×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, RANY

RANY

– To boli! Puść! – zawołał, ale Kamila nie puściła.

Wbiła paznokcie w przeguby jego rąk i patrzyła mu prosto w oczy takim wzrokiem, że choć warknął, by puściła, to coś w środku w głowie krzyczało, by ta chwila trwała jak najdłużej.

„Co się ze mną dzieje?” – powtarzał sobie pytanie, bo oto nagle sam przestawał siebie rozumieć.

* * *

– Nie pojadę z wami na żaden kemping ani na żadne wczasy i w ogóle nigdzie! – powiedziała Kamila, wstając od obiadu, a wychodząc z salonu, z całej siły trzasnęła drzwiami.

Gdy po chwili mama zajrzała do jej pokoju, Kamila rzuciła w jej kierunku:

– Jestem dorosła i mam prawo do własnego życia. Nie muszę jeździć wszędzie z rodzicami, a już na pewno na wakacje.

– Olek jedzie – podsunęła mama, jakby myślała, że Kamila nie zauważyła tego, że w rozmowie o wyjeździe była mowa o całej piątce Majewskich, a potem dodała słowa, których Kamila nienawidziła z całego serca: – Dorosła to ty będziesz, kiedy zaczniesz na siebie zarabiać. – Jednak widząc spojrzenie córki, wycofała się do przedpokoju. – Porozmawiamy jutro! – dodała już zza drzwi.

Ale temat powrócił szybciej. Oto wieczorem Kamila usłyszała rozmowę rodziców. Wynikało z niej jasno, że ich zdaniem jej się przewraca w głowie, ojciec jej na zbyt wiele pozwalał, a tak w ogóle to powinna albo się słuchać rodziców, skoro jest na ich utrzymaniu, albo sama na siebie zarabiać.

– Zachowujecie się jak rodzice Małgosi! – krzyknęła, wparowując do ich sypialni. – Uczę się, więc powinniście… – zaczęła, ale urwała. W końcu wiele koleżanek i kolegów z roku pracowało. Dlatego zaatakowała z innej strony: – Nie pamiętacie, jak to się u Małgosi skończyło? – spytała. Odpowiedziała jej cisza. Dopiero po chwili milczenie przerwała mama.

– Może i jej rodzice są temu winni, ale ty chyba też nie byłaś dobrą przyjaciółką, skoro Małgosia z tobą również zerwała kontakty – rzuciła sarkastycznie.

– Wiesz co… – zaczęła, zaciskając pięści w bezsilnej złości, ale natychmiast przerwał ojciec.

– Dajcie spokój! Do jutra wszyscy sobie przemyślimy tę sprawę.

– I pomyśl o tym, że ranisz Olka! Nie uważasz, że powinnaś z nim porozmawiać?

Kamila wróciła do siebie. Rozmowa zraniła również ją. Czuła, że w słowach matki mogło być coś z prawdy. Małgosia się nie odzywała. Zupełnie jakby nie były przyjaciółkami. Ale sama Kamila? Czy próbowała szukać Małgosi? Przecież gdy w wakacje pojechali we trójkę do Lublina, to oni poszli na grób Wojtka, na spacer… a Maciek z poszukiwaniami został sam. Dopiero po wielu tygodniach opowiedział o tym, co się wydarzyło. Jednak Kamila nie słuchała uważnie. McDonald? Czy to możliwe? Dopiero teraz pomyślała, że może gdyby wsparła Maćka w poszukiwaniach, przyjaciółka odezwałaby się do niej.

Przyjaciółka? Tak w ogóle to czy to aby na pewno była przyjaźń? Kamila nagle uświadomiła sobie, że przecież nie próbowała odkryć, co właściwie się stało. Ani razu tak porządnie nie zastanowiła się, czemu Małgosia podjęła decyzję o zniknięciu z życia wszystkich. Zarówno swoich rodziców, Maćka, a także jej – Kamili.

Przez te miesiące bywały momenty, kiedy brakowało jej Małgosi, która zawsze stawała po jej stronie, zawsze broniła i zawsze wysłuchała. Ale czy ona sama wysłuchiwała Małgosi? Musiała przyznać przed sobą, że nie bardzo i nie zawsze, ale przekonywała samą siebie, że w sumie to ona miała większe problemy niż Małgosia. Jej mama była gorsza niż mama Małgosi, której zachowanie można tłumaczyć chorobą. Mama Kamili była zupełnie zdrowa, a zachowywała się jak potwór. Nie akceptowała jej chłopaka, przez co spotkało ją nieszczęście, bo ukochany zginął w wypadku. Nawet teraz nie mogła jej powiedzieć, że nie chce na te wakacje jechać między innymi z powodu Olka.

Z kim o tym pogadać? Koleżanki i koledzy na studiach byli fajni, ale… czegoś w tych relacjach jej brakowało. Kamila zaczęła myśleć, czy przypadkiem podświadomie nie drażnił jej fakt, że większość z nich była spoza Warszawy… Na weekendy często jeździli do domów. Wielu z nich dodatkowo pracowało. Nie mieli czasu na spotkania. Kamila często zastanawiała się, co robią po zajęciach. Czy się uczą? Raz tylko Weronika Oleńska powiedziała, że gdy po zajęciach leci na dyżur do kawiarni, to po powrocie pada po prostu na ryj. Dosłownie tak się wyraziła. „Ryj”. A gdy Kamila zwróciła jej uwagę, że chyba „twarz”, Weronika popatrzyła z politowaniem i rzuciła:

– Po tylu godzinach na nogach to ja już nie mam twarzy. Tylko ryj.

Kamila uważała, że Weronika jest fajna. Właściwie ze wszystkich koleżanek z roku jej towarzystwo najbardziej Kamili pasowało. Trudno powiedzieć, czy nadawały na tych samych falach, ale pochodziły z podobnych, w miarę zamożnych, domów, a to zdaniem Kamili niwelowało wszelkie możliwe konflikty dotyczące spraw finansowych. Różnice były tylko takie, że Weroniki rodzice byli lekarzami w Białymstoku. W Warszawie kupili córce na czas studiów kawalerkę. Ona sama z siebie postanowiła zarabiać.

– Robienie kawy to praca legalna i konkretna – wyjaśniła kiedyś Kamili.

– Nie lepiej znaleźć pracę związaną z językami? – spytała Kamila, przypominając, że studiują przecież lingwistykę.

– Tu też ćwiczę języki – odparła Weronika, a widząc zdumioną minę Kamili, dodała: – W końcu masa klientów to obcokrajowcy.

Ale jednak rozmawiać z Weroniką o Olku nie chciała. Właśnie! Olek! Powinna mu powiedzieć, że to koniec, ale jak? Im dłużej trwał ten stan, tym było trudniej.

Z rozmyślań o Małgosi, Weronice, pracy oraz Olku wyrwał Kamilę telefon. Spojrzała na ekran wyświetlacza. Marcin. Zdziwiła się, bo zegar wskazywał dwudziestą trzecią.

– Pomyślałem, że skoro w swoim czasie dzwoniłaś do mnie po nocy, to i ja mogę – zaczął bez żadnego wstępu.

– Tak? – spytała mile zaskoczona, choć gdyby ktoś spytał, dlaczego „mile”, nie umiałaby odpowiedzieć.

– Czy ty wtedy spotkałaś się ze mną dlatego, że wiedziałaś, że w parku będzie Olek i chciałaś mu zrobić na złość?

– Co takiego? – Kamilę aż zatkało. Nie wiedziała, że jej spotkanie z Marcinem widział Olek. – Sam wybrałeś miejsce spotkania! Może to ty chciałeś się Olkowi pokazać ze mną?

Marcin jednak zachował spokój. Jakby wrzaski Kamili w ogóle nie robiły na nim wrażenia.

– Po pierwsze, Olek to nie mój znajomy, tylko Maćka. Nie mam do niego telefonu. Do ciebie też bym nie miał, gdybyś po nocy do mnie nie zadzwoniła. A spytałem o to, bo Maciek mi powiedział, że był na spacerze z Olkiem i jego rodzeństwem, gdy zobaczył nas.

– Olek nas zobaczył? – spytała Kamila z nadzieją, że może jej problem z Olkiem sam się rozwiąże.

– Nie Olek, a Maciek. Olek podobno nie widział, bo zajęty był karmieniem brata…

– Aha… – Kamila była rozczarowana.

– Więc jednak…

– Co?

– Zamiast porozmawiać szczerze z Olkiem, chcesz zagrać mu na nerwach, pokazując się z jakimś innym facetem?

– No wiesz…

– Ja się nie dam w to wkręcić. Więcej się z tobą nie spotkam.

– Spotkasz.

– Słucham? Co ty mówisz?

– Że się spotkasz.

– A niby kiedy?

– A choćby jutro – odparła Kamila.

– Ciekawe gdzie?

– U mnie w domu!

Marcin ryknął śmiechem. Dopiero po chwili, gdy już się uspokoił, powiedział do Kamili:

– Przedni dowcip.

– Nie dowcip.

– Nigdy do ciebie nie przyjadę i możesz to sobie wybić z głowy.

– To w takim razie czekam jutro o jedenastej w Amatorskiej na Nowym Świecie – powiedziała Kamila i rzuciła słuchawką.

Dopiero potem zorientowała się, że w sumie nie wie, czy dobrze podała nazwę knajpy, którą wzięła tak naprawdę z… jakiegoś artykułu. Dopiero co przeczytała w internecie tekst o warszawskich knajpach, w których czas się zatrzymał. Amatorska była wymieniona jako ta, którą mimo peerelowskiego klimatu kochają studenci. Jutro sprawdzi, czy rzeczywiście.

A Olek? To też trzeba załatwić. Kamila długo zastanawiała się jak. Wreszcie… podjęła decyzję. Wyśle esemesa. Ale może niekoniecznie dzisiaj.

* * *

„A jeśli nie przyjdzie?” – pomyślała Kamila, parkując na wprost Muzeum Narodowego.

Do spotkania było jeszcze pół godziny, więc… postanowiła teraz wysłać esemesa do Olka. Już wcześniej go przygotowała. „I tak się domyślasz, ale chciałam Ci to napisać, żebyś wiedział na 100%. Jesteś wolnym człowiekiem” – brzmiała treść. Kamila wysłała i… odetchnęła z ulgą. Też poczuła się wolna.

„Można wysiadać” – pomyślała i przejrzała się w lusterku. Poprawiła włosy. Nacisnęła pilota na kluczykach i wrzuciła je do torebki. Idąc w kierunku Nowego Światu, przejrzała się jeszcze w szybach Domu Kultury Śródmieście. Wyglądała świetnie. Kwiecista sukienka, sandały na niewysokim koturnie, niewielka torebka… „Zaraz pokażę temu idiocie…” − myślała i nagle przyłapała się na tym, że nie wie, co właściwie ma pokazać Marcinowi. Nie wie, po co to spotkanie. „Jestem wariatką” – doszła po chwili do wniosku, wchodząc do knajpy. Rozejrzała się po stolikach. Marcina jeszcze nie było. Spojrzała na zegarek. Dochodziła jedenasta. Zamówiła colę przy bufecie i siadła w ogródku.

* * *

„Po co ja właściwie idę?” – pytał sam siebie i nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Gdyby chciał być sam ze sobą szczery, musiałby przyznać, że po prostu coś go w niej pociągało, ale co? Może chciał utrzeć je nosa? Odpędzał od siebie tę natrętną myśl, ale powracała. Do tej pory dziewczyny średnio go interesowały. Owszem, wiele mu się podobało, ale przy bliższym poznaniu nie wydawały się już interesujące. Ta była wręcz irytująca, a jednak jakaś siła kazała mu teraz w sobotnie przedpołudnie biec do knajpy na Nowy Świat na wyznaczone spotkanie. Z daleka widział, jak wchodziła do środka. Po chwili zobaczył, jak wyszła i siadła w ogródku.

Nie zdążyła nalać napoju do szklanki, gdy stanął obok stolika.

– To ja też wezmę colę – powiedział i zniknął na chwilę w środku.

Kamila dyskretnie wyjęła lusterko. Przeczesała włosy i przejechała usta bladoróżowym błyszczykiem o smaku moreli. Chowała go w torebce, gdy Marcin wrócił z colą.

– No? Jaki masz interes?

– Ja? – Kamila była zdumiona.

– A co? Ja? – spytał Marcin z uśmiechem.

– No ty wczoraj zadzwoniłeś…

– By ci powiedzieć, że więcej się z tobą nie spotkam…

– Ale spotkałeś się…

– Bo myślałem, że masz coś ważnego do powiedzenia… A ty… – Marcin wyciągnął palec w kierunku jej ust pociągniętych błyszczykiem.

Kamila błyskawicznie złapała go za obie ręce. Zrobiła to niezwykle mocno, wpijając się w przeguby ostrymi pomalowanymi na różowo paznokciami.

– To boli! Puść! – zawołał, ale Kamila nie puściła.

Patrzyła mu prosto w oczy takim wzrokiem, że choć warknął, by puściła, to coś w środku w głowie krzyczało, by ta chwila trwała jak najdłużej.

„Co się ze mną dzieje?” – powtarzał sobie pytanie, bo oto nagle sam przestawał siebie rozumieć.

– Pogrywasz sobie… – powiedział i spuścił wzrok.

Nie miał żadnego doświadczenia z dziewczynami. Chyba raz w gimnazjum całował się z koleżanką, ale to wszystko. Choroba matki, kłopoty domowe, rodzeństwo, to wszystko sprawiło, że jego życie towarzyskie w liceum nie przypominało tego większości rówieśników. Nie wiedział, jak ma się teraz zachować. To, co robiła Kamila, wyglądało na jakąś zabawę. Ale chyba nie kosztem Olka, którego tu nie było. Czyżby to jego kosztem się bawiła?

Tymczasem Kamila głośno powiedziała:

– Nieprawda!

– A po co malowałaś usta? – spytał, patrząc jej uważnie w oczy.

– Normalne… kobiety zazwyczaj…

– Jak tu przyszedłem, nie miałaś pomalowanych, więc nie mów mi, co zazwyczaj…

Marcin nie dokończył, bo nagle poczuł na ustach smak moreli. To błyszczyk Kamili. Zrobiło mu się gorąco. Nie patrząc na to, gdzie się znajdują i że wzdłuż ogródka chodnikiem idą ludzie, objął ją za szyję i przyciągnął jej twarz jeszcze mocniej do swojej. Oddał pocałunek.

– Ranisz brodą – szepnęła Kamila.

– A ty słowami – odparł i pocałował ją drugi raz. W tym czasie w torebce Kamili dał się słyszeć odgłos nadchodzącego esemesa. – Nie sprawdzisz co to? – spytał.

– Na pewno nic ważnego – odparła i oddała pocałunek.

Esemes, który brzmiał „Przyjąłem do wiadomości”, a którego nadawcą był Olek, i tak nic by już w jej życiu nie zmienił.


RANY WUNDEN WOUNDS ВОДЫ ПОРАНЕННЯ

– To boli! - It hurts! Puść! – zawołał, ale Kamila nie puściła. He called, but Kamila didn't let go.

Wbiła paznokcie w przeguby jego rąk i patrzyła mu prosto w oczy takim wzrokiem, że choć warknął, by puściła, to coś w środku w głowie krzyczało, by ta chwila trwała jak najdłużej.

„Co się ze mną dzieje?” – powtarzał sobie pytanie, bo oto nagle sam przestawał siebie rozumieć.

* * *

– Nie pojadę z wami na żaden kemping ani na żadne wczasy i w ogóle nigdzie! – powiedziała Kamila, wstając od obiadu, a wychodząc z salonu, z całej siły trzasnęła drzwiami. - said Kamila, getting up from dinner, and leaving the living room, slammed the door with all her might.

Gdy po chwili mama zajrzała do jej pokoju, Kamila rzuciła w jej kierunku:

– Jestem dorosła i mam prawo do własnego życia. Nie muszę jeździć wszędzie z rodzicami, a już na pewno na wakacje. I don't have to go everywhere with my parents, especially on vacation.

– Olek jedzie – podsunęła mama, jakby myślała, że Kamila nie zauważyła tego, że w rozmowie o wyjeździe była mowa o całej piątce Majewskich, a potem dodała słowa, których Kamila nienawidziła z całego serca: – Dorosła to ty będziesz, kiedy zaczniesz na siebie zarabiać. – Jednak widząc spojrzenie córki, wycofała się do przedpokoju. However, seeing her daughter's gaze, she withdrew into the hall. – Porozmawiamy jutro! - We'll talk tomorrow! – dodała już zza drzwi. - She added already from behind the door.

Ale temat powrócił szybciej. But the topic came back faster. Oto wieczorem Kamila usłyszała rozmowę rodziców. Here in the evening Kamila heard her parents talking. Wynikało z niej jasno, że ich zdaniem jej się przewraca w głowie, ojciec jej na zbyt wiele pozwalał, a tak w ogóle to powinna albo się słuchać rodziców, skoro jest na ich utrzymaniu, albo sama na siebie zarabiać. It was clear from her that they thought her head was spinning, her father had allowed her too much, and in general she should either obey her parents if she supported them, or earn a living.

– Zachowujecie się jak rodzice Małgosi! - You are acting like Małgosia's parents! – krzyknęła, wparowując do ich sypialni. – Uczę się, więc powinniście… – zaczęła, ale urwała. W końcu wiele koleżanek i kolegów z roku pracowało. Dlatego zaatakowała z innej strony: – Nie pamiętacie, jak to się u Małgosi skończyło? That's why she attacked from a different side: - You don't remember how it ended with Małgosia? – spytała. Odpowiedziała jej cisza. Dopiero po chwili milczenie przerwała mama.

– Może i jej rodzice są temu winni, ale ty chyba też nie byłaś dobrą przyjaciółką, skoro Małgosia z tobą również zerwała kontakty – rzuciła sarkastycznie.

– Wiesz co… – zaczęła, zaciskając pięści w bezsilnej złości, ale natychmiast przerwał ojciec.

– Dajcie spokój! Do jutra wszyscy sobie przemyślimy tę sprawę.

– I pomyśl o tym, że ranisz Olka! Nie uważasz, że powinnaś z nim porozmawiać? Don't you think you should talk to him?

Kamila wróciła do siebie. Kamila came back to herself. Rozmowa zraniła również ją. Czuła, że w słowach matki mogło być coś z prawdy. Małgosia się nie odzywała. Małgosia didn't say anything. Zupełnie jakby nie były przyjaciółkami. As if they weren't friends. Ale sama Kamila? But Kamila herself? Czy próbowała szukać Małgosi? Did she try to look for Małgosia? Przecież gdy w wakacje pojechali we trójkę do Lublina, to oni poszli na grób Wojtka, na spacer… a Maciek z poszukiwaniami został sam. Dopiero po wielu tygodniach opowiedział o tym, co się wydarzyło. Jednak Kamila nie słuchała uważnie. However, Kamila did not listen carefully. McDonald? Czy to możliwe? Is it possible? Dopiero teraz pomyślała, że może gdyby wsparła Maćka w poszukiwaniach, przyjaciółka odezwałaby się do niej. Only now did she think that maybe if she supported Maciek in the search, her friend would contact her.

Przyjaciółka? Friend? Tak w ogóle to czy to aby na pewno była przyjaźń? Kamila nagle uświadomiła sobie, że przecież nie próbowała odkryć, co właściwie się stało. Kamila suddenly realized that she was not trying to find out what had happened. Ani razu tak porządnie nie zastanowiła się, czemu Małgosia podjęła decyzję o zniknięciu z życia wszystkich. Not once had she so seriously wondered why Małgosia decided to disappear from everyone's life. Zarówno swoich rodziców, Maćka, a także jej – Kamili. Both her parents, Maciek, and hers - Kamila.

Przez te miesiące bywały momenty, kiedy brakowało jej Małgosi, która zawsze stawała po jej stronie, zawsze broniła i zawsze wysłuchała. During those months, there were times when she missed Małgosia, who always stood by her side, always defended and always listened. Ale czy ona sama wysłuchiwała Małgosi? Musiała przyznać przed sobą, że nie bardzo i nie zawsze, ale przekonywała samą siebie, że w sumie to ona miała większe problemy niż Małgosia. Jej mama była gorsza niż mama Małgosi, której zachowanie można tłumaczyć chorobą. Mama Kamili była zupełnie zdrowa, a zachowywała się jak potwór. Kamila's mom was completely healthy, and she acted like a monster. Nie akceptowała jej chłopaka, przez co spotkało ją nieszczęście, bo ukochany zginął w wypadku. She did not accept her boyfriend, which caused her misfortune, because her beloved died in an accident. Nawet teraz nie mogła jej powiedzieć, że nie chce na te wakacje jechać między innymi z powodu Olka. Even now, she could not tell her that she did not want to go on this vacation, among other things, because of Olek.

Z kim o tym pogadać? Who to talk to about it? Koleżanki i koledzy na studiach byli fajni, ale… czegoś w tych relacjach jej brakowało. Girlfriends and colleagues at university were cool, but… there was something missing in these relations. Kamila zaczęła myśleć, czy przypadkiem podświadomie nie drażnił jej fakt, że większość z nich była spoza Warszawy… Na weekendy często jeździli do domów. Kamila started to think if she was subconsciously irritated by the fact that most of them were from outside Warsaw ... They often went home on weekends. Wielu z nich dodatkowo pracowało. Many of them worked additionally. Nie mieli czasu na spotkania. They didn't have time to meet. Kamila często zastanawiała się, co robią po zajęciach. Kamila often wondered what they were doing after class. Czy się uczą? Raz tylko Weronika Oleńska powiedziała, że gdy po zajęciach leci na dyżur do kawiarni, to po powrocie pada po prostu na ryj. Only once did Weronika Oleńska say that when she is on duty at the cafe after class, she simply rushes to the face when she returns. Dosłownie tak się wyraziła. „Ryj”. A gdy Kamila zwróciła jej uwagę, że chyba „twarz”, Weronika popatrzyła z politowaniem i rzuciła: And when Kamila pointed out that she must have a "face", Weronika looked with pity and said:

– Po tylu godzinach na nogach to ja już nie mam twarzy. - After so many hours on my feet, I don't have a face anymore. Tylko ryj.

Kamila uważała, że Weronika jest fajna. Właściwie ze wszystkich koleżanek z roku jej towarzystwo najbardziej Kamili pasowało. Trudno powiedzieć, czy nadawały na tych samych falach, ale pochodziły z podobnych, w miarę zamożnych, domów, a to zdaniem Kamili niwelowało wszelkie możliwe konflikty dotyczące spraw finansowych. Różnice były tylko takie, że Weroniki rodzice byli lekarzami w Białymstoku. W Warszawie kupili córce na czas studiów kawalerkę. Ona sama z siebie postanowiła zarabiać.

– Robienie kawy to praca legalna i konkretna – wyjaśniła kiedyś Kamili.

– Nie lepiej znaleźć pracę związaną z językami? - Isn't it better to find a job related to languages? – spytała Kamila, przypominając, że studiują przecież lingwistykę.

– Tu też ćwiczę języki – odparła Weronika, a widząc zdumioną minę Kamili, dodała: – W końcu masa klientów to obcokrajowcy. - I practice languages here too - replied Weronika, and seeing Kamila's astonished face, she added: - After all, a lot of customers are foreigners.

Ale jednak rozmawiać z Weroniką o Olku nie chciała. Właśnie! Olek! Powinna mu powiedzieć, że to koniec, ale jak? She should have told him it was over, but how? Im dłużej trwał ten stan, tym było trudniej. The longer this state lasted, the more difficult it was.

Z rozmyślań o Małgosi, Weronice, pracy oraz Olku wyrwał Kamilę telefon. Kamila's phone was snapped out of her thoughts about Małgosia, Weronika, work and Olek. Spojrzała na ekran wyświetlacza. She looked at the display screen. Marcin. Zdziwiła się, bo zegar wskazywał dwudziestą trzecią.

– Pomyślałem, że skoro w swoim czasie dzwoniłaś do mnie po nocy, to i ja mogę – zaczął bez żadnego wstępu.

– Tak? – spytała mile zaskoczona, choć gdyby ktoś spytał, dlaczego „mile”, nie umiałaby odpowiedzieć.

– Czy ty wtedy spotkałaś się ze mną dlatego, że wiedziałaś, że w parku będzie Olek i chciałaś mu zrobić na złość?

– Co takiego? – Kamilę aż zatkało. Nie wiedziała, że jej spotkanie z Marcinem widział Olek. – Sam wybrałeś miejsce spotkania! Może to ty chciałeś się Olkowi pokazać ze mną?

Marcin jednak zachował spokój. Marcin, however, remained calm. Jakby wrzaski Kamili w ogóle nie robiły na nim wrażenia.

– Po pierwsze, Olek to nie mój znajomy, tylko Maćka. Nie mam do niego telefonu. Do ciebie też bym nie miał, gdybyś po nocy do mnie nie zadzwoniła. A spytałem o to, bo Maciek mi powiedział, że był na spacerze z Olkiem i jego rodzeństwem, gdy zobaczył nas.

– Olek nas zobaczył? - Olek saw us? – spytała Kamila z nadzieją, że może jej problem z Olkiem sam się rozwiąże. - Kamila asked, hoping that maybe her problem with Olek will solve itself.

– Nie Olek, a Maciek. - Not Olek, but Maciek. Olek podobno nie widział, bo zajęty był karmieniem brata… Apparently, Olek did not see, because he was busy feeding his brother ...

– Aha… – Kamila była rozczarowana. - Aha ... - Kamila was disappointed.

– Więc jednak… - So after all ...

– Co?

– Zamiast porozmawiać szczerze z Olkiem, chcesz zagrać mu na nerwach, pokazując się z jakimś innym facetem?

– No wiesz…

– Ja się nie dam w to wkręcić. Więcej się z tobą nie spotkam.

– Spotkasz.

– Słucham? Co ty mówisz?

– Że się spotkasz. - That you'll meet.

– A niby kiedy?

– A choćby jutro – odparła Kamila.

– Ciekawe gdzie?

– U mnie w domu! - In my house!

Marcin ryknął śmiechem. Dopiero po chwili, gdy już się uspokoił, powiedział do Kamili:

– Przedni dowcip.

– Nie dowcip.

– Nigdy do ciebie nie przyjadę i możesz to sobie wybić z głowy.

– To w takim razie czekam jutro o jedenastej w Amatorskiej na Nowym Świecie – powiedziała Kamila i rzuciła słuchawką.

Dopiero potem zorientowała się, że w sumie nie wie, czy dobrze podała nazwę knajpy, którą wzięła tak naprawdę z… jakiegoś artykułu. Dopiero co przeczytała w internecie tekst o warszawskich knajpach, w których czas się zatrzymał. Amatorska była wymieniona jako ta, którą mimo peerelowskiego klimatu kochają studenci. The amateur one was mentioned as the one that, despite the communist climate, students love. Jutro sprawdzi, czy rzeczywiście. Tomorrow he will check if it really is.

A Olek? And Olek? To też trzeba załatwić. This also needs to be dealt with. Kamila długo zastanawiała się jak. Kamila wondered for a long time how. Wreszcie… podjęła decyzję. Finally… made a decision. Wyśle esemesa. Will send an SMS. Ale może niekoniecznie dzisiaj. But maybe not necessarily today.

* * * * * *

„A jeśli nie przyjdzie?” – pomyślała Kamila, parkując na wprost Muzeum Narodowego.

Do spotkania było jeszcze pół godziny, więc… postanowiła teraz wysłać esemesa do Olka. Już wcześniej go przygotowała. „I tak się domyślasz, ale chciałam Ci to napisać, żebyś wiedział na 100%. Jesteś wolnym człowiekiem” – brzmiała treść. You are a free man, ”was the content. Kamila wysłała i… odetchnęła z ulgą. Kamila sent and ... breathed a sigh of relief. Też poczuła się wolna. She felt free too.

„Można wysiadać” – pomyślała i przejrzała się w lusterku. You can get out, she thought as she looked at herself in the mirror. Poprawiła włosy. She straightened her hair. Nacisnęła pilota na kluczykach i wrzuciła je do torebki. Idąc w kierunku Nowego Światu, przejrzała się jeszcze w szybach Domu Kultury Śródmieście. Wyglądała świetnie. She looked great. Kwiecista sukienka, sandały na niewysokim koturnie, niewielka torebka… „Zaraz pokażę temu idiocie…” − myślała i nagle przyłapała się na tym, że nie wie, co właściwie ma pokazać Marcinowi. A flowery dress, sandals on a low wedge heel, a small handbag ... "I will show this idiot in a moment ..." - she thought and suddenly found herself not knowing what exactly to show Marcin. Nie wie, po co to spotkanie. He doesn't know what this meeting is for. „Jestem wariatką” – doszła po chwili do wniosku, wchodząc do knajpy. Rozejrzała się po stolikach. She looked around the tables. Marcina jeszcze nie było. Marcin wasn't there yet. Spojrzała na zegarek. She checked her watch. Dochodziła jedenasta. It was almost eleven. Zamówiła colę przy bufecie i siadła w ogródku. She ordered a Coke at the buffet and sat in the backyard.

* * *

„Po co ja właściwie idę?” – pytał sam siebie i nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. "What am I actually going for?" He asked himself, and he couldn't answer it. Gdyby chciał być sam ze sobą szczery, musiałby przyznać, że po prostu coś go w niej pociągało, ale co? Może chciał utrzeć je nosa? Odpędzał od siebie tę natrętną myśl, ale powracała. Do tej pory dziewczyny średnio go interesowały. Owszem, wiele mu się podobało, ale przy bliższym poznaniu nie wydawały się już interesujące. Ta była wręcz irytująca, a jednak jakaś siła kazała mu teraz w sobotnie przedpołudnie biec do knajpy na Nowy Świat na wyznaczone spotkanie. This one was downright irritating, and yet some force made him run to the pub on Nowy Świat for the appointed meeting on Saturday morning. Z daleka widział, jak wchodziła do środka. From a distance, he could see her going inside. Po chwili zobaczył, jak wyszła i siadła w ogródku. After a while he saw her leave and sit in the backyard.

Nie zdążyła nalać napoju do szklanki, gdy stanął obok stolika. She hadn't had time to pour her drink into a glass when he stood beside the table.

– To ja też wezmę colę – powiedział i zniknął na chwilę w środku. "I'll take a Coke, too," he said, and disappeared inside for a moment.

Kamila dyskretnie wyjęła lusterko. Kamila discreetly took out a mirror. Przeczesała włosy i przejechała usta bladoróżowym błyszczykiem o smaku moreli. She combed her hair and ran a pale pink apricot lip gloss over her mouth. Chowała go w torebce, gdy Marcin wrócił z colą. She hid it in her purse when Marcin returned with a Coke.

– No? Jaki masz interes? What's your business?

– Ja? - I? – Kamila była zdumiona. Kamila was amazed.

– A co? - What? Ja? I? – spytał Marcin z uśmiechem. Marcin asked with a smile.

– No ty wczoraj zadzwoniłeś…

– By ci powiedzieć, że więcej się z tobą nie spotkam…

– Ale spotkałeś się…

– Bo myślałem, że masz coś ważnego do powiedzenia… A ty… – Marcin wyciągnął palec w kierunku jej ust pociągniętych błyszczykiem.

Kamila błyskawicznie złapała go za obie ręce. Zrobiła to niezwykle mocno, wpijając się w przeguby ostrymi pomalowanymi na różowo paznokciami.

– To boli! Puść! – zawołał, ale Kamila nie puściła.

Patrzyła mu prosto w oczy takim wzrokiem, że choć warknął, by puściła, to coś w środku w głowie krzyczało, by ta chwila trwała jak najdłużej.

„Co się ze mną dzieje?” – powtarzał sobie pytanie, bo oto nagle sam przestawał siebie rozumieć.

– Pogrywasz sobie… – powiedział i spuścił wzrok.

Nie miał żadnego doświadczenia z dziewczynami. Chyba raz w gimnazjum całował się z koleżanką, ale to wszystko. Choroba matki, kłopoty domowe, rodzeństwo, to wszystko sprawiło, że jego życie towarzyskie w liceum nie przypominało tego większości rówieśników. Nie wiedział, jak ma się teraz zachować. To, co robiła Kamila, wyglądało na jakąś zabawę. Ale chyba nie kosztem Olka, którego tu nie było. Czyżby to jego kosztem się bawiła?

Tymczasem Kamila głośno powiedziała:

– Nieprawda!

– A po co malowałaś usta? – spytał, patrząc jej uważnie w oczy.

– Normalne… kobiety zazwyczaj…

– Jak tu przyszedłem, nie miałaś pomalowanych, więc nie mów mi, co zazwyczaj…

Marcin nie dokończył, bo nagle poczuł na ustach smak moreli. To błyszczyk Kamili. Zrobiło mu się gorąco. Nie patrząc na to, gdzie się znajdują i że wzdłuż ogródka chodnikiem idą ludzie, objął ją za szyję i przyciągnął jej twarz jeszcze mocniej do swojej. Without looking at where they are and that people are walking along the sidewalk along the yard, he wrapped his arms around her neck and pulled her face even tighter against his. Oddał pocałunek. He kissed back.

– Ranisz brodą – szepnęła Kamila.

– A ty słowami – odparł i pocałował ją drugi raz. "And you in words," he replied, and kissed her a second time. W tym czasie w torebce Kamili dał się słyszeć odgłos nadchodzącego esemesa. At that time, the sound of an incoming text could be heard in Kamila's purse. – Nie sprawdzisz co to? – spytał.

– Na pewno nic ważnego – odparła i oddała pocałunek. "Certainly nothing important," she replied and kissed him back.

Esemes, który brzmiał „Przyjąłem do wiadomości”, a którego nadawcą był Olek, i tak nic by już w jej życiu nie zmienił.