×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, IMIĘ

IMIĘ

Kamila przez chwilę myślała, że źle słyszy. Maurycy? Ale po chwili to samo imię Malwina wypowiedziała ponownie.

„Kto to jest? Maurycy?” – myślała, próbując dojrzeć z okna postaci bawiące się na śniegu na posesji Olka. Ale wszystkie były zakapturzone, w czapkach i szalikach. Na pewno ta wysoka to był Olek. Ta średnia to Malwina, ale ta mała… To powinien być Kamil, bo nawet wzrostem pasował. A tymczasem mówili do niego: „Maurycy”.

– Pewnie ktoś do nich przyjechał w gości – szepnęła Kamila do siebie i odeszła od okna.

* * *

Nie rozmawiała z Olkiem od wielu miesięcy. To znaczy mówili sobie „cześć”, gdy spotkali się na ulicy czy przed swoimi domami, ale poza tym nie utrzymywali kontaktów. Mama Kamili była na nią z tego powodu zła i w ogóle tego nie kryła. Kamila wielokrotnie wysłuchiwała jej kazań, w których padały zarzuty, że potraktowała Olka okropnie.

A przecież mama tak naprawdę niewiele wiedziała o ich wzajemnych relacjach. Kamila często miała wrażenie, że gdy rodzicielka okazuje jej dezaprobatę, to tak naprawdę rekompensuje sobie własną niezrealizowaną miłość do Olkowego ojca, którego kiedyś odtrąciła. Przecież dopiero wtedy, gdy było już za późno, bo związał się z ciocią Ireną, zwróciła na niego uwagę. Dobrze, że babcia kiedyś jej o tym opowiedziała. Świadomość tego, gdzie tkwi źródło sympatii matki dla Olka, była dla Kamili bardzo ważna.

Odtrącony Olek nie narzucał się jej. To było oczywiście do przewidzenia, chociaż… trochę denerwowało. Kamila lubiła, gdy o nią zabiegano. Bo niby Olka nie chciała, ale… miło, gdyby jednak nadal o nią walczył. A tu nic…

Na szczęście był Marcin, który fascynował ją coraz bardziej. Żałowała tylko, że on też o nią nie zabiegał, wręcz przeciwnie. Kamila często miała wrażenie, że to ona zabiega o niego. W każdym razie… był. Kamila zauważyła wprawdzie, że wspólnie spędzany czas upływa im przeważnie na udowadnianiu sobie, że jedno z nich nie ma racji. I z reguły racji nie miała Kamila. Przychodziły wprawdzie momenty, kiedy Marcin mówił: „Okej! Wygrałaś!”, ale Kamila odnosiła wrażenie, że to mówione na tej samej zasadzie, na jakiej babcia przegrywała z nią w chińczyka, gdy Kamila była pięciolatką. Po prostu Marcin jej ustępował, ale… swoje wiedział. I ona to czuła.

Co w Marcinie ją fascynowało? Chyba ta odpowiedzialność. Ileż razy, gdy umawiali się gdzieś na mieście, Marcin zaznaczał, że musi wrócić o konkretnej porze, bo… na głowie ma Magdusię i Mateusza. Wprawdzie często Kamilę to denerwowało, ale… podziwiała, jak dzielił swój czas między studia, rodzeństwo i ją.

Przede wszystkim jednak wydawał jej się pociągający i niesłychanie męski. Zwłaszcza gdy porównywała go z Olkiem, który choć wysportowany, to do wszystkiego musiał mieć odpowiednie narzędzia, a Marcin… kombinował i bez młotków czy śrubokrętów rozwiązywał problemy w postaci zepsutego krzesła, obruszonej klamki i tak dalej.

Pewnie dlatego drażniło ją, że jej koleżanka ze studiów, Weronika Oleńska, miała na temat jej facetów inne zdanie. Olka poznała w czasie roku akademickiego na jakiejś imprezie studenckiej i złożyła Kamili gratulacje. Powiedziała, że jest świetny i wysportowany. Ujrzawszy Marcina, nie okazała entuzjazmu. Gdy odwiedzili Weronikę w jej kawiarence, Kamila usłyszała potem od koleżanki, że przywlokła ze sobą… owłosionego małpiszona. Dokładnie tak wyraziła się Weronika, gdy Marcin poszedł na chwilę do toalety.

– Owłosionego małpiszona? – Kamila była zdumiona. – Czemu tak mówisz?

– No ta jego broda to jakiś koszmar! I jeszcze zza koszuli przy kołnierzyku wystają mu kudły. Pewnie rosną na piersi. Jak u Tarzana.

– A mnie się to podoba i mnie kręci… – szepnęła Kamila, uśmiechając się i posławszy Weronice spojrzenie, które miało oznaczać: „Nie wiesz, co dobre, kretynko”, dodała: – Olek na klacie jest łysy jak bobas albo sklepowy manekin.

– No tak – odpowiedziała ironicznie Weronika. – Co ja się dziwię… W końcu Lady Chatterley też kręcił gajowy.

Kamilę zatkało. Nie czytała wprawdzie powieści Lawrence'a, ale widziała film. Lady Chatterley? Nie była przekonana, czy to dobre porównanie.

– Przecież to nie gajowy – powiedziała. – On studiuje pedagogikę i…

– Ale jak lord nie wygląda. I po pedagogice lordem nie zostanie – wypaliła Weronika, ale przystopowała, widząc minę Kamili. – No nie bocz się i nie gniewaj. W sumie to żartowałam.

Kamila jednak wcale nie była tego pewna. Miała wrażenie, że Weronika nie żartowała, a przyczyna jej niechęci do Marcina leży w jego… sytuacji materialnej. Kamila kilka razy słyszała od Weroniki, że szkoda tracić czas na kolegów z roku, którzy są goli jak święci tureccy. A Marcin do krezusów nie należał. Do knajpy podjechali samochodem Kamili. Weronika na pewno przez szybę widziała ich, jak wysiadali z auta, bo zaparkowali jakieś dwa metry od drzwi. Zresztą, gdy tylko weszli do środka, Kamila podchwyciła pogardliwe spojrzenie, jakie koleżanka posłała Marcinowi. Albo to, które posłała mu, gdy Marcin zaczął się dopytywać, czy w knajpie nie potrzebują kogoś do pomocy, bo chętnie dorobiłby parę złotych.

– Człowieku! Ja tu nie pracuję dla paru złotych, ale po to, by móc pogadać w obcych językach z klientami – powiedziała Weronika takim tonem, jakby jej motywacja do pracy w knajpie była oczywista.

– No, ale coś tam zarabiasz… – Marcin był zmieszany.

– Coś zarabiam, ale utrzymać się z tego? – Weronika wydęła usta. – Zapomnij! – I wracając do roli barmanki, spytała: – Co pijecie?

– Wodę – powiedział Marcin, a fakt, że zdecydował za siebie i Kamilę, sprawił, że stracił kolejne punkty u Weroniki, która nie wiedziała przecież, że już w aucie ustalili, że napiją się wody, chwilę pogadają i pójdą.

Kamilę reakcja Weroniki na Marcina mocno zdenerwowała. Lubiła mieć coś, czego ludzie jej zazdroszczą. Obojętne, czy była to torebka, czy zegarek, czy… chłopak. Olka zazdrościli, a Marcina?

Gdy następnego dnia spotkała Weronikę na uczelni, ta spytała:

– Jak tam ten twój Mietek? Nie zbankrutował na wodę dla ciebie?

– Weź przestań – powiedziała Kamila, zaciskając zęby, i dodała: – Marcin. On ma na imię Marcin.

Była zła. Nie tylko z tego powodu, że Weronika przekręciła jego imię. Bardziej dlatego, że okazywała Marcinowi, a tym samym jej, pogardę. A przecież jeszcze nie tak dawno Kamili wydawało się, że są sobie równe i jeśli ktokolwiek komukolwiek imponuje, to ona Weronice. Czyżby z powodu zamiany Olka na Marcina to się zmieniło?

* * *

– Trochę zarozumiała ta twoja koleżanka – powiedział Marcin, gdy spotkali się po zajęciach.

Czekał na Kamilę przed budynkiem na Dobrej. Weronika minęła go, wychodząc, i choć powiedział jej „cześć”, nawet nie skinęła mu głową. Gdy wspomniał o tym Kamili, zacisnęła zęby. Była wściekła, ale… na Marcina. Że też nie zrobił nic, by Weronice zaimponować. I chyba z tej bezsilnej wściekłości powtórzyła Marcinowi słowa Weroniki o nim. I te, które koleżanka wypowiedziała, gdy Marcin poszedł do toalety, czyli o owłosionym małpiszonie, Tarzanie i lordzie, a także te dzisiejsze, że zbankrutował na wodę. No i że przekręciła jego imię na Mietek. Ale ku zdumieniu Kamili Marcina to wszystko ubawiło.

– To kretynka jest – podsumował, przytulając Kamilę. – Jak to ci ulży lub w czymkolwiek pomoże, to nazywaj ją Wiesława. Na to samo wyjdzie.

– Ale ja nie chcę, by ona się ze mnie nabijała…

– A ona będzie, kiedy zauważy, że ciebie to rusza – stwierdził Marcin i spojrzawszy jej w oczy, spytał: – Chyba że naprawdę przejmujesz się tym, co ona mówi.

– No wiesz…

Marcin odsunął się. Popatrzył na Kamilę. Po raz kolejny łapał się na myśli, że traci z nią czas. Są z różnych światów. Ona potrzebowała modnych klubów, kosmetyków, drogich ciuchów i konwersacji w obcych językach, a to zawsze była jego pięta achillesowa. O drogich ciuchach, klubach już jej powiedział, by zapomniała. Stało się to przy okazji historii z pudełkiem na śniadanie dla Magdusi. Pudełkiem, które sprawiło tyle kłopotów, a którego odkupienie kosztowało go kupę pieniędzy. I choć potem rodzice tej dziewczynki, która je połamała, zwrócili mu koszty, to przez chwilę czuł się jak dziad, bo nie stać go było nawet na wodę mineralną. A teraz dochodziła do tego Weronika…

– Urody sobie nie zmienię – rzucił do Kamili. Chciała go przytulić, ale odsunął ją od siebie. – Będę zarośniętym małpiszonem i tyle.

– To akurat mnie kręci – powiedziała, wyciągając rękę.

Nie podał jej swojej.

– Wiem – mruknął bardziej do siebie niż do niej i dodał: – Tyle że rzeczywiście skończenie pedagogiki nie gwarantuje mi kokosów. Ty jednak musisz zastanowić się nad sobą. Czego ty chcesz?

– Ciebie… – szepnęła.

– Na razie cię kręcę, ale co zrobisz, jak przestanę?

– Nie przestaniesz… – Kamila chciała pogłaskać go po brodzie, ale przytrzymał jej dłoń, łapiąc za nadgarstek.

– Chemia między ludźmi podobno trwa dwa lata… Przemyśl to. Nie mam czasu ani ochoty na bycie czyjąś zabawką. Zwłaszcza że do tej pory nie powiedziałaś o mnie rodzicom…

– Skąd wiesz? – spytała.

– Nie rób ze mnie idioty – powiedział, patrząc na nią z politowaniem.

I pokiwawszy głową, poszedł w kierunku Krakowskiego Przedmieścia, nie oglądając się za siebie.

Kamila została sama. Nie pobiegła za nim, bo czuła, że Marcin ma rację. Nie powiedziała rodzicom. I nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem, by to wiedzieć. Ileż to razy przy nim rozmawiała z rodzicami i na ich pytanie, gdzie jest, odpowiadała, że u koleżanki.

– Ładna ze mnie koleżanka – zażartował raz Marcin, gdy skończyła rozmawiać. Pogłaskał się wtedy po brodzie, a po chwili udawał, że przymierza jej stanik, który pół godziny wcześniej zdjął z niej i rzucił na podłogę koło swojego łóżka. Nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie. Za dwie godziny trzeba było odebrać ze szkoły Magdusię.

Kamila przypomniała sobie tę scenę i… powlokła się noga za nogą do stacji metra przy Świętokrzyskiej. Marcin jest ważny i miał rację. Pies drapał Weronikę i jej zdanie na ten temat. No i musi powiedzieć o nim rodzicom.

* * *

Do rozmowy z mamą szykowała się długo. Żałowała, że babcia pojechała do sanatorium, bo może gdyby najpierw porozmawiała z nią, to łatwiej byłoby jej przeprowadzić tę rozmowę, którą miała przed sobą. Jak przedstawić mamie Marcina? Jak go zareklamować? Jak powie, że jest półsierotą, że opiekuje się młodszym rodzeństwem… Właściwie to dlaczego jego ojciec tyle pracuje? Stanęła w oknie i przez chwilę wpatrywała się w widok za nim. Nagle dobiegło ją wołanie.

Kamila przez chwilę myślała, że źle słyszy. Maurycy? Ale po chwili to samo imię Malwina wypowiedziała ponownie.

„Kto to jest? Maurycy?” – myślała, próbując dojrzeć z okna postaci bawiące się na śniegu na posesji Olka. Ale wszystkie były zakapturzone, w czapkach i szalikach. Na pewno ta wysoka to był Olek. Ta średnia to Malwina, ale ta mała… To powinien być Kamil, bo nawet wzrostem pasował. A tymczasem mówili do niego Maurycy.

– Pewnie ktoś do nich przyjechał w gości – szepnęła do siebie i już miała odejść od okna, gdy do pokoju weszła mama.

Stanęła obok i podążyła za jej wzrokiem.

– Kuba chciałby się z nimi pobawić… – zaczęła.

– Niech idzie. – Kamila wzruszyła ramionami.

– Ty nie pójdziesz?

– Nie… Zresztą widzę, że mają gości.

– Jakich gości? – Mama popatrzyła na nią jak na wariatkę. – Ty tam widzisz jakichś gości? Przecież to Olek, Malwina i Maurycy.

– A kto to jest Maurycy? – spytała Kamila. – Przecież ten ich najmłodszy nazywa się Kamil.

– Kamil Maurycy – powiedziała mama i popatrzyła na Kamilę z politowaniem. – Po tym, jak potraktowałaś Olka, do małego zwracają się drugim imieniem. Nie wiedziałaś? Przez wiele tygodni wszyscy mówili do niego „dzidziusiu”. Zdaje się, że ci to opowiadałam. Biedny dzieciak zaczął reagować na słowo „dzidziuś”, bo chyba myślał, że to jego imię. Teraz widzę, jak mnie słuchasz. Rozumiem, że nie dołączysz do zabawy? Chcieli zrobić wyścigi na dwie pary sanek…

– Nie dołączę, bo mam inne plany – odparła Kamila i dodała: – I przestań wypominać mi Olka. Spotykam się z kimś.

– Z tym chłopakiem, co ma liczne rodzeństwo?

Kamila spojrzała na matkę. A więc wiedziała. Skąd? Ale matka, jakby czytając w jej myślach, dodała:

– Kuba mi powiedział. Czekałam, kiedy mi go przedstawisz.

– Jutro. Zaprosiłam go na obiad.

– Bez uzgodnienia ze mną?

– Teraz ci mówię. Aha. I jeszcze dwie osoby.

– Dwie osoby?

– Tak. Dwie małe osoby. – Kamila położyła nacisk na słowo „małe” i dodała: − Kuba będzie miał atrakcję.

* * *

Marcin usłyszawszy o obiedzie, na którym ma się stawić, najpierw był wściekły, ale Kamila powiedziała:

– Nie chcę, żebyś myślał, że cię ukrywam. To raz. A dwa to chcę, żebyśmy spędzili więcej czasu. Kuba z Mateuszem i Magdą na pewno się jakoś dogadają. Przyjadę po was jutro o jedenastej – zakończyła, odkładając słuchawkę i zostawiając zaskoczonego Marcina sam na sam z jego myślami.

Nie oddzwonił. Nie przysłał esemesa, a tego Kamila obawiała się najbardziej. Nic takiego jednak się nie stało, a to oznaczało zgodę na ten obiad. Dlatego następnego dnia już o dziesiątej rano pojechała Wisłostradą w kierunku Saskiej Kępy. Marcin i Mateusz nie byli specjalnie elegancko ubrani, ale… Magda włożyła swoją najlepszą sukienkę. Kamila uśmiechnęła się pod nosem. „Jednak my, dziewczyny, mamy klasę!” – pomyślała, biorąc Magdę za rękę.

Na miejsce przyjechali przed dwunastą. Zanim nadszedł czas siadania do obiadowego stołu, mama Kamili zdążyła przepytać Marcina na wszelkie okoliczności. Kamila obserwowała, przy których informacjach kręciła nosem. Nie powiedziała jednak nic. Obiad był udany. I nawet Marcin zapunktował, bo przywiózł ciastka, które – jak się przyznał – sam zrobił i to jeszcze poprzedniego dnia.

– Z czego to? – spytała mama Kamili, ale zanim Marcin zdążył odpowiedzieć, że z płatków owsianych i kakao, odezwała się Magdusia.

– To gówienka! – krzyknęła uradowana, powodując przy stole konsternację, bo dorośli zaniemówili, a Mateusz z Kubą ryknęli śmiechem.

– Magdusiu – głos Marcina był łagodny. – One się tak nie nazywają…

– One tylko tak wyglądają – mruknął tata Kamili i wbił zęby w ciastko, ale tym tekstem rozładował sytuację. Zwłaszcza że po chwili stwierdził, że są pyszne, i… sięgnął po kolejne.

Wieczorem Kamila odwoziła Marcina i jego rodzeństwo. Magda zasnęła na tylnym siedzeniu zmęczona zabawą, do której po obiedzie dołączyła Malwina – siostra Olka. Kamila obawiała się, że przy tej okazji Olek dowie się o niej i Marcinie. Nie przewidziała tylko, że Malwina nazwie go Mateuszem, bo pomylą jej się imiona, a mama… Markiem. Cóż… w przypadku rodzeństwa, którego wszyscy członkowie mają imiona na tę samą literę, nie jest trudno o pomyłkę.

* * *

– Nie mówisz mi „cześć”? – spytała zdumiona Weronika.

– Po co? – odparł, wzruszając ramionami. – Jak ostatnio ci powiedziałem, nie raczyłaś odpowiedzieć. Nie męcz mnie więc, Wiesławo! – rzucił i wyminąwszy ją, podszedł do Kamili, która właśnie pojawiła się w drzwiach uczelni.

Imię Weroniki przekręcił specjalnie. Taka drobna zemsta za Mieczysława. Nie wiedział jednak, że ta jego arogancja podziałała na Weronikę jak płachta na byka.

„Już ja ci pokażę Wiesławę!” – pomyślała, patrząc za odchodzącą przytuloną parą.


IMIĘ NAME NAME ІМ'Я

Kamila przez chwilę myślała, że źle słyszy. Kamila thought for a moment that she had bad hearing. Maurycy? Maurice? Ale po chwili to samo imię Malwina wypowiedziała ponownie. But after a while, Malwina spoke the same name again.

„Kto to jest? "Who is this? Maurycy?” – myślała, próbując dojrzeć z okna postaci bawiące się na śniegu na posesji Olka. Maurice? " - she thought, trying to see from the window the figures playing in the snow on Olek's property. Ale wszystkie były zakapturzone, w czapkach i szalikach. But they were all hooded, with caps and scarves. Na pewno ta wysoka to był Olek. Certainly the tall one was Olek. Ta średnia to Malwina, ale ta mała… To powinien być Kamil, bo nawet wzrostem pasował. The average one is Malwina, but the small one… It should be Kamil, because he was even taller. A tymczasem mówili do niego: „Maurycy”. Meanwhile they said to him: "Maurice."

– Pewnie ktoś do nich przyjechał w gości – szepnęła Kamila do siebie i odeszła od okna. - Probably someone came to see them as guests - Kamila whispered to herself and left the window.

* * *

Nie rozmawiała z Olkiem od wielu miesięcy. She has not spoken to Olek for many months. To znaczy mówili sobie „cześć”, gdy spotkali się na ulicy czy przed swoimi domami, ale poza tym nie utrzymywali kontaktów. I mean, they said hello to each other when they met on the street or in front of their houses, but otherwise didn't stay in touch. Mama Kamili była na nią z tego powodu zła i w ogóle tego nie kryła. Kamila's mother was angry with her because of it and did not hide it at all. Kamila wielokrotnie wysłuchiwała jej kazań, w których padały zarzuty, że potraktowała Olka okropnie. Kamila listened to her sermons many times, in which there were accusations that she treated Olek horribly.

A przecież mama tak naprawdę niewiele wiedziała o ich wzajemnych relacjach. And my mother didn't really know much about their mutual relations. Kamila często miała wrażenie, że gdy rodzicielka okazuje jej dezaprobatę, to tak naprawdę rekompensuje sobie własną niezrealizowaną miłość do Olkowego ojca, którego kiedyś odtrąciła. Kamila often had the impression that when her mother showed her disapproval, she was actually compensating for her own unrealized love for Olek's father, whom she had once rejected. Przecież dopiero wtedy, gdy było już za późno, bo związał się z ciocią Ireną, zwróciła na niego uwagę. After all, it was only when it was too late, because he became involved with Aunt Irena, that she noticed him. Dobrze, że babcia kiedyś jej o tym opowiedziała. It's good that Grandma told her about it once. Świadomość tego, gdzie tkwi źródło sympatii matki dla Olka, była dla Kamili bardzo ważna. The awareness of the source of the mother's sympathy for Olek was very important for Kamila.

Odtrącony Olek nie narzucał się jej. The rejected Olek did not impose himself on her. To było oczywiście do przewidzenia, chociaż… trochę denerwowało. That was to be expected, of course, although… it was a bit nervous. Kamila lubiła, gdy o nią zabiegano. Kamila liked when people were busy with her. Bo niby Olka nie chciała, ale… miło, gdyby jednak nadal o nią walczył. Because she didn't want Olek, but… nice if he still fought for her. A tu nic… And here nothing ...

Na szczęście był Marcin, który fascynował ją coraz bardziej. Fortunately, there was Marcin, who fascinated her more and more. Żałowała tylko, że on też o nią nie zabiegał, wręcz przeciwnie. Her only regret was that he hadn't been after her either, quite the opposite. Kamila często miała wrażenie, że to ona zabiega o niego. Kamila often felt that she was looking for him. W każdym razie… był. Kamila zauważyła wprawdzie, że wspólnie spędzany czas upływa im przeważnie na udowadnianiu sobie, że jedno z nich nie ma racji. Kamila has noticed that the time they spend together is usually spent proving to themselves that one of them is wrong. I z reguły racji nie miała Kamila. And as a rule, Kamil was not right. Przychodziły wprawdzie momenty, kiedy Marcin mówił: „Okej! There were times when Marcin said, “Okay! Wygrałaś!”, ale Kamila odnosiła wrażenie, że to mówione na tej samej zasadzie, na jakiej babcia przegrywała z nią w chińczyka, gdy Kamila była pięciolatką. You won! ”, But Kamila had the impression that it was said in the same way as grandma used to lose to her in Chinese when Kamila was five years old. Po prostu Marcin jej ustępował, ale… swoje wiedział. Marcin simply gave in to her, but ... he knew his. I ona to czuła. And she felt it.

Co w Marcinie ją fascynowało? What fascinated her about Marcin? Chyba ta odpowiedzialność. I guess this responsibility. Ileż razy, gdy umawiali się gdzieś na mieście, Marcin zaznaczał, że musi wrócić o konkretnej porze, bo… na głowie ma Magdusię i Mateusza. How many times, when they made an appointment somewhere in the city, Marcin emphasized that he must come back at a specific time, because ... he has Magduś and Mateusz on his head. Wprawdzie często Kamilę to denerwowało, ale… podziwiała, jak dzielił swój czas między studia, rodzeństwo i ją. Although it often annoyed Kamila, but ... she admired how he divided his time between his studies, his siblings and her.

Przede wszystkim jednak wydawał jej się pociągający i niesłychanie męski. Most of all, however, she found him attractive and extremely masculine. Zwłaszcza gdy porównywała go z Olkiem, który choć wysportowany, to do wszystkiego musiał mieć odpowiednie narzędzia, a Marcin… kombinował i bez młotków czy śrubokrętów rozwiązywał problemy w postaci zepsutego krzesła, obruszonej klamki i tak dalej. Especially when she compared him with Olek, who, although fit, had to have the right tools for everything, and Marcin ... he was combining and without hammers or screwdrivers he was solving problems in the form of a broken chair, a broken door handle and so on.

Pewnie dlatego drażniło ją, że jej koleżanka ze studiów, Weronika Oleńska, miała na temat jej facetów inne zdanie. Probably why it irritated her that her friend from university, Weronika Oleńska, had a different opinion about her guys. Olka poznała w czasie roku akademickiego na jakiejś imprezie studenckiej i złożyła Kamili gratulacje. She met Olka during the academic year at some student party and congratulated Kamila. Powiedziała, że jest świetny i wysportowany. She said he was great and athletic. Ujrzawszy Marcina, nie okazała entuzjazmu. Upon seeing Marcin, she showed no enthusiasm. Gdy odwiedzili Weronikę w jej kawiarence, Kamila usłyszała potem od koleżanki, że przywlokła ze sobą… owłosionego małpiszona. When they visited Weronika in her cafe, Kamila later heard from her friend that she had dragged… a hairy monkey with her. Dokładnie tak wyraziła się Weronika, gdy Marcin poszedł na chwilę do toalety. This is exactly what Weronika said when Marcin went to the toilet for a while.

– Owłosionego małpiszona? - The hairy monkey? – Kamila była zdumiona. Kamila was amazed. – Czemu tak mówisz? - Why do you say that?

– No ta jego broda to jakiś koszmar! - Well, his beard is a nightmare! I jeszcze zza koszuli przy kołnierzyku wystają mu kudły. And there is also a shag sticking out from behind his shirt at the collar. Pewnie rosną na piersi. They probably grow on the breasts. Jak u Tarzana. Like Tarzan.

– A mnie się to podoba i mnie kręci… – szepnęła Kamila, uśmiechając się i posławszy Weronice spojrzenie, które miało oznaczać: „Nie wiesz, co dobre, kretynko”, dodała: – Olek na klacie jest łysy jak bobas albo sklepowy manekin. - And I like it and it turns me on ... - Kamila whispered, smiling and giving Weronika a look that was supposed to mean: "You don't know what's good, jerk", she added: - Olek on his chest is bald like a baby or a shop dummy.

– No tak – odpowiedziała ironicznie Weronika. - Well, yes - Weronika replied ironically. – Co ja się dziwię… W końcu Lady Chatterley też kręcił gajowy. "What am I surprised ... After all, Lady Chatterley was also hanging around the gamekeeper."

Kamilę zatkało. Kamila was choked. Nie czytała wprawdzie powieści Lawrence'a, ale widziała film. She hadn't read Lawrence's novels, but she had seen the movie. Lady Chatterley? Lady Chatterley? Nie była przekonana, czy to dobre porównanie. She wasn't sure this was a good comparison.

– Przecież to nie gajowy – powiedziała. "He's not a gamekeeper," she said. – On studiuje pedagogikę i… - He studies pedagogy and ...

– Ale jak lord nie wygląda. - But what a lord does not look like. I po pedagogice lordem nie zostanie – wypaliła Weronika, ale przystopowała, widząc minę Kamili. And after pedagogy, he will not become a Lord - Weronika blurted out, but stopped when she saw Kamila's face. – No nie bocz się i nie gniewaj. - Come on, don't be scared and don't be angry. W sumie to żartowałam. I was actually joking.

Kamila jednak wcale nie była tego pewna. Kamila, however, was not at all sure about it. Miała wrażenie, że Weronika nie żartowała, a przyczyna jej niechęci do Marcina leży w jego… sytuacji materialnej. She had the impression that Weronika was not joking, and that the reason for her reluctance towards Marcin lay in his… financial situation. Kamila kilka razy słyszała od Weroniki, że szkoda tracić czas na kolegów z roku, którzy są goli jak święci tureccy. Kamila heard several times from Weronika that it is a pity to waste time on colleagues from the year who are goals like the Turkish saints. A Marcin do krezusów nie należał. And Marcin was not one of the Croesuses. Do knajpy podjechali samochodem Kamili. Kamila's car drove up to the bar. Weronika na pewno przez szybę widziała ich, jak wysiadali z auta, bo zaparkowali jakieś dwa metry od drzwi. Veronika must have seen them getting out of the car through the glass, because they had parked about two meters from the door. Zresztą, gdy tylko weszli do środka, Kamila podchwyciła pogardliwe spojrzenie, jakie koleżanka posłała Marcinowi. Anyway, as soon as they entered, Kamila caught the contemptuous look that her friend sent Marcin. Albo to, które posłała mu, gdy Marcin zaczął się dopytywać, czy w knajpie nie potrzebują kogoś do pomocy, bo chętnie dorobiłby parę złotych. Or the one she sent him when Marcin started asking if they needed someone to help at the bar, because he would be happy to earn some extra money.

– Człowieku! - Man! Ja tu nie pracuję dla paru złotych, ale po to, by móc pogadać w obcych językach z klientami – powiedziała Weronika takim tonem, jakby jej motywacja do pracy w knajpie była oczywista. I do not work here for a few zlotys, but in order to be able to talk in foreign languages with customers - said Weronika in a tone as if her motivation to work in the pub was obvious.

– No, ale coś tam zarabiasz… – Marcin był zmieszany. - Well, but you earn something there ... - Marcin was confused.

– Coś zarabiam, ale utrzymać się z tego? - I make something, but I make a living? – Weronika wydęła usta. Veronica pursed her lips. – Zapomnij! - Forget it! – I wracając do roli barmanki, spytała: – Co pijecie? And going back to the role of bartender, she asked, "What are you drinking?"

– Wodę – powiedział Marcin, a fakt, że zdecydował za siebie i Kamilę, sprawił, że stracił kolejne punkty u Weroniki, która nie wiedziała przecież, że już w aucie ustalili, że napiją się wody, chwilę pogadają i pójdą. - Water - said Marcin, and the fact that he decided for himself and Kamila made him lose more points with Weronika, who did not know that they had already agreed in the car that they would drink water, talk for a while and go.

Kamilę reakcja Weroniki na Marcina mocno zdenerwowała. Kamila was greatly upset by Weronika's reaction to Marcin. Lubiła mieć coś, czego ludzie jej zazdroszczą. She liked to have something that people envy her. Obojętne, czy była to torebka, czy zegarek, czy… chłopak. It didn't matter if it was a purse or a watch, or… a boy. Olka zazdrościli, a Marcina? They were jealous of Olek and Marcin?

Gdy następnego dnia spotkała Weronikę na uczelni, ta spytała: When she met Weronika at the university the next day, she asked:

– Jak tam ten twój Mietek? - How's that Mietek of yours? Nie zbankrutował na wodę dla ciebie? He's not bankrupt on water for you?

– Weź przestań – powiedziała Kamila, zaciskając zęby, i dodała: – Marcin. - Stop it - said Kamila, gritting her teeth, and added: - Marcin. On ma na imię Marcin. His name is Marcin.

Była zła. She was angry. Nie tylko z tego powodu, że Weronika przekręciła jego imię. Not only because Weronika twisted his name. Bardziej dlatego, że okazywała Marcinowi, a tym samym jej, pogardę. More because she showed Marcin, and thus her, contempt. A przecież jeszcze nie tak dawno Kamili wydawało się, że są sobie równe i jeśli ktokolwiek komukolwiek imponuje, to ona Weronice. And not so long ago Kamila seemed to be equal and if anyone impresses anyone, she is Weronika. Czyżby z powodu zamiany Olka na Marcina to się zmieniło? Has it changed because of the replacement of Olek with Marcin?

* * *

– Trochę zarozumiała ta twoja koleżanka – powiedział Marcin, gdy spotkali się po zajęciach. - This friend of yours was a bit conceited - said Marcin when they met after class.

Czekał na Kamilę przed budynkiem na Dobrej. He was waiting for Kamila in front of the building on Dobra. Weronika minęła go, wychodząc, i choć powiedział jej „cześć”, nawet nie skinęła mu głową. Veronica passed him as she left, and although he said hello to her, she did not even nod to him. Gdy wspomniał o tym Kamili, zacisnęła zęby. When Kamila mentioned it, she gritted her teeth. Była wściekła, ale… na Marcina. She was furious, but… at Marcin. Że też nie zrobił nic, by Weronice zaimponować. That he also did nothing to impress Veronica. I chyba z tej bezsilnej wściekłości powtórzyła Marcinowi słowa Weroniki o nim. And probably out of this impotent rage, she repeated Weronika's words about him to Marcin. I te, które koleżanka wypowiedziała, gdy Marcin poszedł do toalety, czyli o owłosionym małpiszonie, Tarzanie i lordzie, a także te dzisiejsze, że zbankrutował na wodę. And those that my friend said when Marcin went to the toilet, that is about the hairy monkey, Tarzan and the lord, as well as today that he went bankrupt on water. No i że przekręciła jego imię na Mietek. And that she changed his name to Mietek. Ale ku zdumieniu Kamili Marcina to wszystko ubawiło. But to Kamila Marcin's amazement, it all amused.

– To kretynka jest – podsumował, przytulając Kamilę. "This is a moron," he summed up, hugging Kamila. – Jak to ci ulży lub w czymkolwiek pomoże, to nazywaj ją Wiesława. - If it relieves you or helps you in anything, call her Wiesława. Na to samo wyjdzie. It will come out the same.

– Ale ja nie chcę, by ona się ze mnie nabijała… - But I don't want her to make fun of me ...

– A ona będzie, kiedy zauważy, że ciebie to rusza – stwierdził Marcin i spojrzawszy jej w oczy, spytał: – Chyba że naprawdę przejmujesz się tym, co ona mówi. "And she will be there when she notices that it moves you," said Marcin and, meeting her eyes, he asked, "Unless you really care what she says."

– No wiesz… - You know…

Marcin odsunął się. Marcin moved away. Popatrzył na Kamilę. He looked at Kamila. Po raz kolejny łapał się na myśli, że traci z nią czas. Once again he caught himself thinking that he was wasting time with her. Są z różnych światów. They are from different worlds. Ona potrzebowała modnych klubów, kosmetyków, drogich ciuchów i konwersacji w obcych językach, a to zawsze była jego pięta achillesowa. She needed trendy clubs, cosmetics, expensive clothes, and conversation in foreign languages, and that was always his Achilles' heel. O drogich ciuchach, klubach już jej powiedział, by zapomniała. He had already told her about expensive clothes and clubs to forget. Stało się to przy okazji historii z pudełkiem na śniadanie dla Magdusi. It happened on the occasion of the story with the breakfast box for Magdusia. Pudełkiem, które sprawiło tyle kłopotów, a którego odkupienie kosztowało go kupę pieniędzy. The box that caused so much trouble and cost him a lot of money to buy. I choć potem rodzice tej dziewczynki, która je połamała, zwrócili mu koszty, to przez chwilę czuł się jak dziad, bo nie stać go było nawet na wodę mineralną. And although the parents of the girl who broke them later reimbursed him, for a moment he felt like a grandfather, because he couldn't even afford mineral water. A teraz dochodziła do tego Weronika… And now it was Weronika ...

– Urody sobie nie zmienię – rzucił do Kamili. - I will not change my beauty - he said to Kamila. Chciała go przytulić, ale odsunął ją od siebie. She wanted to hug him, but he pulled her away from him. – Będę zarośniętym małpiszonem i tyle. - I'll be an overgrown monkey and that's it.

– To akurat mnie kręci – powiedziała, wyciągając rękę. "This is what turns me on," she said, holding out her hand.

Nie podał jej swojej. He didn't give her his.

– Wiem – mruknął bardziej do siebie niż do niej i dodał: – Tyle że rzeczywiście skończenie pedagogiki nie gwarantuje mi kokosów. "I know," he muttered, more to himself than to her, and added, "But actually completing my pedagogy does not guarantee me coconuts." Ty jednak musisz zastanowić się nad sobą. However, you must reflect on yourself. Czego ty chcesz? What do you want?

– Ciebie… – szepnęła. "You…" she whispered.

– Na razie cię kręcę, ale co zrobisz, jak przestanę? "I'm shooting you for now, but what will you do when I stop?" - Я вас зараз заводжу, але що ви зробите, якщо я зупинюся?

– Nie przestaniesz… – Kamila chciała pogłaskać go po brodzie, ale przytrzymał jej dłoń, łapiąc za nadgarstek. - You will not stop ... - Kamila wanted to stroke his chin, but he held her hand, grabbing the wrist.

– Chemia między ludźmi podobno trwa dwa lata… Przemyśl to. - Chemistry between people supposedly lasts two years ... Think about it. Nie mam czasu ani ochoty na bycie czyjąś zabawką. I don't have the time or the inclination to be someone's toy. Zwłaszcza że do tej pory nie powiedziałaś o mnie rodzicom… Especially since you haven't told my parents about me so far ...

– Skąd wiesz? – spytała. She asked.

– Nie rób ze mnie idioty – powiedział, patrząc na nią z politowaniem. "Don't make a fool of me," he said, looking at her with pity.

I pokiwawszy głową, poszedł w kierunku Krakowskiego Przedmieścia, nie oglądając się za siebie. And nodding his head, he walked towards Krakowskie Przedmieście without looking back.

Kamila została sama. Kamila was left alone. Nie pobiegła za nim, bo czuła, że Marcin ma rację. She did not run after him because she felt that Marcin was right. Nie powiedziała rodzicom. She didn't tell her parents. I nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem, by to wiedzieć. And you didn't have to be Sherlock Holmes to know that. Ileż to razy przy nim rozmawiała z rodzicami i na ich pytanie, gdzie jest, odpowiadała, że u koleżanki. How many times did she talk to her parents in front of him and when asked where she was, she replied that she was at a friend's.

– Ładna ze mnie koleżanka – zażartował raz Marcin, gdy skończyła rozmawiać. - I'm a pretty friend - Marcin joked once, when she finished talking. Pogłaskał się wtedy po brodzie, a po chwili udawał, że przymierza jej stanik, który pół godziny wcześniej zdjął z niej i rzucił na podłogę koło swojego łóżka. He stroked his chin then, then pretended to try on her bra, which he had taken off her half an hour earlier and tossed it on the floor next to his bed. Він погладив своє підборіддя, а через деякий час зробив вигляд, що приміряє її ліфчик, який півгодини тому зняв з неї і кинув на підлогу біля свого ліжка. Nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie. They didn't have much time for themselves. Za dwie godziny trzeba było odebrać ze szkoły Magdusię. In two hours we had to pick up Magduś from school.

Kamila przypomniała sobie tę scenę i… powlokła się noga za nogą do stacji metra przy Świętokrzyskiej. Kamila remembered this scene and ... she stumbled, foot by foot, to the metro station at Świętokrzyska Street. Marcin jest ważny i miał rację. Marcin is important and he was right. Pies drapał Weronikę i jej zdanie na ten temat. The dog was scratching Weronika and her opinion about it. No i musi powiedzieć o nim rodzicom. And he has to tell his parents about it.

* * *

Do rozmowy z mamą szykowała się długo. She spent a long time getting ready to talk to her mother. Żałowała, że babcia pojechała do sanatorium, bo może gdyby najpierw porozmawiała z nią, to łatwiej byłoby jej przeprowadzić tę rozmowę, którą miała przed sobą. She regretted that her grandmother had gone to the sanatorium, because maybe if she had talked to her first, it would have been easier for her to have the conversation she had before her. Jak przedstawić mamie Marcina? How to introduce Marcin to your mother? Jak go zareklamować? How to advertise it? Jak powie, że jest półsierotą, że opiekuje się młodszym rodzeństwem… Właściwie to dlaczego jego ojciec tyle pracuje? How does he say that he is a half-orphan, that he takes care of his younger siblings ... Actually, why does his father work so much? Stanęła w oknie i przez chwilę wpatrywała się w widok za nim. She stood in the window and stared at the view behind him for a moment. Вона стояла біля вікна і якусь мить дивилася на краєвид за вікном. Nagle dobiegło ją wołanie. Suddenly she heard a call. Раптом їй зателефонували.

Kamila przez chwilę myślała, że źle słyszy. Kamila thought for a moment that she had bad hearing. Maurycy? Ale po chwili to samo imię Malwina wypowiedziała ponownie. But after a while, Malwina spoke the same name again.

„Kto to jest? "Who is this? Maurycy?” – myślała, próbując dojrzeć z okna postaci bawiące się na śniegu na posesji Olka. Maurice? " - she thought, trying to see from the window the figures playing in the snow on Olek's property. Ale wszystkie były zakapturzone, w czapkach i szalikach. But they were all hooded, with caps and scarves. Na pewno ta wysoka to był Olek. Certainly the tall one was Olek. Ta średnia to Malwina, ale ta mała… To powinien być Kamil, bo nawet wzrostem pasował. The average one is Malwina, but the small one… It should be Kamil, because he was even taller. A tymczasem mówili do niego Maurycy. Meanwhile, Maurice was talking to him.

– Pewnie ktoś do nich przyjechał w gości – szepnęła do siebie i już miała odejść od okna, gdy do pokoju weszła mama. - Probably someone came to see them as guests - she whispered to herself and was about to leave the window when mom entered the room.

Stanęła obok i podążyła za jej wzrokiem. She stood beside her and followed her gaze.

– Kuba chciałby się z nimi pobawić… – zaczęła. - Kuba would like to play with them ... - she began.

– Niech idzie. - Let him go. – Kamila wzruszyła ramionami. Kamila shrugged her shoulders.

– Ty nie pójdziesz? - You're not going?

– Nie… Zresztą widzę, że mają gości. - No ... Anyway, I see that they have visitors.

– Jakich gości? - What kind of guests? – Mama popatrzyła na nią jak na wariatkę. Mom looked at her as if she was crazy. – Ty tam widzisz jakichś gości? - Do you see any guests there? Przecież to Olek, Malwina i Maurycy. It's Olek, Malwina and Maurycy.

– A kto to jest Maurycy? - And who is Maurycy? – spytała Kamila. Kamila asked. – Przecież ten ich najmłodszy nazywa się Kamil. - The youngest one of them is called Kamil.

– Kamil Maurycy – powiedziała mama i popatrzyła na Kamilę z politowaniem. - Kamil Maurycy - my mother said and looked at Kamila with pity. – Po tym, jak potraktowałaś Olka, do małego zwracają się drugim imieniem. - After you treated Olek, they call the little one by their second name. Nie wiedziałaś? You did not know? Przez wiele tygodni wszyscy mówili do niego „dzidziusiu”. Everyone called him "baby" for weeks. Zdaje się, że ci to opowiadałam. I believe I told you this. Biedny dzieciak zaczął reagować na słowo „dzidziuś”, bo chyba myślał, że to jego imię. Poor kid started reacting to the word "baby" because he thought it was his name. Teraz widzę, jak mnie słuchasz. Now I can see you listening to me. Rozumiem, że nie dołączysz do zabawy? I understand you won't join the fun? Chcieli zrobić wyścigi na dwie pary sanek… They wanted to do two pairs of sleigh races ... Вони хотіли влаштувати перегони на двох парах саней....

– Nie dołączę, bo mam inne plany – odparła Kamila i dodała: – I przestań wypominać mi Olka. - I will not join, because I have other plans - Kamila replied and added: - And stop reminding me of Olek. Spotykam się z kimś. I meet up with someone.

– Z tym chłopakiem, co ma liczne rodzeństwo? - With this boy who has many siblings?

Kamila spojrzała na matkę. Kamila looked at her mother. A więc wiedziała. So she knew. Skąd? From where? Ale matka, jakby czytając w jej myślach, dodała: But the mother, as if reading her mind, added:

– Kuba mi powiedział. - Kuba told me. Czekałam, kiedy mi go przedstawisz. I was waiting for you to introduce him to me.

– Jutro. - Tomorrow. Zaprosiłam go na obiad. I invited him to dinner.

– Bez uzgodnienia ze mną? - Without agreeing with me?

– Teraz ci mówię. - Now I'm telling you. Aha. Oh. I jeszcze dwie osoby. And two more.

– Dwie osoby? - Two people?

– Tak. - Yes. Dwie małe osoby. Two little people. – Kamila położyła nacisk na słowo „małe” i dodała: − Kuba będzie miał atrakcję. - Kamila put emphasis on the word "small" and added: - Kuba will have an attraction.

* * *

Marcin usłyszawszy o obiedzie, na którym ma się stawić, najpierw był wściekły, ale Kamila powiedziała: When Marcin heard about the dinner he was to appear at, he was furious at first, but Kamila said:

– Nie chcę, żebyś myślał, że cię ukrywam. - I don't want you to think I'm hiding you. To raz. It's once. A dwa to chcę, żebyśmy spędzili więcej czasu. And two are I want us to spend more time. Kuba z Mateuszem i Magdą na pewno się jakoś dogadają. Kuba with Mateusz and Magda will surely get along somehow. Przyjadę po was jutro o jedenastej – zakończyła, odkładając słuchawkę i zostawiając zaskoczonego Marcina sam na sam z jego myślami. I will pick you up tomorrow at eleven - she finished, hanging up the receiver and leaving the surprised Marcin alone with his thoughts.

Nie oddzwonił. He did not call back. Nie przysłał esemesa, a tego Kamila obawiała się najbardziej. He did not send an SMS, which was what Kamila was afraid of the most. Nic takiego jednak się nie stało, a to oznaczało zgodę na ten obiad. Nothing of the sort happened, however, and that meant consenting to this dinner. Dlatego następnego dnia już o dziesiątej rano pojechała Wisłostradą w kierunku Saskiej Kępy. Therefore, the next day, at ten in the morning, she went along the Wisłostrada road towards Saska Kępa. Marcin i Mateusz nie byli specjalnie elegancko ubrani, ale… Magda włożyła swoją najlepszą sukienkę. Marcin and Mateusz were not very elegantly dressed, but ... Magda put on her best dress. Kamila uśmiechnęła się pod nosem. Kamila smiled under her breath. „Jednak my, dziewczyny, mamy klasę!” – pomyślała, biorąc Magdę za rękę. "But we girls have class!" She thought, taking Magda's hand. "Але ж ми, дівчата, класні!" - подумала вона, беручи Магду за руку.

Na miejsce przyjechali przed dwunastą. They arrived there before noon. Zanim nadszedł czas siadania do obiadowego stołu, mama Kamili zdążyła przepytać Marcina na wszelkie okoliczności. Before it was time to sit down at the dinner table, Kamila's mother had time to question Marcin about all the circumstances. Kamila obserwowała, przy których informacjach kręciła nosem. Kamila watched which information she was shaking her nose at. Nie powiedziała jednak nic. But she said nothing. Obiad był udany. The dinner was successful. I nawet Marcin zapunktował, bo przywiózł ciastka, które – jak się przyznał – sam zrobił i to jeszcze poprzedniego dnia. And even Marcin scored a score, because he had brought cookies, which - as he confessed - he made himself, and on the previous day.

– Z czego to? - What is this made of? – spytała mama Kamili, ale zanim Marcin zdążył odpowiedzieć, że z płatków owsianych i kakao, odezwała się Magdusia. - Kamila's mother asked, but before Marcin could answer that from oatmeal and cocoa, Magdusia spoke up.

– To gówienka! - That's shit! – krzyknęła uradowana, powodując przy stole konsternację, bo dorośli zaniemówili, a Mateusz z Kubą ryknęli śmiechem. - She shouted happily, causing consternation at the table, because the adults were speechless, and Mateusz and Kuba roared with laughter.

– Magdusiu – głos Marcina był łagodny. - Magduś - Marcin's voice was gentle. – One się tak nie nazywają… - They are not called that ...

– One tylko tak wyglądają – mruknął tata Kamili i wbił zęby w ciastko, ale tym tekstem rozładował sytuację. - They only look like that - Kamila's dad muttered and stuck his teeth into the cookie, but with this text he defused the situation. Zwłaszcza że po chwili stwierdził, że są pyszne, i… sięgnął po kolejne. Especially that after a while he found that they were delicious, and ... he reached for more.

Wieczorem Kamila odwoziła Marcina i jego rodzeństwo. In the evening, Kamila drove Marcin and his siblings away. Magda zasnęła na tylnym siedzeniu zmęczona zabawą, do której po obiedzie dołączyła Malwina – siostra Olka. Magda fell asleep in the back seat, tired of having fun, which after lunch was joined by Malwina - Olek's sister. Kamila obawiała się, że przy tej okazji Olek dowie się o niej i Marcinie. Kamila was afraid that on this occasion Olek would find out about her and Marcin. Nie przewidziała tylko, że Malwina nazwie go Mateuszem, bo pomylą jej się imiona, a mama… Markiem. However, she did not predict that Malwina would call him Mateusz, because her names would be wrong, and her mother ... Marek. Cóż… w przypadku rodzeństwa, którego wszyscy członkowie mają imiona na tę samą literę, nie jest trudno o pomyłkę. Well… with siblings whose names all start with the same letter, it's not that hard to make a mistake.

* * *

– Nie mówisz mi „cześć”? - You're not saying hi to me? – spytała zdumiona Weronika. - Weronika asked astonished.

– Po co? – odparł, wzruszając ramionami. He replied with a shrug. – Jak ostatnio ci powiedziałem, nie raczyłaś odpowiedzieć. "As I told you recently, you didn't deign to answer." Nie męcz mnie więc, Wiesławo! So do not tire me, Wiesława! – rzucił i wyminąwszy ją, podszedł do Kamili, która właśnie pojawiła się w drzwiach uczelni. - he threw and having passed her, he approached Kamila, who had just appeared at the university door.

Imię Weroniki przekręcił specjalnie. He turned the name of Veronica on purpose. Taka drobna zemsta za Mieczysława. Such a small revenge for Mieczysław. Nie wiedział jednak, że ta jego arogancja podziałała na Weronikę jak płachta na byka. He did not know, however, that his arrogance had affected Veronica like a cloth for a bull. Однак він не знав, що ця його зарозумілість поцілила Вероніку в яблучко.

„Już ja ci pokażę Wiesławę!” – pomyślała, patrząc za odchodzącą przytuloną parą. "I'll show you Wiesława!" - She thought, looking after the hugging couple walking away.