×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, PIENINY (1)

PIENINY (1)

– Przepraszam! Przepraszam! Wróć! – wołał w mrok, ale odpowiedziała mu cisza. Po chwili w oddali zobaczył zapalające się światła auta i usłyszał odgłos włączanego silnika. Samochód odjechał z piskiem opon, a on pozostał w zupełnej ciemności sam na parkingu.

* * *

– Jedziemy w tym roku nad morze? – spytała go Marta.

Wakacje były w pełni. Lipcowe słońce mocno dogrzewało, kiedy szli z rolkami w plecakach na placyk przed Stadion Narodowy, gdzie umówili się ze znajomymi Marty ze studiów – Hanką i Mirkiem.

– Wolałbym w góry – stwierdził Maciek.

Nie chciał przyznać się, że morze kojarzyło mu się z Małgosią, o której, mimo starań, wciąż nie mógł zapomnieć. Nie dalej jak wczoraj szedł pieszo Saską do pralni koło kościoła i odruchowo spojrzał w znajome okno. Z perspektywy ulicy mieszkanie Małgosi wyglądało na puste. Szyby na tle innych wydawały się brudne, jakby od co najmniej półtora roku nikt ich nie mył. Maćkowi zrobiło się potwornie smutno. Ale tak smutno, że zaczął wlec się noga za nogą, choć mama prosiła, by pospieszył się i w miarę szybko przyniósł z pralni do domu zimową kołdrę, którą chciała schować do jesieni na pawlaczu. Myślał o Małgosi, o tym, gdzie teraz przebywa, czy jest szczęśliwa i dopiero koło stacji krwiodawstwa zorientował się, że minął pralnię. Musiał zawrócić. Dlatego wiedział, że nad morze jechać nie powinien, a już na pewno nie w takie miejsce jak Świnoujście, gdzie wszystko przypominało mu Małgosię. Przecież stara się zapomnieć. Marta naprawdę pomaga.

– W jakie góry? – spytała.

– Może w Pieniny? – zaproponował i dodał: – Nigdy nie byłem.

Gdy jednak dotarli pod Stadion Narodowy, na spotkanie z Hanką i Jaśkiem, Maćka zaskoczyło, że Marta bez konsultacji z nim od razu zapytała:

– Jedziecie z nami w Pieniny?

– Superpomysł! – odparł bez zastanowienia Jasiek i dodawszy raczej retorycznie: – Prawda, Haniu? − zaczął wyjmować z plecaka rolki.

Maciek przyciągnął Martę do siebie i powiedział wesoło:

– A może ja wolałbym z tobą pojechać sam?

– Nie… no… tego… – zaczął zmieszany Jasiek, ale Maciek się zaśmiał. – Spokojnie, stary! Wyluzuj! – Klepnął go po ramieniu. – I weźmiemy ze sobą kogoś jeszcze…

* * *

Camping Łęg nad rzeką Białką u ujścia do Jeziora Czorsztyńskiego był pełen namiotów i wozów campingowych. Przyjechali tu w ósemkę: Maciek z Martą, Jasiek z Hanką, Biały Michał z Ewą i Spytek z Anką, bo jak wyjaśnili, Kawalarka miała szanse na kilka występów w okolicy. Olek nie chciał z nimi jechać. Niby wymówił się wypadem z rodzicami do Bułgarii, ale Maciek czuł, że nie o to chodzi, a o fakt, że oni jechali z dziewczynami, a on był sam. Zwłaszcza że dorzucił:

– Poza tym spędzałem kiedyś w Pieninach Boże Narodzenie i sylwestra. Z Kamilą… – Jej imię wypowiedział z taką goryczą, że Maciek szybko zmienił temat i spytał o braciszka, a potem rozmawiali już w ogóle na zupełnie inne tematy.

Marcinowi wyjazdu nawet nie proponował.

„Pewnie i tak będzie musiał zajmować się rodzeństwem” – pomyślał.

Z kolei Aleks z Aśką postanowili pojechać do Irlandii, a Czarny Michał z Kingą nie chcieli się nigdzie wybierać. Michał tłumaczył Maćkowi, że Kinga ma sporo pracy w aptece, a on sam musi się opiekować chorym dziadkiem. Spotkali się w księgarni na Francuskiej, gdzie Maciek odbierał zamówiony u księgarza i specjalnie dla niego sprowadzany przewodnik po Pieninach, a Michał sprawdzał, czy w sprzedaży są książki tłumaczone przez jego mamę.

– Przecież mówiłeś, że dziadek zmarł – stwierdził Maciek, gdy usłyszał tłumaczenie Michała, ale ten machnął ręką.

– To nie o tego dziadka chodzi. Długo by mówić. Opowiem ci przy okazji.

Na miejsce dojechali na trzy samochody i w takiej konfiguracji, że w grafitowym oplu Marty oprócz Maćka był jeszcze Spytek. W seicento Białego Michała ze względu na rozmiary auta znalazła się tylko Ewa i scenografia do występu Kawalarki, a Hanka z Jaśkiem zabrali starym peugeotem ukochaną Spytka – Ankę. Dziewczyny szybko znalazły wspólny język. Odkryły, że mają imieniny w tym samym dniu, czyli 26 lipca, a że w tym czasie miały być jeszcze na wyjeździe nad Jeziorem Czorsztyńskim, więc już w czasie podróży zaczęły snuć plany wspólnej imprezy.

Na miejsce dotarli po piętnastej. Chłopcy od razu zabrali się do rozbijania namiotów. Dziewczyny do wypakowania dobytku i ustalenia planu działań.

– Zwiedzamy i podróżujemy wszyscy razem czy indywidualnie? – spytała Ewa.

– Raczej wszyscy razem – odparła Hanka, a Anka przytaknęła.

– Jakby co, to po zabytkach mogę oprowadzać – odezwała się Marta, która siedziała z nosem wetkniętym w Maćkowy przewodnik po Pieninach, a po chwili dodała: – Oczywiście jeśli nie będzie miejscowego przewodnika.

Pod wieczór stały już wszystkie namioty, a po zmierzchu ustalili plan na najbliższe dni. Najpierw zwiedzanie zamku w Czorsztynie, potem zwiedzanie zamku w Niedzicy, następnie spływ Dunajcem, na pewno pływanie po jeziorze… W dalszych planach mieli wejście na Trzy Korony, a nawet… niedziela w kościele w Dębnie, który, jak zapewniała Marta, był zabytkiem klasy zero z jedyną w świecie zachowaną polichromią z przełomu piętnastego i szesnastego wieku, a jak dodał Maciek, tu „brali ślub” filmowa Maryna z Janosikiem w starym serialu Jerzego Passendorfera, który on oglądał na zajęcia z filmoznawstwa.

– Zwiedzić możemy go w ciągu tygodnia, ale zobaczyć taką prawdziwą mszę w wiejskim kościółku też warto – dodała, gdy podniosły się głosy, że nie wszyscy są religijni.

– Ja to w ogóle jestem innego wyznania – powiedział Maciek i dopiero teraz sobie uświadomił, że ani razu z Martą nie rozmawiał na temat religii.

Szybko jednak okazało się, że zwiedzanie dużą grupą jest kłopotliwe, bo każdy ma swoje tempo chodzenia po terenie lub obiektach. Maciek z Martą z pewnością zwiedzali wolniej zamki, za to szybciej wspinali się na szczyty. Biały Michał ze Spytkiem wręcz przeciwnie. Na góry wchodzili prawie ostatni, za to przez zamki po prostu przelatywali, jakby to był bieg sprinterski, a nie zwiedzanie. Nawet Maciek się zgorszył, bo uważał, że opowieści o tym, gdzie więziono Janosika, były równie ciekawe jak te, gdzie zamordowano inkaską księżniczkę. Ale wytłumaczenie tego kolegom okazało się niemożliwe.

Jedynie spływ Dunajcem rozpoczęli i zakończyli o jednej porze, bo wszyscy siedzieli razem na jednej tratwie.


PIENINY (1) PIENINES (1) ПИАНИНЫ (1)

– Przepraszam! Przepraszam! Wróć! – wołał w mrok, ale odpowiedziała mu cisza. Po chwili w oddali zobaczył zapalające się światła auta i usłyszał odgłos włączanego silnika. After a while, in the distance, he saw the car's lights coming on and he heard the sound of the engine starting. Samochód odjechał z piskiem opon, a on pozostał w zupełnej ciemności sam na parkingu.

* * *

– Jedziemy w tym roku nad morze? – spytała go Marta.

Wakacje były w pełni. Lipcowe słońce mocno dogrzewało, kiedy szli z rolkami w plecakach na placyk przed Stadion Narodowy, gdzie umówili się ze znajomymi Marty ze studiów – Hanką i Mirkiem.

– Wolałbym w góry – stwierdził Maciek.

Nie chciał przyznać się, że morze kojarzyło mu się z Małgosią, o której, mimo starań, wciąż nie mógł zapomnieć. Nie dalej jak wczoraj szedł pieszo Saską do pralni koło kościoła i odruchowo spojrzał w znajome okno. Z perspektywy ulicy mieszkanie Małgosi wyglądało na puste. Szyby na tle innych wydawały się brudne, jakby od co najmniej półtora roku nikt ich nie mył. Maćkowi zrobiło się potwornie smutno. Ale tak smutno, że zaczął wlec się noga za nogą, choć mama prosiła, by pospieszył się i w miarę szybko przyniósł z pralni do domu zimową kołdrę, którą chciała schować do jesieni na pawlaczu. Myślał o Małgosi, o tym, gdzie teraz przebywa, czy jest szczęśliwa i dopiero koło stacji krwiodawstwa zorientował się, że minął pralnię. Musiał zawrócić. Dlatego wiedział, że nad morze jechać nie powinien, a już na pewno nie w takie miejsce jak Świnoujście, gdzie wszystko przypominało mu Małgosię. That is why he knew that he should not go to the sea, and certainly not to a place like Świnoujście, where everything reminded him of Małgosia. Przecież stara się zapomnieć. Marta naprawdę pomaga. Marta really helps.

– W jakie góry? – spytała.

– Może w Pieniny? – zaproponował i dodał: – Nigdy nie byłem. He suggested and added: "I've never been."

Gdy jednak dotarli pod Stadion Narodowy, na spotkanie z Hanką i Jaśkiem, Maćka zaskoczyło, że Marta bez konsultacji z nim od razu zapytała:

– Jedziecie z nami w Pieniny? - Are you going to the Pieniny Mountains with us?

– Superpomysł! - Great idea! – odparł bez zastanowienia Jasiek i dodawszy raczej retorycznie: – Prawda, Haniu? − zaczął wyjmować z plecaka rolki.

Maciek przyciągnął Martę do siebie i powiedział wesoło:

– A może ja wolałbym z tobą pojechać sam?

– Nie… no… tego… – zaczął zmieszany Jasiek, ale Maciek się zaśmiał. – Spokojnie, stary! Wyluzuj! – Klepnął go po ramieniu. He clapped him on the shoulder. – I weźmiemy ze sobą kogoś jeszcze… - And we'll take someone else with us ...

* * *

Camping Łęg nad rzeką Białką u ujścia do Jeziora Czorsztyńskiego był pełen namiotów i wozów campingowych. Przyjechali tu w ósemkę: Maciek z Martą, Jasiek z Hanką, Biały Michał z Ewą i Spytek z Anką, bo jak wyjaśnili, Kawalarka miała szanse na kilka występów w okolicy. The eight came here: Maciek with Marta, Jasiek with Hanka, Biały Michał with Ewa and Spytek with Anka, because, as they explained, Kawalarka had a chance to perform several performances in the area. Olek nie chciał z nimi jechać. Niby wymówił się wypadem z rodzicami do Bułgarii, ale Maciek czuł, że nie o to chodzi, a o fakt, że oni jechali z dziewczynami, a on był sam. Zwłaszcza że dorzucił:

– Poza tym spędzałem kiedyś w Pieninach Boże Narodzenie i sylwestra. Z Kamilą… – Jej imię wypowiedział z taką goryczą, że Maciek szybko zmienił temat i spytał o braciszka, a potem rozmawiali już w ogóle na zupełnie inne tematy.

Marcinowi wyjazdu nawet nie proponował.

„Pewnie i tak będzie musiał zajmować się rodzeństwem” – pomyślał.

Z kolei Aleks z Aśką postanowili pojechać do Irlandii, a Czarny Michał z Kingą nie chcieli się nigdzie wybierać. Michał tłumaczył Maćkowi, że Kinga ma sporo pracy w aptece, a on sam musi się opiekować chorym dziadkiem. Spotkali się w księgarni na Francuskiej, gdzie Maciek odbierał zamówiony u księgarza i specjalnie dla niego sprowadzany przewodnik po Pieninach, a Michał sprawdzał, czy w sprzedaży są książki tłumaczone przez jego mamę.

– Przecież mówiłeś, że dziadek zmarł – stwierdził Maciek, gdy usłyszał tłumaczenie Michała, ale ten machnął ręką. - But you said that my grandfather died - said Maciek when he heard Michał's translation, but the latter waved his hand.

– To nie o tego dziadka chodzi. - It's not this grandpa. Długo by mówić. Long to speak. Opowiem ci przy okazji.

Na miejsce dojechali na trzy samochody i w takiej konfiguracji, że w grafitowym oplu Marty oprócz Maćka był jeszcze Spytek. W seicento Białego Michała ze względu na rozmiary auta znalazła się tylko Ewa i scenografia do występu Kawalarki, a Hanka z Jaśkiem zabrali starym peugeotem ukochaną Spytka – Ankę. Dziewczyny szybko znalazły wspólny język. The girls quickly found a common language. Odkryły, że mają imieniny w tym samym dniu, czyli 26 lipca, a że w tym czasie miały być jeszcze na wyjeździe nad Jeziorem Czorsztyńskim, więc już w czasie podróży zaczęły snuć plany wspólnej imprezy.

Na miejsce dotarli po piętnastej. They arrived there after three o'clock. Chłopcy od razu zabrali się do rozbijania namiotów. Dziewczyny do wypakowania dobytku i ustalenia planu działań.

– Zwiedzamy i podróżujemy wszyscy razem czy indywidualnie? – spytała Ewa.

– Raczej wszyscy razem – odparła Hanka, a Anka przytaknęła.

– Jakby co, to po zabytkach mogę oprowadzać – odezwała się Marta, która siedziała z nosem wetkniętym w Maćkowy przewodnik po Pieninach, a po chwili dodała: – Oczywiście jeśli nie będzie miejscowego przewodnika. - As if, I can show the monuments around - said Marta, who was sitting with her nose stuck in Maćkowy Pieniny guide, and after a while added: - Of course, if there is no local guide.

Pod wieczór stały już wszystkie namioty, a po zmierzchu ustalili plan na najbliższe dni. By evening, all the tents were already standing, and by dusk they made a plan for the next few days. Najpierw zwiedzanie zamku w Czorsztynie, potem zwiedzanie zamku w Niedzicy, następnie spływ Dunajcem, na pewno pływanie po jeziorze… W dalszych planach mieli wejście na Trzy Korony, a nawet… niedziela w kościele w Dębnie, który, jak zapewniała Marta, był zabytkiem klasy zero z jedyną w świecie zachowaną polichromią z przełomu piętnastego i szesnastego wieku, a jak dodał Maciek, tu „brali ślub” filmowa Maryna z Janosikiem w starym serialu Jerzego Passendorfera, który on oglądał na zajęcia z filmoznawstwa.

– Zwiedzić możemy go w ciągu tygodnia, ale zobaczyć taką prawdziwą mszę w wiejskim kościółku też warto – dodała, gdy podniosły się głosy, że nie wszyscy są religijni.

– Ja to w ogóle jestem innego wyznania – powiedział Maciek i dopiero teraz sobie uświadomił, że ani razu z Martą nie rozmawiał na temat religii.

Szybko jednak okazało się, że zwiedzanie dużą grupą jest kłopotliwe, bo każdy ma swoje tempo chodzenia po terenie lub obiektach. Maciek z Martą z pewnością zwiedzali wolniej zamki, za to szybciej wspinali się na szczyty. Maciek and Marta certainly visited the castles more slowly, but they climbed the peaks faster. Biały Michał ze Spytkiem wręcz przeciwnie. On the contrary, Biały Michał and Spytek. Na góry wchodzili prawie ostatni, za to przez zamki po prostu przelatywali, jakby to był bieg sprinterski, a nie zwiedzanie. They were almost the last to climb the mountains, but they just flew through the castles, as if it was a sprint run, not a sightseeing tour. Nawet Maciek się zgorszył, bo uważał, że opowieści o tym, gdzie więziono Janosika, były równie ciekawe jak te, gdzie zamordowano inkaską księżniczkę. Even Maciek was scandalized, because he thought that the stories about where Janosik was imprisoned were as interesting as those where the Inca princess was murdered. Ale wytłumaczenie tego kolegom okazało się niemożliwe. But it turned out to be impossible to explain this to my colleagues.

Jedynie spływ Dunajcem rozpoczęli i zakończyli o jednej porze, bo wszyscy siedzieli razem na jednej tratwie.