×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, LOKATORZY (1)

LOKATORZY (1)

– Ale jak to: „nie ma licznika”? – Michał poczuł, jak grunt usuwa mu się spod nóg. W wakacje myślał, że to koniec kłopotów, a tymczasem los najwyraźniej szykował mu kolejne…

* * *

Właściwie od chwili, gdy odziedziczył po swoim ojcu mieszkanie, wynajmowali je znajomej jakiegoś znajomego mamy, czyli pani Lucynie Brzyskiej. Mirosławie Biernackiej polecił ją kolega znany jeszcze z pracy w Polskim Radiu. Podobno Lucyna świetnie znała nieżyjącego ojca Michała. To właśnie dlatego jej wynajęto to mieszkanie. A ze względu na to, że była znajomą kolegi, więc mama Michała zaproponowała jej cenę niższą od rynkowej. I tak znajoma kolegi mamy przez prawie trzy lata mieszkała w odziedziczonym przez Michała przestronnym, blisko osiemdziesięciometrowym, w pełni umeblowanym czteropokojowym mieszkaniu na Dolnym Mokotowie.

Michał w ogóle o tym nie myślał. W końcu pieniądze z wynajmu wpływały regularnie, więc zarówno on, jak i jego mama żyli w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, a mieszkanie w dobrych rękach. Owszem, przez chwilę zastanawiali się, czy Michał nie powinien tam zamieszkać z Kingą, skoro myślą o sobie poważnie, ale mieszkanie było na tyle daleko od obu uczelni i apteki, w której pracowała Kinga, że pomysł upadł. Z tych samych powodów upadł też pomysł zamieszkania na Lwowskiej. Kinga powiedziała otwarcie, że jednak na razie woli, by zostało tak, jak jest. Za nic w świecie nie przyznałaby się przed Michałem, że najbardziej pasowałoby jej, by oboje zamieszkali u Michała, ale wtedy wyprowadzić się musiałaby jego mama. A dopóki sama z siebie tego nie zaproponowała, temat nie istniał.

Mokotowskie mieszkanie po ojcu było zresztą bardzo duże i dzięki temu dawało duży zarobek. A ponieważ kolegę, który ręczył za Lucynę, mama Michała znała tyle lat, więc ani jej, ani Michałowi nie przyszło do głowy, że coś może być nie w porządku. Bomba wybuchła jeszcze w wakacje, kiedy do Michała zadzwonił jakiś facet i twierdził, że jest… nowym lokatorem. Dzwoni tylko po to, by spytać, czy może wyrzucić starą, bardzo brudną wykładzinę z pokoju, bo strasznie śmierdzi, a pan Bogdan powiedział, że nie może podjąć decyzji. Michał nic kompletnie z tego nie rozumiał poza tym, że facet dzwoni z mieszkania na Okrężnej.

Akurat wraz z Kingą byli na wycieczce statkiem po Wiśle, który płynął przez Kanał Żerański aż nad Jezioro Zegrzyńskie. W czasie rejsu zasięg telefoniczny często się rwał, więc Michał poprosił o przysłanie e-maila z informacją, o co chodzi, na adres mamy i rozłączył się. Adres wysłał esemesem.

Gdy wieczorem wrócili z Kingą do domu, przywitała ich mocno zdenerwowana mama. Wprawdzie oboje byli chyba jedynymi osobami, przy których nie krępowała się korzystać z laryngofonu, ale nie lubiła tej rurki przykładanej do strun głosowych. Z Michałem od dawna porozumiewała się szeptanymi półsłówkami. Zresztą po tych kilku latach, które minęły od operacji, nauczył się odgadywać jej intencje po gestach i minach. Teraz mama jednak nerwowo sięgnęła po swoją protezę krtani i metalicznym głosem powiedziała:

– Musimy natychmiast jechać do twojego mieszkania. Zajrzyj do poczty. Przesłałam ci e-maila, który dziś dostałam.

– Co to jest? O co chodzi? Co to za ludzie? – spytał Michał, wstając od komputera.

Na ekranie widniał list. Niezbyt długi, ale zdaniem Kingi i Michała zdumiewający:

„Szanowna Pani, nie wiem już, do kogo mam pisać. Jestem nowym lokatorem mieszkania przy Okrężnej i chciałem spytać, czy mogę wyrzucić starą wykładzinę. Pan Bogdan nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć. Tak samo panowie Robert, Zygmunt i Klemens. Skierowano mnie do Pani Lucyny, ale nie odebrała ode mnie telefonu, a sąsiedzi dali mi numer Pana Michała, który odesłał mnie do Pani. Nie wiem, co mam robić, proszę o pilny kontakt. Jędrzej Nasierowski”.

W stopce listu podano numer telefonu.

– Napisałam do tego pana, że będziemy po dwudziestej. Odpisał, że czeka. Mam dokumenty – powiedziała mama, przytykając do szyi laryngofon.

– Jakie dokumenty?

– Mieszkaniowe.

W sobotni letni wieczór z Saskiej Kępy na Sadybę całą trójką dojechali w dwadzieścia minut. Drzwi otworzył im facet niewiele starszy od Michała.

– Jędrzej Nasierowski.

– Wyciągnął rękę.

Mirosława Biernacka trąciła Michała ręką. Zrozumiał.

– Kim pan jest? – spytał Michał.

– Jędrzej Nasierowski.

Mama znów go trąciła.

– To zrozumiałem, ale skąd się pan tu wziął? – spytał Michał.

– No… pan Bogdan mi wynajął.

– Pan Bogdan? – Michał nic nie rozumiał. Spojrzał na mamę. – Znasz jakiegoś Bogdana?

Mama Michała podała swój telefon Michałowi. Spojrzał na wyświetlacz: aparat wybierał numer do… Lucyny Brzyskiej, ale po chwili włączyła się poczta głosowa.

– I tak od wielu godzin – powiedziała mama, używając laryngofonu przy Jędrzeju Nasierowskim, który na dźwięk metalicznego głosu zrobił spłoszoną minę.

– O co chodzi? – spytał zdenerwowany.

– Ano o to – Michał starał się zachować spokój – że ja jestem właścicielem mieszkania i nie przypominam sobie, bym podpisywał z panem umowę najmu. Mamo, pokaż papiery.

Po chwili wszyscy weszli do kuchni, gdzie na stole wylądowały dokumenty z teczki, którą przyniosła mama. Oczywiście wynikało z nich, że właścicielem lokalu jest Michał, który ma umowę najmu podpisaną z… Lucyną Brzyską.

– Ta pani nie odbiera od mamy telefonu, a pan mówi, że mieszkanie wynajął panu Bogdan. Dobrze zrozumiałem?

– Tak… – odparł Jędrzej Nasierowski, nie kryjąc zdenerwowania.

– I nie sprawdził pan, czy ten ktoś ma prawo wynająć panu to mieszkanie? – spytała milcząca dotąd Kinga.

– No… – Jędrzej Nasierowski nerwowo przełknął ślinę. – Facet miał klucze…

Ale nie dokończył zdania, bo w tym momencie dał się słyszeć odgłos klucza przekręcanego w drzwiach i ktoś wszedł do mieszkania. Zanim Michał z mamą i Kingą wyjrzeli do przedpokoju, usłyszeli męski, wesoły głos:

– Siemka, Jędrek! Wyjaśniło się? – rzucił w głąb mieszkania, ale zamiast odpowiedzi ujrzał trzy pary oczu wpatrujące się w niego jak w ducha.

Przed Kingą, Michałem i jego mamą stał młody, łysy mężczyzna.

– A państwo to… – zaczął, ale Michał przerwał mu błyskawicznie.

– To ja powinienem spytać, kim pan jest, bo ja jestem właścicielem tego mieszkania. A pan?

– Pan jest właścicielem mieszkania? – Łysy mężczyzna był w wyraźnym szoku. – A pan Bogdan?

– Kim jest pan Bogdan? – spytał Michał i zwróciwszy się do matki, spytał: – Mamo, czy ta koleżanka twojego znajomego, Lucyna, której wynajęliśmy mieszkanie, ma może męża Bogdana?

Mama pokręciła głową i wzruszyła ramionami. Michał wiedział. To oznaczało, że nie wie.

– Ale pieniądze wpływają? – spytał nagle łysy.

– Tak. – Michał i spojrzał na matkę, która w tym samym momencie skinęła potakująco.

– Boli panią gardło? – zmartwił się Łysy, a jego pytanie sprawiło, że w matkę Michała jakby diabeł wstąpił. Znów przyłożyła do szyi laryngofon i metalicznym głosem powiedziała:

– Nic mnie nie boli, tylko cholera mnie bierze!

I to zdanie wypowiedziane metalicznym głosem rozładowało sytuację. Nagle wszyscy uświadomili sobie, że poszkodowani są i lokatorzy, i wynajmujący. Usiedli przy stole w kuchni.

Łysy mężczyzna miał na imię Zygmunt. Na Okrężnej mieszkał już rok, wynajmując najmniejszy pokój położony najbliżej drzwi, a na wprost kuchni. Czynsz płacił jakiemuś panu Bogdanowi. Podobnie Robert i Klemens, którzy tego wieczora byli nieobecni. Kim był Bogdan? Zarówno pan Zygmunt, jak i pan Jędrzej zgodnie twierdzili, że namiary na niego dostali na uczelni, czyli na SGGW. To on podpisywał z każdym z nich osobną umowę, a oni płacili mu po osiemset złotych za pokój. Mirosława Biernacka słuchała tego jak ogłuszona. Kwota ośmiuset złotych za każdy z czterech pokoi dawała łącznie sumę trzech tysięcy dwustu złotych, a tymczasem ona wynajmowała Lucynie całe mieszkanie za dwa tysiące. Czyżby koleżanka dawnego znajomego z pracy na tym zarabiała? Mama Michała raz po raz próbowała dodzwonić się do Lucyny, ale kobieta nie odbierała. W końcu Mirosława Biernacka zrezygnowana położyła na kuchennym stole smartfon i pokazała wszystkim esemesa, który kilka godzin temu do niej wysłała.

„Pani Lucyno, kto mieszka w mieszkaniu mojego syna? Proszę o telefon”.

A potem wyjęła z torebki długopis i na teczce napisała równanie: „800 x 4 = 3200” i palcem pokazała na podpisanej z Lucyną umowie napisaną cyframi kwotę: „2000 zł, czyli słownie: dwa tysiące złotych”.

– Ja pier… – wyrwało się Zygmuntowi, ale szybko zmełł przekleństwo w ustach.

Mama Michała gestem zaproponowała, by obejrzeć mieszkanie.

– No tak! – przypomniał sobie Michał i poderwał się z krzesła. – Pan mówił coś o jakiejś wykładzinie.

– Tak… – zaczął Jędrzej i gestem zaprosił do pokoju, który od kilku dni zajmował. W środku na podłodze leżał dywan. Był niesamowicie brudny i śmierdzący. – To o to chodzi. Czy ja to mogę wyrzucić?

Mamę Michała zatkało. Znów sięgnęła po laryngofon.

– To nie jest wykładzina tylko perski dywan – powiedziała metalicznym głosem.

– No, ale… – Jędrzejowi Nasierowskiemu głos grzązł w gardle, gdy mówił: – Ja nie jestem w stanie mieszkać w takim smrodzie…

– A czemu ten dywan tak wygląda? – spytał Michał, ale zanim ktokolwiek z mieszkających w jego mieszkaniu mężczyzn udzielił mu na to pytanie odpowiedzi, odezwała się Kinga, która już od dłuższego czasu pociągała nosem:

– Po prostu ktoś tu trzymał kota i ten kot lał na ten dywan – domyśliła się.

– O to, to! – wykrzyknął pan Jędrzej. – Tu mieszkał Jacek i miał kota.

– Ja pier… – tym razem wyrwało się Michałowi, który podobnie jak wcześniej Zygmunt spłoszony zdusił przekleństwo. Patrzył na matkę, która była niemal bliska płaczu. Kinga też spojrzała w jej stronę i nagle… wpadła na pomysł.

– Wiem, zadzwonimy do tej Lucyny z mojego telefonu – powiedziała.

I choć Michał w nerwach trzy razy źle wystukał numer, koniec końców dodzwonił się. Rozmawiali tak, że ich rozmowę słyszeli wszyscy, bo Michał włączył funkcję głośnomówiącą.

– Ale o co ci, dziecko, chodzi? – spytała go Lucyna głosem, w którym dało się słyszeć najwyższą pogardę. – I tak zarabiałeś dwa tysiące… Za nic… Znałam świetnie twojego ojca i…

– I uważa pani, że to dało pani prawo, by nas oszukać?

– Trafiło ci się to mieszkanie jak ślepej kurze ziarno. Ja na coś takiego musiałabym pracować kilka żyć. Poza tym nie zbiedniałeś. Podobno teraz odziedziczyłeś kolejne…

– Gówno to panią obchodzi. Jest pani bezczelna, a nasza umowa w tym momencie traci ważność.

– Nie, kochany… mam trzymiesięczny okres wypowiedzenia.

– Nie, kochana pani. Zapomniała pani, że ja studiuję prawo i…

O ile lokatorzy patrzyli na Michała ze współczuciem, o tyle w spojrzeniu Kingi i Michałowej mamy był podziw. Zwłaszcza gdy powiedział Lucynie, że jeszcze dziś złoży doniesienie na policję, a świadkami będą panowie lokatorzy. Ustalenia z lokatorami były zresztą krótkie, bo żaden z nich nie chciał wynająć całego mieszkania, a Michał poszczególnych pokoi, tylko całość. Dlatego wszyscy porozumieli się, że zarówno Jędrzej Nasierowski, jak i Bazyli, Robert czy Klemens mieszkają do końca września, a Michał obniża im czynsz do pięciuset złotych za miesiąc. Natomiast od października Michał znajdzie nowego lokatora, który zechce wynająć całość z meblami.

– A co z tym dywanem? – spytał zrozpaczony pan Jędrzej.

– Prać! – powiedział Michał krótko i dodał: – Obniżyłem panu czynsz, nie wziąłem kaucji, więc niech ściągnie pan z tego, komu wpłacił pan kaucję, czyli z tego… Bogdana!

To ostatnie słowo wymówił z nieukrywaną odrazą.


LOKATORZY (1) STANDORTE (1) LOCATORS (1)

– Ale jak to: „nie ma licznika”? – Michał poczuł, jak grunt usuwa mu się spod nóg. - Michał felt the ground move away from under his feet. W wakacje myślał, że to koniec kłopotów, a tymczasem los najwyraźniej szykował mu kolejne…

* * *

Właściwie od chwili, gdy odziedziczył po swoim ojcu mieszkanie, wynajmowali je znajomej jakiegoś znajomego mamy, czyli pani Lucynie Brzyskiej. Mirosławie Biernackiej polecił ją kolega znany jeszcze z pracy w Polskim Radiu. Podobno Lucyna świetnie znała nieżyjącego ojca Michała. To właśnie dlatego jej wynajęto to mieszkanie. That's why the apartment was rented to her. A ze względu na to, że była znajomą kolegi, więc mama Michała zaproponowała jej cenę niższą od rynkowej. I tak znajoma kolegi mamy przez prawie trzy lata mieszkała w odziedziczonym przez Michała przestronnym, blisko osiemdziesięciometrowym, w pełni umeblowanym czteropokojowym mieszkaniu na Dolnym Mokotowie.

Michał w ogóle o tym nie myślał. W końcu pieniądze z wynajmu wpływały regularnie, więc zarówno on, jak i jego mama żyli w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, a mieszkanie w dobrych rękach. Owszem, przez chwilę zastanawiali się, czy Michał nie powinien tam zamieszkać z Kingą, skoro myślą o sobie poważnie, ale mieszkanie było na tyle daleko od obu uczelni i apteki, w której pracowała Kinga, że pomysł upadł. Z tych samych powodów upadł też pomysł zamieszkania na Lwowskiej. Kinga powiedziała otwarcie, że jednak na razie woli, by zostało tak, jak jest. Za nic w świecie nie przyznałaby się przed Michałem, że najbardziej pasowałoby jej, by oboje zamieszkali u Michała, ale wtedy wyprowadzić się musiałaby jego mama. A dopóki sama z siebie tego nie zaproponowała, temat nie istniał.

Mokotowskie mieszkanie po ojcu było zresztą bardzo duże i dzięki temu dawało duży zarobek. The apartment in Mokotów after his father was very large, and therefore gave a lot of money. A ponieważ kolegę, który ręczył za Lucynę, mama Michała znała tyle lat, więc ani jej, ani Michałowi nie przyszło do głowy, że coś może być nie w porządku. Bomba wybuchła jeszcze w wakacje, kiedy do Michała zadzwonił jakiś facet i twierdził, że jest… nowym lokatorem. Dzwoni tylko po to, by spytać, czy może wyrzucić starą, bardzo brudną wykładzinę z pokoju, bo strasznie śmierdzi, a pan Bogdan powiedział, że nie może podjąć decyzji. He only calls to ask if he can throw the old, very dirty carpet out of the room because it stinks terribly and Mr. Bogdan said he couldn't make a decision. Michał nic kompletnie z tego nie rozumiał poza tym, że facet dzwoni z mieszkania na Okrężnej. Michał did not understand anything about it, except that the guy was calling from the apartment on Okręna Street.

Akurat wraz z Kingą byli na wycieczce statkiem po Wiśle, który płynął przez Kanał Żerański aż nad Jezioro Zegrzyńskie. He and Kinga were on a boat trip on the Vistula River, which sailed through the Żerański Channel to the Zegrzyńskie Lake. W czasie rejsu zasięg telefoniczny często się rwał, więc Michał poprosił o przysłanie e-maila z informacją, o co chodzi, na adres mamy i rozłączył się. Adres wysłał esemesem.

Gdy wieczorem wrócili z Kingą do domu, przywitała ich mocno zdenerwowana mama. Wprawdzie oboje byli chyba jedynymi osobami, przy których nie krępowała się korzystać z laryngofonu, ale nie lubiła tej rurki przykładanej do strun głosowych. Z Michałem od dawna porozumiewała się szeptanymi półsłówkami. She had been communicating with Michał in whispered half-words for a long time. Zresztą po tych kilku latach, które minęły od operacji, nauczył się odgadywać jej intencje po gestach i minach. Teraz mama jednak nerwowo sięgnęła po swoją protezę krtani i metalicznym głosem powiedziała: Now, however, my mother nervously reached for her laryngeal prosthesis and in a metallic voice said:

– Musimy natychmiast jechać do twojego mieszkania. - We have to go to your apartment immediately. Zajrzyj do poczty. Look at the post office. Przesłałam ci e-maila, który dziś dostałam. I sent you the email I got today.

– Co to jest? O co chodzi? Co to za ludzie? – spytał Michał, wstając od komputera.

Na ekranie widniał list. Niezbyt długi, ale zdaniem Kingi i Michała zdumiewający:

„Szanowna Pani, nie wiem już, do kogo mam pisać. Jestem nowym lokatorem mieszkania przy Okrężnej i chciałem spytać, czy mogę wyrzucić starą wykładzinę. Pan Bogdan nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć. Tak samo panowie Robert, Zygmunt i Klemens. Skierowano mnie do Pani Lucyny, ale nie odebrała ode mnie telefonu, a sąsiedzi dali mi numer Pana Michała, który odesłał mnie do Pani. Nie wiem, co mam robić, proszę o pilny kontakt. I don't know what to do, please contact me urgently. Jędrzej Nasierowski”.

W stopce listu podano numer telefonu.

– Napisałam do tego pana, że będziemy po dwudziestej. Odpisał, że czeka. Mam dokumenty – powiedziała mama, przytykając do szyi laryngofon.

– Jakie dokumenty?

– Mieszkaniowe.

W sobotni letni wieczór z Saskiej Kępy na Sadybę całą trójką dojechali w dwadzieścia minut. Drzwi otworzył im facet niewiele starszy od Michała.

– Jędrzej Nasierowski.

– Wyciągnął rękę. He held out his hand.

Mirosława Biernacka trąciła Michała ręką. Zrozumiał.

– Kim pan jest? – spytał Michał.

– Jędrzej Nasierowski.

Mama znów go trąciła. Mom was nudging him again.

– To zrozumiałem, ale skąd się pan tu wziął? "I understood that, but how did you get here?" – spytał Michał.

– No… pan Bogdan mi wynajął. - Well ... Mr. Bogdan rented it to me.

– Pan Bogdan? - Mr. Bogdan? – Michał nic nie rozumiał. - Michał didn't understand anything. Spojrzał na mamę. He looked at his mother. – Znasz jakiegoś Bogdana? - Do you know any Bogdan?

Mama Michała podała swój telefon Michałowi. Michał's mother handed her phone to Michał. Spojrzał na wyświetlacz: aparat wybierał numer do… Lucyny Brzyskiej, ale po chwili włączyła się poczta głosowa. He looked at the display: the phone was dialing the number to ... Lucyna Brzyska, but after a while the voicemail was activated.

– I tak od wielu godzin – powiedziała mama, używając laryngofonu przy Jędrzeju Nasierowskim, który na dźwięk metalicznego głosu zrobił spłoszoną minę. - And so for many hours - said mom, using the throat microphone in front of Jędrzej Nasierowski, who made a scared face at the sound of the metallic voice.

– O co chodzi? - What is going on? – spytał zdenerwowany. He asked upset.

– Ano o to – Michał starał się zachować spokój – że ja jestem właścicielem mieszkania i nie przypominam sobie, bym podpisywał z panem umowę najmu. - Well, the point - Michał tried to remain calm - that I am the owner of the apartment and I do not remember signing a lease agreement with you. Mamo, pokaż papiery. Mom, show the papers.

Po chwili wszyscy weszli do kuchni, gdzie na stole wylądowały dokumenty z teczki, którą przyniosła mama. After a while, everyone entered the kitchen, where the documents from the briefcase that my mother had brought landed on the table. Oczywiście wynikało z nich, że właścicielem lokalu jest Michał, który ma umowę najmu podpisaną z… Lucyną Brzyską. Of course, they showed that the owner of the premises was Michał, who had a lease agreement signed with ... Lucyna Brzyska.

– Ta pani nie odbiera od mamy telefonu, a pan mówi, że mieszkanie wynajął panu Bogdan. - This lady is not answering the phone from mom, and you say that Mr. Bogdan rented the apartment. Dobrze zrozumiałem? I understood?

– Tak… – odparł Jędrzej Nasierowski, nie kryjąc zdenerwowania. "Yes ..." replied Jędrzej Nasierowski, not hiding his nervousness.

– I nie sprawdził pan, czy ten ktoś ma prawo wynająć panu to mieszkanie? - And you did not check whether this someone has the right to rent this apartment to you? – spytała milcząca dotąd Kinga. Kinga, who had been silent so far, asked.

– No… – Jędrzej Nasierowski nerwowo przełknął ślinę. - Well ... - Jędrzej Nasierowski swallowed nervously. – Facet miał klucze… - The guy had the keys ...

Ale nie dokończył zdania, bo w tym momencie dał się słyszeć odgłos klucza przekręcanego w drzwiach i ktoś wszedł do mieszkania. But he didn't finish the sentence, because at that moment a key was being turned in the door and someone entered the apartment. Zanim Michał z mamą i Kingą wyjrzeli do przedpokoju, usłyszeli męski, wesoły głos: Before Michał, his mother and Kinga looked into the hall, they heard a cheerful male voice:

– Siemka, Jędrek! - Siemka, Jędrek! Wyjaśniło się? Has it cleared up? – rzucił w głąb mieszkania, ale zamiast odpowiedzi ujrzał trzy pary oczu wpatrujące się w niego jak w ducha. He threw deeper into the apartment, but instead of answering he saw three pairs of eyes staring at him as if at a ghost.

Przed Kingą, Michałem i jego mamą stał młody, łysy mężczyzna. In front of Kinga, Michał and his mother, there was a young, bald man.

– A państwo to… – zaczął, ale Michał przerwał mu błyskawicznie. "And you are…" he began, but Michał cut him short in no time.

– To ja powinienem spytać, kim pan jest, bo ja jestem właścicielem tego mieszkania. - I should ask who you are, because I am the owner of this apartment. A pan? And you?

– Pan jest właścicielem mieszkania? - Are you the owner of the apartment? – Łysy mężczyzna był w wyraźnym szoku. The bald man was clearly shocked. – A pan Bogdan? - And Mr. Bogdan?

– Kim jest pan Bogdan? - Who is Mr. Bogdan? – spytał Michał i zwróciwszy się do matki, spytał: – Mamo, czy ta koleżanka twojego znajomego, Lucyna, której wynajęliśmy mieszkanie, ma może męża Bogdana? - Michał asked and, turning to his mother, asked: - Mom, does this friend of your friend, Lucyna, to whom we rented an apartment, maybe Bogdan's husband?

Mama pokręciła głową i wzruszyła ramionami. Mom shook her head and shrugged. Michał wiedział. Michael knew. To oznaczało, że nie wie. That meant he didn't know.

– Ale pieniądze wpływają? - But the money flows? – spytał nagle łysy. The bald man suddenly asked.

– Tak. - Yes. – Michał i spojrzał na matkę, która w tym samym momencie skinęła potakująco. - Michał looked at his mother, who at the same moment nodded in agreement.

– Boli panią gardło? - Do you have a sore throat? – zmartwił się Łysy, a jego pytanie sprawiło, że w matkę Michała jakby diabeł wstąpił. Łysy was worried, and his question made Michał's mother appear as if the devil had entered. Znów przyłożyła do szyi laryngofon i metalicznym głosem powiedziała: She put the throat microphone to her neck again and said in a metallic voice:

– Nic mnie nie boli, tylko cholera mnie bierze! - Nothing hurts me, it only fucking takes me!

I to zdanie wypowiedziane metalicznym głosem rozładowało sytuację. And this sentence, spoken in a metallic voice, defused the situation. Nagle wszyscy uświadomili sobie, że poszkodowani są i lokatorzy, i wynajmujący. Suddenly everyone realized that both tenants and landlords were affected. Usiedli przy stole w kuchni. They sat down at the kitchen table.

Łysy mężczyzna miał na imię Zygmunt. The bald man's name was Zygmunt. Na Okrężnej mieszkał już rok, wynajmując najmniejszy pokój położony najbliżej drzwi, a na wprost kuchni. He had lived in Okręgna for a year, renting the smallest room located closest to the door and in front of the kitchen. Czynsz płacił jakiemuś panu Bogdanowi. He was paying the rent to some Mr. Bogdan. Podobnie Robert i Klemens, którzy tego wieczora byli nieobecni. Likewise, Robert and Klemens, who were absent that evening. Kim był Bogdan? Who was Bogdan? Zarówno pan Zygmunt, jak i pan Jędrzej zgodnie twierdzili, że namiary na niego dostali na uczelni, czyli na SGGW. Both Mr. Zygmunt and Mr. Jędrzej agreed that they got contact details for him at the university, i.e. at the Warsaw University of Life Sciences. To on podpisywał z każdym z nich osobną umowę, a oni płacili mu po osiemset złotych za pokój. It was he who signed a separate contract with each of them, and they paid him eight hundred zlotys for a room. Mirosława Biernacka słuchała tego jak ogłuszona. Mirosława Biernacka listened to it as deafened. Kwota ośmiuset złotych za każdy z czterech pokoi dawała łącznie sumę trzech tysięcy dwustu złotych, a tymczasem ona wynajmowała Lucynie całe mieszkanie za dwa tysiące. The amount of eight hundred zlotys for each of the four rooms gave a total of three thousand two hundred zlotys, while she rented Lucyna the entire apartment for two thousand. Czyżby koleżanka dawnego znajomego z pracy na tym zarabiała? Was a friend of an old friend from work earning on it? Mama Michała raz po raz próbowała dodzwonić się do Lucyny, ale kobieta nie odbierała. Michał's mother tried to call Lucyna again and again, but the woman did not answer. W końcu Mirosława Biernacka zrezygnowana położyła na kuchennym stole smartfon i pokazała wszystkim esemesa, który kilka godzin temu do niej wysłała. Finally, Mirosława Biernacka, resigned, put her smartphone on the kitchen table and showed everyone the text that she had sent to her a few hours ago.

„Pani Lucyno, kto mieszka w mieszkaniu mojego syna? "Mrs. Lucyna, who lives in my son's apartment? Proszę o telefon”. Please call me.

A potem wyjęła z torebki długopis i na teczce napisała równanie: „800 x 4 = 3200” i palcem pokazała na podpisanej z Lucyną umowie napisaną cyframi kwotę: „2000 zł, czyli słownie: dwa tysiące złotych”. And then she took a pen from her purse and wrote the equation on the briefcase: "800 x 4 = 3200" and with her finger she pointed to the contract signed with Lucyna in numbers to the amount: "PLN 2,000, or in words: two thousand zlotys."

– Ja pier… – wyrwało się Zygmuntowi, ale szybko zmełł przekleństwo w ustach. - I fuck ... - Zygmunt blurted out, but he quickly faded away the curse in his mouth.

Mama Michała gestem zaproponowała, by obejrzeć mieszkanie. Michał's mother gestured to see the apartment.

– No tak! - Yeah! – przypomniał sobie Michał i poderwał się z krzesła. Michał remembered and jumped up from his chair. – Pan mówił coś o jakiejś wykładzinie. - You said something about some kind of carpet.

– Tak… – zaczął Jędrzej i gestem zaprosił do pokoju, który od kilku dni zajmował. "Yes ..." Jędrzej began and gestured to the room he had been occupying for several days. W środku na podłodze leżał dywan. There was a carpet on the floor in the middle. Był niesamowicie brudny i śmierdzący. It was incredibly dirty and smelly. – To o to chodzi. Czy ja to mogę wyrzucić? Can I throw it away?

Mamę Michała zatkało. Michał's mother was choked. Znów sięgnęła po laryngofon. She reached for the throat microphone again.

– To nie jest wykładzina tylko perski dywan – powiedziała metalicznym głosem. "It's not carpeting, it's a Persian rug," she said in a metallic voice.

– No, ale… – Jędrzejowi Nasierowskiemu głos grzązł w gardle, gdy mówił: – Ja nie jestem w stanie mieszkać w takim smrodzie… - Well, but ... - Jędrzej Nasierowski's voice stuck in his throat as he said: - I am not able to live in such a stench ...

– A czemu ten dywan tak wygląda? – spytał Michał, ale zanim ktokolwiek z mieszkających w jego mieszkaniu mężczyzn udzielił mu na to pytanie odpowiedzi, odezwała się Kinga, która już od dłuższego czasu pociągała nosem: Asked Michał, but before any of the men living in his apartment answered him, Kinga, who had been sniffing for a long time, spoke up:

– Po prostu ktoś tu trzymał kota i ten kot lał na ten dywan – domyśliła się. "Someone just kept a cat here and that cat was pouring on the carpet," she guessed.

– O to, to! - Oh, this! – wykrzyknął pan Jędrzej. Mr. Jędrzej exclaimed. – Tu mieszkał Jacek i miał kota. - Jacek lived here and he had a cat.

– Ja pier… – tym razem wyrwało się Michałowi, który podobnie jak wcześniej Zygmunt spłoszony zdusił przekleństwo. - I fuck ... - this time Michał blurted out, who, like Sigismund, frightened, stifled the curse. Patrzył na matkę, która była niemal bliska płaczu. He watched his mother, who was almost crying. Kinga też spojrzała w jej stronę i nagle… wpadła na pomysł. Kinga looked at her too and suddenly… had an idea.

– Wiem, zadzwonimy do tej Lucyny z mojego telefonu – powiedziała. "I know, we'll call this Lucyna from my phone," she said.

I choć Michał w nerwach trzy razy źle wystukał numer, koniec końców dodzwonił się. And although Michał in his nerves entered the number incorrectly three times, in the end he made a call. Rozmawiali tak, że ich rozmowę słyszeli wszyscy, bo Michał włączył funkcję głośnomówiącą. They talked in such a way that everyone could hear their conversation, because Michał turned on the hands-free function.

– Ale o co ci, dziecko, chodzi? "But what do you mean, child?" – spytała go Lucyna głosem, w którym dało się słyszeć najwyższą pogardę. Lucyna asked him in a voice with the utmost contempt. – I tak zarabiałeś dwa tysiące… Za nic… Znałam świetnie twojego ojca i… - And so you were earning two thousand ... For nothing ... I knew your father very well and ...

– I uważa pani, że to dało pani prawo, by nas oszukać? "And you think it gave you the right to deceive us?"

– Trafiło ci się to mieszkanie jak ślepej kurze ziarno. - You got this apartment like blind chicken grain. Ja na coś takiego musiałabym pracować kilka żyć. I would have to work for a few lives for something like that. Poza tym nie zbiedniałeś. Besides, you were not poor. Podobno teraz odziedziczyłeś kolejne… Apparently now you have inherited another ...

– Gówno to panią obchodzi. - You don't give a shit. Jest pani bezczelna, a nasza umowa w tym momencie traci ważność. You are insolent, and our contract expires at this point.

– Nie, kochany… mam trzymiesięczny okres wypowiedzenia. - No, love ... I have three months' notice.

– Nie, kochana pani. - No, lady. Zapomniała pani, że ja studiuję prawo i… You forgot that I am studying law and ...

O ile lokatorzy patrzyli na Michała ze współczuciem, o tyle w spojrzeniu Kingi i Michałowej mamy był podziw. While the tenants looked at Michał with sympathy, there was admiration in the gaze of Kinga and Michałowa's mother. Zwłaszcza gdy powiedział Lucynie, że jeszcze dziś złoży doniesienie na policję, a świadkami będą panowie lokatorzy. Especially when he told Lucyna that he would report to the police today and the tenants would be witnesses. Ustalenia z lokatorami były zresztą krótkie, bo żaden z nich nie chciał wynająć całego mieszkania, a Michał poszczególnych pokoi, tylko całość. Anyway, the arrangements with the tenants were brief, because none of them wanted to rent the entire apartment, and Michał wanted to rent individual rooms, only the whole. Dlatego wszyscy porozumieli się, że zarówno Jędrzej Nasierowski, jak i Bazyli, Robert czy Klemens mieszkają do końca września, a Michał obniża im czynsz do pięciuset złotych za miesiąc. Therefore, everyone agreed that both Jędrzej Nasierowski and Bazyli, Robert and Klemens live until the end of September, and Michał lowers their rent to five hundred zlotys per month. Natomiast od października Michał znajdzie nowego lokatora, który zechce wynająć całość z meblami. From October, Michał will find a new tenant who would like to rent a whole with furniture.

– A co z tym dywanem? - What about this rug? – spytał zrozpaczony pan Jędrzej. Mr. Jędrzej asked despairingly.

– Prać! – powiedział Michał krótko i dodał: – Obniżyłem panu czynsz, nie wziąłem kaucji, więc niech ściągnie pan z tego, komu wpłacił pan kaucję, czyli z tego… Bogdana! - said Michał shortly and added: - I lowered your rent, I did not take the deposit, so take it from who you paid the deposit to, that is ... Bogdan!

To ostatnie słowo wymówił z nieukrywaną odrazą. He pronounced the last word with undisguised disgust.