×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, MÓL

MÓL

– Opowiem ci kawał – zaczęła Ewa.

Wracały ze szkoły tylko we dwie. Chłopcy mieli jeszcze dwie lekcje wuefu. Dziewczyny, które ćwiczyły osobno, zostały zwolnione do domu. Ich wuefistka zachorowała. Żadnej nie chciało się czekać na chłopców. Choć każdej z innego powodu. Ewa nie chciała, by sobie Michał myślał za dużo, a Małgosia…

– Bardzo śmieszny kawał – dodała Ewa.

Małgosia jednak nie odpowiedziała. Nie śmieszyło jej nic. Zwłaszcza od wczoraj. Od tego strasznego odkrycia, którego dokonała przypadkiem, wracając z lekcji w Pałacu Kultury. Obraz, który wtedy zobaczyła, znów stanął jej w pamięci. Odpędziła go jak natrętną muchę, jednak łzy same napłynęły jej do oczu. Mimo woli pociągnęła nosem. Postanowiła za wszelką cenę skupić się na tym, co mówiła Ewa. Kawał. Niech będzie kawał.

– Pewna babka przyjmowała u siebie kochanka. Mąż wcześniej wrócił z delegacji, więc żona wsadziła kochanka do szafy. Mąż wpada do sypialni, widzi żonę nagusieńką przy drzwiach szafy, więc coś mu nie pasuje i otwiera szafę. Patrzy, a w środku stoi jakiś goły facet. Pyta go mąż: „A to co?”. A facet na to: „Mól”. Mąż wzruszył ramionami i zamknął szafę. Siadł z żoną do kolacji, w połowie posiłku zobaczył, że drzwi szafy otworzyły się, facet wyszedł, ale tym razem owinięty w futro, i zmierza do wyjścia. „Co się dzieje? Dokąd idziesz w tym futrze?” − spytał mąż i usłyszał odpowiedź: „Nic. Po prostu doszedłem do wniosku, że zjem w domu”.

Ku zdumieniu Ewy Małgosi nie rozbawił dowcip. Z minuty na minutę jej twarz przybierała coraz smutniejszy wyraz. Przy słowach „zjem w domu” Ewie wydało się, że widzi w oczach koleżanki łzy. Kiedy sama po opowiedzeniu kawału ryknęła śmiechem, Małgosia zaniosła się płaczem.

– Czemu ryczysz? – spytała Ewa.

– Nieśmieszne?

Małgosia przecząco pokręciła głową.

– Co się dzieje? Normalnie byś się z tego śmiała. Że ktoś udaje mola, że ktoś wierzy w to, że jest molem… Że facet mówi, że zamierza w domu zjeść czyjeś futro…

Małgosia ryczała coraz głośniej.

– Matko! Powiedz, co się stało.

– Nie mogę – szepnęła Małgosia przez łzy.

– Dlaczego?

– Bo jak powiem na głos, to wtedy stanie się prawdą.

– Co ty bredzisz? – Ewa nic nie rozumiała.

– Ty tego nie zrozumiesz… – jęknęła Małgosia. – Twoi rodzice się kochają.

– No… – potwierdziła Ewa i się zamyśliła. – Sama jestem w szoku – dodała po chwili. – Ostatnio nakryłam ich na całowaniu się i jeszcze ojciec zrobił matce scenę zazdrości!

– No właśnie – wychlipała Małgosia.

– A twoi nie?

Małgosia nie odpowiedziała. Myślała o mamie, która od kilku miesięcy jeździła po szpitalach i sanatoriach. Stwierdzono, że z powodu klimakterium ma zaburzenia psychiczne i stany depresyjne. Małgosia jej nie poznawała. Nie umiała się z nią porozumieć. Nawet nie chciała. To już nie była mama, tylko obca osoba. Pozostawał ojciec. Ostatnio ciągle nieobecny. Mówił, że ma dużo pracy. Wierzyła mu. Do wczoraj. Choć wszystko zaczęło się dużo wcześniej.

* * *

To było tydzień temu. Umówiła się, że Maciek odbierze ją z francuskiego. Spotkają się w holu na dole Pałacu Kultury i Nauki. Ale kiedy wyszła z lekcji i włączyła komórkę, odczytała esemesa, który brzmiał: Musiałem z mamą pojechać do lekarza. Zadzwonię wieczorem. Przepraszam. Rozejrzała się po holu. Czy jest jeszcze Justyna, koleżanka, z którą kolejny rok siedziała w jednej ławce na dodatkowym francuskim? Proponowała jej dziś wspólną wyprawę do empiku. Jest. Justyna powoli wkładała rękawiczki. Małgosia szybko podeszła i powiedziała:

– Jeśli jeszcze aktualne i idziesz do empiku, to przejdę się z tobą.

– A co? – Justyna się zaśmiała. – Ukochany nawalił?

– Nie… przysłał esemesa, że musiał pojechać z mamą do szpitala – odparła Małgosia.

– Czyli nawalił – stwierdziła Justyna, poprawiając wąskie rękawiczki.

– Nie… jeśli coś takiego napisał, to znaczy, że to poważna sprawa. Wiesz… poczekaj… zadzwonię. – Małgosia szybko wcisnęła trójkę, pod którą w jej komórce był zapisany Maciek, ale po kilku sygnałach włączyła się poczta.

– No to ładnie. – Justyna pokręciła znacząco głową. – Na pewno jest z inną. Faceci to świnie. To co? Idziesz? Czy będziesz się tak przejmować?

– Idę – odparła Małgosia, ale chęć na spacer Justyną powoli jej mijała. Małgosia chętnie by się wycofała z propozycji, ale jak? – Chodźmy do tego empiku przy rondzie De Gaulle'a – powiedziała po chwili z nadzieją, że Justyna nie będzie chciała i wtedy się pożegnają. – Ty i tak mieszkasz w Centrum, a ja mam stamtąd lepszy dojazd do domu.

– Może być – zgodziła się Justyna. Wyszły z pałacu i ruszyły w stronę Alej Jerozolimskich.

– Faceci to świnie – mówiła Justyna po drodze. – Chodziłam z jednym takim. Po miesiącu okazało się, że miał jeszcze jedną dziewczynę. Ze swojego podwórka.

– Maciek nie ma podwórka… To znaczy, on mieszka w takiej małej kamienicy i tam…

– No to z zajęć pozalekcyjnych kogoś dorwał. Nie wiesz, jak to jest z facetami? Popatrz na Filipa.

– Kto to Filip?

– No ten, co siedzi w drugim rzędzie – powiedziała Justyna takim tonem, jakby nieznajomość Filipa była oznaką kretynizmu.

– Nie kojarzę.

– Litości! Małgorzata! Filip! Ten brunet! Co ma kręcone włosy…

– Ten, co mu się myli plus-que-parfait z…

– Matko! – Justyna aż przystanęła na chodniku. Znajdowały się tuż przed przejściem podziemnym pod skrzyżowaniem Alej Jerozolimskich z Marszałkowską. Justyna, gestykulując niemal teatralnie, klarowała: – Zachowujesz się jak jakiś kujon. Co mu się myli? A pieprzyć to, co mu się myli.

– No dobra – ustąpiła Małgosia. – Pieprzyć. Ale ten czy nie ten, bo inaczej nie skumam.

– No ten – zgodziła się niechętnie Justyna. – Ten, co do tej pory mówi po francusku z angielskim akcentem, bo przez rok mieszkał w Londynie.

– No to trzeba było tak od razu mówić. No i co z nim?

W tym momencie rozległ się dźwięk przychodzącego esemesa. Małgosia sięgnęła po komórkę.

Nie mogłem odebrać. Jestem z mamą na ostrym dyżurze. Nie martw się. Tak zwany ładny gips. Kocham cię.

Małgosia się uśmiechnęła. Pokazać Justynie esemesa czy nie? Nie. Nie pokaże. To nie jest esemes do Justyny, ale do niej.

– No i co? – spytała Justyna, ruchem głowy pokazując komórkę, którą Małgosia wpychała do kieszeni.

– Nic. Jest na ostrym dyżurze. Jakiś gips. Powie mi wieczorem.

– Na czym to ja skończyłam?

– Na Filipie.

– No więc moja koleżanka, która chodzi z Filipem do klasy, opowiadała, że on zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Że jak któraś na niego nie leci, to tak długo koło niej się kręci, aż zacznie lecieć. Widziałam, że i na ciebie patrzył.

Małgosia wzruszyła ramionami. A co ją obchodzi jakiś Filip? Na dodatek taki, który jest najwyraźniej tępy. Raz z nim gadała. Wyszło, że i z angielskim u niego cieniutko. Maciek zaraz by powiedział, że to miejsce, w którym mieszkał przez rok, nie nazywało się Londyn, ale Lądek Zdrój.

– A ty też kręciłaś z tym Filipem? – spytała Małgosia. Weszły właśnie po schodach na przystanek tramwajowy, z którego odjeżdżały tramwaje w kierunku Pragi Południe.

– Wsiadamy – rzuciła krótko Justyna.

Do tramwaju wskoczyły w ostatniej chwili, bo tuż za nimi zamknęły się drzwi. Szarpnął. Małgosia ledwo zdążyła złapać dłonią poręcz. I wtedy go zobaczyła. Siedział w służbowym samochodzie obok jakiejś kobiety.

– O! Patrz! Mój ojciec! – powiedziała do Justyny, która właśnie po raz kolejny zaczynała mówić o sobie i Filipie.

– Gdzie?

– Tu, w tym granatowym oplu.

– A ta kobieta obok to twoja mama? – spytała Justyna.

– Nie – odparła Małgosia, która zauważyła jedynie ciemny warkocz kobiety, i po chwili dodała: – Mama jest w sanatorium.

– Skoro nie mama, to pewnie kochanka – stwierdziła Justyna i pokiwała głową ze zrozumieniem.

– No wiesz! – oburzyła się Małgosia. – Jak możesz coś takiego mówić! To służbowy samochód. Poza tym… mój ojciec by nigdy…

– Też tak kiedyś myślałam – odparła lekceważąco Justyna. – Dopóki przez zupełny przypadek nie znalazłam w biurku starego listu od jakiejś babki.

– Mój ojciec taki nie jest! – odparła Małgosia z mocą.

– Lepiej go poobserwuj, zamiast bronić – powiedziała Justyna i szybko dodała: – Wysiadamy.

– Wiesz co… – Małgosia się zawahała. – Idź sama. Odechciało mi się.

– Obraziłaś się.

– Nie – odparła Małgosia.

Jednak nie do końca było to zgodne z prawdą. Justyna zrobiła jej ogromną przykrość.

W domu Małgosia długo szukała sobie miejsca. Zegar na ścianie nerwowo tykał, a Małgosia krążyła wokół biurka ojca i biła się z myślami. Szukać czy nie szukać. Nie zdążyła zdecydować. W drzwiach usłyszała zgrzyt przekręcanego klucza. Pobiegła do korytarza.

– Widziałam cię dzisiaj – powiedziała, pomagając mu zdjąć palto.

– Tak? Gdzie?

– spytał ojciec i odstawiwszy teczkę na podłogę, poszedł do łazienki myć ręce.

– Na mieście w służbowym samochodzie. Jechałeś z jakąś kobietą.

– A co ty robiłaś na mieście? – spytał i spojrzał na Małgosię badawczo.

– No jak to co? – Małgosia wzruszyła ramionami. – Przecież w poniedziałki i środy mam dodatkowy francuski, a dziś jest poniedziałek.

– Oj, popatrz! Tak jestem zaganiany, że zapomniałem – odparł ojciec i wytarłszy ręce w wiszący nad umywalką malutki ręczniczek, ruszył w stronę kuchni.

Tego dnia nie wrócili do tematu, bo zadzwonił Maciek i opowiedział Małgosi, że mama złamała w pracy nogę, ale na pogotowie zdecydowała się jechać dopiero teraz, kiedy noga spuchła jak bania. Na to, że ojciec zmienił temat, nie zwróciła wtedy uwagi. Ależ była naiwna.

* * *

– Co masz taką minę? No mów! – Ewa szturchnęła koleżankę. Małgosia milczała. – Co? Nie jestem godna, by mi zaufać? Ja tobie opowiedziałam o swoich rozterkach. O Spytku i Michale.

Małgosia westchnęła ciężko, ale nadal milczała.

– Kamili byś powiedziała, choć ostatnio to ja zawsze mam dla ciebie czas.

Małgosia rozszlochała się na dobre.

– Nie rycz, tylko powiedz. Może ci pomogę.

– Kiedy się boję.

– Przysięgam, że zachowam to dla siebie.

– Nie o to chodzi… – wychlipała Małgosia. – Boję się w ogóle o tym mówić. Boję się powiedzieć o tym na głos. Rozumiesz? – spytała i spojrzała na Ewę z nadzieją.

Ewa skinęła głową. Zaczynała rozumieć. Jak to Małgosia wcześniej powiedziała? Że jak powie na głos, to wtedy stanie się prawdą? O rany!

– Ale wiesz co… – zaczęła ostrożnie Ewa, spoglądając na Małgosię. – Czasami takie wypłakanie się komuś pomaga. Bo ktoś obcy potrafi spojrzeć na to z boku… Może źle oceniasz rzeczywistość?

Małgosia spojrzała na Ewę i po chwili wyrzuciła z siebie potok rwanych zdań. O tym, jak zajrzała do notesu ojca, jak znalazła tam wiele razy wpisane imię Alina. Jak pod wczorajszą datą widniało: „Kawiarnia Telimena Alina 15.00”. Jak rano spytała ojca, co robi, a on odpowiedział, że ma dziś o piętnastej spotkanie w prokuraturze. O tym, jak o piętnastej znalazła się pod kawiarnią Telimena i przez okno widziała, jak ojciec głaskał dłoń kobiety z czarnym warkoczem.

– Nic więcej nie widziałaś?

– Nie – wychlipała Małgosia. – Nie chciałam patrzeć.

– A gdzie jest ta kawiarnia Telimena?

– Przy prokuraturze.

– To może umówił się jednak w sprawach służbowych? Prawnicy tak robią. Spotykają się w kawiarniach i tam rozmawiają.

– I głaszczą klientów po ręku?

– Może czasem trzeba? Dobry adwokat jest czasem ponoć jak psycholog. A twój ojciec jest przecież adwokatem. – Było to raczej stwierdzenie niż pytanie.

– Radcą prawnym – dopowiedziała Małgosia. – Ostatnio dostał lepszą pracę, służbowy samochód…

– Może ta kobieta to ktoś z pracy? – powiedziała Ewa, starając się, by jej głos brzmiał uspokajająco.

Małgosia wzruszyła ramionami, ale… poczuła jakiś błogi spokój. W końcu pewnie nie miałaby takich myśli, gdyby nie Justyna. Gdyby nie to jej głupie paplanie.

Doszły z Ewą do skrzyżowania Zwycięzców z Saską. Stanęły na światłach. Ależ ta droga ze szkoły się im wlekła.

– Chcesz wpaść do mnie? – spytała Ewa.

Małgosia pokręciła głową.

– Lepiej ty chodź do mnie – zaproponowała.

Gdy zmieniło się światło, przeszły na drugą stronę jezdni i ruszyły w kierunku żółtego domu przy Saskiej, w którym mieszkała Małgosia. Po chwili stanęły przed klatką. Małgosia wystukała kod odblokowujący domofon i obie powoli weszły do budynku. Małgosia przystanęła i wyjęła z plecaka klucze. W tym momencie na górze trzasnęły drzwi od mieszkania. Dla Ewy ten dźwięk był obcy. Dla Małgosi znajomy. Tak właśnie trzaskały drzwi od jej mieszkania. Jednak głos zbiegających po schodach osób nie brzmiał znajomo. Kroki przybliżyły się i na półpiętrze dziewczynki minęła kobieta. Małgosia zdążyła zauważyć jedynie czarny warkocz.

– O Boże – jęknęła.

– Co się stało? – spytała Ewa.

– Znasz tę kobietę? Kto to był?

– Mól – odparła Małgosia i się rozpłakała. Zresztą po raz kolejny tego dnia.


MÓL

– Opowiem ci kawał – zaczęła Ewa. "Let me tell you a joke," Eve began.

Wracały ze szkoły tylko we dwie. Chłopcy mieli jeszcze dwie lekcje wuefu. The boys had two more PE lessons. Dziewczyny, które ćwiczyły osobno, zostały zwolnione do domu. The girls who exercised separately were released home. Ich wuefistka zachorowała. Żadnej nie chciało się czekać na chłopców. Neither wanted to wait for the boys. Choć każdej z innego powodu. Although each for a different reason. Ewa nie chciała, by sobie Michał myślał za dużo, a Małgosia… Ewa did not want Michał to think too much, and Małgosia ...

– Bardzo śmieszny kawał – dodała Ewa. "A very funny joke," added Eve.

Małgosia jednak nie odpowiedziała. Nie śmieszyło jej nic. Zwłaszcza od wczoraj. Especially since yesterday. Od tego strasznego odkrycia, którego dokonała przypadkiem, wracając z lekcji w Pałacu Kultury. Obraz, który wtedy zobaczyła, znów stanął jej w pamięci. Odpędziła go jak natrętną muchę, jednak łzy same napłynęły jej do oczu. She chased him away like an intrusive fly, but tears came to her eyes. Mimo woli pociągnęła nosem. She sniffed involuntarily. Postanowiła za wszelką cenę skupić się na tym, co mówiła Ewa. Kawał. Niech będzie kawał. Let there be a joke.

– Pewna babka przyjmowała u siebie kochanka. - One grandmother took in a lover. Mąż wcześniej wrócił z delegacji, więc żona wsadziła kochanka do szafy. The husband came back from the delegation earlier, so the wife put his lover in the wardrobe. Mąż wpada do sypialni, widzi żonę nagusieńką przy drzwiach szafy, więc coś mu nie pasuje i otwiera szafę. The husband bursts into the bedroom, sees his wife naked at the wardrobe door, so something does not suit him and opens the wardrobe. Patrzy, a w środku stoi jakiś goły facet. He is watching and there's a naked guy standing in there. Pyta go mąż: „A to co?”. His husband asks him, "What's this?" A facet na to: „Mól”. And the guy said, "Mól." Mąż wzruszył ramionami i zamknął szafę. The husband shrugged and closed the wardrobe. Siadł z żoną do kolacji, w połowie posiłku zobaczył, że drzwi szafy otworzyły się, facet wyszedł, ale tym razem owinięty w futro, i zmierza do wyjścia. He and his wife sat down to dinner, halfway through the meal, he saw the wardrobe door open, the guy left, but this time wrapped in a fur coat, and headed for the exit. „Co się dzieje? "What's happening? Dokąd idziesz w tym futrze?” − spytał mąż i usłyszał odpowiedź: „Nic. Where are you going in this fur? " The husband asked and heard the answer, “Nothing. Po prostu doszedłem do wniosku, że zjem w domu”. I just figured I'd eat at home. " Я просто решил, что буду есть дома».

Ku zdumieniu Ewy Małgosi nie rozbawił dowcip. To the amazement of Ewa Małgosia, the joke was not amused. Z minuty na minutę jej twarz przybierała coraz smutniejszy wyraz. Minute by minute her expression grew sadder. Przy słowach „zjem w domu” Ewie wydało się, że widzi w oczach koleżanki łzy. With the words "I will eat at home" Ewa it seemed that she saw tears in her friend's eyes. Kiedy sama po opowiedzeniu kawału ryknęła śmiechem, Małgosia zaniosła się płaczem.

– Czemu ryczysz? – spytała Ewa.

– Nieśmieszne?

Małgosia przecząco pokręciła głową.

– Co się dzieje? Normalnie byś się z tego śmiała. Normally you would laugh at this. Że ktoś udaje mola, że ktoś wierzy w to, że jest molem… Że facet mówi, że zamierza w domu zjeść czyjeś futro… That someone pretends to be a mole, that someone believes he's a mole ... That the guy says he's going to eat someone else's fur at home ...

Małgosia ryczała coraz głośniej.

– Matko! - Mother! Powiedz, co się stało.

– Nie mogę – szepnęła Małgosia przez łzy. "I can't," whispered Gretel through her tears.

– Dlaczego? - Why?

– Bo jak powiem na głos, to wtedy stanie się prawdą. - Because if I say it out loud, then it will become true.

– Co ty bredzisz? - What are you raving about? – Ewa nic nie rozumiała. - Eve didn't understand.

– Ty tego nie zrozumiesz… – jęknęła Małgosia. "You won't understand this ..." Gretel groaned. – Twoi rodzice się kochają. - Your parents love each other.

– No… – potwierdziła Ewa i się zamyśliła. "Well ..." Eve confirmed and thought. – Sama jestem w szoku – dodała po chwili. "I'm in shock myself," she added after a moment. – Ostatnio nakryłam ich na całowaniu się i jeszcze ojciec zrobił matce scenę zazdrości! - Recently I found them kissing and my father made a jealous scene for my mother!

– No właśnie – wychlipała Małgosia. "Exactly," Gretel sobbed.

– A twoi nie? - And yours not?

Małgosia nie odpowiedziała. Gretel did not answer. Myślała o mamie, która od kilku miesięcy jeździła po szpitalach i sanatoriach. She thought about her mother, who had been visiting hospitals and sanatoriums for several months. Stwierdzono, że z powodu klimakterium ma zaburzenia psychiczne i stany depresyjne. Małgosia jej nie poznawała. Nie umiała się z nią porozumieć. Nawet nie chciała. She didn't even want to. To już nie była mama, tylko obca osoba. Pozostawał ojciec. Father remained. Ostatnio ciągle nieobecny. Still absent recently. Mówił, że ma dużo pracy. He said he had a lot of work to do. Wierzyła mu. She believed him. Do wczoraj. Till yesterday. Choć wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Although it all started much earlier.

* * *

To było tydzień temu. It was a week ago. Umówiła się, że Maciek odbierze ją z francuskiego. She made an appointment that Maciek would pick her up from French. Spotkają się w holu na dole Pałacu Kultury i Nauki. They will meet in the hall at the bottom of the Palace of Culture and Science. Ale kiedy wyszła z lekcji i włączyła komórkę, odczytała esemesa, który brzmiał: Musiałem z mamą pojechać do lekarza. But when she left class and turned on her cell phone, she read a text that read: I had to go to the doctor with my mother. Zadzwonię wieczorem. Przepraszam. Rozejrzała się po holu. Czy jest jeszcze Justyna, koleżanka, z którą kolejny rok siedziała w jednej ławce na dodatkowym francuskim? Proponowała jej dziś wspólną wyprawę do empiku. Jest. Justyna powoli wkładała rękawiczki. Małgosia szybko podeszła i powiedziała:

– Jeśli jeszcze aktualne i idziesz do empiku, to przejdę się z tobą.

– A co? – Justyna się zaśmiała. – Ukochany nawalił? - Sweetie screwed up? - Любимый облажался?

– Nie… przysłał esemesa, że musiał pojechać z mamą do szpitala – odparła Małgosia. "No ... he sent a text that he had to go to the hospital with mom," replied Gretel.

– Czyli nawalił – stwierdziła Justyna, poprawiając wąskie rękawiczki.

– Nie… jeśli coś takiego napisał, to znaczy, że to poważna sprawa. Wiesz… poczekaj… zadzwonię. – Małgosia szybko wcisnęła trójkę, pod którą w jej komórce był zapisany Maciek, ale po kilku sygnałach włączyła się poczta. - Małgosia quickly pressed the three, under which Maciek was registered in her mobile phone, but after a few rings the mail came on.

– No to ładnie. - That's nice. – Justyna pokręciła znacząco głową. Justyna shook her head significantly. – Na pewno jest z inną. - She's definitely with another one. Faceci to świnie. Guys are pigs. To co? Idziesz? Czy będziesz się tak przejmować? Будете ли вы так заботиться?

– Idę – odparła Małgosia, ale chęć na spacer Justyną powoli jej mijała. - I'm going - Małgosia replied, but the desire for a walk with Justyna slowly passed her. Małgosia chętnie by się wycofała z propozycji, ale jak? – Chodźmy do tego empiku przy rondzie De Gaulle'a – powiedziała po chwili z nadzieją, że Justyna nie będzie chciała i wtedy się pożegnają. – Ty i tak mieszkasz w Centrum, a ja mam stamtąd lepszy dojazd do domu. - You live in the Center anyway, and I have better access to my house from there.

– Może być – zgodziła się Justyna. - It can be - Justyna agreed. Wyszły z pałacu i ruszyły w stronę Alej Jerozolimskich.

– Faceci to świnie – mówiła Justyna po drodze. - Guys are pigs - Justyna said on the way. – Chodziłam z jednym takim. - I dated one like this. Po miesiącu okazało się, że miał jeszcze jedną dziewczynę. After a month it turned out that he had another girlfriend. Ze swojego podwórka.

– Maciek nie ma podwórka… To znaczy, on mieszka w takiej małej kamienicy i tam…

– No to z zajęć pozalekcyjnych kogoś dorwał. Nie wiesz, jak to jest z facetami? Popatrz na Filipa. Look at Philip.

– Kto to Filip? - Who's Philip?

– No ten, co siedzi w drugim rzędzie – powiedziała Justyna takim tonem, jakby nieznajomość Filipa była oznaką kretynizmu. "The one in the second row," Justyna said in a tone as if unfamiliarity with Philip was a sign of idiocy.

– Nie kojarzę. - Не считаю.

– Litości! Małgorzata! Filip! Ten brunet! Co ma kręcone włosy…

– Ten, co mu się myli plus-que-parfait z…

– Matko! – Justyna aż przystanęła na chodniku. - Justyna stopped on the sidewalk. Znajdowały się tuż przed przejściem podziemnym pod skrzyżowaniem Alej Jerozolimskich z Marszałkowską. They were located just before the underpass under the intersection of Aleje Jerozolimskie and Marszałkowska. Justyna, gestykulując niemal teatralnie, klarowała: – Zachowujesz się jak jakiś kujon. Co mu się myli? A pieprzyć to, co mu się myli. И похуй, в чем он не прав.

– No dobra – ustąpiła Małgosia. – Pieprzyć. - Блядь. Ale ten czy nie ten, bo inaczej nie skumam. Но этот или не этот, иначе я его не получу.

– No ten – zgodziła się niechętnie Justyna. "Well, this one," Justyna agreed reluctantly. – Ten, co do tej pory mówi po francusku z angielskim akcentem, bo przez rok mieszkał w Londynie. - The one who still speaks French with an English accent, because he lived in London for a year.

– No to trzeba było tak od razu mówić. - Well, you had to say that right away. No i co z nim? What about him?

W tym momencie rozległ się dźwięk przychodzącego esemesa. At that moment there was an incoming text. Małgosia sięgnęła po komórkę. Małgosia reached for her cell phone.

Nie mogłem odebrać. I couldn't pick up. Jestem z mamą na ostrym dyżurze. I'm in the ER with my mom. Я в реанимации с мамой. Nie martw się. Tak zwany ładny gips. The so-called pretty plaster. Kocham cię. I love you.

Małgosia się uśmiechnęła. Pokazać Justynie esemesa czy nie? Nie. Nie pokaże. To nie jest esemes do Justyny, ale do niej.

– No i co? – spytała Justyna, ruchem głowy pokazując komórkę, którą Małgosia wpychała do kieszeni. Justyna asked, shaking her head showing the cell phone that Małgosia was stuffing into her pocket.

– Nic. - Thread. Jest na ostrym dyżurze. Jakiś gips. Powie mi wieczorem.

– Na czym to ja skończyłam?

– Na Filipie.

– No więc moja koleżanka, która chodzi z Filipem do klasy, opowiadała, że on zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Że jak któraś na niego nie leci, to tak długo koło niej się kręci, aż zacznie lecieć. Widziałam, że i na ciebie patrzył. I saw that he was looking at you too.

Małgosia wzruszyła ramionami. A co ją obchodzi jakiś Filip? Na dodatek taki, który jest najwyraźniej tępy. On top of that, one that is obviously blunt. Raz z nim gadała. Wyszło, że i z angielskim u niego cieniutko. It turned out that his English was very thin. Maciek zaraz by powiedział, że to miejsce, w którym mieszkał przez rok, nie nazywało się Londyn, ale Lądek Zdrój. Maciek would immediately say that the place where he lived for a year was not called London, but Lądek Zdrój. Мацек сразу же сказал бы, что место, где он прожил год, называлось не Лондоном, а Лёндек-Здруй.

– A ty też kręciłaś z tym Filipem? - And you were also hanging out with this Philip? – spytała Małgosia. Gretel asked. Weszły właśnie po schodach na przystanek tramwajowy, z którego odjeżdżały tramwaje w kierunku Pragi Południe.

– Wsiadamy – rzuciła krótko Justyna.

Do tramwaju wskoczyły w ostatniej chwili, bo tuż za nimi zamknęły się drzwi. They jumped on the tram at the last moment, because the door closed behind them. Szarpnął. He jerked. Małgosia ledwo zdążyła złapać dłonią poręcz. I wtedy go zobaczyła. Siedział w służbowym samochodzie obok jakiejś kobiety.

– O! Patrz! Mój ojciec! – powiedziała do Justyny, która właśnie po raz kolejny zaczynała mówić o sobie i Filipie. - she said to Justyna, who was just starting to talk about herself and Philip once again.

– Gdzie?

– Tu, w tym granatowym oplu. - Here in this navy blue Opel.

– A ta kobieta obok to twoja mama? - And the woman next door is your mom? – spytała Justyna. Justyna asked.

– Nie – odparła Małgosia, która zauważyła jedynie ciemny warkocz kobiety, i po chwili dodała: – Mama jest w sanatorium. - No - said Gretel, who noticed only the dark braid of the woman, and added after a moment: - Mum is in the sanatorium.

– Skoro nie mama, to pewnie kochanka – stwierdziła Justyna i pokiwała głową ze zrozumieniem. - If not mom, then probably a lover - Justyna said and nodded her understanding.

– No wiesz! – oburzyła się Małgosia. – Jak możesz coś takiego mówić! To służbowy samochód. Poza tym… mój ojciec by nigdy… Besides ... my father would never ...

– Też tak kiedyś myślałam – odparła lekceważąco Justyna. "I used to think so too," Justyna replied disparagingly. – Dopóki przez zupełny przypadek nie znalazłam w biurku starego listu od jakiejś babki.

– Mój ojciec taki nie jest! - My father is not like that! – odparła Małgosia z mocą.

– Lepiej go poobserwuj, zamiast bronić – powiedziała Justyna i szybko dodała: – Wysiadamy. - You better watch him, not defend him - said Justyna and quickly added: - We're getting off.

– Wiesz co… – Małgosia się zawahała. "You know what ..." Gretel hesitated. – Idź sama. - Go alone. Odechciało mi się. I didn't feel like it.

– Obraziłaś się.

– Nie – odparła Małgosia. "No," said Gretel.

Jednak nie do końca było to zgodne z prawdą. However, this was not entirely true. Justyna zrobiła jej ogromną przykrość. Justyna made her a great deal of pain.

W domu Małgosia długo szukała sobie miejsca. Zegar na ścianie nerwowo tykał, a Małgosia krążyła wokół biurka ojca i biła się z myślami. Часы на стене нервно тикали, и Гретель ходила вокруг отцовского стола, борясь со своими мыслями. Szukać czy nie szukać. Nie zdążyła zdecydować. W drzwiach usłyszała zgrzyt przekręcanego klucza. She heard a key screeching in the doorway. Pobiegła do korytarza.

– Widziałam cię dzisiaj – powiedziała, pomagając mu zdjąć palto.

– Tak? - Yes? Gdzie?

– spytał ojciec i odstawiwszy teczkę na podłogę, poszedł do łazienki myć ręce. My father asked, and setting his briefcase down on the floor, he went to the bathroom to wash his hands.

– Na mieście w służbowym samochodzie. - Out of town in a company car. Jechałeś z jakąś kobietą.

– A co ty robiłaś na mieście? – spytał i spojrzał na Małgosię badawczo.

– No jak to co? - So what? – Małgosia wzruszyła ramionami. – Przecież w poniedziałki i środy mam dodatkowy francuski, a dziś jest poniedziałek. - But on Mondays and Wednesdays I have extra French, and today is Monday.

– Oj, popatrz! Tak jestem zaganiany, że zapomniałem – odparł ojciec i wytarłszy ręce w wiszący nad umywalką malutki ręczniczek, ruszył w stronę kuchni.

Tego dnia nie wrócili do tematu, bo zadzwonił Maciek i opowiedział Małgosi, że mama złamała w pracy nogę, ale na pogotowie zdecydowała się jechać dopiero teraz, kiedy noga spuchła jak bania. В тот день к этой теме не возвращались, потому что Мацек позвонила и сообщила Малгосии, что ее мать сломала ногу на работе, но в травмпункт она решилась обратиться только сейчас, когда ее нога распухла, как пузырь. Na to, że ojciec zmienił temat, nie zwróciła wtedy uwagi. The fact that her father had changed the subject she did not notice at the time. Ależ była naiwna.

* * *

– Co masz taką minę? - What's your face? No mów! Come on! – Ewa szturchnęła koleżankę. Ewa prodded her friend. Małgosia milczała. Gretel was silent. – Co? - What? Nie jestem godna, by mi zaufać? I am not worthy to be trusted? Ja tobie opowiedziałam o swoich rozterkach. I told you about my dilemmas. O Spytku i Michale.

Małgosia westchnęła ciężko, ale nadal milczała. Gretel sighed heavily, but was still silent.

– Kamili byś powiedziała, choć ostatnio to ja zawsze mam dla ciebie czas.

Małgosia rozszlochała się na dobre.

– Nie rycz, tylko powiedz. Może ci pomogę.

– Kiedy się boję. - When I'm scared.

– Przysięgam, że zachowam to dla siebie. "I swear I'll keep it to myself."

– Nie o to chodzi… – wychlipała Małgosia. "It's not that ..." Gretel sobbed. – Boję się w ogóle o tym mówić. - I'm afraid to talk about it at all. Boję się powiedzieć o tym na głos. I'm afraid to say it out loud. Rozumiesz? Understand? – spytała i spojrzała na Ewę z nadzieją.

Ewa skinęła głową. Eve nodded. Zaczynała rozumieć. Jak to Małgosia wcześniej powiedziała? How did Małgosia say it earlier? Że jak powie na głos, to wtedy stanie się prawdą? That if he says aloud, then it becomes true? O rany! Oh my!

– Ale wiesz co… – zaczęła ostrożnie Ewa, spoglądając na Małgosię. – Czasami takie wypłakanie się komuś pomaga. Bo ktoś obcy potrafi spojrzeć na to z boku… Może źle oceniasz rzeczywistość?

Małgosia spojrzała na Ewę i po chwili wyrzuciła z siebie potok rwanych zdań. Małgosia looked at Ewa and after a while she let out a stream of torn sentences. O tym, jak zajrzała do notesu ojca, jak znalazła tam wiele razy wpisane imię Alina. About how she looked in her father's notebook, how she found Alina's name written there many times. Jak pod wczorajszą datą widniało: „Kawiarnia Telimena Alina 15.00”. As on yesterday's date it read: "Cafe Telimena Alina 15.00". Jak rano spytała ojca, co robi, a on odpowiedział, że ma dziś o piętnastej spotkanie w prokuraturze. O tym, jak o piętnastej znalazła się pod kawiarnią Telimena i przez okno widziała, jak ojciec głaskał dłoń kobiety z czarnym warkoczem.

– Nic więcej nie widziałaś? - Didn't you see anything else?

– Nie – wychlipała Małgosia. - No - Gretel sobbed. – Nie chciałam patrzeć. - I didn't want to look.

– A gdzie jest ta kawiarnia Telimena? - And where is this Telimena cafe?

– Przy prokuraturze. - At the prosecutor's office.

– To może umówił się jednak w sprawach służbowych? - Maybe he made an appointment on business matters? Prawnicy tak robią. Spotykają się w kawiarniach i tam rozmawiają.

– I głaszczą klientów po ręku? - And they stroke the hand of the customers?

– Może czasem trzeba? - Maybe you have to? Dobry adwokat jest czasem ponoć jak psycholog. A twój ojciec jest przecież adwokatem. – Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. It was more of a statement than a question.

– Radcą prawnym – dopowiedziała Małgosia. – Ostatnio dostał lepszą pracę, służbowy samochód… - Recently he got a better job, a company car ...

– Może ta kobieta to ktoś z pracy? - Maybe this woman is someone from work? – powiedziała Ewa, starając się, by jej głos brzmiał uspokajająco. Eve said, trying to make her voice reassuring.

Małgosia wzruszyła ramionami, ale… poczuła jakiś błogi spokój. Gretel shrugged her shoulders, but ... felt some blissful peace. W końcu pewnie nie miałaby takich myśli, gdyby nie Justyna. Gdyby nie to jej głupie paplanie.

Doszły z Ewą do skrzyżowania Zwycięzców z Saską. He and Ewa reached the intersection of Zwycięzców and Saska. Stanęły na światłach. Ależ ta droga ze szkoły się im wlekła.

– Chcesz wpaść do mnie? – spytała Ewa.

Małgosia pokręciła głową.

– Lepiej ty chodź do mnie – zaproponowała. "You'd better come to me," she suggested.

Gdy zmieniło się światło, przeszły na drugą stronę jezdni i ruszyły w kierunku żółtego domu przy Saskiej, w którym mieszkała Małgosia. When the light changed, they crossed the road and headed towards the yellow house on Saska Street, where Małgosia lived. Po chwili stanęły przed klatką. After a while they stood in front of the cage. Małgosia wystukała kod odblokowujący domofon i obie powoli weszły do budynku. Małgosia tapped the code to unlock the intercom and they both entered the building slowly. Małgosia przystanęła i wyjęła z plecaka klucze. Gretel stopped and took the keys out of her backpack. W tym momencie na górze trzasnęły drzwi od mieszkania. At that moment, the apartment door slammed upstairs. Dla Ewy ten dźwięk był obcy. Dla Małgosi znajomy. A friend to Małgosia. Tak właśnie trzaskały drzwi od jej mieszkania. That's how the door to her apartment slammed. Jednak głos zbiegających po schodach osób nie brzmiał znajomo. Kroki przybliżyły się i na półpiętrze dziewczynki minęła kobieta. Małgosia zdążyła zauważyć jedynie czarny warkocz. Małgosia managed to notice only a black braid.

– O Boże – jęknęła.

– Co się stało? – spytała Ewa. Eve asked.

– Znasz tę kobietę? Kto to był? Who it was?

– Mól – odparła Małgosia i się rozpłakała. "Mól," said Gretel, and cried out. Zresztą po raz kolejny tego dnia. Anyway, once again that day.