×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Klasa pani Czajki - Małgorzata Karolina Piekarska, SŁONIK

SŁONIK

Wsuniętą do kieszeni szkolnego plecaka paczuszkę Kamila zauważyła dopiero na dużej przerwie. Od razu się domyśliła, że to walentynka. Niecierpliwie rozerwała białą torebkę w czerwone serduszka – w środku leżał malutki gipsowy słonik na nartach.

„To chyba od Krzyśka” – pomyślała. Kamila czuła, że chłopak jest nią zainteresowany. Kiedy w górach wygrała z nim slalom, usłyszała, że jest niesamowita. No i chyba była, bo gdy wygrała bieg narciarski dla turystów, to jej zdjęcie zamieścili w gazecie. Tylko jak udało mu się podłożyć paczuszkę? Ktoś mu musiał pomóc. Ale kto?

Kamila nie widziała Krzyśka dzisiaj w szkole. Nie będzie przecież chodzić i pytać wszystkich. Musi udawać zaskoczenie. Właśnie! Zaskoczenie! Zaskoczenie w sumie jest, choć jest też przypuszczenie, kto się kryje za tajemniczym prezentem. Tylko… kiedy jej podrzucił tę walentynkę? Małgosia akurat wyszła z klasy, ale może ona coś widziała? Na razie Kamila postawiła słonika na ławce. „A jeszcze rok temu nie znosiłam tego amerykańskiego święta!” – pomyślała.

– O! Jaki fajny! Skąd masz? – zainteresowała się Małgosia, gdy wróciła do sali pod koniec przerwy.

– Znalazłam w plecaku.

– Swoim?

– No przecież nie cudzym! – zniecierpliwiła się Kamila.

– Ojej! Pytam, bo wcześniej go tu nie było.

– Nie było, bo dopiero teraz znalazłam.

– Skąd się wziął? – Małgosia oglądała słonika ze wszystkich stron, jakby to miało pomóc w odkryciu odpowiedzi.

– Wiesz, myślałam, że on ci to dał, żebyś mi podrzuciła.

– Jaki on?

– Krzysiek.

– Nie widziałam go dzisiaj. – Małgosia pokręciła głową.

– Ja też nie – odparła Kamila.

– Swoją drogą, chyba cię wzięło. – Małgosia uśmiechnęła się i miała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej dzwonek.

Do klasy weszła reszta uczniów, a za nimi Milady. Kamila przyglądała się dokładnie każdemu. Może ktoś na prośbę Krzyśka wsunął tego słonika do jej plecaka? Ale twarze kolegów i koleżanek nic nie zdradzały.

Kamili przyszło do głowy, że może Maciek spiskował z Krzyśkiem, w końcu był jego kuzynem, ale jeśli tak, to nie dawał nic po sobie poznać.

Lekcja się zaczęła, jednak Kamila nie słuchała. Przyglądała się słonikowi, jakby samym patrzeniem na figurkę miała rozwiązać walentynkową tajemnicę. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero zadane po angielsku pytanie:

– Co to jest?

Kamila podniosła oczy. Milady z uśmiechem zachęcała do odpowiedzi.

– Nie wiem – odparła.

– Nie wiesz? Myślę, że wiesz!

Nauczycielka angielskiego zawsze najwyżej ocenia udział w zwykłych rozmowach na lekcji. Wielokrotnie im powtarzała, że nigdy nie poznają języka, jeśli nie zaczną myśleć i mówić po angielsku. Nawet o bzdurach.

– To walentynka! – dało się słyszeć głos z końca klasy.

Kamila wiedziała, do kogo należał. Do Kaśki. Jak zwykle wtrącała się w nie swoje sprawy. A poza tym najwyraźniej chciała wziąć udział w rozmowie i poprawić stopnie.

– Od kogo? – spytała Milady.

Kamila wzruszyła ramionami. Już chciała odpowiedzieć, że nie ma pojęcia, kiedy znowu dobiegł ją głos duszącej się ze śmiechu Kaśki:

– Czarny Michał jej to dał.

Klasa aż ryknęła! A Kamila pomyślała: „Jasne! Teraz już wiem, że od Krzyśka. A ciebie, larwo, aż skręca z wściekłości i zazdrości”.

Tych dwóch Michałów było tak różnych jak ich czupryny. Czarny Michał był uważany za klasowego przystojniaka. Ale na tym, zdaniem dziewczyn, kończyły się jego zalety. Głupi. Zarozumiały. Złośliwy. Takimi epitetami go określały. Teraz Kamila nawet nie spojrzała w stronę Czarnego Michała. Klasa nadal rechotała, a Kaśka kulawo, bo kulawo, ale po angielsku tłumaczyła, że Kamila dostała słonika ze względu na swój narciarski talent, który oczarował wszystkich, a zwłaszcza Michała. Że jej zdjęcie na nartach, wycięte z gazety, zamieszczono w szkolnej gazetce wiszącej na korytarzu koło sekretariatu.

Po skończonej lekcji Kamila podeszła do Kaśki.

– Ty to masz tak głupie pomysły, że aż zęby bolą.

– O co ci chodzi? – Kaśka zdawała się naprawdę nie rozumieć.

– Do tego stopnia jesteś zazdrosna o Krzyśka, że palniesz każdą bzdurę?

– Ja? Zazdrosna o Krzyśka? – Oczy Kaśki robiły się coraz bardziej okrągłe. – Czy ty się dobrze czujesz? Ja i Krzysiek to przeszłość. I to tak odległa jak średniowiecze. Kiedy ja z nim kręciłam, to ty bawiłaś się lalkami Barbie.

To powiedziawszy, wydęła pogardliwie wargi i wyszła z klasy.

– Ona jest bezczelna i strasznie zarozumiała! Nie może przeżyć, że Krzysiek się mną interesuje, i wciska mi tego… tego zimnego i zarozumiałego idiotę! – Kamila potrząsnęła głową, aż grzywka opadła jej na oczy.

Odgarniając włosy z czoła, spojrzała na Małgosię, która wzrokiem wskazała miejsce tuż za jej plecami. Kamila odwróciła się. Czarne oczy Michała patrzyły na nią uważnie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Kamila wzruszyła ramionami i odwróciła głowę.

Do końca lekcji Krzysiek nie pojawił się w szkole. To czyniło sprawę słonika jeszcze bardziej tajemniczą. W dodatku Małgosia delikatnie wybadała Maćka – to nie on wsunął Kamili paczuszkę do plecaka. Skąd więc się tam wziął? Małgosia mniej się tym interesowała. Pochłonięta rozmową z Maćkiem nie zwracała uwagi na Kamilę, która w szkolnej szatni po raz kolejny oglądała gipsowego słonika-narciarza.

– A ty co wziąłeś z biblioteki? Harry'ego Pottera? – Eeee. To już dawno przeczytałem, poza tym mam własnego – odparł Maciek, zapinając suwak kurtki.

Cała klasa już wyszła. Tylko oni zostali w szatni.

– Wszystkie cztery tomy? – spytała Małgosia.

– A ile byś chciała?

– Zapowiedzianych jest siedem… – odparła Małgosia zaczepnie, po czym pchnęła drzwi i cała trójka wyszła przed szkołę.

– No dobra, ale przetłumaczone są cztery. A ty czytałaś wszystkie?

– Wszystkie!

– Ja tylko filmu jeszcze nie widziałem.

– Ja też nie. – Małgosia zamilkła spłoszona.

„Zaproponować mu?” – pomyślała. Ale zanim sama sobie na to pytanie odpowiedziała, Maciek wypalił:

– A może byśmy się przeszli? – spytał, spoglądając raz na jedną, raz na drugą dziewczynę. – Marzycielka! – krzyknął Kamili w ucho. – Pytam się o coś. Idziemy na Pottera? Do jutra będziesz się gapić na tego słonia?

– Idźcie sami. Ja nie chcę – odparła Kamila i rzuciwszy krótkie: „Cześć”, przebiegła przez ulicę.

Obejrzała się. Małgosia z Maćkiem szli, pogrążeni w rozmowie. Nie zauważyli więc, że ruszyła pędem w kierunku majaczącej w oddali znajomej sylwetki.

„Udam, że to przypadek” – postanowiła, zbliżając się do Krzyśka.

– Cześć. Nie było cię. Ale dostałam – zziajana wyrzucała z siebie kolejne słowa.

– Cześć – uśmiechnął się Krzysiek. – Byłem na badaniach. A… co dostałaś?

– Słonika!

Kamila szybko wyciągnęła figurkę z kieszeni. Stali pod cukiernią.

– Śliczny, prawda?

– Prawdę mówiąc, taki sobie – zawyrokował Krzysiek, obracając figurkę w dłoniach. – Ale narciarz jak się patrzy. Zupełnie jak ty! Skąd go masz?

Kamilę zatkało. Minutę temu była pewna, że to od Krzyśka, a teraz… stała z gipsowym słonikiem w ręku i nie wiedziała, co powiedzieć.

„Ale ze mnie idiotka – myślała. – Jak Krzysiek miałby podrzucić mi słonika, skoro nie było go w szkole? Musiałby dać go komuś dzień wcześniej… Jeżeli to jest naprawdę od Michała, to chyba zaraz rozbiję ten… ten gipsowy kicz!”.

Nagle słonik, do tej pory pieczołowicie trzymany na ławce i chroniony w kieszeni, przestał być miłą, walentynkową niespodzianką.

– Chodź ze mną po ciasto – zaproponował Krzysiek. – Ten słonik to chyba walentynka? – stwierdził bardziej, niż spytał, a Kamila tylko westchnęła. – Kto ci go dał?

– Zimny, zarozumiały idiota! – odparł ktoś z boku.

Oboje z Krzyśkiem spojrzeli w tym kierunku. Czarny Michał wychodził z cukierni z jakąś paczką. Kamila zaczerwieniła się. Najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię. W uszach dźwięczało jej ostatnie słowo Michała – idiota.

„A ze mnie jaka idiotka!” – jęknęła w duchu i udając, że nic się nie stało, zaczęła oglądać ciastka. Ale było jej głupio.


SŁONIK BIRD ELEPHANT ПТИЦА

Wsuniętą do kieszeni szkolnego plecaka paczuszkę Kamila zauważyła dopiero na dużej przerwie. Kamila didn't notice the package tucked into the pocket of the school backpack until the long break. Od razu się domyśliła, że to walentynka. Niecierpliwie rozerwała białą torebkę w czerwone serduszka – w środku leżał malutki gipsowy słonik na nartach. Impatiently, she tore the white purse into red hearts - in the middle lay a tiny plaster elephant on skis.

„To chyba od Krzyśka” – pomyślała. "I think it's from Krzysiek," she thought. Kamila czuła, że chłopak jest nią zainteresowany. Kiedy w górach wygrała z nim slalom, usłyszała, że jest niesamowita. When she won the slalom with him in the mountains, she heard that he was amazing. No i chyba była, bo gdy wygrała bieg narciarski dla turystów, to jej zdjęcie zamieścili w gazecie. And I think she was, because when she won the ski run for tourists, they posted her photo in the newspaper. Tylko jak udało mu się podłożyć paczuszkę? But how did he manage to plant the package? Ktoś mu musiał pomóc. Someone had to help him. Ale kto?

Kamila nie widziała Krzyśka dzisiaj w szkole. Kamila did not see Krzysiek at school today. Nie będzie przecież chodzić i pytać wszystkich. After all, she won't go around asking everyone. Musi udawać zaskoczenie. Właśnie! Zaskoczenie! Zaskoczenie w sumie jest, choć jest też przypuszczenie, kto się kryje za tajemniczym prezentem. Tylko… kiedy jej podrzucił tę walentynkę? Małgosia akurat wyszła z klasy, ale może ona coś widziała? Małgosia just left the classroom, but maybe she saw something? Na razie Kamila postawiła słonika na ławce. „A jeszcze rok temu nie znosiłam tego amerykańskiego święta!” – pomyślała. "And a year ago I hated this American holiday!" She thought.

– O! Jaki fajny! Skąd masz? Where did you get? – zainteresowała się Małgosia, gdy wróciła do sali pod koniec przerwy. - Małgosia asked when she returned to the room at the end of the break.

– Znalazłam w plecaku.

– Swoim?

– No przecież nie cudzym! – zniecierpliwiła się Kamila.

– Ojej! Pytam, bo wcześniej go tu nie było.

– Nie było, bo dopiero teraz znalazłam.

– Skąd się wziął? – Małgosia oglądała słonika ze wszystkich stron, jakby to miało pomóc w odkryciu odpowiedzi.

– Wiesz, myślałam, że on ci to dał, żebyś mi podrzuciła. „Weißt du, ich dachte, er hat dir das hier gegeben, damit du es für mich abgeben kannst.“

– Jaki on?

– Krzysiek.

– Nie widziałam go dzisiaj. – Małgosia pokręciła głową.

– Ja też nie – odparła Kamila.

– Swoją drogą, chyba cię wzięło. "By the way, I think you got it." – Małgosia uśmiechnęła się i miała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej dzwonek.

Do klasy weszła reszta uczniów, a za nimi Milady. Kamila przyglądała się dokładnie każdemu. Może ktoś na prośbę Krzyśka wsunął tego słonika do jej plecaka? Ale twarze kolegów i koleżanek nic nie zdradzały.

Kamili przyszło do głowy, że może Maciek spiskował z Krzyśkiem, w końcu był jego kuzynem, ale jeśli tak, to nie dawał nic po sobie poznać.

Lekcja się zaczęła, jednak Kamila nie słuchała. Przyglądała się słonikowi, jakby samym patrzeniem na figurkę miała rozwiązać walentynkową tajemnicę. She stared at the elephant as if just looking at the figurine was to solve the Valentine's Day mystery. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero zadane po angielsku pytanie:

– Co to jest?

Kamila podniosła oczy. Milady z uśmiechem zachęcała do odpowiedzi. Milady, smiling, encouraged me to answer.

– Nie wiem – odparła.

– Nie wiesz? - You do not know? Myślę, że wiesz! I think you know!

Nauczycielka angielskiego zawsze najwyżej ocenia udział w zwykłych rozmowach na lekcji. The English teacher always appreciates participation in ordinary classroom conversations. Wielokrotnie im powtarzała, że nigdy nie poznają języka, jeśli nie zaczną myśleć i mówić po angielsku. Nawet o bzdurach.

– To walentynka! – dało się słyszeć głos z końca klasy.

Kamila wiedziała, do kogo należał. Do Kaśki. Jak zwykle wtrącała się w nie swoje sprawy. As usual, she interfered in their own affairs. A poza tym najwyraźniej chciała wziąć udział w rozmowie i poprawić stopnie. And besides, she obviously wanted to participate in the interview and improve the grades.

– Od kogo? - From who? – spytała Milady. Milady asked.

Kamila wzruszyła ramionami. Kamila shrugged her shoulders. Już chciała odpowiedzieć, że nie ma pojęcia, kiedy znowu dobiegł ją głos duszącej się ze śmiechu Kaśki:

– Czarny Michał jej to dał.

Klasa aż ryknęła! Die Klasse brüllte! The class roared! A Kamila pomyślała: „Jasne! Teraz już wiem, że od Krzyśka. A ciebie, larwo, aż skręca z wściekłości i zazdrości”. Und du, Larve, bist voller Wut und Neid." And you, larva, twists with rage and jealousy ”.

Tych dwóch Michałów było tak różnych jak ich czupryny. These two Michałów were as different as their hair. Czarny Michał był uważany za klasowego przystojniaka. Black Michał was considered a classy handsome. Ale na tym, zdaniem dziewczyn, kończyły się jego zalety. But, according to the girls, its advantages ended there. Głupi. Zarozumiały. Złośliwy. Mean. Takimi epitetami go określały. They used to describe him with such epithets. Teraz Kamila nawet nie spojrzała w stronę Czarnego Michała. Klasa nadal rechotała, a Kaśka kulawo, bo kulawo, ale po angielsku tłumaczyła, że Kamila dostała słonika ze względu na swój narciarski talent, który oczarował wszystkich, a zwłaszcza Michała. Die Klasse kicherte immer noch, und Kaśka lahme, weil lahm, aber sie erklärte auf Englisch, dass Kamila wegen ihres Skitalents einen Elefanten bekam, der alle entzückte, besonders Michał. The class continued to croak, and Kaśka lame, because she was lame, but explained in English that Kamila got the elephant because of her skiing talent, which charmed everyone, especially Michał. Że jej zdjęcie na nartach, wycięte z gazety, zamieszczono w szkolnej gazetce wiszącej na korytarzu koło sekretariatu.

Po skończonej lekcji Kamila podeszła do Kaśki.

– Ty to masz tak głupie pomysły, że aż zęby bolą.

– O co ci chodzi? – Kaśka zdawała się naprawdę nie rozumieć.

– Do tego stopnia jesteś zazdrosna o Krzyśka, że palniesz każdą bzdurę? – Are you so jealous of Krzysiek that you burn every nonsense?

– Ja? Zazdrosna o Krzyśka? – Oczy Kaśki robiły się coraz bardziej okrągłe. – Czy ty się dobrze czujesz? Ja i Krzysiek to przeszłość. I to tak odległa jak średniowiecze. Kiedy ja z nim kręciłam, to ty bawiłaś się lalkami Barbie.

To powiedziawszy, wydęła pogardliwie wargi i wyszła z klasy.

– Ona jest bezczelna i strasznie zarozumiała! Nie może przeżyć, że Krzysiek się mną interesuje, i wciska mi tego… tego zimnego i zarozumiałego idiotę! – Kamila potrząsnęła głową, aż grzywka opadła jej na oczy.

Odgarniając włosy z czoła, spojrzała na Małgosię, która wzrokiem wskazała miejsce tuż za jej plecami. Pushing her hair back from her forehead, she looked at Małgosia, who pointed to a spot just behind her back. Kamila odwróciła się. Czarne oczy Michała patrzyły na nią uważnie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Kamila wzruszyła ramionami i odwróciła głowę.

Do końca lekcji Krzysiek nie pojawił się w szkole. To czyniło sprawę słonika jeszcze bardziej tajemniczą. W dodatku Małgosia delikatnie wybadała Maćka – to nie on wsunął Kamili paczuszkę do plecaka. Skąd więc się tam wziął? Małgosia mniej się tym interesowała. Pochłonięta rozmową z Maćkiem nie zwracała uwagi na Kamilę, która w szkolnej szatni po raz kolejny oglądała gipsowego słonika-narciarza. In das Gespräch mit Maciek versunken, beachtete sie Kamila nicht, die in der Umkleidekabine der Schule mal wieder einen Skifahrer aus Gipselefant beobachtete.

– A ty co wziąłeś z biblioteki? Harry'ego Pottera? – Eeee. To już dawno przeczytałem, poza tym mam własnego – odparł Maciek, zapinając suwak kurtki.

Cała klasa już wyszła. Tylko oni zostali w szatni.

– Wszystkie cztery tomy? – spytała Małgosia.

– A ile byś chciała?

– Zapowiedzianych jest siedem… – odparła Małgosia zaczepnie, po czym pchnęła drzwi i cała trójka wyszła przed szkołę.

– No dobra, ale przetłumaczone są cztery. A ty czytałaś wszystkie?

– Wszystkie!

– Ja tylko filmu jeszcze nie widziałem.

– Ja też nie. – Małgosia zamilkła spłoszona.

„Zaproponować mu?” – pomyślała. Ale zanim sama sobie na to pytanie odpowiedziała, Maciek wypalił:

– A może byśmy się przeszli? - How about a walk? – spytał, spoglądając raz na jedną, raz na drugą dziewczynę. – Marzycielka! – krzyknął Kamili w ucho. – Pytam się o coś. Idziemy na Pottera? Do jutra będziesz się gapić na tego słonia? Until tomorrow, will you be staring at that elephant?

– Idźcie sami. Ja nie chcę – odparła Kamila i rzuciwszy krótkie: „Cześć”, przebiegła przez ulicę.

Obejrzała się. She looked around. Małgosia z Maćkiem szli, pogrążeni w rozmowie. Małgosia and Maciek walked engrossed in conversation. Nie zauważyli więc, że ruszyła pędem w kierunku majaczącej w oddali znajomej sylwetki. Sie bemerkten also nicht, dass sie auf eine bekannte Gestalt zueilte, die in der Ferne auftauchte.

„Udam, że to przypadek” – postanowiła, zbliżając się do Krzyśka. "I'll pretend it's a coincidence," she decided, approaching Krzysiek.

– Cześć. Nie było cię. You were not there. Ale dostałam – zziajana wyrzucała z siebie kolejne słowa. Aber ich habe es verstanden - außer Atem platzte sie mit weiteren Worten heraus.

– Cześć – uśmiechnął się Krzysiek. – Byłem na badaniach. - I was in research. A… co dostałaś?

– Słonika!

Kamila szybko wyciągnęła figurkę z kieszeni. Stali pod cukiernią.

– Śliczny, prawda?

– Prawdę mówiąc, taki sobie – zawyrokował Krzysiek, obracając figurkę w dłoniach. – Ale narciarz jak się patrzy. - But a skier as you look. Zupełnie jak ty! Skąd go masz?

Kamilę zatkało. Minutę temu była pewna, że to od Krzyśka, a teraz… stała z gipsowym słonikiem w ręku i nie wiedziała, co powiedzieć.

„Ale ze mnie idiotka – myślała. – Jak Krzysiek miałby podrzucić mi słonika, skoro nie było go w szkole? - How would Krzysiek give me an elephant if he wasn't at school? Musiałby dać go komuś dzień wcześniej… Jeżeli to jest naprawdę od Michała, to chyba zaraz rozbiję ten… ten gipsowy kicz!”. He would have to give it to someone the day before… If it's really from Michał, I think I'll break this… this plaster kitsch! ”.

Nagle słonik, do tej pory pieczołowicie trzymany na ławce i chroniony w kieszeni, przestał być miłą, walentynkową niespodzianką. Suddenly, the elephant, so far carefully kept on a bench and sheltered in a pocket, ceased to be a nice Valentine's Day surprise.

– Chodź ze mną po ciasto – zaproponował Krzysiek. – Ten słonik to chyba walentynka? – stwierdził bardziej, niż spytał, a Kamila tylko westchnęła. - he said more than he asked, and Kamila just sighed. – Kto ci go dał?

– Zimny, zarozumiały idiota! - Cold, cocky idiot! – odparł ktoś z boku.

Oboje z Krzyśkiem spojrzeli w tym kierunku. Czarny Michał wychodził z cukierni z jakąś paczką. Black Michał was leaving the confectionery with a package. Kamila zaczerwieniła się. Najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię. She would like to sink into the ground right now. W uszach dźwięczało jej ostatnie słowo Michała – idiota.

„A ze mnie jaka idiotka!” – jęknęła w duchu i udając, że nic się nie stało, zaczęła oglądać ciastka. Ale było jej głupio. But she was stupid.