×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Tomek na Czarnym Lądzie - Alfred Szklarski, Witaj, kirangozi (2)

Witaj, kirangozi (2)

Następnego dnia, zaledwie łowcy ruszyli w drogę, na niebie ukazały się czarne chmury. Wkrótce w oddali przetoczył się grzmot. Zaczął padać deszcz, lecz Hunter nie zarządził postoju. Podróżnicy przejechali kilka mniejszych przełęczy i znaleźli się na ścieżce wiodącej przez gęstwę wikliny. Droga miejscami stawała się bagnista. Kilka szakali przebiegło przed jeźdźcami, a spod końskich kopyt często podrywały się stada czajek.

Niebawem deszcz ustał. Palące słońce znów pojawiło się na niebie. Teraz łowcy wjechali na porosłą bujną trawą równinę. Na linii horyzontu ciemniało pasmo lasu. Konie pod razami arkanów ruszyły cwałem. Podczas trzygodzinnej jazdy Smuga wypatrzył w sawannie smukłe żyrafy, ale zaintrygowany czymś Hunter przynaglał do pośpiechu, nie zwracając na nie uwagi.

– Jesteśmy już na pastwiskach Masajów. Dziwi mnie, że do tej pory nie spotkaliśmy nawet najmniejszego stada bydła – głośno wyraził swój niepokój.

– Może zaprzyjaźnione z panem plemię przeniosło się w inną okolicę? – zagadnął Wilmowski. – Mówił pan przecież, że pędzą koczownicze życie.

– Według informacji, jakie otrzymałem przed dwoma miesiącami, Masajowie tutaj właśnie obozowali – wyjaśnił Hunter. – Po cóż mieliby się stąd oddalać, skoro sawannę nadal pokrywa wspaniała trawa? To mi się właśnie wydaje najbardziej podejrzane.

W tej chwili bosman, jadący obok Tomka, zawołał:

– Widzę dym nad zaroślami! Nie martw się pan, panie Hunter, tylko patrzeć, jak pana czarni koleżkowie przywitają nas uderzeniem warząchwi w kocioł.

– Niech pan uważa, panie bosmanie, żeby przez pomyłkę nie włożyli pana do tego kotła – odciął się tropiciel. – Widać zaraz, że ma pan rzeczywiście dobry wzrok!

Bosman nachmurzył się.

– Nie trzymałbym na pokładzie nawet ciury okrętowego, który by od razu nie wypatrzył dymu na horyzoncie – powiedział gniewnie.

Hunter nie obraził się i odparł z humorem:

– Cóż robić, widocznie się starzeję!

Konie zwietrzyły wodę i samowolnie przyspieszyły biegu. Po półgodzinnej jeździe łowcy ujrzeli obóz krajowców. Składał się z kilkunastu okrągłych szałasów, wyglądających z daleka niczym duże ule. Jak później Tomek stwierdził, zbudowano je z chrustu powiązanego trawą, a fundamenty stanowił suszony nawóz bydlęcy. Tętent galopujących koni wywołał w osiedlu ożywienie. Na placu otoczonym szałasami pojawili się mężczyźni, kobiety i gromada dzieci. Mężczyźni o rysach niezbyt murzyńskich odziani byli jedynie w obszerne płachty bawełniane malowniczo przerzucone przez jedno ramię. Misternie splecione i obficie polane tłuszczem włosy harmonizowały z kolorem twarzy oraz ciał z lekka pomalowanych czerwoną gliną. Niektórzy Masajowie nosili na szyi zawieszone na sznurkach małe puzderka. W dłoniach trzymali długie dzidy lub laski. Większość kobiet nie miała na sobie odzienia; na widok białych gości znikały w szałasach, by narzucić okrycia osłaniające dolną część ciała i ramię. Tak mężczyźni, jak i kobiety mieli uszy zniekształcone przez noszenie najrozmaitszych i różnych rozmiarów ozdób. Głowy niewiast były ogolone do gołej skóry. Szyje ich zakrywały sznury korali i metalowe obręcze. Niektórych ozdób nie zdejmowały nawet do snu. Brzydkie na ogół kobiety wydały się Tomkowi chodzącymi składami drutu i żelastwa, większość z nich bowiem miała łydki zakute w metalowe rury; również i ręce od ramienia do dłoni, z przerwą na łokieć, schowane były w bransolety lub rury zrobione z miedzianej bądź żelaznej blachy. Zupełnie nagie dzieci tłoczyły się między dorosłymi. Hałaśliwe maleństwa rękami pokazywały sobie przybyszów.

Na czoło gromady wysunął się wysoki, dobrze zbudowany Masaj uzbrojony w długą, ostrą dzidę.

– Jambo kirangozi! [24] Dawno u nas nie byłeś! – zawołał gardłowym głosem.

[24] Witaj, przewodniku!

– Witaj, Mescherje, cieszę się, że cię zastałem w obozie. Czy będziemy mogli zobaczyć i pozdrowić waszego wodza Kisumo? – zapytał Hunter, wyciągając dłoń na powitanie.

– Będziesz mógł się zobaczyć z Kisumem, jak tylko czarownik skończy z nim naradę – odparł Mescherje łamaną angielszczyzną przeplataną murzyńskimi słowami.

– Zaniepokoił mnie brak bydła na pastwiskach. Obawiałem się, że przenieśliście się z tej okolicy. Pomyślałem, że może rozpoczęliście wojnę z jakimś wrogim plemieniem – powiedział Hunter.

– Nieszczęście zawitało do naszych chat, biały kirangozi – wyjaśnił Masaj smutnym głosem. – Wyzdychały nam niemal wszystkie stada. Bydło nawiedziły jakieś złe duchy. To, co pozostało jeszcze przy życiu, pasie się teraz bliżej gór. Tak radził uczynić nasz czarownik.

Łowcy zsiedli z wierzchowców i uwiązali je do drzew. Tomek zbliżył się do Huntera. Na jego widok wśród Murzynów powstało dziwne zamieszanie. Masajowie wskazywali rękami na chłopca i jego psa, wykrzykując coś w podnieceniu. Hunter szybko spojrzał na Tomka. Ledwo się powstrzymał, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

– Co im się stało? Może oni się boją Dinga? – cicho zapytał Tomek przewodnika.

– Skądże znów mieliby się bać psa, skoro potrafią dzidami zakłuwać lwy – uspokoił go szeptem Hunter. – Po prostu zdziwiłeś ich swoim oryginalnym ubiorem. Wiesz, co oni mówią? Prawda, przecież nie znasz ich języka! Otóż posłuchaj, co teraz wołają: „Patrzcie, patrzcie tylko! Oto biały czarownik ze złym duchem zaklętym w psa!”.

– Co też pan opowiada Tomkowi! – zaoponował Wilmowski.

– Pan Hunter dokładnie tłumaczy to, co mówią Masajowie – potwierdził Smuga, który znał dość dobrze to narzecze murzyńskie. – Przecież oni nie wiedzą, że Tomek ustroił siebie i Dinga ogonkami zwierząt dla ochrony przed ukąszeniem tse-tse.

– Do licha, zupełnie o tym zapomniałem! – zafrasował się Wilmowski. – Że też ty zawsze musisz nam spłatać jakiegoś psikusa, Tomku! Zdejmij natychmiast te futerka, gdyż zabobonni Murzyni gotowi się do nas zrazić!

– Niech pan teraz nie doradza Tomkowi zdejmowania tych… ozdób – zaprotestował Hunter. – Murzyni lubią wszystko co niezwykłe. Oni wyrażają swój podziw, a nie niechęć.

– He, he, he – zarechotał bosman. – Słuchaj, brachu! Oni gotowi cię zrobić swoim czarownikiem. Pokaż im tylko tę magiczną sztuczkę z wcieraniem monety w szyję. Pamiętasz?

– Łatwo panu się śmiać, a ja pewno znów palnąłem głupstwo – odburknął Tomek nachmurzony. – Nie rozumiem, co im się nie podoba w moim ubiorze? Czy mnie przeszkadza, że oni się poowijali w kołdry?

Łowcy przerwali rozmowę, gdyż w tej chwili przybiegł Murzyn z wiadomością, że wódz Kisumo i wielki czarownik pragną powitać przybyszów. Ubawiony nieporozumieniem Smuga ujął Tomka pod ramię, mówiąc:

– Chodźmy i pokażmy wodzowi naszego czarownika. Tylko, drogi bosmanie, przestań rechotać jak żaba w błocie.

Wódz Kisumo stał przed obszerną chatą udrapowany w barwne okrycie przerzucone przez lewe ramię. Prawą dłoń opierał na oszczepie zakończonym długim, żelaznym grotem. Na szyi miał zawieszone spore puzderko. Właśnie wyjmował z niego jakiś przysmak wyglądający jak lukrecja, który zaraz włożył do ust. Na palcach jego nóg błyszczały pierścienie. Włosy Kisuma były misternie utrefione, a czoło przepasane kolorową opaską. Obok wodza stał przygarbiony starzec z kitą zwierzęcych ogonów przymocowanych na głowie i opadających mu na twarz i ramiona. Puszyste futerka powiewały przy lada podmuchu wiatru. Starzec co chwila potrząsał trzymanymi w rękach drewnianymi grzechotkami.

– Popatrz no, brachu, na twego starszego koleżkę – szepnął bosman. – Uważaj tylko, żeby cię nie połknął razem z Dingiem, bo spogląda na was jak kot na szperkę.

Hunter skarcił bosmana surowym wzrokiem i powiedział głośno:

– Witaj, Kisumo, wodzu i mój przyjacielu. Witaj i ty, wielki czarowniku. Słyszałem już od Mescherje, że nawiedziło was nieszczęście.

– Witaj, biały kirangozi i przyjacielu – odparł Kisumo łamaną angielszczyzną. – Widzę, że przyprowadziłeś do nas swych wielkich przyjaciół. Witajcie więc wszyscy. Proszę do mej chaty na zimne mleko.

Większa od innych chata wodza stała w samym środku obozu. Kisumo i czarownik weszli pierwsi, zapraszając gości. Po prawej stronie Kisuma usiadł napuszony czarownik, nadal potrząsając grzechotkami, po lewej wódz wskazał miejsca łowcom. Naprzeciwko wodza rozsiedli się starszyzna plemienia i Mescherje na czele.

Zaledwie mężczyźni znaleźli się w chacie, kilka kobiet wniosło naczynia napełnione mlekiem.

– W złej chwili przybyłeś do nas, biały kirangozi – rozpoczął rozmowę Kisumo. – Zawiść i złośliwość zazdrosnych Nandi pozbawiły nas licznych stad. Jesteśmy biedni i głodni, a serca nasze łakną srogiej zemsty.

– Wspomniał mi już Mescherje, szlachetny wodzu, że tajemnicza choroba nawiedziła wasze bydło – zagaił Hunter. – Ty jednak mówisz, że sprawcami tego nieszczęścia są Nandi.

– Posłuchajcie, jak to było, a sami zrozumiecie, że powiedziałem prawdę. O takich sprawach mówi się tylko na radzie starszych, dlatego też Mescherje nie mógł się rozwodzić przy wszystkich. Otóż zjawiło się u nas kilku Nandi z największym ich czarownikiem. Namawiali nas do wspólnego napadu na pociąg jeżdżący po żelaznej drodze. Nasza starszyzna nie chciała się przyłączyć do Nandi. Teraz nie prowadzimy wojny z Anglikami posiadającymi karabiny i rury wyrzucające duże kule. Rozumiesz przecież, kirangozi, że po zniszczeniu pociągu musielibyśmy uciekać stąd i porzucić nasze stada. To właśnie powiedzieliśmy Nandi, a wtedy ich czarownik zagroził, że bydło i tak stracimy, gdyż biali zabiorą je, a nas samych wygnają precz albo wymordują. Odrzekliśmy, że teraz mamy pokój z białymi ludźmi. Czarownik śmiał się z nas i zapewniał, że wkrótce przekonamy się o swej głupocie. Kiedy odjeżdżali od nas, musiał rzucić zły czar na nasze bydło, ponieważ wkrótce padły nam niemal wszystkie stada.

– Biali ludzie w Mombasie i Nairobi mówią, że pomór bydła panuje wzdłuż całej południowej granicy Kenii – wtrącił Hunter. – Może więc mylisz się, obwiniając Nandi o czary?

– Nie broń ich, kirangozi. Musieli poczuwać się do winy, bo kiedy urządziliśmy wyprawę w celu pomszczenia krzywdy, nie zastaliśmy ich w obozie.

– Kto wam powiedział, że to Nandi rzucili urok na bydło? – zapytał Smuga.

– Nasz wielki czarownik rozmawiał ze złymi duchami. One zdradziły mu tę tajemnicę. Oświadczył też, iż tylko krwawa zemsta może powstrzymać pomór bydła.

Smuga spojrzał ostro na czarownika wyraźnie okazującego niepokój. Przez chwilę mierzył go surowym wzrokiem, po czym powiedział z naciskiem:

– Łatwiej doradzić krwawą zemstę i walkę, w której giną dzielni wojownicy, niż zapobiec rzekomym czarom.

Grzechotki gwałtownie potrząśnięte odezwały się natarczywie. Hunter rzucił Smudze ostrzegawcze spojrzenie i zwrócił się do Masajów:

– Życzymy tobie, Kisumo, i twoim ludziom jak najlepiej. Wiemy też, że jesteście bardzo odważni. Dlatego właśnie przybyliśmy prosić o kilku wojowników na wyprawę do Bugandy. Ten biały bana makuba[25] będzie tam łowił żywe dzikie zwierzęta, aby je zabrać potem do swego kraju.

[25] Naczelny dowódca.

Mówiąc to, wskazał ręką na Wilmowskiego. Murzyni z zaciekawieniem spojrzeli na dowódcę wyprawy łowieckiej.

– Po co macie iść tak daleko? – zaoponował Kisumo. – W Kenii również jest pełno dzikich zwierząt. W Bugandzie niedobrze. Tam była wojna z Anglikami i innymi białymi.

– W Kenii nie znajdziemy małp soko[26] – wyjaśnił Hunter. – Bana makuba chce chwytać żywe goryle.

[26] Goryle.

– Chce chwytać żywe soko? To trudna i niebezpieczna wyprawa.

– Bana makuba łowił już dzikie zwierzęta i ma na to swoje sposoby.

W tej chwili czarownik pochylił się do wodza. Szeptał coś długo, wskazując jednocześnie na Tomka. Kisumo kiwnął głową i zaraz zapytał:

– Czy wasz czarownik bierze udział w tych łowach?

– Czy masz na myśli tego chłopca? To jest syn naszego bana makuby – odpowiedział Hunter. – Brał już udział w wyprawie do innego dalekiego kraju.

Wilmowski poruszył się niecierpliwie, lecz Hunter nie dopuścił go do słowa, mówiąc:

– Bana makuba i jego odważny syn znają różne sposoby na chwytanie dzikich zwierząt. Wyprawa ta nie jest więc niebezpieczna, jak by się mogło wydawać. Czy dasz nam kilku wojowników, Kisumo? Dobrze zapłacimy i uzbroimy odpowiednio ludzi, którzy z nami pójdą.

– Wojownicy są potrzebni tutaj. Nandi mogą na nas napaść – zaskrzeczał czarownik.

– Chcielibyśmy zabrać tylko pięciu wojowników, a ci chyba nie ocalą was przed Nandi – wtrącił Smuga.

– Nie boimy się Nandi, gdyż daliśmy im dobrą nauczkę – szybko odparł Kisumo – musimy wszakże zapytać naszego czarownika, co mówią o tej wyprawie dobre i złe duchy.

– Więc poradź się, wodzu, swego czarownika, lecz pamiętaj, że przywieźliśmy dla twoich żon piękne same-same – oświadczył Hunter.

Kisumo spojrzał pytająco na czarownika, ten zaś, potrząsając grzechotkami, zawołał:

– Czuję krew, dużo krwi! To zła wyprawa!

– Mylisz się, nikomu nie stanie się krzywda, ponieważ bana makuba i jego syn nie obawiają się waszych złych duchów – zaprzeczył Smuga.

Kisumo nie wiedział, co ma uczynić. Z jednej strony obawiał się sprzeciwiać wielkiemu czarownikowi, z drugiej nęciły go upominki przyobiecane za wyrażenie zgody na udział wojowników w wyprawie. Spojrzał więc niepewnie na czarownika, a potem skierował swój wzrok na Tomka. Po twarzy Kisuma przewinął się przebiegły uśmiech.

– Biali mają różne sposoby na złe duchy – powiedział. – Co mówi wasz czarownik o tej wyprawie? Chyba nie poszlibyście na nią, gdyby wróżył wam śmierć?

Hunter zmieszał się, na szczęście jednak czujny i opanowany Smuga wybawił go z kłopotu.

– Nie wierzymy w czary, lecz jeżeli koniecznie chcecie wiedzieć, co syn bana makuby sądzi o wyniku wyprawy, to zaraz się o tym przekonamy.

– O co chodzi wodzowi, Janie? – zapytał po polsku Wilmowski.

– Moim zdaniem Kisumo ma ochotę dać nam wojowników na wyprawę, lecz czarownik, ten stary oszust, straszy Masajów śmiercią. Murzyni uważają przyozdobionego Tomka za istotę obdarzoną nadprzyrodzoną mocą, toteż wódz chciałby wiedzieć, jaki wynik łowów przewiduje Tomek.

– Najlepiej powiedz im, dlaczego Tomek i Dingo noszą futrzane przybrania. Nie ma sensu nabierać Murzynów na głupie kawały – nachmurzył się Wilmowski.

– Niech pan nie udziela złych rad – ostrzegł Hunter. – Pan Smuga zupełnie niepotrzebnie podrażnił ambicję czarownika, podając w wątpliwość jego wróżby. Wódz lubi otrzymywać podarki, ale nie może zezwolić wojownikom na udział w wyprawie wbrew ostrzeżeniom czarownika. Nie chcąc brać odpowiedzialności na siebie, szuka sposobu na osłabienie złego wrażenia, spowodowanego niepomyślną wróżbą. Powinniśmy mu pomóc w dobrze rozumianym własnym interesie. Niech Tomek powie po prostu, że będzie czuwał nad bezpieczeństwem powierzonych nam wojowników.

– Ależ to nieprawdopodobne, aby ci odważni ludzie wierzyli w takie bzdury! – zawołał Tomek.

– Murzyni od wielu wieków podporządkowują swe życie najrozmaitszym przesądom i zabobonom. Oni wierzą w moc czarowników i ich wróżb. Jeżeli chcemy zjednać sobie Masajów, niech Tomek odegra małą komedię. Nikomu to przecież nie zaszkodzi – doradził Hunter.

– Dobra rada złota warta – wtrącił bosman Nowicki. – Potrząśnij łepetyną i kiwnij tego czarownika sztuczką z monetą.

Tomek spojrzał na ojca, a ponieważ nie dostrzegł już wyraźnego sprzeciwu, uśmiechnął się na myśl o możliwości spłatania figla złośliwemu czarownikowi.

Zaraz też przybrał poważną minę, pochylił się ku Masajom i wolno powiedział po angielsku:

– Wielki wodzu, będę czuwał nad wszystkimi uczestnikami wyprawy i dlatego nikomu nic złego się nie stanie. Aby cię przekonać, że mówię prawdę, pokażę ci, co potrafię.

Wyjął z kieszeni szklaną kulę, w której wnętrzu tkwił mały trójmasztowy żaglowiec. Położył ją na ziemi przed sobą, rozkoszując się podziwem Murzynów. Następnie obnażył szyję, wydobył z portmonetki miedzianą monetę, pokazał ją wszystkim na lewej dłoni, po czym ulokował pieniążek na obnażonym karku. Z kolei nakrył monetę lewą dłonią i zaczął udawać, że wciera ją w skórę. Wkrótce lewą dłoń zastąpiła prawa, potem znów zmieniał ręce, a Murzyni widząc podczas tych zmian pieniążek spoczywający na zaczerwienionym od tarcia karku, aż brali się za boki ze śmiechu. Ruchy dłoni chłopca stawały się coraz szybsze. Pot wystąpił mu na czoło. W końcu tarł już kark tylko lewą dłonią. Spod oka spojrzał na Masajów. Przerwał naraz wcieranie i pokazał widzom pustą rękę. Moneta zniknęła w zadziwiający dla nich sposób. Nie było jej ani na szyi, ani na dłoni.

– Patrzcie! Patrzcie! Nie ma nic! – wykrzykiwali Masajowie.

– Czary, czary! – powtarzali inni.

– Powiedz nam, synu bana makuby, co się stało z tą monetą? – zaciekawił się Kisumo.

Tomek uśmiechnął się triumfująco. Więc jednak Masajowie nie spostrzegli, że cała sztuka polegała jedynie na zręcznej manipulacji rękami. Zmieniając szybko ręce, Tomek zręcznie ukrył monetę między palcami prawej dłoni, którą zaraz oparł na prawym kolanie, kończąc lewą rzekome wcieranie. Teraz z poważną miną podjął z ziemi szklaną kulę. Wpatrzony w nią podniósł się i zbliżył do czarownika. Prawą dłoń zanurzył w jego włosy. Ku zdumieniu i radości Murzynów wyjął z nich miedziany pieniążek.

– Widzisz, wodzu, kto ukrył monetę – powiedział do Kisuma. – Wierzysz chyba teraz, że pod naszą opieką twoim wojownikom nie stanie się nic złego.

– Dobra sztuka, więc i słowa muszą mówić prawdę – przyznał Kisumo. – Co na to powiesz, czarowniku?

Wszyscy spojrzeli na zmieszanego starca, który potrząsnął grzechotkami i odparł po namyśle:

– Muszę się jeszcze raz poradzić duchów. Pójdę teraz do mej chaty i przywołam je głosem czarodziejskiego bębna. Niech syn bana makuby uda się ze mną. Może duchy będą łaskawsze w jego obecności.

– Tomku, czarownik proponuje, żebyś poszedł z nim do jego chaty na naradę z duchami – wyjaśnił Hunter chłopcu. – Będziesz zupełnie bezpieczny, jeżeli nie przyjmiesz żadnego poczęstunku. Mściwy starzec mógłby podstępnie podać ci truciznę. Lepiej zachować ostrożność, obcując z afrykańskimi szarlatanami, którzy drżą z obawy, aby władza nie wymknęła im się z rąk.

– Proszę się o mnie nie obawiać. Mam przecież przy sobie broń – uspokoił go Tomek. – Coś mi się wydaje, że wiem już, czego czarownik może ode mnie chcieć.

Wilmowski i Smuga jednocześnie spojrzeli na Kisuma. Widząc jego domyślny uśmiech, natychmiast się uspokoili. Tymczasem czarownik i Tomek wyszli z chaty. Wkrótce z głębi obozu rozległ się głuchy głos tam-tamu.

Cierpliwość podróżników została wystawiona na długą próbę. Głos bębna odzywał się od czasu do czasu, lecz czarownik i Tomek nie wracali. Pierwszy zaczął zdradzać niepokój bosman Nowicki.

– Co ta zasuszona mumia wyprawia tam z naszym mikrusem? – mruknął. – Swędzi mnie ręka, żeby się dobrać do skóry tego oszusta.

– Siedź cicho, bosmanie. Przecież czarownik wie, że mamy wodza i starszych rodu w swoim ręku – skarcił go Smuga.

– Trzeba teraz ufać w rozsądek i spryt Tomka – dodał Wilmowski, spoglądając niespokojnie na drzwi.

– Na gorsze rzeczy będziemy narażeni podczas wyprawy. Lepiej więc nie ujawniać obaw. Murzyni nas bez przerwy obserwują – zauważył Hunter.

Dopiero po godzinie Tomek wkroczył do chaty wodza. Za nim, z zagadkowym uśmiechem na ustach, wszedł stary czarownik. W sztucznie przedłużonej i przedziurawionej dolnej części jego ucha tkwiła szklana kula z trójmasztowym żaglowcem zamiast mieszczącej się tam przedtem blaszanej puszki.

– Niech się zamienię w rekina, jeżeli mikrus nie przekupił starego drania – wysapał bosman Nowicki, przyglądając się obciągającej ucho szklanej kuli.

Czarownik napuszył się, słysząc głosy podziwu swych rodaków. Usiadł obok wodza i zaczął potrząsać grzechotkami. Po długej chwili umilkły grzechotki i rozległ się głos:

– Syn bana makuby przysłuchiwał się mojej rozmowie z duchami. Złe moce przeraziły się magicznej kuli i umilkły. Wojownicy mogą się udać na wyprawę łowiecką, która zakończy się pomyślnie, jeżeli będą wierni bana makubie i jego synowi.


Witaj, kirangozi (2) Hallo, kirangozi (2) Hello, kirangozi (2) Привет, кирангози (2) Привіт, кірангозі (2)

Następnego dnia, zaledwie łowcy ruszyli w drogę, na niebie ukazały się czarne chmury. Wkrótce w oddali przetoczył się grzmot. Вскоре вдалеке загремел гром. Zaczął padać deszcz, lecz Hunter nie zarządził postoju. Начался дождь, но Хантер не приказал остановиться. Podróżnicy przejechali kilka mniejszych przełęczy i znaleźli się na ścieżce wiodącej przez gęstwę wikliny. Путники пересекли несколько небольших перевалов и оказались на тропе, проложенной через заросли ивняка. Droga miejscami stawała się bagnista. Kilka szakali przebiegło przed jeźdźcami, a spod końskich kopyt często podrywały się stada czajek. Перед всадниками бежали несколько шакалов, а из-под копыт лошадей часто взлетали стаи лазоревок.

Niebawem deszcz ustał. Palące słońce znów pojawiło się na niebie. Teraz łowcy wjechali na porosłą bujną trawą równinę. Na linii horyzontu ciemniało pasmo lasu. Konie pod razami arkanów ruszyły cwałem. Под ударами арканов лошади пошли рысью. Podczas trzygodzinnej jazdy Smuga wypatrzył w sawannie smukłe żyrafy, ale zaintrygowany czymś Hunter przynaglał do pośpiechu, nie zwracając na nie uwagi.

– Jesteśmy już na pastwiskach Masajów. Dziwi mnie, że do tej pory nie spotkaliśmy nawet najmniejszego stada bydła – głośno wyraził swój niepokój.

– Może zaprzyjaźnione z panem plemię przeniosło się w inną okolicę? – zagadnął Wilmowski. – Mówił pan przecież, że pędzą koczownicze życie.

– Według informacji, jakie otrzymałem przed dwoma miesiącami, Masajowie tutaj właśnie obozowali – wyjaśnił Hunter. - Согласно информации, которую я получил два месяца назад, масаи как раз разбили здесь лагерь, - пояснил Хантер. – Po cóż mieliby się stąd oddalać, skoro sawannę nadal pokrywa wspaniała trawa? - Зачем им уезжать отсюда, если саванна по-прежнему покрыта великолепной травой? To mi się właśnie wydaje najbardziej podejrzane.

W tej chwili bosman, jadący obok Tomka, zawołał:

– Widzę dym nad zaroślami! Nie martw się pan, panie Hunter, tylko patrzeć, jak pana czarni koleżkowie przywitają nas uderzeniem warząchwi w kocioł. Не волнуйтесь, мистер Хантер, просто посмотрите, как ваши чернокожие парни приветствуют нас ударом по котлу.

– Niech pan uważa, panie bosmanie, żeby przez pomyłkę nie włożyli pana do tego kotła – odciął się tropiciel. - Будьте осторожны, господин старшина, чтобы вас по ошибке не посадили в этот котел, - отрезал следопыт. – Widać zaraz, że ma pan rzeczywiście dobry wzrok!

Bosman nachmurzył się.

– Nie trzymałbym na pokładzie nawet ciury okrętowego, który by od razu nie wypatrzył dymu na horyzoncie – powiedział gniewnie.

Hunter nie obraził się i odparł z humorem:

– Cóż robić, widocznie się starzeję!

Konie zwietrzyły wodę i samowolnie przyspieszyły biegu. Po półgodzinnej jeździe łowcy ujrzeli obóz krajowców. Składał się z kilkunastu okrągłych szałasów, wyglądających z daleka niczym duże ule. Jak później Tomek stwierdził, zbudowano je z chrustu powiązanego trawą, a fundamenty stanowił suszony nawóz bydlęcy. Tętent galopujących koni wywołał w osiedlu ożywienie. Ржание скачущих лошадей вызвало оживление в поместье. Na placu otoczonym szałasami pojawili się mężczyźni, kobiety i gromada dzieci. Mężczyźni o rysach niezbyt murzyńskich odziani byli jedynie w obszerne płachty bawełniane malowniczo przerzucone przez jedno ramię. Misternie splecione i obficie polane tłuszczem włosy harmonizowały z kolorem twarzy oraz ciał z lekka pomalowanych czerwoną gliną. Затейливо заплетенные и щедро политые жиром волосы гармонировали с цветом лица и тела, слегка окрашенного красной глиной. Niektórzy Masajowie nosili na szyi zawieszone na sznurkach małe puzderka. Некоторые масаи носили небольшие мешочки, подвешенные на веревочках на шее. W dłoniach trzymali długie dzidy lub laski. Większość kobiet nie miała na sobie odzienia; na widok białych gości znikały w szałasach, by narzucić okrycia osłaniające dolną część ciała i ramię. Tak mężczyźni, jak i kobiety mieli uszy zniekształcone przez noszenie najrozmaitszych i różnych rozmiarów ozdób. Głowy niewiast były ogolone do gołej skóry. Szyje ich zakrywały sznury korali i metalowe obręcze. Niektórych ozdób nie zdejmowały nawet do snu. Brzydkie na ogół kobiety wydały się Tomkowi chodzącymi składami drutu i żelastwa, większość z nich bowiem miała łydki zakute w metalowe rury; również i ręce od ramienia do dłoni, z przerwą na łokieć, schowane były w bransolety lub rury zrobione z miedzianej bądź żelaznej blachy. В целом некрасивые женщины казались Тому ходячими складами проволоки и железа, поскольку икры большинства из них были прикованы к металлическим трубам; руки от плеча до кисти, с переломом у локтя, были спрятаны в браслеты или трубки из медных или железных листов. Zupełnie nagie dzieci tłoczyły się między dorosłymi. Hałaśliwe maleństwa rękami pokazywały sobie przybyszów.

Na czoło gromady wysunął się wysoki, dobrze zbudowany Masaj uzbrojony w długą, ostrą dzidę.

– Jambo kirangozi! [24] Dawno u nas nie byłeś! – zawołał gardłowym głosem.

[24] Witaj, przewodniku!

– Witaj, Mescherje, cieszę się, że cię zastałem w obozie. Czy będziemy mogli zobaczyć i pozdrowić waszego wodza Kisumo? – zapytał Hunter, wyciągając dłoń na powitanie.

– Będziesz mógł się zobaczyć z Kisumem, jak tylko czarownik skończy z nim naradę – odparł Mescherje łamaną angielszczyzną przeplataną murzyńskimi słowami.

– Zaniepokoił mnie brak bydła na pastwiskach. Obawiałem się, że przenieśliście się z tej okolicy. Pomyślałem, że może rozpoczęliście wojnę z jakimś wrogim plemieniem – powiedział Hunter.

– Nieszczęście zawitało do naszych chat, biały kirangozi – wyjaśnił Masaj smutnym głosem. – Wyzdychały nam niemal wszystkie stada. Bydło nawiedziły jakieś złe duchy. To, co pozostało jeszcze przy życiu, pasie się teraz bliżej gór. Tak radził uczynić nasz czarownik.

Łowcy zsiedli z wierzchowców i uwiązali je do drzew. Tomek zbliżył się do Huntera. Na jego widok wśród Murzynów powstało dziwne zamieszanie. Masajowie wskazywali rękami na chłopca i jego psa, wykrzykując coś w podnieceniu. Hunter szybko spojrzał na Tomka. Ledwo się powstrzymał, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

– Co im się stało? Może oni się boją Dinga? – cicho zapytał Tomek przewodnika.

– Skądże znów mieliby się bać psa, skoro potrafią dzidami zakłuwać lwy – uspokoił go szeptem Hunter. - Зачем им снова бояться собак, если они могут пронзить львов, - шепотом успокоил его Хантер. – Po prostu zdziwiłeś ich swoim oryginalnym ubiorem. Wiesz, co oni mówią? Prawda, przecież nie znasz ich języka! Otóż posłuchaj, co teraz wołają: „Patrzcie, patrzcie tylko! Oto biały czarownik ze złym duchem zaklętym w psa!”.

– Co też pan opowiada Tomkowi! – zaoponował Wilmowski.

– Pan Hunter dokładnie tłumaczy to, co mówią Masajowie – potwierdził Smuga, który znał dość dobrze to narzecze murzyńskie. - Мистер Хантер объясняет именно то, что говорят масаи, - подтвердил Смуга, который был хорошо знаком с этим негроидным диалектом. – Przecież oni nie wiedzą, że Tomek ustroił siebie i Dinga ogonkami zwierząt dla ochrony przed ukąszeniem tse-tse. - Ведь они не знают, что Том украсил себя и Динга хвостами животных для защиты от укусов тсе-тсе.

– Do licha, zupełnie o tym zapomniałem! – zafrasował się Wilmowski. – Że też ty zawsze musisz nam spłatać jakiegoś psikusa, Tomku! - Почему ты всегда разыгрываешь нас, Том? Zdejmij natychmiast te futerka, gdyż zabobonni Murzyni gotowi się do nas zrazić!

– Niech pan teraz nie doradza Tomkowi zdejmowania tych… ozdób – zaprotestował Hunter. - Только не советуйте Тому снимать эти... украшения, - запротестовал Хантер. – Murzyni lubią wszystko co niezwykłe. Oni wyrażają swój podziw, a nie niechęć.

– He, he, he – zarechotał bosman. – Słuchaj, brachu! Oni gotowi cię zrobić swoim czarownikiem. Pokaż im tylko tę magiczną sztuczkę z wcieraniem monety w szyję. Pamiętasz?

– Łatwo panu się śmiać, a ja pewno znów palnąłem głupstwo – odburknął Tomek nachmurzony. – Nie rozumiem, co im się nie podoba w moim ubiorze? Czy mnie przeszkadza, że oni się poowijali w kołdry?

Łowcy przerwali rozmowę, gdyż w tej chwili przybiegł Murzyn z wiadomością, że wódz Kisumo i wielki czarownik pragną powitać przybyszów. Ubawiony nieporozumieniem Smuga ujął Tomka pod ramię, mówiąc:

– Chodźmy i pokażmy wodzowi naszego czarownika. - Пойдемте и покажем вождю нашего колдуна. Tylko, drogi bosmanie, przestań rechotać jak żaba w błocie. Только, уважаемый старшина, перестаньте блеять, как лягушка в грязи.

Wódz Kisumo stał przed obszerną chatą udrapowany w barwne okrycie przerzucone przez lewe ramię. Вождь Кисумо стоял перед просторной хижиной, затянутый в пестрое одеяние, перекинутое через левое плечо. Prawą dłoń opierał na oszczepie zakończonym długim, żelaznym grotem. Na szyi miał zawieszone spore puzderko. На шее у него висела огромная мишура. Właśnie wyjmował z niego jakiś przysmak wyglądający jak lukrecja, który zaraz włożył do ust. Он как раз доставал какой-то похожий на ликер деликатес, который тут же отправлял в рот. Na palcach jego nóg błyszczały pierścienie. Włosy Kisuma były misternie utrefione, a czoło przepasane kolorową opaską. Obok wodza stał przygarbiony starzec z kitą zwierzęcych ogonów przymocowanych na głowie i opadających mu na twarz i ramiona. Puszyste futerka powiewały przy lada podmuchu wiatru. Starzec co chwila potrząsał trzymanymi w rękach drewnianymi grzechotkami.

– Popatrz no, brachu, na twego starszego koleżkę – szepnął bosman. – Uważaj tylko, żeby cię nie połknął razem z Dingiem, bo spogląda na was jak kot na szperkę.

Hunter skarcił bosmana surowym wzrokiem i powiedział głośno:

– Witaj, Kisumo, wodzu i mój przyjacielu. Witaj i ty, wielki czarowniku. Słyszałem już od Mescherje, że nawiedziło was nieszczęście.

– Witaj, biały kirangozi i przyjacielu – odparł Kisumo łamaną angielszczyzną. – Widzę, że przyprowadziłeś do nas swych wielkich przyjaciół. Witajcie więc wszyscy. Proszę do mej chaty na zimne mleko.

Większa od innych chata wodza stała w samym środku obozu. Kisumo i czarownik weszli pierwsi, zapraszając gości. Po prawej stronie Kisuma usiadł napuszony czarownik, nadal potrząsając grzechotkami, po lewej wódz wskazał miejsca łowcom. Naprzeciwko wodza rozsiedli się starszyzna plemienia i Mescherje na czele.

Zaledwie mężczyźni znaleźli się w chacie, kilka kobiet wniosło naczynia napełnione mlekiem.

– W złej chwili przybyłeś do nas, biały kirangozi – rozpoczął rozmowę Kisumo. – Zawiść i złośliwość zazdrosnych Nandi pozbawiły nas licznych stad. Jesteśmy biedni i głodni, a serca nasze łakną srogiej zemsty. Мы бедны и голодны, и наши сердца жаждут жестокой мести.

– Wspomniał mi już Mescherje, szlachetny wodzu, że tajemnicza choroba nawiedziła wasze bydło – zagaił Hunter. – Ty jednak mówisz, że sprawcami tego nieszczęścia są Nandi.

– Posłuchajcie, jak to było, a sami zrozumiecie, że powiedziałem prawdę. O takich sprawach mówi się tylko na radzie starszych, dlatego też Mescherje nie mógł się rozwodzić przy wszystkich. Otóż zjawiło się u nas kilku Nandi z największym ich czarownikiem. Namawiali nas do wspólnego napadu na pociąg jeżdżący po żelaznej drodze. Nasza starszyzna nie chciała się przyłączyć do Nandi. Teraz nie prowadzimy wojny z Anglikami posiadającymi karabiny i rury wyrzucające duże kule. Rozumiesz przecież, kirangozi, że po zniszczeniu pociągu musielibyśmy uciekać stąd i porzucić nasze stada. To właśnie powiedzieliśmy Nandi, a wtedy ich czarownik zagroził, że bydło i tak stracimy, gdyż biali zabiorą je, a nas samych wygnają precz albo wymordują. Odrzekliśmy, że teraz mamy pokój z białymi ludźmi. Czarownik śmiał się z nas i zapewniał, że wkrótce przekonamy się o swej głupocie. Kiedy odjeżdżali od nas, musiał rzucić zły czar na nasze bydło, ponieważ wkrótce padły nam niemal wszystkie stada.

– Biali ludzie w Mombasie i Nairobi mówią, że pomór bydła panuje wzdłuż całej południowej granicy Kenii – wtrącił Hunter. – Może więc mylisz się, obwiniając Nandi o czary?

– Nie broń ich, kirangozi. Musieli poczuwać się do winy, bo kiedy urządziliśmy wyprawę w celu pomszczenia krzywdy, nie zastaliśmy ich w obozie. Должно быть, они чувствовали себя виноватыми, потому что, когда мы организовали экспедицию, чтобы отомстить за несправедливость, мы не нашли их в лагере.

– Kto wam powiedział, że to Nandi rzucili urok na bydło? - Кто сказал вам, что это Нанди наложил заклятие на скот? – zapytał Smuga.

– Nasz wielki czarownik rozmawiał ze złymi duchami. One zdradziły mu tę tajemnicę. Oświadczył też, iż tylko krwawa zemsta może powstrzymać pomór bydła.

Smuga spojrzał ostro na czarownika wyraźnie okazującego niepokój. Przez chwilę mierzył go surowym wzrokiem, po czym powiedział z naciskiem:

– Łatwiej doradzić krwawą zemstę i walkę, w której giną dzielni wojownicy, niż zapobiec rzekomym czarom. - Легче посоветовать кровавую месть и битву, в которой гибнут храбрые воины, чем предотвратить предполагаемые заклинания.

Grzechotki gwałtownie potrząśnięte odezwały się natarczywie. Погремушки, которые яростно тряслись, настойчиво звенели. Hunter rzucił Smudze ostrzegawcze spojrzenie i zwrócił się do Masajów:

– Życzymy tobie, Kisumo, i twoim ludziom jak najlepiej. Wiemy też, że jesteście bardzo odważni. Dlatego właśnie przybyliśmy prosić o kilku wojowników na wyprawę do Bugandy. Ten biały bana makuba[25] będzie tam łowił żywe dzikie zwierzęta, aby je zabrać potem do swego kraju.

[25] Naczelny dowódca.

Mówiąc to, wskazał ręką na Wilmowskiego. Murzyni z zaciekawieniem spojrzeli na dowódcę wyprawy łowieckiej.

– Po co macie iść tak daleko? – zaoponował Kisumo. – W Kenii również jest pełno dzikich zwierząt. W Bugandzie niedobrze. Tam była wojna z Anglikami i innymi białymi.

– W Kenii nie znajdziemy małp soko[26] – wyjaśnił Hunter. – Bana makuba chce chwytać żywe goryle.

[26] Goryle.

– Chce chwytać żywe soko? - Он хочет схватить живого соко? To trudna i niebezpieczna wyprawa.

– Bana makuba łowił już dzikie zwierzęta i ma na to swoje sposoby. - Бана Макуба и раньше ловил диких животных, и у него есть свои способы.

W tej chwili czarownik pochylił się do wodza. Szeptał coś długo, wskazując jednocześnie na Tomka. Kisumo kiwnął głową i zaraz zapytał:

– Czy wasz czarownik bierze udział w tych łowach?

– Czy masz na myśli tego chłopca? To jest syn naszego bana makuby – odpowiedział Hunter. – Brał już udział w wyprawie do innego dalekiego kraju.

Wilmowski poruszył się niecierpliwie, lecz Hunter nie dopuścił go do słowa, mówiąc:

– Bana makuba i jego odważny syn znają różne sposoby na chwytanie dzikich zwierząt. Wyprawa ta nie jest więc niebezpieczna, jak by się mogło wydawać. Czy dasz nam kilku wojowników, Kisumo? Dobrze zapłacimy i uzbroimy odpowiednio ludzi, którzy z nami pójdą.

– Wojownicy są potrzebni tutaj. Nandi mogą na nas napaść – zaskrzeczał czarownik.

– Chcielibyśmy zabrać tylko pięciu wojowników, a ci chyba nie ocalą was przed Nandi – wtrącił Smuga. - Мы хотели бы взять только пять воинов, и они, вероятно, не спасут вас от Нанди, - вмешался Пятно.

– Nie boimy się Nandi, gdyż daliśmy im dobrą nauczkę – szybko odparł Kisumo – musimy wszakże zapytać naszego czarownika, co mówią o tej wyprawie dobre i złe duchy.

– Więc poradź się, wodzu, swego czarownika, lecz pamiętaj, że przywieźliśmy dla twoich żon piękne same-same – oświadczył Hunter. - Так что слушай совет, вождь, у своего колдуна, но помни, что мы привезли прекрасных себя для твоих жен", - объявил Хантер.

Kisumo spojrzał pytająco na czarownika, ten zaś, potrząsając grzechotkami, zawołał:

– Czuję krew, dużo krwi! To zła wyprawa!

– Mylisz się, nikomu nie stanie się krzywda, ponieważ bana makuba i jego syn nie obawiają się waszych złych duchów – zaprzeczył Smuga.

Kisumo nie wiedział, co ma uczynić. Z jednej strony obawiał się sprzeciwiać wielkiemu czarownikowi, z drugiej nęciły go upominki przyobiecane za wyrażenie zgody na udział wojowników w wyprawie. С одной стороны, он боялся противостоять великому колдуну, с другой - его соблазняли подарки, обещанные за согласие воинов на участие в экспедиции. Spojrzał więc niepewnie na czarownika, a potem skierował swój wzrok na Tomka. Po twarzy Kisuma przewinął się przebiegły uśmiech.

– Biali mają różne sposoby na złe duchy – powiedział. – Co mówi wasz czarownik o tej wyprawie? Chyba nie poszlibyście na nią, gdyby wróżył wam śmierć?

Hunter zmieszał się, na szczęście jednak czujny i opanowany Smuga wybawił go z kłopotu.

– Nie wierzymy w czary, lecz jeżeli koniecznie chcecie wiedzieć, co syn bana makuby sądzi o wyniku wyprawy, to zaraz się o tym przekonamy. - Мы не верим в колдовство, но если вы хотите знать, что сын Бана Макубы думает об исходе экспедиции, мы сейчас это узнаем.

– O co chodzi wodzowi, Janie? – zapytał po polsku Wilmowski.

– Moim zdaniem Kisumo ma ochotę dać nam wojowników na wyprawę, lecz czarownik, ten stary oszust, straszy Masajów śmiercią. Murzyni uważają przyozdobionego Tomka za istotę obdarzoną nadprzyrodzoną mocą, toteż wódz chciałby wiedzieć, jaki wynik łowów przewiduje Tomek.

– Najlepiej powiedz im, dlaczego Tomek i Dingo noszą futrzane przybrania. Nie ma sensu nabierać Murzynów na głupie kawały – nachmurzył się Wilmowski.

– Niech pan nie udziela złych rad – ostrzegł Hunter. – Pan Smuga zupełnie niepotrzebnie podrażnił ambicję czarownika, podając w wątpliwość jego wróżby. Wódz lubi otrzymywać podarki, ale nie może zezwolić wojownikom na udział w wyprawie wbrew ostrzeżeniom czarownika. Вождь любит получать подарки, но не может позволить воинам принять участие в экспедиции вопреки предостережениям колдуна. Nie chcąc brać odpowiedzialności na siebie, szuka sposobu na osłabienie złego wrażenia, spowodowanego niepomyślną wróżbą. Powinniśmy mu pomóc w dobrze rozumianym własnym interesie. Niech Tomek powie po prostu, że będzie czuwał nad bezpieczeństwem powierzonych nam wojowników. Пусть Том просто скажет, что будет следить за безопасностью вверенных нам воинов.

– Ależ to nieprawdopodobne, aby ci odważni ludzie wierzyli w takie bzdury! – zawołał Tomek.

– Murzyni od wielu wieków podporządkowują swe życie najrozmaitszym przesądom i zabobonom. Oni wierzą w moc czarowników i ich wróżb. Jeżeli chcemy zjednać sobie Masajów, niech Tomek odegra małą komedię. Nikomu to przecież nie zaszkodzi – doradził Hunter.

– Dobra rada złota warta – wtrącił bosman Nowicki. - Хороший совет на вес золота, - вмешался старшина Новицки. – Potrząśnij łepetyną i kiwnij tego czarownika sztuczką z monetą. - Покачайте головой и поколебайте этого колдуна с помощью фокуса с монетами.

Tomek spojrzał na ojca, a ponieważ nie dostrzegł już wyraźnego sprzeciwu, uśmiechnął się na myśl o możliwości spłatania figla złośliwemu czarownikowi. Том посмотрел на отца и, не видя явных возражений, улыбнулся возможности разыграть озорного колдуна.

Zaraz też przybrał poważną minę, pochylił się ku Masajom i wolno powiedział po angielsku:

– Wielki wodzu, będę czuwał nad wszystkimi uczestnikami wyprawy i dlatego nikomu nic złego się nie stanie. Aby cię przekonać, że mówię prawdę, pokażę ci, co potrafię.

Wyjął z kieszeni szklaną kulę, w której wnętrzu tkwił mały trójmasztowy żaglowiec. Он достал из кармана стеклянную сферу, внутри которой находился небольшой трехмачтовый парусник. Położył ją na ziemi przed sobą, rozkoszując się podziwem Murzynów. Następnie obnażył szyję, wydobył z portmonetki miedzianą monetę, pokazał ją wszystkim na lewej dłoni, po czym ulokował pieniążek na obnażonym karku. Z kolei nakrył monetę lewą dłonią i zaczął udawać, że wciera ją w skórę. Wkrótce lewą dłoń zastąpiła prawa, potem znów zmieniał ręce, a Murzyni widząc podczas tych zmian pieniążek spoczywający na zaczerwienionym od tarcia karku, aż brali się za boki ze śmiechu. Ruchy dłoni chłopca stawały się coraz szybsze. Pot wystąpił mu na czoło. W końcu tarł już kark tylko lewą dłonią. Spod oka spojrzał na Masajów. Przerwał naraz wcieranie i pokazał widzom pustą rękę. Moneta zniknęła w zadziwiający dla nich sposób. Nie było jej ani na szyi, ani na dłoni.

– Patrzcie! Patrzcie! Nie ma nic! – wykrzykiwali Masajowie.

– Czary, czary! – powtarzali inni.

– Powiedz nam, synu bana makuby, co się stało z tą monetą? – zaciekawił się Kisumo.

Tomek uśmiechnął się triumfująco. Więc jednak Masajowie nie spostrzegli, że cała sztuka polegała jedynie na zręcznej manipulacji rękami. Zmieniając szybko ręce, Tomek zręcznie ukrył monetę między palcami prawej dłoni, którą zaraz oparł na prawym kolanie, kończąc lewą rzekome wcieranie. Teraz z poważną miną podjął z ziemi szklaną kulę. Wpatrzony w nią podniósł się i zbliżył do czarownika. Prawą dłoń zanurzył w jego włosy. Ku zdumieniu i radości Murzynów wyjął z nich miedziany pieniążek.

– Widzisz, wodzu, kto ukrył monetę – powiedział do Kisuma. – Wierzysz chyba teraz, że pod naszą opieką twoim wojownikom nie stanie się nic złego.

– Dobra sztuka, więc i słowa muszą mówić prawdę – przyznał Kisumo. – Co na to powiesz, czarowniku?

Wszyscy spojrzeli na zmieszanego starca, który potrząsnął grzechotkami i odparł po namyśle:

– Muszę się jeszcze raz poradzić duchów. Pójdę teraz do mej chaty i przywołam je głosem czarodziejskiego bębna. Niech syn bana makuby uda się ze mną. Może duchy będą łaskawsze w jego obecności.

– Tomku, czarownik proponuje, żebyś poszedł z nim do jego chaty na naradę z duchami – wyjaśnił Hunter chłopcu. – Będziesz zupełnie bezpieczny, jeżeli nie przyjmiesz żadnego poczęstunku. Mściwy starzec mógłby podstępnie podać ci truciznę. Мстительный старик может обмануть вас и дать яд. Lepiej zachować ostrożność, obcując z afrykańskimi szarlatanami, którzy drżą z obawy, aby władza nie wymknęła im się z rąk. Лучше быть осторожным при общении с африканскими шарлатанами, которые дрожат от страха, чтобы власть не ускользнула из их рук.

– Proszę się o mnie nie obawiać. - Пожалуйста, не беспокойтесь обо мне. Mam przecież przy sobie broń – uspokoił go Tomek. – Coś mi się wydaje, że wiem już, czego czarownik może ode mnie chcieć. - Что-то подсказывает мне, что я уже знаю, чего может хотеть от меня колдун.

Wilmowski i Smuga jednocześnie spojrzeli na Kisuma. Widząc jego domyślny uśmiech, natychmiast się uspokoili. Tymczasem czarownik i Tomek wyszli z chaty. Wkrótce z głębi obozu rozległ się głuchy głos tam-tamu. Вскоре из глубины лагеря донесся оглушительный голос там-тама.

Cierpliwość podróżników została wystawiona na długą próbę. Głos bębna odzywał się od czasu do czasu, lecz czarownik i Tomek nie wracali. Pierwszy zaczął zdradzać niepokój bosman Nowicki.

– Co ta zasuszona mumia wyprawia tam z naszym mikrusem? - Что эта высохшая мумия делает с нашими микрофонами? – mruknął. – Swędzi mnie ręka, żeby się dobrać do skóry tego oszusta. - У меня руки так и чешутся вцепиться в шкуру этого мошенника.

– Siedź cicho, bosmanie. Przecież czarownik wie, że mamy wodza i starszych rodu w swoim ręku – skarcił go Smuga.

– Trzeba teraz ufać w rozsądek i spryt Tomka – dodał Wilmowski, spoglądając niespokojnie na drzwi.

– Na gorsze rzeczy będziemy narażeni podczas wyprawy. Lepiej więc nie ujawniać obaw. Поэтому лучше не раскрывать свои опасения. Murzyni nas bez przerwy obserwują – zauważył Hunter.

Dopiero po godzinie Tomek wkroczył do chaty wodza. Za nim, z zagadkowym uśmiechem na ustach, wszedł stary czarownik. W sztucznie przedłużonej i przedziurawionej dolnej części jego ucha tkwiła szklana kula z trójmasztowym żaglowcem zamiast mieszczącej się tam przedtem blaszanej puszki.

– Niech się zamienię w rekina, jeżeli mikrus nie przekupił starego drania – wysapał bosman Nowicki, przyglądając się obciągającej ucho szklanej kuli. - Позвольте мне превратиться в акулу, если микроменеджер не подкупил старого ублюдка", - буркнул старшина Новицки, глядя на стеклянный шар, висящий у него над ухом.

Czarownik napuszył się, słysząc głosy podziwu swych rodaków. Колдун напрягся, услышав восхищенные голоса своих соотечественников. Usiadł obok wodza i zaczął potrząsać grzechotkami. Po długej chwili umilkły grzechotki i rozległ się głos:

– Syn bana makuby przysłuchiwał się mojej rozmowie z duchami. Złe moce przeraziły się magicznej kuli i umilkły. Wojownicy mogą się udać na wyprawę łowiecką, która zakończy się pomyślnie, jeżeli będą wierni bana makubie i jego synowi.