×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Tomek na Czarnym Lądzie - Alfred Szklarski, Polowanie na lwy (1)

Polowanie na lwy (1)

Czarownik wyraził zgodę, powiedz wobec tego, biały kirangozi, ilu wojowników chciałbyś zabrać na wyprawę – zapytał Kisumo.

– Zadowolimy się pięcioma. Mogą to być: Mescherje, Mumo, Inuszi, Sekeletu i Mambo – zaproponował Hunter.

– Ho, ho! Wybraliście samych najlepszych! Cóż pocznę bez nich, jeśli Nandi na nas napadną? – zaoponował Kisumo. – Taka wyprawa potrwa zapewne długo.

– Wyjawiliśmy ci już nasze życzenie, powiedz więc teraz, wodzu, czego żądasz od nas. Przywieźliśmy dla ciebie piękne podarunki – kusił Hunter.

Rozpoczęły się długie targi. Ustalono, że Kisumo otrzyma dziesięć metrów materiału bawełnianego i dziesięć metrów perkalu, dwadzieścia sznurów szklanych korali oraz dziesięć metrów drutu miedzianego. Czarownik zażądał dla siebie nowej kołdry, dziesięciu metrów perkalu, szklanych korali i noża myśliwskiego.

Po ożywionej naradzie również wojownicy biorący udział w ekspedycji przedstawili swe warunki. Każdy z nich miał otrzymać wynagrodzenie miesięczne, które wynosiło: dziesięć metrów perkalu, pięć metrów materiału bawełnianego, osiem sznurów szklanych korali, metr drutu mosiężnego i metr miedzianego, a ponadto broń przydzielona im na wyprawę oraz kołdry miały stać się ich własnością.

W końcu Kisumo poprosił łowców, aby przed odejściem z obozu urządzili wspólnie z wojownikami polowanie na lwy stale napastujące bydło. Wilmowski przyjął ten warunek. Zakupił także od wodza trzy woły i kilka kur na ucztę pożegnalną.

Zaraz też w obozie rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Łowcy rozdzielili towary stanowiące zaliczkę na umówione wynagrodzenie wojowników i wręczyli Masajkom w podarunku kolorowe same-same. Kobiety ochoczo zabrały się do przyrządzania pożywienia na ucztę. Wkrótce potężne połcie wołowiny gotowały się w dużych kotłach zawieszonych nad ogniskami. Tymczasem mężczyźni sposobili broń, ostrząc długie noże i żelazne groty dzid.

Kisumo wyznaczył na kwaterę dla białych gości oddzielną chatę, lecz Wilmowski w obawie przed kleszczami, będącymi plagą mieszkań murzyńskich, wolał pozostać z towarzyszami w namiotach.

Zaledwie nastał wieczór, w obozie odezwały się bębny. Ogniska, podsycane przez dzieci chrustem, zapłonęły jaskrawym światłem. Całe plemię zgromadziło się na obszernym placu narad pośrodku obozu. Wystawiono kotły z gorącym mięsem i rybami oraz tykwy napełnione zimnym mlekiem. Zapanowała ogólna radość. Nawet żony wojowników biorących udział w wyprawie były w doskonałych humorach i klaskały w dłonie w takt bębnów.

Niebawem na placu pojawił się wódz Kisumo otoczony starszyzną rodową. Odziany był w obszerną, nową, czerwoną szatę, na której, jak krwawe płomienie, mieniły się odblaski płonących ognisk. Błyszczące od tłuszczu włosy, gładko ułożone na głowie, posplatane były w cienkie warkoczyki. Twarz wodza pomalowana była czerwoną gliną. Wspaniałe miękkie futro okrywało jego plecy, a w ręku dzierżył ciężką dzidę o lśniącym grocie. Kisumo rozsiadł się na lwiej skórze, obok niego przystanął równie strojny czarownik. Na głowie starzec miał barwny, wysoki wieniec sporządzony z ptasich piór. Z ramion czarownika spadały na plecy i piersi pęki puszystych ogonów zwierzęcych. Twarz miał jaskrawiej pomalowaną niż wódz. W jego lewym uchu tkwiła podarowana przez Tomka szklana kula. Wszyscy Murzyni natarli swe ciała tłuszczem i byli w pełnym uzbrojeniu.

Na prośbę wodza nasi podróżnicy usiedli obok niego na rozpostartych na ziemi skórach. Rój kobiet, pobrzękując bransoletami i naszyjnikami, ustawiał między biesiadnikami tykwy napełnione płynami oraz mięsiwo. W miarę jak opróżniano dzbany i napój alkoholowy uderzał do głów, wzrastały wrzawa i radość. Bębny huczały bez przerwy. Nagle wojownicy otoczyli kołem największe ognisko. Najpierw poruszali się wolno, potrząsali dzidami w takt monotonnej pieśni, do której wkrótce przyłączyły się kobiety, klaszcząc rytmicznie w dłonie. Śpiew brzmiał coraz szybciej, stopy tancerzy coraz mocniej uderzały o ziemię, wzniecając tumany kurzu. Oświetlone blaskiem płonących ognisk postacie rzucały fantastyczne cienie. Szał tańca ogarniał wszystkich Murzynów. Nawet poważny Kisumo pochylał się do taktu w przód i w tył, uderzając dłońmi o uda. W pewnej chwili czarownik podniósł się z ziemi. Wężowym ruchem wśliznął się między roztańczonych wojowników. Natychmiast zrobili mu miejsce w środku koła. Czarownik rozpoczął taniec wojenny. Teraz mężczyźni razem z kobietami wybijali rękoma takt i śpiewali krzykliwymi, wysokimi głosami. Bębny huczały coraz prędzej i głośniej, a staruszek, powiewając barwnymi piórami, wirował wokół ogniska jak opętany.

Nasi podróżnicy z zainteresowaniem przyglądali się tańcowi. Nawet Dingo był zaciekawiony.

– No, no, brachu, kto by się spodziewał, że ten twój starszy koleżka po fachu tak potrafi wywijać – odezwał się po polsku bosman Nowicki. – Niczego sobie uczta, tylko dlaczego te baby są takie brzydkie? A głowy to golą do gołej skóry pewno dlatego, żeby mieć mniej kłopotu z myciem i czesaniem.

– Taka już u nich panuje moda, panie bosmanie – odparł ze śmiechem Smuga.

– Czort je bierz z taką modą i urodą – pogardliwie odparł bosman.

Tymczasem uniesienie taneczne Murzynów osiągnęło szczyt. Teraz wszyscy tancerze tworzyli szeroki krąg, którego ośrodkiem był czarownik. Bębny huczały jak opętane, wysoki śpiew przeszedł niemal w krzyk. W końcu czarownik obiegł kilka razy ognisko, rozerwał krąg taneczny i zatrzymał się przed Tomkiem. Zamilkły bębny. Zamarł krzykliwy śpiew. Murzyni, potrząsając dzidami, stanęli ciasnym półkolem za swym wielkim czarownikiem. Kisumo zmarszczył brwi…

Smuga przymrużył oczy, żeby blask ognia nie raził wzroku; prawą dłoń położył nieznacznie na rękojeści rewolweru. Ręka bosmana jak wąż wśliznęła się do kieszeni. Hunter powstał z ziemi i, prostując swą wysoką postać, oparł się plecami o drzewo. Tylko jeden Wilmowski nie poruszył się z miejsca; patrzył czarownikowi prosto w oczy, w których czaił się jeszcze dziki szał wojennego tańca.

Naraz czarownik rzucił na ziemię drewniane berło zakończone pękiem ogonów gnu. Za berłem poleciały pióropusze i peleryna z futrzanych ogonów. Obnażony do pasa, wydobył z ust miedziany pieniążek i na oczach całego plemienia i zdumionych podróżników powtórzył bezbłędnie i szybko sztukę Tomka polegającą na rzekomym wcieraniu pieniążka w kark. Kiedy wyjął monetę z ucha bosmana Nowickiego, czarni widzowie wydali głośny okrzyk podziwu. Ogromne zadowolenie odbiło się na twarzy czarownika. W tej chwili odzyskał przecież swą czarodziejską sławę. Nie spiesząc się, włożył na głowę pióropusz, zarzucił na plecy pelerynę z puszystych ogonów i podniósł berło. Pochylił się teraz ku Wilmowskiemu. Z trudem dobierając angielskie słowa, wolno powiedział:

– Bana makuba, masz mądrego syna. To wielki czarownik. Masajowie będą słuchać ciebie i jego tak jak mnie!

Potrząsnął berłem i wręczył je Tomkowi. Bębny zadudniły, zaczął się nowy taniec.

– Niech go licho weźmie, byłem przekonany, że zacznie się awantura – odsapnął Hunter.

– Mogło być z nami źle – przyznał Wilmowski. – Nie dalibyśmy rady takiej gromadzie wojowników, i to otoczeni przez nich na otwartym polu.

– Kiedy Smuga położył dłoń na spluwie, to i moja wskoczyła do kieszeni jak na komendę. Ręczę wam, że ta mumia by nie zdążyła dotknąć naszego Tomka – dodał bosman, i nikt nie miał wątpliwości, że nie były to czcze przechwałki.

– A ja przez cały czas tylko czekałem, u kogo czarownik znajdzie monetę – wtrącił beztrosko Tomek. – Zaraz też pomyślałem, że gdybym był na jego miejscu, wybrałbym jedynie pana bosmana, który siedział napuszony jak chmura gradowa. No i wybór czarownika padł na niego.

Zdumieni łowcy spojrzeli po sobie. Dobry humor chłopca był przecież dowodem, że w pełnej napięcia chwili zupełnie nie myślał o niebezpieczeństwie lub nie zdawał sobie zeń sprawy.

– Ejże, brachu! Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie miałeś ani cienia cykorii! – zawołał bosman.

– Czego znów miałbym się obawiać? Przecież sam nauczyłem czarownika sztuki z pieniążkiem. Powiedział mi też w tajemnicy, u siebie w chacie, że podczas tańca wojennego powtórzy ją w obecności wszystkich Murzynów. To miała być niespodzianka.

– Do licha z tym twoim koleżką i jego niespodziankami – rozgniewał się bosman. – Powinieneś nam był o tym powiedzieć!

– Może to i słuszne, co pan mówi, ale wtedy nie miałbym żadnej uciechy…

Tomek nie skończył zdania, gdyż bosman zgrzytnął zębami, mrucząc:

– Szczęście, że nie jestem twoim ojcem i nie muszę się zastanawiać, czy ci sprawić lanie!

– Nie ma się o co gniewać, panie bosmanie – pojednawczo zaczął Smuga ubawiony rozmową. – Musieliśmy mieć bardzo ponure miny i nie dziwię się Tomkowi, że, patrząc na nas, doskonale się bawił.

– Niepotrzebnie nauczyłeś czarownika tej dziecinnej sztuczki z monetą. Będzie ją wykorzystywał do oszukiwania zabobonnych i łatwowiernych Murzynów – zwrócił się Wilmowski do syna.

– Nie martw się, tatusiu! Aby temu zapobiec, obiecałem Kisumowi, że mu zdradzę tajemnicę wcierania monety – roześmiał się Tomek.

– A to cwaniak! No, pal cię sześć, nie gniewam się już na ciebie – rozchmurzył się bosman. – Wiesz co, brachu? Mam byczy pomysł! Podczas wyprawy nauczymy tej sztuki wszystkich Masajów.

– To naprawdę doskonały projekt – pochwalił Tomek i zaraz przysunął się do bosmana, aby omówić dokładnie całą sprawę.

Po chwili obydwaj przyjaciele pogrążeni już byli w zgodnej rozmowie.

Zabawa przeplatana tańcami i śpiewem trwała w dalszym ciągu. Dopiero późnym wieczorem podróżnicy udali się do namiotów na spoczynek.

Był wczesny ranek, gdy Tomek się przebudził. Ze zdziwieniem wsłuchiwał się w głuche dudnienie tam-tamów.

„Czyżby jeszcze nie zakończyli uczty?” – pomyślał.

Spojrzał na stojące obok łóżko ojca. Było już zasłane. Wysunął się więc spod moskitiery, ubrał i wybiegł z namiotu. Smuga i Hunter siodłali konie, natomiast bosman Nowicki przygotowywał śniadanie na rozkładanym stoliku.

– Dlaczego tam-tamy dudnią, panie bosmanie? Gdzie jest tatuś? – zagadnął Tomek, podbiegając do pogwizdującego marynarza.

– To koleżka nie wie, co w trawie piszczy? Myślałem, że tacy cwani czarownicy wszystko sami odgadną. Ano, brachu, zaraz gazujemy deptać lwom po piętach. Bractwo masajskie zwołuje się na polowanie. Umarłego podnieśliby z grobu tym swoim dudnieniem. A twój szanowny tatuś poszedł uzgodnić z Kisumem wspólną akcję. Kapujesz teraz?

– Rozumiem, ale dlaczego nie zbudziliście mnie wcześniej?

– A po jakie licho takiego szkraba jak ty zrywać o świcie? Portczyny masz krótkie, mało guzików do zapinania, to i w ostatniej chwili zdążysz się ubrać.

– Ha, znów pan zaczyna z tym moim młodym wiekiem – rozindyczył się Tomek.

Bosman roześmiał się; klepnąwszy chłopca dłonią w ramię, dodał pojednawczym głosem:

– Przyznasz, brachu, że należało ci się to ode mnie za wczorajszego psikusa z czarownikiem i monetą znalezioną w moim uchu.

– To już jesteśmy kwita – rzekł Tomek.

– Niech tak będzie – zgodził się bosman.

– Czy przygotowaliście śniadanie? – zawołał Wilmowski, zbliżając się do namiotów.

– Od kwadransa kocioł z kawą dymi jak komin parowca – oznajmił bosman. – Możemy siadać do stołu. Umyj się, Tomku, piorunem, bo z zaspanymi ślepiami nie trafisz do kubka z kawą.

Tomek pobiegł do strumienia. Wkrótce znalazł się przy stoliku razem z towarzyszami. Po śniadaniu podróżnicy przeczyścili broń i natychmiast wsiedli na wierzchowce. W obozie masajskim oczekiwało na nich kilku wojowników pod dowództwem samego Kisuma.

– Czy oni naprawdę mają zamiar zabijać lwy tymi dzidami? – zwrócił się Tomek do Huntera, spoglądając z niedowierzaniem na skromne uzbrojenie Masajów.

– Bądź o nich spokojny. Te na pozór niewinnie wyglądające dzidy stają się w ich rękach niezawodną bronią – odrzekł Hunter.

– Ja bym się nie odważył iść na polowanie tak uzbrojony.

– Ja też bym tego nie uczynił. Do miotania dzidą trzeba mieć szaloną wprawę i olbrzymią siłę.

W tej chwili dano hasło do wymarszu. Masajowie i biali łowcy ruszyli wzdłuż strumienia przecinającego sawannę. Po godzinie marszu przybliżyli się do rozległych wzgórz. Wkrótce u ich podnóża ujrzeli stado bydła o grubych, szeroko rozstawionych rogach. Kilku półnagich pasterzy wybiegło im na spotkanie. Kiedy usłyszeli o zamierzonym polowaniu, wydali głośny okrzyk radości. Jak wynikało z ich relacji, rozzuchwalone bezkarnością lwy niemal co noc porywały ze stada jedną lub kilka sztuk bydła, a przed dwoma dniami rozszarpały i pożarły pasterza.

Łowcy zsiedli z koni przy szałasach pastuchów. Nie tracąc czasu, rozpoczęli naradę z Kisumem i jego wojownikami. Masajowie zapewniali, że dokładnie znają położenie lwiej kryjówki. Wobec tego Smuga zaproponował, aby nie czekać, aż lwy wyjdą w nocy na żer, lecz natychmiast urządzić na nie obławę. Twierdził, że po sutym nocnym posiłku lwy mają zwyczaj wypoczywać w ciągu dnia i wtedy łatwiej jest podejść je niepostrzeżenie. Uczestnicy polowania wyrazili zgodę na propozycję doświadczonego myśliwego. Jednocześnie powierzyli mu dowództwo.


Polowanie na lwy (1)

Czarownik wyraził zgodę, powiedz wobec tego, biały kirangozi, ilu wojowników chciałbyś zabrać na wyprawę – zapytał Kisumo.

– Zadowolimy się pięcioma. Mogą to być: Mescherje, Mumo, Inuszi, Sekeletu i Mambo – zaproponował Hunter.

– Ho, ho! Wybraliście samych najlepszych! Cóż pocznę bez nich, jeśli Nandi na nas napadną? – zaoponował Kisumo. – Taka wyprawa potrwa zapewne długo. - Такая экспедиция, скорее всего, займет много времени.

– Wyjawiliśmy ci już nasze życzenie, powiedz więc teraz, wodzu, czego żądasz od nas. - Мы уже открыли вам свое желание, так что теперь скажите нам, вождь, что вы от нас требуете. Przywieźliśmy dla ciebie piękne podarunki – kusił Hunter. Мы привезли для вас прекрасные подарки, - соблазнил Хантер.

Rozpoczęły się długie targi. Длинная ярмарка началась. Ustalono, że Kisumo otrzyma dziesięć metrów materiału bawełnianego i dziesięć metrów perkalu, dwadzieścia sznurów szklanych korali oraz dziesięć metrów drutu miedzianego. Czarownik zażądał dla siebie nowej kołdry, dziesięciu metrów perkalu, szklanych korali i noża myśliwskiego.

Po ożywionej naradzie również wojownicy biorący udział w ekspedycji przedstawili swe warunki. Każdy z nich miał otrzymać wynagrodzenie miesięczne, które wynosiło: dziesięć metrów perkalu, pięć metrów materiału bawełnianego, osiem sznurów szklanych korali, metr drutu mosiężnego i metr miedzianego, a ponadto broń przydzielona im na wyprawę oraz kołdry miały stać się ich własnością.

W końcu Kisumo poprosił łowców, aby przed odejściem z obozu urządzili wspólnie z wojownikami polowanie na lwy stale napastujące bydło. Wilmowski przyjął ten warunek. Zakupił także od wodza trzy woły i kilka kur na ucztę pożegnalną. Он также купил у вождя трех быков и несколько кур для прощального пира.

Zaraz też w obozie rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Łowcy rozdzielili towary stanowiące zaliczkę na umówione wynagrodzenie wojowników i wręczyli Masajkom w podarunku kolorowe same-same. Kobiety ochoczo zabrały się do przyrządzania pożywienia na ucztę. Женщины с нетерпением принялись за приготовление еды для пира. Wkrótce potężne połcie wołowiny gotowały się w dużych kotłach zawieszonych nad ogniskami. Tymczasem mężczyźni sposobili broń, ostrząc długie noże i żelazne groty dzid.

Kisumo wyznaczył na kwaterę dla białych gości oddzielną chatę, lecz Wilmowski w obawie przed kleszczami, będącymi plagą mieszkań murzyńskich, wolał pozostać z towarzyszami w namiotach. Кисумо выделил отдельную хижину для белых гостей, но Вильмовский, опасаясь клещей, которыми кишат черные жилища, предпочел остаться со своими спутниками в палатках.

Zaledwie nastał wieczór, w obozie odezwały się bębny. Ogniska, podsycane przez dzieci chrustem, zapłonęły jaskrawym światłem. Całe plemię zgromadziło się na obszernym placu narad pośrodku obozu. Wystawiono kotły z gorącym mięsem i rybami oraz tykwy napełnione zimnym mlekiem. Zapanowała ogólna radość. Nawet żony wojowników biorących udział w wyprawie były w doskonałych humorach i klaskały w dłonie w takt bębnów.

Niebawem na placu pojawił się wódz Kisumo otoczony starszyzną rodową. Odziany był w obszerną, nową, czerwoną szatę, na której, jak krwawe płomienie, mieniły się odblaski płonących ognisk. Błyszczące od tłuszczu włosy, gładko ułożone na głowie, posplatane były w cienkie warkoczyki. Twarz wodza pomalowana była czerwoną gliną. Wspaniałe miękkie futro okrywało jego plecy, a w ręku dzierżył ciężką dzidę o lśniącym grocie. Kisumo rozsiadł się na lwiej skórze, obok niego przystanął równie strojny czarownik. Na głowie starzec miał barwny, wysoki wieniec sporządzony z ptasich piór. Z ramion czarownika spadały na plecy i piersi pęki puszystych ogonów zwierzęcych. Twarz miał jaskrawiej pomalowaną niż wódz. W jego lewym uchu tkwiła podarowana przez Tomka szklana kula. Wszyscy Murzyni natarli swe ciała tłuszczem i byli w pełnym uzbrojeniu.

Na prośbę wodza nasi podróżnicy usiedli obok niego na rozpostartych na ziemi skórach. Rój kobiet, pobrzękując bransoletami i naszyjnikami, ustawiał między biesiadnikami tykwy napełnione płynami oraz mięsiwo. W miarę jak opróżniano dzbany i napój alkoholowy uderzał do głów, wzrastały wrzawa i radość. Bębny huczały bez przerwy. Nagle wojownicy otoczyli kołem największe ognisko. Najpierw poruszali się wolno, potrząsali dzidami w takt monotonnej pieśni, do której wkrótce przyłączyły się kobiety, klaszcząc rytmicznie w dłonie. Śpiew brzmiał coraz szybciej, stopy tancerzy coraz mocniej uderzały o ziemię, wzniecając tumany kurzu. Oświetlone blaskiem płonących ognisk postacie rzucały fantastyczne cienie. Szał tańca ogarniał wszystkich Murzynów. Nawet poważny Kisumo pochylał się do taktu w przód i w tył, uderzając dłońmi o uda. Даже серьезный Кисумо откидывался назад и вперед в такт, шлепая себя ладонями по бедрам. W pewnej chwili czarownik podniósł się z ziemi. Wężowym ruchem wśliznął się między roztańczonych wojowników. Natychmiast zrobili mu miejsce w środku koła. Czarownik rozpoczął taniec wojenny. Teraz mężczyźni razem z kobietami wybijali rękoma takt i śpiewali krzykliwymi, wysokimi głosami. Bębny huczały coraz prędzej i głośniej, a staruszek, powiewając barwnymi piórami, wirował wokół ogniska jak opętany.

Nasi podróżnicy z zainteresowaniem przyglądali się tańcowi. Nawet Dingo był zaciekawiony.

– No, no, brachu, kto by się spodziewał, że ten twój starszy koleżka po fachu tak potrafi wywijać – odezwał się po polsku bosman Nowicki. – Niczego sobie uczta, tylko dlaczego te baby są takie brzydkie? A głowy to golą do gołej skóry pewno dlatego, żeby mieć mniej kłopotu z myciem i czesaniem. А еще они бреют голову наголо, чтобы было меньше хлопот с мытьем и расчесыванием.

– Taka już u nich panuje moda, panie bosmanie – odparł ze śmiechem Smuga.

– Czort je bierz z taką modą i urodą – pogardliwie odparł bosman.

Tymczasem uniesienie taneczne Murzynów osiągnęło szczyt. Teraz wszyscy tancerze tworzyli szeroki krąg, którego ośrodkiem był czarownik. Bębny huczały jak opętane, wysoki śpiew przeszedł niemal w krzyk. W końcu czarownik obiegł kilka razy ognisko, rozerwał krąg taneczny i zatrzymał się przed Tomkiem. Zamilkły bębny. Zamarł krzykliwy śpiew. Murzyni, potrząsając dzidami, stanęli ciasnym półkolem za swym wielkim czarownikiem. Kisumo zmarszczył brwi…

Smuga przymrużył oczy, żeby blask ognia nie raził wzroku; prawą dłoń położył nieznacznie na rękojeści rewolweru. Ręka bosmana jak wąż wśliznęła się do kieszeni. Hunter powstał z ziemi i, prostując swą wysoką postać, oparł się plecami o drzewo. Tylko jeden Wilmowski nie poruszył się z miejsca; patrzył czarownikowi prosto w oczy, w których czaił się jeszcze dziki szał wojennego tańca.

Naraz czarownik rzucił na ziemię drewniane berło zakończone pękiem ogonów gnu. Za berłem poleciały pióropusze i peleryna z futrzanych ogonów. Obnażony do pasa, wydobył z ust miedziany pieniążek i na oczach całego plemienia i zdumionych podróżników powtórzył bezbłędnie i szybko sztukę Tomka polegającą na rzekomym wcieraniu pieniążka w kark. Kiedy wyjął monetę z ucha bosmana Nowickiego, czarni widzowie wydali głośny okrzyk podziwu. Ogromne zadowolenie odbiło się na twarzy czarownika. W tej chwili odzyskał przecież swą czarodziejską sławę. Nie spiesząc się, włożył na głowę pióropusz, zarzucił na plecy pelerynę z puszystych ogonów i podniósł berło. Pochylił się teraz ku Wilmowskiemu. Z trudem dobierając angielskie słowa, wolno powiedział:

– Bana makuba, masz mądrego syna. To wielki czarownik. Masajowie będą słuchać ciebie i jego tak jak mnie!

Potrząsnął berłem i wręczył je Tomkowi. Bębny zadudniły, zaczął się nowy taniec.

– Niech go licho weźmie, byłem przekonany, że zacznie się awantura – odsapnął Hunter.

– Mogło być z nami źle – przyznał Wilmowski. – Nie dalibyśmy rady takiej gromadzie wojowników, i to otoczeni przez nich na otwartym polu.

– Kiedy Smuga położył dłoń na spluwie, to i moja wskoczyła do kieszeni jak na komendę. Ręczę wam, że ta mumia by nie zdążyła dotknąć naszego Tomka – dodał bosman, i nikt nie miał wątpliwości, że nie były to czcze przechwałki.

– A ja przez cały czas tylko czekałem, u kogo czarownik znajdzie monetę – wtrącił beztrosko Tomek. – Zaraz też pomyślałem, że gdybym był na jego miejscu, wybrałbym jedynie pana bosmana, który siedział napuszony jak chmura gradowa. - И тут же подумала, что на его месте выбрала бы только мистера Босмера, который сидел подтянутый, как градовая туча. No i wybór czarownika padł na niego.

Zdumieni łowcy spojrzeli po sobie. Dobry humor chłopca był przecież dowodem, że w pełnej napięcia chwili zupełnie nie myślał o niebezpieczeństwie lub nie zdawał sobie zeń sprawy. Хорошее настроение мальчика было, в конце концов, доказательством того, что в тот напряженный момент он совершенно не осознавал или не понимал опасности.

– Ejże, brachu! Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie miałeś ani cienia cykorii! – zawołał bosman.

– Czego znów miałbym się obawiać? Przecież sam nauczyłem czarownika sztuki z pieniążkiem. Powiedział mi też w tajemnicy, u siebie w chacie, że podczas tańca wojennego powtórzy ją w obecności wszystkich Murzynów. To miała być niespodzianka.

– Do licha z tym twoim koleżką i jego niespodziankami – rozgniewał się bosman. – Powinieneś nam był o tym powiedzieć!

– Może to i słuszne, co pan mówi, ale wtedy nie miałbym żadnej uciechy…

Tomek nie skończył zdania, gdyż bosman zgrzytnął zębami, mrucząc:

– Szczęście, że nie jestem twoim ojcem i nie muszę się zastanawiać, czy ci sprawić lanie! - К счастью, я не твой отец, и мне не нужно думать о том, как тебя избить!

– Nie ma się o co gniewać, panie bosmanie – pojednawczo zaczął Smuga ubawiony rozmową. – Musieliśmy mieć bardzo ponure miny i nie dziwię się Tomkowi, że, patrząc na nas, doskonale się bawił.

– Niepotrzebnie nauczyłeś czarownika tej dziecinnej sztuczki z monetą. Będzie ją wykorzystywał do oszukiwania zabobonnych i łatwowiernych Murzynów – zwrócił się Wilmowski do syna.

– Nie martw się, tatusiu! Aby temu zapobiec, obiecałem Kisumowi, że mu zdradzę tajemnicę wcierania monety – roześmiał się Tomek.

– A to cwaniak! No, pal cię sześć, nie gniewam się już na ciebie – rozchmurzył się bosman. – Wiesz co, brachu? Mam byczy pomysł! Podczas wyprawy nauczymy tej sztuki wszystkich Masajów.

– To naprawdę doskonały projekt – pochwalił Tomek i zaraz przysunął się do bosmana, aby omówić dokładnie całą sprawę.

Po chwili obydwaj przyjaciele pogrążeni już byli w zgodnej rozmowie.

Zabawa przeplatana tańcami i śpiewem trwała w dalszym ciągu. Dopiero późnym wieczorem podróżnicy udali się do namiotów na spoczynek.

Był wczesny ranek, gdy Tomek się przebudził. Ze zdziwieniem wsłuchiwał się w głuche dudnienie tam-tamów.

„Czyżby jeszcze nie zakończyli uczty?” – pomyślał.

Spojrzał na stojące obok łóżko ojca. Było już zasłane. Он уже был покрыт. Wysunął się więc spod moskitiery, ubrał i wybiegł z namiotu. Smuga i Hunter siodłali konie, natomiast bosman Nowicki przygotowywał śniadanie na rozkładanym stoliku.

– Dlaczego tam-tamy dudnią, panie bosmanie? Gdzie jest tatuś? – zagadnął Tomek, podbiegając do pogwizdującego marynarza.

– To koleżka nie wie, co w trawie piszczy? Myślałem, że tacy cwani czarownicy wszystko sami odgadną. Я думал, что такие хитрые колдуны сами обо всем догадаются. Ano, brachu, zaraz gazujemy deptać lwom po piętach. Ну, брат, сейчас мы будем задыхаться от львиных пяток. Bractwo masajskie zwołuje się na polowanie. Umarłego podnieśliby z grobu tym swoim dudnieniem. A twój szanowny tatuś poszedł uzgodnić z Kisumem wspólną akcję. Kapujesz teraz?

– Rozumiem, ale dlaczego nie zbudziliście mnie wcześniej?

– A po jakie licho takiego szkraba jak ty zrywać o świcie? - И какой смысл такому задиристому пареньку, как ты, срываться с места на рассвете? Portczyny masz krótkie, mało guzików do zapinania, to i w ostatniej chwili zdążysz się ubrać. Ваш портшез короткий, застегивать придется немного, так что у вас будет время одеться в последнюю минуту.

– Ha, znów pan zaczyna z tym moim młodym wiekiem – rozindyczył się Tomek.

Bosman roześmiał się; klepnąwszy chłopca dłonią w ramię, dodał pojednawczym głosem:

– Przyznasz, brachu, że należało ci się to ode mnie za wczorajszego psikusa z czarownikiem i monetą znalezioną w moim uchu. - Признайся, брат, ты заслужил это от меня за вчерашнюю выходку с колдуном и монету, найденную в моем ухе.

– To już jesteśmy kwita – rzekł Tomek.

– Niech tak będzie – zgodził się bosman.

– Czy przygotowaliście śniadanie? – zawołał Wilmowski, zbliżając się do namiotów.

– Od kwadransa kocioł z kawą dymi jak komin parowca – oznajmił bosman. - Кофейный котел дымит, как пароходная труба, уже четверть часа, - объявил старшина. – Możemy siadać do stołu. Umyj się, Tomku, piorunem, bo z zaspanymi ślepiami nie trafisz do kubka z kawą.

Tomek pobiegł do strumienia. Wkrótce znalazł się przy stoliku razem z towarzyszami. Po śniadaniu podróżnicy przeczyścili broń i natychmiast wsiedli na wierzchowce. W obozie masajskim oczekiwało na nich kilku wojowników pod dowództwem samego Kisuma.

– Czy oni naprawdę mają zamiar zabijać lwy tymi dzidami? – zwrócił się Tomek do Huntera, spoglądając z niedowierzaniem na skromne uzbrojenie Masajów.

– Bądź o nich spokojny. Te na pozór niewinnie wyglądające dzidy stają się w ich rękach niezawodną bronią – odrzekł Hunter.

– Ja bym się nie odważył iść na polowanie tak uzbrojony.

– Ja też bym tego nie uczynił. Do miotania dzidą trzeba mieć szaloną wprawę i olbrzymią siłę.

W tej chwili dano hasło do wymarszu. В этот момент прозвучал пароль к выходу. Masajowie i biali łowcy ruszyli wzdłuż strumienia przecinającego sawannę. Po godzinie marszu przybliżyli się do rozległych wzgórz. Wkrótce u ich podnóża ujrzeli stado bydła o grubych, szeroko rozstawionych rogach. Kilku półnagich pasterzy wybiegło im na spotkanie. Kiedy usłyszeli o zamierzonym polowaniu, wydali głośny okrzyk radości. Jak wynikało z ich relacji, rozzuchwalone bezkarnością lwy niemal co noc porywały ze stada jedną lub kilka sztuk bydła, a przed dwoma dniami rozszarpały i pożarły pasterza.

Łowcy zsiedli z koni przy szałasach pastuchów. Nie tracąc czasu, rozpoczęli naradę z Kisumem i jego wojownikami. Masajowie zapewniali, że dokładnie znają położenie lwiej kryjówki. Wobec tego Smuga zaproponował, aby nie czekać, aż lwy wyjdą w nocy na żer, lecz natychmiast urządzić na nie obławę. Twierdził, że po sutym nocnym posiłku lwy mają zwyczaj wypoczywać w ciągu dnia i wtedy łatwiej jest podejść je niepostrzeżenie. Uczestnicy polowania wyrazili zgodę na propozycję doświadczonego myśliwego. Jednocześnie powierzyli mu dowództwo.