×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

7 metrów pod ziemią, Jak w Polsce wygląda życie TĘCZOWYCH RODZIN? – 7 metrów pod ziemią

Jak w Polsce wygląda życie TĘCZOWYCH RODZIN? – 7 metrów pod ziemią

Ja np. idąc z moją partnerką za rękę po ulicy

w zależności od miasta, w którym idę, muszę się 3 razy zastanowić, czy ktoś mnie nie zwyzywa,

czy nie dostanę w pysk, czy obie nie dostaniemy, jak to się w ogóle skończy.

Nie jestem rodzicem, nie jestem prawnym opiekunem tych dzieci,

więc de facto nie mam do nich żadnych praw, więc nic nie mogę zrobić,

nie mogę, tak jak powiedziałeś, w szpitalu nawet ich odwiedzić...

Oni nawet nie zastanawiają się czy ja jestem ciocią, babcią, macochą, jakkolwiek by tego nie nazwać,

ja po prostu jestem Alicją.

Tak naprawdę jedyne, czego się boimy, to tego, że dzieciakom się dostanie przez tą homofobię dorosłych,

którzy de facto wtłaczają taką nienawiść do innych, potencjalnie też swoim dzieciom.

Alicja, od ponad dwóch lat wychowujecie z partnerką dwójkę dzieciaków,

jak wygląda wasza sytuacja rodzinna?

To jest tak, że moja partnerka ma dwójkę dzieci z małżeństwa,

ona postanowiła jednak, że relacja z mężczyzną nie jest tym, co daje jej szczęście w życiu,

że ona się męczy w tej relacji, że brakuje jej wielu emocji, których ta relacja nie dostarcza,

zdecydowała, że rozwiedzie się z mężem i poznałyśmy się jakiś czas po tym jak już

oni jako małżeństwo nie funkcjonowali, nie mieszkali razem.

Dzieciaki wiedzą, jaka jest wasza sytuacja, że jesteście razem?

Tak, wiedzą. Same chyba do końca nie potrafią tego nazwać,

ponieważ czasami między nami dochodzi do takich śmiesznych sytuacji, jak np.

ostatnio się spytali, czy weźmiemy ślub

i jakby moja partnerka odpowiedziała, że w sumie to czemu nie,

wtedy chłopiec odpowiedział: ale przecież nie będziecie mieć mogły wtedy dzieci.

I tutaj jakby zaczęło się całe tłumaczenie, prawda,

skąd się biorą dzieci itd., czyli ciężki temat,

natomiast wiedzą, że darzymy się uczuciami, ponieważ nie mamy problemu z tym, aby

powiedzieć sobie przy nich, że się kochamy,

one widzą to, że w np. w momencie, gdy moja partnerka jest chora,

czy gorzej się czuje, to gdzieś tam jest to wzajemne opiekowanie się sobą.

Nie mamy problemów z tym, żeby się przytulić przy nich czy nawet na dzień dobry czy do widzenia dać sobie po prostu buziaka,

bo nie ma w tym nic złego. Także wiedzą.

Nie wiem czy traktują tę relację na równi z relacją

ich mamy i taty jak była,

natomiast wiedzą, że jesteśmy w relacji.

Jak się do ciebie zwracają?

Po imieniu? Ciocia?

Właśnie zwracają się do mnie po imieniu i

i w sumie stwierdziłyśmy, że Alicja jest funkcją.

Jest funkcją, ponieważ oni nawet nie zastanawiają się, czy jestem ciocią, babcią,

macochą, jakkolwiek tego nie nazwać, po prostu jestem Alicją.

Od zawsze byłam Alicją i tak zostało.

Także Alicja jest funkcją.

Jakbyś opisała swoją więź z nimi?

Znacie się ponad dwa lata?

To są małe dzieciaki.

Znamy się ponad dwa lata... jak ich poznałam to byli jeszcze mniejsi, bo dziewczynka miała

3,5 roki, więc była no takim małym bąblem, który gdzieś tam dopiero odkrywał świat,

wielu, wielu rzeczy się uczył,

chłopiec miał 8 lat, czyli powiedzmy trochę więcej już tego świata znał,

ja ich traktuje jak takie młodsze rodzeństwo, któremu z chęcią pokazuje świat, pokazuje swoje spojrzenie na ten swiat,

ale zostawiam im także taką przestrzeń, żeby mogli

pewne rzeczy definiować po swojemu, nie narzucam im zdania na różne tematy,

mówię jak to wygląda z mojej perspektywy, natomiast zostawiam pewną przestrzeń, żeby oni mogli

sami też do pewnych rzeczy dochodzić, tak.

A wasze rodziny jak przyjęły tę wiadomość, że

będziecie teraz wspólnie tworzyły tę tęczową rodzinę?

To było w ogóle śmieszne, bo

ja nie miałam dzieci, nie mam dzieci i w sumie nigdy nawet nie myślałam o tym, że będę mieć dzieci

i będę w relacji, w której będą te dzieci,

no moja partnerka była w małżeństwie

i śmiałyśmy się, a w zasadzie zastanawiałyśmy się, dla kogo większym szokiem będzie nasza relacja

i w sumie okazało się, że bardziej dla moich znajomych to był większy szok,

że jestem w relacji z kobietą, która ma dzieci,

niż dla znajomych i rodziny mojej partnerki, że jest w relacji z kobietą.

Także na dzień dzisiejszy obie rodziny wiedzą, obie rodziny nie mają z tym najmniejszego problemu,

spędzamy razem święta, na wakacje jeździmy odwiedzać moją rodzinę, ponieważ

ja pochodzę z innego miasta niż to, w którym mieszkamy,

święta najczęściej spędzamy z rodzicami mojej partnerki,

także wszyscy o sobie wiedzą i

w każdym razie ona ani ja nie odczuwamy tego, żeby była jakakolwiek niechęć ze strony rodziców, rodzeństwa

dziadków, kuzynostwa itd.

Nie zniechęcano was do tego pomysłu na żadnym etapie?

Rodzina nas nie zniechęcała.

Znajomi moi na pewno nie.

Mojej partnerki mieli... tzn. przez jakiś czas twierdzili, że to jest jej fanaberia, że pewnie za chwilę jej przejdzie.

I w momencie, kiedy dowiedzieli się o mnie, powiedzieli: słuchaj, pewnie tak myślisz, to będzie chwilowe, więc może na razie dzieci nie wprowadzaj do tej relacji,

po tym czasie, który minął, mam wrażenie, że dotarło do nich, że to nie jest fanaberia, że naprawdę jesteśmy rodziną,

natomiast ciężko im było na początku uwierzyć, że to nie jest jakieś chwilowe widzimisię.

Jak wygląda codzienność?

Jak dzielicie się obowiązkami?

Codzienność myślę wygląda jak w każdym heteroseksualnym, homoseksualnym czy jednorodzicowym, wychowującym samotnie, domu,

to znaczy wstajemy do pracy, budzimy dzieciaki, robimy kawę, kanapki, mamy zwierzaki, więc musimy te zwierzaki ogarnąć,

musimy sprawdzić, czy dzieciaki mają wszystko spakowane do szkoły, do zerówki,

czy się już ubrały i tak naprawdę pakujemy się, odwozimy ich do szkoły,

ja jadę do pracy, moja partnerka jedzie do pracy,

później z tej pracy wracamy i w zależności, jaki jest dzień tygodnia, jedziemy z dzieciakami na zajęcia dodatkowe

albo idziemy sobie na plac zabaw obok nas, albo na rolki,

w zależności jaka jest pogoda, czy na basen, czy tak naprawdę robimy myślę

wszystko to, co robią

ludzie heteroseksualni.

Według mnie te związki niczym się nie różnią tak naprawdę.

Nie różnią się niczym, bo w tym związkach tak samo jest podział obowiązków, który

absolutnie nie ma żadnego podziału ról, to jest naturalny podział obowiązków.

Są męskie/kobiece zajęcia?

Wiesz co, to tak naprawdę trzeba spytać czym są tak naprawdę

te cechy i zajęcia męskie.

Jeżeli mówimy tu o zajęciach siłowych,

myślę, że my się tutaj z partnerką dzielimy pół na pół.

Są takie rzeczy jak np. gotowanie, gdzie ja uwielbiam gotować i w ogóle nie wpuszczam nikogo do kuchni,

więc to jest moja przestrzeń, ja ją absolutnie całą chłonę.

Ale wszystkie takie inne rzeczy dotyczące obowiązków domowych,

to jest to co każda z nas lubi robić lub jest w stanie robić bez marudzenia, o.

Nie ma tutaj podziału na męskie, żeńskie, no nie.

Tak naprawdę.

Wspomniałaś o tym, że odwozicie dzieciaki do szkoły, zastanawiam się

jak w tym wszystkim ma się szkoła. Czy nauczyciele wiedzą o sytuacji?

Czy nie wychylacie się z tym jednak?

To jest tak: nauczyciele oficjalnie wprost nie mieli tego powiedziane,

natomiast ja jestem jedną z osób, która może dzieciaki odbierać,

wiedzą natomiast rodzice dzieciaków, które

chodzą z naszymi do klas, bo po prostu te dzieci spędzają u nas dużo czasu,

najczęściej matki przyjeżdżają do nas na kawę, więc jakby one wiedzą o tym wszystkim.

Czy ktoś komuś powiedział z nauczycieli - nie wiemy. De facto nawet gdyby się dowiedzieli, biorąc pod uwagę fakt, że dzieciaki są w takiej szkole, która

bardzo duży nacisk kładzie na tolerancję,

ponieważ są też tam klasy z dziećmi niepełnosprawnymi ruchowo, więc jakby uczą ich tolerancji od najmłodszych lat,

nie wiem, czy tak naprawdę ktoś miałby większy problem z tym, bo

bo w zasadzie jakie to ma znaczenie tak naprawdę.

Z jakimi reakcjami spotykacie się, kiedy o waszej sytuacji dowiadują się zwykli ludzie?

Czy to jest życzliwość, sympatia, czy nie zawsze?

Wszystko tak naprawdę zależy od sytuacji.

Do tej pory w większości sytuacji było to bardzo życzliwe.

Natomiast są takie sytuacje, jak np. jedni z naszych sąsiadów wiedząc o tym, że jesteśmy razem wynikła jakaś absurdalna kłótnia o miejsce parkingowe,

w miejscu, w którym dopiero się wprowadziłyśmy,

i de facto nie wiedziałyśmy, które jest nasze miejsce, więc zajmowałyśmy to, które było zawsze puste,

później się okazało, że to nie jest nasze miejsce,

tam zaparkował ktoś inny, więc prosiłyśmy, żeby przeparkował,

usłyszałyśmy od sąsiadki podczas, że tak powiem, potoku wyrzucanych z jej ust wrzut na nas, na koniec:

i do tego jeszcze lesby.

Więc to był taki moment, w którym zastanawiałam się, co mam zrobić,

tak naprawdę, czy stać i się śmiać, czy odwrócić się na pięcie i machnąć ręką na tę kobietę,

wprost nigdy nikt nas w żaden sposób

no po prostu ani nie obraził, ani nic nie powiedział,

natomiast wiem, że ludzie gdzieś tam za plecami na pewno gadają,

to jest jakby nieuniknione.

Ja de facto mam to kolokwialnie mówiąc gdzieś.

Natomiast wiem, że tutaj trzeba dbać o dzieciaki, bo niestety one mogą

wiemy, że niechęć może spaść po prostu na nich,

a oni tego do końca nie rozumieją, bo żyją w świecie

w którym no nie ma czegoś dziwnego, tylko widzą normalną relację osób szanujących, kochających się,

więc myślę, że one nawet sobie nie wyobrażają tego, że ktoś nie znając nas, nie znając tego wszystkiego,

jak funkcjonujemy, może chcieć nas obrażać, bo tak.

Myślę sobie, że twoja sytuacja, prawna sytuacja,

jest no dosyć fatalna, bo

masz pewną relacją z dzieciakami,

kochacie się, nie boisz się używać tego słowa,

a jednocześnie nie masz do nich żadnych praw i gdyby nawet

któreś z nich wylądowało w szpitalu, to pewnie nie dostałabyś nawet informacji o tym,

w jakim są stanie.

Jak ty się odnajdujesz w tej niełatwej sytuacji?

Nie ukrywam, że są takie momenty, gdzie jest to ciężkie, jest to przykre,

szczególnie, że tak jak wspomniałeś, ta więź jest taka

bardzo bliska z nimi, gdzie

w momencie kiedy po prostu sama chcę gdzieś z nimi wyjść, musze mieć dokumenty, a najlepiej jeszcze zaświadczenie,

kim ja jestem,

w razie gdyby ktoś wpadł na pomysł, że

nie daj boże by się coś stało, czy cokolwiek, jakby nie jestem rodzicem, nie jestem prawnym opiekunem tych dzieci,

więc de facto nie mam do nich żadnych praw.

Nic nie mogę zrobić, tak jak powiedziałeś, nie mogę ich w szpitalu nawet odwiedzić, w szkole, żeby odebrać potrzeba jest po prostu tona papierów

i w zasadzie na każdym kroku potrzebna jest tona papierów, która tak naprawdę nie zawsze gwarantuje Ci to,

że ktoś pozwoli ci to dziecko odebrać, zobaczyć, bo

bo w sumie to zależy od widzimisię tej osoby, która gdzieś tam ma tę przewagę prawną i stoi z drugiej strony.

Więc ja jestem w sumie w sytuacji fatalnej tak de facto.

Już tutaj pomijam wszelkie takie sprawy spadkowe, niespadkowe, które powiedzmy

nawet w momencie, gdybym ja chciała przekazać swój majątek dzieciakom, to

żeby one do tego majątku doszły, to po prostu byłyby batalie sądowe i to bardzo długie, bo polskie prawo

mimo wszystko, mimo powiedzmy zapisów,

nie jest przyjazne w tej kwestii.

Zastanawiam się jakie sytuacje, takie życiowe na co dzień, są dla was, dla waszej rodziny największym wyzwaniem, są kłopotliwe?

Jakie to są momenty?

Wiesz co, to są gdzieś tam w miejscach publicznych,

sytuacje, kiedy

powiedzmy ludzie nie zawsze tę relację zrozumieją,

a tak jak powiedziałam, dzieci nie mają z tym większego problemu,

kiedy osoby dorosłe do końca nie wiedzą o co chodzi, albo udają, że nie wiedzą o co chodzi,

ostatnio mieliśmy taką sytuację, gdzie

będąc na wyjeździe już 2 raz w tym samym ośrodku,

w pewnym momencie właściciel się nas spytał, czy jesteśmy siostrami,

no powiedziałyśmy, że nie.

I przez dwa dni chodził dookoła nas

prawie, że łukiem. Po kilku dniach mam wrażenie, że

mu przeszło, bo tak naprawdę zobaczył, że

jak my ten czas z dzieciakami spędzamy, co robimy, to był też wyjazd w góry, poprosiłyśmy go o to, czy mógłby zorganizować ognisko dla tych dzieciaków, był w końcu na tym ognisku, widział też nasze relacje, były też inne dzieci,

byli też inni ludzie z dziećmi, którzy jakby z racji tego, że jak się gdzieś idzie z dzieciakami, to dzieciaki się szybciej poznają niż dorośli,

więc dzieci się poznają, to zaraz się poznaje dorosłych,

więc my siedząc, spędzając razem czas tak naprawdę ci ludzie wiedzieli kim my jesteśmy dla siebie i zachowywali się w sposób bardzo naturalny,

nikogo z nich to nie dziwiło, a jeżeli dziwiło, to nikt, absolutnie nikt nie dawał nam tego odczuć.

Poza tym tak jak mówię właścicielem, który na początku miał bardzo duży dystans, a później miałam wrażenie, że tak trochę odpuścił

i chyba stwierdził, że to nie jest taka tragedia, jak wszyscy mówią, że jest.

Właśnie tak się zastanawiam, czy ten czas spędzony z wami mógł na niego jakoś wpłynąć, jak ci się wydaje? Czy zdołał się oswoić przez ten czas?

Wydaje mi się, że mógł wpłynąć, dlatego, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele osób

homoseksualnych mija ich codziennie na ulicy.

Z racji tego, że używa się słowa homoseksualny, czyli od razu kojarzy się to z seksualnością,

ludzie niestety nie potrafią patrzeć na gejów i na lesbijki, przynajmniej większość ludzi, tak mi się wydaje,

jak przez pryzmat czegoś innego aniżeli seksualność.

Amy jesteśmy takimi samymi ludźmi jak każdy inny, tak jak powiedziałam, mamy tę samą codzienność,

i ja będąc lesbijką deklaruję się jako lesbijka na jednym z ostatnich miejsc, naprawdę

seksualność to jest jedna z ostatnich rzeczy, która mnie definiuje tak naprawdę.

Jest milion innych aspektów jak to, że jestem człowiekiem, że jestem kobietą, jestem partnerką, jestem siostrą, jestem grafikiem, jestem muzykiem, zajmuję się masą rzeczy, a ta seksualność jest gdzieś tam, ona jest moja prywatna

i tak wiem, wiele osób teraz powie: to siedźcie sobie z tą swoją seksualnością w domu i nie obnoście się.

Tylko chciałabym wszystkim osobom heteroseksualnym powiedzieć: moi drodzy,

kochani, to, że idziecie ze swoją ukochaną osobą za rękę na ulicy, też jest pewnego rodzaju formą obnoszenia się, tak.

Dla mnie, bo ja np. idąc z moją partnerką za rękę po ulicy

w zależności od miasta, w którym jestem, muszę się trzy razy zastanowić, czy ktoś mnie nie zwyzywa, czy nie dostanę w pysk

czy obie nie dostaniemy, jak to się w ogóle skończy.

A jak to jest, kiedy sobie na to pozwalacie?

A kiedy nie?

Pozwalamy sobie w większych miastach,

pozwalamy sobie...

z dzieciakami też?

Tak, tak, też, tzn. z dziećmi ciężko iść za rękę, bo dzieciaki zazwyczaj...

Za dużo się dzieje?

Ja się śmieje, że zazwyczaj ja się śmieje, że jesteśmy takim nawiasem zamkniętym, w środku dzieci, tutaj skaczą, trzymają nas za ręce,

robią milion rzeczy i po prostu trzeba buforować od reszty społeczeństwa, żeby nie roznieśli .

Ale no nie mam problemu, żeby złapać się za rękę, czy po prostu przytulić przy dzieciakach, czy w miejscu publicznym

zazwyczaj to są większe miejscowości, bo tam ludzie

już myślę są bardziej otwarci.

Czy to na seksualność, czy to na osoby innego koloru skóry itd., nie mają z tym takiego problemu,

chociaż w tym mieście, w którym mieszkamy, miałam taką nieprzyjemną sytuację,

w sumie dzień przed marszem równości,

jechałam tramwajem, wracałam z pracy, na tramwajach zostały wywieszone tęczowe flagi,

i w pewnym momencie, tzn. przede mną siedział starszy pan ok. 80-tki,

czyli dużo młodszy niż moi dziadkowie, którzy należy nadmienić, w 100% akceptowali i nie mieli z tym najmniejszego problemu,

później dosiadła się starsza pani, na oko po 70tce, zaczęła się rozmowa na zasadzie, że: ci dewianci

plus tona niecenzuralnych słów,

wiec ja w uprzejmy sposób: czy mogliby państwo trochę ciszej i nie używać tylu wulgaryzmów w miejscu publicznym,

nie obrażać ludzi, których państwo nie znają,

w tym momencie dostałam to całe wiadro pomyj na siebie,

de facto ludzie mnie nie znali, obok mnie stała kobieta, która

powiedziała, żeby pani się uspokoiła,

no to tej kobiety też nie znali i też ją obrazili,

w sumie stwierdziłam, że nie ma co reagować, że niech oni się tam wyżyją, niech sobie powrzucają troszkę,

natomiast w pewnym momencie padło takie stwierdzenie, że

że tak, że ci homoseksualiści wchodzą do szkół i deprawują dzieci.

I to był taki moment, że ja nie wytrzymałam trochę i powiedziałam, że

powiedziałam, że ja wychowuję dziecko i nie życzę sobie, żeby

w szkole opowiadano po prostu jakieś bzdury na temat homoseksualizmu, bzdury, że od tego można mieć raka tego czy innego,

na temat wielu innych rzeczy, że ja sobie po prostu nie życzę takich sformułowań i to był taki moment, w którym oni

i chyba jak usłyszeli, że mam dziecko, że jest to dziecko, no nie moje, ale jest

to zaczęli się trzy razy zastanawiać, że mnie obrażali, to po pierwsze,

tzn. oczywiście słowa przepraszam nie usłyszałam, bo to nie ten,

natomiast ja się zaczęłam zastanawiać skąd tak naprawdę w tych ludziach jest tyle jadu.

Skąd to się wszystko bierze, bo jeżeli tacy ludzie są w stanie obrażać

obce osoby jadące tramwajem, to jest coś

... słabego.

Udało ci się znaleźć jakąś odpowiedź, skąd to się bierze?

Ja myślę, że z niewiedzy,

z tego, że tacy ludzie nie znają takich osób, bo tak jak powiedziałeś,

do nas wielu ludzi, dzieciaków, bo my prowadzimy... nie powiem, że otwarty dom, ale często są u nas różnego rodzaju imprezy, grille,

dzieciaki przyjeżdżają bawią się, mamy zwierzaki, więc też dzieci do tych zwierzaków, żeby się z nimi bawić,

poznali nas, poznali naszą relację, to jak funkcjonujemy z dziećmi i

i mam wrażenie, że zaczęli się przekonywać, a to znaczy też, że są to ludzie, którzy

no których dzieci chodziły do przedszkola katolickiego, tak jak nasze dzieciaki, więc są to osoby wierzące, które poza tym, że mają tą wiarę, potrafią trochę szerzej otworzyć oczy i zobaczyć, że jesteśmy normalnymi ludźmi.

I w tej relacji nie ma nic złego, nic gorszącego.

Alicja, czy macie takie dni, że siadacie sobie we dwie i po prostu się martwicie, jak to wszystko będzie wyglądać, czy dzieciakom

nie będzie się dostawało za to, że wychowują się w nieco innej, nietypowej rodzinie?

Wiesz co, oczywiście, że tak, jakby tutaj przechodząc też do ciebie, rozmawialiśmy też o tym, czy ja w ogóle powinnam

podawać imię mojej partnerki, imiona dzieciaków, czy

czy to nie będzie tak, że zostaną bardzo szybko skojarzeni.

No bo niestety to co jest dla dzieci najbardziej krzywdzące,

ogólnie dla osób homoseksualnych czy dla dzieciaków wychowywanych przez rodziców homoseksualnych

a trzeba zaznaczyć, że takich dzieciaków jest masa,

ja ze swojego najbliższego otoczenia znam co najmniej 5 par, które razem wychowują dzieci,

są to dzieci w różnych wieku od

8 msc do 16 lat

Czyli to się dzieje, to istnieje?

Tak, to się dzieje, my istniejemy, takie rodziny są

tak naprawdę jedyne czego się boimy to to, że dzieciaki

dzieciakom się dostanie przez tą homofobię

dorosłych, którzy de facto wtłaczają taką nienawiść do innych, potencjalnie też swoim dzieciom, tak

czyli, że oni gdzieś tam oberwą od swoich rówieśników,

za to, że jakby ich mama jest w relacji z kobietą.

I tak naprawdę to jest rzecz, której się najbardziej boimy,

bo nie wiemy do końca, jak oni sobie z tym poradzą. Staramy się z nimi bardzo dużo rozmawiać.

No właśnie czy próbujecie je jakoś przygotować do tego?

Tak, staramy się tłumaczyć dzieciakom na każdy możliwy sposób,

że są różni ludzie na świecie i tyczy się to zarówno religii, tyczy się to języków, koloru skóry,

ale także orientacji seksualnej, no gdzie oni są na tyle mali, że tego słowa orientacja seksualna nie używamy,

natomiast mówimy im wprost, że

no jest tak, że w relacji może być pani z panem, ale też może być dwóch panów w relacji lub dwie pani, że są kraje, w których takie relacje są legalne,

w sensie, że ci ludzie mogą wziąć ślub po prostu,

w Polsce tak nie jest i pewnie jeszcze przez parę najbliższych lat jeszcze nie będzie,

staramy się jak najwięcej tłumaczyć, niestety to jest tak, że

dzieciaki jak to dzieciaki, one same w sobie nie mają takiej niechęci do tego, co jest inne,

że dzieci są bardzo ciekawe świata,

one chcą poznawać, odkrywać, one wiele rzeczy przyjmują

za stan faktyczny, tak po prostu jest,

ja to widzę jak dzieci przychodzą pytają się naszych dzieciaków: kto to jest? Alicja.

Aha, okej. I dzieci w ogóle nie drążą tematu.

Koniec tematu, oni nie pytają kim ja jestem, po co, dlaczego?

Tak jest, przyjmują, że jestem, natomiast problemy zaczynają się u osób dorosłych, które zaczynają wszystko analizować przez sferę seksualności,

gdzie dla mnie to jest absurd, bo ja idąc ulicą nie zastanawiam się czy para heteroseksualna idąca przede mną uprawia seks, w jaki sposób i czy robi to przy dzieciach,

zakładam, że nie, bo odpowiedzialny dorosły człowiek nie robi tego przy dzieciach,

więc patrzenie tylko i wyłącznie przez pryzmat seksualności jest mega krzywdzące

i tak jak mówię, winni są tutaj głównie ludzie dorośli,

głównie ludzie dorośli, którzy mam wrażenie, nigdy nie mieli styczności z taką osobą,

bo ja bardzo chętnie z każdym homofobem porozmawiam, ja naprawdę chętnie zaproszę go na kawę,

nie mam z tym problemu i wytłumaczę mu

spytam się też, czym różni się moja relacja z moją partnerką od tego, kiedy dziecko wychowywane jest przez mamę i babcię,

bo ojciec zmarł, nie istnieje, wypiął się, cokolwiek,

czym gorsze jest dziecko wychowywane przez matkę lub przez samotnego ojca, czym są tak naprawdę te dzieci gorsze od

dzieci wychowywanych przez matkę i przez ojca.

Bo de facto ja tej różnicy nie rozumiem

wydaje mi się, że najważniejsze jest to, żeby dzieci były wychowywane w takim poczuciu, że są kochane,

żeby widziały tę miłość, widziały ten wzajemny szacunek,

bez względu na wszystko i

miały też dzięki temu jakieś poczucie bezpieczeństwa. Homofobia, ksenofobia, rasizm powodują, że dzieci czują się niepewnie, czują się zastraszone,

dzieci, które poznają świat, są skołowane, bo dostają od świata od życia

dwa zupełnie sprzeczne sygnały, czyli ten dom, gdzie jest miłość, ciepło, gdzie jest fajnie

gdzie można robić dużo fajnych rzeczy i fajnie spędzać czas i komunikat z zewnątrz - to jest złe.

Bez logicznego uzasadnienia dlaczego to jest złe.

Dzieci rozumieją tak naprawdę dużo więcej niż nam się wydaje.

I myślę, że niestety wiele osób, które jest homofobami powinno pogadać z dzieciakami, naprawdę powinny pogadać z dzieciakami

może im to by dało też do myślenia, że

dla dzieci nie ma w tym nic złego, że one wychowały się w normalnej rodzinie.

Czyli wychodzi na to, że i dorośli mogliby się od dzieci wielu rzeczy nauczyć.

Tak jest, jak najbardziej.


Jak w Polsce wygląda życie TĘCZOWYCH RODZIN? – 7 metrów pod ziemią Wie sieht das Leben der Rainbow FAMILIES in Polen aus? - 7 Meter unter der Erde What does life look like in Poland for the Rainbow FAMILIES? - 7 meters underground

Ja np. idąc z moją partnerką za rękę po ulicy

w zależności od miasta, w którym idę, muszę się 3 razy zastanowić, czy ktoś mnie nie zwyzywa,

czy nie dostanę w pysk, czy obie nie dostaniemy, jak to się w ogóle skończy.

Nie jestem rodzicem, nie jestem prawnym opiekunem tych dzieci,

więc de facto nie mam do nich żadnych praw, więc nic nie mogę zrobić,

nie mogę, tak jak powiedziałeś, w szpitalu nawet ich odwiedzić...

Oni nawet nie zastanawiają się czy ja jestem ciocią, babcią, macochą, jakkolwiek by tego nie nazwać,

ja po prostu jestem Alicją.

Tak naprawdę jedyne, czego się boimy, to tego, że dzieciakom się dostanie przez tą homofobię dorosłych,

którzy de facto wtłaczają taką nienawiść do innych, potencjalnie też swoim dzieciom.

Alicja, od ponad dwóch lat wychowujecie z partnerką dwójkę dzieciaków,

jak wygląda wasza sytuacja rodzinna?

To jest tak, że moja partnerka ma dwójkę dzieci z małżeństwa,

ona postanowiła jednak, że relacja z mężczyzną nie jest tym, co daje jej szczęście w życiu,

że ona się męczy w tej relacji, że brakuje jej wielu emocji, których ta relacja nie dostarcza,

zdecydowała, że rozwiedzie się z mężem i poznałyśmy się jakiś czas po tym jak już

oni jako małżeństwo nie funkcjonowali, nie mieszkali razem.

Dzieciaki wiedzą, jaka jest wasza sytuacja, że jesteście razem?

Tak, wiedzą. Same chyba do końca nie potrafią tego nazwać,

ponieważ czasami między nami dochodzi do takich śmiesznych sytuacji, jak np.

ostatnio się spytali, czy weźmiemy ślub

i jakby moja partnerka odpowiedziała, że w sumie to czemu nie,

wtedy chłopiec odpowiedział: ale przecież nie będziecie mieć mogły wtedy dzieci.

I tutaj jakby zaczęło się całe tłumaczenie, prawda,

skąd się biorą dzieci itd., czyli ciężki temat,

natomiast wiedzą, że darzymy się uczuciami, ponieważ nie mamy problemu z tym, aby

powiedzieć sobie przy nich, że się kochamy,

one widzą to, że w np. w momencie, gdy moja partnerka jest chora,

czy gorzej się czuje, to gdzieś tam jest to wzajemne opiekowanie się sobą.

Nie mamy problemów z tym, żeby się przytulić przy nich czy nawet na dzień dobry czy do widzenia dać sobie po prostu buziaka,

bo nie ma w tym nic złego. Także wiedzą.

Nie wiem czy traktują tę relację na równi z relacją

ich mamy i taty jak była,

natomiast wiedzą, że jesteśmy w relacji.

Jak się do ciebie zwracają?

Po imieniu? Ciocia?

Właśnie zwracają się do mnie po imieniu i

i w sumie stwierdziłyśmy, że Alicja jest funkcją.

Jest funkcją, ponieważ oni nawet nie zastanawiają się, czy jestem ciocią, babcią,

macochą, jakkolwiek tego nie nazwać, po prostu jestem Alicją.

Od zawsze byłam Alicją i tak zostało.

Także Alicja jest funkcją.

Jakbyś opisała swoją więź z nimi?

Znacie się ponad dwa lata?

To są małe dzieciaki.

Znamy się ponad dwa lata... jak ich poznałam to byli jeszcze mniejsi, bo dziewczynka miała

3,5 roki, więc była no takim małym bąblem, który gdzieś tam dopiero odkrywał świat,

wielu, wielu rzeczy się uczył,

chłopiec miał 8 lat, czyli powiedzmy trochę więcej już tego świata znał,

ja ich traktuje jak takie młodsze rodzeństwo, któremu z chęcią pokazuje świat, pokazuje swoje spojrzenie na ten swiat,

ale zostawiam im także taką przestrzeń, żeby mogli

pewne rzeczy definiować po swojemu, nie narzucam im zdania na różne tematy,

mówię jak to wygląda z mojej perspektywy, natomiast zostawiam pewną przestrzeń, żeby oni mogli

sami też do pewnych rzeczy dochodzić, tak.

A wasze rodziny jak przyjęły tę wiadomość, że

będziecie teraz wspólnie tworzyły tę tęczową rodzinę?

To było w ogóle śmieszne, bo

ja nie miałam dzieci, nie mam dzieci i w sumie nigdy nawet nie myślałam o tym, że będę mieć dzieci

i będę w relacji, w której będą te dzieci,

no moja partnerka była w małżeństwie

i śmiałyśmy się, a w zasadzie zastanawiałyśmy się, dla kogo większym szokiem będzie nasza relacja

i w sumie okazało się, że bardziej dla moich znajomych to był większy szok,

że jestem w relacji z kobietą, która ma dzieci,

niż dla znajomych i rodziny mojej partnerki, że jest w relacji z kobietą.

Także na dzień dzisiejszy obie rodziny wiedzą, obie rodziny nie mają z tym najmniejszego problemu,

spędzamy razem święta, na wakacje jeździmy odwiedzać moją rodzinę, ponieważ

ja pochodzę z innego miasta niż to, w którym mieszkamy,

święta najczęściej spędzamy z rodzicami mojej partnerki,

także wszyscy o sobie wiedzą i

w każdym razie ona ani ja nie odczuwamy tego, żeby była jakakolwiek niechęć ze strony rodziców, rodzeństwa

dziadków, kuzynostwa itd.

Nie zniechęcano was do tego pomysłu na żadnym etapie?

Rodzina nas nie zniechęcała.

Znajomi moi na pewno nie.

Mojej partnerki mieli... tzn. przez jakiś czas twierdzili, że to jest jej fanaberia, że pewnie za chwilę jej przejdzie.

I w momencie, kiedy dowiedzieli się o mnie, powiedzieli: słuchaj, pewnie tak myślisz, to będzie chwilowe, więc może na razie dzieci nie wprowadzaj do tej relacji,

po tym czasie, który minął, mam wrażenie, że dotarło do nich, że to nie jest fanaberia, że naprawdę jesteśmy rodziną,

natomiast ciężko im było na początku uwierzyć, że to nie jest jakieś chwilowe widzimisię.

Jak wygląda codzienność?

Jak dzielicie się obowiązkami?

Codzienność myślę wygląda jak w każdym heteroseksualnym, homoseksualnym czy jednorodzicowym, wychowującym samotnie, domu,

to znaczy wstajemy do pracy, budzimy dzieciaki, robimy kawę, kanapki, mamy zwierzaki, więc musimy te zwierzaki ogarnąć,

musimy sprawdzić, czy dzieciaki mają wszystko spakowane do szkoły, do zerówki,

czy się już ubrały i tak naprawdę pakujemy się, odwozimy ich do szkoły,

ja jadę do pracy, moja partnerka jedzie do pracy,

później z tej pracy wracamy i w zależności, jaki jest dzień tygodnia, jedziemy z dzieciakami na zajęcia dodatkowe

albo idziemy sobie na plac zabaw obok nas, albo na rolki,

w zależności jaka jest pogoda, czy na basen, czy tak naprawdę robimy myślę

wszystko to, co robią

ludzie heteroseksualni.

Według mnie te związki niczym się nie różnią tak naprawdę.

Nie różnią się niczym, bo w tym związkach tak samo jest podział obowiązków, który

absolutnie nie ma żadnego podziału ról, to jest naturalny podział obowiązków.

Są męskie/kobiece zajęcia?

Wiesz co, to tak naprawdę trzeba spytać czym są tak naprawdę

te cechy i zajęcia męskie.

Jeżeli mówimy tu o zajęciach siłowych,

myślę, że my się tutaj z partnerką dzielimy pół na pół.

Są takie rzeczy jak np. gotowanie, gdzie ja uwielbiam gotować i w ogóle nie wpuszczam nikogo do kuchni,

więc to jest moja przestrzeń, ja ją absolutnie całą chłonę.

Ale wszystkie takie inne rzeczy dotyczące obowiązków domowych,

to jest to co każda z nas lubi robić lub jest w stanie robić bez marudzenia, o.

Nie ma tutaj podziału na męskie, żeńskie, no nie.

Tak naprawdę.

Wspomniałaś o tym, że odwozicie dzieciaki do szkoły, zastanawiam się

jak w tym wszystkim ma się szkoła. Czy nauczyciele wiedzą o sytuacji?

Czy nie wychylacie się z tym jednak?

To jest tak: nauczyciele oficjalnie wprost nie mieli tego powiedziane,

natomiast ja jestem jedną z osób, która może dzieciaki odbierać,

wiedzą natomiast rodzice dzieciaków, które

chodzą z naszymi do klas, bo po prostu te dzieci spędzają u nas dużo czasu,

najczęściej matki przyjeżdżają do nas na kawę, więc jakby one wiedzą o tym wszystkim.

Czy ktoś komuś powiedział z nauczycieli - nie wiemy. De facto nawet gdyby się dowiedzieli, biorąc pod uwagę fakt, że dzieciaki są w takiej szkole, która

bardzo duży nacisk kładzie na tolerancję,

ponieważ są też tam klasy z dziećmi niepełnosprawnymi ruchowo, więc jakby uczą ich tolerancji od najmłodszych lat,

nie wiem, czy tak naprawdę ktoś miałby większy problem z tym, bo

bo w zasadzie jakie to ma znaczenie tak naprawdę.

Z jakimi reakcjami spotykacie się, kiedy o waszej sytuacji dowiadują się zwykli ludzie?

Czy to jest życzliwość, sympatia, czy nie zawsze?

Wszystko tak naprawdę zależy od sytuacji.

Do tej pory w większości sytuacji było to bardzo życzliwe.

Natomiast są takie sytuacje, jak np. jedni z naszych sąsiadów wiedząc o tym, że jesteśmy razem wynikła jakaś absurdalna kłótnia o miejsce parkingowe,

w miejscu, w którym dopiero się wprowadziłyśmy,

i de facto nie wiedziałyśmy, które jest nasze miejsce, więc zajmowałyśmy to, które było zawsze puste,

później się okazało, że to nie jest nasze miejsce,

tam zaparkował ktoś inny, więc prosiłyśmy, żeby przeparkował, jemand anderes hat dort geparkt, also haben wir ihn gebeten, zu parken,

usłyszałyśmy od sąsiadki podczas, że tak powiem, potoku wyrzucanych z jej ust wrzut na nas, na koniec:

i do tego jeszcze lesby.

Więc to był taki moment, w którym zastanawiałam się, co mam zrobić,

tak naprawdę, czy stać i się śmiać, czy odwrócić się na pięcie i machnąć ręką na tę kobietę,

wprost nigdy nikt nas w żaden sposób

no po prostu ani nie obraził, ani nic nie powiedział,

natomiast wiem, że ludzie gdzieś tam za plecami na pewno gadają,

to jest jakby nieuniknione.

Ja de facto mam to kolokwialnie mówiąc gdzieś.

Natomiast wiem, że tutaj trzeba dbać o dzieciaki, bo niestety one mogą

wiemy, że niechęć może spaść po prostu na nich,

a oni tego do końca nie rozumieją, bo żyją w świecie

w którym no nie ma czegoś dziwnego, tylko widzą normalną relację osób szanujących, kochających się,

więc myślę, że one nawet sobie nie wyobrażają tego, że ktoś nie znając nas, nie znając tego wszystkiego,

jak funkcjonujemy, może chcieć nas obrażać, bo tak.

Myślę sobie, że twoja sytuacja, prawna sytuacja,

jest no dosyć fatalna, bo

masz pewną relacją z dzieciakami,

kochacie się, nie boisz się używać tego słowa,

a jednocześnie nie masz do nich żadnych praw i gdyby nawet

któreś z nich wylądowało w szpitalu, to pewnie nie dostałabyś nawet informacji o tym,

w jakim są stanie.

Jak ty się odnajdujesz w tej niełatwej sytuacji?

Nie ukrywam, że są takie momenty, gdzie jest to ciężkie, jest to przykre,

szczególnie, że tak jak wspomniałeś, ta więź jest taka

bardzo bliska z nimi, gdzie

w momencie kiedy po prostu sama chcę gdzieś z nimi wyjść, musze mieć dokumenty, a najlepiej jeszcze zaświadczenie,

kim ja jestem,

w razie gdyby ktoś wpadł na pomysł, że

nie daj boże by się coś stało, czy cokolwiek, jakby nie jestem rodzicem, nie jestem prawnym opiekunem tych dzieci,

więc de facto nie mam do nich żadnych praw.

Nic nie mogę zrobić, tak jak powiedziałeś, nie mogę ich w szpitalu nawet odwiedzić, w szkole, żeby odebrać potrzeba jest po prostu tona papierów

i w zasadzie na każdym kroku potrzebna jest tona papierów, która tak naprawdę nie zawsze gwarantuje Ci to,

że ktoś pozwoli ci to dziecko odebrać, zobaczyć, bo

bo w sumie to zależy od widzimisię tej osoby, która gdzieś tam ma tę przewagę prawną i stoi z drugiej strony.

Więc ja jestem w sumie w sytuacji fatalnej tak de facto.

Już tutaj pomijam wszelkie takie sprawy spadkowe, niespadkowe, które powiedzmy

nawet w momencie, gdybym ja chciała przekazać swój majątek dzieciakom, to

żeby one do tego majątku doszły, to po prostu byłyby batalie sądowe i to bardzo długie, bo polskie prawo

mimo wszystko, mimo powiedzmy zapisów,

nie jest przyjazne w tej kwestii.

Zastanawiam się jakie sytuacje, takie życiowe na co dzień, są dla was, dla waszej rodziny największym wyzwaniem, są kłopotliwe?

Jakie to są momenty?

Wiesz co, to są gdzieś tam w miejscach publicznych,

sytuacje, kiedy

powiedzmy ludzie nie zawsze tę relację zrozumieją,

a tak jak powiedziałam, dzieci nie mają z tym większego problemu,

kiedy osoby dorosłe do końca nie wiedzą o co chodzi, albo udają, że nie wiedzą o co chodzi,

ostatnio mieliśmy taką sytuację, gdzie

będąc na wyjeździe już 2 raz w tym samym ośrodku,

w pewnym momencie właściciel się nas spytał, czy jesteśmy siostrami,

no powiedziałyśmy, że nie.

I przez dwa dni chodził dookoła nas

prawie, że łukiem. Po kilku dniach mam wrażenie, że

mu przeszło, bo tak naprawdę zobaczył, że

jak my ten czas z dzieciakami spędzamy, co robimy, to był też wyjazd w góry, poprosiłyśmy go o to, czy mógłby zorganizować ognisko dla tych dzieciaków, był w końcu na tym ognisku, widział też nasze relacje, były też inne dzieci,

byli też inni ludzie z dziećmi, którzy jakby z racji tego, że jak się gdzieś idzie z dzieciakami, to dzieciaki się szybciej poznają niż dorośli,

więc dzieci się poznają, to zaraz się poznaje dorosłych,

więc my siedząc, spędzając razem czas tak naprawdę ci ludzie wiedzieli kim my jesteśmy dla siebie i zachowywali się w sposób bardzo naturalny,

nikogo z nich to nie dziwiło, a jeżeli dziwiło, to nikt, absolutnie nikt nie dawał nam tego odczuć.

Poza tym tak jak mówię właścicielem, który na początku miał bardzo duży dystans, a później miałam wrażenie, że tak trochę odpuścił

i chyba stwierdził, że to nie jest taka tragedia, jak wszyscy mówią, że jest.

Właśnie tak się zastanawiam, czy ten czas spędzony z wami mógł na niego jakoś wpłynąć, jak ci się wydaje? Czy zdołał się oswoić przez ten czas?

Wydaje mi się, że mógł wpłynąć, dlatego, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele osób

homoseksualnych mija ich codziennie na ulicy.

Z racji tego, że używa się słowa homoseksualny, czyli od razu kojarzy się to z seksualnością,

ludzie niestety nie potrafią patrzeć na gejów i na lesbijki, przynajmniej większość ludzi, tak mi się wydaje,

jak przez pryzmat czegoś innego aniżeli seksualność.

Amy jesteśmy takimi samymi ludźmi jak każdy inny, tak jak powiedziałam, mamy tę samą codzienność,

i ja będąc lesbijką deklaruję się jako lesbijka na jednym z ostatnich miejsc, naprawdę

seksualność to jest jedna z ostatnich rzeczy, która mnie definiuje tak naprawdę.

Jest milion innych aspektów jak to, że jestem człowiekiem, że jestem kobietą, jestem partnerką, jestem siostrą, jestem grafikiem, jestem muzykiem, zajmuję się masą rzeczy, a ta seksualność jest gdzieś tam, ona jest moja prywatna

i tak wiem, wiele osób teraz powie: to siedźcie sobie z tą swoją seksualnością w domu i nie obnoście się.

Tylko chciałabym wszystkim osobom heteroseksualnym powiedzieć: moi drodzy,

kochani, to, że idziecie ze swoją ukochaną osobą za rękę na ulicy, też jest pewnego rodzaju formą obnoszenia się, tak.

Dla mnie, bo ja np. idąc z moją partnerką za rękę po ulicy

w zależności od miasta, w którym jestem, muszę się trzy razy zastanowić, czy ktoś mnie nie zwyzywa, czy nie dostanę w pysk

czy obie nie dostaniemy, jak to się w ogóle skończy.

A jak to jest, kiedy sobie na to pozwalacie?

A kiedy nie?

Pozwalamy sobie w większych miastach,

pozwalamy sobie...

z dzieciakami też?

Tak, tak, też, tzn. z dziećmi ciężko iść za rękę, bo dzieciaki zazwyczaj...

Za dużo się dzieje?

Ja się śmieje, że zazwyczaj ja się śmieje, że jesteśmy takim nawiasem zamkniętym, w środku dzieci, tutaj skaczą, trzymają nas za ręce,

robią milion rzeczy i po prostu trzeba buforować od reszty społeczeństwa, żeby nie roznieśli .

Ale no nie mam problemu, żeby złapać się za rękę, czy po prostu przytulić przy dzieciakach, czy w miejscu publicznym

zazwyczaj to są większe miejscowości, bo tam ludzie

już myślę są bardziej otwarci.

Czy to na seksualność, czy to na osoby innego koloru skóry itd., nie mają z tym takiego problemu,

chociaż w tym mieście, w którym mieszkamy, miałam taką nieprzyjemną sytuację,

w sumie dzień przed marszem równości,

jechałam tramwajem, wracałam z pracy, na tramwajach zostały wywieszone tęczowe flagi,

i w pewnym momencie, tzn. przede mną siedział starszy pan ok. 80-tki,

czyli dużo młodszy niż moi dziadkowie, którzy należy nadmienić, w 100% akceptowali i nie mieli z tym najmniejszego problemu,

później dosiadła się starsza pani, na oko po 70tce, zaczęła się rozmowa na zasadzie, że: ci dewianci

plus tona niecenzuralnych słów,

wiec ja w uprzejmy sposób: czy mogliby państwo trochę ciszej i nie używać tylu wulgaryzmów w miejscu publicznym,

nie obrażać ludzi, których państwo nie znają,

w tym momencie dostałam to całe wiadro pomyj na siebie,

de facto ludzie mnie nie znali, obok mnie stała kobieta, która

powiedziała, żeby pani się uspokoiła,

no to tej kobiety też nie znali i też ją obrazili,

w sumie stwierdziłam, że nie ma co reagować, że niech oni się tam wyżyją, niech sobie powrzucają troszkę,

natomiast w pewnym momencie padło takie stwierdzenie, że

że tak, że ci homoseksualiści wchodzą do szkół i deprawują dzieci.

I to był taki moment, że ja nie wytrzymałam trochę i powiedziałam, że

powiedziałam, że ja wychowuję dziecko i nie życzę sobie, żeby

w szkole opowiadano po prostu jakieś bzdury na temat homoseksualizmu, bzdury, że od tego można mieć raka tego czy innego,

na temat wielu innych rzeczy, że ja sobie po prostu nie życzę takich sformułowań i to był taki moment, w którym oni

i chyba jak usłyszeli, że mam dziecko, że jest to dziecko, no nie moje, ale jest

to zaczęli się trzy razy zastanawiać, że mnie obrażali, to po pierwsze,

tzn. oczywiście słowa przepraszam nie usłyszałam, bo to nie ten,

natomiast ja się zaczęłam zastanawiać skąd tak naprawdę w tych ludziach jest tyle jadu.

Skąd to się wszystko bierze, bo jeżeli tacy ludzie są w stanie obrażać

obce osoby jadące tramwajem, to jest coś

... słabego.

Udało ci się znaleźć jakąś odpowiedź, skąd to się bierze?

Ja myślę, że z niewiedzy,

z tego, że tacy ludzie nie znają takich osób, bo tak jak powiedziałeś,

do nas wielu ludzi, dzieciaków, bo my prowadzimy... nie powiem, że otwarty dom, ale często są u nas różnego rodzaju imprezy, grille,

dzieciaki przyjeżdżają bawią się, mamy zwierzaki, więc też dzieci do tych zwierzaków, żeby się z nimi bawić,

poznali nas, poznali naszą relację, to jak funkcjonujemy z dziećmi i

i mam wrażenie, że zaczęli się przekonywać, a to znaczy też, że są to ludzie, którzy

no których dzieci chodziły do przedszkola katolickiego, tak jak nasze dzieciaki, więc są to osoby wierzące, które poza tym, że mają tą wiarę, potrafią trochę szerzej otworzyć oczy i zobaczyć, że jesteśmy normalnymi ludźmi.

I w tej relacji nie ma nic złego, nic gorszącego.

Alicja, czy macie takie dni, że siadacie sobie we dwie i po prostu się martwicie, jak to wszystko będzie wyglądać, czy dzieciakom

nie będzie się dostawało za to, że wychowują się w nieco innej, nietypowej rodzinie?

Wiesz co, oczywiście, że tak, jakby tutaj przechodząc też do ciebie, rozmawialiśmy też o tym, czy ja w ogóle powinnam

podawać imię mojej partnerki, imiona dzieciaków, czy

czy to nie będzie tak, że zostaną bardzo szybko skojarzeni.

No bo niestety to co jest dla dzieci najbardziej krzywdzące,

ogólnie dla osób homoseksualnych czy dla dzieciaków wychowywanych przez rodziców homoseksualnych

a trzeba zaznaczyć, że takich dzieciaków jest masa,

ja ze swojego najbliższego otoczenia znam co najmniej 5 par, które razem wychowują dzieci,

są to dzieci w różnych wieku od

8 msc do 16 lat

Czyli to się dzieje, to istnieje?

Tak, to się dzieje, my istniejemy, takie rodziny są

tak naprawdę jedyne czego się boimy to to, że dzieciaki

dzieciakom się dostanie przez tą homofobię

dorosłych, którzy de facto wtłaczają taką nienawiść do innych, potencjalnie też swoim dzieciom, tak

czyli, że oni gdzieś tam oberwą od swoich rówieśników,

za to, że jakby ich mama jest w relacji z kobietą.

I tak naprawdę to jest rzecz, której się najbardziej boimy,

bo nie wiemy do końca, jak oni sobie z tym poradzą. Staramy się z nimi bardzo dużo rozmawiać.

No właśnie czy próbujecie je jakoś przygotować do tego?

Tak, staramy się tłumaczyć dzieciakom na każdy możliwy sposób,

że są różni ludzie na świecie i tyczy się to zarówno religii, tyczy się to języków, koloru skóry,

ale także orientacji seksualnej, no gdzie oni są na tyle mali, że tego słowa orientacja seksualna nie używamy,

natomiast mówimy im wprost, że

no jest tak, że w relacji może być pani z panem, ale też może być dwóch panów w relacji lub dwie pani, że są kraje, w których takie relacje są legalne,

w sensie, że ci ludzie mogą wziąć ślub po prostu,

w Polsce tak nie jest i pewnie jeszcze przez parę najbliższych lat jeszcze nie będzie,

staramy się jak najwięcej tłumaczyć, niestety to jest tak, że

dzieciaki jak to dzieciaki, one same w sobie nie mają takiej niechęci do tego, co jest inne,

że dzieci są bardzo ciekawe świata,

one chcą poznawać, odkrywać, one wiele rzeczy przyjmują

za stan faktyczny, tak po prostu jest,

ja to widzę jak dzieci przychodzą pytają się naszych dzieciaków: kto to jest? Alicja.

Aha, okej. I dzieci w ogóle nie drążą tematu.

Koniec tematu, oni nie pytają kim ja jestem, po co, dlaczego?

Tak jest, przyjmują, że jestem, natomiast problemy zaczynają się u osób dorosłych, które zaczynają wszystko analizować przez sferę seksualności,

gdzie dla mnie to jest absurd, bo ja idąc ulicą nie zastanawiam się czy para heteroseksualna idąca przede mną uprawia seks, w jaki sposób i czy robi to przy dzieciach,

zakładam, że nie, bo odpowiedzialny dorosły człowiek nie robi tego przy dzieciach,

więc patrzenie tylko i wyłącznie przez pryzmat seksualności jest mega krzywdzące

i tak jak mówię, winni są tutaj głównie ludzie dorośli,

głównie ludzie dorośli, którzy mam wrażenie, nigdy nie mieli styczności z taką osobą,

bo ja bardzo chętnie z każdym homofobem porozmawiam, ja naprawdę chętnie zaproszę go na kawę,

nie mam z tym problemu i wytłumaczę mu

spytam się też, czym różni się moja relacja z moją partnerką od tego, kiedy dziecko wychowywane jest przez mamę i babcię,

bo ojciec zmarł, nie istnieje, wypiął się, cokolwiek,

czym gorsze jest dziecko wychowywane przez matkę lub przez samotnego ojca, czym są tak naprawdę te dzieci gorsze od

dzieci wychowywanych przez matkę i przez ojca.

Bo de facto ja tej różnicy nie rozumiem

wydaje mi się, że najważniejsze jest to, żeby dzieci były wychowywane w takim poczuciu, że są kochane,

żeby widziały tę miłość, widziały ten wzajemny szacunek,

bez względu na wszystko i

miały też dzięki temu jakieś poczucie bezpieczeństwa. Homofobia, ksenofobia, rasizm powodują, że dzieci czują się niepewnie, czują się zastraszone,

dzieci, które poznają świat, są skołowane, bo dostają od świata od życia

dwa zupełnie sprzeczne sygnały, czyli ten dom, gdzie jest miłość, ciepło, gdzie jest fajnie

gdzie można robić dużo fajnych rzeczy i fajnie spędzać czas i komunikat z zewnątrz - to jest złe.

Bez logicznego uzasadnienia dlaczego to jest złe.

Dzieci rozumieją tak naprawdę dużo więcej niż nam się wydaje.

I myślę, że niestety wiele osób, które jest homofobami powinno pogadać z dzieciakami, naprawdę powinny pogadać z dzieciakami

może im to by dało też do myślenia, że

dla dzieci nie ma w tym nic złego, że one wychowały się w normalnej rodzinie.

Czyli wychodzi na to, że i dorośli mogliby się od dzieci wielu rzeczy nauczyć.

Tak jest, jak najbardziej.