×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, TORPEDA (1)

TORPEDA (1)

– Marcin! Tylko pilnuj torpedy! – powiedział Mateusz, starając się powstrzymać łzy, i wsiadł do autobusu.

Starał się być dorosły, ale rozstanie z rodziną, nawet jeśli oznaczało wyjazd tylko na trzy tygodnie na obóz, było dla jedenastolatka bolesne. Udało mu się nie płakać, bo Marcin z ojcem klepali go po plecach, poprawiali mundurek i chustę, ale on czuł jakiś żal. Jakiś smutek, że wyjeżdża. Wyjeżdża właśnie teraz, gdy w domu ma takie fajne zwierzę.

* * *

Wakacje w Urlach tak naprawdę zainicjowała… mama Aleksa. Przypadkiem usłyszała rozmowę syna z Marcinem, który żalił się, że kompletnie nie wie, co robić, bo ojciec zajmuje się unieważnianiem małżeństwa z Agnieszką, która tak podle go oszukała. Ma więc teraz mnóstwo spraw urzędowych. Musi też skupić się na zarabianiu pieniędzy. Na dodatek Marek pojechał na obóz sportowy, dlatego w wakacje opieka nad rodzeństwem spadła na Marcina. Siedzenie z dzieciakami w mieście to koszmar. Nie było forsy na codzienne kino ani siły na codzienny basen, bo trzeba ich pilnować. Jednocześnie sam wcale nie wypoczywał.

– Pojedźcie do Urli – poradziła mama Aleksa, stając w drzwiach pokoju i szybko dodała: – Sąsiad chce wynająć swój dom letniskowy na całe wakacje. Tam się zmieści masa namiotów. Obok jest rzeczka. Jest las z jagodami. Dla dzieciaków to zawsze fajne miejsce. A i wszyscy znajomi będą mogli do was dojechać. Pod warunkiem że będą mieli namioty.

Rzeczywiście. Wynajęcie działki w Urlach okazało się na kieszeń ojca Marcina, a fakt, że jeszcze niektórzy znajomi przyjechali i się dorzucili, spowodował, że lipiec nad Liwcem upłynął wszystkim bardzo przyjemnie. Kolejno na działkę, choćby na kilka dni, dojeżdżały różne osoby. Byli i Aleks, i Aśka, i Maciek, i Biały Michał, i Ewka, a nawet dołączyli jacyś znajomi Maćka i Aleksa z dawnych lat: Kamila z Olkiem i młodszym rodzeństwem, a także Czarny Michał, którego Marcin przecież już znał, a który dotarł tu z Kingą. Hałas na działce był momentami nie do zniesienia. Tak mówiła Kinga, która ku zdumieniu Marcina próbowała w tych warunkach coś czytać. Jednak wszyscy twierdzili, że jest fantastycznie i co najważniejsze – dopisuje pogoda. Dopiero pod koniec lipca spadł pierwszy deszcz. Padało przez kilka dni i gdy znów wyszło słońce, działka roiła się od ślimaków. Pierwszego pogodnego dnia to one okazały się dla dzieciaków największą atrakcją.

– Ten jest najszybszy! – wykrzykiwał dziesięciolatek Ignacy, którego rodzice także wynajęli od kogoś urlowską działkę. Z racji bycia w podobnym wieku obaj chłopcy – Mateusz i Ignacy – szybko się zakolegowali, zawiązując wspólny front przeciwko Magdzie. Wywoływało to jej liczne protesty i częste ingerencje Marcina.

– Jest mój! – krzyknął Mateusz na widok ślimaka.

– Dlaczego twój? Ja pierwszy go dostrzegłem – zdziwił się Ignacy.

– Bo jest na mojej działce.

– To nie jest twoja działka! Mama mi mówiła, że wynajęliście ją od kogoś.

– Teraz jest moja! Zapłacone! A skoro jest moja, to ten ślimak jest mój! Zresztą on już ma imię.

– Jakie znowu imię? – zainteresował się Ignacy.

– Torpeda! Bo on jest szybki jak torpeda!

– He he! Też mi imię! – odparł Ignacy, ale po chwili posmutniał, a potem… postanowił, że i on musi poszukać sobie jakiegoś ślimaka.

Nie było to trudne. Ignacy wybrał jednego, który z jakichś tylko jemu dobrze znanych przyczyn spodobał się najbardziej, i nazwał go… Odrzutowiec!

– A co! – powiedział, patrząc z triumfem na Mateusza. – Gorsze imię?

– Gorsze. Torpeda zawsze zniszczy odrzutowiec! A jeszcze nie słyszałem, by jakikolwiek odrzutowiec był w stanie zniszczyć torpedę! Mój ślimak Torpeda zawsze będzie szybszy od twojego!

– To ja ci zaraz tego twojego… – zaczął Ignacy wściekły, że jego ślimak już na wstępie traktowany jest bez szacunku, i zamachnął się w kierunku ślimaka Mateusza. Ale Mateusz szybciutko schował go w dłoni!

– Odczep się od mojej Torpedy!

W ostatnim tygodniu lipca na działce zostali już właściwie tylko Marcin z rodzeństwem i Czarny Michał z Kingą, która uznała, że dawno w żadnym miejscu tak świetnie nie odpoczywała i mimo załamania pogody postanowiła stąd nie wyjeżdżać. Deszczowe dni przesiedziała na oszklonej werandzie z książką w ręku. A Czarny Michał zachwycony okolicą bez przerwy coś fotografował, bo jak powiedział: „Deszcz sprzyja fotografii. Wystarczy jedna kropla wody, by zobaczyć świat w innym świetle”.

Teraz, gdy się wypogodziło, Kinga siedziała już na rozstawionym na trawie leżaku i słuchając kłótni chłopców o ślimaki, z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Czarny Michał, który na stole obok przeglądał zdjęcia w komputerze i pokazywał je Marcinowi, nagle wpadł na pomysł.

– Chłopaki! Nie kłóćcie się! Zrobimy sesje zdjęciowe waszym ślimakom!

Po chwili rozkładając na stole w ogrodzie cały swój sprzęt fotograficzny, tłumaczył maluchom jego budowę, pokazując jakieś szkiełko z gwintem:

– To jest filtr do makrofotografii. Dzięki temu zobaczycie swoje ślimaki trochę powiększone. Będziecie mogli obejrzeć dokładnie ich muszle, a nawet czułki i oczy.

– A co to są za ślimaki? – spytał zupełnie poważnie Ignacy. – Bo wiem, że nie winniczki – zaznaczył po chwili niezwykle poważnym głosem.

– Kinga! Czy ty wiesz, co to za ślimaki? Ty byłaś zawsze dobra z biologii. – Czarny Michał krzyknął Kindze nad uchem tak głośno, że niemal wypuściła z ręki książkę.

– Jakie ślimaki?

– No te, co chłopcy znaleźli…

– Torpeda i Odrzutowiec – dodał ze śmiertelną powagą Marcin.

– Ludzie! – krzyknęła Kinga, patrząc na nich zdumiona. – Na świecie jest, z tego co pamiętam, ponad sto tysięcy gatunków ślimaków! Skąd ja mam tak od razu wiedzieć, co to za gatunek? – Ale po chwili i ją samą coś w ślimakach zaciekawiło. – Poczekajcie… Michał, zrób szybko zdjęcia tych ślimaków i mi prześlij.

– Ale po co? – spytał Marcin.

– Sprawdzę zaraz w necie…

– A tu jest internet? – zaciekawił się Czarny Michał, spoglądając na Marcina, który przecież na samym początku zapewniał, że ze zdobyczy cywilizacji znajdą tu jedynie prąd.

– W komórce sprawdzę – wyjaśniła Kinga i po dobrych kilkunastu minutach powiedziała: – Ślimaków najwięcej jest morskich, potem słodkowodnych, a dopiero potem lądowych. Ten z żółtym paskiem to… wstężyk gajowy…

– Wężyk? Jak wężyk, kiedy to ślimak jest… – powiedział oburzonym tonem Mateusz, nie przestając głaskać ślimaka po muszli.

Marcin, Czarny Michał i Kinga od razu zorientowali się, że ślimak, o którym mówiła Kinga, należał do Mateusza i to jemu nadane zostało imię Torpeda.

– Nie wężyk, tylko wstężyk! – wyjaśniła Kinga. – Takich gatunków ślimaków, które nazywają się wstężyki, jest w Polsce kilka. Ten wstężyk gajowy należy do najpospolitszych. Jest jadalny – dodała po chwili triumfalnie.

– O nie! Nie będziecie mi go zjadać! – zaprotestował Mateusz.

– No dla ludzi to on raczej za mały – stwierdziła Kinga i zerkając w komórkę, przeczytała: – Jest przysmakiem dla drozdów…

– Czy tu są drozdy? – zaniepokoił się Mateusz.

– Jak nie ma, to przyprowadzę drozda – rzucił Ignacy. − I będzie po twojej Torpedzie!

– Chwileczkę! – zawołała Kinga. Ten drugi… to… chyba ślimak zaroślowy, najpospolitszy polski ślimak.

– Jadalny? – zainteresował się Mateusz i odłożywszy ślimaka na stół z akcesoriami fotograficznymi, złożył ręce jak do modlitwy. – Panie Boże, niech będzie jadalny, niech będzie jadalny!

– No zawsze znajdzie się jakieś zwierzę, któremu on będzie smakować – powiedziała Kinga.

– A widzisz? – Mateusz odwrócił się do Ignacego i spojrzał na niego z triumfem. – Odrzutowiec też może być pożarty! I to nie wiadomo przez kogo! Torpedę muszę chronić przed drozdami, a ty swojego przed każdym, bo nie wiesz, kto się tym żywi! Ha!

– A to jest chłopak czy dziewczynka? – spytał Ignacy, chcąc odwrócić uwagę od ewentualnej możliwości pożarcia jego ślimaka i kompletnie nie zdając sobie sprawy, że tym niewinnym pytaniem wywoła prawdziwą burzę…

– U ślimaków to jest trochę inaczej niż u ludzi – zaczęła Kinga, zastanawiając się, jak przekazać chłopcom informację, że ślimaki są obupłciowe.

– Jak to inaczej? – spytał zaciekawiony Mateusz.

– No po prostu u ślimaków to, kto jest samicą, a kto samcem, jest sprawą… można powiedzieć umowną… – Kinga urwała nagle, bo Mateusz patrzył na nią szeroko rozwartymi oczami, by po chwili dość głośno szepnąć:

– To jakieś geje są! Jak facet kocha się w facecie, to przecież gej. Ojciec Kopra mówi, że pedał. Chociaż podobno teraz nie można mówić „pedał”, bo to nieładnie, ale ojciec Kopra powiedział, że on i tak będzie tak mówić. Koper twierdzi, że oni jak się kochają, to się umawiają, kto jest facetem, a kto kobietą…

– Jezu! – jęknęła Kinga i podniósłszy głowę znad komórki, wzniosła oczy do nieba. – Pomocy! Marcin, pomocy!

Ale Marcin stał obok i z trudem powstrzymywał się, by nie ryknąć śmiechem. Tłumaczenie zawiłości życia intymnego ślimaków okazało się dla całej trójki świeżo upieczonych studentów bardzo skomplikowane. Kinga zdecydowała się powiedzieć chłopcom tak:

– Przyjmijcie do wiadomości, że wystarczą dwa wstężyki w jednym miejscu, by były z tego dzieci. I nie ma to nic wspólnego z gejami.

– A te… zaroślowe? – spytał Ignacy.

– Moim zdaniem też dwa.

– A gdyby zamknąć razem zaroślowego z tym wstężykiem? To co będzie? – spytał Mateusz.

– Nie wiem, czy krzyżowanie między sobą gatunków jest możliwe – odpowiedziała Kinga, a po chwili dodała: – Chłopaki! Ulitujcie się! Ja chcę iść na farmację i robić pigułki i syropy, a nie krzyżować ślimaki. Nie muszę, nie mogę i nie chcę wiedzieć wszystkiego.

– Nareszcie! – wykrzyknął Czarny Michał.

– Co nareszcie? – spytali równocześnie Kinga i Marcin, a Ignacy, Mateusz i milcząca dotąd Magdusia, która kolejną godzinę bawiła się na ganku jakimiś lalkami i grami, podnieśli z zaciekawieniem głowy.

– No nareszcie Kinga nie chce wszystkiego wiedzieć! Proponuję wieczorem wypić z tej okazji piwo. Bo to jakieś wielkie święto jest!


TORPEDA (1) TORPEDA (1) TORPEDA (1) TORPEDA (1) ТОРПЕДА (1)

– Marcin! Tylko pilnuj torpedy! Just watch the torpedo! – powiedział Mateusz, starając się powstrzymać łzy, i wsiadł do autobusu. - said Mateusz, trying to hold back his tears, and got on the bus.

Starał się być dorosły, ale rozstanie z rodziną, nawet jeśli oznaczało wyjazd tylko na trzy tygodnie na obóz, było dla jedenastolatka bolesne. He tried to be an adult, but parting with his family, even if it only meant going to camp for three weeks, was painful for the eleven-year-old. Udało mu się nie płakać, bo Marcin z ojcem klepali go po plecach, poprawiali mundurek i chustę, ale on czuł jakiś żal. He managed not to cry because Marcin and his father were patting him on the back, adjusting his uniform and scarf, but he felt some regret. Jakiś smutek, że wyjeżdża. Wyjeżdża właśnie teraz, gdy w domu ma takie fajne zwierzę. He is leaving right now, when he has such a nice animal at home.

* * *

Wakacje w Urlach tak naprawdę zainicjowała… mama Aleksa. Przypadkiem usłyszała rozmowę syna z Marcinem, który żalił się, że kompletnie nie wie, co robić, bo ojciec zajmuje się unieważnianiem małżeństwa z Agnieszką, która tak podle go oszukała. Ma więc teraz mnóstwo spraw urzędowych. Musi też skupić się na zarabianiu pieniędzy. Na dodatek Marek pojechał na obóz sportowy, dlatego w wakacje opieka nad rodzeństwem spadła na Marcina. Siedzenie z dzieciakami w mieście to koszmar. Nie było forsy na codzienne kino ani siły na codzienny basen, bo trzeba ich pilnować. There was no money for a daily cinema, no energy for a daily swimming pool, because you have to keep an eye on them. Jednocześnie sam wcale nie wypoczywał.

– Pojedźcie do Urli – poradziła mama Aleksa, stając w drzwiach pokoju i szybko dodała: – Sąsiad chce wynająć swój dom letniskowy na całe wakacje. Tam się zmieści masa namiotów. Obok jest rzeczka. There is a small river next to it. Jest las z jagodami. Dla dzieciaków to zawsze fajne miejsce. It's always a fun place for kids. A i wszyscy znajomi będą mogli do was dojechać. Pod warunkiem że będą mieli namioty.

Rzeczywiście. Actually. Wynajęcie działki w Urlach okazało się na kieszeń ojca Marcina, a fakt, że jeszcze niektórzy znajomi przyjechali i się dorzucili, spowodował, że lipiec nad Liwcem upłynął wszystkim bardzo przyjemnie. Renting a plot in Urlach turned out to be on the pocket of Marcin's father, and the fact that some friends came and joined in, made July on Liwiec very pleasant for everyone. Kolejno na działkę, choćby na kilka dni, dojeżdżały różne osoby. Byli i Aleks, i Aśka, i Maciek, i Biały Michał, i Ewka, a nawet dołączyli jacyś znajomi Maćka i Aleksa z dawnych lat: Kamila z Olkiem i młodszym rodzeństwem, a także Czarny Michał, którego Marcin przecież już znał, a który dotarł tu z Kingą. Hałas na działce był momentami nie do zniesienia. Tak mówiła Kinga, która ku zdumieniu Marcina próbowała w tych warunkach coś czytać. Jednak wszyscy twierdzili, że jest fantastycznie i co najważniejsze – dopisuje pogoda. However, everyone said it was fantastic and most importantly - the weather was good. Dopiero pod koniec lipca spadł pierwszy deszcz. Padało przez kilka dni i gdy znów wyszło słońce, działka roiła się od ślimaków. It had been raining for a few days, and when the sun came out again, the plot was swarming with snails. Pierwszego pogodnego dnia to one okazały się dla dzieciaków największą atrakcją.

– Ten jest najszybszy! – wykrzykiwał dziesięciolatek Ignacy, którego rodzice także wynajęli od kogoś urlowską działkę. - exclaimed ten-year-old Ignacy, whose parents also rented a Url plot from someone. Z racji bycia w podobnym wieku obaj chłopcy – Mateusz i Ignacy – szybko się zakolegowali, zawiązując wspólny front przeciwko Magdzie. Due to their similar age, both boys - Mateusz and Ignacy - quickly made friends, forming a common front against Magda. Wywoływało to jej liczne protesty i częste ingerencje Marcina. It caused her numerous protests and frequent interference by Marcin.

– Jest mój! - He's mine! – krzyknął Mateusz na widok ślimaka.

– Dlaczego twój? Ja pierwszy go dostrzegłem – zdziwił się Ignacy.

– Bo jest na mojej działce.

– To nie jest twoja działka! Mama mi mówiła, że wynajęliście ją od kogoś. My mom told me you hired her from someone.

– Teraz jest moja! Zapłacone! A skoro jest moja, to ten ślimak jest mój! And if it's mine, this snail is mine! Zresztą on już ma imię.

– Jakie znowu imię? – zainteresował się Ignacy.

– Torpeda! Bo on jest szybki jak torpeda! Because he's as fast as a torpedo!

– He he! Też mi imię! – odparł Ignacy, ale po chwili posmutniał, a potem… postanowił, że i on musi poszukać sobie jakiegoś ślimaka. Ignatius replied, but after a while he became sad, and then… decided that he, too, must look for a snail.

Nie było to trudne. It wasn't difficult. Ignacy wybrał jednego, który z jakichś tylko jemu dobrze znanych przyczyn spodobał się najbardziej, i nazwał go… Odrzutowiec!

– A co! - What! – powiedział, patrząc z triumfem na Mateusza. – Gorsze imię? - Worse name?

– Gorsze. Torpeda zawsze zniszczy odrzutowiec! A jeszcze nie słyszałem, by jakikolwiek odrzutowiec był w stanie zniszczyć torpedę! Mój ślimak Torpeda zawsze będzie szybszy od twojego! My Torpedo Snail will always be faster than yours!

– To ja ci zaraz tego twojego… – zaczął Ignacy wściekły, że jego ślimak już na wstępie traktowany jest bez szacunku, i zamachnął się w kierunku ślimaka Mateusza. Ale Mateusz szybciutko schował go w dłoni! But Mateusz quickly hid it in his hand!

– Odczep się od mojej Torpedy! - Get off my torpedo!

W ostatnim tygodniu lipca na działce zostali już właściwie tylko Marcin z rodzeństwem i Czarny Michał z Kingą, która uznała, że dawno w żadnym miejscu tak świetnie nie odpoczywała i mimo załamania pogody postanowiła stąd nie wyjeżdżać. In the last week of July, only Marcin with his siblings and Czarny Michał with Kinga remained on the plot, who decided that a long time ago she had not rested so well in any place and despite the weather breakdown, she decided not to leave. Deszczowe dni przesiedziała na oszklonej werandzie z książką w ręku. A Czarny Michał zachwycony okolicą bez przerwy coś fotografował, bo jak powiedział: „Deszcz sprzyja fotografii. Wystarczy jedna kropla wody, by zobaczyć świat w innym świetle”.

Teraz, gdy się wypogodziło, Kinga siedziała już na rozstawionym na trawie leżaku i słuchając kłótni chłopców o ślimaki, z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Now that it had cleared up, Kinga was already sitting on the deck chair on the grass and listening to the boys arguing about the snails, she could hardly refrain from laughing. Czarny Michał, który na stole obok przeglądał zdjęcia w komputerze i pokazywał je Marcinowi, nagle wpadł na pomysł.

– Chłopaki! Nie kłóćcie się! Zrobimy sesje zdjęciowe waszym ślimakom!

Po chwili rozkładając na stole w ogrodzie cały swój sprzęt fotograficzny, tłumaczył maluchom jego budowę, pokazując jakieś szkiełko z gwintem:

– To jest filtr do makrofotografii. Dzięki temu zobaczycie swoje ślimaki trochę powiększone. Będziecie mogli obejrzeć dokładnie ich muszle, a nawet czułki i oczy.

– A co to są za ślimaki? – spytał zupełnie poważnie Ignacy. – Bo wiem, że nie winniczki – zaznaczył po chwili niezwykle poważnym głosem. - Потому что я знаю, что это не виноградники, - заметил он через мгновение чрезвычайно серьезным голосом.

– Kinga! Czy ty wiesz, co to za ślimaki? Ty byłaś zawsze dobra z biologii. – Czarny Michał krzyknął Kindze nad uchem tak głośno, że niemal wypuściła z ręki książkę.

– Jakie ślimaki?

– No te, co chłopcy znaleźli…

– Torpeda i Odrzutowiec – dodał ze śmiertelną powagą Marcin.

– Ludzie! – krzyknęła Kinga, patrząc na nich zdumiona. Kinga shouted, staring at them in amazement. – Na świecie jest, z tego co pamiętam, ponad sto tysięcy gatunków ślimaków! Skąd ja mam tak od razu wiedzieć, co to za gatunek? – Ale po chwili i ją samą coś w ślimakach zaciekawiło. – Poczekajcie… Michał, zrób szybko zdjęcia tych ślimaków i mi prześlij.

– Ale po co? – spytał Marcin.

– Sprawdzę zaraz w necie…

– A tu jest internet? – zaciekawił się Czarny Michał, spoglądając na Marcina, który przecież na samym początku zapewniał, że ze zdobyczy cywilizacji znajdą tu jedynie prąd.

– W komórce sprawdzę – wyjaśniła Kinga i po dobrych kilkunastu minutach powiedziała: – Ślimaków najwięcej jest morskich, potem słodkowodnych, a dopiero potem lądowych. Ten z żółtym paskiem to… wstężyk gajowy… The one with the yellow stripe is ... a gamekeeper ribbon ...

– Wężyk? Jak wężyk, kiedy to ślimak jest… – powiedział oburzonym tonem Mateusz, nie przestając głaskać ślimaka po muszli. Like a snake, when a snail is… - said Mateusz indignantly, continuing to stroke the snail on its shell.

Marcin, Czarny Michał i Kinga od razu zorientowali się, że ślimak, o którym mówiła Kinga, należał do Mateusza i to jemu nadane zostało imię Torpeda.

– Nie wężyk, tylko wstężyk! – wyjaśniła Kinga. Kinga explained. – Takich gatunków ślimaków, które nazywają się wstężyki, jest w Polsce kilka. - There are several species of snails called ribbons in Poland. Ten wstężyk gajowy należy do najpospolitszych. Jest jadalny – dodała po chwili triumfalnie.

– O nie! Nie będziecie mi go zjadać! – zaprotestował Mateusz.

– No dla ludzi to on raczej za mały – stwierdziła Kinga i zerkając w komórkę, przeczytała: – Jest przysmakiem dla drozdów… - Well, for people it is rather too small - said Kinga and, glancing at the cell phone, read: - It is a delicacy for thrushes ...

– Czy tu są drozdy? - Are there thrushes here? – zaniepokoił się Mateusz. Matthew worried.

– Jak nie ma, to przyprowadzę drozda – rzucił Ignacy. - If there is none, I will bring a thrush - said Ignatius. − I będzie po twojej Torpedzie! - And it will be after your torpedo!

– Chwileczkę! - Wait a minute! – zawołała Kinga. Kinga called. Ten drugi… to… chyba ślimak zaroślowy, najpospolitszy polski ślimak. The latter ... is ... probably the brush snail, the most common Polish snail.

– Jadalny? - Edible? – zainteresował się Mateusz i odłożywszy ślimaka na stół z akcesoriami fotograficznymi, złożył ręce jak do modlitwy. – Panie Boże, niech będzie jadalny, niech będzie jadalny!

– No zawsze znajdzie się jakieś zwierzę, któremu on będzie smakować – powiedziała Kinga.

– A widzisz? – Mateusz odwrócił się do Ignacego i spojrzał na niego z triumfem. – Odrzutowiec też może być pożarty! I to nie wiadomo przez kogo! And it is not known by whom! Torpedę muszę chronić przed drozdami, a ty swojego przed każdym, bo nie wiesz, kto się tym żywi! I have to protect the torpedo from thrush, and you have to protect yours from everyone else, because you don't know who feeds on it! Ha! Ha!

– A to jest chłopak czy dziewczynka? - Is this a boy or a girl? – spytał Ignacy, chcąc odwrócić uwagę od ewentualnej możliwości pożarcia jego ślimaka i kompletnie nie zdając sobie sprawy, że tym niewinnym pytaniem wywoła prawdziwą burzę…

– U ślimaków to jest trochę inaczej niż u ludzi – zaczęła Kinga, zastanawiając się, jak przekazać chłopcom informację, że ślimaki są obupłciowe. "This is a bit different with snails than with humans," Kinga began, wondering how to tell the boys that snails are bisexual.

– Jak to inaczej? - How else? – spytał zaciekawiony Mateusz. - asked Mateusz curiously.

– No po prostu u ślimaków to, kto jest samicą, a kto samcem, jest sprawą… można powiedzieć umowną… – Kinga urwała nagle, bo Mateusz patrzył na nią szeroko rozwartymi oczami, by po chwili dość głośno szepnąć: - Well, it's just that in snails, who is female and who is male is a matter ... you can say conventional ... - Kinga stopped suddenly, because Mateusz was looking at her with wide eyes, and after a while he whispered quite loudly:

– To jakieś geje są! - They're some gays! Jak facet kocha się w facecie, to przecież gej. If a guy is in love with a guy, he's gay. Ojciec Kopra mówi, że pedał. Kopra's father says he's a fagot. Chociaż podobno teraz nie można mówić „pedał”, bo to nieładnie, ale ojciec Kopra powiedział, że on i tak będzie tak mówić. Although apparently you can't say "fagot" now, because it's not nice, but Father Kopra said that he would say that anyway. Koper twierdzi, że oni jak się kochają, to się umawiają, kto jest facetem, a kto kobietą…

– Jezu! – jęknęła Kinga i podniósłszy głowę znad komórki, wzniosła oczy do nieba. Kinga wailed and, lifting her head from her cell phone, raised her eyes to the sky. – Pomocy! Marcin, pomocy!

Ale Marcin stał obok i z trudem powstrzymywał się, by nie ryknąć śmiechem. But Marcin was standing next to him and he could hardly refrain from roaring with laughter. Tłumaczenie zawiłości życia intymnego ślimaków okazało się dla całej trójki świeżo upieczonych studentów bardzo skomplikowane. Translating the intimate life of snails turned out to be very complicated for all three freshmen. Kinga zdecydowała się powiedzieć chłopcom tak: Kinga decided to tell the boys this:

– Przyjmijcie do wiadomości, że wystarczą dwa wstężyki w jednym miejscu, by były z tego dzieci. - Acknowledge that two ribbons in one place are enough to be children. I nie ma to nic wspólnego z gejami.

– A te… zaroślowe? - А... нечесаные? – spytał Ignacy.

– Moim zdaniem też dwa.

– A gdyby zamknąć razem zaroślowego z tym wstężykiem? To co będzie? – spytał Mateusz. Matthew asked.

– Nie wiem, czy krzyżowanie między sobą gatunków jest możliwe – odpowiedziała Kinga, a po chwili dodała: – Chłopaki! "I don't know if breeding species is possible," replied Kinga, and then added, "Guys!" Ulitujcie się! Have pity! Ja chcę iść na farmację i robić pigułki i syropy, a nie krzyżować ślimaki. I want to go to the pharmacy and make pills and syrups, not cross snails. Я хочу пойти в аптеку и делать таблетки и сиропы, а не скрещивать улиток. Nie muszę, nie mogę i nie chcę wiedzieć wszystkiego. Я не должен, не могу и не хочу знать все.

– Nareszcie! – wykrzyknął Czarny Michał.

– Co nareszcie? – spytali równocześnie Kinga i Marcin, a Ignacy, Mateusz i milcząca dotąd Magdusia, która kolejną godzinę bawiła się na ganku jakimiś lalkami i grami, podnieśli z zaciekawieniem głowy.

– No nareszcie Kinga nie chce wszystkiego wiedzieć! - Finally, Kinga doesn't want to know everything! Proponuję wieczorem wypić z tej okazji piwo. I suggest drinking a beer on this occasion in the evening. Bo to jakieś wielkie święto jest! Because it is some great celebration!