×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, PUDEŁKO (2)

PUDEŁKO (2)

We wtorkowy ranek Marcin pewnie spałby dużo dłużej niż zwykle, ale Magdusia podekscytowana nowym pudełkiem obudziła go już o piątej rano i zażądała przyrządzenia drugiego śniadania.

– Ty najpierw pierwsze zjedz! – zarządził Marcin i wysłał młodszą siostrę do łazienki, a potem ruszył do kuchni.

Pudełko w minionki leżało na stole. Marcin musiał już wczoraj przyznać, że znacząco różniło się od obu tych, których siostra używała wcześniej. Przede wszystkim był to zestaw złożony z trzech części. Oprócz pudełka w jego skład wchodził bidon, a całość zamykało się w zgrabnej torebce, którą można było zawiesić na ramieniu i włożyć do niej jeszcze kilka innych drobnych rzeczy. Wszystko to wyglądało na rzecz bardzo porządną, by nie powiedzieć nawet… elegancką.

Marcin dość szybko uwinął się z wyprawianiem rodzeństwa do szkoły, choć zapał Magdusi, by iść tam natychmiast, trochę go bawił. Zwłaszcza że z drugiej strony obserwował dokładnie odwrotną reakcję Mateusza, który starał się zrobić wszystko, by do szkoły nie iść. A przecież oboje chodzili tam razem.

Gdy tylko za rodzeństwem zamknęły się drzwi, zerknął na zegarek. Było za wcześnie, by dzwonić do Kamili. Poczekał do dziesiątej. Przez ten czas sprzątnął, pozmywał i drugi raz nakarmił miauczącego kota.

– Chciałem ci jeszcze raz podziękować za to pudełko… – zaczął, gdy tylko odebrała telefon, ale Kamila przerwała:

– Nie ma sprawy – odparła wesoło. – To był dziewczyński problem, którego nie byliście w stanie zrozumieć, i cieszę się, że mogłam pomóc go rozwiązać. Biedna ta twoja Magda. Być jedyną kobietą w domu… Nawet kota wzięliście samca. Horror!

Marcin zaśmiał się, ale usłyszał w słuchawce sygnał zwiastujący, że ktoś próbuje się do niego dodzwonić. Spojrzał na wyświetlacz komórki i ujrzał napis: „Szkoła Mateusza”.

– Muszę kończyć – powiedział i dodał: – Dzwonią ze szkoły Mateusza. Pewnie znów coś zmalował. Widzimy się dzisiaj? – spytał, a usłyszawszy, że Kamila przyjedzie wieczorem, rozłączył się.

Niestety telefon ze szkoły nie dotyczył Mateusza, a… Magdy. Dyrektorka Zdzieszyńska wzywała Marcina do szkoły natychmiast. Zameldował się w jej gabinecie już po kwadransie.

– Co się stało? – wysapał od progu, ale po chwili już wiedział, że tym razem został wezwany… w sprawie nieszczęsnego nowego pudełka na drugie śniadanie, bo zauważył je na biurku dyrektorki.

– Czy to jest…? – zaczęła dyrektorka, ale nie dokończyła, gdy Marcin powiedział:

– Nowe śniadaniowe pudełko mojej siostry.

– No to w tej sprawie kamień spadł mi z serca. – Odparła dyrektorka i z miejsca zaproponowała Marcinowi kawę. – Bo to nie wszystko – dodała po chwili.

– Ale o co chodzi? – spytał Marcin zdumiony, że można było go fatygować do szkoły z powodu… pudełka.

– Magda pobiła się z koleżanką.

– Magda? Pobiła? – zdumiał się Marcin.

Siostra nigdy z nikim się nie biła. Miał często wrażenie, że bójki między bratem a Piotrkiem Koperskim, z którym na szczęście Mateusz już nie chodził do jednej klasy, były czymś, co ją drażniło. Cóż więc takiego się stało, że pobiła się z jakąś koleżanką. I z którą? Nie zdążył zapytać, bo dyrektorka sama z siebie wytłumaczyła, że ofiarą Magdusi jest… Wioletka. Do pobicia doszło na przerwie śniadaniowej.

– Podobno gdy Wioletka zobaczyła pudełko Magdy, powiedziała, że jest kradzione.

– Dlaczego miałoby być kradzione?

Okazało się, że gdy dziewczynki rozdzielono i zaczęto z nimi rozmawiać w gabinecie szkolnego pedagoga, z trudem, ale jednak doszli do sedna konfliktu. Otóż Wioletka ujrzawszy pudełko, wykrzyczała, że musi być kradzione, bo Magda jest za biedna, by mieć tak porządną rzecz. Magda powiedziała, że nie jest kradzione, bo kupiła je Kamila. Na co Wioletka spytała, kim jest Kamila, a Magda odparła, że dziewczyną jej brata. Opowiedziała też, że na zakupy pojechały samochodem Kamili, a ona, Magda, wybrała sobie takie pudełko, jakie chciała.

Marcin, słuchając opowieści, tylko potakiwał na znak, że dokładnie tak było. Końcówka opowieści dyrektorki zwaliła go jednak z nóg. Okazało się bowiem, że Wioletka nie uwierzyła w ani jedno słowo Magdusi, twierdząc, że nie jest możliwe, by jej starszy brat miał taką dziewczynę, którą stać na kupienie Magdusi pudełka pudełka.

„Jest dziadem, jak cała twoja dziadowska rodzina!” – krzyczała Wioletka i pewnie krzyczałaby tak dalej, gdyby nie cios pięścią w twarz, jaki sprzedała jej spokojna dotąd Magdusia.

– Rozumiem, że wszystko to, co mówiła siostra, jest prawdą, ale… – zaczęła dyrektorka, ale Marcin jej przerwał.

– Niech pani nie kończy. Chodzi o to, że nawet w takiej sytuacji nie powinna się tak zachowywać?

– Właśnie! – odparła dyrektorka i rozpromieniła się pewna, że spotkała się ze zrozumieniem.

– A ja uważam, że powinna jej przywalić już kilka dni temu – powiedział Marcin, a widząc zaskoczoną minę dyrektorki, dodał: – Od tygodnia ryczała, że Wioletka dokucza jej, że ma brzydkie pudełko, że powinna mieć nie ze smerfami, a z minionkami. No to ojciec kupił jej te cholernie minionki. I wie pani, co się stało?

Dyrektorka w milczeniu poruszyła głową najpierw przecząco, a potem potakująco, tak jakby nie wiedziała, jaka reakcja będzie oznaczała, że nie wie.

– Wczoraj poszła z tym pudełkiem pierwszy raz do klasy, a do domu wróciła w takiej histerii, że aż spazmów dostała. Dlaczego? Bo Wioletka powiedziała jej, że tandetne. No i rzeczywiście moja dziewczyna kupiła jej nowe, i rzeczywiście było drogie. I prawdą jest, że my sami byśmy jej takiego nie kupili. Ale nie dlatego, że nas nie stać, ale dlatego, że wszyscy mamy to gdzieś! – wykrzyczał Marcin. – Nie uważa pani, że powinni państwo porozmawiać z rodzicami Wioletki?

– Ale to ona ma rozbity nos… – zaczęła dyrektorka.

– Ale nie miałaby go, gdyby nie terroryzowała mojej siostry swoim bogactwem! Niektórym ludziom od kasy to się w głowie przewraca – stwierdził rozgoryczony i dodał: – Ja z Magdą oczywiście porozmawiam, ale tak po ludzku to w ogóle jej się nie dziwię. Aha. I jeśli z tego powodu Magda będzie miała obniżone sprawowanie, a Wioletka nie, to zapewniam, że zawiadomię o sprawie kuratorium. A tu na rozmowę przyjdzie mój ojciec, a pani wie, jaki on jest.

Ostatnie słowo zabrzmiało jak groźba, ale dyrektorka nie była tym zgorszona. Marcin odniósł wrażenie, że dopiero teraz do niej dotarło, że konflikt między Magdą a Wioletką to nie jest taka prosta sprawa.

– Proszę zabrać ze sobą ten zestaw śniadaniowy – powiedziała.

– Dlaczego? – spytał Marcin.

– Bo… – Dyrektorka zamilkła. Nie wiedziała, jak powiedzieć, że w trakcie szarpaniny Wioletka pudełko połamała, a torebkę rozerwała, krzycząc, by Magda przestała ryczeć, bo kradzione nie tuczy.

Marcin w rozmiarach zniszczeń zorientował się natychmiast, gdy tylko wziął komplet do ręki. Popatrzył na dyrektorkę znacząco. Skuliła się w sobie.

– Zadzwonię do rodziców Wioletki – powiedziała z mocą.

– No myślę – odparł Marcin i spytał: – Czy Magda wie, że to zostało zniszczone?

– Chyba nie…

– To proszę jej nie mówić. – Marcin pożegnawszy się, wyszedł z gabinetu.

Kawa zrobiona przez sekretarkę pozostała na dyrektorskim stole nietknięta, a Zdzieszyńska patrzyła na nią jak na wyrzut sumienia.

W tym czasie Marcin szedł na przystanek. Jechał do sklepu, w którym wczoraj Kamila kupiła zestaw śniadaniowy. W myślach liczył, czy stać go na zakup nowego, i obiecywał sobie jedno. Nigdy więcej nie pozwoli Kamili, by komukolwiek z nich zrobiła taki drogi prezent. Nie przypuszczał jednak, że obiecywać to sobie mógł. Nie miał przecież zielonego pojęcia, że Kamila, gdy czegoś chciała, i tak stawiała na swoim. Myślał też o dyrektorce i o tym, że historię z gnębieniem przez Mateusza Miriam poniekąd zbagatelizowała, za co wtedy był jej wdzięczny. A teraz takie głupstwo rozdmuchiwała, jakby to było Bóg wie co. Nie wiedział bowiem, że w tym konflikcie sprężynę nakręcali rodzice dziewczynki, którzy w przeciwieństwie do rodziców Miriam uwielbiali konflikty.


PUDEŁKO (2) BOX (2) BOX (2) BOX (2) КОРОБКА (2)

We wtorkowy ranek Marcin pewnie spałby dużo dłużej niż zwykle, ale Magdusia podekscytowana nowym pudełkiem obudziła go już o piątej rano i zażądała przyrządzenia drugiego śniadania. Am Dienstagmorgen hätte Marcin wahrscheinlich viel länger geschlafen als sonst, aber Magdusia, aufgeregt über die neue Box, weckte ihn um fünf Uhr morgens und verlangte ein Mittagessen. On Tuesday morning Marcin would probably sleep much longer than usual, but Magdusia, excited about the new box, woke him up at five in the morning and demanded to make a lunch.

– Ty najpierw pierwsze zjedz! - Sie essen zuerst! - You eat first! – zarządził Marcin i wysłał młodszą siostrę do łazienki, a potem ruszył do kuchni. - befahl Martin und schickte seine jüngere Schwester ins Bad, dann machte er sich auf den Weg in die Küche.

Pudełko w minionki leżało na stole. Die Schachtel mit den Schergen lag auf dem Tisch. A box of minions was lying on the table. Marcin musiał już wczoraj przyznać, że znacząco różniło się od obu tych, których siostra używała wcześniej. Martin musste schon gestern zugeben, dass es sich deutlich von den beiden unterscheidet, die seine Schwester zuvor benutzt hatte. Marcin had to admit yesterday that it was significantly different from the two that his sister used before. Przede wszystkim był to zestaw złożony z trzech części. Zunächst einmal war es ein dreiteiliger Satz. Oprócz pudełka w jego skład wchodził bidon, a całość zamykało się w zgrabnej torebce, którą można było zawiesić na ramieniu i włożyć do niej jeszcze kilka innych drobnych rzeczy. Zusätzlich zur Schachtel gehörte ein Bidon dazu, und das Ganze war in einer hübschen Tasche untergebracht, die man sich über die Schulter hängen konnte und in die man noch ein paar andere kleine Gegenstände legen konnte. In addition to the box, it included a water bottle, and the whole thing was closed in a neat bag that could be hung on the shoulder and put in a few other small things. Wszystko to wyglądało na rzecz bardzo porządną, by nie powiedzieć nawet… elegancką. Es sah alles sehr anständig aus, um nicht zu sagen sogar... elegant. It all looked very neat, not to say ... elegant.

Marcin dość szybko uwinął się z wyprawianiem rodzeństwa do szkoły, choć zapał Magdusi, by iść tam natychmiast, trochę go bawił. Martin brachte seine Geschwister recht schnell zur Schule, obwohl ihn Magdusis Eifer, dorthin zu gehen, sofort ein wenig amüsierte. Marcin got involved in sending his siblings to school quite quickly, although Magduś's eagerness to go there immediately, amused him a bit. Zwłaszcza że z drugiej strony obserwował dokładnie odwrotną reakcję Mateusza, który starał się zrobić wszystko, by do szkoły nie iść. Zumal er auf der anderen Seite die genau entgegengesetzte Reaktion von Matthew beobachtete, der sein Bestes tat, um nicht zur Schule zu gehen. Especially that, on the other hand, he observed exactly the opposite reaction of Mateusz, who tried to do everything not to go to school. A przecież oboje chodzili tam razem.

Gdy tylko za rodzeństwem zamknęły się drzwi, zerknął na zegarek. Było za wcześnie, by dzwonić do Kamili. Poczekał do dziesiątej. Przez ten czas sprzątnął, pozmywał i drugi raz nakarmił miauczącego kota. During this time he cleaned, washed and fed the meowing cat a second time.

– Chciałem ci jeszcze raz podziękować za to pudełko… – zaczął, gdy tylko odebrała telefon, ale Kamila przerwała: - I wanted to thank you again for this box ... - he began as soon as she answered the phone, but Kamila interrupted:

– Nie ma sprawy – odparła wesoło. "No problem," she said cheerfully. – To był dziewczyński problem, którego nie byliście w stanie zrozumieć, i cieszę się, że mogłam pomóc go rozwiązać. Biedna ta twoja Magda. Być jedyną kobietą w domu… Nawet kota wzięliście samca. To be the only woman in the house ... You even took the male cat. Horror!

Marcin zaśmiał się, ale usłyszał w słuchawce sygnał zwiastujący, że ktoś próbuje się do niego dodzwonić. Marcin laughed, but he heard a signal in the receiver that someone was trying to call him. Spojrzał na wyświetlacz komórki i ujrzał napis: „Szkoła Mateusza”.

– Muszę kończyć – powiedział i dodał: – Dzwonią ze szkoły Mateusza. Pewnie znów coś zmalował. Widzimy się dzisiaj? – spytał, a usłyszawszy, że Kamila przyjedzie wieczorem, rozłączył się.

Niestety telefon ze szkoły nie dotyczył Mateusza, a… Magdy. Dyrektorka Zdzieszyńska wzywała Marcina do szkoły natychmiast. Principal Zśmiezyńska called Marcin to school immediately. Zameldował się w jej gabinecie już po kwadransie. He checked into her office after a quarter of an hour.

– Co się stało? - What happened? – wysapał od progu, ale po chwili już wiedział, że tym razem został wezwany… w sprawie nieszczęsnego nowego pudełka na drugie śniadanie, bo zauważył je na biurku dyrektorki. He gasped from the threshold, but after a while he knew that this time he was called ... about the unfortunate new lunch box, because he noticed it on the headmistress's desk.

– Czy to jest…? – zaczęła dyrektorka, ale nie dokończyła, gdy Marcin powiedział: - the director began, but did not finish when Marcin said:

– Nowe śniadaniowe pudełko mojej siostry. - My sister's new breakfast box.

– No to w tej sprawie kamień spadł mi z serca. - Well, in this case, the stone fell from my heart. – Odparła dyrektorka i z miejsca zaproponowała Marcinowi kawę. The director replied and immediately offered Marcin a coffee. – Bo to nie wszystko – dodała po chwili. "Because that's not all," she added after a moment.

– Ale o co chodzi? - But what's the matter? – spytał Marcin zdumiony, że można było go fatygować do szkoły z powodu… pudełka. - asked Marcin, amazed that it was possible to bother him to school because of… the box.

– Magda pobiła się z koleżanką. - Magda had a fight with a friend.

– Magda? - Magda? Pobiła? She beat? – zdumiał się Marcin. - Marcin was surprised.

Siostra nigdy z nikim się nie biła. The sister never fought with anyone. Miał często wrażenie, że bójki między bratem a Piotrkiem Koperskim, z którym na szczęście Mateusz już nie chodził do jednej klasy, były czymś, co ją drażniło. He often had the impression that the fights between his brother and Piotrek Koperski, with whom Mateusz fortunately no longer attended one class, were something that irritated her. Cóż więc takiego się stało, że pobiła się z jakąś koleżanką. I z którą? Nie zdążył zapytać, bo dyrektorka sama z siebie wytłumaczyła, że ofiarą Magdusi jest… Wioletka. He did not have time to ask, because the director herself explained that Magdusia's victim was ... Violet. Do pobicia doszło na przerwie śniadaniowej. It was beaten during the breakfast break.

– Podobno gdy Wioletka zobaczyła pudełko Magdy, powiedziała, że jest kradzione. - Apparently, when Violet saw Magda's box, she said it was stolen.

– Dlaczego miałoby być kradzione? - Why would it be stolen?

Okazało się, że gdy dziewczynki rozdzielono i zaczęto z nimi rozmawiać w gabinecie szkolnego pedagoga, z trudem, ale jednak doszli do sedna konfliktu. It turned out that when the girls were separated and talked to them in the school teacher's office, it was difficult, but nevertheless, they got to the heart of the conflict. Otóż Wioletka ujrzawszy pudełko, wykrzyczała, że musi być kradzione, bo Magda jest za biedna, by mieć tak porządną rzecz. Well, Violetka, seeing the box, shouted that it must be stolen, because Magda is too poor to have such a decent thing. Magda powiedziała, że nie jest kradzione, bo kupiła je Kamila. Magda said it was not stolen because Kamila had bought it. Na co Wioletka spytała, kim jest Kamila, a Magda odparła, że dziewczyną jej brata. To which Wioletka asked who Kamila was, and Magda replied that she was her brother's girlfriend. Opowiedziała też, że na zakupy pojechały samochodem Kamili, a ona, Magda, wybrała sobie takie pudełko, jakie chciała. She also said that they went shopping in Kamila's car, and she, Magda, chose the box she wanted.

Marcin, słuchając opowieści, tylko potakiwał na znak, że dokładnie tak było. Listening to the story, Marcin just nodded as a sign that it was exactly like that. Końcówka opowieści dyrektorki zwaliła go jednak z nóg. The end of the director's story, however, knocked him off his feet. Okazało się bowiem, że Wioletka nie uwierzyła w ani jedno słowo Magdusi, twierdząc, że nie jest możliwe, by jej starszy brat miał taką dziewczynę, którą stać na kupienie Magdusi pudełka pudełka. It turned out that Violet did not believe a single word of Magdusia, claiming that it was impossible for her older brother to have a girl who could afford to buy Magdusia a box of a box.

„Jest dziadem, jak cała twoja dziadowska rodzina!” – krzyczała Wioletka i pewnie krzyczałaby tak dalej, gdyby nie cios pięścią w twarz, jaki sprzedała jej spokojna dotąd Magdusia. "He's a grandfather, like all your grandfather's family!" Violet screamed, and she would probably have been screaming like that, had it not been for a punch in the face that had been sold to her by Magdusia, who had been calm so far.

– Rozumiem, że wszystko to, co mówiła siostra, jest prawdą, ale… – zaczęła dyrektorka, ale Marcin jej przerwał. - I understand that everything that your sister said is true, but ... - began the headmistress, but Marcin interrupted her.

– Niech pani nie kończy. - Don't stop there. Chodzi o to, że nawet w takiej sytuacji nie powinna się tak zachowywać?

– Właśnie! – odparła dyrektorka i rozpromieniła się pewna, że spotkała się ze zrozumieniem. The headmistress replied and beamed, sure that she had met her understanding.

– A ja uważam, że powinna jej przywalić już kilka dni temu – powiedział Marcin, a widząc zaskoczoną minę dyrektorki, dodał: – Od tygodnia ryczała, że Wioletka dokucza jej, że ma brzydkie pudełko, że powinna mieć nie ze smerfami, a z minionkami. - And I think that she should have punched her a few days ago - said Marcin, and seeing the headmistress's surprised expression, he added: - She has been roaring for a week that Violet is teasing her, that she has an ugly box, that she should have not with smurfs, but with minions. No to ojciec kupił jej te cholernie minionki. I wie pani, co się stało? And you know what happened?

Dyrektorka w milczeniu poruszyła głową najpierw przecząco, a potem potakująco, tak jakby nie wiedziała, jaka reakcja będzie oznaczała, że nie wie. The Headmistress silently shook her head, first in the negative and then in agreement, as if she didn't know what reaction would mean that she didn't know.

– Wczoraj poszła z tym pudełkiem pierwszy raz do klasy, a do domu wróciła w takiej histerii, że aż spazmów dostała. - Yesterday she went with this box to class for the first time, and came home so hysterical that she got spasms. Dlaczego? Bo Wioletka powiedziała jej, że tandetne. No i rzeczywiście moja dziewczyna kupiła jej nowe, i rzeczywiście było drogie. I prawdą jest, że my sami byśmy jej takiego nie kupili. And it is true that we would not buy it ourselves. Ale nie dlatego, że nas nie stać, ale dlatego, że wszyscy mamy to gdzieś! – wykrzyczał Marcin. – Nie uważa pani, że powinni państwo porozmawiać z rodzicami Wioletki?

– Ale to ona ma rozbity nos… – zaczęła dyrektorka. "But she has a broken nose ..." the headmistress began.

– Ale nie miałaby go, gdyby nie terroryzowała mojej siostry swoim bogactwem! "But she wouldn't have had it if she hadn't terrorized my sister with her wealth!" Niektórym ludziom od kasy to się w głowie przewraca – stwierdził rozgoryczony i dodał: – Ja z Magdą oczywiście porozmawiam, ale tak po ludzku to w ogóle jej się nie dziwię. Some people from the cash register it turns their heads - he said bitterly and added: - I will talk with Magda, of course, but in human terms I am not surprised at all. Aha. I jeśli z tego powodu Magda będzie miała obniżone sprawowanie, a Wioletka nie, to zapewniam, że zawiadomię o sprawie kuratorium. A tu na rozmowę przyjdzie mój ojciec, a pani wie, jaki on jest.

Ostatnie słowo zabrzmiało jak groźba, ale dyrektorka nie była tym zgorszona. The last word sounded threatening, but the headmistress was not offended by this. Marcin odniósł wrażenie, że dopiero teraz do niej dotarło, że konflikt między Magdą a Wioletką to nie jest taka prosta sprawa. Marcin got the impression that only now she realized that the conflict between Magda and Wioletka was not such a simple matter.

– Proszę zabrać ze sobą ten zestaw śniadaniowy – powiedziała. "Take this breakfast set with you," she said.

– Dlaczego? - Why? – spytał Marcin.

– Bo… – Dyrektorka zamilkła. "Because ..." The Headmistress fell silent. Nie wiedziała, jak powiedzieć, że w trakcie szarpaniny Wioletka pudełko połamała, a torebkę rozerwała, krzycząc, by Magda przestała ryczeć, bo kradzione nie tuczy. She did not know how to say that during the struggle Violet broke the box and tore the purse to pieces, shouting for Magda to stop roaring, because stolen does not make you fat.

Marcin w rozmiarach zniszczeń zorientował się natychmiast, gdy tylko wziął komplet do ręki. Marcin realized the extent of the damage as soon as he picked up the set. Popatrzył na dyrektorkę znacząco. He looked at the headmistress significantly. Skuliła się w sobie.

– Zadzwonię do rodziców Wioletki – powiedziała z mocą. "I'll call Violet's parents," she said forcefully.

– No myślę – odparł Marcin i spytał: – Czy Magda wie, że to zostało zniszczone? - I think so - replied Marcin and asked: - Does Magda know that it has been destroyed?

– Chyba nie… - Probably not…

– To proszę jej nie mówić. - Then don't tell her. – Marcin pożegnawszy się, wyszedł z gabinetu. - Marcin said goodbye, left the office.

Kawa zrobiona przez sekretarkę pozostała na dyrektorskim stole nietknięta, a Zdzieszyńska patrzyła na nią jak na wyrzut sumienia. The coffee made by the secretary remained untouched on the director's table, and Zśmiezyńska looked at it as if she were remorseful.

W tym czasie Marcin szedł na przystanek. At that time, Marcin was going to the stop. Jechał do sklepu, w którym wczoraj Kamila kupiła zestaw śniadaniowy. He was going to the store where Kamila bought a breakfast set yesterday. W myślach liczył, czy stać go na zakup nowego, i obiecywał sobie jedno. He mentally counted if he could afford to buy a new one, and promised himself one thing. Nigdy więcej nie pozwoli Kamili, by komukolwiek z nich zrobiła taki drogi prezent. Nie przypuszczał jednak, że obiecywać to sobie mógł. Nie miał przecież zielonego pojęcia, że Kamila, gdy czegoś chciała, i tak stawiała na swoim. Myślał też o dyrektorce i o tym, że historię z gnębieniem przez Mateusza Miriam poniekąd zbagatelizowała, za co wtedy był jej wdzięczny. Він також подумав про директорку школи і про те, що історія про знущання Метью над Міріам дещо принизила її, за що він був їй вдячний. A teraz takie głupstwo rozdmuchiwała, jakby to było Bóg wie co. А тепер вона роздула таку дурницю, ніби це бозна-що. Nie wiedział bowiem, że w tym konflikcie sprężynę nakręcali rodzice dziewczynki, którzy w przeciwieństwie do rodziców Miriam uwielbiali konflikty. He did not know that in this conflict the spring was spurred by the girl's parents, who, unlike Miriam's parents, adored conflicts. Тому що він не знав, що пружину в цьому конфлікті поставили батьки дівчинки, які, на відміну від батьків Міріам, любили конфлікти.