×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Emigracja - Malcolm XD, Tir (2)

Tir (2)

Z powodu tej właśnie samotności złapał kiedyś w którymś z krajów Europy (poza Watykanem) HIV-a, o czym szczęśliwie dowiedział się w miarę wcześnie, bo na parkingu w Holandii rozdawali stojącym na pauzie kierowcom ulotki, żeby się testować. Uświadomiony o zagrożeniach związanych z życiem kowboja szosowego Zbyszek poszedł na test i mu wyszło, że ma. Według jego słów:

NA POCZĄTKU JAK SIĘ DOWIEDZIAŁEM, TO PIERWSZA MYŚL BYŁA, ŻE JADĘ DO NAJBLIŻSZEGO LASU I SIĘ WIESZAM NA PASACH ŁADUNKOWYCH. ALE TEN LEKARZ HOLENDER MI ZARAZ WYTŁUMACZYŁ, ŻE TERAZ JUŻ MAJĄ TAKIE LEKI, ŻE BIERZESZ JEDNĄ TABLETKĘ DZIENNIE I CI TEN HIV NIC NIE SZKODZI. NO TROCHĘ SZKODZI, ALE NAWET MNIEJ, NIŻ JAK BYŚ CUKRZYCE MIAŁ, OSIEMDZIESIĄTKINAWET MOŻNA DOŻYĆ. MÓWI MI TEN DOKTOR – PANIE ZBYSZKU, NIC SIĘ NIE MARTWIĆ, TABLETKI BRAĆ, KONDONA ZAKŁADAĆ I WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE. WTEDY TAKICH LEKÓW JESZCZE WSZĘDZIE NIE MIELI, WIĘC TEN DOKTOR, DOBRY FACET, MNIE PODPIĄŁ W SYSTEMIE POD TEN HOLENDERSKI NFZ I PO PROSTU RAZ W MIESIĄCU SOBIE BRAŁEM KURS NA BENELUKS, RECEPTE WYKUPYWAŁEM I HAJDA. A TERAZ TO JUŻ NAWET U NAS W POLSCE TAKIE SĄ, WIĘC LUKSUS. A ZA TE KILKA LAT, COBY MI TEN HIV ODJĄŁ, TO RZUCIŁEM KURZENIE CIGARETÓW I TERAZ MI STATYSTYCZNIE WYCHODZI, ŻE DŁUŻEJ BĘDĘ ŻYŁ NIŻ PRZED TYM HIVEM HEHE.

Na koniec opowieści dodał jednak

NA PARKINGU WSZYSTKIE CHŁOPAKI BARDZO MĄDRE, NA WSZYSTKIM SIĘ ZNAJĄ, ALE CO CI TERAZ MÓWIĘ, TO IM NIE OPOWIADAJ, BO TEGO TO BY MOGLI NIE ZROZUMIEĆ.

Obiecałem nie opowiadać, a za chwilę wjechaliśmy na parking, w slangu drogowym zwany PARKÓWKĄ. Zbyszek przydusił na powitanie klakson, a kilku facetów stojących nad grillem na trawniku odwróciło się i uniosło w naszą stronę trzymane w rękach tyskacze.

JUREK

MALCOLM

PAWEŁ

MALCOLM

STEFAN

MALCOM

DRUGI JUREK

MALCOLM

Jak już się wszyscy wszystkim przedstawili, to Zbyszek kwestią wstępu powiedział, że jestem autostopowiczem, któryy stracił swój autokar siedząc w kiblu pod Poczdamem, a celem mojej podróży jest Londyn. Zaraz wyszło, że Stefan leci na bliską Szkocję z dostawą jakichś części aluminiowych, to mnie może podrzucić na samą obwodnicę Londynu, zwaną M25. Skoro to zostało już ustalone, mogliśmy przejść do konkretów, czyli grilla, tyskaczy i wykładów o życiu.

Podobnie jak w autokarze, głównym przesłaniem lekcji życiowych było, że ogólnie jest bardzo dobrze, ale chujowo. Dla osób, które podobnie jak ja początkowo nie zrozumiały tego paradoksu, podaję przykład:

W nowych ciężarówkach jestzaawansowana elektronika, przez co jeździ się nimi wygodniej i bezpieczniej. Jednocześnie stwarza to większe problemy w oszukiwaniu tachografu, czyli urządzenia, które mierzy, czy kierowca nie pracuje zbyt długo – a sporo z nich tak robi. Nie wystarczy już oszukiwać analogowo, przyłożeniem magnesu, jak robiło się kiedyś, tylko teraz trzeba oszukiwać cyfrowo, co wiąże się z większymi komplikacjami i wymaga stałego podnoszenia kompetencji.

Po niedługim czasie zrozumiałem, co pan Zbyszek miał na myśli, mówiąc mi w szoferce o Uniwersytecie Parkingowym i odbywających na nim pauzę (czyli wymaganą przepisami przerwę w pracy) Wykładowcach. Każdy z tirowców miał w zanadrzu tysiące mądrości i porad na każdy temat, ale zazwyczaj wszyscy pozostali koledzy mieli zdanie zupełnie odmienne od niego. Z tego powodu podejrzewam, że jak mnie tam nie było, to któryś zaczynał mówić na przykład NO JAK SIĘ JEDZIE NA TULUZĘ, TO TYLKO PRZEZ LYON, a inny zaraz kontrował JAKI LYON CZŁOWIEKU?! TY CHYBA W ŻYCIU WE FRANCJI NIE BYŁEŚ, NIECH CIĘ RĘKA BOSKA BRONI PRZEZ LYON JECHAĆ! Natomiast jako że tego dnia na parkingu byłem też ja, to co chwilę któryś z kierowców chciał mnie przyuczyć, gdzie się na przykład zatrzymać, jak się jedzie na dalekie Włochy, a pozostali zaczynali gwałtownie prostować to, co mówił

CO TY MŁODEMU WODĘ Z MÓZGU ROBISZ?! W DZISIEJSZYCH CZASACH JAK SIĘ ZATRZYMA POD BOLONIĄ, TO DO RANA MU CAŁĄ NACZEPĘ WYCZYSZCZĄ! TAM TO MOŻNA BYŁO STAWAĆ 15 LAT TEMU!

Zaraz inny dodawał TAK JAK MÓWISZ KOLEGO, JESZCZE DO TEGO JEDZENIE CHUJOWE i się zaczynała pełnoprawna awantura, która trwała przez 5–10 minut, aż wykładowcy osiągali konsensus naukowy typu, że można stawać pod Bolonią, ale nie można nic tam jeść. Umożliwiało to każdemu z nich wyjście z dysputy z honorem, a mnie dawało unikatową wiedzę będącą syntezą dekad doświadczenia zawodowego 5 tirowców.

Jak tyskaczy się zrobiło tak z półtorej kraty mniej, to Drugi Jurek przyniósł flaszkę BO TO PIWKO TO TYLKO BRZUCH ROZPYCHA i tematy zaczęły schodzić na bardziej hehe pikantne.

ROZUMIESZ MŁODY, JA TEŻ KIEDYŚ BYŁEM MŁODY, WSZYSTKO JEST DLA LUDZI.

NO ALE Z DZIEWCZYNAMI TO TRZEBA UWAŻAĆ.

ŻEBY JAKIEGOŚ SYFA NIE ZŁAPAĆ.

ALBO GORZEJ, HIV-A!

Widać było, że Zbyszek czuł się w tym temacie niekomfortowo, więc zaczął bagatelizować

LUDZIE, JAKIEGO HIV-A?! KIEDYŚ CZŁOWIEK JEŹDZIŁ, O ŻADNYM HIFIE NIKT NIE SŁYSZAŁ I BYŁO DOBRZE! TO TERAZ JAKIEŚ GŁUPOTY POWYMYŚLALI!

Niemniej pomimo zanegowania przez Zbyszka istnienia ludzkiego wirusa niedoboru odporności pozostali szoferzy energicznie kontynuowali moją edukację w zakresie zdrowia seksualnego. Zbyszek się wkurwił, skwitował ich wykład słowami A TAM PIERDOLITA, IDĘ SIĘ ODLAĆ, BO SŁUCHAĆ WAS NIE IDZIE i odszedł w stronę swojej ciężarówki. Gdy był już kilkanaście metrów od nas, koledzy z parkingu ściszonym głosem zaczęli wymieniać komentarze

NO POPATRZ JAKI NIEDOWIAREK, W HIV-A NIE WIERZY.

NIBY POSZEDŁ SIĘ ODLAĆ, A KIBEL JEST W DRUGĄ STRONĘ.

NO A CO WY MYŚLICIE, PRZYPOMNIAŁO MU SIĘ TERAZ, TO POSZEDŁ TE SWOJE LEKI NA HIV-A WZIĄĆ.

To ja zszokowany ich pytam, skąd znają największą tajemnicę pana Zbyszka, kowboja dzikiego zachodu transportu międzynarodowego, a oni wszyscy beka i mówią, że już z 3 razy tak było, że Zbyszek jak się najebał, to na urwanym filmie łaził po parkingu i wszystkim rozpowiadał, a potem nie pamiętał. Jeden kierowca go raz następnego dnia z tym skonfrontował, to Zbyszek się wypierał i chciał go za takie plotki bić po mordzie, to teraz już nikt woli głośno nie podnosić tematu.

ALE WIESZ MŁODY, ZBYSZEK JEST DOBRY FACET, TY GO PRZEZ TEGO HIV-A TAK NIE PRZEKREŚLAJ.

WŁAŚNIE, TERAZ TO NIE TO CO KIEDYŚ, TAKIE LEKI SĄ, ŻE SIĘ JEDNĄ PIGUŁKĘ DZIENNIE BIERZE I MOŻNA OSIEMDZIESIĄTKI DOŻYĆ.

ALBO I DŁUŻEJ, JAK SIĘ SZLUGI RZUCI!

W HOLANDII JEST TAKI LEKARZ, CO KOŁO PARKINGU ZA DARMO BADA.

DOKŁADNIE, POD GRONINGEN.

TRZEBA MIEĆ DLA CZŁOWIEKA TROCHĘ ZROZUMIENIA.

BO W TEJ PRACY TO NAJGORSZA JEDNAK JEST TA SAMOTNOŚĆ.

Wtedy zobaczyliśmy, że Zbyszek już wraca, więc temat szybko zszedł na to, że polska Inspekcja Transportu Drogowego to chuje gorsze nawet od jej niemieckich odpowiedników.

Nie pamiętam, kiedy poszedłem spać. Pamiętam dopiero, jak Zbyszek obudził mnie słowamiMŁODY DAWAJ NA ZEWNĄTRZ, JEST PRZYPAŁ W CHUJ.

Wychodzimy z szoferki i widzimy, jak Stefan, który po drodze na bliską Szkocję miał mnie podrzucić pod Londyn, awanturuje się z niemieckimi policjantami. Dookoła stoją nasi wczorajsi kompani i jeszcze kilku innych kierowców i wspierają go moralnie komentarzami, że tak jest, jak on mówi, i w ogóle dajcie ludziom żyć. Okazuje się, że chwilę przed moją pobudką miała miejsce następująca sytuacja:

O 6 rano jakiś inny tirowiec obudził Stefana, żeby kawałek przesunął naczepę, bo on nie może wykręcić czy coś takiego. Stefan jako dobry kolega przestawił kawałek furgon, a potem poszedł na stację się odlać. Na stacji policjanci tankowali paliwo i widzieli Stefana przestawiającego tira, a następnie jak powyginany po ciężkiej nocy idzie na stację. Postanowili zagadnąć go niby sympatycznie, ale jednak bardzo podstępnie, mówiąc do niego GUTEN MORGEN. Stefan odpowiedział GUTEN MORGEN, co siłą rzeczy spowodowało wydech powietrza z jego ust. W tym oto właśnie wydychanym powietrzu policjanci wyczuli nutkę spożywanego z nami poprzedniego dnia alkoholu, więc jak Stefan wychodził z kibla, to czekali już na niego z alkomatem i z miejsca wykonali pomiar orzekający zawartość 0,6 promila w oddechu. A że Stefan na ich oczach manewrował tirem po parkingu, chcieli zrobić mu przypał za jazdę po pijaku, na co absolutnie nie mógł się zgodzić, więc jako doświadczony szofer wyciągnął w swojej obronie bogaty zbiór kruczków prawnych:

• że parking to nie jest droga publiczna, tylko jakiś tam prywatny, wyasfaltowany plac, na którym przepisy formalnie nie obowiązują, tak samo jak po swoim ogródku można sobie jeździć dowolną maszyną w dowolnym stanie

• że go boli serce

• że wypił łyżkę syropuz alkoholem na kaszel i to zafałszowało wynik

• że go bardzo boli serce

• że on wcale nie jeździł, a na parkingu nie ma monitoringu, to niech mu udowodnią

• że go jeszcze bardziej boli serce i chyba ma zawał i trzeba do szpitala

• że Gestapo.

Wystraszyłem się wtedyo pana Stefana, ale Zbyszek mi wytłumaczył, że on jest mistrzem takich zagrywek. Teraz będą czekali pół godziny na karetkę. Potem pół godziny dyskusji z lekarzem na miejscu, bo Stefan nagle zapomni, jak się mówi po niemiecku. Potem pół godziny jazdy do szpitala, potem dwie godziny badania w szpitalu i dopiero jak mu się wtedy zawał skończy, to mu zrobią znowu badanie na alkohol, a do tego czasu to już będzie miał 0,0 promila, jak dziecko po pierwszej komunii. Zbyszek opowiadał też, że raz w ten sposób Stefan przetrzymał belgijską drogówkę na parkingu 7 godzin, aż mu zeszło z 1,1 promila na 0,2, a jak już było to 0,2, to powiedział, że zjadł z u cioci na imieninach jedną czekoladkę z ajerkoniakiem, bo nie wypadało odmówić. Reasumując, o Stefana mogłem się w ogóle nie martwić, za to o siebie już bardziej, bo w świetle przedstawionych powyżej faktów to nie wyruszy on na Szkocję wcześniej niż za 10 godzin. Mając świadomość, że Stomil w tym momencie dojeżdża już do Londynu, a po opuszczeniu autokaru najprawdopodobniej stanie na przystanku i nie będzie wiedział, co zrobić, nie mogłem sobie pozwolić na takie opóźnienie. Za poradą Zbyszka stanąłem na wyjeździe ze stacji i zacząłem łapać stopa z nadzieją, że znajdę kogoś jadącego z grubsza w kierunku Wysp Brytyjskich.


Tir (2) Tir (2)

Z powodu tej właśnie samotności złapał kiedyś w którymś z krajów Europy (poza Watykanem) HIV-a, o czym szczęśliwie dowiedział się w miarę wcześnie, bo na parkingu w Holandii rozdawali stojącym na pauzie kierowcom ulotki, żeby się testować. Uświadomiony o zagrożeniach związanych z życiem kowboja szosowego Zbyszek poszedł na test i mu wyszło, że ma. Według jego słów:

NA POCZĄTKU JAK SIĘ DOWIEDZIAŁEM, TO PIERWSZA MYŚL BYŁA, ŻE JADĘ DO NAJBLIŻSZEGO LASU I SIĘ WIESZAM NA PASACH ŁADUNKOWYCH. ALE TEN LEKARZ HOLENDER MI ZARAZ WYTŁUMACZYŁ, ŻE TERAZ JUŻ MAJĄ TAKIE LEKI, ŻE BIERZESZ JEDNĄ TABLETKĘ DZIENNIE I CI TEN HIV NIC NIE SZKODZI. BUT THIS DUTCH DOCTOR IMMEDIATELY EXPLAINED TO ME THAT THEY ALREADY HAVE SUCH MEDICINES, THAT YOU TAKE ONE TABLET A DAY AND THIS HIV DOES NOT HARM YOU. NO TROCHĘ SZKODZI, ALE NAWET MNIEJ, NIŻ JAK BYŚ CUKRZYCE MIAŁ, OSIEMDZIESIĄTKINAWET MOŻNA DOŻYĆ. IT DOES A LITTLE HARM, BUT EVEN LESS THAN IF YOU HAVE DIABETES, YOU CAN LIVE EIGHTY. MÓWI MI TEN DOKTOR – PANIE ZBYSZKU, NIC SIĘ NIE MARTWIĆ, TABLETKI BRAĆ, KONDONA ZAKŁADAĆ I WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE. THIS DOCTOR TELLS ME - MR. ZBYSZKU, DO NOT WORRY ANYTHING, TAKE A TABLET, PUT ON A CONDONA AND EVERYTHING WILL BE OK. WTEDY TAKICH LEKÓW JESZCZE WSZĘDZIE NIE MIELI, WIĘC TEN DOKTOR, DOBRY FACET, MNIE PODPIĄŁ W SYSTEMIE POD TEN HOLENDERSKI NFZ I PO PROSTU RAZ W MIESIĄCU SOBIE BRAŁEM KURS NA BENELUKS, RECEPTE WYKUPYWAŁEM I HAJDA. A TERAZ TO JUŻ NAWET U NAS W POLSCE TAKIE SĄ, WIĘC LUKSUS. AND NOW THEY ARE EVEN IN POLAND, SO LUXURY. A ZA TE KILKA LAT, COBY MI TEN HIV ODJĄŁ, TO RZUCIŁEM KURZENIE CIGARETÓW I TERAZ MI STATYSTYCZNIE WYCHODZI, ŻE DŁUŻEJ BĘDĘ ŻYŁ NIŻ PRZED TYM HIVEM HEHE. AND FOR THOSE FEW YEARS, WHEN HAVE THIS HIV TAKE AWAY FROM ME, I QUIT FUMING CIGARETS AND NOW I STATISTICALLY WILL LIVE LONGER THAN BEFORE THIS HIV HEHE.

Na koniec opowieści dodał jednak

NA PARKINGU WSZYSTKIE CHŁOPAKI BARDZO MĄDRE, NA WSZYSTKIM SIĘ ZNAJĄ, ALE CO CI TERAZ MÓWIĘ, TO IM NIE OPOWIADAJ, BO TEGO TO BY MOGLI NIE ZROZUMIEĆ.

Obiecałem nie opowiadać, a za chwilę wjechaliśmy na parking, w slangu drogowym zwany PARKÓWKĄ. Zbyszek przydusił na powitanie klakson, a kilku facetów stojących nad grillem na trawniku odwróciło się i uniosło w naszą stronę trzymane w rękach tyskacze.

JUREK

MALCOLM

PAWEŁ

MALCOLM

STEFAN

MALCOM

DRUGI JUREK

MALCOLM

Jak już się wszyscy wszystkim przedstawili, to Zbyszek kwestią wstępu powiedział, że jestem autostopowiczem, któryy stracił swój autokar siedząc w kiblu pod Poczdamem, a celem mojej podróży jest Londyn. Zaraz wyszło, że Stefan leci na bliską Szkocję z dostawą jakichś części aluminiowych, to mnie może podrzucić na samą obwodnicę Londynu, zwaną M25. Skoro to zostało już ustalone, mogliśmy przejść do konkretów, czyli grilla, tyskaczy i wykładów o życiu.

Podobnie jak w autokarze, głównym przesłaniem lekcji życiowych było, że ogólnie jest bardzo dobrze, ale chujowo. Dla osób, które podobnie jak ja początkowo nie zrozumiały tego paradoksu, podaję przykład:

W nowych ciężarówkach jestzaawansowana elektronika, przez co jeździ się nimi wygodniej i bezpieczniej. Jednocześnie stwarza to większe problemy w oszukiwaniu tachografu, czyli urządzenia, które mierzy, czy kierowca nie pracuje zbyt długo – a sporo z nich tak robi. Nie wystarczy już oszukiwać analogowo, przyłożeniem magnesu, jak robiło się kiedyś, tylko teraz trzeba oszukiwać cyfrowo, co wiąże się z większymi komplikacjami i wymaga stałego podnoszenia kompetencji.

Po niedługim czasie zrozumiałem, co pan Zbyszek miał na myśli, mówiąc mi w szoferce o Uniwersytecie Parkingowym i odbywających na nim pauzę (czyli wymaganą przepisami przerwę w pracy) Wykładowcach. Każdy z tirowców miał w zanadrzu tysiące mądrości i porad na każdy temat, ale zazwyczaj wszyscy pozostali koledzy mieli zdanie zupełnie odmienne od niego. Z tego powodu podejrzewam, że jak mnie tam nie było, to któryś zaczynał mówić na przykład NO JAK SIĘ JEDZIE NA TULUZĘ, TO TYLKO PRZEZ LYON, a inny zaraz kontrował JAKI LYON CZŁOWIEKU?! TY CHYBA W ŻYCIU WE FRANCJI NIE BYŁEŚ, NIECH CIĘ RĘKA BOSKA BRONI PRZEZ LYON JECHAĆ! Natomiast jako że tego dnia na parkingu byłem też ja, to co chwilę któryś z kierowców chciał mnie przyuczyć, gdzie się na przykład zatrzymać, jak się jedzie na dalekie Włochy, a pozostali zaczynali gwałtownie prostować to, co mówił

CO TY MŁODEMU WODĘ Z MÓZGU ROBISZ?! WHAT ARE YOU DOING BRAIN WATER TO A YOUNG BRAIN?! W DZISIEJSZYCH CZASACH JAK SIĘ ZATRZYMA POD BOLONIĄ, TO DO RANA MU CAŁĄ NACZEPĘ WYCZYSZCZĄ! TAM TO MOŻNA BYŁO STAWAĆ 15 LAT TEMU!

Zaraz inny dodawał TAK JAK MÓWISZ KOLEGO, JESZCZE DO TEGO JEDZENIE CHUJOWE i się zaczynała pełnoprawna awantura, która trwała przez 5–10 minut, aż wykładowcy osiągali konsensus naukowy typu, że można stawać pod Bolonią, ale nie można nic tam jeść. Umożliwiało to każdemu z nich wyjście z dysputy z honorem, a mnie dawało unikatową wiedzę będącą syntezą dekad doświadczenia zawodowego 5 tirowców.

Jak tyskaczy się zrobiło tak z półtorej kraty mniej, to Drugi Jurek przyniósł flaszkę BO TO PIWKO TO TYLKO BRZUCH ROZPYCHA i tematy zaczęły schodzić na bardziej hehe pikantne.

ROZUMIESZ MŁODY, JA TEŻ KIEDYŚ BYŁEM MŁODY, WSZYSTKO JEST DLA LUDZI.

NO ALE Z DZIEWCZYNAMI TO TRZEBA UWAŻAĆ. BUT WITH GIRLS YOU HAVE TO BE CAREFUL.

ŻEBY JAKIEGOŚ SYFA NIE ZŁAPAĆ.

ALBO GORZEJ, HIV-A!

Widać było, że Zbyszek czuł się w tym temacie niekomfortowo, więc zaczął bagatelizować

LUDZIE, JAKIEGO HIV-A?! KIEDYŚ CZŁOWIEK JEŹDZIŁ, O ŻADNYM HIFIE NIKT NIE SŁYSZAŁ I BYŁO DOBRZE! TO TERAZ JAKIEŚ GŁUPOTY POWYMYŚLALI!

Niemniej pomimo zanegowania przez Zbyszka istnienia ludzkiego wirusa niedoboru odporności pozostali szoferzy energicznie kontynuowali moją edukację w zakresie zdrowia seksualnego. Zbyszek się wkurwił, skwitował ich wykład słowami A TAM PIERDOLITA, IDĘ SIĘ ODLAĆ, BO SŁUCHAĆ WAS NIE IDZIE i odszedł w stronę swojej ciężarówki. Gdy był już kilkanaście metrów od nas, koledzy z parkingu ściszonym głosem zaczęli wymieniać komentarze

NO POPATRZ JAKI NIEDOWIAREK, W HIV-A NIE WIERZY.

NIBY POSZEDŁ SIĘ ODLAĆ, A KIBEL JEST W DRUGĄ STRONĘ.

NO A CO WY MYŚLICIE, PRZYPOMNIAŁO MU SIĘ TERAZ, TO POSZEDŁ TE SWOJE LEKI NA HIV-A WZIĄĆ.

To ja zszokowany ich pytam, skąd znają największą tajemnicę pana Zbyszka, kowboja dzikiego zachodu transportu międzynarodowego, a oni wszyscy beka i mówią, że już z 3 razy tak było, że Zbyszek jak się najebał, to na urwanym filmie łaził po parkingu i wszystkim rozpowiadał, a potem nie pamiętał. Jeden kierowca go raz następnego dnia z tym skonfrontował, to Zbyszek się wypierał i chciał go za takie plotki bić po mordzie, to teraz już nikt woli głośno nie podnosić tematu.

ALE WIESZ MŁODY, ZBYSZEK JEST DOBRY FACET, TY GO PRZEZ TEGO HIV-A TAK NIE PRZEKREŚLAJ.

WŁAŚNIE, TERAZ TO NIE TO CO KIEDYŚ, TAKIE LEKI SĄ, ŻE SIĘ JEDNĄ PIGUŁKĘ DZIENNIE BIERZE I MOŻNA OSIEMDZIESIĄTKI DOŻYĆ.

ALBO I DŁUŻEJ, JAK SIĘ SZLUGI RZUCI!

W HOLANDII JEST TAKI LEKARZ, CO KOŁO PARKINGU ZA DARMO BADA.

DOKŁADNIE, POD GRONINGEN.

TRZEBA MIEĆ DLA CZŁOWIEKA TROCHĘ ZROZUMIENIA.

BO W TEJ PRACY TO NAJGORSZA JEDNAK JEST TA SAMOTNOŚĆ.

Wtedy zobaczyliśmy, że Zbyszek już wraca, więc temat szybko zszedł na to, że polska Inspekcja Transportu Drogowego to chuje gorsze nawet od jej niemieckich odpowiedników.

Nie pamiętam, kiedy poszedłem spać. I don't remember when I went to sleep. Pamiętam dopiero, jak Zbyszek obudził mnie słowamiMŁODY DAWAJ NA ZEWNĄTRZ, JEST PRZYPAŁ W CHUJ.

Wychodzimy z szoferki i widzimy, jak Stefan, który po drodze na bliską Szkocję miał mnie podrzucić pod Londyn, awanturuje się z niemieckimi policjantami. Dookoła stoją nasi wczorajsi kompani i jeszcze kilku innych kierowców i wspierają go moralnie komentarzami, że tak jest, jak on mówi, i w ogóle dajcie ludziom żyć. Okazuje się, że chwilę przed moją pobudką miała miejsce następująca sytuacja:

O 6 rano jakiś inny tirowiec obudził Stefana, żeby kawałek przesunął naczepę, bo on nie może wykręcić czy coś takiego. Stefan jako dobry kolega przestawił kawałek furgon, a potem poszedł na stację się odlać. Na stacji policjanci tankowali paliwo i widzieli Stefana przestawiającego tira, a następnie jak powyginany po ciężkiej nocy idzie na stację. Postanowili zagadnąć go niby sympatycznie, ale jednak bardzo podstępnie, mówiąc do niego GUTEN MORGEN. Stefan odpowiedział GUTEN MORGEN, co siłą rzeczy spowodowało wydech powietrza z jego ust. W tym oto właśnie wydychanym powietrzu policjanci wyczuli nutkę spożywanego z nami poprzedniego dnia alkoholu, więc jak Stefan wychodził z kibla, to czekali już na niego z alkomatem i z miejsca wykonali pomiar orzekający zawartość 0,6 promila w oddechu. A że Stefan na ich oczach manewrował tirem po parkingu, chcieli zrobić mu przypał za jazdę po pijaku, na co absolutnie nie mógł się zgodzić, więc jako doświadczony szofer wyciągnął w swojej obronie bogaty zbiór kruczków prawnych:

• że parking to nie jest droga publiczna, tylko jakiś tam prywatny, wyasfaltowany plac, na którym przepisy formalnie nie obowiązują, tak samo jak po swoim ogródku można sobie jeździć dowolną maszyną w dowolnym stanie

• że go boli serce

• że wypił łyżkę syropuz alkoholem na kaszel i to zafałszowało wynik

• że go bardzo boli serce

• że on wcale nie jeździł, a na parkingu nie ma monitoringu, to niech mu udowodnią

• że go jeszcze bardziej boli serce i chyba ma zawał i trzeba do szpitala

• że Gestapo.

Wystraszyłem się wtedyo pana Stefana, ale Zbyszek mi wytłumaczył, że on jest mistrzem takich zagrywek. Teraz będą czekali pół godziny na karetkę. Potem pół godziny dyskusji z lekarzem na miejscu, bo Stefan nagle zapomni, jak się mówi po niemiecku. Potem pół godziny jazdy do szpitala, potem dwie godziny badania w szpitalu i dopiero jak mu się wtedy zawał skończy, to mu zrobią znowu badanie na alkohol, a do tego czasu to już będzie miał 0,0 promila, jak dziecko po pierwszej komunii. Zbyszek opowiadał też, że raz w ten sposób Stefan przetrzymał belgijską drogówkę na parkingu 7 godzin, aż mu zeszło z 1,1 promila na 0,2, a jak już było to 0,2, to powiedział, że zjadł z u cioci na imieninach jedną czekoladkę z ajerkoniakiem, bo nie wypadało odmówić. Reasumując, o Stefana mogłem się w ogóle nie martwić, za to o siebie już bardziej, bo w świetle przedstawionych powyżej faktów to nie wyruszy on na Szkocję wcześniej niż za 10 godzin. Mając świadomość, że Stomil w tym momencie dojeżdża już do Londynu, a po opuszczeniu autokaru najprawdopodobniej stanie na przystanku i nie będzie wiedział, co zrobić, nie mogłem sobie pozwolić na takie opóźnienie. Za poradą Zbyszka stanąłem na wyjeździe ze stacji i zacząłem łapać stopa z nadzieją, że znajdę kogoś jadącego z grubsza w kierunku Wysp Brytyjskich.