×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

TEDx Talks, Dlaczego zarządzanie czasem nie jest ważne? | Ola Budzyńska | TEDxKatowice

Dlaczego zarządzanie czasem nie jest ważne? | Ola Budzyńska | TEDxKatowice

Tłumaczenie: Barbara Lawniczek

(Brawa)

Dzień dobry, nazywam się Ola Budzyńska. Jestem Panią Swojego Czasu.

Uczę kobiety, i tylko kobiety, jak brać czas w swoje ręce

i zarządzać nim po swojemu,

ale dzisiaj na tej bardzo dużej, pięknej scenie

chcę powiedzieć o tym,

dlaczego nie warto zarządzać czasem

i dlaczego zarządzanie czasem nie jest ważne.

Zanim do tego dojdę,

chciałabym opowiedzieć,

dlaczego uczę tylko kobiety.

Otóż gdy byłam, jak to się ładnie nazywa, trenerką umiejętności miękkich,

jeździłam po całej Polsce i prowadziłam szkolenia dla korporacji,

dla pracowników korporacji, managerów średniego i wyższego szczebla,

na sali miałam zawsze mężczyzn i kobiety.

I zawsze przemycałam jedno pytanie,

chodź nie powinnam, bo korporacje, jak wiadomo,

płacą za szkolenie swoich pracowników

w ramach efektywności w pracy, a nie w domu,

ale ja mimo wszystko zawsze byłam bardzo ciekawa

i przemycałam jedno pytanie, a to pytanie brzmiało tak:

Jak zarządzacie swoim czasem w domu, prywatnie?

Wracacie z pracy, wchodzicie do domu i co?

I co się działo?

Kobiety wpadały w słowotok

i wymieniały maksymalną ilość zdań i obowiązków,

które muszą zrobić.

Wracając do domu odbierają dzieci ze szkoły i przedszkola.

Wchodząc do domu, otwierając drzwi, wchodząc do przedpokoju,

już widzą masę zadań do zrobienia.

Tu coś podnieść, coś posprzątać.

Dzieci posadzić przed telewizorem, by oglądały bajkę,

żebym ja w tym czasie mogła zrobić kolację,

żeby coś na ciepło przygotować na jutro,

żeby im pomóc zadania domowe zrobić.

Zadania, obowiązki, zadania.

A co odpowiadali mężczyźni?

(Śmiech)

Mężczyźni, moi drodzy, robili tak:

(Śmiech)

A później się reflektowali i mówili:

"ale ... o co ty nasz pytasz?

Jak to jak zarządzam czasem w domu?

No przychodzę i jestem".

(Śmiech)

Czym tu zarządzać?

Moją misją jest sprawienie, by kobiety bardziej były, a mniej robiły.

Ale wracając do tego, co chciałam powiedzieć na początku,

czyli tematu mojego wystąpienia.

Świetnie się składa, że wcześniej była prelekcja o technologii,

bo żyjemy w czasach, gdzie do zarządzania czasem

mamy ogromną ilość sprzyjającej nam technologii.

Zgodzicie się, technologia nam mówi kiedy możemy wstać,

kiedy powinniśmy pójść spać.

Mierzy nam wszystko, co może mierzyć.

Mamy mnóstwo narzędzi, aplikacji, metod do zarządzania czasem,

a mimo wszystko tego czasu mamy coraz mniej.

Wręcz im bardziej się organizujemy,

im bardziej działamy według kalendarza, plannera, listy zadań,

tym tego czasu jest coraz mniej.

Jak to jest możliwe? Skąd to się bierze?

Według mnie jest kilka powodów i o tych powodach chciałabym powiedzieć.

Pierwszym powodem jest to, że chcemy robić wszystko.

Żyjemy w takich czasach, że myślimy, że możemy zrobić wszystko,

że możemy być wszystkim, i że możemy być wszędzie.

Jedno z najczęstszych pytań jakie dostaję, jako Pani Swojego Czasu,

jest: "Jak to wszystko pogodzić?".

Znam tylko jedną odpowiedź na to pytanie, a mianowicie: nie da się.

Nota bene, kiedyś klientka wyrzuciła mnie z hukiem z konsultacji,

bo stwierdziła, że nie potrzebna jej taka ekspertka,

która jej odpowiada, że nie da się pogodzić

jej wszystkich zadań i obowiązków, i wcisnąć je w 24 godziny doby.

Zwróćcie uwagę, że w innych obszarach życia

jest dla nas zupełnie oczywiste,

że nie możemy mieć i robić wszystkiego.

Jak jesteśmy dzisiaj w Katowicach, to nie zastanawiamy się, że, hmm, kurczę,

a jak by to było być w tym samym czasie gdzieś na Pomorzu?

Mamy jednego męża albo jedną żonę. Przynajmniej w tej kulturze naszej, tak?

No i możemy się zastanawiać, jak by to było

mieć drugiego, trzeciego i czwartego, czemu nie,

ale jednak nie mamy.

Jest dla nas oczywiste, że mamy jedną / jednego.

Jak mieszkamy w Mikołowie, to owszem być może czasem myślimy,

że fajnie by było mieszkać w Nowym Jorku,

ale nie myślimy, żeby robić to jednocześnie.

Być tu i tu.

A jednak, jeśli chodzi o zadania, to wydaje nam się,

że w 24 godziny możemy wcisnąć wszystkie,

bo na pewno wszystko jest ważne.

A nie jest.

Drugim problemem, też swoją drogą dzisiaj wspomnianym,

jest niezdrowy perfekcjonizm.

I znów - żyjemy w czasach, w których wmawia nam się,

że wszystko musi być idealne,

choć świat dokoła nas nie jest idealny.

Wyjąwszy zdjęcia modelek w magazynach dla kobiet.

Ludzie dokoła nas nie są idealni, my nie jesteśmy idealni,

a mimo wszystko, gdy coś tworzymy, to chcemy by to było idealne,

kosztem naszego czasu, naszego zdrowia, kosztem naszej rodziny.

Gdy rozmawiałam kiedyś z kobietami,

to jedna z nich zadała mi genialne pytanie,

a mianowicie zapytała tak:

"Ola, czy ty chciałabyś być operowana przez lekarza nie-perfekcjonistę?”.

I myślę, kurczę, zagięła mnie. No przecież co jej powiem, tak?

Nie, spoko, niech mnie tam jakiś, nie wiem, nie zwraca uwagi,

szybko zaszyje... aj tam, będzie. Wiadomo, że nie.

Ale szybko przypomniała mi się historia z książki Thorwalda – "Chirurdzy”,

gdzie była przytoczona historia chirurga-perfekcjonisty.

Chirurga specjalizującego się w częściach kobiecych,

który miał tylko jednego konika, tylko jedną pasję i tylko jedną obsesję,

a była nią perfekcyjnie zoperowana macica.

I teraz jak zapytam wszystkie kobiety na tej sali,

gdybyście coś miały nie tak z tą częścią waszego ciała,

to czy chciałybyście mieć perfekcyjnie zoperowaną macicę?

No, założę się, że tak.

A teraz, gdy zapytam:

Czy chciałybyście mieć perfekcyjnie zoperowaną macicę kosztem waszego życia?

Bo dla tego chirurga perfekcjonisty

najważniejszym celem

była perfekcyjnie zoperowana macica i nic więcej.

że pacjentka leży mu od trzech godzin na stole operacyjnym i od dawna nie żyje.

Ważne, żeby jego operacja skończyła się właśnie tym.

I dla mnie niezdrowy perfekcjonizm jest jak perfekcyjnie zoperowana macica.

Trzecią sprawą, trzecim problemem, który według mnie to powoduje jest to,

że jesteśmy świetni w ambitnych planach.

Nie ma nic złego w ambitnych planach.

Zbliża się początek roku. Koniec też swoją drogą.

I większość z nas zacznie planować.

Jakich my to cudownych rzeczy nie zrobimy w roku 2017.

Schudniemy 30 kilo, rzucimy palenie, rozwiniemy albo założymy swój biznes,

znajdziemy miłość życia, wyjedziemy na koniec świata

i tak dalej, i tak dalej...

Jesteśmy doskonali w wymyślaniu tych wielkich planów,

ale jesteśmy beznadziejni w przekładaniu ich

na małe, maleńkie, trywialne kroki, które nas do tych planów doprowadzą.

Nie powiedziałam wam, jak to się stało,

że zostałam Panią Swojego Czasu.

Otóż, gdy byłam trenerką umiejętności miękkich,

miałam naprawdę fajną fuchę.

Też byłam sama sobie szefową, bo to jednak działalność gospodarcza,

jeździłam po całej Polsce, zarabiałam bardzo dobrze,

ale nigdy nie było mnie w domu.

W niedzielę pakowałam walizki, w poniedziałek, wtorek szkoliłam,

we wtorek wieczorem wracałam do domu, w środę się przepakowywałam,

w czwartek, piątek szkoliłam, wracałam w [sobotę] w nocy

i w niedzielę znów pakowałam walizki, i tak w kółko.

Po jakimś czasie moje dzieci zaczęły do mnie mówić tato, jak wracałam.

7 lipca 2014 roku

u mojego, wówczas pięcioletniego, syna zdiagnozowano cukrzycę typu I,

która na ten moment jest chorobą nieuleczalną, chorobą genetyczną.

I całe nasze życie wywróciło się do góry nogami.

Ja do tej pory byłam osobą świetnie zorganizowaną,

osobą, która była rządzona przez plany, harmonogramy i listy zadań.

To one wyznaczały moje życie.

I leżąc razem z synem na łóżku szpitalnym,

po pierwsze doszłam do wniosku,

że moje życie już nie będzie wyglądać tak jak wcześniej, ja je zmienię,

choć jeszcze nie wiedziałam jak.

A po drugie, zobaczyłam, jak te wszystkie plany, harmonogramy i listy zadań

obracają się w proch i pył i jak bardzo one nie mają znaczenia,

jeśli nie mamy takiego nadrzędnego i najważniejszego celu,

który ma nas gdzieś doprowadzić.

I znowu, jako Pani Swojego Czasu, jestem często pytana:

"Dlaczego zarządzanie czasem jest ważne?”

I znów zawsze odpowiadam to samo: Zarządzanie czasem nie jest ważne.

Ważne jest to, żebyśmy żyli tak, jak chcemy żyć.

Ważne jest to, żebyśmy byli szczęśliwi.

Ważne jest to, żebyśmy realizowali to, co chcemy realizować

i robili to, co jest dla nas ważne.

Zarządzanie czasem nigdy nie jest celem.

Zarządzanie czasem może być co najwyżej drogą do celu.

Dziękuję bardzo.

(Brawa)


Dlaczego zarządzanie czasem nie jest ważne? | Ola Budzyńska | TEDxKatowice Warum Zeitmanagement nicht wichtig ist | Ola Budzyńska | TEDxKatowice Why time management is not important | Ola Budzynska | TEDxKatowice Чому тайм-менеджмент не є важливим | Оля Будзинська | TEDxKatowice

Tłumaczenie: Barbara Lawniczek

(Brawa)

Dzień dobry, nazywam się Ola Budzyńska. Jestem Panią Swojego Czasu.

Uczę kobiety, i tylko kobiety, jak brać czas w swoje ręce

i zarządzać nim po swojemu,

ale dzisiaj na tej bardzo dużej, pięknej scenie

chcę powiedzieć o tym,

dlaczego nie warto zarządzać czasem

i dlaczego zarządzanie czasem nie jest ważne.

Zanim do tego dojdę,

chciałabym opowiedzieć,

dlaczego uczę tylko kobiety.

Otóż gdy byłam, jak to się ładnie nazywa, trenerką umiejętności miękkich,

jeździłam po całej Polsce i prowadziłam szkolenia dla korporacji,

dla pracowników korporacji, managerów średniego i wyższego szczebla,

na sali miałam zawsze mężczyzn i kobiety.

I zawsze przemycałam jedno pytanie,

chodź nie powinnam, bo korporacje, jak wiadomo,

płacą za szkolenie swoich pracowników

w ramach efektywności w pracy, a nie w domu,

ale ja mimo wszystko zawsze byłam bardzo ciekawa

i przemycałam jedno pytanie, a to pytanie brzmiało tak:

Jak zarządzacie swoim czasem w domu, prywatnie?

Wracacie z pracy, wchodzicie do domu i co?

I co się działo?

Kobiety wpadały w słowotok

i wymieniały maksymalną ilość zdań i obowiązków,

które muszą zrobić.

Wracając do domu odbierają dzieci ze szkoły i przedszkola.

Wchodząc do domu, otwierając drzwi, wchodząc do przedpokoju,

już widzą masę zadań do zrobienia.

Tu coś podnieść, coś posprzątać.

Dzieci posadzić przed telewizorem, by oglądały bajkę,

żebym ja w tym czasie mogła zrobić kolację,

żeby coś na ciepło przygotować na jutro,

żeby im pomóc zadania domowe zrobić.

Zadania, obowiązki, zadania.

A co odpowiadali mężczyźni?

(Śmiech)

Mężczyźni, moi drodzy, robili tak:

(Śmiech)

A później się reflektowali i mówili:

"ale ... o co ty nasz pytasz?

Jak to jak zarządzam czasem w domu?

No przychodzę i jestem".

(Śmiech)

Czym tu zarządzać?

Moją misją jest sprawienie, by kobiety bardziej były, a mniej robiły.

Ale wracając do tego, co chciałam powiedzieć na początku,

czyli tematu mojego wystąpienia.

Świetnie się składa, że wcześniej była prelekcja o technologii,

bo żyjemy w czasach, gdzie do zarządzania czasem

mamy ogromną ilość sprzyjającej nam technologii.

Zgodzicie się, technologia nam mówi kiedy możemy wstać,

kiedy powinniśmy pójść spać.

Mierzy nam wszystko, co może mierzyć.

Mamy mnóstwo narzędzi, aplikacji, metod do zarządzania czasem,

a mimo wszystko tego czasu mamy coraz mniej.

Wręcz im bardziej się organizujemy,

im bardziej działamy według kalendarza, plannera, listy zadań,

tym tego czasu jest coraz mniej.

Jak to jest możliwe? Skąd to się bierze?

Według mnie jest kilka powodów i o tych powodach chciałabym powiedzieć.

Pierwszym powodem jest to, że chcemy robić wszystko.

Żyjemy w takich czasach, że myślimy, że możemy zrobić wszystko,

że możemy być wszystkim, i że możemy być wszędzie.

Jedno z najczęstszych pytań jakie dostaję, jako Pani Swojego Czasu,

jest: "Jak to wszystko pogodzić?".

Znam tylko jedną odpowiedź na to pytanie, a mianowicie: nie da się.

Nota bene, kiedyś klientka wyrzuciła mnie z hukiem z konsultacji,

bo stwierdziła, że nie potrzebna jej taka ekspertka,

która jej odpowiada, że nie da się pogodzić

jej wszystkich zadań i obowiązków, i wcisnąć je w 24 godziny doby.

Zwróćcie uwagę, że w innych obszarach życia

jest dla nas zupełnie oczywiste,

że nie możemy mieć i robić wszystkiego.

Jak jesteśmy dzisiaj w Katowicach, to nie zastanawiamy się, że, hmm, kurczę,

a jak by to było być w tym samym czasie gdzieś na Pomorzu?

Mamy jednego męża albo jedną żonę. Przynajmniej w tej kulturze naszej, tak?

No i możemy się zastanawiać, jak by to było

mieć drugiego, trzeciego i czwartego, czemu nie,

ale jednak nie mamy.

Jest dla nas oczywiste, że mamy jedną / jednego.

Jak mieszkamy w Mikołowie, to owszem być może czasem myślimy,

że fajnie by było mieszkać w Nowym Jorku,

ale nie myślimy, żeby robić to jednocześnie.

Być tu i tu.

A jednak, jeśli chodzi o zadania, to wydaje nam się,

że w 24 godziny możemy wcisnąć wszystkie,

bo na pewno wszystko jest ważne.

A nie jest.

Drugim problemem, też swoją drogą dzisiaj wspomnianym,

jest niezdrowy perfekcjonizm.

I znów - żyjemy w czasach, w których wmawia nam się,

że wszystko musi być idealne,

choć świat dokoła nas nie jest idealny.

Wyjąwszy zdjęcia modelek w magazynach dla kobiet.

Ludzie dokoła nas nie są idealni, my nie jesteśmy idealni,

a mimo wszystko, gdy coś tworzymy, to chcemy by to było idealne,

kosztem naszego czasu, naszego zdrowia, kosztem naszej rodziny.

Gdy rozmawiałam kiedyś z kobietami,

to jedna z nich zadała mi genialne pytanie,

a mianowicie zapytała tak:

"Ola, czy ty chciałabyś być operowana przez lekarza nie-perfekcjonistę?”.

I myślę, kurczę, zagięła mnie. No przecież co jej powiem, tak?

Nie, spoko, niech mnie tam jakiś, nie wiem, nie zwraca uwagi,

szybko zaszyje... aj tam, będzie. Wiadomo, że nie.

Ale szybko przypomniała mi się historia z książki Thorwalda – "Chirurdzy”,

gdzie była przytoczona historia chirurga-perfekcjonisty.

Chirurga specjalizującego się w częściach kobiecych,

który miał tylko jednego konika, tylko jedną pasję i tylko jedną obsesję,

a była nią perfekcyjnie zoperowana macica.

I teraz jak zapytam wszystkie kobiety na tej sali,

gdybyście coś miały nie tak z tą częścią waszego ciała,

to czy chciałybyście mieć perfekcyjnie zoperowaną macicę?

No, założę się, że tak.

A teraz, gdy zapytam:

Czy chciałybyście mieć perfekcyjnie zoperowaną macicę kosztem waszego życia?

Bo dla tego chirurga perfekcjonisty

najważniejszym celem

była perfekcyjnie zoperowana macica i nic więcej.

że pacjentka leży mu od trzech godzin na stole operacyjnym i od dawna nie żyje.

Ważne, żeby jego operacja skończyła się właśnie tym.

I dla mnie niezdrowy perfekcjonizm jest jak perfekcyjnie zoperowana macica.

Trzecią sprawą, trzecim problemem, który według mnie to powoduje jest to,

że jesteśmy świetni w ambitnych planach.

Nie ma nic złego w ambitnych planach.

Zbliża się początek roku. Koniec też swoją drogą.

I większość z nas zacznie planować.

Jakich my to cudownych rzeczy nie zrobimy w roku 2017.

Schudniemy 30 kilo, rzucimy palenie, rozwiniemy albo założymy swój biznes,

znajdziemy miłość życia, wyjedziemy na koniec świata

i tak dalej, i tak dalej...

Jesteśmy doskonali w wymyślaniu tych wielkich planów,

ale jesteśmy beznadziejni w przekładaniu ich

na małe, maleńkie, trywialne kroki, które nas do tych planów doprowadzą.

Nie powiedziałam wam, jak to się stało,

że zostałam Panią Swojego Czasu.

Otóż, gdy byłam trenerką umiejętności miękkich,

miałam naprawdę fajną fuchę.

Też byłam sama sobie szefową, bo to jednak działalność gospodarcza,

jeździłam po całej Polsce, zarabiałam bardzo dobrze,

ale nigdy nie było mnie w domu.

W niedzielę pakowałam walizki, w poniedziałek, wtorek szkoliłam,

we wtorek wieczorem wracałam do domu, w środę się przepakowywałam,

w czwartek, piątek szkoliłam, wracałam w [sobotę] w nocy

i w niedzielę znów pakowałam walizki, i tak w kółko.

Po jakimś czasie moje dzieci zaczęły do mnie mówić tato, jak wracałam.

7 lipca 2014 roku

u mojego, wówczas pięcioletniego, syna zdiagnozowano cukrzycę typu I,

która na ten moment jest chorobą nieuleczalną, chorobą genetyczną.

I całe nasze życie wywróciło się do góry nogami.

Ja do tej pory byłam osobą świetnie zorganizowaną,

osobą, która była rządzona przez plany, harmonogramy i listy zadań.

To one wyznaczały moje życie.

I leżąc razem z synem na łóżku szpitalnym,

po pierwsze doszłam do wniosku,

że moje życie już nie będzie wyglądać tak jak wcześniej, ja je zmienię,

choć jeszcze nie wiedziałam jak.

A po drugie, zobaczyłam, jak te wszystkie plany, harmonogramy i listy zadań

obracają się w proch i pył i jak bardzo one nie mają znaczenia,

jeśli nie mamy takiego nadrzędnego i najważniejszego celu,

który ma nas gdzieś doprowadzić.

I znowu, jako Pani Swojego Czasu, jestem często pytana:

"Dlaczego zarządzanie czasem jest ważne?”

I znów zawsze odpowiadam to samo: Zarządzanie czasem nie jest ważne.

Ważne jest to, żebyśmy żyli tak, jak chcemy żyć.

Ważne jest to, żebyśmy byli szczęśliwi.

Ważne jest to, żebyśmy realizowali to, co chcemy realizować

i robili to, co jest dla nas ważne.

Zarządzanie czasem nigdy nie jest celem.

Zarządzanie czasem może być co najwyżej drogą do celu.

Dziękuję bardzo.

(Brawa)