×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, KASA (2)

KASA (2)

Kiedyś po takim spotkaniu Kamila od razu zadzwoniłaby do Małgosi. A teraz? Niby miała telefon dawnej przyjaciółki, ale ociągała się z dzwonieniem. Wreszcie chęć podzielenia się informacją o spotkaniu z Kaśką wzięła górę. Odnalazła w aparacie numer Małgosi i nacisnęła symbol słuchawki. Małgosia jednak nie odebrała.

Kamila wsiadła w samochód i wyjechała z parkingu. Ruszyła w kierunku Trasy Toruńskiej, by po chwili zjechać z niej na Wisłostradę. Nie lubiła jeździć prawym brzegiem. Korki przy ogrodzie zoologicznym denerwowały ją. Wolała już te na Wisłostradzie. Jednak dopiero po półgodzinie dojechała na miejsce i zaparkowała przy Brazylijskiej. Idąc do Marcina, postanowiła jeszcze raz zadzwonić do Małgosi, ale ta znów nie odebrała.

Na miejscu Kamila zastała Maćka. Siedzieli w Marcina pokoju przy biurku i szukali czegoś w internecie.

– Co tu robisz? – spytała na widok gimnazjalnego kolegi i… ugryzła się w język, bo Maciek popatrzył na nią jakoś dziwnie.

– Głupie pytanie.

Zapadła kłopotliwa cisza. Pierwszy odezwał się Marcin.

– Maciek przyszedł, bo…

– Mateusz przylatuje ze Stanów… – przerwał mu natychmiast Maciek, który chciał sam wytłumaczyć, ale imię, które padło, najwyraźniej zbiło Kamilę z pantałyku, bo tym razem to ona przerwała Maćkowi.

– Mateusz? – była szczerze zdumiona. – Mateusz przylatuje ze Stanów? To on poleciał do Stanów? Kiedy?

– Zaraz po maturze… – zaczął Maciek, ale zaraz zorientował się, że Kamila na myśli ma Mateusza Niewiadomskiego, czyli młodszego brata Marcina, podczas gdy on ich kolegę z gimnazjum. Wybuchnął serdecznym śmiechem i śmiał się tak głośno, że w końcu do pokoju wbiegli Magda z Mateuszem, który naburmuszonym tonem powiedział:

– Ja też się chcę pośmiać.

Mina Kamili na widok Mateusza spowodowała, że Maciek nie mógł przestać się śmiać. Na szczęście Kamila przypomniała sobie o kupionych słodyczach, czym rozładowała sytuację. Nawet Mateusz się nieco rozchmurzył.

– A co mu się stało? – spytała, gdy Mateusz z Magdą poszli do siebie.

– Garfield – odparł Marcin i więcej mówić nie musiał.

Kamila wiedziała, że kot, który miał być pupilem tylko i wyłącznie Mateusza, był przez niego zaniedbywany. Marcin musiał ciągle przypominać młodszemu bratu o wymyciu kocich misek czy sprzątnięciu kuwety. Tej ostatniej czynności Mateusz zwyczajnie nienawidził, więc w domu co jakiś czas dochodziło do poważnych spięć. Najwyraźniej tak było i tego dnia.

– Czytałam ostatnio gdzieś w sieci, że jak dziecko nie chce sprzątać klatki po śwince morskiej, to trzeba mu klatkę wstawić do pokoju – powiedziała Kamila i widząc zdumienie na twarzy Marcina, dodała: – Jak zacznie śmierdzieć, to sprzątnie.

– A co Magda temu wszystkiemu winna? – wtrącił się Maciek, idąc w sukurs przyjacielowi.

– Magda? – Kamila i spojrzała na Maćka, zaraz potem na Marcina i zrozumiawszy, westchnęła. – No tak… mają wspólny pokój.

Marcin w odpowiedzi pokiwał głową i zwrócił się do Maćka:

– Dokończ o tym Mateuszu.

– No Mateusz, nasz Mateusz z gimnazjum, pamiętasz?

– Hmm? – Kamila nie była pewna. – Chodzi ci o tego grubego Mateusza…

– Zlituj się! Chodzi mi o Mateusza Wolskiego! Tego, co wszystko zawsze zżerał. O tego, co na wycieczce do Białowieży zgubił łychę…

– Nie krzycz! – burknęła zirytowana. – Pamiętam. Ale… przyszedłeś w tej sprawie do Marcina? A przecież on go nie zna!

– O Boże! – Maciek wzniósł teatralnie oczy do nieba i po chwili powiedział: – Po prostu kiedy Mateusz napisał, że chce, by spotkała się nasza klasa z gimnazjum, to pomyślałem, że może spotkać się też i nasza z liceum.

– Ale to dwie różne klasy! – zauważyła Kamila. – W liceum ani ty, ani ja nie byliśmy w jednej klasie z Mateuszem.

– Ale my z Marcinem byliśmy – zauważył Maciek, patrząc na Kamilę z takim politowaniem, że uciekła wzrokiem do Marcina, ale on ku jej zdumieniu przytaknął.

– No właśnie! – Marcin wyciągnął do niej rękę, a po chwili przytulił, dodając: – I teraz dzięki temu i ja będę mógł przyjść… Zwłaszcza że wybraliśmy świetne miejsce. Zmieszczą się obie klasy. Spotkamy się w Skaryszaku…

– I tak bym cię wzięła ze sobą. – Kamila pociągnęła Marcina za brodę, a on pociągnął ją za końcówki włosów.

– Musimy tylko nawiązać kontakt ze wszystkimi – odezwał się Maciek.

– Widziałam dzisiaj Kaśkę…

– Kaśkę?! – wykrzyknął zdumiony Maciek. – Gdzie? – A co ty się tak podjarałeś?

– Bo… idąc tu, zaszedłem do niej do domu. Wiesz… chodziłem z nią przecież nie tylko do gimnazjum, lecz take do przedszkola i do podstawówki…

– I co?

– Nie mieszka z rodzicami. Ciocia Ela, to znaczy jej mama, powiedziała, że zostało jej już tylko jedno dziecko. Młodsza siostra Kaśki. Z samą Kaśką nie ma żadnego kontaktu.

– Druga Małgosia… – prychnęła pogardliwie Kamila, wydymając przy tym wargi. Nagle uświadomiła sobie, że ma żal do dawnej przyjaciółki, że nawet teraz się nie oddzwania. Jednak w tym momencie dał się słyszeć dźwięk jej telefonu.

– Tak… to ja dzwoniłam – powiedziała do słuchawki, a zakrywszy palcem otwór mikrofonu, odezwała się do Maćka szeptem: – O wilku mowa!

– Małgosia? – zdumiał się Maciek.

Kamila skinęła głową, położyła palec na ustach i przez chwilę mówiła do słuchawki:

– Aha. Tak. Aha. Nie… no spoko… Tak dzwoniłam, bo wiesz… robimy spotkanie klasowe… – Kamila zamilkła. Maciek obserwował uważnie jej minę i zaczął nasłuchiwać. – No… gimnazjalne i licealne… – mówiła Kamila. – Kiedy?

– Ostatnia sobota czerwca – szepnął Maciek.

– Ostatnia sobota czerwca – powtórzyła Kamila do słuchawki, a po chwili znów powtórzyła: – Gdzie robimy? No… w Skaryszaku w…

– Nad Jeziorkiem Kamionkowskim – szepnął Maciek.

– Nad Jeziorkiem Kamionkowskim. O której?

– Od siedemnastej – szepnął Maciek, co Kamila też skrzętnie powtórzyła.

Gdy Kamila się rozłączyła, Marcin nie mógł ukryć swojego zaskoczenia.

– To dziwne, że tak ukrywaliście fakt, że obok ciebie jest Maciek.

– A tak naprawdę to z czym do niej dzwoniłaś? – spytał Maciek, ale po chwili wycofał się z pytania, podnosząc do góry obie ręce i mówiąc: – Przepraszam! Nie moja sprawa!

– Mogę ci powiedzieć. – Kamila wydęła usta z politowaniem. – Chciałam jej opowiedzieć o Kaśce.

– A właśnie! – Maciek ożywił się. – Gadałyście?

– A skąd!

Kamila opowiedziała Maćkowi, jak wyglądało spotkanie, i dodała na koniec:

– Ja w ogóle nie mam stuprocentowej pewności, że to ona, bo wiesz… dredy miała takie, że byłam w szoku.

– Dredy… – powtórzył Maciek i się zamyślił.

– No wiesz… kiedyś wyfiokowana jak damulka, a teraz… wyglądała jak zbuntowana stara hipiska czy rastamanka – powiedziała Kamila cały czas zdumiona i tym, że zobaczyła Kaśkę, i tym, że tak wyglądała, i tym, że nagle uciekła. Kamila cały czas miała wrażenie, że na jej widok.

– A gdzie to było? – zainteresował się Maciek.

– W Hali Marymonckiej siedziała w kasie jako kasjerka. To mnie też zdumiało. Kasjerka. Przecież miała być modelką, księżniczką, seksbombą…

– No wiesz… ona wyleciała z liceum, wiem, że kończyła bodajże Centrum Kształcenia Ustawicznego… Trzeba ją jakoś zawiadomić o tym spotkaniu.

– Po jej dzisiejszym zachowaniu sądzę, że raczej nie przyjdzie – oceniła Kamila.

– Ale co nam szkodzi zawiadomić?

* * *

Było koło osiemnastej, gdy całą trójką wysiedli z samochodu Kamili na parkingu koło Hali Marymonckiej. Po chwili byli w środku. Kamila rozejrzała się, ale nigdzie nie dostrzegła Kaśki, choć uważnie przyglądała się wszystkim osobom ubranym w stroje z logo WSS Społem. Maciek z kolei rozejrzał się raz, a potem podszedł do kasjerki i powiedział:

– Proszę pani, wiem, że pracuje tu Kasia Woźniak, ale dziś jej nie widzę. Mam prośbę. Czy mogłaby pani przekazać jej ode mnie karteczkę? Nazywam się Maciek Adamski i jestem jej kolegą z dzieciństwa – wyjaśnił i wręczył kartkę.

Kasjerka patrzyła przez chwilę na karteczkę, na której drukowanymi literami wypisał swoje imię i nazwisko, telefon oraz notatkę: „SPOTKANIE KLASOWE, OSTATNIA SOBOTA CZERWCA, NAD JEZIORKIEM KAMIONKOWSKIM O 17:00”.

Kasjerka była kobietą koło pięćdziesiątki. Spojrzała na Maćka z niechęcią, a potem wzięła do ręki kartkę, przeczytała napis i oddała mu ją.

– Kaśka Woźniak już tu nie pracuje. – Odwróciła wzrok, chcąc tym samym dać Maćkowi do zrozumienia, że rozmowę uważa za skończoną.

– Ale to niemożliwe! – wykrzyknął Maciek. – Koleżanka dziś ją tu widziała, więc…

– Nie rozumie pan po polsku? Już nie pracuje – odparowała kasjerka tak nieprzyjemnym tonem, że Maciek bąknąwszy „przepraszam”, pomachał w kierunku Kamili i Marcina, po czym gestem pokazał drzwi wyjściowe.

Po chwili cała trójka wsiadła z powrotem do czerwonego peugeota Kamili.

– Zróbmy wydarzenie na FB – zaproponował Marcin z entuzjazmem, który zaraz zgasł, gdy zobaczył miny obojga.

– Yhm – mruknął Maciek.

– Yhm – powtórzyła Kamila i uruchomiła silnik. – Odwiozę was na Kępę i wrócę do domu – powiedziała, dodając, że musi w końcu zawieźć Płatkowi jedzenie.

Na rondo Waszyngtona, gdzie wysadziła ich Kamila, dotarli w milczeniu. Zupełnie nieświadomi tego, że dwoje z ich trojga myślało o tym samym. O koleżance, która na widok Kamili zrezygnowała z pracy. I o tym, że jednego mogą być pewni. Na spotkaniu zabraknie nie tylko nieżyjących Stasia czy Wojtka, lecz także żyjącej Kaśki. Nie mieli bowiem wątpliwości, że żadne wydarzenie na Facebooku nie zachęci jej do spotkania z przeszłością.


KASA (2) KASA (2) KASA (2) KASA (2) KASA (2)

Kiedyś po takim spotkaniu Kamila od razu zadzwoniłaby do Małgosi. Once, after such a meeting, Kamila would call Małgosia immediately. A teraz? Niby miała telefon dawnej przyjaciółki, ale ociągała się z dzwonieniem. Wreszcie chęć podzielenia się informacją o spotkaniu z Kaśką wzięła górę. Odnalazła w aparacie numer Małgosi i nacisnęła symbol słuchawki. Małgosia jednak nie odebrała. However, Małgosia did not answer.

Kamila wsiadła w samochód i wyjechała z parkingu. Ruszyła w kierunku Trasy Toruńskiej, by po chwili zjechać z niej na Wisłostradę. Nie lubiła jeździć prawym brzegiem. She did not like to ride the right bank. Korki przy ogrodzie zoologicznym denerwowały ją. Traffic jams at the zoo irritated her. Wolała już te na Wisłostradzie. Jednak dopiero po półgodzinie dojechała na miejsce i zaparkowała przy Brazylijskiej. Idąc do Marcina, postanowiła jeszcze raz zadzwonić do Małgosi, ale ta znów nie odebrała.

Na miejscu Kamila zastała Maćka. Siedzieli w Marcina pokoju przy biurku i szukali czegoś w internecie. They were sitting in Marcin's room at the desk and looking for something on the internet.

– Co tu robisz? - What are you doing here? – spytała na widok gimnazjalnego kolegi i… ugryzła się w język, bo Maciek popatrzył na nią jakoś dziwnie.

– Głupie pytanie.

Zapadła kłopotliwa cisza. Pierwszy odezwał się Marcin. Marcin spoke first.

– Maciek przyszedł, bo… - Maciek came because ...

– Mateusz przylatuje ze Stanów… – przerwał mu natychmiast Maciek, który chciał sam wytłumaczyć, ale imię, które padło, najwyraźniej zbiło Kamilę z pantałyku, bo tym razem to ona przerwała Maćkowi.

– Mateusz? – była szczerze zdumiona. – Mateusz przylatuje ze Stanów? To on poleciał do Stanów? Kiedy?

– Zaraz po maturze… – zaczął Maciek, ale zaraz zorientował się, że Kamila na myśli ma Mateusza Niewiadomskiego, czyli młodszego brata Marcina, podczas gdy on ich kolegę z gimnazjum. Wybuchnął serdecznym śmiechem i śmiał się tak głośno, że w końcu do pokoju wbiegli Magda z Mateuszem, który naburmuszonym tonem powiedział:

– Ja też się chcę pośmiać.

Mina Kamili na widok Mateusza spowodowała, że Maciek nie mógł przestać się śmiać. Na szczęście Kamila przypomniała sobie o kupionych słodyczach, czym rozładowała sytuację. Nawet Mateusz się nieco rozchmurzył.

– A co mu się stało? – spytała, gdy Mateusz z Magdą poszli do siebie.

– Garfield – odparł Marcin i więcej mówić nie musiał.

Kamila wiedziała, że kot, który miał być pupilem tylko i wyłącznie Mateusza, był przez niego zaniedbywany. Marcin musiał ciągle przypominać młodszemu bratu o wymyciu kocich misek czy sprzątnięciu kuwety. Tej ostatniej czynności Mateusz zwyczajnie nienawidził, więc w domu co jakiś czas dochodziło do poważnych spięć. Najwyraźniej tak było i tego dnia.

– Czytałam ostatnio gdzieś w sieci, że jak dziecko nie chce sprzątać klatki po śwince morskiej, to trzeba mu klatkę wstawić do pokoju – powiedziała Kamila i widząc zdumienie na twarzy Marcina, dodała: – Jak zacznie śmierdzieć, to sprzątnie. - I recently read somewhere on the web that if a child does not want to clean up a guinea pig cage, he needs to put the cage in his room - said Kamila and, seeing the astonishment on Marcin's face, added: - If it starts to stink, it will clean up.

– A co Magda temu wszystkiemu winna? - And what does Magda owe to all this? – wtrącił się Maciek, idąc w sukurs przyjacielowi.

– Magda? – Kamila i spojrzała na Maćka, zaraz potem na Marcina i zrozumiawszy, westchnęła. – No tak… mają wspólny pokój.

Marcin w odpowiedzi pokiwał głową i zwrócił się do Maćka:

– Dokończ o tym Mateuszu.

– No Mateusz, nasz Mateusz z gimnazjum, pamiętasz? - Well Mateusz, our Mateusz from high school, remember?

– Hmm? - Hmm? – Kamila nie była pewna. - Kamila was not sure. – Chodzi ci o tego grubego Mateusza… - You mean that fat Mateusz ...

– Zlituj się! - Have mercy! Chodzi mi o Mateusza Wolskiego! Tego, co wszystko zawsze zżerał. O tego, co na wycieczce do Białowieży zgubił łychę…

– Nie krzycz! – burknęła zirytowana. – Pamiętam. Ale… przyszedłeś w tej sprawie do Marcina? A przecież on go nie zna!

– O Boże! – Maciek wzniósł teatralnie oczy do nieba i po chwili powiedział: – Po prostu kiedy Mateusz napisał, że chce, by spotkała się nasza klasa z gimnazjum, to pomyślałem, że może spotkać się też i nasza z liceum.

– Ale to dwie różne klasy! - But they're two different classes! – zauważyła Kamila. Kamila noticed. – W liceum ani ty, ani ja nie byliśmy w jednej klasie z Mateuszem. - In high school, neither you nor I were in the same class with Mateusz.

– Ale my z Marcinem byliśmy – zauważył Maciek, patrząc na Kamilę z takim politowaniem, że uciekła wzrokiem do Marcina, ale on ku jej zdumieniu przytaknął. - But we were with Marcin - Maciek noticed, looking at Kamila with such pity that she looked away at Marcin, but he nodded to her amazement.

– No właśnie! – Marcin wyciągnął do niej rękę, a po chwili przytulił, dodając: – I teraz dzięki temu i ja będę mógł przyjść… Zwłaszcza że wybraliśmy świetne miejsce. Zmieszczą się obie klasy. Spotkamy się w Skaryszaku…

– I tak bym cię wzięła ze sobą. – Kamila pociągnęła Marcina za brodę, a on pociągnął ją za końcówki włosów.

– Musimy tylko nawiązać kontakt ze wszystkimi – odezwał się Maciek.

– Widziałam dzisiaj Kaśkę…

– Kaśkę?! – wykrzyknął zdumiony Maciek. – Gdzie? – A co ty się tak podjarałeś?

– Bo… idąc tu, zaszedłem do niej do domu. Wiesz… chodziłem z nią przecież nie tylko do gimnazjum, lecz take do przedszkola i do podstawówki…

– I co?

– Nie mieszka z rodzicami. - She doesn't live with her parents. Ciocia Ela, to znaczy jej mama, powiedziała, że zostało jej już tylko jedno dziecko. Młodsza siostra Kaśki. Z samą Kaśką nie ma żadnego kontaktu.

– Druga Małgosia… – prychnęła pogardliwie Kamila, wydymając przy tym wargi. Nagle uświadomiła sobie, że ma żal do dawnej przyjaciółki, że nawet teraz się nie oddzwania. Suddenly she realized that she had a grudge against her old friend for not calling back even now. Jednak w tym momencie dał się słyszeć dźwięk jej telefonu.

– Tak… to ja dzwoniłam – powiedziała do słuchawki, a zakrywszy palcem otwór mikrofonu, odezwała się do Maćka szeptem: – O wilku mowa!

– Małgosia? – zdumiał się Maciek.

Kamila skinęła głową, położyła palec na ustach i przez chwilę mówiła do słuchawki:

– Aha. Tak. Aha. Nie… no spoko… Tak dzwoniłam, bo wiesz… robimy spotkanie klasowe… – Kamila zamilkła. Maciek obserwował uważnie jej minę i zaczął nasłuchiwać. – No… gimnazjalne i licealne… – mówiła Kamila. – Kiedy?

– Ostatnia sobota czerwca – szepnął Maciek.

– Ostatnia sobota czerwca – powtórzyła Kamila do słuchawki, a po chwili znów powtórzyła: – Gdzie robimy? No… w Skaryszaku w…

– Nad Jeziorkiem Kamionkowskim – szepnął Maciek.

– Nad Jeziorkiem Kamionkowskim. O której?

– Od siedemnastej – szepnął Maciek, co Kamila też skrzętnie powtórzyła.

Gdy Kamila się rozłączyła, Marcin nie mógł ukryć swojego zaskoczenia.

– To dziwne, że tak ukrywaliście fakt, że obok ciebie jest Maciek.

– A tak naprawdę to z czym do niej dzwoniłaś? "What did you call her with, really?" – spytał Maciek, ale po chwili wycofał się z pytania, podnosząc do góry obie ręce i mówiąc: – Przepraszam! - Maciek asked, but after a while he withdrew from the question, raising both hands up and saying: - I'm sorry! Nie moja sprawa!

– Mogę ci powiedzieć. – Kamila wydęła usta z politowaniem. – Chciałam jej opowiedzieć o Kaśce.

– A właśnie! – Maciek ożywił się. – Gadałyście?

– A skąd!

Kamila opowiedziała Maćkowi, jak wyglądało spotkanie, i dodała na koniec:

– Ja w ogóle nie mam stuprocentowej pewności, że to ona, bo wiesz… dredy miała takie, że byłam w szoku.

– Dredy… – powtórzył Maciek i się zamyślił.

– No wiesz… kiedyś wyfiokowana jak damulka, a teraz… wyglądała jak zbuntowana stara hipiska czy rastamanka – powiedziała Kamila cały czas zdumiona i tym, że zobaczyła Kaśkę, i tym, że tak wyglądała, i tym, że nagle uciekła. Kamila cały czas miała wrażenie, że na jej widok. Kamila had the impression all the time that at the sight of her.

– A gdzie to było? - Where was it? – zainteresował się Maciek.

– W Hali Marymonckiej siedziała w kasie jako kasjerka. To mnie też zdumiało. Kasjerka. Przecież miała być modelką, księżniczką, seksbombą…

– No wiesz… ona wyleciała z liceum, wiem, że kończyła bodajże Centrum Kształcenia Ustawicznego… Trzeba ją jakoś zawiadomić o tym spotkaniu.

– Po jej dzisiejszym zachowaniu sądzę, że raczej nie przyjdzie – oceniła Kamila.

– Ale co nam szkodzi zawiadomić?

* * *

Było koło osiemnastej, gdy całą trójką wysiedli z samochodu Kamili na parkingu koło Hali Marymonckiej. Po chwili byli w środku. Kamila rozejrzała się, ale nigdzie nie dostrzegła Kaśki, choć uważnie przyglądała się wszystkim osobom ubranym w stroje z logo WSS Społem. Maciek z kolei rozejrzał się raz, a potem podszedł do kasjerki i powiedział:

– Proszę pani, wiem, że pracuje tu Kasia Woźniak, ale dziś jej nie widzę. Mam prośbę. Czy mogłaby pani przekazać jej ode mnie karteczkę? Nazywam się Maciek Adamski i jestem jej kolegą z dzieciństwa – wyjaśnił i wręczył kartkę.

Kasjerka patrzyła przez chwilę na karteczkę, na której drukowanymi literami wypisał swoje imię i nazwisko, telefon oraz notatkę: „SPOTKANIE KLASOWE, OSTATNIA SOBOTA CZERWCA, NAD JEZIORKIEM KAMIONKOWSKIM O 17:00”.

Kasjerka była kobietą koło pięćdziesiątki. Spojrzała na Maćka z niechęcią, a potem wzięła do ręki kartkę, przeczytała napis i oddała mu ją.

– Kaśka Woźniak już tu nie pracuje. – Odwróciła wzrok, chcąc tym samym dać Maćkowi do zrozumienia, że rozmowę uważa za skończoną. She looked away, wanting to let Maciek understand that the conversation was over.

– Ale to niemożliwe! - But it's impossible! – wykrzyknął Maciek. – Koleżanka dziś ją tu widziała, więc… - My friend saw her here today, so ...

– Nie rozumie pan po polsku? Już nie pracuje – odparowała kasjerka tak nieprzyjemnym tonem, że Maciek bąknąwszy „przepraszam”, pomachał w kierunku Kamili i Marcina, po czym gestem pokazał drzwi wyjściowe.

Po chwili cała trójka wsiadła z powrotem do czerwonego peugeota Kamili.

– Zróbmy wydarzenie na FB – zaproponował Marcin z entuzjazmem, który zaraz zgasł, gdy zobaczył miny obojga.

– Yhm – mruknął Maciek.

– Yhm – powtórzyła Kamila i uruchomiła silnik. – Odwiozę was na Kępę i wrócę do domu – powiedziała, dodając, że musi w końcu zawieźć Płatkowi jedzenie.

Na rondo Waszyngtona, gdzie wysadziła ich Kamila, dotarli w milczeniu. Zupełnie nieświadomi tego, że dwoje z ich trojga myślało o tym samym. O koleżance, która na widok Kamili zrezygnowała z pracy. I o tym, że jednego mogą być pewni. Na spotkaniu zabraknie nie tylko nieżyjących Stasia czy Wojtka, lecz także żyjącej Kaśki. Nie mieli bowiem wątpliwości, że żadne wydarzenie na Facebooku nie zachęci jej do spotkania z przeszłością.