×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Robinson Crusoe - Daniel Defoe, 09. Rozdział dziewiąty

09. Rozdział dziewiąty

Rozdział dziewiąty

— Piętaszek i strzelba. — Rozmowy Robinsona z Piętaszkiem. — Benamuki. — Robinson i Piętaszek sporządzają pirogę.

Po kilku dniach zabrałem Piętaszka na polowanie. Pragnąłem bardzo odzwyczaić go co prędzej od ludożerczych skłonności i dać pokosztować innej strawy. Po krótkiej wędrówce przez las wyśledziłem dziką kozę, leżącą wraz z dwoma koźlętami w cieniu drzewa.

Chwyciłem Piętaszka za ramię i zatrzymałem w miejscu.

— Stój! Bądź cicho! — szepnąłem, dając znak, by się nie ruszał.

Potem wymierzyłem, dałem strzał i jedno koźlę legło nieżywe.

Biedny mój Piętaszek omal nie padł na ziemię z przerażenia. Widział już, jak zabiłem dzikiego, ale nie miał wyobrażenia, w jaki się to stało sposób.

Nie patrząc na zabite koźlę, rozpiął kaftan i zaczął się obmacywać wszędzie, chcąc zbadać, czy jest ranny. Był pewny w tej chwili, że chciałem go zabić. Padł przede mną potem, objął me kolana i zaczął wykrzykiwać mnóstwo niezrozumiałych słów, z czego wywnioskowałem, że mnie błaga o darowanie życia.

Udało mi się rychło przekonać go, że mu nie chcę uczynić krzywdy, wziąłem go za rękę, roześmiałem się, potem wskazując zabite jagnię rozkazałem, by je przyniósł. Usłuchał, a podczas gdy oglądał zdumiony zwierzynę, nabiłem strzelbę ponownie.

Po chwili spostrzegłem na drzewie wielkiego ptaka w rodzaju jastrzębia. Dałem Piętaszkowi do zrozumienia, co zamierzam, wskazałem mu strzelbę, potem ptaka, a potem trawę pod drzewem, wyrażając tym, że ptak tam spadnie. Potem wymierzyłem, oddałem strzał i ptak spadł.

Piętaszkiem ponownie owładnął strach i większe jeszcze niż przedtem zdumienie. Nie widząc, jak nabijałem strzelbę, sądził, że mieści w sobie niewyczerpane źródło zniszczenia i śmierci, zabijając ciągle na każdą odległość ludzi, zwierzęta i ptaki.

Długo nie mógł pozbyć się tego zabobonu i omal nie oddawał czci boskiej mojej strzelbie.

Nie śmiał jej dotknąć przez kilka dni, a gdy był z nią sam na sam, trzymał się w pełnej szacunku odległości i przemawiał jak najgrzeczniej, w tym celu, jak się potem dowiedziałem, by w niej wzbudzić litość i ubłagać, by go nie zabijała.

Gdy się trochę uspokoił, kazałem mu przynieść ptaka. Był to nie jastrząb, lecz papuga, żyła jeszcze i trzepotała się, tak że nie mógł jej zaraz wziąć w rękę. To mi pozwoliło nabić niepostrzeżenie strzelbę po raz trzeci. Nie nadarzył się jednak żaden nowy cel, zabraliśmy przeto do domu koźlę, z którego przyrządziłem doskonałą zupę. Skosztowałem i podałem miskę Piętaszkowi, który ją obwąchał ciekawie i z widocznym upodobaniem, potem zaś zjadł łapczywie. Dziwił się tylko, że dodaję do zupy soli. Wstrząsał głową i dawał do zrozumienia, że sól jest to rzecz szkodliwa i wstrętna wielce. Wobec tego zjadłem kawałek mięsa i skrzywiłem się z udanym wstrętem. Ale nie odstąpił od swego przesądu nawet i potem, jadając najchętniej niesolone potrawy.

Zapoznał się już więc ze zupą i gotowanym mięsem, zaś dnia następnego umyśliłem zrobić mu niespodziankę pieczenia. Zawiesiłem nad ogniem, jak to widziałem w Anglii, kawałek mięsa na trójnogu z patyków. Przez ciągłe obracanie sznurka z wiszącym mięsem doprowadziłem rychło do tego, że się upiekło. Piętaszek podziwiał to wielce, a skosztowawszy soczystej pieczeni, wyraził znakami, że nie jadł jeszcze w życiu nic równie dobrego. Dodał, iż odtąd nie tknie ludzkiego mięsa, z czego byłem oczywiście bardzo zadowolony.

Następnego dnia pokazałem mu, jak młócić i czyścić zboże. Pojął to prędko i pełnił tę robotę tym chętniej, że wiedział, iż ze zboża będzie chleb. Nauczył się też niebawem sztuki piekarskiej. W czasie bardzo krótkim stosunkowo mógł wykonywać każdą pracę domową równie dobrze jak ja sam.

Mając teraz do wyżywienia dwu ludzi, musiałem powiększyć uprawne pole, by większe osiągnąć plony i wziąłem się z pomocą Piętaszka do zagradzania dalszych obszarów. Zacny chłopak był uszczęśliwiony, mogąc mi pomagać, wiedział też, że owoce pracy zarówno moją, jak i jego staną się własnością.

Żaden jeszcze rok pobytu na wyspie nie dał mi tyle radości i miłych chwil. Piętaszek opanował szybko język i nie było już miejsca w bliższym otoczeniu, ani przedmiotu w domu, których nazwy by nie znał. Lubił ze mną rozmawiać, toteż i mój język, milczący tak długo, wrócił do swoich praw. Chcąc się przekonać, czy myśli jeszcze o swej ojczyźnie, skierowałem pewnego dnia rozmowę na jego szczep i spytałem, czy miał kiedy powodzenie w bitwach. Spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział:

— O tak, panie! My zawsze walczyć dużo, bardzo dużo!

Chciał przez to wyrazić, że naród jego ma znaczną przewagę nad wrogami. Teraz rozpoczęła się pomiędzy nami następująca rozmowa:

Piętaszek: — O, mój lud walczyć mimo to mocno, bardzo mocno!

Ja: — Jeśli tak jest, to czemuż dałeś się złapać?

Piętaszek: — Nieprzyjaciel dużo więcej, niż nasz lud! Nieprzyjaciel złapać jeden, dwa, trzy ludzie i Piętaszek! Mój lud walczyć mocno, dużo mocno, tam gdzie nie ma Piętaszek złapać jeden, dwa, trzy, dużo… tysiąc ludzie!

Ja: — Czemuż nie uwolnili cię tedy twoi rodacy, skoro mogli to uczynić?

Piętaszek: — Nieprzyjaciel ucieka z jeden, dwa, trzy ludzie i Piętaszek, ucieka w kanoe! Mój lud nie ma kanoe, cóż robić?

Ja: — Powiedz mi teraz, co robi lud twój ze złapanymi wrogami? Czy ich zjada?

Piętaszek: — Tak, mój lud zjadać wrogów, dużo, wiele, wszystko zjadać!

Ja: — A dokądże zawozicie swych jeńców?

Piętaszek: — Daleko, daleko tam i tu, i inne miejsce!

Ja: — Czy i na tę wyspę?

Piętaszek: — Tak, tak, i ta wyspa, i inne miejsce!

Ja: — Czy byłeś sam już kiedyś dawniej na tej wyspie?

Piętaszek: — Tak, tak, byłem dużo razy tamto miejsce!

To rzekłszy wskazał ku północno-zachodniej stronie wybrzeża, gdzie było, zdaje się, miejsce uczt jego plemienia.

Zacny mój Piętaszek znajdował się przeto pośród ludożerców, którzy mnie takim przejmowali strachem, gdym go zaś raz zabrał tam, gdzie po raz pierwszy odkryłem straszne ślady uczty, wskazał mi dokładnie miejsce, na którym on sam i jego towarzysze zabili i zjedli dwudziestu mężczyzn, dwie kobiety i dziecko. Nie umiał jeszcze po angielsku liczyć do dwudziestu, ale poradził sobie, układając obok siebie dwadzieścia kamyków.

Spytałem go, czy podróż na ląd stały połączona jest z niebezpieczeństwem i czy często toną czółna. Odparł, że nie, ale że na pełnym morzu wieje regularnie wiatr i płynie prąd, a jedno i drugie zmienia kierunek rano i wieczór. Później dowiedziałem się, że zjawisko to powoduje przypływ i odpływ u ujścia wielkiej rzeki Orinoko, zaś ląd, widoczny na północnym zachodzie, to wyspa Trinidar.

Zadawałem Piętaszkowi setki pytań, dotyczących tego lądu, jego mieszkańców, morza i pobliskich wybrzeży oraz ludów krajów sąsiednich, on zaś opowiadał z całą szczerością. Ale dla wszystkich ludów tych okolic miał jedno tylko miano: Karaibów.

Oznajmił mi też jako wielką nowość, że poza księżycem, to znaczy w stronie, gdzie zachodzi, czyli na zachodzie, mieszkają ludzie biali z brodami jak moja i że „zabili dużo, wiele ludzie”. Miał pewnie na myśli Hiszpanów, którzy się wsławili w Ameryce okrucieństwem, o którym wieści przechodziły tradycją z ojców na synów.

Spytałem go też, czy mógłbym opuścić tę wyspę i pojechać do białych ludzi, oraz w jaki to uczynić sposób. Odpowiedział:

— Tak… dwa kanoe!

Nie zrozumiałem, co ma na myśli i dopiero po długich trudnościach i nieporozumieniach wywnioskowałem z jego objaśnień, że „dwa kanoe”, oznacza łódź podwójnej wielkości kanoe zwykłego. Sprawiło mi to wielką radość i odtąd zacząłem żywić w cichości nadzieję, że jednak opuszczę tę wyspę i to może właśnie przy pomocy tego biednego dzikiego.

Doprowadziwszy do tego, żeśmy się mogli doskonale porozumiewać, uznałem za swój obowiązek wpoić Piętaszkowi zasady wiary chrześcijańskiej. Zacząłem od pytania, czy wie kto go stworzył.

Długo na mnie patrzył i po długich dopiero namysłach wpadło mu do głowy, że może pytam o jego ojca.

Postawiłem tedy pytanie inaczej i kazałem mu powiedzieć kto, jego zdaniem, stworzył morze, ziemię, góry, zwierzęta i drzewa.

Zrozumiał od razu i odpowiedział szybko i bez namysłu:

— To zrobił Benamuki.

— Kto jest Benamuki i gdzie mieszka? — spytałem znowu.

Pomyślał trochę i odparł:

— Benamuki dużo stary człowiek, mocno dużo stary, więcej stary niż słońce i księżyc, ziemia i morze. Benamuki mieszka daleko, w inne miejsce.

— Jeśli Benamuki stworzył wszystko — pytałem dalej — to czemu go nie wielbi świat cały i wszystko, co na nim jest?

Przybrał poważną minę i rzekł:

— Wszystkie rzeczy mówią: Oho! do Benamuki.

— Powiedz mi Piętaszku — rzekłem — co się wedle wierzeń twego ludu dzieje z ludźmi po śmierci?

— Idą do Benamuki!

— Nawet i pożarci?

— Nawet i oni! — odparł pewny swego.

Starałem się pouczyć go, że prawdziwy Stwórca świata i jego kierownik, Bóg, mieszka w niebie i że z jego łaski mamy wszystko. Słuchał pilnie, gdym mu zaś opowiedział mękę i śmierć krzyżową Chrystusa Pana, ogarnęło go wielkie zgorszenie.

Pewnego dnia po nauce rzekł mi, że nasz Bóg, który mieszka daleko, poza słońcem, a mimo to wszystko widzi i słyszy, musi być Bogiem dużo większym niż Benamuki, do którego mówić można tylko wychodząc na górę, gdzie mieszka.

Spytałem, czy był już na tej górze i czy rozmawiał z Benamukim, on zaś odparł:

— Nie. Młody człowiek nie mówić z Benamuki, stare mówić. Starców tych zwał Uwokaki i domyśliłem się, że muszą to być kapłani jego szczepu.

— Uwokaki iść góra — odpowiadał — i krzyczeć: Oho! do Benamuki.

Potem wrócić, a lud mój wiedzieć, co mówi Benamuki.

Dowiedziałem się w ten sposób, że najdziksi i najbardziej zaślepieni poganie mają swych kapłanów.

Rozmowy takie wiedliśmy codziennie, a po trzech latach, najmilszych z całego mego pobytu na wyspie, Piętaszek stał się chrześcijaninem jak ja, a nawet lepszym jeszcze.

Rozumiał teraz niemal wszystko, com mówił do niego, językiem angielskim władał płynnie, przekręcając tylko śmiesznie niektóre słowa. Opowiedziałem mu też koleje swego życia. Dowiedział się o mym nieposłuszeństwie dla ojca i karze boskiej, to jest osadzeniu mnie na tej samotnej wyspie. Potem wtajemniczyłem go w działanie prochu strzelniczego i nauczyłem używać broni palnej. Wielce go uradowałem, darowując mu nóż, a uczuł się dumnym, dostawszy pas i siekierę, którą mógł na nim nosić.

Przy sposobności opowiadałem też Piętaszkowi o Europie, a w szczególności o mej rodzinnej Anglii, ludziach, ich stosunkach, zajęciach i podróżach handlowych.

Opisałem mu rozbity okręt, na którego pokładzie byłem ostatnim razem, wskazawszy jednak skały, na których tkwił długo, nie dostrzegłem już ani śladu kadłuba. Wiatry i fale zniszczyły go dawno.

Zaprowadziłem też Piętaszka na miejsce, gdzie leżały resztki łodzi z czasów naszej katastrofy. Niewiele z niej zostało, ale Piętaszek obejrzał wszystko z wielką uwagą i powiedział z naciskiem:

— Widziałem taką łódź w ojczyźnie mojej.

Nastawiłem pilnie uszu, zacząłem wypytywać i dowiedziałem się, że podobna łódź została wyrzucona burzą na ląd przeciwległy. Piętaszek opisał ją dokładnie, potem zaś dodał z przekonaniem:

— Biali ludzie nie potonęli, uratowali się wszyscy, wszyscy.

Spytałem ilu ich było w łodzi.

— Dużo, bardzo dużo! — odparł, potem zaś jął liczyć na palcach, aż doszedł do siedemnastu, zaś na pytanie co się z nimi stało, powiedział:

— Biali ludzie żyją, mieszkają u mego ludu.

Wieść ta poruszyła mnie do głębi. Od razu przyszło mi na myśl, że rozbitkowie to załoga hiszpańskiego okrętu, który zatonął tak blisko mojej wyspy. Prawdopodobnie wsiedli w łodzie i jedna z nich wylądowała szczęśliwie u wybrzeży ludożerców.

Tam, jak mówił Piętaszek, zostali gościnnie przyjęci i żyją spokojnie od czterech już lat pośród dzikich. Wyraziłem zdumienie i spytałem, czemu nie zostali pożarci.

— O nie! — zawołał — Biali ludzie i mój lud to bracia! Mój lud zjada tylko po bitwie, po wielkiej bitwie wrogów. Gdy złapią, zjadają, inaczej nie!

W pewien czas po tej rozmowie zaszedłem z Piętaszkiem na wzgórze u wschodniego krańca wyspy, skąd przy czystym powietrzu dostrzegłem raz wybrzeże Ameryki. I tego dnia była pogoda. Piętaszek spojrzał uważnie i zaczął niespodziewanie skakać i tańczyć, jakby go ogarnęła wielka radość.

— O, co za radość! — wołał — O, co za szczęście! Widzę ojczyznę, gdzie mieszka mój lud.

Twarz jego promieniała taką radością, że poznałem, iż kocha swój kraj rodzinny.

Napełniło to mnie niepokojem, pewny byłem, że Piętaszek opuści mnie przy sposobności, a znalazłszy się między ludożercami, wróci do dawnych nawyków, zapominając o zasadach chrystianizmu. Nie byłem nawet daleki od przypuszczenia, że przybywszy do ojczyzny stanie na czele kilkuset dzikich, wróci tu, zamorduje mnie i urządzi ucztę z mego ciała, jak to czynił już nieraz po zwycięstwie.

Myśląc tak uczyniłem krzywdę zacnemu chłopcu i niebawem przekonałem się znowu, jak to strach i samolubstwo robią z człowieka głupca.

Przez czas jakiś byłem wobec Piętaszka nie tak otwarty i przyjacielski, jak przedtem, a biedak, nie znając przyczyny, starał się odzyskać mą życzliwość zdwojoną pracowitością i posłuszeństwem.

Podejrzliwość moja sprawiła, żem go śledził, by wybadać, czy ma zamiar opuścić wyspę. On zaś odpowiadał szczerze i zaręczał, że wcale nie chce zostawić samego swego pana i najlepszego przyjaciela.

Pewnego dnia staliśmy na tym samym wzgórzu, ale była mgła i spojrzenie nie sięgało daleko. Ogarnięty niepokojem spytałem ponownie towarzysza:

— Piętaszku, czy rad byś wrócić do swego kraju rodzinnego i swego ludu?

— Tak! — potwierdził — Bardzo bym rad!

— Cóż byś tam począł? Czy stałbyś się z powrotem dzikim, który pożera ludzkie mięso?

Spojrzał zadumany na ziemię, potem potrząsnął głową i rzekł z powagą:

— Nie, panie! Piętaszek powiedziałby swemu ludowi wszystko, nauczyłby ich, jak się stać dobrymi, modlić do Boga, jeść chleb ze zboża, kozinę i mleko pić, nie pożerać ludzi!

— Piętaszku! — zawołałem.

— Byłoby to dla ciebie niebezpieczne, zabiliby cię, jak sądzę, gdybyś wystąpił z tymi nowościami.

Znowu potrząsnął głową.

— Nie panie! — oświadczył. — Lud mój nie zabije Piętaszka. Lud mój chętnie uczy się i słucha mądrych rad.

Na potwierdzenie swych zapatrywań dodał, że jego rodacy przyjęli już niejedną naukę od białych brodaczy, którzy wówczas przybyli łodzią.

Wówczas spytałem go, czemu już dawno nie wykonał planu powrotu.

Uśmiechnął się i powiedział, że nie może przebyć wpław tak wielkiej przestrzeni, wobec czego oświadczyłem, iż mu zbuduję pirogę.

Uśmiechnął się ponownie i zapewnił, że bardzo będzie rad, ale muszę pojechać z nim razem.

— Jak to? — zawołałem.

— Gdybym tam pojechał, rodacy twoi zabiliby mnie i zjedli!

— O nie, panie! — odparł. — Piętaszek powiedziałby im wszystko. Oni mego dobrego pana nie zjedliby, ale pokochali bardzo!

Chciał opowiedzieć ziomkom swym, jak to pozabijałem wrogów i ocaliłem mu życie, i pewny był, że z wdzięczności i uznania mego postępku przyjęliby mnie jak najserdeczniej. Dla udowodnienia wspomniał raz jeszcze o siedemnastu białych rozbitkach, którzy przybyli biedni i bezradni, a doznali dobrego przyjęcia i gościnności.

Odtąd dumałem często, czy by się nie dało wejść w stosunki z tymi białymi, których uważałem za Hiszpanów lub Portugalczyków. Gdyby mi się to powiodło, moglibyśmy potem razem znaleźć sposób powrócenia między narody cywilizowane. To, czego dokonać nie mógł samotnik, rzucony na czterdzieści mil od lądu, było całkiem możliwe dla tak znacznej rzeszy ludzi.

Nie pokazywałem dotąd Piętaszkowi mej pirogi, teraz jednak zaprowadziłem go do małego portu gdzie stała. Wyczerpaliśmy wodę, gdyż przez ostrożność trzymałem ją stale pod wodą i wsiedliśmy w nią.

— Teraz Piętaszku, pojedziemy do twego ludu! — zawołałem.

Pokręcił głową z wolna i z powątpiewaniem, gdyż statek ten wydał mu się zbyt mały na tego rodzaju przedsięwzięcie. Oświadczyłem tedy, że posiadam większą pirogę i zaprowadziłem go na miejsce, gdzie leżała moja wielka łódź, którą dawniej, jak to czytelnicy zapewne pamiętają, sporządziłem.

Piętaszek przyznał, że łódź ta jest dostatecznie wielka, ponieważ jednak przez lat dwadzieścia trzy wystawiona była na słońce i deszcz, przeto tak zbutwiała, iż nie nadawała się do użytku.

Obejrzeliśmy ją ze wszystkich stron, po czym oświadczyłem Piętaszkowi, że przy jego pomocy sporządzę inną, w której będzie mógł ruszyć z powrotem do ojczyzny.

Nie odpowiedział nic, tylko stał smutny i zamyślony. Spytałem, co mu dolega.

Spojrzał ponuro i rzekł żałośnie:

— Czemu mój pan zły na Piętaszka? Czym zawinił Piętaszek?

Powiedziałem mu, że się nań wcale nie gniewam.

— Nie gniewam? — powtórzył me słowa. — Nie gniewam? Czemuż więc odsyłać precz biedny Piętaszek do jego ludu, skoro pan się nie gniewam?

— Drogi Piętaszku! — odparłem. — Wszakże mówiłeś, że rad byś wrócić do swoich!

— Tak! — odparł. — My obaj, Piętaszek i mój pan, razem w kanoe do mego ludu, a nie pan zostać, a Piętaszka odsyłać precz!

Nie mógł pojąć ten zacny chłopiec, by miał beze mnie opuszczać wyspę.

— Mam jechać z tobą? — spytałem. — I cóż bym robił wśród twego ludu?

Zwrócił się ku mnie żywo:

— Co robił? — odparł z zapałem. — Dzikich ludzi uczyć, by się stali dobrzy, łagodni, dzikim ludziom mówić o Bogu i Jezusie Chrystusie, a oni by słuchali wszyscy jak Piętaszek.

— Ach, drogi przyjacielu! — powiedziałem. — Nie wiesz sam co mówisz. Jestem człek pospolity i nic nie wiem!

— Jak to nic nie wiem? — zdziwił się. — Piętaszek dużo, wiele nauczył się od swego pana, a lud mój także nauczyłby się dużo, wiele.

— Nie, drogi Piętaszku! — oświadczyłem. — Pojedziesz sam, ja zaś pozostanę tu do końca życia mego.

Milczący i ponury patrzył przez chwilę w ziemię, potem zaś wyjął zza pasa topór i podał mi go rękojeścią naprzód zwróconą.

— Cóż mam z tym zrobić? — spytałem zdziwiony.

— Piętaszka zabić! — zawołał gwałtownie.

— Czemuż mam cię zabijać?

— Po co Piętaszka wyganiać precz? Lepiej zabić!

Wypowiedział to ze szczerą powagą, a łzy napełniły mu oczy.

Wzruszyły mnie bardzo jego słowa, toteż otoczyłem ramionami kochanego chłopca i przyrzekłem, że go nie odprawię od siebie nigdy, chyba gdyby sam chciał mnie porzucić.

Przekonałem się dowodnie, że kocha swój szczep i pragnie wrócić do ojczyzny, ale pragnie mnie zabrać, bym tam czynił rzeczy dobre i apostołował. Nie czułem w sobie powołania na nauczyciela i reformatora, przeto poprzestałem na tej rozmowie. Z myśli mi jednak nie schodzili ci biali, od których się spodziewałem pomocy. Wyszukałem tedy z pomocą Piętaszka drzewo, nadające się na sporządzenie wielkiej pirogi, bacząc, by nie stało zbyt daleko od brzegu rzeczki, przez co znowu udaremnione zostałoby spuszczenie statku na wodę.

Znalazłszy, czego nam było potrzeba, ścięliśmy drzewo i przyciosali. Piętaszek radził wydrążyć pień ogniem, ja jednak pokazałem mu, jak się to da zrobić lepiej i prędzej za pomocą mych narzędzi ciesielskich. Przystał jak zawsze ochotnie i niebawem nauczył się władać dłutem i młotem po mistrzowsku.

W ciągu miesiąca piroga była gotowa i przyznać muszę, żeśmy sporządzili statek nie tylko dobry, ale także piękny, przypominający kształtem łodzie europejskie.

Pracowaliśmy przez dwa tygodnie zanim nam się powiodło na walcach i drągach zepchnąć pirogę do wody, tu jednak pływała jak kaczka i mogła pomieścić co najmniej dwudziestu ludzi.

Piętaszek kierował łodzią, mimo jej wielkości w przedziwny sposób. Wiosłował sam, pędząc statek niezmiernie szybko po wodzie, robiąc zakręty i zwroty, tak że podziwiałem szczerze zręczność jego.

Spytałem go, czy możemy się odważyć na jazdę tą łodzią aż na stały ląd.

— Tak! — zawołał. — Odważyć się! Wiele mocny wiatr nic nam nie zrobi. Piroga pływa jak ryba!

Należało teraz sporządzić maszt i żagiel, a także kotwicę i linę kotwiczną. Na maszt wziąłem jeden z młodych cedrów, jakich mnóstwo było na wyspie, większą trudność atoli sprawił mi żagiel. Posiadałem wprawdzie jeszcze spory zapas starego płótna żaglowego, ale leżąc przez lat dwadzieścia sześć w magazynie, zbutwiało porządnie. Tak przynajmniej sądziłem i w samej rzeczy z wielką tylko biedą zdołałem z dwu lepszych sztuk wyciąć spory, trójkątny żagiel do zwijania, opatrzony szczytnikiem w górze na wzór używanego przez rybaków Morza Północnego.

Omasztowanie łodzi zajęło nam jeszcze dwa dalsze miesiące, ale wkońcu posiadłem statek doskonały i sprawny na morzu zupełnie.

Najbliższym mym zadaniem było teraz zaznajomić Piętaszka z używaniem żagla i steru, bo chociaż po mistrzowsku wiosłował, nie umiał korzystać z tych urządzeń. Trudno też opisać jego zdumienie, gdy zobaczył, jak płynę pozornie bez żadnego wysiłku z wiatrem, skręcam pod wiatr, lawiruję i wykonuję przeróżne manewry, a łódź posłuszna jest sterowi, niby żywa istota.

W czasie niedługim wyuczył się jednak i tego, a tylko nie mógł sobie przyswoić użycia kompasu. Na szczęście instrument ten nie był nam potrzebny, gdyż nie odpływaliśmy nigdy tak daleko, by stracić z oczu zarysy naszej wyspy.

09. Rozdział dziewiąty 09 Neuntes Kapitel 09 Chapter Nine 09 Глава девятая

Rozdział dziewiąty

— Piętaszek i strzelba. - Heel and Gun. — Rozmowy Robinsona z Piętaszkiem. - Robinson's conversations with Friday. — Benamuki. — Robinson i Piętaszek sporządzają pirogę. - Robinson and Friday draw up a pirogue.

Po kilku dniach zabrałem Piętaszka na polowanie. After a few days, I took Friday on a hunt. Pragnąłem bardzo odzwyczaić go co prędzej od ludożerczych skłonności i dać pokosztować innej strawy. I wanted very much to wean him from his cannibal tendencies at the earliest opportunity and give him a taste of other nourishment. Po krótkiej wędrówce przez las wyśledziłem dziką kozę, leżącą wraz z dwoma koźlętami w cieniu drzewa. After a short hike through the forest, I tracked down a wild goat lying with two kids in the shade of a tree.

Chwyciłem Piętaszka za ramię i zatrzymałem w miejscu. I grabbed Friday's arm and held it in place.

— Stój! - Stop! Bądź cicho! Be quiet! — szepnąłem, dając znak, by się nie ruszał. - I whispered, signaling him not to move.

Potem wymierzyłem, dałem strzał i jedno koźlę legło nieżywe. Then I aimed, gave a shot and one kid lay dead.

Biedny mój Piętaszek omal nie padł na ziemię z przerażenia. My poor Heel almost fell to the ground in horror. Widział już, jak zabiłem dzikiego, ale nie miał wyobrażenia, w jaki się to stało sposób. He had already seen me kill a wild one, but had no idea how it happened.

Nie patrząc na zabite koźlę, rozpiął kaftan i zaczął się obmacywać wszędzie, chcąc zbadać, czy jest ranny. Without looking at the slain goat, he unbuttoned his kaftan and began groping all over, wanting to examine whether he was injured. Był pewny w tej chwili, że chciałem go zabić. He was sure at that moment that I wanted to kill him. Padł przede mną potem, objął me kolana i zaczął wykrzykiwać mnóstwo niezrozumiałych słów, z czego wywnioskowałem, że mnie błaga o darowanie życia. He fell down in front of me afterwards, got on my knees and started shouting a lot of unintelligible words, from which I deduced that he was begging me to spare his life.

Udało mi się rychło przekonać go, że mu nie chcę uczynić krzywdy, wziąłem go za rękę, roześmiałem się, potem wskazując zabite jagnię rozkazałem, by je przyniósł. I managed to quickly convince him that I did not want to harm him, took him by the hand, laughed, then pointing to the slaughtered lamb I ordered him to bring it. Usłuchał, a podczas gdy oglądał zdumiony zwierzynę, nabiłem strzelbę ponownie. He listened, and while he watched the bewildered animal, I reloaded the shotgun.

Po chwili spostrzegłem na drzewie wielkiego ptaka w rodzaju jastrzębia. After a while, I spotted a large hawk-like bird in a tree. Dałem Piętaszkowi do zrozumienia, co zamierzam, wskazałem mu strzelbę, potem ptaka, a potem trawę pod drzewem, wyrażając tym, że ptak tam spadnie. I let Friday know what I was up to, pointed him to the shotgun, then to the bird, and then to the grass under the tree, expressing that the bird would fall there. Potem wymierzyłem, oddałem strzał i ptak spadł. Then I aimed, took the shot and the bird fell.

Piętaszkiem ponownie owładnął strach i większe jeszcze niż przedtem zdumienie. Heel was once again gripped by fear and even greater amazement than before. Nie widząc, jak nabijałem strzelbę, sądził, że mieści w sobie niewyczerpane źródło zniszczenia i śmierci, zabijając ciągle na każdą odległość ludzi, zwierzęta i ptaki. Als er nicht sah, wie ich meine Schrotflinte stopfte, dachte er, sie enthalte eine unerschöpfliche Quelle der Zerstörung und des Todes, die immer wieder Menschen, Tiere und Vögel auf alle Entfernungen tötete. Without seeing how I was loading the rifle, he thought it housed an inexhaustible source of destruction and death, constantly killing people, animals and birds at every distance.

Długo nie mógł pozbyć się tego zabobonu i omal nie oddawał czci boskiej mojej strzelbie. For a long time he could not get rid of this superstition and almost worshipped the divine with my rifle.

Nie śmiał jej dotknąć przez kilka dni, a gdy był z nią sam na sam, trzymał się w pełnej szacunku odległości i przemawiał jak najgrzeczniej, w tym celu, jak się potem dowiedziałem, by w niej wzbudzić litość i ubłagać, by go nie zabijała. He did not dare to touch her for several days, and when he was alone with her, he kept at a respectful distance and spoke as politely as possible, for the purpose, as I later learned, of arousing pity in her and begging her not to kill him.

Gdy się trochę uspokoił, kazałem mu przynieść ptaka. When he calmed down a bit, I told him to bring the bird. Był to nie jastrząb, lecz papuga, żyła jeszcze i trzepotała się, tak że nie mógł jej zaraz wziąć w rękę. It was not a hawk, but a parrot, still alive and fluttering, so that he could not immediately take it in his hand. To mi pozwoliło nabić niepostrzeżenie strzelbę po raz trzeci. This allowed me to acquire the rifle unnoticed for the third time. Nie nadarzył się jednak żaden nowy cel, zabraliśmy przeto do domu koźlę, z którego przyrządziłem doskonałą zupę. However, no new target came along, so we took home a goat, from which I made an excellent soup. Skosztowałem i podałem miskę Piętaszkowi, który ją obwąchał ciekawie i z widocznym upodobaniem, potem zaś zjadł łapczywie. I tasted and handed the bowl to Friday, who sniffed it curiously and with apparent fondness, then ate it greedily. Dziwił się tylko, że dodaję do zupy soli. Wstrząsał głową i dawał do zrozumienia, że sól jest to rzecz szkodliwa i wstrętna wielce. Wobec tego zjadłem kawałek mięsa i skrzywiłem się z udanym wstrętem. Faced with this, I ate a piece of meat and squirmed with feigned revulsion. Ale nie odstąpił od swego przesądu nawet i potem, jadając najchętniej niesolone potrawy. But he did not deviate from his superstition even afterwards, eating unsalted foods most readily.

Zapoznał się już więc ze zupą i gotowanym mięsem, zaś dnia następnego umyśliłem zrobić mu niespodziankę pieczenia. So he has already become familiar with the soup and cooked meat, while the next day I contrived to give him a surprise roast. Zawiesiłem nad ogniem, jak to widziałem w Anglii, kawałek mięsa na trójnogu z patyków. Przez ciągłe obracanie sznurka z wiszącym mięsem doprowadziłem rychło do tego, że się upiekło. Piętaszek podziwiał to wielce, a skosztowawszy soczystej pieczeni, wyraził znakami, że nie jadł jeszcze w życiu nic równie dobrego. Dodał, iż odtąd nie tknie ludzkiego mięsa, z czego byłem oczywiście bardzo zadowolony. He added that from now on he would not touch human flesh, which I was, of course, very happy about.

Następnego dnia pokazałem mu, jak młócić i czyścić zboże. Pojął to prędko i pełnił tę robotę tym chętniej, że wiedział, iż ze zboża będzie chleb. He grasped this quickly and did the job all the more eagerly because he knew that from the grain there would be bread. Nauczył się też niebawem sztuki piekarskiej. W czasie bardzo krótkim stosunkowo mógł wykonywać każdą pracę domową równie dobrze jak ja sam.

Mając teraz do wyżywienia dwu ludzi, musiałem powiększyć uprawne pole, by większe osiągnąć plony i wziąłem się z pomocą Piętaszka do zagradzania dalszych obszarów. Now having two people to feed, I had to enlarge the cultivated field to achieve a greater yield, and I took to cluttering up further areas with the help of Friday. Zacny chłopak był uszczęśliwiony, mogąc mi pomagać, wiedział też, że owoce pracy zarówno moją, jak i jego staną się własnością. Der gute Junge half mir gerne, und er wusste, dass die Früchte meiner und seiner Arbeit mein Eigentum werden würden. The noble boy was happy to help me, and he also knew that the fruits of both my and his labor would become my property. Достойный парень был рад помочь мне, а еще он знал, что плоды моего и его труда станут его собственностью.

Żaden jeszcze rok pobytu na wyspie nie dał mi tyle radości i miłych chwil. No other year of my stay on the island has given me so much joy and pleasant moments. Piętaszek opanował szybko język i nie było już miejsca w bliższym otoczeniu, ani przedmiotu w domu, których nazwy by nie znał. Heel quickly mastered the language and there was no longer a place in the closer environment or an object in the house whose name he did not know. Lubił ze mną rozmawiać, toteż i mój język, milczący tak długo, wrócił do swoich praw. Er sprach gern mit mir, und meine Zunge, die so lange geschwiegen hatte, kam wieder zu ihrem Recht. He liked to talk to me, so my tongue, silent for so long, also returned to its rights. Chcąc się przekonać, czy myśli jeszcze o swej ojczyźnie, skierowałem pewnego dnia rozmowę na jego szczep i spytałem, czy miał kiedy powodzenie w bitwach. Wanting to see if he was still thinking about his homeland, I turned the conversation to his strain one day and asked if he had ever had success in battles. Spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział: He looked at me with a smile and said:

— O tak, panie! - Oh yes, ladies! My zawsze walczyć dużo, bardzo dużo! We always fight a lot, a lot!

Chciał przez to wyrazić, że naród jego ma znaczną przewagę nad wrogami. By this he meant to express that his nation has a significant advantage over its enemies. Teraz rozpoczęła się pomiędzy nami następująca rozmowa: Now the following conversation has begun between us:

Piętaszek: — O, mój lud walczyć mimo to mocno, bardzo mocno! Heel: - Oh, my people fight nevertheless hard, very hard!

Ja: — Jeśli tak jest, to czemuż dałeś się złapać? Me: - If this is the case, why did you get caught?

Piętaszek: — Nieprzyjaciel dużo więcej, niż nasz lud! Heel: - The enemy much more than our people! Nieprzyjaciel złapać jeden, dwa, trzy ludzie i Piętaszek! The enemy catch one, two, three people and Heel! Mój lud walczyć mocno, dużo mocno, tam gdzie nie ma Piętaszek złapać jeden, dwa, trzy, dużo… tysiąc ludzie! My people fight hard, a lot hard, where there is no Heel to catch one, two, three, a lot... a thousand people!

Ja: — Czemuż nie uwolnili cię tedy twoi rodacy, skoro mogli to uczynić? Me: - Why didn't your compatriots free you then, when they could have done so?

Piętaszek: — Nieprzyjaciel ucieka z jeden, dwa, trzy ludzie i Piętaszek, ucieka w kanoe! Heel: - The enemy escapes with one, two, three men and Friday, escapes in a canoe! Mój lud nie ma kanoe, cóż robić? My people have no canoes, what to do?

Ja: — Powiedz mi teraz, co robi lud twój ze złapanymi wrogami? Me: - Now tell me, what do your people do with captured enemies? Czy ich zjada? Does it eat them?

Piętaszek: — Tak, mój lud zjadać wrogów, dużo, wiele, wszystko zjadać! Heel: - Yes, my people eat enemies, many, many, all eat!

Ja: — A dokądże zawozicie swych jeńców? Me: - And where do you take your captives?

Piętaszek: — Daleko, daleko tam i tu, i inne miejsce! Heel: - Far, far away there and here, and another place!

Ja: — Czy i na tę wyspę? Me: - and to this island?

Piętaszek: — Tak, tak, i ta wyspa, i inne miejsce! Heel: - Yes, yes, and this island, and another place!

Ja: — Czy byłeś sam już kiedyś dawniej na tej wyspie? Me: - Have you been to the island yourself in the past?

Piętaszek: — Tak, tak, byłem dużo razy tamto miejsce! Heel: - Yes, yes, I've been that place many times!

To rzekłszy wskazał ku północno-zachodniej stronie wybrzeża, gdzie było, zdaje się, miejsce uczt jego plemienia. That said, he pointed toward the northwestern side of the coast, where there was, it seems, a feasting ground for his tribe.

Zacny mój Piętaszek znajdował się przeto pośród ludożerców, którzy mnie takim przejmowali strachem, gdym go zaś raz zabrał tam, gdzie po raz pierwszy odkryłem straszne ślady uczty, wskazał mi dokładnie miejsce, na którym on sam i jego towarzysze zabili i zjedli dwudziestu mężczyzn, dwie kobiety i dziecko. My noble Heel was therefore among the cannibals who had taken me by such fear, and when I took him once to where I first discovered the terrible traces of the feast, he pointed out to me the exact spot where he and his companions had killed and eaten twenty men, two women and a child. Nie umiał jeszcze po angielsku liczyć do dwudziestu, ale poradził sobie, układając obok siebie dwadzieścia kamyków.

Spytałem go, czy podróż na ląd stały połączona jest z niebezpieczeństwem i czy często toną czółna. Ich fragte ihn, ob es gefährlich sei, zum Festland zu reisen, und ob sie oft Kanus ertranken. Odparł, że nie, ale że na pełnym morzu wieje regularnie wiatr i płynie prąd, a jedno i drugie zmienia kierunek rano i wieczór. Er verneinte, aber auf hoher See herrsche regelmäßig Wind und Strömung, und beides ändere morgens und abends die Richtung. He replied that no, but that on the high seas the wind blows regularly and the current flows, and both change direction in the morning and evening. Później dowiedziałem się, że zjawisko to powoduje przypływ i odpływ u ujścia wielkiej rzeki Orinoko, zaś ląd, widoczny na północnym zachodzie, to wyspa Trinidar. Später erfuhr ich, dass dieses Phänomen die Ebbe und Flut des großen Orinoco-Flusses an der Mündung des großen Orinoco-Flusses verursacht und dass das Festland im Nordwesten die Insel Trinidar ist. I later learned that the phenomenon is caused by the tide at the mouth of the great Orinoco River, while the land, visible to the northwest, is the island of Trinidar.

Zadawałem Piętaszkowi setki pytań, dotyczących tego lądu, jego mieszkańców, morza i pobliskich wybrzeży oraz ludów krajów sąsiednich, on zaś opowiadał z całą szczerością. Ich habe Piętaszek Hunderte von Fragen über dieses Land, seine Bewohner, das Meer und die nahen Küsten und die Völker der Nachbarländer gestellt, und er hat es ihm ehrlich gesagt. Ale dla wszystkich ludów tych okolic miał jedno tylko miano: Karaibów.

Oznajmił mi też jako wielką nowość, że poza księżycem, to znaczy w stronie, gdzie zachodzi, czyli na zachodzie, mieszkają ludzie biali z brodami jak moja i że „zabili dużo, wiele ludzie”. Er verkündete mir auch als große Neuigkeit, dass es außer dem Mond, das heißt auf der Seite, wo er untergeht, also im Westen, Weiße mit Bärten wie meinem gibt, und dass „sie viele getötet haben , viele Leute." Miał pewnie na myśli Hiszpanów, którzy się wsławili w Ameryce okrucieństwem, o którym wieści przechodziły tradycją z ojców na synów.

Spytałem go też, czy mógłbym opuścić tę wyspę i pojechać do białych ludzi, oraz w jaki to uczynić sposób. I also asked him if I could leave the island and go to the white people, and how to do it. Odpowiedział:

— Tak… dwa kanoe!

Nie zrozumiałem, co ma na myśli i dopiero po długich trudnościach i nieporozumieniach wywnioskowałem z jego objaśnień, że „dwa kanoe”, oznacza łódź podwójnej wielkości kanoe zwykłego. I didn't understand what he meant, and only after much difficulty and misunderstanding did I deduce from his explanations that "two canoes," meant a boat double the size of a regular canoe. Sprawiło mi to wielką radość i odtąd zacząłem żywić w cichości nadzieję, że jednak opuszczę tę wyspę i to może właśnie przy pomocy tego biednego dzikiego.

Doprowadziwszy do tego, żeśmy się mogli doskonale porozumiewać, uznałem za swój obowiązek wpoić Piętaszkowi zasady wiary chrześcijańskiej. Zacząłem od pytania, czy wie kto go stworzył. I started by asking if he knew who created it.

Długo na mnie patrzył i po długich dopiero namysłach wpadło mu do głowy, że może pytam o jego ojca.

Postawiłem tedy pytanie inaczej i kazałem mu powiedzieć kto, jego zdaniem, stworzył morze, ziemię, góry, zwierzęta i drzewa. I then posed the question in a different way and told him to say who, in his opinion, created the sea, the earth, the mountains, the animals and the trees.

Zrozumiał od razu i odpowiedział szybko i bez namysłu:

— To zrobił Benamuki.

— Kto jest Benamuki i gdzie mieszka? — spytałem znowu.

Pomyślał trochę i odparł: He thought for a bit and replied:

— Benamuki dużo stary człowiek, mocno dużo stary, więcej stary niż słońce i księżyc, ziemia i morze. - Benamuki much old man, strongly much old, more old than the sun and moon, earth and sea. Benamuki mieszka daleko, w inne miejsce.

— Jeśli Benamuki stworzył wszystko — pytałem dalej — to czemu go nie wielbi świat cały i wszystko, co na nim jest?

Przybrał poważną minę i rzekł:

— Wszystkie rzeczy mówią: Oho! do Benamuki. To Benamuka.

— Powiedz mi Piętaszku — rzekłem — co się wedle wierzeń twego ludu dzieje z ludźmi po śmierci?

— Idą do Benamuki!

— Nawet i pożarci? - Even and devoured?

— Nawet i oni! — odparł pewny swego. - he replied confidently.

Starałem się pouczyć go, że prawdziwy Stwórca świata i jego kierownik, Bóg, mieszka w niebie i że z jego łaski mamy wszystko. I tried to instruct him that the true Creator of the world and its manager, God, lives in heaven and that by his grace we have everything. Słuchał pilnie, gdym mu zaś opowiedział mękę i śmierć krzyżową Chrystusa Pana, ogarnęło go wielkie zgorszenie.

Pewnego dnia po nauce rzekł mi, że nasz Bóg, który mieszka daleko, poza słońcem, a mimo to wszystko widzi i słyszy, musi być Bogiem dużo większym niż Benamuki, do którego mówić można tylko wychodząc na górę, gdzie mieszka. One day after teaching, he said to me that our God, who lives far away, beyond the sun, and yet sees and hears everything, must be a much greater God than Benamuki, to whom one can speak only by going up to the mountain where he lives.

Spytałem, czy był już na tej górze i czy rozmawiał z Benamukim, on zaś odparł:

— Nie. Młody człowiek nie mówić z Benamuki, stare mówić. Starców tych zwał Uwokaki i domyśliłem się, że muszą to być kapłani jego szczepu.

— Uwokaki iść góra — odpowiadał — i krzyczeć: Oho! - Uwokaki go up," he answered, and shouted: Oho! do Benamuki.

Potem wrócić, a lud mój wiedzieć, co mówi Benamuki.

Dowiedziałem się w ten sposób, że najdziksi i najbardziej zaślepieni poganie mają swych kapłanów. I learned in this way that the wildest and most blinded pagans have their priests.

Rozmowy takie wiedliśmy codziennie, a po trzech latach, najmilszych z całego mego pobytu na wyspie, Piętaszek stał się chrześcijaninem jak ja, a nawet lepszym jeszcze.

Rozumiał teraz niemal wszystko, com mówił do niego, językiem angielskim władał płynnie, przekręcając tylko śmiesznie niektóre słowa. Opowiedziałem mu też koleje swego życia. Я также рассказала ему о повороте своей жизни. Dowiedział się o mym nieposłuszeństwie dla ojca i karze boskiej, to jest osadzeniu mnie na tej samotnej wyspie. He found out about my disobedience to my father and the divine punishment, that is, the incarceration of me on this lonely island. Potem wtajemniczyłem go w działanie prochu strzelniczego i nauczyłem używać broni palnej. I then initiated him into the workings of gunpowder and taught him how to use firearms. Wielce go uradowałem, darowując mu nóż, a uczuł się dumnym, dostawszy pas i siekierę, którą mógł na nim nosić.

Przy sposobności opowiadałem też Piętaszkowi o Europie, a w szczególności o mej rodzinnej Anglii, ludziach, ich stosunkach, zajęciach i podróżach handlowych. I also took the opportunity to tell Friday about Europe, especially my native England, the people, their relations, occupations and trade trips.

Opisałem mu rozbity okręt, na którego pokładzie byłem ostatnim razem, wskazawszy jednak skały, na których tkwił długo, nie dostrzegłem już ani śladu kadłuba. I described to him the wrecked ship I was aboard last time, but having pointed out the rocks on which it had been stuck for a long time, I could no longer see a trace of the hull. Wiatry i fale zniszczyły go dawno.

Zaprowadziłem też Piętaszka na miejsce, gdzie leżały resztki łodzi z czasów naszej katastrofy. Niewiele z niej zostało, ale Piętaszek obejrzał wszystko z wielką uwagą i powiedział z naciskiem: There wasn't much left of it, but Friday looked at everything with great care and said with emphasis:

— Widziałem taką łódź w ojczyźnie mojej. - I saw such a boat in my homeland.

Nastawiłem pilnie uszu, zacząłem wypytywać i dowiedziałem się, że podobna łódź została wyrzucona burzą na ląd przeciwległy. I set my ears diligently, began to inquire and learned that a similar boat had been storm-tossed on the opposite land. Piętaszek opisał ją dokładnie, potem zaś dodał z przekonaniem: Heel described it accurately, then added with conviction:

— Biali ludzie nie potonęli, uratowali się wszyscy, wszyscy. - The white people did not drown, they were saved by everyone, everyone.

Spytałem ilu ich było w łodzi. I asked how many were in the boat.

— Dużo, bardzo dużo! - A lot, a lot! — odparł, potem zaś jął liczyć na palcach, aż doszedł do siedemnastu, zaś na pytanie co się z nimi stało, powiedział: - He replied, then began to count on his fingers until he reached seventeen, while when asked what happened to them, he said:

— Biali ludzie żyją, mieszkają u mego ludu. - White people live, live with my people.

Wieść ta poruszyła mnie do głębi. The news touched me to the core. Od razu przyszło mi na myśl, że rozbitkowie to załoga hiszpańskiego okrętu, który zatonął tak blisko mojej wyspy. It immediately occurred to me that the castaways were the crew of the Spanish ship that sank so close to my island. Prawdopodobnie wsiedli w łodzie i jedna z nich wylądowała szczęśliwie u wybrzeży ludożerców. They probably got into boats and one of them landed happily off the coast of the cannibals.

Tam, jak mówił Piętaszek, zostali gościnnie przyjęci i żyją spokojnie od czterech już lat pośród dzikich. There, Friday said, they were welcomed hospitably and have lived peacefully for four years now among the wild. Wyraziłem zdumienie i spytałem, czemu nie zostali pożarci. I expressed amazement and asked why they were not devoured.

— O nie! - Oh no! — zawołał — Biali ludzie i mój lud to bracia! - He exclaimed - White people and my people are brothers! Mój lud zjada tylko po bitwie, po wielkiej bitwie wrogów. My people eat only after a battle, after a great battle of enemies. Gdy złapią, zjadają, inaczej nie! When they catch, they eat, otherwise not!

W pewien czas po tej rozmowie zaszedłem z Piętaszkiem na wzgórze u wschodniego krańca wyspy, skąd przy czystym powietrzu dostrzegłem raz wybrzeże Ameryki. Some time after this conversation, I went with Friday to the hill at the eastern end of the island, from where, with the clear air, I once spotted the coast of America. I tego dnia była pogoda. And there was weather that day. Piętaszek spojrzał uważnie i zaczął niespodziewanie skakać i tańczyć, jakby go ogarnęła wielka radość. Heel looked attentively and began unexpectedly jumping and dancing, as if he was overwhelmed by great joy.

— O, co za radość! - Oh, what a joy! — wołał — O, co za szczęście! - he exclaimed - Oh, what luck! Widzę ojczyznę, gdzie mieszka mój lud. I see the homeland where my people live.

Twarz jego promieniała taką radością, że poznałem, iż kocha swój kraj rodzinny. His face was beaming with such joy that I recognized that he loved his home country.

Napełniło to mnie niepokojem, pewny byłem, że Piętaszek opuści mnie przy sposobności, a znalazłszy się między ludożercami, wróci do dawnych nawyków, zapominając o zasadach chrystianizmu. This filled me with anxiety, I was sure that Friday would abandon me at the opportunity, and having found himself among the cannibals, he would return to his old habits, forgetting the principles of Christendom. Nie byłem nawet daleki od przypuszczenia, że przybywszy do ojczyzny stanie na czele kilkuset dzikich, wróci tu, zamorduje mnie i urządzi ucztę z mego ciała, jak to czynił już nieraz po zwycięstwie. I was not even far from assuming that, having arrived in his homeland, he would stand at the head of a few hundred savages, return here, murder me and make a feast of my flesh, as he had already done more than once after victory.

Myśląc tak uczyniłem krzywdę zacnemu chłopcu i niebawem przekonałem się znowu, jak to strach i samolubstwo robią z człowieka głupca. Thinking so, I did a disservice to a noble boy and soon learned again how fear and selfishness make a fool of a man.

Przez czas jakiś byłem wobec Piętaszka nie tak otwarty i przyjacielski, jak przedtem, a biedak, nie znając przyczyny, starał się odzyskać mą życzliwość zdwojoną pracowitością i posłuszeństwem. For a while I was towards Friday not as open and friendly as before, and the poor man, without knowing the reason, tried to regain my kindness with redoubled diligence and obedience.

Podejrzliwość moja sprawiła, żem go śledził, by wybadać, czy ma zamiar opuścić wyspę. My suspicion caused me to follow him in order to guess if he was going to leave the island. On zaś odpowiadał szczerze i zaręczał, że wcale nie chce zostawić samego swego pana i najlepszego przyjaciela. He, in turn, answered honestly and vowed that he did not at all want to leave his master and best friend alone.

Pewnego dnia staliśmy na tym samym wzgórzu, ale była mgła i spojrzenie nie sięgało daleko. One day we were standing on the same hill, but it was foggy and the gaze did not go far. Ogarnięty niepokojem spytałem ponownie towarzysza: Overwhelmed with anxiety, I asked my companion again:

— Piętaszku, czy rad byś wrócić do swego kraju rodzinnego i swego ludu? - Heel, would you rad to return to your home country and your people?

— Tak! - Yes! — potwierdził — Bardzo bym rad! - confirmed - I would be very happy!

— Cóż byś tam począł? - What would you do there? Czy stałbyś się z powrotem dzikim, który pożera ludzkie mięso? Would you become back a wild man who devours human flesh?

Spojrzał zadumany na ziemię, potem potrząsnął głową i rzekł z powagą: He looked thoughtfully at the ground, then shook his head and said with seriousness:

— Nie, panie! - No, ladies! Piętaszek powiedziałby swemu ludowi wszystko, nauczyłby ich, jak się stać dobrymi, modlić do Boga, jeść chleb ze zboża, kozinę i mleko pić, nie pożerać ludzi! Heel would tell his people everything, teach them how to become good, pray to God, eat bread made from grain, drink goat and milk, do not devour people!

— Piętaszku! — zawołałem.

— Byłoby to dla ciebie niebezpieczne, zabiliby cię, jak sądzę, gdybyś wystąpił z tymi nowościami. - It would be dangerous for you, they would kill you, I think, if you came forward with this news.

Znowu potrząsnął głową. He shook his head again.

— Nie panie! — oświadczył. - he stated. — Lud mój nie zabije Piętaszka. - My people will not kill Friday. Lud mój chętnie uczy się i słucha mądrych rad. My people are eager to learn and listen to wise advice.

Na potwierdzenie swych zapatrywań dodał, że jego rodacy przyjęli już niejedną naukę od białych brodaczy, którzy wówczas przybyli łodzią. To confirm his views, he added that his compatriots had already received more than a few lessons from the white bearded men who came by boat at the time.

Wówczas spytałem go, czemu już dawno nie wykonał planu powrotu. At the time, I asked him why he hadn't made a plan to return long ago.

Uśmiechnął się i powiedział, że nie może przebyć wpław tak wielkiej przestrzeni, wobec czego oświadczyłem, iż mu zbuduję pirogę. He smiled and said that he could not swim across such a large space, in view of which I declared that I would build him a pirogue.

Uśmiechnął się ponownie i zapewnił, że bardzo będzie rad, ale muszę pojechać z nim razem. He smiled again and assured me that he would be very happy, but I had to go with him.

— Jak to? - How so? — zawołałem. - I called out.

— Gdybym tam pojechał, rodacy twoi zabiliby mnie i zjedli! - If I went there, your compatriots would kill me and eat me!

— O nie, panie! - Oh no, ladies! — odparł. - he replied. — Piętaszek powiedziałby im wszystko. - Heel would tell them anything. Oni mego dobrego pana nie zjedliby, ale pokochali bardzo! They my good master would not eat, but they loved very much!

Chciał opowiedzieć ziomkom swym, jak to pozabijałem wrogów i ocaliłem mu życie, i pewny był, że z wdzięczności i uznania mego postępku przyjęliby mnie jak najserdeczniej. He wanted to tell his countrymen how I had killed my enemies and saved his life, and he was sure that out of gratitude and appreciation of my deed they would receive me most warmly. Dla udowodnienia wspomniał raz jeszcze o siedemnastu białych rozbitkach, którzy przybyli biedni i bezradni, a doznali dobrego przyjęcia i gościnności. To prove his point, he once again mentioned the seventeen white castaways who arrived poor and helpless, and experienced a good welcome and hospitality.

Odtąd dumałem często, czy by się nie dało wejść w stosunki z tymi białymi, których uważałem za Hiszpanów lub Portugalczyków. From then on, I often proudly wondered if it would be possible to enter into relations with those whites whom I thought were Spanish or Portuguese. Gdyby mi się to powiodło, moglibyśmy potem razem znaleźć sposób powrócenia między narody cywilizowane. To, czego dokonać nie mógł samotnik, rzucony na czterdzieści mil od lądu, było całkiem możliwe dla tak znacznej rzeszy ludzi. What could not be accomplished by a lone man, thrown forty miles from land, was quite possible for such a significant number of people.

Nie pokazywałem dotąd Piętaszkowi mej pirogi, teraz jednak zaprowadziłem go do małego portu gdzie stała. I hadn't shown Friday my pirogue before, but now I led him to the small port where she stood. Wyczerpaliśmy wodę, gdyż przez ostrożność trzymałem ją stale pod wodą i wsiedliśmy w nią. We exhausted the water, as I kept it constantly underwater through caution, and got in.

— Teraz Piętaszku, pojedziemy do twego ludu! - Now Friday, we will go to your people! — zawołałem. - I called out.

Pokręcił głową z wolna i z powątpiewaniem, gdyż statek ten wydał mu się zbyt mały na tego rodzaju przedsięwzięcie. He shook his head slowly and doubtfully, as the ship seemed too small for such an undertaking. Oświadczyłem tedy, że posiadam większą pirogę i zaprowadziłem go na miejsce, gdzie leżała moja wielka łódź, którą dawniej, jak to czytelnicy zapewne pamiętają, sporządziłem. I then declared that I had a larger pirogue and led him to the place where my large boat lay, which I had drawn up in the past, as readers may remember.

Piętaszek przyznał, że łódź ta jest dostatecznie wielka, ponieważ jednak przez lat dwadzieścia trzy wystawiona była na słońce i deszcz, przeto tak zbutwiała, iż nie nadawała się do użytku. Friday admitted that the boat was big enough, but because it had been exposed to the sun and rain for twenty-three years, it had become so decayed that it was unusable.

Obejrzeliśmy ją ze wszystkich stron, po czym oświadczyłem Piętaszkowi, że przy jego pomocy sporządzę inną, w której będzie mógł ruszyć z powrotem do ojczyzny. We looked at it from all sides, after which I declared to Friday that with his help I would draw up another one in which he could set off back to his homeland.

Nie odpowiedział nic, tylko stał smutny i zamyślony. He answered nothing, just stood sad and thoughtful. Spytałem, co mu dolega. I asked what was wrong with him.

Spojrzał ponuro i rzekł żałośnie: He looked grimly and said mournfully:

— Czemu mój pan zły na Piętaszka? Czym zawinił Piętaszek? What was Friday's fault?

Powiedziałem mu, że się nań wcale nie gniewam.

— Nie gniewam? — powtórzył me słowa. — Nie gniewam? - I'm not angry? Czemuż więc odsyłać precz biedny Piętaszek do jego ludu, skoro pan się nie gniewam?

— Drogi Piętaszku! - Dear Friday! — odparłem. — Wszakże mówiłeś, że rad byś wrócić do swoich!

— Tak! — odparł. - he replied. — My obaj, Piętaszek i mój pan, razem w kanoe do mego ludu, a nie pan zostać, a Piętaszka odsyłać precz! - We both, Friday and my lord, together in a canoe to my people, not the lord stay, and send Friday away!

Nie mógł pojąć ten zacny chłopiec, by miał beze mnie opuszczać wyspę. Он не мог допустить, чтобы этот благородный юноша покинул остров без меня.

— Mam jechać z tobą? — spytałem. — I cóż bym robił wśród twego ludu?

Zwrócił się ku mnie żywo: He turned towards me vividly:

— Co robił? — odparł z zapałem. — Dzikich ludzi uczyć, by się stali dobrzy, łagodni, dzikim ludziom mówić o Bogu i Jezusie Chrystusie, a oni by słuchali wszyscy jak Piętaszek. - Teach wild people to become good, gentle, wild people to talk about God and Jesus Christ, and they would listen to everyone like Friday.

— Ach, drogi przyjacielu! — powiedziałem. — Nie wiesz sam co mówisz. Jestem człek pospolity i nic nie wiem! I am a commoner and know nothing! Я обычный человек и ничего не знаю!

— Jak to nic nie wiem? - What do you mean I don't know anything? — zdziwił się. — Piętaszek dużo, wiele nauczył się od swego pana, a lud mój także nauczyłby się dużo, wiele. - Heel has learned much, much from his master, and my people would also learn much, much.

— Nie, drogi Piętaszku! — oświadczyłem. — Pojedziesz sam, ja zaś pozostanę tu do końca życia mego.

Milczący i ponury patrzył przez chwilę w ziemię, potem zaś wyjął zza pasa topór i podał mi go rękojeścią naprzód zwróconą. Silent and sullen, he stared at the ground for a moment, then took an axe from behind his belt and handed it to me with the handle facing forward. Молчаливый и угрюмый, он некоторое время смотрел на землю, затем достал из-за пояса топор и протянул его мне рукояткой вперед.

— Cóż mam z tym zrobić? — spytałem zdziwiony.

— Piętaszka zabić! - Heel kill! — zawołał gwałtownie.

— Czemuż mam cię zabijać? - Why should I kill you?

— Po co Piętaszka wyganiać precz? Lepiej zabić!

Wypowiedział to ze szczerą powagą, a łzy napełniły mu oczy.

Wzruszyły mnie bardzo jego słowa, toteż otoczyłem ramionami kochanego chłopca i przyrzekłem, że go nie odprawię od siebie nigdy, chyba gdyby sam chciał mnie porzucić.

Przekonałem się dowodnie, że kocha swój szczep i pragnie wrócić do ojczyzny, ale pragnie mnie zabrać, bym tam czynił rzeczy dobre i apostołował. I found out provably that he loved his tribe and wanted to return to his homeland, but wanted to take me there to do good things and to apostle. Я убедился, что он любит свое племя и хочет вернуться на родину, а меня он хочет взять с собой, чтобы совершать добрые дела и быть апостолом. Nie czułem w sobie powołania na nauczyciela i reformatora, przeto poprzestałem na tej rozmowie. Z myśli mi jednak nie schodzili ci biali, od których się spodziewałem pomocy. Wyszukałem tedy z pomocą Piętaszka drzewo, nadające się na sporządzenie wielkiej pirogi, bacząc, by nie stało zbyt daleko od brzegu rzeczki, przez co znowu udaremnione zostałoby spuszczenie statku na wodę. Thus, with the help of Friday, I searched for a tree suitable for making a large pirogue, taking care not to stand too far from the bank of the river, which would again thwart the launching of the ship.

Znalazłszy, czego nam było potrzeba, ścięliśmy drzewo i przyciosali. Having found what we needed, we cut down the tree and trimmed it. Piętaszek radził wydrążyć pień ogniem, ja jednak pokazałem mu, jak się to da zrobić lepiej i prędzej za pomocą mych narzędzi ciesielskich. Przystał jak zawsze ochotnie i niebawem nauczył się władać dłutem i młotem po mistrzowsku.

W ciągu miesiąca piroga była gotowa i przyznać muszę, żeśmy sporządzili statek nie tylko dobry, ale także piękny, przypominający kształtem łodzie europejskie. Innerhalb eines Monats war die Piroge fertig und ich muss zugeben, dass wir ein Schiff nicht nur gut, sondern auch schön gemacht haben, das europäischen Booten ähnelt. Within a month the pirogue was ready, and I must admit that we drew up a ship that was not only good, but also beautiful, resembling the shape of European boats.

Pracowaliśmy przez dwa tygodnie zanim nam się powiodło na walcach i drągach zepchnąć pirogę do wody, tu jednak pływała jak kaczka i mogła pomieścić co najmniej dwudziestu ludzi. Wir haben zwei Wochen gearbeitet, bevor es uns gelungen ist, die Piroge auf Rollen und Stangen ins Wasser zu schieben, aber hier schwamm sie wie eine Ente und konnte mindestens zwanzig Personen aufnehmen. We worked for two weeks before we succeeded on rollers and rods to push the pirogue into the water, but here it floated like a duck and could hold at least twenty people.

Piętaszek kierował łodzią, mimo jej wielkości w przedziwny sposób. The heel steered the boat, despite its size in a bizarre way. Wiosłował sam, pędząc statek niezmiernie szybko po wodzie, robiąc zakręty i zwroty, tak że podziwiałem szczerze zręczność jego. He rowed by himself, propelling the ship immeasurably fast through the water, making twists and turns, so that I sincerely admired his agility. Он греб в одиночку, безмерно продвигая корабль по воде, делая повороты так, что я искренне восхищался его ловкостью.

Spytałem go, czy możemy się odważyć na jazdę tą łodzią aż na stały ląd. Ich fragte ihn, ob wir es wagen könnten, mit diesem Boot zum Festland zu fahren. I asked him if we could dare to ride this boat all the way to the mainland.

— Tak! — zawołał. — Odważyć się! Wiele mocny wiatr nic nam nie zrobi. A lot of strong wind will do nothing to us. Piroga pływa jak ryba! Piroga swims like a fish!

Należało teraz sporządzić maszt i żagiel, a także kotwicę i linę kotwiczną. The mast and sail now had to be drawn up, as well as the anchor and anchor rope. Na maszt wziąłem jeden z młodych cedrów, jakich mnóstwo było na wyspie, większą trudność atoli sprawił mi żagiel. For the mast I took one of the young cedar trees, of which there were many on the island, the greater difficulty atoli was the sail. Posiadałem wprawdzie jeszcze spory zapas starego płótna żaglowego, ale leżąc przez lat dwadzieścia sześć w magazynie, zbutwiało porządnie. Obwohl ich noch einen guten Vorrat an altem Segeltuch hatte, war es nach sechsundzwanzig Jahren im Lager regelrecht verrottet. Although I still had a large supply of old sailing canvas, but lying for twenty-six years in storage, it decayed decently. У меня оставался большой запас старой парусины, но она пролежала на складе двадцать шесть лет и сильно обветшала. Tak przynajmniej sądziłem i w samej rzeczy z wielką tylko biedą zdołałem z dwu lepszych sztuk wyciąć spory, trójkątny żagiel do zwijania, opatrzony szczytnikiem w górze na wzór używanego przez rybaków Morza Północnego. At least that's what I thought, and indeed it was only with great misery that I managed to cut a substantial triangular furling sail from two of the better pieces, bearing a peaked top on the model used by North Sea fishermen. По крайней мере, я так думал, и действительно, только с большим трудом мне удалось вырезать из двух лучших кусков внушительный треугольный пушистый парус с вершиной наверху в подражание тем, что используют рыбаки Северного моря.

Omasztowanie łodzi zajęło nam jeszcze dwa dalsze miesiące, ale wkońcu posiadłem statek doskonały i sprawny na morzu zupełnie. It took us two more months to mast the boat, but in the end we had a ship that was perfect and efficient at sea completely.

Najbliższym mym zadaniem było teraz zaznajomić Piętaszka z używaniem żagla i steru, bo chociaż po mistrzowsku wiosłował, nie umiał korzystać z tych urządzeń. My immediate task now was to familiarize Friday with the use of the sail and rudder, because although he rowed masterfully, he did not know how to use these devices. Trudno też opisać jego zdumienie, gdy zobaczył, jak płynę pozornie bez żadnego wysiłku z wiatrem, skręcam pod wiatr, lawiruję i wykonuję przeróżne manewry, a łódź posłuszna jest sterowi, niby żywa istota. Schwer zu beschreiben ist auch sein Staunen, als er sah, wie ich scheinbar mühelos mit dem Wind schwamm, ich mich gegen den Wind drehe, ich navigiere und diverse Manöver durchführe, und das Boot wie ein Lebewesen dem Ruder gehorcht. It's also hard to describe his amazement when he saw me sailing seemingly effortlessly downwind, turning against the wind, maneuvering, and doing all sorts of maneuvers, while the boat obeyed the helm like a living being.

W czasie niedługim wyuczył się jednak i tego, a tylko nie mógł sobie przyswoić użycia kompasu. In a short time, however, he learned this as well, only he could not assimilate the use of the compass. Na szczęście instrument ten nie był nam potrzebny, gdyż nie odpływaliśmy nigdy tak daleko, by stracić z oczu zarysy naszej wyspy. Fortunately, we did not need the instrument, as we never sailed so far away that we lost sight of the outlines of our island.