×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

7 metrów pod ziemią, Czy rząd sięgnie po OSZCZĘDNOŚCI POLAKÓW? – 7 metrów pod ziemią (2)

Czy rząd sięgnie po OSZCZĘDNOŚCI POLAKÓW? – 7 metrów pod ziemią (2)

to już był prawdopodobnie taki ostatni wysoki

wyskok. Dlatego że zwykle, kiedy mamy do czynienia właśnie ze

spadkiem aktywności gospodarczej, to ceny wręcz

spadają, czyli mamy do czynienia z

deflacją, mamy do czynienia z niską inflacją

w takiej sytuacji. I myślę, że, no,

niedawno Narodowy Bank Polski też

zrobił taką projekcję,

że gdzieś ta inflacja w okolicach trzech procent w tym

roku powinna oscylować.

To ciekawe, co mówisz, bo faktycznie wiele osób spodziewa się

dzisiaj dużej inflacji. A tu jednak nie.

No ja na razie nie widzę czegoś, co by

budziło moje obawy o wysoką inflację w tym roku.

Ale te obawy mogą się pojawić.

Dlaczego? Bo tak: inflacja,

czyli

my ją odczuwamy jako wzrost wartości cen,

ekonomiści mówią, że to jest raczej spadek wartości pieniądza,

no, summa summarum efekt jest taki sam,

czyli że jest więcej pieniędzy

w stosunku do dóbr i usług, które są

w gospodarce. Więc możemy sobie wyobrazić taki

ułamek i w liczniku

tego ułamka, u góry, to jest suma pieniędzy, które są w gospodarce

i na to składa się gotówka

i kredyt. I teraz, w momencie kiedy jakieś firmy

bankrutują, kiedy nie spłacają kredytów, to jakby

z tej ogólnej ilości pieniądza maleje nam

ta część, która

jest kredytem.

I drukowanie pieniędzy przez rząd, jeżeli nie jest

przesadzone, jeżeli uzupełnia jedynie

to, co ubywa ze względu na

niespłacane kredyty, no to wtedy wszystko jest w porządku,

gospodarka jest

i inflacja również jest w równowadze. Więc

podaż pieniądza to jest jedna rzecz, gdyby ten

dodruk był niekontrolowany, no to tutaj

mielibyśmy problem, bo pieniądza byłoby dużo w stosunku do dóbr i usług.

No i druga sprawa to jest to, co dzieje się na dole, czyli to jest

właśnie ta podaż dóbr i usług. Gdyby były jakieś

niedobory,

gdyby pojawiły się na przykład problemy z dostawami

żywności, z dostawami jakichś produktów,

po prostu malałaby ilość dostępnych produktów,

bo bardzo by się przedłużało nasze zamknięcie,

no to wtedy znów mielibyśmy mniej dóbr i usług

w stosunku do wszystkich pieniędzy w gospodarce i to również

by spowodowało, że

na dane dobro, usługę przypada więcej pieniędzy,

to by wywierało taką ogólną presję inflacyjną

w gospodarce. Na razie tego nie widać,

więc tak jak mówię, w perspektywie

najbliższych miesięcy, w perspektywie tego roku

nie obawiam się tego. Ale gdyby pojawiły się niedobory,

gdyby rząd bez opamiętania drukował te pieniądze,

no to wtedy rzeczywiście

inflacją wysoką można zacząć się martwić.

Jeszcze nie teraz moim zdaniem.

Okej, czyli na dziś takich obaw nie ma,

całe szczęście. Marcin,

rozmawialiśmy chwilę temu o oszczędnościach. Chciałbym dopytać

cię jeszcze

o to, jakie są najlepsze sposoby, aby

o te oszczędności dziś zadbać.

Ludzie mają wiele pomysłów, mówi się o tym,

aby kupować obce waluty, aby kupować złoto,

mówi się także o lokatach, ale ich

oprocentowanie, jak obserwujemy, jest chyba rekordowo

niskie. Jakie z tych

sposobów wydają ci się na dziś najsensowniejsze?

Widzisz, ogromnym problemem

w takich sytuacjach jest właśnie to, że ludzie zadają pytanie:

"To w co inwestować teraz, co ja mam

teraz zrobić?". Nie mają tego w żaden sposób

przemyślanego, nie mają żadnej

strategii, żadnego pomysłu, tylko starają się

znaleźć to jedno, jedyne rozwiązanie, które

w tej sytuacji konkretnej zadziała.

A to nie jest takie proste, chcesz powiedzieć?

To jest wręcz bardzo trudne,

taka próba przeniesienia swoich oszczędności,

na przykład: "zamienię teraz wszystko na waluty"

albo "to kupię teraz za wszystko złoto" albo

"może akcje, bo one

się właśnie mocno przeceniły i to jest okazja inwestycyjna".

To wszystko powoduje, że

taki mało świadomy człowiek przenosi swoje

pieniądze z jednego miejsca do drugiego

i wszędzie gdzieś tam po drodze

po prostu trochę je traci, tak? Czyli gdzieś tam

obraca tymi pieniędzmi aż się skończą,

to absolutnie nie powinno mieć miejsca.

Każdy z nas powinien

na spokojnie zbudować sobie własną strategię inwestycyjną i,

żeby się nie rozgadywać, powiem, co ja na przykład robię

z moimi oszczędnościami.

Opowiadaj.

Wszystkie pieniądze mam podzielone na trzy portfele.

Na trzy takie kupki.

I każdą z nich traktuję nieco inaczej.

Ta pierwsza kupka, pierwszy portfel,

może lepiej będę używał określenia "portfel",

to są oszczędności,

które pozwalają mojej rodzinie przeżyć bez

dochodu przynajmniej pół roku.

Czyli pieniądze, które trzymam

w dwudziestu pięciu procentach właśnie na

dobrze oprocentowanych kontach oszczędnościowych czy lokatach

dobrze oprocentowanych,

w sensie, najlepszych,

jakie są dostępne na rynku.

A 75% tych pieniędzy trzymam

na takich indeksowanych inflacją obligacjach

Skarbu Państwa. I to są takie bardzo bezpiecznie

ulokowane pieniądze,

to jest taka moja finansowa poduszka bezpieczeństwa,

po którą, w sytuacji, gdyby skończyłyby mi się dochody,

wtedy będę sobie po nią sięgał. Albo gdy pojawia się

jakiś nagły, nieprzewidziany wydatek,

więc to jest pierwsze miejsce, to jest ten taki bufor bezpieczeństwa, który

każdy musi mieć, żeby spokojnie sobie spać.

Drugi portfel,

on jest po to,

żeby realizować moje długoterminowe cele,

na przykład, żebym na emeryturze nie musiał się

martwić o to, czy wystarczy mi pieniędzy, czy nie.

I tutaj też

nie staram się przewidywać, co tam się stanie na rynkach

finansowych. Tutaj opieram się na bardzo prostym założeniu:

czy to akcje, czy obligacje,

czy obligacje indeksowane inflacją, czy złoto,

czy nieruchomości. Wszystkie te klasy aktywów w długim terminie

przynoszą lepsze zyski niż gotówka.

Z definicji gotówka ze względu na inflację

z roku na rok traci na wartości. Im

dłużej trzymamy te pieniądze w gotówce, tym

ta wartość tej gotówki będzie spadała.

W związku z tym ja po prostu

buduję sobie portfel przenosząc,

kolekcjonując za tą

gotówkę, tracącą na wartości, inne aktywa.

Jakie aktywa?

Nieruchomości na wynajem, to jest

jak gdyby coś, co też zabezpiecza nas przed

inflacją, ale domyślam się, że nie każdy może sobie na to

pozwolić, więc zostawmy je.

Ale mając taki portfel ulokowany na rynkach

finansowych, to tak mniej więcej

30% tych oszczędności,

które są przeznaczone do inwestowania

na rynkach finansowych,

mam zainwestowane w akcje. Ale nie w akcje polskie,

tylko

w akcje globalne,

akcje zagraniczne. I to się robi w bardzo prosty sposób,

kupując takie fundusze

specjalne, tzw. ETF-y.

Czyli kupuję

fragmenty firm,

dużych, globalnych firm, które zarabiają pieniądze

i ja, kupując te akcje, mam po prostu udział w ich zyskach,

prawo do dywidendy.

Owszem, ceny tych akcji gdzieś tam się wahają,

ale, po pierwsze, nigdy nie spadają do zera,

więc są bezpieczniejsze paradoksalnie od gotówki, chociaż się

wahają, po drugie,

to są akcje zagraniczne denominowane w innych walutach

niż złotówka, więc odrywam się od tego ryzyka

związanego z posiadaniem wszystkich oszczędności w złotówkach.

I masz jeszcze jeden portfel, ostatni.

Ale to był tylko kawałek tego portfela rynkowego, już tylko mówię, że

w tym portfelu jeszcze są

detaliczne obligacje Skarbu Państwa

indeksowane inflacją, żeby chroniły mnie przed inflacją,

ale jest tam też na przykład trochę złota fizycznego,

około dziesięciu procent.

I chodzi o to, żeby ten portfel był tak

zdywersyfikowany, żeby on

w każdych warunkach rynkowych sobie dobrze radził.

Spadają akcje, rosną obligacje,

rośnie złoto. Mamy inną sytuację

na rynku, to inne składniki tego portfela się

inaczej zachowują. Ja to wszystko bardzo

dokładnie u siebie opisuję, no tu rzeczywiście pewnie

nie będziemy mieli czasu, żeby wchodzić

w szczegóły. I dopiero ten trzeci portfel to jest taki portfel spekulacyjny, taki,

tam się staram łapać jakieś szanse,

tam podejmować wysokie ryzyko. Ale zwróć uwagę,

że jak tutaj się pomylę, w tym trzecim portfelu, popełnię błąd,

nawet stracę wszystkie pieniądze, to

moje długoterminowe cele

są zabezpieczone, nic się im nie stanie, bo one są zdywersyfikowane

na tym portfelu długoterminowym.

Ten drugi portfel

mnie chroni, więc ja ryzykuję

tą trzecią kupką.

I bardzo boli mnie, kiedy widzę, że właśnie osoby

bez doświadczenia podejmują ryzyko

takie jak ja,

z moją wiedzą i doświadczeniem, w tym trzecim, ryzykownym portfelu

i starają się teraz przewidzieć, co

zrobić. Jeżeli sobie życzysz, to możemy przejść

po kolei przez różne klasy aktywów, przez akcje,

obligacje, przez złoto i powiedzieć, jak one będą się

zachowywały czy jak zachowywały się historycznie w takich warunkach,

nie wiem, czy chcesz aż tak głęboko w to wchodzić.

Ja myślę, że to byłaby rozmowa na kolejne pół godziny, więc może

przy kolejnej okazji, natomiast

powiedz proszę, bo wspomniałeś o tym,

że posiadasz mieszkania

właśnie pod inwestycje,

rozumiem, że pod wynajem.

Tak.

Kupowałbyś dzisiaj mieszkanie? Czy to jest dobry czas na to, by

kupować czy to mieszkanie

w dużym mieście, czy na przykład

działkę pod miastem, czy kupowanie nieruchomości

w obecnych czasach to dobry pomysł? Jak

oceniasz sytuację?

Dzisiaj, w tej konkretnej sytuacji,

kiedy jest tak duża niepewność odnośnie stabilności

dochodów, kiedy nie

wiadomo, jak potoczy się sytuacja gospodarcza,

nie kupiłbym na pewno nieruchomości na wynajem.

Uważam, że będą na to zdecydowanie lepsze czasy

i lepsze okazje.

Nieco inaczej podchodziłbym do sytuacji takiej, gdzie

ktoś jednak pracuje w jakiejś firmie, która ma stabilny

dochód, ktoś ma duże oszczędności,

ktoś, nie wiem, za większą część swoich pieniędzy

może sfinansować zakup

nieruchomości na własne potrzeby w dużej części gotówką,

a tylko w niewielkiej części kredytem,

no to tutaj tak, tutaj

byłbym gotowy, żeby podjąć takie ryzyko i taką nieruchomość

kupić, bo nawet, jeżeli jej cena na przykład

w perspektywie kolejnych miesięcy czy

kwartałów spadnie o kilka czy kilkanaście procent, to my

i tak kupujemy to mieszkanie po to, żeby mieszkać w nim przez następnych

20-30 lat. To nie będzie miało

aż takiego znaczenia.

Ale jeżeli ktoś jest na granicy, jeżeli

ktoś obawia się o swoją płynność finansową

i ma nawet na

oku to swoje wymarzone mieszkanie, ale

z drugiej strony boi się, że za 3 miesiące on już może nie mieć

dochodu, to zdecydowanie warto jednak

poczekać na taką sytuację, w której

taki zakup będzie zdecydowanie bardziej bezpieczny.

Ale nie ze względu na to, że będzie krach na rynku

nieruchomości, bo tutaj dużo czynników by musiało się wydarzyć i

niespekulacyjnie licząc na

jakiś bardzo niski spadek cen,

bardziej dlatego, że obawiałbym się o płynność finansową takiej osoby, która

teraz na przykład zdecydowałaby się na kredyt hipoteczny

na mieszkanie.

Jasne. Marcin, to powiedz jeszcze proszę na sam koniec,

w jaki sposób przeciętny

Polak Jan Kowalski

może jakoś zabezpieczyć

się przed tym, co wydarzy się w najbliższej

przyszłości? Co zrobić,

aby przez nadchodzący kryzys przejść

możliwie suchą stopą?

Na ile my możemy wpłynąć na tę sytuację? Jak

maksymalnie się zabezpieczyć?

Jasne.

Tak naprawdę mamy takie 3 dźwignie,

którymi możemy się bawić, jeśli chodzi o nasze finanse.

Ta pierwsza dźwignia to są nasze dochody.

Więc co trzeba robić?

Trzeba robić wszystko, żeby nie stracić pracy.

Jeżeli do tej pory pracowaliśmy na pół

gwizdka i udawaliśmy, że

pracujemy, bo twierdziliśmy, że szef udaje, że nam płaci,

no to teraz naprawdę jest moment, żeby

dać z siebie wszystko...

Koniec ściemniania, okej.

Koniec ściemniania, robimy wszystko, żeby utrzymać

pracę, żeby utrzymać dochody, być może

poszukać dodatkowych źródeł tych dochodów,

ale zrobić wszystko, żeby nie stracić źródła

dochodu. Więc jak ktoś siedzi na kwarantannie

i teraz się obija, i myśli sobie, że to jest taka fajna okazja,

żeby sobie odpocząć,

zdecydowanie zmieniłbym to podejście, bo

nie tędy droga. To właśnie teraz nasz pracodawca będzie

widział, na kogo może liczyć, na kogo nie.

Więc robić wszystko, żeby utrzymać dochody i to jest ta pierwsza dźwignia.

Druga sprawa to są nasze wydatki.

Nie wiemy, czy sytuacja potrwa

trzy miesiące czy pół roku, czy rok.

Warto mieć nadzieję, że będzie dobrze,

ale przygotować się, że będzie niedobrze.

W związku z tym powinniśmy nasze wydatki

naprawdę wyciąć w tym momencie do kości.

Czyli nie wydawać kasy na głupoty dzisiaj?

Ani na głupoty, ani na rzeczy, bez których

możemy się spokojnie obejść,

nawet takie rzeczy jak ubrania, buty,

które nie są nam teraz niezbędne, naprawdę,

do tego stopnia, przy tym poziomie

niepewności, podszedłbym do zarządzania swoimi wydatkami.

Po co to robić? Po to, żeby została nam

w budżecie nadwyżka

i żebyśmy właśnie, jeżeli jeszcze nie zbudowaliśmy

tej poduszki finansowej, o której mówiłem, żeby

jak najszybciej taki bufor oszczędności

tworzyć. To jest

naprawdę wyjątkowa sytuacja, sytuacja bez precedensu.

Więc w taki sposób trzeba ją

traktować. I tutaj kluczowa będzie płynność finansowa,

czyli możliwość po prostu obsługi rat naszych

kredytów, ponoszenia płatności

podstawowych - za mieszkanie, za

edukację naszych dzieci, za jedzenie.

I na te cele musimy jak najszybciej gromadzić tą

poduchę finansową.

I gdybym był takim przeciętnym Kowalskim, no, mówię przeciętnym, czyli takim -

niestety - bez oszczędności,


Czy rząd sięgnie po OSZCZĘDNOŚCI POLAKÓW? – 7 metrów pod ziemią (2)

to już był prawdopodobnie taki ostatni wysoki

wyskok. Dlatego że zwykle, kiedy mamy do czynienia właśnie ze

spadkiem aktywności gospodarczej, to ceny wręcz

spadają, czyli mamy do czynienia z

deflacją, mamy do czynienia z niską inflacją

w takiej sytuacji. I myślę, że, no,

niedawno Narodowy Bank Polski też

zrobił taką projekcję,

że gdzieś ta inflacja w okolicach trzech procent w tym

roku powinna oscylować.

To ciekawe, co mówisz, bo faktycznie wiele osób spodziewa się

dzisiaj dużej inflacji. A tu jednak nie.

No ja na razie nie widzę czegoś, co by

budziło moje obawy o wysoką inflację w tym roku.

Ale te obawy mogą się pojawić.

Dlaczego? Bo tak: inflacja,

czyli

my ją odczuwamy jako wzrost wartości cen,

ekonomiści mówią, że to jest raczej spadek wartości pieniądza,

no, summa summarum efekt jest taki sam,

czyli że jest więcej pieniędzy

w stosunku do dóbr i usług, które są

w gospodarce. Więc możemy sobie wyobrazić taki

ułamek i w liczniku

tego ułamka, u góry, to jest suma pieniędzy, które są w gospodarce

i na to składa się gotówka

i kredyt. I teraz, w momencie kiedy jakieś firmy

bankrutują, kiedy nie spłacają kredytów, to jakby

z tej ogólnej ilości pieniądza maleje nam

ta część, która

jest kredytem.

I drukowanie pieniędzy przez rząd, jeżeli nie jest

przesadzone, jeżeli uzupełnia jedynie

to, co ubywa ze względu na

niespłacane kredyty, no to wtedy wszystko jest w porządku,

gospodarka jest

i inflacja również jest w równowadze. Więc

podaż pieniądza to jest jedna rzecz, gdyby ten

dodruk był niekontrolowany, no to tutaj

mielibyśmy problem, bo pieniądza byłoby dużo w stosunku do dóbr i usług.

No i druga sprawa to jest to, co dzieje się na dole, czyli to jest

właśnie ta podaż dóbr i usług. Gdyby były jakieś

niedobory,

gdyby pojawiły się na przykład problemy z dostawami

żywności, z dostawami jakichś produktów,

po prostu malałaby ilość dostępnych produktów,

bo bardzo by się przedłużało nasze zamknięcie,

no to wtedy znów mielibyśmy mniej dóbr i usług

w stosunku do wszystkich pieniędzy w gospodarce i to również

by spowodowało, że

na dane dobro, usługę przypada więcej pieniędzy,

to by wywierało taką ogólną presję inflacyjną

w gospodarce. Na razie tego nie widać,

więc tak jak mówię, w perspektywie

najbliższych miesięcy, w perspektywie tego roku

nie obawiam się tego. Ale gdyby pojawiły się niedobory,

gdyby rząd bez opamiętania drukował te pieniądze,

no to wtedy rzeczywiście

inflacją wysoką można zacząć się martwić.

Jeszcze nie teraz moim zdaniem.

Okej, czyli na dziś takich obaw nie ma,

całe szczęście. Marcin,

rozmawialiśmy chwilę temu o oszczędnościach. Chciałbym dopytać

cię jeszcze

o to, jakie są najlepsze sposoby, aby

o te oszczędności dziś zadbać.

Ludzie mają wiele pomysłów, mówi się o tym,

aby kupować obce waluty, aby kupować złoto,

mówi się także o lokatach, ale ich

oprocentowanie, jak obserwujemy, jest chyba rekordowo

niskie. Jakie z tych

sposobów wydają ci się na dziś najsensowniejsze?

Widzisz, ogromnym problemem

w takich sytuacjach jest właśnie to, że ludzie zadają pytanie:

"To w co inwestować teraz, co ja mam

teraz zrobić?". Nie mają tego w żaden sposób

przemyślanego, nie mają żadnej

strategii, żadnego pomysłu, tylko starają się

znaleźć to jedno, jedyne rozwiązanie, które

w tej sytuacji konkretnej zadziała.

A to nie jest takie proste, chcesz powiedzieć?

To jest wręcz bardzo trudne,

taka próba przeniesienia swoich oszczędności,

na przykład: "zamienię teraz wszystko na waluty"

albo "to kupię teraz za wszystko złoto" albo

"może akcje, bo one

się właśnie mocno przeceniły i to jest okazja inwestycyjna".

To wszystko powoduje, że

taki mało świadomy człowiek przenosi swoje

pieniądze z jednego miejsca do drugiego

i wszędzie gdzieś tam po drodze

po prostu trochę je traci, tak? Czyli gdzieś tam

obraca tymi pieniędzmi aż się skończą,

to absolutnie nie powinno mieć miejsca.

Każdy z nas powinien

na spokojnie zbudować sobie własną strategię inwestycyjną i,

żeby się nie rozgadywać, powiem, co ja na przykład robię

z moimi oszczędnościami.

Opowiadaj.

Wszystkie pieniądze mam podzielone na trzy portfele.

Na trzy takie kupki.

I każdą z nich traktuję nieco inaczej.

Ta pierwsza kupka, pierwszy portfel,

może lepiej będę używał określenia "portfel",

to są oszczędności,

które pozwalają mojej rodzinie przeżyć bez

dochodu przynajmniej pół roku.

Czyli pieniądze, które trzymam

w dwudziestu pięciu procentach właśnie na

dobrze oprocentowanych kontach oszczędnościowych czy lokatach

dobrze oprocentowanych,

w sensie, najlepszych,

jakie są dostępne na rynku.

A 75% tych pieniędzy trzymam

na takich indeksowanych inflacją obligacjach

Skarbu Państwa. I to są takie bardzo bezpiecznie

ulokowane pieniądze,

to jest taka moja finansowa poduszka bezpieczeństwa,

po którą, w sytuacji, gdyby skończyłyby mi się dochody,

wtedy będę sobie po nią sięgał. Albo gdy pojawia się

jakiś nagły, nieprzewidziany wydatek,

więc to jest pierwsze miejsce, to jest ten taki bufor bezpieczeństwa, który

każdy musi mieć, żeby spokojnie sobie spać.

Drugi portfel,

on jest po to,

żeby realizować moje długoterminowe cele,

na przykład, żebym na emeryturze nie musiał się

martwić o to, czy wystarczy mi pieniędzy, czy nie.

I tutaj też

nie staram się przewidywać, co tam się stanie na rynkach

finansowych. Tutaj opieram się na bardzo prostym założeniu:

czy to akcje, czy obligacje,

czy obligacje indeksowane inflacją, czy złoto,

czy nieruchomości. Wszystkie te klasy aktywów w długim terminie

przynoszą lepsze zyski niż gotówka.

Z definicji gotówka ze względu na inflację

z roku na rok traci na wartości. Im

dłużej trzymamy te pieniądze w gotówce, tym

ta wartość tej gotówki będzie spadała.

W związku z tym ja po prostu

buduję sobie portfel przenosząc,

kolekcjonując za tą

gotówkę, tracącą na wartości, inne aktywa.

Jakie aktywa?

Nieruchomości na wynajem, to jest

jak gdyby coś, co też zabezpiecza nas przed

inflacją, ale domyślam się, że nie każdy może sobie na to

pozwolić, więc zostawmy je.

Ale mając taki portfel ulokowany na rynkach

finansowych, to tak mniej więcej

30% tych oszczędności,

które są przeznaczone do inwestowania

na rynkach finansowych,

mam zainwestowane w akcje. Ale nie w akcje polskie,

tylko

w akcje globalne,

akcje zagraniczne. I to się robi w bardzo prosty sposób,

kupując takie fundusze

specjalne, tzw. ETF-y.

Czyli kupuję

fragmenty firm,

dużych, globalnych firm, które zarabiają pieniądze

i ja, kupując te akcje, mam po prostu udział w ich zyskach,

prawo do dywidendy.

Owszem, ceny tych akcji gdzieś tam się wahają,

ale, po pierwsze, nigdy nie spadają do zera,

więc są bezpieczniejsze paradoksalnie od gotówki, chociaż się

wahają, po drugie,

to są akcje zagraniczne denominowane w innych walutach

niż złotówka, więc odrywam się od tego ryzyka

związanego z posiadaniem wszystkich oszczędności w złotówkach.

I masz jeszcze jeden portfel, ostatni.

Ale to był tylko kawałek tego portfela rynkowego, już tylko mówię, że

w tym portfelu jeszcze są

detaliczne obligacje Skarbu Państwa

indeksowane inflacją, żeby chroniły mnie przed inflacją,

ale jest tam też na przykład trochę złota fizycznego,

około dziesięciu procent.

I chodzi o to, żeby ten portfel był tak

zdywersyfikowany, żeby on

w każdych warunkach rynkowych sobie dobrze radził.

Spadają akcje, rosną obligacje,

rośnie złoto. Mamy inną sytuację

na rynku, to inne składniki tego portfela się

inaczej zachowują. Ja to wszystko bardzo

dokładnie u siebie opisuję, no tu rzeczywiście pewnie

nie będziemy mieli czasu, żeby wchodzić

w szczegóły. I dopiero ten trzeci portfel to jest taki portfel spekulacyjny, taki,

tam się staram łapać jakieś szanse,

tam podejmować wysokie ryzyko. Ale zwróć uwagę,

że jak tutaj się pomylę, w tym trzecim portfelu, popełnię błąd,

nawet stracę wszystkie pieniądze, to

moje długoterminowe cele

są zabezpieczone, nic się im nie stanie, bo one są zdywersyfikowane

na tym portfelu długoterminowym.

Ten drugi portfel

mnie chroni, więc ja ryzykuję

tą trzecią kupką.

I bardzo boli mnie, kiedy widzę, że właśnie osoby

bez doświadczenia podejmują ryzyko

takie jak ja,

z moją wiedzą i doświadczeniem, w tym trzecim, ryzykownym portfelu

i starają się teraz przewidzieć, co

zrobić. Jeżeli sobie życzysz, to możemy przejść

po kolei przez różne klasy aktywów, przez akcje,

obligacje, przez złoto i powiedzieć, jak one będą się

zachowywały czy jak zachowywały się historycznie w takich warunkach,

nie wiem, czy chcesz aż tak głęboko w to wchodzić.

Ja myślę, że to byłaby rozmowa na kolejne pół godziny, więc może

przy kolejnej okazji, natomiast

powiedz proszę, bo wspomniałeś o tym,

że posiadasz mieszkania

właśnie pod inwestycje,

rozumiem, że pod wynajem.

Tak.

Kupowałbyś dzisiaj mieszkanie? Czy to jest dobry czas na to, by

kupować czy to mieszkanie

w dużym mieście, czy na przykład

działkę pod miastem, czy kupowanie nieruchomości

w obecnych czasach to dobry pomysł? Jak

oceniasz sytuację?

Dzisiaj, w tej konkretnej sytuacji,

kiedy jest tak duża niepewność odnośnie stabilności

dochodów, kiedy nie

wiadomo, jak potoczy się sytuacja gospodarcza,

nie kupiłbym na pewno nieruchomości na wynajem.

Uważam, że będą na to zdecydowanie lepsze czasy

i lepsze okazje.

Nieco inaczej podchodziłbym do sytuacji takiej, gdzie

ktoś jednak pracuje w jakiejś firmie, która ma stabilny

dochód, ktoś ma duże oszczędności,

ktoś, nie wiem, za większą część swoich pieniędzy

może sfinansować zakup

nieruchomości na własne potrzeby w dużej części gotówką,

a tylko w niewielkiej części kredytem,

no to tutaj tak, tutaj

byłbym gotowy, żeby podjąć takie ryzyko i taką nieruchomość

kupić, bo nawet, jeżeli jej cena na przykład

w perspektywie kolejnych miesięcy czy

kwartałów spadnie o kilka czy kilkanaście procent, to my

i tak kupujemy to mieszkanie po to, żeby mieszkać w nim przez następnych

20-30 lat. To nie będzie miało

aż takiego znaczenia.

Ale jeżeli ktoś jest na granicy, jeżeli

ktoś obawia się o swoją płynność finansową

i ma nawet na

oku to swoje wymarzone mieszkanie, ale

z drugiej strony boi się, że za 3 miesiące on już może nie mieć

dochodu, to zdecydowanie warto jednak

poczekać na taką sytuację, w której

taki zakup będzie zdecydowanie bardziej bezpieczny.

Ale nie ze względu na to, że będzie krach na rynku

nieruchomości, bo tutaj dużo czynników by musiało się wydarzyć i

niespekulacyjnie licząc na

jakiś bardzo niski spadek cen,

bardziej dlatego, że obawiałbym się o płynność finansową takiej osoby, która

teraz na przykład zdecydowałaby się na kredyt hipoteczny

na mieszkanie.

Jasne. Marcin, to powiedz jeszcze proszę na sam koniec,

w jaki sposób przeciętny

Polak Jan Kowalski

może jakoś zabezpieczyć

się przed tym, co wydarzy się w najbliższej

przyszłości? Co zrobić,

aby przez nadchodzący kryzys przejść

możliwie suchą stopą?

Na ile my możemy wpłynąć na tę sytuację? Jak

maksymalnie się zabezpieczyć?

Jasne.

Tak naprawdę mamy takie 3 dźwignie,

którymi możemy się bawić, jeśli chodzi o nasze finanse.

Ta pierwsza dźwignia to są nasze dochody.

Więc co trzeba robić?

Trzeba robić wszystko, żeby nie stracić pracy.

Jeżeli do tej pory pracowaliśmy na pół

gwizdka i udawaliśmy, że

pracujemy, bo twierdziliśmy, że szef udaje, że nam płaci,

no to teraz naprawdę jest moment, żeby

dać z siebie wszystko...

Koniec ściemniania, okej.

Koniec ściemniania, robimy wszystko, żeby utrzymać

pracę, żeby utrzymać dochody, być może

poszukać dodatkowych źródeł tych dochodów,

ale zrobić wszystko, żeby nie stracić źródła

dochodu. Więc jak ktoś siedzi na kwarantannie

i teraz się obija, i myśli sobie, że to jest taka fajna okazja,

żeby sobie odpocząć,

zdecydowanie zmieniłbym to podejście, bo

nie tędy droga. To właśnie teraz nasz pracodawca będzie

widział, na kogo może liczyć, na kogo nie.

Więc robić wszystko, żeby utrzymać dochody i to jest ta pierwsza dźwignia.

Druga sprawa to są nasze wydatki.

Nie wiemy, czy sytuacja potrwa

trzy miesiące czy pół roku, czy rok.

Warto mieć nadzieję, że będzie dobrze,

ale przygotować się, że będzie niedobrze.

W związku z tym powinniśmy nasze wydatki

naprawdę wyciąć w tym momencie do kości.

Czyli nie wydawać kasy na głupoty dzisiaj?

Ani na głupoty, ani na rzeczy, bez których

możemy się spokojnie obejść,

nawet takie rzeczy jak ubrania, buty,

które nie są nam teraz niezbędne, naprawdę,

do tego stopnia, przy tym poziomie

niepewności, podszedłbym do zarządzania swoimi wydatkami.

Po co to robić? Po to, żeby została nam

w budżecie nadwyżka

i żebyśmy właśnie, jeżeli jeszcze nie zbudowaliśmy

tej poduszki finansowej, o której mówiłem, żeby

jak najszybciej taki bufor oszczędności

tworzyć. To jest

naprawdę wyjątkowa sytuacja, sytuacja bez precedensu.

Więc w taki sposób trzeba ją

traktować. I tutaj kluczowa będzie płynność finansowa,

czyli możliwość po prostu obsługi rat naszych

kredytów, ponoszenia płatności

podstawowych - za mieszkanie, za

edukację naszych dzieci, za jedzenie.

I na te cele musimy jak najszybciej gromadzić tą

poduchę finansową.

I gdybym był takim przeciętnym Kowalskim, no, mówię przeciętnym, czyli takim -

niestety - bez oszczędności,