×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, DOKUMENT

DOKUMENT

Do urzędu wchodziła kilka razy. Wchodziła i zaraz wychodziła. Potem wracała, podchodziła do stojaka z drukami do pobrania, przeglądała je i odchodziła, by po chwili znów wrócić. Pewnie dlatego przykuła jego uwagę. Drobna, czarnowłosa okularnica z wielką torbą na ramieniu. Miała w sobie coś bezbronnego. Ona niewielka, a torba gigantyczna. Może dlatego go zainteresowała? „Ciekawe, jak się nazywa?” – pomyślał.

* * *

W Lublinie mieszkała kolejny miesiąc. Myślała, by ubiegać się o akademik, ale gdy na wydziale znalazła karteczkę od Maćka przypiętą do tablicy ogłoszeń, a potem zobaczyła go w McDonaldzie, zrozumiała, że jeśli nie chce, by przeszłość ją dopadła, musi jeszcze bardziej się ukryć. To dlatego po kilku tygodniach wynajmowania pokoi przy jakichś dziwnych rodzinach przyjęła ofertę koleżanki ze studiów – Zosi i zamieszkała u niej.

Poznały się w bibliotece wydziałowej. Zosia studiowała na tym samym roku, ale w innej grupie. Często rozmawiały o książkach, wspólne fascynacje literackie szybko je zbliżyły. Były też w tym samym wieku.

Zosia od pół roku mieszkała sama. Miała osiem lat, gdy jej ojciec zginął w kopalni Bogdanka. Wtedy, wraz z mamą i o trzy lata młodszą siostrą, przeniosła się do Lublina z Łęcznej. Zamieszkały w trzypokojowym mieszkaniu przy Lwowskiej. Trzy lata temu jej siostra utopiła się w jeziorze Białym podczas wycieczki szkolnej. Mama tak to przeżyła, że zachorowała na serce. Zmarła pół roku temu. Zosia została sama w trzech pokojach, otoczona fotografiami najbliższych.

Teraz pokój, który jeszcze trzy lata temu zajmowała młodsza siostra Zosi – Alina – stał się nowym domem Małgosi, która od razu zaproponowała nowej koleżance partycypowanie w opłatach, czynszu i dodatkowe pieniądze za to, że ma gdzie mieszkać.

Na dodatkowe pieniądze Zosia machnęła ręką. Dla niej ważne było, że czasem wieczorami miała z kim pogadać. A gadała dużo. Małgosia szybko się zorientowała, że na uczelni rozmawiały głównie o książkach, a w domu przeważnie mówiła Zosia. Najczęściej o swojej rodzinie. Tęskniła za nią. Małgosia za swoją wręcz przeciwnie. Dlatego, gdy rozmowa schodziła na prywatne tematy, milczała, słuchając trajkotania nowej przyjaciółki.

Ze wszystkich opowieści Zosi wyciągnęła jeden wniosek: trzeba jeszcze bardziej odciąć się od przeszłości. Gdy analizowała wszystko, co się ostatnio wydarzyło, znajdowała ku temu kilka powodów. Finansowych i ambicjonalnych. Ojciec zawsze zapewniał ją, że jest jego ukochaną córeczką i wszystko, co robi, robi wyłącznie dla niej. Twierdził, że to dla niej zmienił pracę, choć przecież wiedziała, że za tą decyzją stała kobieta. Tymczasem zrobił coś takiego, co naprawdę zabolało. Od kiedy opuściła dom, tylko kilka razy przelał jej obiecany tysiąc złotych, a w listopadzie na jej konto wpłynęła od niego tylko złotówka, a w tytule przelewu przeczytała: „NIE WIEM CZY STUDIUJESZ ODEZWIJ SIE A DOSTANIESZ SWOJE”.

Właśnie to suche i pozbawione jakichkolwiek znaków interpunkcyjnych zdanie sprawiło, że miała żal i poczucie niesprawiedliwości. A ta coraz bardziej utwierdzała ją w przekonaniu, że nie powinna się kontaktować z nikim z rodziny. Jak mogłaby odezwać się do ojca, który po raz kolejny po prostu ją zdradził? Bo co to w ogóle znaczy „swoje”? Coś, co jej się należało, a on jej nie przesyłał, bo… chciał mieć nad nią kontrolę. I to po tym, jak w domu z matką przeżyła gehennę, gdy ta zamykała przed nią lodówkę, wyrzucała jej telefon, on sobie po prostu zamieszkał gdzie indziej.

Myślała o tym niemal codziennie. To poczucie krzywdy wracało do niej, ilekroć Zosia opowiadała o swojej wspaniałej mamie i cudownym tacie, który tak wcześnie odszedł.

Gdy dziś zdecydowała się na wizytę w miejscowym Urzędzie Stanu Cywilnego, by zasięgnąć informacji na temat procedury zmiany nazwiska, to właśnie pod wpływem rozmowy z Zosią. Ostatniej rozmowy.

* * *

– Nie ma dnia, bym nie tęskniła za mamą – powiedziała Zosia.

Siedziały w salonie. Trzypokojowe mieszkanie podzielone zostało tak, że Zosia miała swój pokój, Małgosia swój, a z salonu korzystały we dwie. Małgosia jednak starała się nie przebywać tam sama. Do salonu wchodziła tylko wtedy, gdy była w nim również Zosia, czyli przeważnie wieczorem. Teraz siedziały razem przy stole i piły herbatę, a Zosia po raz kolejny wspominała mamę.

– Jak przeprowadziłyśmy się do Lublina i w szkole mi dokuczano, że jestem ze wsi, to od razu poszła mnie bronić. Ale wiesz jak?

– No…? – spytała Małgosia, starając się, by brzmiało to w miarę zachęcająco.

– Nauczycielka powiedziała jej, że przesadza, i nie chciała się tym zająć, więc mama wyciągnęła ode mnie, kto tak o mnie mówi i jak wygląda. Potem zaczepiła tę dziewczynę przed szkołą i uprzedziła, że jeśli nadal będzie mi dokuczać, to zadzwoni do jej rodziców.

– Uspokoiła się?

– Najpierw nie bardzo, ale potem mama naprawdę zadzwoniła i dowiedziała się, że ta dziewczynka do Lublina sprowadziła się z jeszcze mniejszej miejscowości niż Łęczna. Bo wiesz, Łęczna to miasteczko, a ona była naprawdę ze wsi.

– Zaprzyjaźniłyście się potem? – spytała Małgosia z nadzieją, że historia miała szczęśliwy finał.

– Nie. Ona wróciła na wieś.

Przez chwilę milczały. Potem odezwała się Małgosia. Rzadko coś opowiadała, ale tym razem zdecydowała się podzielić z Zosią swoim wspomnieniem.

– Byłam na wsi w wakacje w gimnazjum. Pojechałam do znajomej mamy ze studiów. Miała córkę w moim wieku. Zostałam przez nią tak potraktowana, że tata musiał mnie zabrać po kilku dniach. Wspomnienia zostały mi tak koszmarne, że chyba nigdy w życiu nie chciałabym mieszkać na wsi.

– Rzadko mówisz o swojej mamie – zauważyła Zosia. – Żyje?

– Dla mnie nie – mruknęła Małgosia.

– Jak to?

– Nie zrozumiesz. – Małgosia skuliła się w sobie.

– Skąd wiesz? Może zrozumiem.

– Twoja mama nie żyje, a gdy ktoś umiera, to go sobie idealizujemy. Zapominamy złe rzeczy… Potrafisz sobie przypomnieć jakąś awanturę domową? Aferę z mamą w roli głównej? – Małgosia mimowolnie podniosła głos.

Zosia pokręciła głową, patrząc na Małgosię w zdumieniu.

– Widzisz, a ja nie umiem sobie przypomnieć mamy sprzed choroby – powiedziała Małgosia i zamilkła.

– Twoja mama jest chora?! I ty nie utrzymujesz kontaktu z chorą matką?! – Zosia nie kryła oburzenia.

– Mówiłam, że nie zrozumiesz. Będziesz patrzeć na sprawę przez pryzmat swojego doświadczenia z mamą, która była fajna. A zapewniam cię, że nie wszystkie matki są dobre dla swoich dzieci.

Zapadła cisza. Zosia patrzyła na Małgosię z najwyższym potępieniem. Małgosia wstała, wzięła ze stołu kubek po herbacie i odniosła do kuchni. W milczeniu myła go pod bieżącą wodą, chyba dłużej niż zwykle, tak jakby czekała na jakieś słowo z ust Zosi, że ona jednak rozumie. Ale żadne takie słowo nie padło. Zgorszona Zosia siedziała na kanapie w salonie i miotała w stronę Małgosi spojrzenia, jakie posyła się zbrodniarzowi. Małgosia poszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Tego wieczora nawet nie poszła do łazienki, by się umyć, tylko tak jak stała, położyła się na łóżku i po raz pierwszy od wyjazdu z Warszawy wybuchnęła płaczem. Szlochała tak, że nawet nie usłyszała kroków Zosi pod drzwiami pokoju. Nie wiedziała, że Zosia w pierwszym odruchu chciała wejść i powiedzieć jej, że jednak nie chce razem z nią mieszkać; w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Małgosiny szloch, który usłyszała, był tak przejmujący, że Zosia nie wiedziała, jak się zachować. Instynkt podpowiedział jej, że chyba rzeczywiście czegoś nie rozumie. Dlatego cofnęła się spod drzwi.

* * *

– Tu pani wpisuje powód zmiany nazwiska – urzędnik w punkcie informacyjnym Urzędu Stanu Cywilnego popukał końcówką długopisu w formularz. – Musi to być dobrze uargumentowane.

– Na przykład? – spytała.

– No… – zawahał się urzędnik.

Był to ciemnowłosy, niewiele od niej starszy chłopak. Miał miłą twarz, identyfikator z imieniem i nazwiskiem „Bazyli Żarski” oraz zniewalający uśmiech. Małgosia miała wrażenie, że przygląda jej się dość uważnie, i to ją speszyło. I chyba zauważył to speszenie, bo sam speszył się jeszcze bardziej. Ale tego Małgosia nie zobaczyła, bo spuściła wzrok. Nie wiedziała też, że Bazyli Żarski od małego, gdy się denerwował, poruszał nosem, co zdaniem innych upodabniało go do konia i nawet w przedszkolu tak go ktoś kiedyś nazwał.

– Gdyby nazywała się pani za przeproszeniem „Sraczka”, to mogłaby pani wpisać, że dokuczano pani w szkole… – powiedział Bazyli powoli, starając się nadać swojemu głosowi żartobliwy ton, a nie doczekawszy się na jej twarzy spodziewanej reakcji, dodał: – Przeważnie takie nazwiska zmieniają mężczyźni. Piszą wtedy, że nie chcą, by ich dzieci przeżywały tę samą gehennę. Kobiety z reguły… – Bazyli zamilkł.

Małgosia podniosła wzrok, a spojrzawszy mu w oczy, w lot zrozumiała.

– Częściej wychodzą za mąż niż zmieniają nazwisko w urzędzie? To chciał pan powiedzieć? – spytała zadziornie, wstając przy tym z krzesła przed kontuarem. Bazyli też wstał. Był czerwony na twarzy.

– Yhm – mruknął i tym razem to on spuścił wzrok.

– To ja wezmę jedną kartkę i w domu przemyślę sprawę, czy zmieniać nazwisko, czy… wychodzić za mąż. – Małgosia położyła nacisk na dwa ostatnie słowa i dopiero teraz dostrzegła komizm sytuacji i ten ruchliwy nos urzędnika. „Zupełnie jak koń” – pomyślała przekonana, że jest pierwszą, która ma takie skojarzenie.

– Przepraszam, jeśli panią uraziłem… – Bazyli Żarski zaczął się plątać, ale Małgosia mu przerwała:

– Nie uraził pan. Naprawdę muszę przemyśleć sprawę.

To powiedziawszy, schowała formularz do torby i ruszyła w kierunku wyjścia. Bazyli Żarski patrzył za nią, dopóki nie zamknęła za sobą drzwi. Drugi egzemplarz formularza, który został na jego biurku, spostrzegł później.

* * *

Gdy wróciła do domu, Zosi jeszcze nie było. Ze swojej wielkiej torby wypakowała zakupy i wyłożyła je na stół w salonie. Może wtedy spadła jej na ziemię ta kartka? Nie wiedziała. Jedno było pewne. Zosia nadeszła godzinę później. Z kartką w ręku wkroczyła do jej pokoju mocno zdenerwowana.

– Musisz mi powiedzieć prawdę – powiedziała, kładąc papier przed Małgosią na biurku. – Ja się wczoraj poczułam niepewnie. A formularz zmiany nazwiska mnie jeszcze bardziej zdenerwował. Uspokój mnie. Powiedz mi, co jest grane? O co chodzi z twoją rodziną? Wczoraj chciałam ci wymówić mieszkanie, ale usłyszałam twój straszny szloch. A teraz ta kartka… Ja nic nie rozumiem. Nawet chyba trochę się boję…

Roztrzęsiona Zosia usiadła na wersalce. Małgosia rzuciła okiem na kartkę, wstała od biurka i usiadła koło przyjaciółki.

– Ja też się boję. I to chyba bardziej niż ty – wyznała, przytulając się do jej ramienia. – Pogubiłam się.

Milczały przez chwilę, aż Małgosia powiedziała:

– Ty zawsze opowiadasz fajne rzeczy o swojej mamie, a ja już sama nie wiem, kiedy uleciały mi takie wspomnienia z moją. Mam wrażenie, że nigdy ich nie miałam. Ostatnie lata z nią to był koszmar…

I opowiedziała Zosi o awanturach, wyzwiskach, biciu, zabraniu telefonu, blokowaniu dostępu do lodówki i wreszcie maturze, którą do dziś sama nie wie, jak zdała, bo jej szalejącą przed szkołą matkę zabrało pogotowie.

– Stwierdzili chorobę psychiczną. Powiedzieli, że może da się ją ustawić. Tak mówią: ustawić lekami. Ale ojciec po pierwsze, twierdzi, że chyba zawsze taka była, a po drugie, chce ją zamknąć w psychiatryku. Wyprowadził się zresztą z domu, bo sobie znalazł jakąś babkę. Kupił sobie kawalerkę. Mnie zostawił z matką. A tu jeszcze historia z Maćkiem… z Kubą… cała ta karuzela i znikąd pomocy. Najlepsza przyjaciółka miała swoje sprawy, bo rok wcześniej zginął jej chłopak. Zresztą… mam wrażenie, że moje nigdy ją zbyt nie obchodziły…

– Nie wiem, kto to Maciek i kto to Kuba, bo nigdy o nich nie opowiadałaś, ale… naprawdę z tych powodów chcesz zmieniać nazwisko? Czemu? – Zosia ruchem głowy wskazała leżący na biurku papier.

– Bym mogła zacząć żyć zupełnie od nowa.

– Myślisz, że to wystarczy?

– Nie wiem – szepnęła Małgosia.

* * *

W tym samym czasie urzędnik Bazyli Żarski, siedząc sam w domu, po raz kolejny wyjmował z kieszeni i z powrotem do niej chował formularz zmiany nazwiska. Widniało na nim imię: MAŁGORZATA napisane równym pismem drukowanymi literami, zupełnie zwyczajne nazwisko PAWLAK i numer telefonu, pod który chciał zadzwonić, ale nie miał pomysłu, co powiedzieć, gdy jego właścicielka odbierze. Przecież nie powie: „Podobasz mi się”.

Wiedział, że to zbyt banalne. Ale wiedział też, że coś zrobić musi, bo po raz pierwszy w życiu ktoś zupełnie nieznajomy aż tak mocno przyciągnął jego uwagę.


DOKUMENT DOKUMENT DOCUMENT DOCUMENT ДОКУМЕНТ ДОКУМЕНТ

Do urzędu wchodziła kilka razy. She entered the office several times. Она несколько раз заходила в кабинет. Wchodziła i zaraz wychodziła. She would go in and then out. Potem wracała, podchodziła do stojaka z drukami do pobrania, przeglądała je i odchodziła, by po chwili znów wrócić. Then she came back, went to the stand with printed forms for download, looked through them and left, only to come back after a while. Затем она возвращалась, подходила к стеллажу с загружаемыми отпечатками, просматривала их и уходила, а через некоторое время возвращалась снова. Pewnie dlatego przykuła jego uwagę. That's probably why she caught his attention. Drobna, czarnowłosa okularnica z wielką torbą na ramieniu. A tiny, black-haired eyeglass with a large bag over her shoulder. Miała w sobie coś bezbronnego. There was something vulnerable about her. Ona niewielka, a torba gigantyczna. Może dlatego go zainteresowała? „Ciekawe, jak się nazywa?” – pomyślał.

* * *

W Lublinie mieszkała kolejny miesiąc. Myślała, by ubiegać się o akademik, ale gdy na wydziale znalazła karteczkę od Maćka przypiętą do tablicy ogłoszeń, a potem zobaczyła go w McDonaldzie, zrozumiała, że jeśli nie chce, by przeszłość ją dopadła, musi jeszcze bardziej się ukryć. Она подумала о том, чтобы подать заявление на общежитие, но когда нашла записку от Мачека, приколотую к доске объявлений на кафедре, а затем увидела его в "Макдоналдсе", поняла, что если она не хочет, чтобы прошлое настигло ее, ей нужно скрываться еще больше. To dlatego po kilku tygodniach wynajmowania pokoi przy jakichś dziwnych rodzinach przyjęła ofertę koleżanki ze studiów – Zosi i zamieszkała u niej. Поэтому после нескольких недель аренды комнат по соседству с незнакомыми семьями она приняла предложение своей университетской подруги Зоси и переехала к ней.

Poznały się w bibliotece wydziałowej. Zosia studiowała na tym samym roku, ale w innej grupie. Często rozmawiały o książkach, wspólne fascynacje literackie szybko je zbliżyły. They often talked about books, and shared literary fascinations quickly brought them closer. Były też w tym samym wieku.

Zosia od pół roku mieszkała sama. Miała osiem lat, gdy jej ojciec zginął w kopalni Bogdanka. Wtedy, wraz z mamą i o trzy lata młodszą siostrą, przeniosła się do Lublina z Łęcznej. Zamieszkały w trzypokojowym mieszkaniu przy Lwowskiej. Trzy lata temu jej siostra utopiła się w jeziorze Białym podczas wycieczki szkolnej. Three years ago her sister drowned in Lake Białe during a school trip. Mama tak to przeżyła, że zachorowała na serce. My mother had such a history that she fell ill with a heart condition. Zmarła pół roku temu. Zosia została sama w trzech pokojach, otoczona fotografiami najbliższych.

Teraz pokój, który jeszcze trzy lata temu zajmowała młodsza siostra Zosi – Alina – stał się nowym domem Małgosi, która od razu zaproponowała nowej koleżance partycypowanie w opłatach, czynszu i dodatkowe pieniądze za to, że ma gdzie mieszkać. Now the room occupied three years ago by Zosia's younger sister - Alina - has become the new home of Małgosia, who immediately offered her new friend to participate in fees, rent and additional money for having a place to live. Теперь комната, которую три года назад занимала младшая сестра Зоси Алина, стала новым домом для Малгосии, которая сразу же предложила своей новой подруге участвовать в оплате, аренде и дополнительных деньгах за то, что ей есть где жить.

Na dodatkowe pieniądze Zosia machnęła ręką. Dla niej ważne było, że czasem wieczorami miała z kim pogadać. A gadała dużo. Małgosia szybko się zorientowała, że na uczelni rozmawiały głównie o książkach, a w domu przeważnie mówiła Zosia. Małgosia quickly realized that at the university they talked mainly about books, and at home they mostly spoke to Zosia. Najczęściej o swojej rodzinie. Most often about his family. Tęskniła za nią. She missed her. Małgosia za swoją wręcz przeciwnie. Dlatego, gdy rozmowa schodziła na prywatne tematy, milczała, słuchając trajkotania nowej przyjaciółki.

Ze wszystkich opowieści Zosi wyciągnęła jeden wniosek: trzeba jeszcze bardziej odciąć się od przeszłości. Gdy analizowała wszystko, co się ostatnio wydarzyło, znajdowała ku temu kilka powodów. Finansowych i ambicjonalnych. Ojciec zawsze zapewniał ją, że jest jego ukochaną córeczką i wszystko, co robi, robi wyłącznie dla niej. Twierdził, że to dla niej zmienił pracę, choć przecież wiedziała, że za tą decyzją stała kobieta. Tymczasem zrobił coś takiego, co naprawdę zabolało. Od kiedy opuściła dom, tylko kilka razy przelał jej obiecany tysiąc złotych, a w listopadzie na jej konto wpłynęła od niego tylko złotówka, a w tytule przelewu przeczytała: „NIE WIEM CZY STUDIUJESZ ODEZWIJ SIE A DOSTANIESZ SWOJE”. Since she left home, he only transferred her the promised thousand zlotys a few times, and in November only one zloty was credited to her account, and in the title of the transfer she read: "I DON'T KNOW WHETHER YOU ARE STUDY. С тех пор как она ушла из дома, он лишь пару раз переводил ей обещанную тысячу злотых, а в ноябре от него на ее счет был переведен только один злотый, причем заголовок перевода гласил: "НЕ ЗНАЕШЬ, УЧИШЬСЯ ЛИ ТЫ, ГОВОРИ, И ТЫ ПОЛУЧИШЬ СВОЕ".

Właśnie to suche i pozbawione jakichkolwiek znaków interpunkcyjnych zdanie sprawiło, że miała żal i poczucie niesprawiedliwości. Именно эта сухая фраза, лишенная каких-либо знаков препинания, вызвала у нее обиду и чувство несправедливости. A ta coraz bardziej utwierdzała ją w przekonaniu, że nie powinna się kontaktować z nikim z rodziny. Jak mogłaby odezwać się do ojca, który po raz kolejny po prostu ją zdradził? Bo co to w ogóle znaczy „swoje”? Coś, co jej się należało, a on jej nie przesyłał, bo… chciał mieć nad nią kontrolę. I to po tym, jak w domu z matką przeżyła gehennę, gdy ta zamykała przed nią lodówkę, wyrzucała jej telefon, on sobie po prostu zamieszkał gdzie indziej. И именно после того, как она прошла геенну огненную дома с матерью, когда та закрыла перед ней холодильник, выбросила телефон, он просто поселился в другом месте.

Myślała o tym niemal codziennie. To poczucie krzywdy wracało do niej, ilekroć Zosia opowiadała o swojej wspaniałej mamie i cudownym tacie, który tak wcześnie odszedł.

Gdy dziś zdecydowała się na wizytę w miejscowym Urzędzie Stanu Cywilnego, by zasięgnąć informacji na temat procedury zmiany nazwiska, to właśnie pod wpływem rozmowy z Zosią. Ostatniej rozmowy.

* * *

– Nie ma dnia, bym nie tęskniła za mamą – powiedziała Zosia.

Siedziały w salonie. Trzypokojowe mieszkanie podzielone zostało tak, że Zosia miała swój pokój, Małgosia swój, a z salonu korzystały we dwie. Małgosia jednak starała się nie przebywać tam sama. Do salonu wchodziła tylko wtedy, gdy była w nim również Zosia, czyli przeważnie wieczorem. Teraz siedziały razem przy stole i piły herbatę, a Zosia po raz kolejny wspominała mamę. Now they were sitting together at the table and drinking tea, and Zosia remembered her mother again.

– Jak przeprowadziłyśmy się do Lublina i w szkole mi dokuczano, że jestem ze wsi, to od razu poszła mnie bronić. Ale wiesz jak?

– No…? – spytała Małgosia, starając się, by brzmiało to w miarę zachęcająco.

– Nauczycielka powiedziała jej, że przesadza, i nie chciała się tym zająć, więc mama wyciągnęła ode mnie, kto tak o mnie mówi i jak wygląda. Potem zaczepiła tę dziewczynę przed szkołą i uprzedziła, że jeśli nadal będzie mi dokuczać, to zadzwoni do jej rodziców.

– Uspokoiła się?

– Najpierw nie bardzo, ale potem mama naprawdę zadzwoniła i dowiedziała się, że ta dziewczynka do Lublina sprowadziła się z jeszcze mniejszej miejscowości niż Łęczna. Bo wiesz, Łęczna to miasteczko, a ona była naprawdę ze wsi.

– Zaprzyjaźniłyście się potem? – spytała Małgosia z nadzieją, że historia miała szczęśliwy finał.

– Nie. Ona wróciła na wieś. She went back to the country.

Przez chwilę milczały. They were silent for a moment. Potem odezwała się Małgosia. Rzadko coś opowiadała, ale tym razem zdecydowała się podzielić z Zosią swoim wspomnieniem.

– Byłam na wsi w wakacje w gimnazjum. - I was in the country during my summer vacation in junior high school. Pojechałam do znajomej mamy ze studiów. I went to my mother's friend from college. Miała córkę w moim wieku. She had a daughter my age. Zostałam przez nią tak potraktowana, że tata musiał mnie zabrać po kilku dniach. I was treated by her in such a way that my dad had to take me after a few days. Она так плохо со мной обращалась, что отцу пришлось забрать меня через несколько дней. Wspomnienia zostały mi tak koszmarne, że chyba nigdy w życiu nie chciałabym mieszkać na wsi.

– Rzadko mówisz o swojej mamie – zauważyła Zosia. – Żyje? - Is alive?

– Dla mnie nie – mruknęła Małgosia. "Not for me," murmured Gretel.

– Jak to?

– Nie zrozumiesz. – Małgosia skuliła się w sobie. - Małgosia huddled in herself. - Гретель нахмурилась.

– Skąd wiesz? Może zrozumiem.

– Twoja mama nie żyje, a gdy ktoś umiera, to go sobie idealizujemy. Zapominamy złe rzeczy… Potrafisz sobie przypomnieć jakąś awanturę domową? Aferę z mamą w roli głównej? – Małgosia mimowolnie podniosła głos.

Zosia pokręciła głową, patrząc na Małgosię w zdumieniu.

– Widzisz, a ja nie umiem sobie przypomnieć mamy sprzed choroby – powiedziała Małgosia i zamilkła.

– Twoja mama jest chora?! I ty nie utrzymujesz kontaktu z chorą matką?! – Zosia nie kryła oburzenia.

– Mówiłam, że nie zrozumiesz. Będziesz patrzeć na sprawę przez pryzmat swojego doświadczenia z mamą, która była fajna. A zapewniam cię, że nie wszystkie matki są dobre dla swoich dzieci.

Zapadła cisza. Zosia patrzyła na Małgosię z najwyższym potępieniem. Zosia looked at Małgosia with the highest condemnation. Małgosia wstała, wzięła ze stołu kubek po herbacie i odniosła do kuchni. W milczeniu myła go pod bieżącą wodą, chyba dłużej niż zwykle, tak jakby czekała na jakieś słowo z ust Zosi, że ona jednak rozumie. Ale żadne takie słowo nie padło. But no such word was spoken. Но таких слов не прозвучало. Zgorszona Zosia siedziała na kanapie w salonie i miotała w stronę Małgosi spojrzenia, jakie posyła się zbrodniarzowi. Małgosia poszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Gretel went to the room, closing the door behind her.

Tego wieczora nawet nie poszła do łazienki, by się umyć, tylko tak jak stała, położyła się na łóżku i po raz pierwszy od wyjazdu z Warszawy wybuchnęła płaczem. Szlochała tak, że nawet nie usłyszała kroków Zosi pod drzwiami pokoju. Nie wiedziała, że Zosia w pierwszym odruchu chciała wejść i powiedzieć jej, że jednak nie chce razem z nią mieszkać; w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Она не знала, что первым побуждением Зоси было зайти и сказать ей, что она не хочет жить с ней, но в последний момент передумала. Małgosiny szloch, który usłyszała, był tak przejmujący, że Zosia nie wiedziała, jak się zachować. Instynkt podpowiedział jej, że chyba rzeczywiście czegoś nie rozumie. Dlatego cofnęła się spod drzwi.

* * *

– Tu pani wpisuje powód zmiany nazwiska – urzędnik w punkcie informacyjnym Urzędu Stanu Cywilnego popukał końcówką długopisu w formularz. – Musi to być dobrze uargumentowane.

– Na przykład? – spytała.

– No… – zawahał się urzędnik.

Był to ciemnowłosy, niewiele od niej starszy chłopak. Miał miłą twarz, identyfikator z imieniem i nazwiskiem „Bazyli Żarski” oraz zniewalający uśmiech. У него было доброе лицо, бейджик с именем "Василий Зарский" и пленительная улыбка. Małgosia miała wrażenie, że przygląda jej się dość uważnie, i to ją speszyło. I chyba zauważył to speszenie, bo sam speszył się jeszcze bardziej. Ale tego Małgosia nie zobaczyła, bo spuściła wzrok. Nie wiedziała też, że Bazyli Żarski od małego, gdy się denerwował, poruszał nosem, co zdaniem innych upodabniało go do konia i nawet w przedszkolu tak go ktoś kiedyś nazwał.

– Gdyby nazywała się pani za przeproszeniem „Sraczka”, to mogłaby pani wpisać, że dokuczano pani w szkole… – powiedział Bazyli powoli, starając się nadać swojemu głosowi żartobliwy ton, a nie doczekawszy się na jej twarzy spodziewanej reakcji, dodał: – Przeważnie takie nazwiska zmieniają mężczyźni. - If you were called "Sraczka", you could write that you were teased at school ... - said Bazyli slowly, trying to make his voice playful, and not getting the expected reaction on her face, he added: - Mostly such men change their surnames. Piszą wtedy, że nie chcą, by ich dzieci przeżywały tę samą gehennę. Затем они пишут, что не хотят, чтобы их дети испытали ту же геенну. Kobiety z reguły… – Bazyli zamilkł.

Małgosia podniosła wzrok, a spojrzawszy mu w oczy, w lot zrozumiała. Gretel looked up and, meeting his eyes, she understood. Гретель подняла взгляд и, посмотрев в его глаза, вмиг все поняла.

– Częściej wychodzą za mąż niż zmieniają nazwisko w urzędzie? - Они скорее женятся, чем меняют фамилию в офисе? To chciał pan powiedzieć? – spytała zadziornie, wstając przy tym z krzesła przed kontuarem. - спросила она, энергично вставая со стула перед стойкой. Bazyli też wstał. Był czerwony na twarzy.

– Yhm – mruknął i tym razem to on spuścił wzrok. "Yhm," he muttered, and this time it was he who looked down.

– To ja wezmę jedną kartkę i w domu przemyślę sprawę, czy zmieniać nazwisko, czy… wychodzić za mąż. – Małgosia położyła nacisk na dwa ostatnie słowa i dopiero teraz dostrzegła komizm sytuacji i ten ruchliwy nos urzędnika. „Zupełnie jak koń” – pomyślała przekonana, że jest pierwszą, która ma takie skojarzenie.

– Przepraszam, jeśli panią uraziłem… – Bazyli Żarski zaczął się plątać, ale Małgosia mu przerwała: - I'm sorry if I offended you ... - Bazyli Żarski started to get confused, but Małgosia interrupted him:

– Nie uraził pan. Naprawdę muszę przemyśleć sprawę. I really need to think about it.

To powiedziawszy, schowała formularz do torby i ruszyła w kierunku wyjścia. Bazyli Żarski patrzył za nią, dopóki nie zamknęła za sobą drzwi. Drugi egzemplarz formularza, który został na jego biurku, spostrzegł później.

* * *

Gdy wróciła do domu, Zosi jeszcze nie było. Ze swojej wielkiej torby wypakowała zakupy i wyłożyła je na stół w salonie. Może wtedy spadła jej na ziemię ta kartka? Nie wiedziała. Jedno było pewne. Zosia nadeszła godzinę później. Z kartką w ręku wkroczyła do jej pokoju mocno zdenerwowana.

– Musisz mi powiedzieć prawdę – powiedziała, kładąc papier przed Małgosią na biurku. – Ja się wczoraj poczułam niepewnie. A formularz zmiany nazwiska mnie jeszcze bardziej zdenerwował. Uspokój mnie. Powiedz mi, co jest grane? O co chodzi z twoją rodziną? Wczoraj chciałam ci wymówić mieszkanie, ale usłyszałam twój straszny szloch. Вчера я хотел объявить тебя плоской, но услышал твои страшные рыдания. A teraz ta kartka… Ja nic nie rozumiem. And now this card ... I don't understand anything. Nawet chyba trochę się boję… I'm even a little scared ...

Roztrzęsiona Zosia usiadła na wersalce. Shaken, Zosia sat down on the couch. Małgosia rzuciła okiem na kartkę, wstała od biurka i usiadła koło przyjaciółki. Gretel glanced at the piece of paper, got up from the desk and sat down next to her friend.

– Ja też się boję. - I'm also scared. I to chyba bardziej niż ty – wyznała, przytulając się do jej ramienia. And probably more than you, she confessed, hugging her shoulder. – Pogubiłam się.

Milczały przez chwilę, aż Małgosia powiedziała: They were silent for a moment until Gretel said:

– Ty zawsze opowiadasz fajne rzeczy o swojej mamie, a ja już sama nie wiem, kiedy uleciały mi takie wspomnienia z moją. - You always tell cool things about your mother, and I don't know when I had such memories with mine. - Вы всегда говорите о своей маме хорошие вещи, и я уже не знаю себя, когда такие воспоминания с моей улетучились. Mam wrażenie, że nigdy ich nie miałam. Ostatnie lata z nią to był koszmar… The last years with her have been a nightmare ...

I opowiedziała Zosi o awanturach, wyzwiskach, biciu, zabraniu telefonu, blokowaniu dostępu do lodówki i wreszcie maturze, którą do dziś sama nie wie, jak zdała, bo jej szalejącą przed szkołą matkę zabrało pogotowie. И она рассказала Зосе о драках, обзывательствах, побоях, отбирании телефона, закрытии доступа к холодильнику и, наконец, о выпускном экзамене, который она сама до сих пор не знает, как сдала, потому что мать, бушевавшую перед школой, увезли на "скорой".

– Stwierdzili chorobę psychiczną. Powiedzieli, że może da się ją ustawić. They said maybe it could be set up. Они сказали, что это возможно установить. Tak mówią: ustawić lekami. Ale ojciec po pierwsze, twierdzi, że chyba zawsze taka była, a po drugie, chce ją zamknąć w psychiatryku. But the father, firstly, claims that she has always been like that, and secondly, he wants to lock her up in a psychiatric ward. Wyprowadził się zresztą z domu, bo sobie znalazł jakąś babkę. Kupił sobie kawalerkę. Mnie zostawił z matką. He left me with my mother. A tu jeszcze historia z Maćkiem… z Kubą… cała ta karuzela i znikąd pomocy. And here is the story with Maciek ... with Kuba ... all this merry-go-round and help out of nowhere. Najlepsza przyjaciółka miała swoje sprawy, bo rok wcześniej zginął jej chłopak. Zresztą… mam wrażenie, że moje nigdy ją zbyt nie obchodziły…

– Nie wiem, kto to Maciek i kto to Kuba, bo nigdy o nich nie opowiadałaś, ale… naprawdę z tych powodów chcesz zmieniać nazwisko? Czemu? Why? – Zosia ruchem głowy wskazała leżący na biurku papier. Zosia nodded at the paper lying on the desk.

– Bym mogła zacząć żyć zupełnie od nowa.

– Myślisz, że to wystarczy? - You think that's enough?

– Nie wiem – szepnęła Małgosia.

* * *

W tym samym czasie urzędnik Bazyli Żarski, siedząc sam w domu, po raz kolejny wyjmował z kieszeni i z powrotem do niej chował formularz zmiany nazwiska. At the same time, the clerk, Bazyli Żarski, sitting alone at home, once again took the name change form out of his pocket and put it back in her pocket. Widniało na nim imię: MAŁGORZATA napisane równym pismem drukowanymi literami, zupełnie zwyczajne nazwisko PAWLAK i numer telefonu, pod który chciał zadzwonić, ale nie miał pomysłu, co powiedzieć, gdy jego właścicielka odbierze. Przecież nie powie: „Podobasz mi się”. He won't say, "I like you."

Wiedział, że to zbyt banalne. He knew it was too banal. Ale wiedział też, że coś zrobić musi, bo po raz pierwszy w życiu ktoś zupełnie nieznajomy aż tak mocno przyciągnął jego uwagę.