×

LingQをより快適にするためCookieを使用しています。サイトの訪問により同意したと見なされます cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, KAWALARKA (1)

KAWALARKA (1)

– Michał! Daj spokój! To naprawdę nie jest tak, jak myślisz! – wołała Ewa, próbując go dogonić.

Nie miała kurtki, a kwietniowy wieczór był chłodny. Biały Michał nie obejrzał się jednak ani razu. Niemal biegł w kierunku przystanku autobusowego. O, nie! Oszukała go i właśnie na tym ją przyłapał. Nie chce jej znać. Ewa nie dawała jednak za wygraną. Pędziła za nim i dopóki nie wskoczył do pierwszego lepszego autobusu, cały czas słyszał jej krzyki:

– Michał! Błagam cię! Zaczekaj!

Teraz też to wołanie brzmiało mu w uszach. Kręcił się nerwowo po domu i wyłamywał palce. Był sam. Rodzice pojechali na jakąś imprezę do znajomych. Jedyne, co go cieszyło w tej sytuacji, to fakt, że nie musiał jechać z nimi. Chciał pomyśleć na spokojnie. Kwietniowy wieczór był chłodny, a on, kiedy wskoczył do tego autobusu, bezmyślnie dał się wywieźć gdzieś na Mokotów. Tam postał na pętli, a gdy autobus ruszył w drogę powrotną i przekroczył linię Wisły, wyskoczył z niego na pierwszym przystanku za mostem. Z Wału Miedzeszyńskiego do domu daleko nie było, ale blisko też nie.

Wrócił przemarznięty. Czuł, że powinien wypić gorącą herbatę, ale ani podróż autobusem, ani spacer z przystanku do domu nie uspokoiły go. Ze zdenerwowania wchodził do kuchni pięć razy, włączał czajnik elektryczny i wychodził. Krążył po mieszkaniu, zaciskając pięści i mieląc pod nosem przekleństwa, i raz po raz zastanawiając się: „Jak ona mogła mi to zrobić? A Maciek? Tego się po nim nie spodziewałem!”. Wspomnienie kumpla, który przekonywał go, że nic się nie stało, bolało. Ładne nic! Znów zacisnął pięści, aż zbielały mu kostki. Gdy po raz kolejny wszedł do kuchni, woda w czajniku ostygła na tyle, że znów nie nadawała się do zaparzenia ekspresówki.

Nerwowe krążenie po domu przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi. Brzmiał niezwykle natarczywie. Otworzyć czy nie? Ktoś się dobijał do drzwi, nie do domofonu, więc nawet nie mógł udać, że go nie ma w domu, bo dekonspirowało go nastawione na cały regulator radio. „Pewnie to tylko sąsiadka” – pocieszał się w myślach, przekręcając gałkę zamka.

– Musimy pogadać – usłyszał, zanim zdążył na dobre otworzyć drzwi.

Biały Michał prędzej spodziewałby się ducha Zielonego Goblina. A jednak! Ten koleś stał za drzwiami, a jego mina mówiła, że nie odpuści.

* * *

Co się tej Ewie stało, tego Michał w ogóle nie mógł zrozumieć. Zawsze twierdziła, że marzy o psychologii. Że stawia te swoje wróżby czy kabały, bo to rodzaj rozmowy terapeutycznej z pacjentem. Kupowała jakieś karty… mówiła, że patrzenie w nie to „analiza potrzeb i stanu ducha człowieka”, rodzaj medytacji nad życiem i jego sensem. Michał świetnie pamiętał te słowa. Zawsze wtedy potrząsał jasną czupryną, jakby nie do końca wierząc w to, co słyszy.

Owszem, sam też bujał w obłokach. Nadal czytał komiksy. Wprawdzie teraz podparł to poważną ideologią, wreszcie udało mu się udowodnić rodzicom, że to nie są głupoty tylko dla dzieci. Od czasu, gdy w telewizji pokazano relację z Festiwalu Komiksu i wypowiadały się naprawdę ważne autorytety, mama przestała się czepiać. Nawet kupiła mu jubileuszowe wydanie Kubusia Piekielnego Szarloty Pawel. A od kiedy wyznał, że jego marzeniem jest filologia polska i zawodowe zajmowanie się komiksami, to już w ogóle rodzice odpuścili. Wcześniej raz na jakiś czas matka wchodziła do pokoju i stając w drzwiach, trajkotała o dorośnięciu, Piotrusiu Panie i krótkich spodenkach. Teraz przestała. Raz tylko ojciec, oderwawszy się do telewizora, zadał pytanie, czy zdaje sobie sprawę, że na filologii polskiej uczą też gramatyki.

– A co? – burknął wówczas. – Uważacie, że nie mówię gramatycznie? Zauważyliście z tym u mnie jakieś problemy?

Ojciec od razu zamilkł.

W każdym razie on chciał zostać „komiksologiem”, jak nazywała go Ewa, a ona sama ciągle mówiła o psychologii. Jednak teraz nagle… oznajmiła mu, że może pójdzie do szkoły aktorskiej. Co w nią wstąpiło? Na dodatek zapisała się do jakiegoś kółka aktorskiego i… nie chciała mu powiedzieć ani gdzie to jest, ani kogo lub co dokładnie tam gra.

– To nie ma nic wspólnego z tobą. – Zaśmiała się i pocałowała go w nos. Siedzieli przytuleni na wersalce w jej pokoju. Michał po raz kolejny natarczywie dopytywał, czy ma kogoś, czy kogoś poznała…

Ewa raz za razem zaprzeczała i raz za razem całowała go w nos. Odpędzał ją jak natrętną muchę. Teraz nie chciał pocałunku. Chciał zrozumieć, o co chodzi z tym pomysłem na studia aktorskie.

– Dowiesz się wszystkiego, jak przyjdzie pora – ucięła.

* * *

Właściwie wszystko zaczęło się jeszcze w grudniu od przypadkowego spotkania przed Złotymi Tarasami, gdzie Ewa z Małgosią przyszły na zakupy. Chciały kupić prezenty. Przed wejściem do galerii handlowej jak zwykle stali ulotkarze i każdemu, kto koło nich przechodził, starali się wcisnąć do ręki ulotkę. Reklamowali kursy językowe, usługi księgowe, ale rozdawali także informacje o sklepach, portalach internetowych, a nawet premierach teatralnych.

Na ulotkarzy natknęły się tego dnia już wcześniej − gdy wysiadły z dziewiątki na rondzie Dmowskiego, gdzie Ewa chciała zajrzeć od jednego ze sklepów z butami. Tam też natarczywie wciskano im ulotki. Małgosia za każdym razem wciskała wzięte karteluszki do torby.

– Po co bierzesz? – spytała Ewa, demonstracyjnie wbijając ręce w kieszenie. – Przecież i tak to potem wyrzucisz?

– Głupio odmawiać, kiedy masz świadomość, że to ich praca i są rozliczani z każdej ulotki.

– A ty w ogóle je chcesz obejrzeć? Czy bierzesz je, bo głupio ci odmawiać? – indagowała Ewa.

– No… – Małgosia się zawahała. – W sumie nie chcę.

– No widzisz! A jednak je bierzesz… Zastanowiłaś się dlaczego?

Ale Małgosia nie zdążyła odpowiedzieć, bo weszły do sklepu. Jednak takich butów, o jakich Ewa marzyła, nie znalazły.

Później w kierunku Dworca Centralnego poszły, mijając Kinotekę, Muzeum Techniki i dworzec Warszawa Śródmieście. Gdy schodziły do przejścia podziemnego prowadzącego do Złotych Tarasów, Małgosia w końcu wyjaśniła:

– W sumie chyba dlatego, że to praca tych ludzi…

– O czym ty mówisz? – spytała Ewa wyrwana z zamyślenia. Całą drogę zastanawiała się, co kupić Michałowi.

– No, o tych ulotkach…

– Aha! Już zapomniałam. Ale ty wiesz, że masz prawo nie chcieć brać tych karteczek?

– No wiem.

– A tymczasem je bierzesz. Zastanowiłaś się dlaczego?

– Bo nie chcę robić tym ludziom przykrości…

– Ty musisz się nauczyć być asertywna – stwierdziła Ewa.

– A ty jesteś asertywna? – bardziej stwierdziła, niż spytała Małgosia, ale w jej głosie dało się wyczuć kpinę.

– O co ci chodzi?

– O Michała. Widać, że jak z nim jesteś, to strasznie się męczysz… wcale nie zachowujesz się asertywnie… – zaczęła Małgosia.

Nie zdążyła dodać już nic więcej. Akurat doszły do Złotych Tarasów, gdzie przed głównym wejściem też kłębił się tłum ulotkarzy. Rozmowę przerwał okrzyk. Znajomy głos wołał:

– Ewa!

Odwróciły się obie. Przed nimi stał Spytek i w garści ściskał plik ulotek.

– O matko! – Małgosia uśmiechnęła się na jego widok.

– Dorabiasz sobie? – spytała Ewa, ruchem głowy wskazując ulotki.

– Można tak powiedzieć, ale nie do końca – odparł, uśmiechając się tajemniczo. Pójdziecie na kawę? – spytał.

Ewa spojrzała pytająco na Małgosię.

– No… – zaczęła Małgosia, niepewnie patrząc koleżance w oczy. Czasu na zakupy nie miały zbyt dużo.

– Mam coś ciekawego dla was, a zwłaszcza dla ciebie – zwrócił się wyraźnie do Ewy. – Tylko… – zawahał się i spojrzał na nią jakoś dziwnie. – Swoją dziewczynę bym zawołał – dodał po chwili, nie spuszczając z niej wzroku. A potem wyjął z kieszeni komórkę i powiedział do słuchawki:

– Wpadnij do Coffee Heaven. Chyba nasz problem sam się rozwiązał.

Po chwili całą czwórką siedzieli w kawiarni. Dziewczyna Spytka okazała się przemiła. Miała na imię Ania, a rude, gęste, niezbyt długie włosy okalały piegowatą buzię z dołeczkami.

– Przyszłyście na zakupy? – spytała, gdy na stole stanęły cztery kubki kawy latte z cynamonem.

– Tak… – powiedziała Ewa. Chcę coś kupić dla rodziców, dla swojego chłopaka…

– Ja też – wtrąciła Małgosia.

– Pomysły macie?

– Ja mam – odparła Małgosia.

– A ja nie bardzo…

– Są fajne czapki… – zaczęła Ania, ale Ewa przerwała jej ze śmiechem.

– Czapkę na Gwiazdkę to nie, bo mi się kojarzy z kawałem.

– No, no? – zachęcał ją Spytek.

– Znasz, jak w pewnej rodzinie urodziła się główka?

– Główka?

– No, sama główka.

– Dawaj! – powiedziała Ania, a jej zielone oczy aż się zaiskrzyły z ciekawości.

– No i rosła sobie. I po osiemnastu latach, gdy nadeszła Wigilia, gdy zjadła już barszczyk z uszkami i przyszło do rozwijania prezentów, które leżały pod choinką, potoczyła się tam, rozwija paczkę i woła:

– Cholera! Znowu czapka!

Wszyscy ryknęli śmiechem, w końcu pierwszy odezwał się Spytek.

– Widzisz? – zwrócił się do Ani. – Mówiłem, że chyba znalazłem rozwiązanie naszego problemu.

Ewa spojrzała pytająco na oboje.

– Te ulotki, z którymi tu stoimy, to zaproszenie na występ naszego kabaretu – wyjaśnił Spytek i położył na stoliku karteczkę z napisem: „Zaproś kawalarę do domu. Gwarantowana uciecha na najwyższym poziomie”.

– Na razie jest nas dwoje, ale chcielibyśmy, by było nas więcej – dodała Ania.

– A ty świetnie opowiadasz kawały – powiedział Spytek.

Zapadło milczenie. Ewa patrzyła raz na Anię, raz na Spytka.

– To jest ta Ewa, o której mi mówiłeś?

– Tak – odparł Spytek i się zaśmiał. – Podkochiwałem się w niej. Dopóki nie poznałem ciebie – dodał i wziąwszy Anię za rękę, pocałował koniuszki jej palców. Zachichotała.

– Zgodzisz się? – spytała, patrząc na Ewę.

– Nie wiem, czy… – zaczęła, ale Spytek klepnął ją w ramię i powiedział z mocą:

– Musisz!

* * *

Wielokrotnie biła się z myślami. Powiedzieć czy nie powiedzieć Michałowi o Spytku i tym, że przyjęła jego propozycję? Spróbowała jeszcze w styczniu. Korzystając z nieobecności rodziców, siedzieli u niej w dużym pokoju przy stole nad biologią.

– Pamiętasz Spytka?

– Niestety, pamiętam debila – odparł Michał, nie odrywając się od podręcznika, w którym po raz setny czytał o mitozie i mejozie.

– Czemu niestety? Czemu debila?

– Ty już wiesz czemu! – odparł Michał z wyraźną niechęcią.

– No właśnie nie wiem. Tego właśnie nie mogę zrozumieć. Co ty masz do faceta, który nic ci nie zrobił?

– Podrywał cię! – powiedział Michał takim głosem, że Ewa parsknęła śmiechem.

– No i co z tego? – spytała, wyjmując mu z rąk podręcznik i przysuwając swoją twarz do jego twarzy.

Szybko pocałował ją w nos, po czym zaczął wyrzucać z siebie słowa pod adresem dawnego konkurenta:

– Nie ma prawa podrywać cię żaden Spytek. Żaden! Rozumiesz?

– To raczej jemu powinieneś powiedzieć. A poza tym nie podrywa!

– Jego szczęście! I nie chcę o nim więcej słyszeć – stwierdził Biały Michał. Teraz to on wyjął z rąk Ewy podręcznik od biologii. Objął ją ręką za szyję i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie. – Za ile przyjdą starzy? – spytał, uśmiechając się szelmowsko. Ewa wiedziała, co znaczy ten uśmiech.

– Nieprędko.

Wstała z krzesła i siadła mu na kolanach. O Spytku nie było już mowy. Zresztą reakcja Michała zniechęciła Ewę do drążenia tematu.


KAWALARKA (1) COALER (1) СТУДИЯ (1)

– Michał! Daj spokój! Come on! To naprawdę nie jest tak, jak myślisz! – wołała Ewa, próbując go dogonić. Eve cried, trying to catch up with him.

Nie miała kurtki, a kwietniowy wieczór był chłodny. She had no jacket, and the April evening was cool. Biały Michał nie obejrzał się jednak ani razu. Но Белый Майкл никогда не оглядывался назад. Niemal biegł w kierunku przystanku autobusowego. O, nie! Oszukała go i właśnie na tym ją przyłapał. Она изменила ему, и на этом он ее застал. Nie chce jej znać. I don't want to know her. Ewa nie dawała jednak za wygraną. However, Ewa did not give up. Pędziła za nim i dopóki nie wskoczył do pierwszego lepszego autobusu, cały czas słyszał jej krzyki:

– Michał! Błagam cię! Zaczekaj! Wait!

Teraz też to wołanie brzmiało mu w uszach. The cry was heard in his ears now. Kręcił się nerwowo po domu i wyłamywał palce. He was pacing nervously around the house, breaking his fingers. Był sam. He was alone. Rodzice pojechali na jakąś imprezę do znajomych. Parents went to a party with friends. Jedyne, co go cieszyło w tej sytuacji, to fakt, że nie musiał jechać z nimi. Chciał pomyśleć na spokojnie. He wanted to think calmly. Kwietniowy wieczór był chłodny, a on, kiedy wskoczył do tego autobusu, bezmyślnie dał się wywieźć gdzieś na Mokotów. Апрельский вечер был прохладный, и когда он запрыгнул в этот автобус, то необдуманно позволил увезти себя куда-то в Мокотув. Tam postał na pętli, a gdy autobus ruszył w drogę powrotną i przekroczył linię Wisły, wyskoczył z niego na pierwszym przystanku za mostem. Z Wału Miedzeszyńskiego do domu daleko nie było, ale blisko też nie. It was not far from Wał Miedzeszyński, but also not close.

Wrócił przemarznięty. Czuł, że powinien wypić gorącą herbatę, ale ani podróż autobusem, ani spacer z przystanku do domu nie uspokoiły go. He felt as if he should drink hot tea, but neither the bus trip nor the walk home from the bus stop calmed him. Ze zdenerwowania wchodził do kuchni pięć razy, włączał czajnik elektryczny i wychodził. Out of nervousness, he entered the kitchen five times, turned on the electric kettle and left. Krążył po mieszkaniu, zaciskając pięści i mieląc pod nosem przekleństwa, i raz po raz zastanawiając się: „Jak ona mogła mi to zrobić? A Maciek? Tego się po nim nie spodziewałem!”. Wspomnienie kumpla, który przekonywał go, że nic się nie stało, bolało. The memory of a friend telling him that nothing had happened hurt. Ładne nic! Nice nothing! Znów zacisnął pięści, aż zbielały mu kostki. Gdy po raz kolejny wszedł do kuchni, woda w czajniku ostygła na tyle, że znów nie nadawała się do zaparzenia ekspresówki.

Nerwowe krążenie po domu przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi. Brzmiał niezwykle natarczywie. Otworzyć czy nie? Ktoś się dobijał do drzwi, nie do domofonu, więc nawet nie mógł udać, że go nie ma w domu, bo dekonspirowało go nastawione na cały regulator radio. „Pewnie to tylko sąsiadka” – pocieszał się w myślach, przekręcając gałkę zamka. "Probably just a neighbor," he thoughtfully consoled himself as he turned the lock knob.

– Musimy pogadać – usłyszał, zanim zdążył na dobre otworzyć drzwi.

Biały Michał prędzej spodziewałby się ducha Zielonego Goblina. A jednak! Ten koleś stał za drzwiami, a jego mina mówiła, że nie odpuści. This guy was standing outside the door and his expression said he wouldn't let go.

* * *

Co się tej Ewie stało, tego Michał w ogóle nie mógł zrozumieć. What happened to this Eve, Michael could not understand at all. Zawsze twierdziła, że marzy o psychologii. Że stawia te swoje wróżby czy kabały, bo to rodzaj rozmowy terapeutycznej z pacjentem. Kupowała jakieś karty… mówiła, że patrzenie w nie to „analiza potrzeb i stanu ducha człowieka”, rodzaj medytacji nad życiem i jego sensem. She bought some cards ... she said that looking at them was an "analysis of a person's needs and state of mind", a kind of meditation on life and its meaning. Michał świetnie pamiętał te słowa. Michał remembered these words very well. Zawsze wtedy potrząsał jasną czupryną, jakby nie do końca wierząc w to, co słyszy. He always shook his fair hair then, as if not quite believing what he was hearing.

Owszem, sam też bujał w obłokach. Yes, he was also rocking the clouds. Да, он сам витал в облаках. Nadal czytał komiksy. He was still reading comics. Wprawdzie teraz podparł to poważną ideologią, wreszcie udało mu się udowodnić rodzicom, że to nie są głupoty tylko dla dzieci. Od czasu, gdy w telewizji pokazano relację z Festiwalu Komiksu i wypowiadały się naprawdę ważne autorytety, mama przestała się czepiać. Nawet kupiła mu jubileuszowe wydanie Kubusia Piekielnego Szarloty Pawel. A od kiedy wyznał, że jego marzeniem jest filologia polska i zawodowe zajmowanie się komiksami, to już w ogóle rodzice odpuścili. Wcześniej raz na jakiś czas matka wchodziła do pokoju i stając w drzwiach, trajkotała o dorośnięciu, Piotrusiu Panie i krótkich spodenkach. Раньше время от времени в комнату заходила мама и, стоя в дверях, болтала о взрослении, Питере Пэне и шортах. Teraz przestała. Raz tylko ojciec, oderwawszy się do telewizora, zadał pytanie, czy zdaje sobie sprawę, że na filologii polskiej uczą też gramatyki. Only once did my father turn to the television and ask if he was aware that they also teach grammar in Polish philology.

– A co? - What? – burknął wówczas. – Uważacie, że nie mówię gramatycznie? - You don't think I speak grammatically? Zauważyliście z tym u mnie jakieś problemy? Have you noticed any problems with this?

Ojciec od razu zamilkł. My father was immediately silent.

W każdym razie on chciał zostać „komiksologiem”, jak nazywała go Ewa, a ona sama ciągle mówiła o psychologii. Jednak teraz nagle… oznajmiła mu, że może pójdzie do szkoły aktorskiej. But now suddenly ... she told him that maybe he would go to acting school. Co w nią wstąpiło? What got into it? Что на нее нашло? Na dodatek zapisała się do jakiegoś kółka aktorskiego i… nie chciała mu powiedzieć ani gdzie to jest, ani kogo lub co dokładnie tam gra. In addition, she joined some acting club and ... she did not want to tell him where it was, or who or what exactly was playing there.

– To nie ma nic wspólnego z tobą. - It has nothing to do with you. – Zaśmiała się i pocałowała go w nos. She laughed and kissed his nose. Siedzieli przytuleni na wersalce w jej pokoju. They were sitting snuggled up on the couch in her room. Michał po raz kolejny natarczywie dopytywał, czy ma kogoś, czy kogoś poznała… Michał once again insistently asked if he had someone or if she had met someone ...

Ewa raz za razem zaprzeczała i raz za razem całowała go w nos. Eve repeatedly denied and kissed him on the nose again and again. Odpędzał ją jak natrętną muchę. He chased her away like an intrusive fly. Он прогнал ее, как назойливую муху. Teraz nie chciał pocałunku. Chciał zrozumieć, o co chodzi z tym pomysłem na studia aktorskie.

– Dowiesz się wszystkiego, jak przyjdzie pora – ucięła.

* * *

Właściwie wszystko zaczęło się jeszcze w grudniu od przypadkowego spotkania przed Złotymi Tarasami, gdzie Ewa z Małgosią przyszły na zakupy. Chciały kupić prezenty. Przed wejściem do galerii handlowej jak zwykle stali ulotkarze i każdemu, kto koło nich przechodził, starali się wcisnąć do ręki ulotkę. Reklamowali kursy językowe, usługi księgowe, ale rozdawali także informacje o sklepach, portalach internetowych, a nawet premierach teatralnych.

Na ulotkarzy natknęły się tego dnia już wcześniej − gdy wysiadły z dziewiątki na rondzie Dmowskiego, gdzie Ewa chciała zajrzeć od jednego ze sklepów z butami. Tam też natarczywie wciskano im ulotki. Małgosia za każdym razem wciskała wzięte karteluszki do torby. Every time Małgosia put her little hats into the bag. Каждый раз, когда Малгося набивала бумажки, она брала их в свою сумку.

– Po co bierzesz? – spytała Ewa, demonstracyjnie wbijając ręce w kieszenie. – Przecież i tak to potem wyrzucisz?

– Głupio odmawiać, kiedy masz świadomość, że to ich praca i są rozliczani z każdej ulotki.

– A ty w ogóle je chcesz obejrzeć? - And you even want to watch them? Czy bierzesz je, bo głupio ci odmawiać? Do you take them because you are stupid to say no? – indagowała Ewa. Ewa asked. — спросила Ева.

– No… – Małgosia się zawahała. "Well…" Gretel hesitated. – W sumie nie chcę. - I don't really want to.

– No widzisz! - You see! A jednak je bierzesz… Zastanowiłaś się dlaczego? И все же вы их берете… Вы задумывались, почему?

Ale Małgosia nie zdążyła odpowiedzieć, bo weszły do sklepu. Jednak takich butów, o jakich Ewa marzyła, nie znalazły.

Później w kierunku Dworca Centralnego poszły, mijając Kinotekę, Muzeum Techniki i dworzec Warszawa Śródmieście. Gdy schodziły do przejścia podziemnego prowadzącego do Złotych Tarasów, Małgosia w końcu wyjaśniła: When they were going down to the underpass leading to Złote Tarasy, Małgosia finally explained:

– W sumie chyba dlatego, że to praca tych ludzi… - Probably because it's the work of these people ...

– O czym ty mówisz? – spytała Ewa wyrwana z zamyślenia. Całą drogę zastanawiała się, co kupić Michałowi.

– No, o tych ulotkach…

– Aha! Już zapomniałam. I forgot already. Ale ty wiesz, że masz prawo nie chcieć brać tych karteczek? But you know you have the right not to want to take these cards?

– No wiem. - I know.

– A tymczasem je bierzesz. Zastanowiłaś się dlaczego? Wondering why?

– Bo nie chcę robić tym ludziom przykrości… - Because I don't want to hurt these people ...

– Ty musisz się nauczyć być asertywna – stwierdziła Ewa. "You must learn to be assertive," said Eve.

– A ty jesteś asertywna? - Are you assertive? – bardziej stwierdziła, niż spytała Małgosia, ale w jej głosie dało się wyczuć kpinę. She said more than asked Gretel, but there was a mockery in her voice.

– O co ci chodzi? - What do you mean?

– O Michała. - About Michael. Widać, że jak z nim jesteś, to strasznie się męczysz… wcale nie zachowujesz się asertywnie… – zaczęła Małgosia. You can see that when you are with him, you get tired ... you are not being assertive at all ... - began Małgosia.

Nie zdążyła dodać już nic więcej. She didn't have time to add anything else. Akurat doszły do Złotych Tarasów, gdzie przed głównym wejściem też kłębił się tłum ulotkarzy. They had just reached Złote Tarasy, where a crowd of leaflets was also swarming in front of the main entrance. Rozmowę przerwał okrzyk. The conversation was interrupted by an exclamation. Znajomy głos wołał: A familiar voice cried out:

– Ewa! - Eve!

Odwróciły się obie. They both turned. Przed nimi stał Spytek i w garści ściskał plik ulotek. Spytek was standing in front of them, clutching a bundle of leaflets.

– O matko! - Oh mother! – Małgosia uśmiechnęła się na jego widok.

– Dorabiasz sobie? – spytała Ewa, ruchem głowy wskazując ulotki. Eve asked, nodding at the leaflets.

– Można tak powiedzieć, ale nie do końca – odparł, uśmiechając się tajemniczo. "You could say that, but not entirely," he replied, smiling mysteriously. Pójdziecie na kawę? Will you go for a coffee? – spytał.

Ewa spojrzała pytająco na Małgosię. Eve looked questioningly at Małgosia.

– No… – zaczęła Małgosia, niepewnie patrząc koleżance w oczy. "Well ..." Gretel began, uncertainly looking her friend in the eyes. Czasu na zakupy nie miały zbyt dużo. They didn't have much time for shopping. У них не было времени ходить по магазинам.

– Mam coś ciekawego dla was, a zwłaszcza dla ciebie – zwrócił się wyraźnie do Ewy. "I have something interesting for you, especially for you," he said clearly to Eve. – Tylko… – zawahał się i spojrzał na nią jakoś dziwnie. "Just…" He hesitated and looked at her somehow. – Swoją dziewczynę bym zawołał – dodał po chwili, nie spuszczając z niej wzroku. "I would call my girlfriend," he added after a moment, his eyes never leaving her. A potem wyjął z kieszeni komórkę i powiedział do słuchawki: Then he took his cell phone out of his pocket and said into the receiver:

– Wpadnij do Coffee Heaven. Chyba nasz problem sam się rozwiązał.

Po chwili całą czwórką siedzieli w kawiarni. Dziewczyna Spytka okazała się przemiła. Miała na imię Ania, a rude, gęste, niezbyt długie włosy okalały piegowatą buzię z dołeczkami.

– Przyszłyście na zakupy? – spytała, gdy na stole stanęły cztery kubki kawy latte z cynamonem.

– Tak… – powiedziała Ewa. Chcę coś kupić dla rodziców, dla swojego chłopaka…

– Ja też – wtrąciła Małgosia.

– Pomysły macie?

– Ja mam – odparła Małgosia. "I do," said Gretel.

– A ja nie bardzo… - And I am not really ...

– Są fajne czapki… – zaczęła Ania, ale Ewa przerwała jej ze śmiechem. - There are nice hats ... - started Ania, but Eve interrupted her with a laugh. - Есть красивые шляпки... - начала было Аня, но Ева со смехом перебила ее.

– Czapkę na Gwiazdkę to nie, bo mi się kojarzy z kawałem. - It's not a Christmas hat, because I associate it with a joke. - Это не новогодняя шапка, потому что она у меня ассоциируется с шуткой.

– No, no? – zachęcał ją Spytek.

– Znasz, jak w pewnej rodzinie urodziła się główka? - Do you know how the head was born in a certain family? – Вы знаете, как в одной семье родился глава?

– Główka?

– No, sama główka.

– Dawaj! – powiedziała Ania, a jej zielone oczy aż się zaiskrzyły z ciekawości.

– No i rosła sobie. I po osiemnastu latach, gdy nadeszła Wigilia, gdy zjadła już barszczyk z uszkami i przyszło do rozwijania prezentów, które leżały pod choinką, potoczyła się tam, rozwija paczkę i woła: And after eighteen years, when Christmas Eve came, when she had already eaten the borscht with ears and it came to unfolding the gifts that lay under the Christmas tree, she rolled over there, unwraps the package and calls out:

– Cholera! Znowu czapka!

Wszyscy ryknęli śmiechem, w końcu pierwszy odezwał się Spytek. Everyone roared with laughter, at last Spytek spoke first.

– Widzisz? – zwrócił się do Ani. – Mówiłem, że chyba znalazłem rozwiązanie naszego problemu. - I said that I think I found a solution to our problem.

Ewa spojrzała pytająco na oboje.

– Te ulotki, z którymi tu stoimy, to zaproszenie na występ naszego kabaretu – wyjaśnił Spytek i położył na stoliku karteczkę z napisem: „Zaproś kawalarę do domu. - These leaflets with which we stand here are an invitation to the performance of our cabaret - explained Spytek and put a note on the table with the words: "Invite the bachelor home. - Эти листовки, с которыми мы здесь стоим, - приглашение на выступление нашего кабаре, - пояснил Спитек и положил на стол записку с надписью: "Пригласите холостяка к себе домой. Gwarantowana uciecha na najwyższym poziomie”.

– Na razie jest nas dwoje, ale chcielibyśmy, by było nas więcej – dodała Ania. - For now, there are two of us, but we would like there to be more of us - added Ania.

– A ty świetnie opowiadasz kawały – powiedział Spytek. "And you're a great joke-teller," said Spytek.

Zapadło milczenie. There was silence. Ewa patrzyła raz na Anię, raz na Spytka. Ewa looked once at Ania, once at Spytek.

– To jest ta Ewa, o której mi mówiłeś? - This is the Eve you told me about?

– Tak – odparł Spytek i się zaśmiał. "Yes," Spytek replied, and laughed. – Podkochiwałem się w niej. Dopóki nie poznałem ciebie – dodał i wziąwszy Anię za rękę, pocałował koniuszki jej palców. Until I recognized you, he added and, taking Anne by the hand, he kissed the tips of her fingers. Zachichotała. She giggled.

– Zgodzisz się? - Will you agree? – spytała, patrząc na Ewę. She asked, looking at Eve.

– Nie wiem, czy… – zaczęła, ale Spytek klepnął ją w ramię i powiedział z mocą: "I don't know if ..." she began, but Spytek tapped her on the shoulder and said forcefully:

– Musisz! - You have to!

* * * * * *

Wielokrotnie biła się z myślami. She struggled with her thoughts many times. Она много раз боролась со своими мыслями. Powiedzieć czy nie powiedzieć Michałowi o Spytku i tym, że przyjęła jego propozycję? Spróbowała jeszcze w styczniu. She tried back in January. Korzystając z nieobecności rodziców, siedzieli u niej w dużym pokoju przy stole nad biologią. Taking advantage of her parents' absence, they sat in her large room at the biology table.

– Pamiętasz Spytka? - Do you remember Spytek?

– Niestety, pamiętam debila – odparł Michał, nie odrywając się od podręcznika, w którym po raz setny czytał o mitozie i mejozie. - Unfortunately, I remember a moron - replied Michał, without breaking away from the textbook in which he read for the hundredth time about mitosis and meiosis.

– Czemu niestety? Czemu debila? Why a moron?

– Ty już wiesz czemu! – odparł Michał z wyraźną niechęcią.

– No właśnie nie wiem. - I do not know. Tego właśnie nie mogę zrozumieć. This is what I cannot understand. Co ty masz do faceta, który nic ci nie zrobił? What do you have to do with a guy who didn't do anything to you?

– Podrywał cię! - He was hitting on you! – powiedział Michał takim głosem, że Ewa parsknęła śmiechem. - Michał said in such a voice that Eve burst out laughing.

– No i co z tego? - Well, so what? – spytała, wyjmując mu z rąk podręcznik i przysuwając swoją twarz do jego twarzy. She asked, taking the textbook out of his hands and bringing her face to his.

Szybko pocałował ją w nos, po czym zaczął wyrzucać z siebie słowa pod adresem dawnego konkurenta: He quickly kissed her nose, then began to spout at his former competitor:

– Nie ma prawa podrywać cię żaden Spytek. - No Spytek has the right to hit you. - Никакой Spytek не имеет права приставать к тебе. Żaden! No! Rozumiesz?

– To raczej jemu powinieneś powiedzieć. - Rather, that's what you should tell him. A poza tym nie podrywa! К тому же он не рвется!

– Jego szczęście! - His luck! I nie chcę o nim więcej słyszeć – stwierdził Biały Michał. And I don't want to hear about him anymore - said White Michał. Teraz to on wyjął z rąk Ewy podręcznik od biologii. Now it was he who took the biology textbook from Ewa's hands. Objął ją ręką za szyję i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie. He put his arm around her neck and pulled her firmly towards him. – Za ile przyjdą starzy? - Когда прибудут старые? – spytał, uśmiechając się szelmowsko. He asked, smiling mischievously. Ewa wiedziała, co znaczy ten uśmiech. Eve knew what that smile meant.

– Nieprędko. - Not fast.

Wstała z krzesła i siadła mu na kolanach. She got up from the chair and sat on his lap. O Spytku nie było już mowy. There was no question of Spytek. Zresztą reakcja Michała zniechęciła Ewę do drążenia tematu. Anyway, Michał's reaction discouraged Ewa from pursuing the topic. Как бы то ни было, реакция Михала отбила у Эвы охоту углубляться в эту тему.