował kurwa?

Czuliśmy, że odpowiedź na to pytanie będzie znał nasz landlord, więc komisyjnie we trzech do niego poszliśmy. Okazało się, że zarówno my, jak i Paweł z Dąbrowy mieliśmy rację – pół roku wcześniej był burdel, ale teraz już nie ma, ponieważ się wyprowadził ze względu na skargi sąsiadów. John Lin wytłumaczył nam, że gdy wynajął cały ten dom, to nawet sam o tym nie wiedział, tylko okazało się dopiero po którymś z takich spóźnionych klientów jak Paweł. Przysiągł też, że wszystkie sprzęty w domu, w tym łóżka, są nowe, co mnie akurat nie obchodziło, bo spałem na dmuchanym.

Co ciekawe, ten były burdel był polsko-pakistański, więc klienci wywodzili się głównie z tych dwóch nacji. Taki stan rzeczy sprowadził na nas jeszcze trochę niedogodności, szczególnie w postaci najebanych i niedoinformowanych typów napierdalających nam o 4 w nocy w okna z krzykiem FATIMAAAAA, FATIMAAAA, LET ME IN, I LOVE YOU!! !

Tymczasem jak ten Pawełek usłyszał, że burdelu nie ma, to przysiadł na kanapie, oczy mu zaszły łzami i głos zaczął się łamać. Stomil do niego mówi, że Pawełek, mordeczka, co jest wariacie, co się stało – bo już się zdążyli tak zakolegować przy tych żubrach. A Paweł mu tłumaczy, że nic tam, że smutno kurwa po prostu, że on co prawda ostatnio nie miał czasu, ale jak jeszcze burdel był, to zawsze można było przyjść, usiąść, pogadać. Że już nawet nie o to ruchanie chodziło, tylko było fajnie, wesoło, z dziewczynami szło pożartować, na ochronie był taki Rafał z Białegostoku, to z nim coś dało radę wypić. No taka rodzinna atmosfera, żeby się przez chwilę poczuć jak w domu. Bo tak to co? Cały dzień tylko dostawczakiem po Londynie z paczkami dla ludzi, THANK YOU powiedzą i jedzie się dalej. Czwarty rok już. A jak on jest z Dąbrowy, to od niego z rocznika z technikum to przynajmniej połowa ludzi się rozjechała po świecie: do Anglii, Irlandii, Niemiec, do Szwecji. Raz w roku ludzie zjadą do domu na święta. Matka jego, rozumiecie, poszła u siebie w domu kultury na kurs komputerowy i ją nauczyli Skype'a, to czasami do siebie dzwonią. Ale o czym mają rozmawiać, jak ona to wychodzi tylko do sklepu albo do kościoła, a on cały dzień w robocie. Zresztą jak matka dzwoni, to narzeka, że jej samej ciężko i żeby wracał z tej Anglii, bo po nocach nie śpi, bo się boi, że jak zaśnie, to już się nie obudzi i ją koty zjedzą, bo nawet nikt nie zauważy, że umarła. On się ją stara pocieszać, że hehe mama, jeszcze chwilę tu w Londonie posiedzę, elegancko się zarobię, a potem do Polski wrócę, to dom pobuduję obok ciebie, żebyś blisko miała, to i zaraz się jakaś dziewczyna znajdzie i jeszcze będziesz na moim weselu tańczyła.

Natomiast Pawełek tak tylko mówi matce, ale sam w głębi duszy wie, że to się nie stanie. Ponad połowa pensji idzie na rent, znaczy czynsz. Za to, co zostanie, trzeba i zjeść, i się ubrać, i gdzieś wyjść czasami na miasto, i ten pieniądz się zbytnio człowieka nie trzyma, no nie ukrywajmy. W pierwsze dwa lata odłożył 7 tysięcy funtów, to wszedł kurwa w interes z takim kurwa Kamilkiem jebanym i tyle te pieniądze widział. Potem kolejne dwa lata to tak: 1500 funtów matce wysłał, żeby sobie kupiła nowy piec na ekogroszek, potem jeszcze 800 jej wysłał na operację zaćmy, bo tak to by 3 lata czekała. Poza tym tutaj do was, w sensie do nas, zaczął częściej chodzić na dziewczyny, a w pracy miał stłuczkę i pracodawca mu ściągnął z wypłaty. No to koniec końców ma zaoszczędzone 4000 funtów. To co kurwa? Wróci na Dąbrowę, matce położy elewację na dom, sobie kupi samochód, jakieś ciuchy i już pieniędzy nie ma, i znowu do Anglii. A nawet jak by więcej miał, 40 000, czy i 60 000, to co? Dom by pobudował i by w nim sam siedział do końca życia? Panny wszystkie już albo mają rodziny, albo powyjeżdżane po świecie, a on się zbliża do czterdziestki, to gdzie on będzie latał po dyskotekach i szukał małolat.

I opowiadając to, rozkleił się już zupełnie i mówi, kurwa chłopaki, ja rozumiem, że burdelu już nie ma, ale bądźcie ludźmi. Mam 20 funtów, dajcie mi się za to chociaż przytulić. To my mówimy, że proste, Pawełek, mordeczka, chodź tu do nas, niech cię uściskamy, byku. Trzeba się kurwa trzymać i się nie dawać, jeszcze wyjdziesz na prostą, zobaczysz. A, jak na święta zajedziesz na Dąbrowę, to mamie się od nas ukłoń!

Paweł otarł łzy, zostawił 20 funtów na stole, zbił z nami jeszcze piątkę i poszedł, zostawiając nas w melancholijnej ciszy, którą przerwała dopiero refleksja Stomila.

DOBRY CHŁOPAK Z TEGO PAWŁA, BEZ KITU, SZKODA GOŚCIA. JAK BY DRUGIE 20 FUNTÓW DOŁOŻYŁ, TO CHYBA BYM GO WZIĄŁ NA GÓRĘ DO POKOJU.

Nowy flat New flat

Z Hackney Central do naszego przyszłego domu musieliśmy przejść jeszcze 10 minut z buta. To też był budynek councilowy, tylko trochę nowszy – zakładam, że z jakichś lat 80. – i dwupiętrowy, więc większy od tego, w którym mieszkał mój kuzyn Krystianek z patologiem Romanem i – hipotetycznie – angielskim małżeństwem z małym dzieckiem. Otworzył nam landlord, który przedstawił się jako John Lin. Brytyjczycy mają zamiłowanie do dumnie brzmiących słów, a LANDLORD jest jednym z nich. Gdy pierwszy raz je usłyszałem, to wyobrażałem sobie arystokratę w tweedowej marynarce, objeżdżającego konno swoje włości, na plecach dzierżąc dubeltówkę, na wypadek gdyby natrafił po drodze na stado bażantów bądź chłopskie dzieci kradnące ziemniaki z jego pola. W rzeczywistości landlord to każdy, kto zbiera czynsz, nawet jeżeli zbiera go w domu councilowym na Hackney i jest ubrany w dresy, a w dodatku jebie od niego zielskiem na pół ulicy. Pokazał nam dostępny pokój, który był dosyć mały. Na londyńskim rynku nieruchomości dostępne są dwa typy pokojów: double room, czyli pokój dla par, oraz single room, czyli pokój dla singli. Według tłumaczenia Johna oferowany przez niego pokój to innowacyjna hybryda, czyli double single room, co objawiało się tym, że było w nim tylko jedno pojedyncze łóżko, ale na podłodze obok było wystarczająco dużo miejsca, żeby położyć dmuchany materac, który był wliczony w cenę wynajmu, tylko mieliśmy go sobie ściągnąć ze strychu. Co prawda wtedy nie dało się otworzyć szafy, ale materac zawsze można na chwilę przesunąć, czynsz wynosił tylko 140 funtów tygodniowo na dwóch, a pokój był po remoncie, podobnie jak cały dom. John Lin też wydawał się spoko, więc zdecydowaliśmy się podpisać umowę. Podczas gdy wbijał do niej nasze dane z paszportów, z gadki dowiedzieliśmy się, że jest pół-Chińczykiem, pół-Arabem i pochodzi z rodziny o bardzo długich korzeniach kupieckich, sięgających jeszcze czasów Jedwabnego Szlaku, w połowie którego jego przodkowie prawdopodobnie się spotkali. Ze względu na zakodowane w genach zdolności handlowe pracował do niedawna w City, czyli dzielnicy biznesowej, w firmie, która handlowała na ogromną skalę żywnością – ale nie tak jak na bazarze, tylko że kupujesz jakieś obligacje zboża, co leży w magazynach w Brazylii, czy ryżu, co leży w magazynach w Wietnamie, i potem czekasz, aż zdrożeją, i sprzedajesz, ale koniec końców nigdy tego jedzenia nie widzisz na oczy. No a potem przyszedł kryzys i go wyjebali, jednak z sowitą odprawą, a ulgą dla niego było też to, że w tamtej pracy dużo się stresował, bo pracodawca miał prawo robić niezapowiedziane testy na narkotyki, a John Lin bardzo lubił palić blanty. Oprócz tego był dobry w liczeniu, więc pół roku temu wykminił sobie, że wynajmie od kogoś cały dom, zamieszka w nim w jednym pokoju, a pozostałe podnajmie współlokatorom i tym sposobem nie dosyć, że będzie mieszkał za darmo, to jeszcze będzie nawet trochę do przodu. John Lin powiedział nam też, że oprócz niego jest jeszcze 3 innych współlokatorów: typki z Ghany, Tajwanu i Polski. No i spoko.

Po podpisaniu umowy John Lin poszedł do siebie, ja zacząłem dmuchać materac, a Stomil, nieobciążony tym obowiązkiem, poszedł do sklepu po browary potrzebne do ochrzczenia nowego miejsca. After signing the contract, John Lin went to his room, I started blowing up the mattress, and Stomil, unencumbered by this duty, went to the store to get the brews needed to baptize the new place. Nie miałem pompki, więc dmuchałem materac ustami, przez co pomiędzy nabieraniem przeze mnie kolejnych transzy powietrza połowa wdmuchana do materaca uciekała. Dlatego też wzniesienie leża zajęło mi z 20 minut, a w dodatku musiałem robić przerwy, bo mi się kręciło w głowie. Jak skończyłem pompować, to akurat Stomil wrócili z siatą polskich piw, bo była promocja, że 6 żubrów za 5 funtów, to wziął łącznie 18, na wypadek jak by była ograniczona czasowo.

Usiedliśmy w salonie sami, bo ogólnie naszych współlokatorów z jakiegoś powodu nie było w domu lub byli pochowani po pokojach, i odpalamy piwo, komentując, że kanapy i fotele to całkiem wygodne, takie niby skórzane. Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze spić piany, a tu nam się do pokoju wkleja jakiś typ, również z siatą browarów, i mówi SIEMANO CHŁOPAKI, SŁYSZĘ, ŻE PO POLSKU NAWIJACIE. We haven't had time to drink the foam well yet, and here some guy sticks in our room, also with a network of breweries, and says SIEMANO GUYS, I hear that you speak Polish. Ewidentnie nie był to Tajwańczyk ani Ghańczyk, więc nie było innej opcji, tylko ten nasz czwarty współlokator, co też jest z Polski. To my też do niego SIEMA SIEMA, ja Malcolm, ja Stomil, ja Paweł. It's us too SHE SHE, me Malcolm, me Stomil, me Paweł.

Siada razem z nami, odpala żubra, bo widać też tą promocję obczaił, i zaczyna opowiadać, że kurwa, dzisiaj u niego w robocie to typ miał wypadek samochodem, a szef to coś tam, a ogólnie to tam każdy każdego u niego w tej pracy podpierdala i na pensji przycinają – taka gadka szmatka. Pyta, skąd jesteśmy, my mówimy, a on, że z Dąbrowy, że już czwarty rok w UK siedzi, bo go znajomy ściągnął. Typ był w sumie w porządku, rozmowa się kleiła, z pół godziny gadamy i nawet się już zaziomowaliśmy, aż on nagle mówi

NO DOBRA CHŁOPACY, POŚMIALIM SIĘ, POŻARTOWALIM, A GDZIE DZIERLATKI?

NIE MA ŻADNYCH DZIERLATEK, JESTEŚMY TYLKO MY.

Gość się tak nieco przygasił, patrzy się po nas w milczeniu i mówi, że w tej sytuacji to on chyba nie będzie ruchał. To my pytamy kogo, a on mówi, że nas. No to my też mówimy, że wolelibyśmy nie, szczególnie że tak właściwie, to tak za dobrze to my się nie znamy.

TO CO WY TU KURWA ROBICIE?

MIESZKAMY. WE LIVE.

JAK MIESZKACIE? HOW DO YOU LIVE? W BURDELU?

Więc mu tłumaczymy, że tu jest normalne wielorodzinne i wieloetniczne gospodarstwo domowe na wynajem, a nie salon uciech. To go tak zszokowało, że wyszedł na ulicę, żeby numer domu sprawdzić, i wraca i mówi, że on przysięga, że jak tu ostatni raz był kilka miesięcy, temu to był normalnie burdel, więc co się niby stało, wyparował kurwa?

Czuliśmy, że odpowiedź na to pytanie będzie znał nasz landlord, więc komisyjnie we trzech do niego poszliśmy. Okazało się, że zarówno my, jak i Paweł z Dąbrowy mieliśmy rację – pół roku wcześniej był burdel, ale teraz już nie ma, ponieważ się wyprowadził ze względu na skargi sąsiadów. John Lin wytłumaczył nam, że gdy wynajął cały ten dom, to nawet sam o tym nie wiedział, tylko okazało się dopiero po którymś z takich spóźnionych klientów jak Paweł. Przysiągł też, że wszystkie sprzęty w domu, w tym łóżka, są nowe, co mnie akurat nie obchodziło, bo spałem na dmuchanym. He also swore that all the appliances in the house, including the beds, were new, which I didn't care because I slept on an inflatable.

Co ciekawe, ten były burdel był polsko-pakistański, więc klienci wywodzili się głównie z tych dwóch nacji. Interestingly, this former brothel was Polish-Pakistani, so the clients came mainly from these two nations. Taki stan rzeczy sprowadził na nas jeszcze trochę niedogodności, szczególnie w postaci najebanych i niedoinformowanych typów napierdalających nam o 4 w nocy w okna z krzykiem FATIMAAAAA, FATIMAAAA, LET ME IN, I LOVE YOU!! This state of affairs has brought us some more inconvenience, especially in the form of fucked up and uninformed types who are attacking us at 4 am at the windows screaming FATIMAAAAA, FATIMAAAA, LET ME IN, I LOVE YOU!! !

Tymczasem jak ten Pawełek usłyszał, że burdelu nie ma, to przysiadł na kanapie, oczy mu zaszły łzami i głos zaczął się łamać. Stomil do niego mówi, że Pawełek, mordeczka, co jest wariacie, co się stało – bo już się zdążyli tak zakolegować przy tych żubrach. Stomil says to him that Pawełek, little face, what's the matter, what happened - because they've already made friends with these bisons. A Paweł mu tłumaczy, że nic tam, że smutno kurwa po prostu, że on co prawda ostatnio nie miał czasu, ale jak jeszcze burdel był, to zawsze można było przyjść, usiąść, pogadać. Że już nawet nie o to ruchanie chodziło, tylko było fajnie, wesoło, z dziewczynami szło pożartować, na ochronie był taki Rafał z Białegostoku, to z nim coś dało radę wypić. No taka rodzinna atmosfera, żeby się przez chwilę poczuć jak w domu. Well, such a family atmosphere to feel at home for a moment. Bo tak to co? So what? Cały dzień tylko dostawczakiem po Londynie z paczkami dla ludzi, THANK YOU powiedzą i jedzie się dalej. Czwarty rok już. Fourth year already. A jak on jest z Dąbrowy, to od niego z rocznika z technikum to przynajmniej połowa ludzi się rozjechała po świecie: do Anglii, Irlandii, Niemiec, do Szwecji. Raz w roku ludzie zjadą do domu na święta. Matka jego, rozumiecie, poszła u siebie w domu kultury na kurs komputerowy i ją nauczyli Skype'a, to czasami do siebie dzwonią. Ale o czym mają rozmawiać, jak ona to wychodzi tylko do sklepu albo do kościoła, a on cały dzień w robocie. Zresztą jak matka dzwoni, to narzeka, że jej samej ciężko i żeby wracał z tej Anglii, bo po nocach nie śpi, bo się boi, że jak zaśnie, to już się nie obudzi i ją koty zjedzą, bo nawet nikt nie zauważy, że umarła. On się ją stara pocieszać, że hehe mama, jeszcze chwilę tu w Londonie posiedzę, elegancko się zarobię, a potem do Polski wrócę, to dom pobuduję obok ciebie, żebyś blisko miała, to i zaraz się jakaś dziewczyna znajdzie i jeszcze będziesz na moim weselu tańczyła.

Natomiast Pawełek tak tylko mówi matce, ale sam w głębi duszy wie, że to się nie stanie. Ponad połowa pensji idzie na rent, znaczy czynsz. Za to, co zostanie, trzeba i zjeść, i się ubrać, i gdzieś wyjść czasami na miasto, i ten pieniądz się zbytnio człowieka nie trzyma, no nie ukrywajmy. W pierwsze dwa lata odłożył 7 tysięcy funtów, to wszedł kurwa w interes z takim kurwa Kamilkiem jebanym i tyle te pieniądze widział. Potem kolejne dwa lata to tak: 1500 funtów matce wysłał, żeby sobie kupiła nowy piec na ekogroszek, potem jeszcze 800 jej wysłał na operację zaćmy, bo tak to by 3 lata czekała. Poza tym tutaj do was, w sensie do nas, zaczął częściej chodzić na dziewczyny, a w pracy miał stłuczkę i pracodawca mu ściągnął z wypłaty. No to koniec końców ma zaoszczędzone 4000 funtów. To co kurwa? Wróci na Dąbrowę, matce położy elewację na dom, sobie kupi samochód, jakieś ciuchy i już pieniędzy nie ma, i znowu do Anglii. A nawet jak by więcej miał, 40 000, czy i 60 000, to co? Dom by pobudował i by w nim sam siedział do końca życia? Panny wszystkie już albo mają rodziny, albo powyjeżdżane po świecie, a on się zbliża do czterdziestki, to gdzie on będzie latał po dyskotekach i szukał małolat.

I opowiadając to, rozkleił się już zupełnie i mówi, kurwa chłopaki, ja rozumiem, że burdelu już nie ma, ale bądźcie ludźmi. Mam 20 funtów, dajcie mi się za to chociaż przytulić. I'm £20, at least give me a hug for this. To my mówimy, że proste, Pawełek, mordeczka, chodź tu do nas, niech cię uściskamy, byku. We're the ones who say it's simple, Pawelek, face, come here to us, let us hug you, bull. Trzeba się kurwa trzymać i się nie dawać, jeszcze wyjdziesz na prostą, zobaczysz. A, jak na święta zajedziesz na Dąbrowę, to mamie się od nas ukłoń!

Paweł otarł łzy, zostawił 20 funtów na stole, zbił z nami jeszcze piątkę i poszedł, zostawiając nas w melancholijnej ciszy, którą przerwała dopiero refleksja Stomila.

DOBRY CHŁOPAK Z TEGO PAWŁA, BEZ KITU, SZKODA GOŚCIA. JAK BY DRUGIE 20 FUNTÓW DOŁOŻYŁ, TO CHYBA BYM GO WZIĄŁ NA GÓRĘ DO POKOJU.