×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, SPOTKANIE

SPOTKANIE

– To wszystko przez ciebie – powiedział Maciek i nie czekając na odpowiedź, z całej siły uderzył przeciwnika pięścią między oczy.

Ten zatoczył się i wywrócił na środek podłogi, roztrącając zszokowanych gości. Takiego Maćka nie widzieli. Cóż… w gronie ludzi, którym przyszło razem witać Nowy Rok, nie było zbyt wielu osób, które znałyby tajemnicę łączącą tych dwóch.

* * *

– Maciek?

Na dźwięk swojego imienia obrócił się. Twarz pytającej wydała mu się znajoma, ale przez chwilę zupełnie nie wiedział skąd. Miała na sobie grubą, futrzaną czapkę, pikowany płaszcz do kolan i długie śniegowce. Akurat padał pierwszy w tym roku śnieg. Warszawa szykowała się do sylwestra, który miał być za trzy dni, a on szedł do Zamku Królewskiego na wystawę. Potrzebował przygotować się do zajęć tuż po Nowym Roku. Jej wołanie wyrwało go z zamyślenia.

– Nie pamiętasz mnie. – Dziewczyna się zmartwiła.

Maciek nie miał pojęcia, co powiedzieć, więc milczał. Stali tak na środku placu Zamkowego. Oboje zażenowani. Maciek czekał na jakiekolwiek słowo przypomnienia z jej strony. Gdzie wcześniej się zetknęli? Dziewczyna jednak milczała. Przez chwilę patrzyła na niego. Było w jej spojrzeniu coś szczególnego. Jakby szukała czegoś w jego twarzy. Ale szybko to coś, co miała w oczach, zgasło.

– To cześć – rzuciła i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła przed siebie w kierunku Podwala.

– Poczekaj! – zawołał Maciek, próbując złapać ją za rękę, ale dziewczyna odsunęła ją.

– Nie pamiętasz mnie, więc to bez sensu – powiedziała, odwracając twarz tylko na chwilę w jego stronę, a potem niemal sprintem pobiegła w stronę ulicy.

Maciek stał jak wryty. Dziewczyna biegła tak szybko, że zanim zdecydował się ruszyć za nią, odbiegła już zbyt daleko. Zobaczył tylko, jak wsiadła do samochodu. Grafitowego opla astry. Dopiero teraz ją poznał. To była Marta. Ta, która zawiozła go do Szczecina, by wtedy, w wakacje, zdążył na pociąg do Warszawy.

Maciek miał wyrzuty sumienia, że poznał ją dopiero po samochodzie. Zwalał wszystko na zimowe ubranie, na wielką futrzaną czapę, którą dziewczyna miała na głowie, na to, że wtedy w Świnoujściu miał myśli zajęte czymś innym i niedokładnie zapamiętał jej twarz. Jedno było pewne. Marta była i… zniknęła. Prawie jak Małgosia. Czy jeszcze ją spotka? Chociażby po to, by przeprosić, że nie poznał? Myślał o tym, zwiedzając po raz kolejny w życiu zamkowe sale. I nagle dotarło do niego, że pierwszy raz zwiedzał je zupełnie sam.

* * *

– Co w końcu robisz w sylwestra? – zapytał Marcin, któremu ojciec obiecał, że w ten wieczór sam zaopiekuje się swoimi najmłodszymi dziećmi, więc on będzie mógł wyjść z domu na jakąś imprezę.

– Nie wiem – odparł Maciek, bo prawda była taka, że nie miał żadnego pomysłu.

Podobnie jak Marcin. Obaj na studiach nie znaleźli swojego towarzystwa. Nie interesowali się więc, czy ktoś na ich roku robi jakąś imprezę, czy też nie. Siedzieli więc tak w zupełnym milczeniu w korytarzu przychodni weterynaryjnej i czekali na odbiór Garfielda z zabiegu. W ostatnie sobotnie przedpołudnie starego roku w przychodni był mały ruch. Marcin zdecydował się wykastrować kota jeszcze w starym roku, bo wyczytał w internecie, że do końca roku można to zrobić na koszt miasta. Wystarczy tylko zgłosić się do jednej z wyznaczonych przychodni i wypełnić odpowiedni formularz.

Przychodnia, która miała podpisaną umowę z miastem, nie znajdowała się niestety zbyt blisko domu. Dojazd z kotem nie najlepiej znoszącym transport w kontenerze, nie był więc niczym łatwym ani przyjemnym. Zwłaszcza gdy na dworze padał śnieg. Marcin poprosił Maćka, by mu towarzyszył, a Maciek się zgodził. I tak nie miał nic do roboty. Do przychodni na Grochowską przyjechali tramwajem z przesiadką. Jak wrócą? Marcin zastanawiał się nad tym, bo śnieg nie przestawał padać. Teraz obaj z Maćkiem siedzieli w poczekalni i czekali na wybudzenie się Garfielda z narkozy. To jednak trwało. Wreszcie drzwi gabinetu się otworzyły. Doktor zawołał Marcina, który wszedł do gabinetu i aż jęknął na widok kota. Niedawny niszczyciel wydał mu się tak bezbronny, że aż żal mu się go zrobiło.

– On dziś może być senny, przewracać się po zabiegu, więc proszę go obserwować – powiedział lekarz i podał Marcinowi karteczkę. – Tu jest recepta. Ten lek proszę wykupić i podać mu za dwanaście godzin jedną tabletkę. Najlepiej pokruszoną w jedzeniu. I jakby coś było nie tak, proszę natychmiast dzwonić. Tu jest do mnie telefon. – Lekarz zapisał numer na kartce z adresem przychodni. – A teraz proszę przede wszystkim zabrać kota do domu.

Marcin spojrzał za okno. Westchnął i… zamówił taksówkę, informując, że będzie wiózł kota po operacji i że kot będzie w kontenerze. Na szczęście taksówkarz się zgodził.

– Będziesz miał w razie czego pożyczyć parę groszy? – spytał Maćka, gdy wsiadali do auta.

– Jasne! – odparł Maciek i dodał: – W sumie mogliśmy zadzwonić do Michała. Podwiózłby nas i byłoby nam wszystkim raźniej…

Podobno nie ma przypadków. Tak twierdziła kiedyś Małgosia. Chyba dlatego Maćka w ogóle nie zdziwiło, że Michała spotkali pod domem Marcina, gdy wysiadali z taksówki. Od słowa do słowa… wszyscy trzej weszli do domu. Magdusia popłakała się na widok Garfielda. Mateusz nie płakał, ale jego zaciśnięte usta zdradzały, że jest wstrząśnięty tym, jak zwierzak wygląda. Bo wyjęty z kontenera Garfield zataczał się, a w pewnym momencie opadł z sił i położył się na podłodze. Marcin ostrożnie przeniósł go na kanapę i ułożył koło Magdy, która szlochając, głaskała go po rudym futrze. Mateusz siadł z drugiej strony.

– Jeszcze leki – przypomniał Maciek.

– Faktycznie. – Marcin skinął głową.

Michał dowiedziawszy się, że muszą iść do apteki, zaproponował tę, w której swój sobotni dyżur miała Kinga. Wprawdzie miał po nią iść dopiero za godzinę, ale… może przejść się tam z kumplami już teraz. Zresztą… Michał spojrzał na zegarek. Zanim dojdą do apteki tymi jeszcze nieodśnieżonymi do końca chodnikami, Kinga już będzie kończyć pracę.

Po drodze zgadali się na temat sylwestra i szybko okazało się, że Kinga dwa dni temu zdecydowała, że tak jak kiedyś w gimnazjum, tak i teraz zaprasza gości do siebie. Rodzice wyjeżdżali gdzieś poza Warszawę, zostawiając mieszkanie pod opieką córki i jej starszego brata Kuby, który zapowiedział, że może na chwilę wpadnie z jakąś nową dziewczyną.

– Na pewno nie będzie miała nic przeciwko wam – uznał Michał.

Jego słowa już po chwili potwierdziła sama Kinga, która ucieszyła się na widok dawno niewidzianych kolegów, zwłaszcza Maćka, bo Marcina znała trochę słabiej, i sama zaproponowała, by do niej wpadli. Poprosiła też, by ściągnęli Aleksa, Aśkę, Kamilę i Olka, bo sama od kilku dni próbowała dodzwonić się do każdego z nich, ale nie miała szczęścia, a czasu było coraz mniej. Ewki i Białego Michała miało nie być, bo pojechali w góry.

* * *

Te kilka dni do sylwestra zleciały jak z bicza trzasnął. Przed wyjazdem do Kingi umówili się we czwórkę u Aśki: Maciek, Aleks i Marcin, który z Aśką mieszkał na jednym podwórku. Choć Marcin do Aśki miał najbliżej, to właśnie na niego czekali najdłużej.

Siedzieli u Aśki w pokoju. Maciek wziął do ręki fotografię stojącą na regale z książkami. Tę, która przedstawiała ich paczkę na plaży.

– Nie pamiętam, żebym robił wam takie zdjęcie – stwierdził.

– Bo to nie ty robiłeś – powiedział Aleks i dodał szybko: – To Marta.

– A ja? Gdzie wtedy byłem?

– Pojechałeś już do Warszawy.

– Wiecie, że ją spotkałem? – powiedział bardziej do siebie niż Aśki czy Aleksa.

– Ja wiem – odparła Aśka.

– Skąd niby wiesz?

– Gadałam z nią. Najpierw na czacie, a potem przez telefon. Twierdziła, że jej nie poznałeś…

– No bo najpierw nie poznałem – mruknął Maciek i się zamyślił. – Jak masz z nią kontakt, to daj – poprosił po chwili, a zanim nadszedł Marcin, Aśka podyktowała mu numer telefonu dziewczyny.

* * *

Impreza u Kingi rozkręcała się powoli. Było trochę znajomych, bo oprócz Michała, Kingi, a także Aleksa, Aśki i Marcina pojawili się jeszcze Kamila z Olkiem oraz wbrew zapowiedziom Biały Michał i Ewka, którzy nie pojechali w góry ze względu na niesamowitą zamieć, a także Spytek ze swoją dziewczyną, którzy mieli jechać z nimi, a z powodu zmiany planów również nie mieli pomysłu na spędzenie sylwestra.

Kinga zaprosiła też kilka koleżanek ze studiów, a Michał kilku swoich nowych kolegów i przy dźwiękach muzyki powoli na prowizorycznym parkiecie w salonie pojawiały się pierwsze pary.

Maciek patrzył na nie obojętnym wzrokiem. Myślał o Małgosi, bo mimo usilnych starań nie potrafił przestać o niej myśleć. Miał żal do siebie, że obraził się na nią za historię z Kubą. A jednocześnie żal do niej, że zaszła taka sytuacja, za którą mógł się obrazić. I że Małgosia nie zrobiła nic, by ją wyjaśnić, bo tego, że w pewnym momencie próbowała, po prostu nie pamiętał. Pojawiła się też trzecia myśl. Najsmutniejsza. On nic już dla Małgosi nie znaczy. Nic, ale to zupełnie nic. Gdyby było inaczej, odezwałaby się do niego.

Pomyślał też o Marcie, którą spotkał kilka dni temu i nie poznał. Głupio wyszło. Trzeba ją przeprosić. Właściwie… powinien zrobić to teraz, nim zacznie się Nowy Rok. Sięgnął po telefon i wybrał numer. Po chwili usłyszał sygnał, ale równocześnie za jego plecami jakby narastał dźwięk melodyjki zwiastującej, że komuś, kto stoi niedaleko, po prostu dzwoni telefon. Po chwili usłyszał ciche „halo”, ale miał wrażenie, że słyszy je podwójnie. Nie tylko w słuchawce, ale też za plecami. Obrócił się. Przed nim stała Marta. Na razie jeszcze tyłem do niego, ale już powoli zaczynała się odwracać. Gdy ich spojrzenia spotkały się, oboje opuścili telefony.

– Chciałem przeprosić… – zaczął Maciek, ale nie zdążył dodać nic więcej.

Marta podeszła do niego i położyła mu palec na ustach.

– Nie przepraszaj. Aśka powiedziała mi przed chwilą. Poza tym… zachowałam się idiotycznie. Miałeś prawo mnie nie rozpoznać. Wtedy było lato, a teraz…

– Zatańczysz? – spytał, zdejmując jej palec ze swoich ust.

Kiwnęła głową. Przez chwilę kołysali się w rytm muzyki w zupełnym milczeniu.

– W sumie to do tej pory ci nie podziękowałem.

– Za co? – spytała, a Maciek usłyszał w jej głosie szczere zdumienie.

– No… za to, że mnie wtedy podwiozłaś.

– I tak chciałam pojechać do Szczecina.

– Wystawa fajna?

– Bardzo…

Przez najbliższą godzinę tańczyli, gadali o wystawach – tej szczecińskiej i tej, na której teraz był Maciek w Zamku Królewskim. Rozmawiali też o studiach, wykładach, przeczytanych książkach i Maciek nawet nie zauważył, kiedy zaczęto wołać, że za moment północ.

Gdy Michał zarządził otwieranie szampana, nagle koło Marty, jakby spod ziemi, wyrósł Kuba – brat Kingi. Złapawszy dziewczynę ramieniem za szyję, bezceremonialnie przyciągnął do siebie, mówiąc:

– Tu jesteś! A ja cię szukam…

– Ładnie mnie szukasz – stwierdziła z wyrzutem Marta, uwalniając się z jego objęć. W tym momencie Maciek uświadomił sobie, że żadne z nich nie spytało drugiego, z kim tutaj przyszło. – To jest…

– Znamy się – warknął Maciek tak nieprzyjemnie, że Marta spojrzała na niego zdumiona. – To brat mojej koleżanki z klasy i facet, który… który…

– No wyduś to z siebie – cisnął Kuba kpiącym głosem. – Wyduś. Są postępy. Już powiedziałeś o mnie facet. Ty nawet facetem nie jesteś…

– To wszystko przez ciebie – wytknął Maciek i nie czekając na odpowiedź, z całej siły uderzył przeciwnika pięścią między oczy.

Ten zatoczył się i wywrócił na środek podłogi, roztrącając zszokowanych gości. Takiego Maćka nie widzieli. Cóż… w gronie ludzi, którym przyszło razem witać Nowy Rok, nie było zbyt wielu osób, które znałyby tajemnicę łączącą tych dwóch.

Małgosia opowiedziała wprawdzie w swoim czasie Kamili o historii z Kubą, rozpiętą bluzką i tym, że o mały włos zrobiłaby z nim to, czego nie zrobiła nigdy z Maćkiem, jednak Kamila nikomu nie zdradziła tajemnicy przyjaciółki. Maciek zaś z nikim nie mówił na temat tego, co wydarzyło się, gdy pewnego dnia przyszedł niezapowiedziany do domu Małgosi. Nawet Kinga, która wiedziała, że brat podrywał Małgosię, nie domyślała się, co właściwie zaszło między nimi. Dlatego teraz także i ona zdumiona patrzyła na Maćka, który nie pozwolił Kubie podnieść się z podłogi, tylko błyskawicznie dopadł go i po raz kolejny przywalił pięścią prosto w twarz.

– Maciek! – krzyknęła Marta.

Jej głos przywołał go do porządku. Wstał. Zaciskając zęby, podał rękę Kubie i podniósł go z podłogi. A potem popatrzył na Martę, ale już zupełnie innym wzrokiem niż jeszcze kwadrans temu i zmienionym tonem powiedział:

– Współczuję ci. Trafiłaś najgorzej, jak mogłaś.

Po czym wyminąwszy ją, ruszył w kierunku przedpokoju. I choć część gości starała się go zatrzymać, a część dowiedzieć się, o co właściwie poszło, on do nikogo nie odezwał się nawet słowem. Dość szybko znalazł kurtkę na zatłoczonym ubraniami wieszaku. Zegar bił północ. Za oknami słychać było odgłosy fajerwerków, kiedy zbiegał po schodach.

„Ten nowy rok nie zaczął się zbyt dobrze” – pomyślał i ruszył w stronę domu. Za siebie nie obejrzał się ani razu.


SPOTKANIE MEETING MEETING VERGADERING СООБЩЕНИЕ ЗУСТРІЧ

– To wszystko przez ciebie – powiedział Maciek i nie czekając na odpowiedź, z całej siły uderzył przeciwnika pięścią między oczy. "It's all because of you," said Maciek, and without waiting for an answer, he punched the opponent between the eyes with all his strength.

Ten zatoczył się i wywrócił na środek podłogi, roztrącając zszokowanych gości. It stumbled and fell to the center of the floor, knocking the shocked guests away. Он зашатался и упал на середину пола, разбросав потрясенных гостей. Takiego Maćka nie widzieli. Cóż… w gronie ludzi, którym przyszło razem witać Nowy Rok, nie było zbyt wielu osób, które znałyby tajemnicę łączącą tych dwóch. Ну... среди тех, кто пришел встретить Новый год вместе, было не так много людей, которые знали тайну, связывающую этих двоих.

* * *

– Maciek?

Na dźwięk swojego imienia obrócił się. At the sound of his name, he turned around. Twarz pytającej wydała mu się znajoma, ale przez chwilę zupełnie nie wiedział skąd. Miała na sobie grubą, futrzaną czapkę, pikowany płaszcz do kolan i długie śniegowce. На ней была густая меховая шапка, стеганое пальто длиной до колен и длинные снежные сапоги. Akurat padał pierwszy w tym roku śnieg. Warszawa szykowała się do sylwestra, który miał być za trzy dni, a on szedł do Zamku Królewskiego na wystawę. Potrzebował przygotować się do zajęć tuż po Nowym Roku. Jej wołanie wyrwało go z zamyślenia. Ее звонок вывел его из задумчивости.

– Nie pamiętasz mnie. - You do not remember me. – Dziewczyna się zmartwiła. The girl was worried. - Девушка нахмурилась.

Maciek nie miał pojęcia, co powiedzieć, więc milczał. Maciek had no idea what to say, so he was silent. Stali tak na środku placu Zamkowego. They were standing in the middle of the Castle Square. Oboje zażenowani. They are both embarrassed. Maciek czekał na jakiekolwiek słowo przypomnienia z jej strony. Maciek waited for any word of reminder on her part. Gdzie wcześniej się zetknęli? Where did they meet before? Dziewczyna jednak milczała. The girl, however, remained silent. Przez chwilę patrzyła na niego. She looked at him for a moment. Było w jej spojrzeniu coś szczególnego. There was something special about her gaze. Jakby szukała czegoś w jego twarzy. As if she was looking for something in his face. Ale szybko to coś, co miała w oczach, zgasło. But quickly what she had in her eyes faded out.

– To cześć – rzuciła i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła przed siebie w kierunku Podwala.

– Poczekaj! – zawołał Maciek, próbując złapać ją za rękę, ale dziewczyna odsunęła ją. Maciek exclaimed, trying to grab her hand, but the girl pushed her away.

– Nie pamiętasz mnie, więc to bez sensu – powiedziała, odwracając twarz tylko na chwilę w jego stronę, a potem niemal sprintem pobiegła w stronę ulicy. "You don't remember me, so it doesn't make sense," she said, turning her face only a moment in his direction, then almost sprinted toward the street.

Maciek stał jak wryty. Maciek was standing still. Dziewczyna biegła tak szybko, że zanim zdecydował się ruszyć za nią, odbiegła już zbyt daleko. The girl was running so fast that by the time he decided to follow her, she had run too far. Zobaczył tylko, jak wsiadła do samochodu. He only saw her get into the car. Grafitowego opla astry. Dopiero teraz ją poznał. Only now did he recognize her. To była Marta. It was Marta. Ta, która zawiozła go do Szczecina, by wtedy, w wakacje, zdążył na pociąg do Warszawy. The one who took him to Szczecin so that he would catch the train to Warsaw during the summer holidays.

Maciek miał wyrzuty sumienia, że poznał ją dopiero po samochodzie. Maciek felt guilty that he only met her after the car. Zwalał wszystko na zimowe ubranie, na wielką futrzaną czapę, którą dziewczyna miała na głowie, na to, że wtedy w Świnoujściu miał myśli zajęte czymś innym i niedokładnie zapamiętał jej twarz. He was throwing everything on winter clothes, on the large fur hat that the girl was wearing, on the fact that at that time in Świnoujście his thoughts were occupied by something else and he did not remember her face accurately. Он винил во всем свою зимнюю одежду, большую меховую шапку, которую девушка надела на голову, то, что в это время в Свиноуйсьце его мысли были заняты чем-то другим, и он неточно запомнил ее лицо. Jedno było pewne. One thing was for sure. Marta była i… zniknęła. Marta was and… disappeared. Prawie jak Małgosia. Czy jeszcze ją spotka? Will he meet her again? Chociażby po to, by przeprosić, że nie poznał? If only to apologize for not recognizing it? Myślał o tym, zwiedzając po raz kolejny w życiu zamkowe sale. I nagle dotarło do niego, że pierwszy raz zwiedzał je zupełnie sam.

* * *

– Co w końcu robisz w sylwestra? – zapytał Marcin, któremu ojciec obiecał, że w ten wieczór sam zaopiekuje się swoimi najmłodszymi dziećmi, więc on będzie mógł wyjść z domu na jakąś imprezę.

– Nie wiem – odparł Maciek, bo prawda była taka, że nie miał żadnego pomysłu.

Podobnie jak Marcin. Obaj na studiach nie znaleźli swojego towarzystwa. Оба они в университете не нашли своей компании. Nie interesowali się więc, czy ktoś na ich roku robi jakąś imprezę, czy też nie. Siedzieli więc tak w zupełnym milczeniu w korytarzu przychodni weterynaryjnej i czekali na odbiór Garfielda z zabiegu. Так они и сидели в полной тишине в коридоре ветеринарной клиники, ожидая, когда можно будет забрать Гарфилда из хирургии. W ostatnie sobotnie przedpołudnie starego roku w przychodni był mały ruch. There was little traffic in the clinic on the last Saturday morning of the old year. Marcin zdecydował się wykastrować kota jeszcze w starym roku, bo wyczytał w internecie, że do końca roku można to zrobić na koszt miasta. Wystarczy tylko zgłosić się do jednej z wyznaczonych przychodni i wypełnić odpowiedni formularz.

Przychodnia, która miała podpisaną umowę z miastem, nie znajdowała się niestety zbyt blisko domu. Dojazd z kotem nie najlepiej znoszącym transport w kontenerze, nie był więc niczym łatwym ani przyjemnym. Zwłaszcza gdy na dworze padał śnieg. Marcin poprosił Maćka, by mu towarzyszył, a Maciek się zgodził. I tak nie miał nic do roboty. Do przychodni na Grochowską przyjechali tramwajem z przesiadką. Jak wrócą? Marcin zastanawiał się nad tym, bo śnieg nie przestawał padać. Marcin wondered about it because the snow continued to fall. Teraz obaj z Maćkiem siedzieli w poczekalni i czekali na wybudzenie się Garfielda z narkozy. To jednak trwało. Wreszcie drzwi gabinetu się otworzyły. Doktor zawołał Marcina, który wszedł do gabinetu i aż jęknął na widok kota. Niedawny niszczyciel wydał mu się tak bezbronny, że aż żal mu się go zrobiło.

– On dziś może być senny, przewracać się po zabiegu, więc proszę go obserwować – powiedział lekarz i podał Marcinowi karteczkę. – Tu jest recepta. Ten lek proszę wykupić i podać mu za dwanaście godzin jedną tabletkę. Najlepiej pokruszoną w jedzeniu. I jakby coś było nie tak, proszę natychmiast dzwonić. And if something is wrong, please call me immediately. Tu jest do mnie telefon. – Lekarz zapisał numer na kartce z adresem przychodni. The doctor wrote the number on a piece of paper with the address of the clinic. – A teraz proszę przede wszystkim zabrać kota do domu. - Now, first of all, please take the cat home.

Marcin spojrzał za okno. Westchnął i… zamówił taksówkę, informując, że będzie wiózł kota po operacji i że kot będzie w kontenerze. Na szczęście taksówkarz się zgodził.

– Będziesz miał w razie czego pożyczyć parę groszy? – spytał Maćka, gdy wsiadali do auta.

– Jasne! – odparł Maciek i dodał: – W sumie mogliśmy zadzwonić do Michała. Podwiózłby nas i byłoby nam wszystkim raźniej…

Podobno nie ma przypadków. Tak twierdziła kiedyś Małgosia. Chyba dlatego Maćka w ogóle nie zdziwiło, że Michała spotkali pod domem Marcina, gdy wysiadali z taksówki. Od słowa do słowa… wszyscy trzej weszli do domu. Word to word ... all three entered the house. Magdusia popłakała się na widok Garfielda. Mateusz nie płakał, ale jego zaciśnięte usta zdradzały, że jest wstrząśnięty tym, jak zwierzak wygląda. Bo wyjęty z kontenera Garfield zataczał się, a w pewnym momencie opadł z sił i położył się na podłodze. Marcin ostrożnie przeniósł go na kanapę i ułożył koło Magdy, która szlochając, głaskała go po rudym futrze. Mateusz siadł z drugiej strony.

– Jeszcze leki – przypomniał Maciek.

– Faktycznie. – Marcin skinął głową.

Michał dowiedziawszy się, że muszą iść do apteki, zaproponował tę, w której swój sobotni dyżur miała Kinga. Wprawdzie miał po nią iść dopiero za godzinę, ale… może przejść się tam z kumplami już teraz. Zresztą… Michał spojrzał na zegarek. Zanim dojdą do apteki tymi jeszcze nieodśnieżonymi do końca chodnikami, Kinga już będzie kończyć pracę.

Po drodze zgadali się na temat sylwestra i szybko okazało się, że Kinga dwa dni temu zdecydowała, że tak jak kiedyś w gimnazjum, tak i teraz zaprasza gości do siebie. On the way, they talked about New Year's Eve and it soon turned out that Kinga decided two days ago that, just like in the middle school, now she invites guests to her place. Rodzice wyjeżdżali gdzieś poza Warszawę, zostawiając mieszkanie pod opieką córki i jej starszego brata Kuby, który zapowiedział, że może na chwilę wpadnie z jakąś nową dziewczyną. The parents were leaving somewhere outside of Warsaw, leaving the apartment in the care of their daughter and her older brother Kuba, who had announced that maybe he would come over with a new girl for a while.

– Na pewno nie będzie miała nic przeciwko wam – uznał Michał. - Я уверен, что она не будет против, - признал Майкл.

Jego słowa już po chwili potwierdziła sama Kinga, która ucieszyła się na widok dawno niewidzianych kolegów, zwłaszcza Maćka, bo Marcina znała trochę słabiej, i sama zaproponowała, by do niej wpadli. Poprosiła też, by ściągnęli Aleksa, Aśkę, Kamilę i Olka, bo sama od kilku dni próbowała dodzwonić się do każdego z nich, ale nie miała szczęścia, a czasu było coraz mniej. She also asked them to bring Aleks, Aśka, Kamila and Olek, because she had been trying to call each of them for several days, but she was not lucky and the time was running out. Ewki i Białego Michała miało nie być, bo pojechali w góry.

* * *

Te kilka dni do sylwestra zleciały jak z bicza trzasnął. Эти несколько дней до встречи Нового года пролетели как один хлыст. Przed wyjazdem do Kingi umówili się we czwórkę u Aśki: Maciek, Aleks i Marcin, który z Aśką mieszkał na jednym podwórku. Choć Marcin do Aśki miał najbliżej, to właśnie na niego czekali najdłużej. Although Marcin was the closest to Aśka, it was he who was waiting for him the longest.

Siedzieli u Aśki w pokoju. They were sitting at Aśka's room. Maciek wziął do ręki fotografię stojącą na regale z książkami. Tę, która przedstawiała ich paczkę na plaży. The one that showed their package on the beach.

– Nie pamiętam, żebym robił wam takie zdjęcie – stwierdził. "I don't remember taking a picture of you like this," he said.

– Bo to nie ty robiłeś – powiedział Aleks i dodał szybko: – To Marta.

– A ja? Gdzie wtedy byłem?

– Pojechałeś już do Warszawy.

– Wiecie, że ją spotkałem? – powiedział bardziej do siebie niż Aśki czy Aleksa. - He said more to himself than Aśki or Aleksa.

– Ja wiem – odparła Aśka. - I know - Aśka replied.

– Skąd niby wiesz?

– Gadałam z nią. Najpierw na czacie, a potem przez telefon. Twierdziła, że jej nie poznałeś…

– No bo najpierw nie poznałem – mruknął Maciek i się zamyślił. – Jak masz z nią kontakt, to daj – poprosił po chwili, a zanim nadszedł Marcin, Aśka podyktowała mu numer telefonu dziewczyny. - If you have contact with her, give it to me - he asked after a while, and before Marcin came, Aśka dictated the girl's phone number.

* * *

Impreza u Kingi rozkręcała się powoli. Kinga's party started slowly. Było trochę znajomych, bo oprócz Michała, Kingi, a także Aleksa, Aśki i Marcina pojawili się jeszcze Kamila z Olkiem oraz wbrew zapowiedziom Biały Michał i Ewka, którzy nie pojechali w góry ze względu na niesamowitą zamieć, a także Spytek ze swoją dziewczyną, którzy mieli jechać z nimi, a z powodu zmiany planów również nie mieli pomysłu na spędzenie sylwestra.

Kinga zaprosiła też kilka koleżanek ze studiów, a Michał kilku swoich nowych kolegów i przy dźwiękach muzyki powoli na prowizorycznym parkiecie w salonie pojawiały się pierwsze pary.

Maciek patrzył na nie obojętnym wzrokiem. Myślał o Małgosi, bo mimo usilnych starań nie potrafił przestać o niej myśleć. Miał żal do siebie, że obraził się na nią za historię z Kubą. He felt sorry to himself that he took offense at her for the story with Kuba. A jednocześnie żal do niej, że zaszła taka sytuacja, za którą mógł się obrazić. At the same time, I feel sorry for her that such a situation has arisen for which he might take offense. I że Małgosia nie zrobiła nic, by ją wyjaśnić, bo tego, że w pewnym momencie próbowała, po prostu nie pamiętał. And that Małgosia had done nothing to explain her, because at one point she had tried, he simply did not remember. Pojawiła się też trzecia myśl. Najsmutniejsza. On nic już dla Małgosi nie znaczy. Nic, ale to zupełnie nic. Gdyby było inaczej, odezwałaby się do niego.

Pomyślał też o Marcie, którą spotkał kilka dni temu i nie poznał. Głupio wyszło. Trzeba ją przeprosić. Właściwie… powinien zrobić to teraz, nim zacznie się Nowy Rok. Actually… he should do it now, before the New Year starts. Sięgnął po telefon i wybrał numer. Po chwili usłyszał sygnał, ale równocześnie za jego plecami jakby narastał dźwięk melodyjki zwiastującej, że komuś, kto stoi niedaleko, po prostu dzwoni telefon. After a while he heard a signal, but at the same time behind his back there was a growing sound of a melody announcing that someone who was standing nearby was simply ringing the phone. Po chwili usłyszał ciche „halo”, ale miał wrażenie, że słyszy je podwójnie. After a while he heard a faint "hello", but he felt as if he could hear them twice. Nie tylko w słuchawce, ale też za plecami. Obrócił się. Przed nim stała Marta. Na razie jeszcze tyłem do niego, ale już powoli zaczynała się odwracać. Gdy ich spojrzenia spotkały się, oboje opuścili telefony.

– Chciałem przeprosić… – zaczął Maciek, ale nie zdążył dodać nic więcej.

Marta podeszła do niego i położyła mu palec na ustach.

– Nie przepraszaj. Aśka powiedziała mi przed chwilą. Poza tym… zachowałam się idiotycznie. Miałeś prawo mnie nie rozpoznać. Wtedy było lato, a teraz…

– Zatańczysz? – spytał, zdejmując jej palec ze swoich ust.

Kiwnęła głową. Przez chwilę kołysali się w rytm muzyki w zupełnym milczeniu.

– W sumie to do tej pory ci nie podziękowałem.

– Za co? – spytała, a Maciek usłyszał w jej głosie szczere zdumienie.

– No… za to, że mnie wtedy podwiozłaś.

– I tak chciałam pojechać do Szczecina.

– Wystawa fajna?

– Bardzo…

Przez najbliższą godzinę tańczyli, gadali o wystawach – tej szczecińskiej i tej, na której teraz był Maciek w Zamku Królewskim. For the next hour they danced and talked about exhibitions - the one in Szczecin and the one where Maciek was now at the Royal Castle. Rozmawiali też o studiach, wykładach, przeczytanych książkach i Maciek nawet nie zauważył, kiedy zaczęto wołać, że za moment północ.

Gdy Michał zarządził otwieranie szampana, nagle koło Marty, jakby spod ziemi, wyrósł Kuba – brat Kingi. Złapawszy dziewczynę ramieniem za szyję, bezceremonialnie przyciągnął do siebie, mówiąc:

– Tu jesteś! A ja cię szukam…

– Ładnie mnie szukasz – stwierdziła z wyrzutem Marta, uwalniając się z jego objęć. - Ты хорошо меня ищешь, - с сожалением констатировала Марта, высвобождаясь из его объятий. W tym momencie Maciek uświadomił sobie, że żadne z nich nie spytało drugiego, z kim tutaj przyszło. At that moment, Maciek realized that neither of them asked the other with whom he was here. – To jest…

– Znamy się – warknął Maciek tak nieprzyjemnie, że Marta spojrzała na niego zdumiona. - We know each other - Maciek growled so unpleasantly that Marta looked at him in amazement. – To brat mojej koleżanki z klasy i facet, który… który… - This is my classmate's brother and a guy who ... who ...

– No wyduś to z siebie – cisnął Kuba kpiącym głosem. - Come on, let it out - Kuba said mockingly. – Wyduś. Są postępy. Już powiedziałeś o mnie facet. Ty nawet facetem nie jesteś…

– To wszystko przez ciebie – wytknął Maciek i nie czekając na odpowiedź, z całej siły uderzył przeciwnika pięścią między oczy. - It's all because of you - pointed out Maciek and without waiting for an answer, with all his strength hit the opponent between the eyes with his fist.

Ten zatoczył się i wywrócił na środek podłogi, roztrącając zszokowanych gości. It stumbled and fell to the center of the floor, knocking the shocked guests away. Takiego Maćka nie widzieli. They have not seen Maciek like this. Cóż… w gronie ludzi, którym przyszło razem witać Nowy Rok, nie było zbyt wielu osób, które znałyby tajemnicę łączącą tych dwóch. Well… among the people who greeted the New Year together, there weren't too many people who would know the secret between these two.

Małgosia opowiedziała wprawdzie w swoim czasie Kamili o historii z Kubą, rozpiętą bluzką i tym, że o mały włos zrobiłaby z nim to, czego nie zrobiła nigdy z Maćkiem, jednak Kamila nikomu nie zdradziła tajemnicy przyjaciółki. Admittedly, Małgosia told Kamila about the story with Kuba, the unbuttoned blouse and the fact that she would almost do with him what she had never done with Maciek, but Kamila did not reveal the secret of her friend to anyone. Maciek zaś z nikim nie mówił na temat tego, co wydarzyło się, gdy pewnego dnia przyszedł niezapowiedziany do domu Małgosi. Maciek, on the other hand, did not talk to anyone about what happened when he came to Małgosia's house unannounced one day. Nawet Kinga, która wiedziała, że brat podrywał Małgosię, nie domyślała się, co właściwie zaszło między nimi. Even Kinga, who knew that her brother was hitting on Małgosia, did not guess what actually happened between them. Dlatego teraz także i ona zdumiona patrzyła na Maćka, który nie pozwolił Kubie podnieść się z podłogi, tylko błyskawicznie dopadł go i po raz kolejny przywalił pięścią prosto w twarz. That is why now she also looked in amazement at Maciek, who did not let Kuba get up from the floor, but quickly caught him and punched him in the face again.

– Maciek! - Maciek! – krzyknęła Marta. Marta shouted.

Jej głos przywołał go do porządku. Her voice called him to order. Wstał. He got up. Zaciskając zęby, podał rękę Kubie i podniósł go z podłogi. Gritting his teeth, he offered his hand to Cuba and lifted him off the floor. A potem popatrzył na Martę, ale już zupełnie innym wzrokiem niż jeszcze kwadrans temu i zmienionym tonem powiedział: And then he looked at Marta, but with a completely different gaze than a quarter of an hour ago, and said in a changed tone:

– Współczuję ci. - I feel sorry for you. Trafiłaś najgorzej, jak mogłaś. Вы ударили по самому худшему, что могли.

Po czym wyminąwszy ją, ruszył w kierunku przedpokoju. I choć część gości starała się go zatrzymać, a część dowiedzieć się, o co właściwie poszło, on do nikogo nie odezwał się nawet słowem. And although some of the guests tried to keep him, and some to find out what was actually going on, he didn't even say a word to anyone. Dość szybko znalazł kurtkę na zatłoczonym ubraniami wieszaku. Zegar bił północ. The clock struck midnight. Za oknami słychać było odgłosy fajerwerków, kiedy zbiegał po schodach. Outside the windows, you could hear the sounds of fireworks as he ran down the stairs.

„Ten nowy rok nie zaczął się zbyt dobrze” – pomyślał i ruszył w stronę domu. This new year hasn't started very well, he thought, and headed home. Za siebie nie obejrzał się ani razu. He did not look back even once.