CIĄGNIE SWÓJ DO SWEGO
Kinga pierwszy raz w życiu nie poszła do szkoły z własnej woli. Nie mogła w nocy spać – przewracała się z boku na bok i myślała. O tym, że jest głupia, że pewnie od początku Michał ją oszukiwał, że wszystko to były gra i fałsz. Że spotykał się z nią tylko ze względu na dobre stopnie. Dlatego postanowiła nie iść do szkoły – nie chciała patrzeć na szczęście chłopaka, który po trzech latach starań wreszcie zdobył serce Kamili. Swoją drogą… po co ją tak długo oszukiwał? Niby dzwonił wieczorem siedemnaście razy. Kinga liczyła. Siedemnaście! Ale nie chciała z nim rozmawiać. O czym niby? O tym, że nie ma tak modnych ciuchów jak Kamila? Że nie prezentuje się tak egzotycznie i niezwykle jak ona? Chyba tylko o kuciu. O książkach. I to nie o powieściach, ale o kolejnej stronie podręcznika. Kinga czuła, że jest nudna – to pewnie dlatego Michał szukał innych wrażeń. W postaci Kamili, bo ona zawsze była na topie. Może nie tak jak Kaśka, która nosiła każdy najmodniejszy ciuch, ale Kamila też wyglądała jak z żurnala. A ona? Lekcje, lekcje, lekcje, angielskie słówka i biologia. Nie miała żadnych szans z Kamilą.
Pani Anieli gazeta wypadła z rąk, kiedy Kinga weszła rano do kuchni i powiedziała:
– Mamo, nie chcę dziś iść do szkoły. Czy mogę zostać w domu?
Przez dziewięć lat z ust Kingi nigdy nie padło takie pytanie – nawet kiedy była chora, nie chciała opuszczać zajęć. A teraz… pani Aniela długo zastanawiała się, co odpowiedzieć, wreszcie się zgodziła. Chciała się dowiedzieć, co zaszło, ale widząc smętną minę córki, nie drążyła.
Kinga wzięła słuchawkę telefonu. Do ósmej pozostało jeszcze pół godziny. Szybko wykręciła numer Ewy.
„Wprawdzie Ewa to straszna plotkarka, ale… może to i dobrze” – myślała Kinga, czekając na połączenie. Zresztą do kogo innego mogłaby zadzwonić? Przecież nie do Małgosi, która pewnie od dawna wiedziała, że Michał i Kamila się spotykają, a mimo tego nie zająknęła się nawet słowem. Nie powiedziała jej nic. Chociaż – trudno się dziwić – w końcu przyjaźniła się z Kamilą…
– Ewa… tu Kinga. Dziś mnie nie będzie. Czy mogłabyś po szkole przynieść mi lekcje?… Co się stało?… Nic…
Kinga resztkami sił próbowała bronić się przed napływającymi do oczu łzami, ale… na próżno. Wielkie jak groch, kapały na blat stoliczka, na którym stał telefon. Kinga wyrzuciła z siebie jednym tchem wszystko, co się stało. Michał, Kamila, oni razem… Ewa może nie bardzo rozumiała ten wywód, ale sens do niej dotarł. Michał z Kamilą spotykali się od dawna za plecami Kingi. Aż wczoraj Kinga nakryła ich w domu Michała. Oczywiście, że ona – Ewa – nikomu nie powie. Jak przyjdzie do szkoły, popatrzy tylko wyniośle na oboje. A do Kingi przyjdzie po lekcjach. Przyniesie zeszyty i książki i opowie, co w szkole. Jak tam zakochana para.
* * *
– Małgosia! Zaczekaj! – usłyszała za sobą głos Ewy, biegnącej korytarzem w spadających, bo trochę za dużych kapciach.
– Co się stało?
– Czy Kamila z Michałem to od dawna kręcą? – rzuciła Ewa obcesowo. Może zbyt obcesowo, ale w końcu nie byłaby sobą, gdyby nie zadała pytania prosto z mostu.
– Kamila z Michałem? – Małgosia zatrzymała się w pół kroku. Przed oczami stanęła jej scena z poprzedniego dnia, kiedy Kamila okłamała ją w sprawie chłopaka. – Nic mi o tym nie wiadomo – odparowała szybko i nawet nie zdążyła wybadać, co Ewa wie na ten temat, bo ta sama z siebie ciągnęła:
– Nie mów nikomu! – zniżyła głos do szeptu. – Kingi dziś nie będzie. Powiedziała mi, że Michał kręci z Kamilą. Że ją oszukiwał. Strasznie płakała i dlatego została w domu. Wczoraj kiedy przyszła do Michała, przyłapała tam Kamilę.
– Kiedy to było?
– Wieczorem.
Małgosia nic nie powiedziała. Wszystko zaczęło się jej układać w logiczną całość. Ona z Maćkiem wyszli, a Kamila pobiegła do Michała. I po co wtedy kłamała? Że go nie widziała, że nic z nim nie ma wspólnego?
Małgosia energicznym krokiem weszła do klasy. Kamila już była. Siedziała w ławce i przeglądała najnowszy numer „Bravo Girl”. „Plastikowa lala!” – żachnęła się Małgosia. Po raz pierwszy pomyślała o przyjaciółce z pogardą. Nie odezwała się do niej, tylko położyła swoje rzeczy na ławce i wyszła na korytarz czekać na Maćka. Wreszcie nadszedł. Małgosia z daleka zobaczyła jego szczupłą sylwetkę i blond włosy. Zarzuciła mu ręce na szyję, by już po chwili szeptać na ucho wszystko, czego dowiedziała się od Ewy.
– Ja pogadam z Kamilą, a ty Michałem, okay? – postanowiła, odrywając się od ucha Maćka, i błyskawicznie wciągnęła go za ręce do klasy.
Maciek wcale nie był chętny.
– Moja mama powiedziałaby, że to wszystko wieje maglem. Jest jak tania sensacja i romans dla kucharek.
– Ale Kinga płacze.
– Okay. Spytam go, jak tylko będzie okazja – obiecał Maciek i od razu umilkł, bo na okazję nie trzeba było długo czekać. Czarny Michał stanął w progu klasy.
Małgosia lekko popchnęła Maćka w jego stronę, a sama usiadła obok Kamili.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? – spytała.
– O czym? – Kamila nic nie rozumiała.
– O swoim wczorajszym kłamstwie?
– Gdyby nie Maciek, od razu bym ci powiedziała. Przy nim jakoś nie umiem.
– To znaczy, że się przyznajesz? – wzburzyła się Małgosia, a głos miała nieprzyjemny. Jak nie ona. Niezauważalnie dla obu dziewczynek ich role się odwróciły. Pewna siebie Kamila skurczyła się pod naporem spojrzenia Małgosi. A do niedawna nieśmiała okularnica rosła w siłę i pytaniami miażdżyła Kamilę. – Przyznajesz się, że się spotykasz z Czarnym Michałem?
– Nie spotykam się! Wczoraj natknęłam się na niego przypadkiem. Uratował mi psa, który wpadł do kanałku.
– A wieczorem?
– Co wieczorem?
– Byłaś u niego?
Kamila milczała. Za skarby świata nie przyznałaby się do tego, co się stało wieczorem. Owszem, wybrała się do Michała. Owszem, miała nadzieję, choć sama nie wie na co. Owszem, weszła nawet do mieszkania i bardziej się tam wprosiła, niż została zaproszona. I owszem, Kinga się też pojawiła. I dlatego Kamila wie, że nie ma szans. Bo wprawdzie Kinga nie weszła do mieszkania Michała, ale chwilę potem Michał kazał Kamili wyjść i nigdy więcej nie przychodzić. I dodał coś, czego Kamila wolałaby nigdy nie usłyszeć:
– Twój czas minął i nie wróci. Raz na zawsze daj mi święty spokój. A jeśli rozwaliłaś to, co jest pomiędzy mną a Kingą, to ci nie daruję.
– Byłaś u niego?
– pytanie zadane przez Małgosię powróciło jak bumerang, ale Kamila nadal milczała.
Przy jej ławce pojawili się Michał i Maciek. Kamila zobaczyła ich cienie na rozłożonym zeszycie. Nie podniosła jednak głowy. Maciek odezwał się pierwszy:
– Musisz to odkręcić. Przez ciebie Kinga nie przyszła dziś do szkoły.
Michał też chciał coś dorzucić, ale w tym momencie do klasy weszła nauczycielka biologii i wszyscy wrócili na miejsca. Rozpoczęła się lekcja, na której prymuską zawsze była Kinga. Tym razem po raz pierwszy była nieobecna. Pani Galas szybko to zauważyła:
– A co się dzieje z Kingą? Coś poważnego? Chora jest?
– Nie. Tylko Kamila zrobiła jej wczoraj krzywdę – powiedział Aleks, do którego – tak jak i do reszty klasy – dotarła już wieść o tym, co stało się w życiu Kingi, Kamili i Czarnego Michała.
– Pewnie niechcący. Na pewno okaże się, że to nic takiego. Czy rentgen już zrobiono? – zapytała, ale zamiast odpowiedzi usłyszała ryk śmiechu. – No co w tym takiego wesołego? Wypadki się zdarzają. I nie należy się z nich śmiać.
– Tak, ale złamanego serca nie da się wsadzić w gips – orzekł Maciek.
Po tych słowach umilkły śmiechy. W klasie zapadła cisza. I nagle wstał Czarny Michał:
– Czy moglibyśmy na dzisiejszej lekcji pomówić nie o tym, co w podręczniku, tylko o miłości? Co na to biologia? Czy miłość jest w sercu, czy w mózgu?
Pani Galas milczała przez chwilę, a potem uśmiechnęła się i powiedziała:
– Zgoda. Powiem wam wszystko, co wiem na ten temat.
Tak ciekawej lekcji biologii III a nie miała chyba nigdy. Dowiedzieli się i o chemii miłości, i o uczuciu często jej towarzyszącym, czyli zazdrości. Dowiedzieli się też, że trzech Włochów stwierdziło, że pod względem biochemicznym romantyczna miłość niczym się nie różni od nerwicy natręctw. To ostatnie wywołało w klasie salwy śmiechu.
– Ale co to jest nerwica natręctw? – spytał Biały Michał, który pół lekcji spędził na czytaniu komiksów Rosińskiego i Van Hamme'a.
– To jak ktoś jest wręcz chory, gdy nie czyta Thorgala – odparł Maciek ze śmiertelną powagą.
A gdy tylko zabrzmiał dzwonek na przerwę i drzwi zamknęły się za biologiczką, cała klasa rzuciła się na Kamilę. Uczniowie krzyczeli jeden przez drugiego, że nie ma serca, że jest zazdrosna, a Ewa najgłośniej ze wszystkich. Prosto w twarz rzuciła jej, że jest Nikim. W obronie Kamili próbowała stanąć tylko Małgosia – w końcu to przyjaciółki, a przyjaźń to uczucie na dobre i na złe. Ale nawet Małgosia nie znajdowała argumentów, którymi mogłaby obronić Kamilę przed atakiem innych.
Zresztą nie było kogo bronić. Po słowach Ewy Kamila wybiegła z klasy. Za nią ruszyła tylko jedna osoba. Wojtek. Chłopak, którego miesiąc temu Nikim nazwała właśnie Kamila.
– Ciągnie swój do swego! – skomentował Aleks, gdy zamknęły się za nim drzwi.
Niektórzy się roześmieli i tylko Małgosia zauważyła, że w ławce pozostały wszystkie rzeczy Kamili, a sama Kamila nie wróciła na lekcje już do końca dnia. Podobnie stało się z Wojtkiem. O ile jednak rzeczami Kamili zajęła się Małgosia, o tyle rzeczy Wojtka po skończonych lekcjach leżały rozrzucone niedbale na ławce. Na ostatniej ławce od ściany, w której Nowy, jak trędowaty, siedział zupełnie sam…