×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, TELEFON (1)

TELEFON (1)

– Już daję Małgorzatę – powiedział do słuchawki i podał jej aparat, mówiąc: – Widzisz? Oddzwonił! Niepotrzebnie się denerwowałaś.

Małgosia uśmiechnęła się przez łzy. Popatrzyła na Bazylego z czułością. A gdy gestem dłoni zapytał, czy ma wyjść, błyskawicznie pokręciła głową. Chciała, by był świadkiem tej rozmowy. Pierwszej od półtora roku. Rozmowy, na którą nawet nie myślała, że czeka, ale jednak… chyba czekała.

* * *

Od pamiętnej rozmowy na ławce w Skansenie Wsi Lubelskiej minęło wiele tygodni. Więź między Małgosią a Bazylim stawała się coraz silniejsza, ale do rozmowy o rodzicach nie wracali. Bazyli był cierpliwy.

Temat po raz pierwszy wrócił przed Zaduszkami. Mama Bazylego zaprosiła Małgosię na obiad i między zupą a drugim daniem spytała, czy jedzie do Warszawy na groby.

– Nie – odparła Małgosia, myśląc, że to krótkie „nie” utnie ewentualną dyskusję, ale Eugenia Żarska nie odpuszczała.

– Masz groby w Warszawie? Czy w innym miejscu?

– I w Warszawie, i w innym miejscu.

– I na które pojedziesz?

– Nie pojadę.

– Dlaczego?

Bazyli szybko zorientował się, że rozmowa zmierza do katastrofy, więc postanowił zmienić temat.

– A my? Czy ty mnie kiedyś zabierzesz na grób ojca? – spytał i spojrzał na matkę.

Pani Eugenia milczała. Małgosia obserwowała jej twarz. Z jednej z rozmów z Bazylim wiedziała, że był panieńskim dzieckiem, a jego ojciec zmarł przed jego urodzeniem. Wtedy jeszcze nie robili badań DNA. Dlatego matka Bazylego nie mogła udowodnić ojcostwa zmarłego. Teraz też by nie mogła. Ojciec zmarł podczas wyjazdu do krewnych do Francji i tam został pochowany. Podobno w urnie.

– Nawet nie wiem, gdzie jest jego grób i czy w ogóle jeszcze jest – powiedziała pani Eugenia.

Resztę obiadu zjedli w milczeniu.

– Małgorzata… – zaczął Bazyli, gdy znaleźli się w jego pokoju. Siedzieli przytuleni na kanapie i słuchali muzyki. – Nie rozmawialiśmy o tym, ale… chciałbym, byś przyszła do nas na święta.

– Święta? – Małgosia spojrzała mu w oczy. – Co dokładnie masz na myśli?

– No… Wigilię…

– Wigilię… – Małgosia powtórzyła i odwróciwszy wzrok, zamyśliła się.

Przed oczami stanęły jej prawie wszystkie domowe wigilie. I te, kiedy była bardzo mała, i te, kiedy była starsza, i ta ostatnia, którą spędziła z Zosią u jej ciotki. Było bardzo sympatycznie. No i nikt o nic nie pytał. W świetle tego, co zdarzyło się podczas dzisiejszego obiadu, Wigilia u mamy Bazylego nie zapowiadała się na pozbawioną kłopotliwych pytań. Małgosia poczuła lekki niepokój. Nie mniejszy odczuwał Bazyli, który jednym ramieniem obejmował Małgosię, a drugą nerwowo skubał nitkę wiszącą przy koszuli i myślał, jak powiedzieć jej to, co planował. Jak to zrobić, by nie odebrała tego jako szantaż? Westchnął ciężko.

Małgosia spojrzała na niego.

– O czym myślisz?

Spuścił wzrok. Ton Małgosi nie zachęcał do szczerych wyznań. Znów westchnął.

– No powiedz… – Małgosia trąciła go łokciem.

– Ale nie wiem jak…

– Prosto.

– Ale boję się, że jak powiem wprost, to nie odbierzesz tego tak, jak bym chciał.

– Spróbuj.

– No to… chciałabym, żebyś przyszła na Wigilię, ale najpierw skontaktowała się ze swoimi rodzicami.

– Ale to jest…

– Wiem, co chcesz powiedzieć, ale nie jest…

– Ale…

– Małgosiu, musisz to zrobić. Nie dla mnie. Dla samej siebie. Im dłużej będziesz to ciągnąć, tym trudniej będzie ci zrobić ten krok.

Małgosia wysunęła się spod ramienia Bazylego i rzuciwszy mu pełne wściekłości spojrzenie, wstała z kanapy. Stanęła na wprost niego. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła. Bazyli miał wrażenie, że zaraz zacznie krzyczeć, więc też wstał, spróbował ją objąć, ale się odsunęła. Złapał ją za rękę.

– Tu naprawdę nie chodzi o mnie. Wierz mi, że zrobi ci się lepiej, jak z nimi porozmawiasz. Zamień kilka słów. Błagam cię. Zrób to nie dla mnie, a dla siebie. Wtedy nie będą cię paraliżować takie pytania jak te dzisiejsze o groby. Będziesz mogła spokojnie mówić: „Nie jadę. Tata obiecał, że zapali lampkę w moim imieniu”. Albo cokolwiek innego. Teraz nie wiesz, co powiedzieć, bo w ogóle nie masz pojęcia, co się u nich dzieje. Przecież z nikim nie utrzymujesz kontaktu. Pamiętasz? Ostatnio pytałem cię o tę koleżankę od dowcipów…

– Ewę – burknęła Małgosia, ale Bazyli wyczuł, że mija jej złość.

Usiadł na kanapie i pociągnąwszy ją za rękę, posadził sobie na kolanach. Po chwili przytulił.

– No… i sama pomyśl… – wyszeptał, wtulając twarz w jej szyję. – Gdybyś miała kontakt z tą Ewą, mogłabyś ją spytać, co u rodziców, wysłać do nich na przeszpiegi. Skoro nie chcesz do nich dzwonić…

Małgosia westchnęła. Wtuliła się w Bazylego. Czuła, że ma on rację. Powoli dojrzewała do decyzji.

* * *

O tej rozmowie myślała kilka dni. Wreszcie… postanowiła zadzwonić. Ale powstało pytanie: do kogo? Zmieniła przecież telefon i to zarówno numer, jak i aparat. Do nowego smartfona nie przeniosła żadnych numerów. Na pamięć znała tyko numer do ojca, swój numer domowy i oba numery telefonów Maćka. Rozmowy z rodzicami się bała. Szczególnie po tym ojcowskim przelewie na złotówkę. Dlatego najchętniej zadzwoniłaby do Maćka. Zawsze był jej życzliwy, a ona ważna dla niego. Tylko czy nie byłaby wtedy nielojalna w stosunku do Bazylego?

– Ale jestem beznadziejna – powiedziała do siebie, nerwowo chodząc po pokoju.

Zajęcia na uczelni zaczynały się za godzinę. Myślała, że męczącą ją sprawę załatwi szybko. Znów pomyślała o Maćku i Bazylim. Dzwonić do Maćka? Jednak od razu uporczywie powróciła jedna myśl. Dotycząca nielojalności. I druga. Że teraz coś ją przed zadzwonieniem do Maćka hamuje. A raczej ktoś. Bazyli.

„Byłam nielojalna w stosunku do Maćka i nie miałam takich wyrzutów sumienia, jakie odczuwam teraz. A przecież jeszcze nic nie zrobiłam” – mówił jakiś głos w jej głowie.

– Czy to nie dziwne, że mam takie myśli? – spytała półgłosem samą siebie.

Wreszcie… nabrała powietrza w płuca, odetchnęła i podjęła decyzję. Będzie lojalna w stosunku do Bazylego. Zadzwoni do ojca. Serce waliło jej jak młotem, gdy na ekranie smartfona wystukiwała z pamięci jego numer, ale… szybko zdenerwowanie przemieniło się w rozczarowanie. W słuchawce usłyszała, że abonent jest czasowo niedostępny. Postanowiła zadzwonić później. Zosia, której zwierzyła się z problemu, gdy razem szły na wykłady, poradziła, by wysłała tacie esemesa.

– Taki wiesz… z żądaniem potwierdzenia odbioru.

– Ale co napisać? – spytała Małgosia.

– Może… „Tato to ja. Odezwij się”.

– Ale on wtedy pomyśli, że mi się coś stało.

– No to… napisz tak: „Tato, jestem zdrowa, studiuję i nie martw się o mnie. To mój nowy numer. Zadzwoń w wolnej chwili”.

– Ale to tak jakoś głupio.

– No to nie wiem.

– Może napiszę krótko: „Tato, tu Małgosia. Chcę porozmawiać”.

– To też dobry pomysł, ale wiesz… jak ojciec ma wyłączony telefon, to i tak nie przeczyta, a jak włączy telefon, to wyświetli mu się ileś nieodebranych połączeń i jest szansa, że oddzwoni, by sprawdzić kto to.

– No to będę dzwonić.

Jednak ani w przerwie między wykładami, ani wieczorem, ani następnego dnia nie udało jej się dodzwonić do ojca. Jego telefon cały czas był poza zasięgiem.


TELEFON (1) TELEFON (1) PHONE (1) ТЕЛЕФОН (1) ТЕЛЕФОН (1)

– Już daję Małgorzatę – powiedział do słuchawki i podał jej aparat, mówiąc: – Widzisz? - I'm already giving Margaret - he said into the receiver and handed her the phone, saying: - See? Oddzwonił! Niepotrzebnie się denerwowałaś.

Małgosia uśmiechnęła się przez łzy. Gretel smiled through her tears. Popatrzyła na Bazylego z czułością. A gdy gestem dłoni zapytał, czy ma wyjść, błyskawicznie pokręciła głową. Chciała, by był świadkiem tej rozmowy. She wanted him to witness this conversation. Pierwszej od półtora roku. Rozmowy, na którą nawet nie myślała, że czeka, ale jednak… chyba czekała. A conversation she didn't even think she was waiting for, but still… she must have been waiting.

* * *

Od pamiętnej rozmowy na ławce w Skansenie Wsi Lubelskiej minęło wiele tygodni. Więź między Małgosią a Bazylim stawała się coraz silniejsza, ale do rozmowy o rodzicach nie wracali. Bazyli był cierpliwy.

Temat po raz pierwszy wrócił przed Zaduszkami. Mama Bazylego zaprosiła Małgosię na obiad i między zupą a drugim daniem spytała, czy jedzie do Warszawy na groby.

– Nie – odparła Małgosia, myśląc, że to krótkie „nie” utnie ewentualną dyskusję, ale Eugenia Żarska nie odpuszczała.

– Masz groby w Warszawie? - Do you have graves in Warsaw? Czy w innym miejscu? Is it elsewhere?

– I w Warszawie, i w innym miejscu. - And in Warsaw and elsewhere.

– I na które pojedziesz?

– Nie pojadę.

– Dlaczego?

Bazyli szybko zorientował się, że rozmowa zmierza do katastrofy, więc postanowił zmienić temat.

– A my? Czy ty mnie kiedyś zabierzesz na grób ojca? Will you ever take me to my father's grave? – spytał i spojrzał na matkę. He asked and looked at his mother.

Pani Eugenia milczała. Mrs. Eugenia was silent. Małgosia obserwowała jej twarz. Gretel watched her face. Z jednej z rozmów z Bazylim wiedziała, że był panieńskim dzieckiem, a jego ojciec zmarł przed jego urodzeniem. From one of the conversations with Bazyli, she knew that he was a maiden child and that his father had died before his birth. Wtedy jeszcze nie robili badań DNA. They weren't doing DNA testing yet. Dlatego matka Bazylego nie mogła udowodnić ojcostwa zmarłego. Therefore, Basil's mother could not prove the paternity of the deceased. Teraz też by nie mogła. Now, she wouldn't be able to either. Ojciec zmarł podczas wyjazdu do krewnych do Francji i tam został pochowany. The father died while visiting relatives in France and was buried there. Podobno w urnie. Apparently in an urn.

– Nawet nie wiem, gdzie jest jego grób i czy w ogóle jeszcze jest – powiedziała pani Eugenia.

Resztę obiadu zjedli w milczeniu.

– Małgorzata… – zaczął Bazyli, gdy znaleźli się w jego pokoju. Siedzieli przytuleni na kanapie i słuchali muzyki. – Nie rozmawialiśmy o tym, ale… chciałbym, byś przyszła do nas na święta.

– Święta? – Małgosia spojrzała mu w oczy. – Co dokładnie masz na myśli? - What exactly do you mean?

– No… Wigilię… - Well ... Christmas Eve ...

– Wigilię… – Małgosia powtórzyła i odwróciwszy wzrok, zamyśliła się. "Christmas Eve ..." Gretel repeated and, looking away, thought.

Przed oczami stanęły jej prawie wszystkie domowe wigilie. I te, kiedy była bardzo mała, i te, kiedy była starsza, i ta ostatnia, którą spędziła z Zosią u jej ciotki. And those when she was very little, and those when she was older, and the latter, which she spent with Zosia at her aunt's. Było bardzo sympatycznie. It was very nice. No i nikt o nic nie pytał. And no one asked for anything. W świetle tego, co zdarzyło się podczas dzisiejszego obiadu, Wigilia u mamy Bazylego nie zapowiadała się na pozbawioną kłopotliwych pytań. In the light of what happened at today's dinner, Christmas Eve at Mother Basil's house did not promise to be devoid of embarrassing questions. Małgosia poczuła lekki niepokój. Nie mniejszy odczuwał Bazyli, który jednym ramieniem obejmował Małgosię, a drugą nerwowo skubał nitkę wiszącą przy koszuli i myślał, jak powiedzieć jej to, co planował. He felt no less of Bazyli, who embraced Małgosia with one arm, and nervously nibbled at the thread on his shirt with the other, and thought how to tell her what he planned. Jak to zrobić, by nie odebrała tego jako szantaż? Westchnął ciężko. He sighed heavily.

Małgosia spojrzała na niego. Gretel looked at him.

– O czym myślisz? - What are you thinking about?

Spuścił wzrok. Ton Małgosi nie zachęcał do szczerych wyznań. Znów westchnął.

– No powiedz… – Małgosia trąciła go łokciem. "Come on ..." Gretel nudged him with her elbow.

– Ale nie wiem jak…

– Prosto.

– Ale boję się, że jak powiem wprost, to nie odbierzesz tego tak, jak bym chciał. - But I'm afraid that if I say it straight, you will not receive it as I would like.

– Spróbuj.

– No to… chciałabym, żebyś przyszła na Wigilię, ale najpierw skontaktowała się ze swoimi rodzicami. - Well ... I wish you to come to Christmas Eve, but first contact your parents.

– Ale to jest… - But it is…

– Wiem, co chcesz powiedzieć, ale nie jest… - I know what you want to say, but it's not ...

– Ale…

– Małgosiu, musisz to zrobić. Nie dla mnie. Dla samej siebie. Im dłużej będziesz to ciągnąć, tym trudniej będzie ci zrobić ten krok. The longer you keep it going, the harder it will be to take this step.

Małgosia wysunęła się spod ramienia Bazylego i rzuciwszy mu pełne wściekłości spojrzenie, wstała z kanapy. Gretel stepped out from under Basil's arm and, throwing him a furious glance, got up from the couch. Stanęła na wprost niego. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła. She took a deep breath and let it out. Bazyli miał wrażenie, że zaraz zacznie krzyczeć, więc też wstał, spróbował ją objąć, ale się odsunęła. Złapał ją za rękę.

– Tu naprawdę nie chodzi o mnie. - It's not really about me. Wierz mi, że zrobi ci się lepiej, jak z nimi porozmawiasz. Zamień kilka słów. Błagam cię. Zrób to nie dla mnie, a dla siebie. Wtedy nie będą cię paraliżować takie pytania jak te dzisiejsze o groby. Będziesz mogła spokojnie mówić: „Nie jadę. You will be able to calmly say, “I'm not going. Tata obiecał, że zapali lampkę w moim imieniu”. Albo cokolwiek innego. Or anything else. Teraz nie wiesz, co powiedzieć, bo w ogóle nie masz pojęcia, co się u nich dzieje. Now you don't know what to say because you have no idea what's going on with them. Przecież z nikim nie utrzymujesz kontaktu. After all, you are not in touch with anyone. Pamiętasz? Do you remember? Ostatnio pytałem cię o tę koleżankę od dowcipów… Recently I asked you about that joke friend ...

– Ewę – burknęła Małgosia, ale Bazyli wyczuł, że mija jej złość.

Usiadł na kanapie i pociągnąwszy ją za rękę, posadził sobie na kolanach. He sat down on the couch and, pulling her hand, pulled her onto his lap. Po chwili przytulił.

– No… i sama pomyśl… – wyszeptał, wtulając twarz w jej szyję. "Well ... think for yourself ..." he whispered, pressing his face against her neck. – Gdybyś miała kontakt z tą Ewą, mogłabyś ją spytać, co u rodziców, wysłać do nich na przeszpiegi. - If you had contact with this Ewa, you could ask her about her parents, send them to spy on them. Skoro nie chcesz do nich dzwonić…

Małgosia westchnęła. Wtuliła się w Bazylego. She cuddled up to Basil. Czuła, że ma on rację. She felt he was right. Powoli dojrzewała do decyzji. She slowly matured to a decision.

* * *

O tej rozmowie myślała kilka dni. Wreszcie… postanowiła zadzwonić. Finally… decided to call. Ale powstało pytanie: do kogo? Zmieniła przecież telefon i to zarówno numer, jak i aparat. Do nowego smartfona nie przeniosła żadnych numerów. Na pamięć znała tyko numer do ojca, swój numer domowy i oba numery telefonów Maćka. She only knew her father's number by heart, her home number and both Maciek's phone numbers. Rozmowy z rodzicami się bała. She was afraid of talking to her parents. Szczególnie po tym ojcowskim przelewie na złotówkę. Especially after this paternal transfer into PLN. Dlatego najchętniej zadzwoniłaby do Maćka. Therefore, she would most likely call Maciek. Zawsze był jej życzliwy, a ona ważna dla niego. He was always kind to her, and she was important to him. Tylko czy nie byłaby wtedy nielojalna w stosunku do Bazylego?

– Ale jestem beznadziejna – powiedziała do siebie, nerwowo chodząc po pokoju. "But I'm hopeless," she said to herself, pacing nervously around the room.

Zajęcia na uczelni zaczynały się za godzinę. Classes at the university started in an hour. Myślała, że męczącą ją sprawę załatwi szybko. Znów pomyślała o Maćku i Bazylim. Dzwonić do Maćka? Call Maciek? Jednak od razu uporczywie powróciła jedna myśl. Dotycząca nielojalności. I druga. Że teraz coś ją przed zadzwonieniem do Maćka hamuje. A raczej ktoś. Bazyli.

„Byłam nielojalna w stosunku do Maćka i nie miałam takich wyrzutów sumienia, jakie odczuwam teraz. A przecież jeszcze nic nie zrobiłam” – mówił jakiś głos w jej głowie.

– Czy to nie dziwne, że mam takie myśli? – spytała półgłosem samą siebie.

Wreszcie… nabrała powietrza w płuca, odetchnęła i podjęła decyzję. Finally… she took a breath in her lungs, took a breath and made a decision. Będzie lojalna w stosunku do Bazylego. She will be loyal to Basil. Zadzwoni do ojca. He will call his father. Serce waliło jej jak młotem, gdy na ekranie smartfona wystukiwała z pamięci jego numer, ale… szybko zdenerwowanie przemieniło się w rozczarowanie. Her heart was pounding as she punched out his number on the smartphone screen, but ... quickly nervousness turned into disappointment. W słuchawce usłyszała, że abonent jest czasowo niedostępny. In the handset she heard that the subscriber is temporarily unavailable. Postanowiła zadzwonić później. Zosia, której zwierzyła się z problemu, gdy razem szły na wykłady, poradziła, by wysłała tacie esemesa.

– Taki wiesz… z żądaniem potwierdzenia odbioru.

– Ale co napisać? - But what to write? – spytała Małgosia.

– Może… „Tato to ja. Odezwij się”.

– Ale on wtedy pomyśli, że mi się coś stało. "But then he'll think something's happened to me."

– No to… napisz tak: „Tato, jestem zdrowa, studiuję i nie martw się o mnie. To mój nowy numer. Zadzwoń w wolnej chwili”.

– Ale to tak jakoś głupio. - But it's kind of stupid.

– No to nie wiem.

– Może napiszę krótko: „Tato, tu Małgosia. Chcę porozmawiać”.

– To też dobry pomysł, ale wiesz… jak ojciec ma wyłączony telefon, to i tak nie przeczyta, a jak włączy telefon, to wyświetli mu się ileś nieodebranych połączeń i jest szansa, że oddzwoni, by sprawdzić kto to.

– No to będę dzwonić.

Jednak ani w przerwie między wykładami, ani wieczorem, ani następnego dnia nie udało jej się dodzwonić do ojca. Jego telefon cały czas był poza zasięgiem.