×

Utilizziamo i cookies per contribuire a migliorare LingQ. Visitando il sito, acconsenti alla nostra politica dei cookie.


image

7 metrów pod ziemią, Czy ZABÓJCY naprawdę wracają na MIEJSCE ZBRODNI? – 7 metrów pod ziemią (1)

Czy ZABÓJCY naprawdę wracają na MIEJSCE ZBRODNI? – 7 metrów pod ziemią (1)

Zanim zaczniemy informacja, która Was zaciekawi:

na pomysł dzisiejszego wywiadu wpadłem, oglądając serial "Żywioły Saszy. Ogień",

gdzie Magdalena Boczarska wciela się w postać policyjnej profilerki.

Ja oglądałem w Playerze, ale od dziś możecie oglądać go także na antenie TVN-u.

Przekonajmy się, na ile ciekawe jest to zajęcie.

Od kilkunastu lat zajmujesz się profilowaniem sprawców przestępstw.

Powiedz mi, proszę,

jakich przestępców rozpoznaje się najłatwiej.

Najłatwiej rozpoznać, w takim sensie, że profilować, jest

...zabójców.

Myślę, że to dosyć zaskakujące.

Z czego to wynika?

Z pewnością myślę, że zaskakujące. Natomiast w praktyce wynika to z tego, że zabójstwa

mają najsilniejsze związki z osobowością.

Czyli zabójcy, na tle pozostałych kategorii przestępców,

pozostawiają najwięcej śladów psychologicznych.

Mam na myśli to, że w obrazie miejsca zbrodni

profilujący może wyczytać:

poziom agresywności, rodzaj emocji, siłę emocji

i jednocześnie relacje, jakie łączyły sprawcę z ofiarą.

Może wyczytać także całą dynamikę tej interakcji,

interakcji z ofiarą.

Powiem więcej, że zabójstwa profiluje się łatwiej

od innych przestępstw także dlatego, że na tle zabójstw ogółem

dominują motywacje emocjonalne.

Jak to się przekłada na praktykę?

Czyli będą dotyczyły bliskich osób?

Tak, będą dotyczyły bliskich osób.

No i praktycznie rzecz biorąc przekłada się to w ten sposób na profilowanie, że

jeżeli mamy szereg obrażeń zadanych ofierze:

różnego rodzaju obrażenia, np. twarzy, głowy,

powiedzmy... Przedmioty, których użył sprawca, pochodzą z miejsca zdarzenia

albo są elementem jego ciała,

po prostu użył pięści, dłoni czy była tam bardzo dynamiczna interakcja

i skopał tę ofiarę, próbował dusić,

wywiązała się walka, to już nam mówi o tym,

że poza tymi silnymi emocjami, które manifestowały się w całej interakcji,

jest już pewne prawdopodobieństwo, że tak silne emocje

tworzą się pomiędzy osobami, które się znają.

No tak. Czyli jeśli pojawiają się emocje, to znaczy, że dotyczy to osób, które się znają,

co oznacza, że już macie tutaj zawężoną grupę ewentualnych sprawców.

Dokładnie tak.

A po czym jeszcze jesteś wstanie wnioskować i czytać pewne informacje na temat potencjalnego sprawcy?

Przede wszystkim, jeżeli chodzi o czytanie na temat sprawcy,

my to nazywamy odtwarzaniem sylwetki psychofizycznej nieznanego sprawcy przestępstwa.

Odtwarzanie to polega na niczym innym jak na analizie miejsca zdarzenia,

czyli analizie i interpretacji śladów fizycznych, czyli śladów kryminalistycznych, które sprawca pozostawił

na miejscu zbrodni.

Czyli to jest tak, że ty będąc policjantem jechałeś na miejsce zdarzenia

i oglądałeś dokładnie to, co tam zastałeś?

Może dużo powiedziane, że jechałem i że zawsze jechałem,

ponieważ przypomnę tutaj, że faktycznie było tak, że byłem policjantem przez pewien czas,

następnie później byłem policyjnym psychologiem

i miałem tę okazję, można powiedzieć, że unikalną okazję

być kilkunastokrotnie na oględzinach miejsc zabójstw,

co tak naprawdę w rzeczywistości obecnie zdarza się rzadko,

jeżeli chodzi o udział psychologów policyjnych.

Za chwilę dopytam cię właśnie o to, na jakie rzeczy ty zwracasz uwagę

i z czego czytasz, ale powiedziałeś - muszę o to dopytać -

że w praktyce rzadko jest tak, że psycholog policyjny jedzie na miejsce zdarzenia.

Dlaczego? Dlaczego tak jest?

Przede wszystkim wynika to z kwestii organizacji.

Jeżeli już mówimy o samej Policji, to przypomnę, że psychologowie policyjny są zrzeszeni

w wydziałach psychologów, tam pracuje po kilkanaście osób,

natomiast osoby, które zajmują się analizą śledczą, które są do tego przeszkolone

i czują po prostu tego ducha, czują ten klimat,

to jest średnio dwie, maksymalnie trzy osoby, zazwyczaj są to dwie osoby,

które zasiadają czy mają swoje miejsca w wydziałach psychologów

w komendach wojewódzkich Policji, których jest 16, i w Komendzie Głównej Policji.

Czyli brakuje ludzi po prostu?

Tak, brakuje ludzi, to jest jedno.

Ale druga kwestia to jest taka, że nie zawsze jest taka potrzeba,

bo musimy sobie uświadomić, że

powiedzmy rocznie mamy około 550, może troszeczkę więcej, zabójstw plus usiłowań.

Nie każde z tych zabójstw to jest takie zabójstwo, które wymaga użycia, mówiąc brzydko, specjalisty,

który będzie pomagał policjantom określić prawdopodobne wersje osobowe

i odtworzyć właśnie tę psychologiczną otoczkę,

czyli jak gdyby określić, kto mógł zrobić coś takiego w taki, a nie inny, sposób.

No dobrze. Ale wspomniałeś, że kilkanaście razy miałeś jednak okazję być na miejscu zdarzenia.

Na co patrzyłeś? Czego tam szukałeś?

Psycholog śledczy, bo ja w takiej roli występowałem,

koncentruje się... On żyje w troszeczkę innym świecie.

I to powiem wręcz dosłownie. Ja oczywiście patrzyłem na to...

na układ przedmiotów na miejscu zdarzenia, na układ śladów, ale interesowało mnie np.

to, jakie jest ułożenie zwłok,

w jakiej pozycji te zwłoki zostały przez sprawcę pozostawione,

jakiego rodzaju prawdopodobne obrażenia na zwłokach znajdziemy. I tutaj

był bezcenną kopalnią wiedzy lekarz medycy sądowej

- jeden z moich kolegów, jak odnosimy się w tym momencie do mojej dawniejszej pracy policyjnej,

który na bieżąco komentował, informował o tym, jakiego rodzaju obrażenia tutaj mogły się zadziać.

Na co jeszcze zwracałem uwagę? Zwracałem uwagę

oczywiście na płeć, na wiek ofiary,

na ubiór, na to, czy nie było sygnałów, aby sprawca np.

ofiarę przebierał, aby starał się w jakiś sposób upozowywać zwłoki,

układać je w jakiś szczególny sposób.

Zwracałem też uwagę na to, czy nie ma tam aby śladów

tzw. pozoracji,

czyli czegoś, co my w języku psychologii śledczej określamy jako

próby świadomego, celowego działania po to, żeby

zniekształcić miejsce zdarzenia po to, aby

po prostu policjant i prokurator jako nadzorca śledztwa

wszedł na błędne tory rozumowania.

A co mogłoby właśnie wskazywać na to, że miało miejsce takie pozorowanie?

Na pozorowanie mogłoby wskazywać chociażby to, że

obrażenia znalezione na ciele ofiary są niekompatybilne

do pozostałych elementów miejsca zdarzenia,

do wyglądu, do ubioru. Ja tutaj bym poparł to przykładem,

ponieważ w jednej ze spraw, w jakiej miałem okazję brać udział,

była to sytuacja następująca:

wnuczek zamordował babcię, ale poza tym, że ją zamordował,

działając w ten sposób, że ją udusił - była to bardzo emocjonalna sytuacja,

upozorował, jeszcze poza tym duszeniem, atak o podłożu seksualnym,

czyli ściągnął babci bieliznę,

podwinął, można powiedzieć: zakasał, spódnicę,

wyeksponował te zwłoki tak, by było to jednoznacznie sugestywne,

mając prawdopodobnie nadzieję, że policjanci, którzy przyjadą na miejsce zdarzenia, będą się sugerować głównie tym obrazem,

prawda? Zakasana spódnica czy podwinięta, jakieś inne elementy, które wskazują na podłoże seksualne zbrodni.

Podczas gdy analiza obrażeń wykazała, że

tutaj jest generalnie dominacja siły o charakterze emocjonalnym.

I to nas prowadziło, mnie m.in. to prowadziło,

czym się podzieliłem z policjantami...

Okazało się, że stopniowo spłynęły informacje z sekcji zwłok,

bo - podkreślam - protokołu sekcji zwłok nie wykonuje się tak jak na filmach w ciągu pół godziny

czy w ciągu kilku godzin,

tylko trzeba poczekać

od kilkunastu dni, i to jest rekordowe tempo, do nawet kilku tygodni czy miesięcy.

W związku z tym, kiedy już okazało się, że te dane spłynęły,

można było porównać szereg informacji z miejsca zdarzenia, analizę obrażeń

z treścią protokołu sekcji zwłok i wynikami badań, m.in. toksykologicznych,

biorąc jeszcze pod uwagę całokształt tych danych wiktymologicznych,

czyli profil ofiary, bo to jest kolejny element profilowania, kolejna część.

No i w mojej ocenie było tak, że mamy do czynienia z wysokim prawdopodobieństwem pozoracji.

Pozoracji - można powiedzieć tzw. mistyfikacji śledczej, tak możemy to też nazwać.

Kiedy zapytałem cię o to, na co ty zwracasz uwagę,

będąc na miejscu zdarzenia,

na pierwszym miejscu wymieniłeś: pozycja ciała, to, w jakiej pozycji ono się znajduje.

Jakie to ma dla ciebie znaczenie?

Co ty możesz z tego wyczytać?

Sama pozycja zwłok nie dominuje w analizie śledczej,

ja tutaj podałem oczywiście jeden z przykładów,

bo zapytałeś mnie, na co zwrócę uwagę, no to oczywiście np. na tę pozycję zwłok.

Ale jeszcze zanim do tej pozycji zwłok wrócimy,

to powiem, że przede wszystkim zwracam uwagę na to, jakiego rodzaju jest to miejsce,

czy jest to miejsce zamknięte czy jest to miejsce otwarte.

Miejsce zamknięte typu mieszkanie, nie wiem, budynek gospodarczy, miejsce pracy,

a miejsce otwarte może to być miejsce typu łąka, zalesione,

generalnie miejsce otwarte. Te obydwa typy miejsc,

choć wydaje nam się to mało prawdopodobne,

również w pewnym sensie różnicują typ sprawcy.

A w jaki sposób?

Najprościej mówiąc.

Może nie chodzi wyłącznie o to, że tutaj mamy do czynienia z odmiennymi typami psychologicznymi, ale np. znalezienie zwłok na otwartej przestrzeni

wskazuje nam na pewnego rodzaju interakcję.

Np. może okazać się, że ofiara i sprawca spotkali się właśnie na otwartej przestrzeni

albo, biorąc pod uwagę np. również wygląd zwłok,

do czego nawiązywałem, może się okazać, że jeżeli zwłoki będą zniekształcone

czy - można powiedzieć - rozfragmentowane, rozkawałkowane,

oznaczało to będzie, że sprawca najprawdopodobniej te zwłoki przetransportował.

Czyli mamy już do czynienia z miejscem, które się w jakiś sposób rozciąga, nie jest to miejsce tzw. punktowe

tylko jest to kilka miejsc zdarzeń.

To nam w tym momencie mówi o tym, że taki sprawca,

który zwłoki rozczłonkowuje, rozkawałkowuje,

prawdopodobnie czy najprawdopodobniej chce uniknąć

powiązania swojej osoby z miejscem, w którym doszło do zdarzenia.

I właśnie dlatego decyduje się na to, żeby je...

I właśnie dlatego te zwłoki stara się, mówiąc brutalnie, usunąć

z miejsca, w którym, jak uważa,

ich dalsze pozostawanie sprowadziłoby na niego po prostu niebezpieczeństwo.

Ale niekiedy dochodzi też do takich sytuacji, że

policja znajduje ciało, no, w pomieszczeniu, niech to będzie mieszkanie.

I okazuje się, że zabójca traktuje to ciało w jakiś

taki osobliwy sposób, na przykład jest

przypalane albo, tak jak wspomniałeś, rozczłonkowane.

O czym to może świadczyć?

Jakie można wnioski wysunąć z takiego zachowania?

Zabójca i ofiara zawsze wchodzą ze sobą w pewną specyficzną interakcję.

Jeżeli już posłużyliśmy się przykładem okaleczania, tak specyficznego okaleczania,

zawsze przy udziale lekarza medycyny sądowej, na bazie ekspertyz

medycyny sądowej, staramy się określić, jakiego rodzaju to były obrażenia,

z czego wynikały. Czy była to siła tak zwana świadoma, celowa,

czy była to siła skierowana na ofiarę o charakterze bardziej eksperymentalnym

czy wręcz przypadkowym. Innymi słowy,

czy doszło do szarpaniny, w wyniku której ofiara doznała poważnych obrażeń,

na przykład głowy, twarzy, czy też było tak, że

nie było tam szarpaniny, tylko jest przewaga fizyczna sprawcy

nad ofiarą. A o tym możemy wnioskować na przykład wtedy, kiedy, jeden z przykładów,

kiedy ofiara jest na przykład ciężko pobita, właściwie ma obrażenia na całym ciele.

Złamania kości, w tym na przykład złamanie żeber, tak jak jedna ze spraw, która mi się w tym momencie przypomina.

Ciężkie pobicie kobiety, która była..., która po prostu stróżowała, można powiedzieć,

dozorowała pewnego budynku.

Kiedy to sprawcy weszli do pomieszczenia

i właściwie to torturowanie, to skakanie po niej, bo oni skakali po niej, ona była też ugniatana kolanami,

to się tak nazywa w żargonie policyjnym kolankowanie.

I przedłużanie pobytu na miejscu zdarzenia jednoznacznie wskazywało na to, że była to siła o charakterze

instrumentalnym. Oni po prostu traktowali to bicie, to torturowanie jako środek do

osiągnięcia informacji, gdzie są schowane pieniądze,

gdzie jest schowany sprzęt elektroniczny. O to właśnie im chodziło.

Czyli z każdego najmniejszego elementu, który możemy zauważyć,

elementu, mam na myśli obrażenia na ciele ofiary,

możemy wyciągać pewne wnioski. Oczywiście to nie jest tak, że

jedna rana, to jedno obrażenie,

to już są wnioski generalne stuprocentowej trafności. Nie,

absolutnie. Natomiast podkreślam, że rodzaj obrażeń, analiza obrażeń ofiary,

jest bardzo często takim, można powiedzieć, papierkiem lakmusowym,

który nam wskazuje interakcję, jaką ofiara miała ze sprawcą.

Jego ustosunkowanie emocjonalne do ofiary czy też w ogóle nastawienie

do ofiary i vice versa.

Jego pewne umiejętności, czyli też sposób działania. Ba, nawet w pewnym zakresie możemy określić jego doświadczenia

przestępcze. Jego wyrobienie. I iść również w takim kierunku bardziej sprofilowanych

cech osobowości jak na przykład umiejętność opanowania emocji

na miejscu zdarzenia. Umiejętność zachowania samokontroli,

tak zwanej zimnej krwi. Między innymi tego typu elementy możemy tutaj wyczytać.

W książkach, w filmach, w serialach

pojawia się często taki motyw, który polega na tym,

że sprawca po jakimś czasie

wraca na miejsce zdarzenia.

Niezależnie, czy jest to zabójstwo czy podpalenie.

Czy w rzeczywistości jest podobnie? Czy faktycznie coś takiego obserwujecie, czy to jest wyłącznie fikcja?

Nie jest to wyłącznie fikcja. Nie jest to wyłącznie fikcja, natomiast skoro już poruszyłeś wątek podpaleń,

to powiem, że o wiele... więcej czy o wiele częściej spotykamy

podpalaczy, którzy wracają na miejsce zdarzenia niż zabójców.

Z czego to wynika?

No wynika to chociażby z czystej statystyki,

ponieważ w Polsce rocznie mamy ponad sto tysięcy pożarów,

z czego około 30 proc. to są celowe podpalenia.

Czyli jest ich znacznie więcej niż zabójstw.

Zdecydowanie więcej. Natomiast przypomnę, że zabójców mamy rocznie, statystycznie oczywiście,


Czy ZABÓJCY naprawdę wracają na MIEJSCE ZBRODNI? – 7 metrów pod ziemią (1) Are the KILLERS really returning to the SITE of the crime? - 7 meters underground (1)

Zanim zaczniemy informacja, która Was zaciekawi:

na pomysł dzisiejszego wywiadu wpadłem, oglądając serial "Żywioły Saszy. Ogień",

gdzie Magdalena Boczarska wciela się w postać policyjnej profilerki.

Ja oglądałem w Playerze, ale od dziś możecie oglądać go także na antenie TVN-u.

Przekonajmy się, na ile ciekawe jest to zajęcie.

Od kilkunastu lat zajmujesz się profilowaniem sprawców przestępstw.

Powiedz mi, proszę,

jakich przestępców rozpoznaje się najłatwiej.

Najłatwiej rozpoznać, w takim sensie, że profilować, jest

...zabójców.

Myślę, że to dosyć zaskakujące.

Z czego to wynika?

Z pewnością myślę, że zaskakujące. Natomiast w praktyce wynika to z tego, że zabójstwa

mają najsilniejsze związki z osobowością.

Czyli zabójcy, na tle pozostałych kategorii przestępców,

pozostawiają najwięcej śladów psychologicznych.

Mam na myśli to, że w obrazie miejsca zbrodni

profilujący może wyczytać:

poziom agresywności, rodzaj emocji, siłę emocji

i jednocześnie relacje, jakie łączyły sprawcę z ofiarą.

Może wyczytać także całą dynamikę tej interakcji,

interakcji z ofiarą.

Powiem więcej, że zabójstwa profiluje się łatwiej

od innych przestępstw także dlatego, że na tle zabójstw ogółem

dominują motywacje emocjonalne.

Jak to się przekłada na praktykę?

Czyli będą dotyczyły bliskich osób?

Tak, będą dotyczyły bliskich osób.

No i praktycznie rzecz biorąc przekłada się to w ten sposób na profilowanie, że

jeżeli mamy szereg obrażeń zadanych ofierze:

różnego rodzaju obrażenia, np. twarzy, głowy,

powiedzmy... Przedmioty, których użył sprawca, pochodzą z miejsca zdarzenia

albo są elementem jego ciała,

po prostu użył pięści, dłoni czy była tam bardzo dynamiczna interakcja

i skopał tę ofiarę, próbował dusić,

wywiązała się walka, to już nam mówi o tym,

że poza tymi silnymi emocjami, które manifestowały się w całej interakcji,

jest już pewne prawdopodobieństwo, że tak silne emocje

tworzą się pomiędzy osobami, które się znają.

No tak. Czyli jeśli pojawiają się emocje, to znaczy, że dotyczy to osób, które się znają,

co oznacza, że już macie tutaj zawężoną grupę ewentualnych sprawców.

Dokładnie tak.

A po czym jeszcze jesteś wstanie wnioskować i czytać pewne informacje na temat potencjalnego sprawcy?

Przede wszystkim, jeżeli chodzi o czytanie na temat sprawcy,

my to nazywamy odtwarzaniem sylwetki psychofizycznej nieznanego sprawcy przestępstwa.

Odtwarzanie to polega na niczym innym jak na analizie miejsca zdarzenia,

czyli analizie i interpretacji śladów fizycznych, czyli śladów kryminalistycznych, które sprawca pozostawił

na miejscu zbrodni.

Czyli to jest tak, że ty będąc policjantem jechałeś na miejsce zdarzenia

i oglądałeś dokładnie to, co tam zastałeś?

Może dużo powiedziane, że jechałem i że zawsze jechałem,

ponieważ przypomnę tutaj, że faktycznie było tak, że byłem policjantem przez pewien czas,

następnie później byłem policyjnym psychologiem

i miałem tę okazję, można powiedzieć, że unikalną okazję

być kilkunastokrotnie na oględzinach miejsc zabójstw,

co tak naprawdę w rzeczywistości obecnie zdarza się rzadko,

jeżeli chodzi o udział psychologów policyjnych.

Za chwilę dopytam cię właśnie o to, na jakie rzeczy ty zwracasz uwagę

i z czego czytasz, ale powiedziałeś - muszę o to dopytać -

że w praktyce rzadko jest tak, że psycholog policyjny jedzie na miejsce zdarzenia.

Dlaczego? Dlaczego tak jest?

Przede wszystkim wynika to z kwestii organizacji.

Jeżeli już mówimy o samej Policji, to przypomnę, że psychologowie policyjny są zrzeszeni

w wydziałach psychologów, tam pracuje po kilkanaście osób,

natomiast osoby, które zajmują się analizą śledczą, które są do tego przeszkolone

i czują po prostu tego ducha, czują ten klimat,

to jest średnio dwie, maksymalnie trzy osoby, zazwyczaj są to dwie osoby,

które zasiadają czy mają swoje miejsca w wydziałach psychologów

w komendach wojewódzkich Policji, których jest 16, i w Komendzie Głównej Policji.

Czyli brakuje ludzi po prostu?

Tak, brakuje ludzi, to jest jedno.

Ale druga kwestia to jest taka, że nie zawsze jest taka potrzeba,

bo musimy sobie uświadomić, że

powiedzmy rocznie mamy około 550, może troszeczkę więcej, zabójstw plus usiłowań.

Nie każde z tych zabójstw to jest takie zabójstwo, które wymaga użycia, mówiąc brzydko, specjalisty,

który będzie pomagał policjantom określić prawdopodobne wersje osobowe

i odtworzyć właśnie tę psychologiczną otoczkę,

czyli jak gdyby określić, kto mógł zrobić coś takiego w taki, a nie inny, sposób.

No dobrze. Ale wspomniałeś, że kilkanaście razy miałeś jednak okazję być na miejscu zdarzenia.

Na co patrzyłeś? Czego tam szukałeś?

Psycholog śledczy, bo ja w takiej roli występowałem,

koncentruje się... On żyje w troszeczkę innym świecie.

I to powiem wręcz dosłownie. Ja oczywiście patrzyłem na to...

na układ przedmiotów na miejscu zdarzenia, na układ śladów, ale interesowało mnie np.

to, jakie jest ułożenie zwłok,

w jakiej pozycji te zwłoki zostały przez sprawcę pozostawione,

jakiego rodzaju prawdopodobne obrażenia na zwłokach znajdziemy. I tutaj

był bezcenną kopalnią wiedzy lekarz medycy sądowej

- jeden z moich kolegów, jak odnosimy się w tym momencie do mojej dawniejszej pracy policyjnej,

który na bieżąco komentował, informował o tym, jakiego rodzaju obrażenia tutaj mogły się zadziać.

Na co jeszcze zwracałem uwagę? Zwracałem uwagę

oczywiście na płeć, na wiek ofiary,

na ubiór, na to, czy nie było sygnałów, aby sprawca np.

ofiarę przebierał, aby starał się w jakiś sposób upozowywać zwłoki,

układać je w jakiś szczególny sposób.

Zwracałem też uwagę na to, czy nie ma tam aby śladów

tzw. pozoracji,

czyli czegoś, co my w języku psychologii śledczej określamy jako

próby świadomego, celowego działania po to, żeby

zniekształcić miejsce zdarzenia po to, aby

po prostu policjant i prokurator jako nadzorca śledztwa

wszedł na błędne tory rozumowania.

A co mogłoby właśnie wskazywać na to, że miało miejsce takie pozorowanie?

Na pozorowanie mogłoby wskazywać chociażby to, że

obrażenia znalezione na ciele ofiary są niekompatybilne

do pozostałych elementów miejsca zdarzenia,

do wyglądu, do ubioru. Ja tutaj bym poparł to przykładem,

ponieważ w jednej ze spraw, w jakiej miałem okazję brać udział,

była to sytuacja następująca:

wnuczek zamordował babcię, ale poza tym, że ją zamordował,

działając w ten sposób, że ją udusił - była to bardzo emocjonalna sytuacja,

upozorował, jeszcze poza tym duszeniem, atak o podłożu seksualnym,

czyli ściągnął babci bieliznę,

podwinął, można powiedzieć: zakasał, spódnicę,

wyeksponował te zwłoki tak, by było to jednoznacznie sugestywne,

mając prawdopodobnie nadzieję, że policjanci, którzy przyjadą na miejsce zdarzenia, będą się sugerować głównie tym obrazem,

prawda? Zakasana spódnica czy podwinięta, jakieś inne elementy, które wskazują na podłoże seksualne zbrodni.

Podczas gdy analiza obrażeń wykazała, że

tutaj jest generalnie dominacja siły o charakterze emocjonalnym.

I to nas prowadziło, mnie m.in. to prowadziło,

czym się podzieliłem z policjantami...

Okazało się, że stopniowo spłynęły informacje z sekcji zwłok,

bo - podkreślam - protokołu sekcji zwłok nie wykonuje się tak jak na filmach w ciągu pół godziny

czy w ciągu kilku godzin,

tylko trzeba poczekać

od kilkunastu dni, i to jest rekordowe tempo, do nawet kilku tygodni czy miesięcy.

W związku z tym, kiedy już okazało się, że te dane spłynęły,

można było porównać szereg informacji z miejsca zdarzenia, analizę obrażeń

z treścią protokołu sekcji zwłok i wynikami badań, m.in. toksykologicznych,

biorąc jeszcze pod uwagę całokształt tych danych wiktymologicznych,

czyli profil ofiary, bo to jest kolejny element profilowania, kolejna część.

No i w mojej ocenie było tak, że mamy do czynienia z wysokim prawdopodobieństwem pozoracji.

Pozoracji - można powiedzieć tzw. mistyfikacji śledczej, tak możemy to też nazwać.

Kiedy zapytałem cię o to, na co ty zwracasz uwagę,

będąc na miejscu zdarzenia,

na pierwszym miejscu wymieniłeś: pozycja ciała, to, w jakiej pozycji ono się znajduje.

Jakie to ma dla ciebie znaczenie?

Co ty możesz z tego wyczytać?

Sama pozycja zwłok nie dominuje w analizie śledczej,

ja tutaj podałem oczywiście jeden z przykładów,

bo zapytałeś mnie, na co zwrócę uwagę, no to oczywiście np. na tę pozycję zwłok.

Ale jeszcze zanim do tej pozycji zwłok wrócimy,

to powiem, że przede wszystkim zwracam uwagę na to, jakiego rodzaju jest to miejsce,

czy jest to miejsce zamknięte czy jest to miejsce otwarte.

Miejsce zamknięte typu mieszkanie, nie wiem, budynek gospodarczy, miejsce pracy,

a miejsce otwarte może to być miejsce typu łąka, zalesione,

generalnie miejsce otwarte. Te obydwa typy miejsc,

choć wydaje nam się to mało prawdopodobne,

również w pewnym sensie różnicują typ sprawcy.

A w jaki sposób?

Najprościej mówiąc.

Może nie chodzi wyłącznie o to, że tutaj mamy do czynienia z odmiennymi typami psychologicznymi, ale np. znalezienie zwłok na otwartej przestrzeni

wskazuje nam na pewnego rodzaju interakcję.

Np. może okazać się, że ofiara i sprawca spotkali się właśnie na otwartej przestrzeni

albo, biorąc pod uwagę np. również wygląd zwłok,

do czego nawiązywałem, może się okazać, że jeżeli zwłoki będą zniekształcone

czy - można powiedzieć - rozfragmentowane, rozkawałkowane,

oznaczało to będzie, że sprawca najprawdopodobniej te zwłoki przetransportował.

Czyli mamy już do czynienia z miejscem, które się w jakiś sposób rozciąga, nie jest to miejsce tzw. punktowe

tylko jest to kilka miejsc zdarzeń.

To nam w tym momencie mówi o tym, że taki sprawca,

który zwłoki rozczłonkowuje, rozkawałkowuje,

prawdopodobnie czy najprawdopodobniej chce uniknąć

powiązania swojej osoby z miejscem, w którym doszło do zdarzenia.

I właśnie dlatego decyduje się na to, żeby je...

I właśnie dlatego te zwłoki stara się, mówiąc brutalnie, usunąć

z miejsca, w którym, jak uważa,

ich dalsze pozostawanie sprowadziłoby na niego po prostu niebezpieczeństwo.

Ale niekiedy dochodzi też do takich sytuacji, że

policja znajduje ciało, no, w pomieszczeniu, niech to będzie mieszkanie.

I okazuje się, że zabójca traktuje to ciało w jakiś

taki osobliwy sposób, na przykład jest

przypalane albo, tak jak wspomniałeś, rozczłonkowane.

O czym to może świadczyć?

Jakie można wnioski wysunąć z takiego zachowania?

Zabójca i ofiara zawsze wchodzą ze sobą w pewną specyficzną interakcję.

Jeżeli już posłużyliśmy się przykładem okaleczania, tak specyficznego okaleczania,

zawsze przy udziale lekarza medycyny sądowej, na bazie ekspertyz

medycyny sądowej, staramy się określić, jakiego rodzaju to były obrażenia,

z czego wynikały. Czy była to siła tak zwana świadoma, celowa,

czy była to siła skierowana na ofiarę o charakterze bardziej eksperymentalnym

czy wręcz przypadkowym. Innymi słowy,

czy doszło do szarpaniny, w wyniku której ofiara doznała poważnych obrażeń,

na przykład głowy, twarzy, czy też było tak, że

nie było tam szarpaniny, tylko jest przewaga fizyczna sprawcy

nad ofiarą. A o tym możemy wnioskować na przykład wtedy, kiedy, jeden z przykładów,

kiedy ofiara jest na przykład ciężko pobita, właściwie ma obrażenia na całym ciele.

Złamania kości, w tym na przykład złamanie żeber, tak jak jedna ze spraw, która mi się w tym momencie przypomina.

Ciężkie pobicie kobiety, która była..., która po prostu stróżowała, można powiedzieć,

dozorowała pewnego budynku.

Kiedy to sprawcy weszli do pomieszczenia

i właściwie to torturowanie, to skakanie po niej, bo oni skakali po niej, ona była też ugniatana kolanami,

to się tak nazywa w żargonie policyjnym kolankowanie.

I przedłużanie pobytu na miejscu zdarzenia jednoznacznie wskazywało na to, że była to siła o charakterze

instrumentalnym. Oni po prostu traktowali to bicie, to torturowanie jako środek do

osiągnięcia informacji, gdzie są schowane pieniądze,

gdzie jest schowany sprzęt elektroniczny. O to właśnie im chodziło.

Czyli z każdego najmniejszego elementu, który możemy zauważyć,

elementu, mam na myśli obrażenia na ciele ofiary,

możemy wyciągać pewne wnioski. Oczywiście to nie jest tak, że

jedna rana, to jedno obrażenie,

to już są wnioski generalne stuprocentowej trafności. Nie,

absolutnie. Natomiast podkreślam, że rodzaj obrażeń, analiza obrażeń ofiary,

jest bardzo często takim, można powiedzieć, papierkiem lakmusowym,

który nam wskazuje interakcję, jaką ofiara miała ze sprawcą.

Jego ustosunkowanie emocjonalne do ofiary czy też w ogóle nastawienie

do ofiary i vice versa.

Jego pewne umiejętności, czyli też sposób działania. Ba, nawet w pewnym zakresie możemy określić jego doświadczenia

przestępcze. Jego wyrobienie. I iść również w takim kierunku bardziej sprofilowanych

cech osobowości jak na przykład umiejętność opanowania emocji

na miejscu zdarzenia. Umiejętność zachowania samokontroli,

tak zwanej zimnej krwi. Między innymi tego typu elementy możemy tutaj wyczytać.

W książkach, w filmach, w serialach

pojawia się często taki motyw, który polega na tym,

że sprawca po jakimś czasie

wraca na miejsce zdarzenia.

Niezależnie, czy jest to zabójstwo czy podpalenie.

Czy w rzeczywistości jest podobnie? Czy faktycznie coś takiego obserwujecie, czy to jest wyłącznie fikcja?

Nie jest to wyłącznie fikcja. Nie jest to wyłącznie fikcja, natomiast skoro już poruszyłeś wątek podpaleń,

to powiem, że o wiele... więcej czy o wiele częściej spotykamy

podpalaczy, którzy wracają na miejsce zdarzenia niż zabójców.

Z czego to wynika?

No wynika to chociażby z czystej statystyki,

ponieważ w Polsce rocznie mamy ponad sto tysięcy pożarów,

z czego około 30 proc. to są celowe podpalenia.

Czyli jest ich znacznie więcej niż zabójstw.

Zdecydowanie więcej. Natomiast przypomnę, że zabójców mamy rocznie, statystycznie oczywiście,