×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Emigracja - Malcolm XD, Roman i śmietnik historii (3)

Roman i śmietnik historii (3)

Jako że już trochę wypiliśmy, a mnie ta historia dosyć mocno ujęła, to zdobyłem się na odwagę i mówię, Roman, z tym, jak leżałeś w więzieniu i słuchałeś pociągów, to zupełnie jak w tej piosence Johnny'ego Casha. Roman, słysząc to, wstał i już myślałem, że zachowawczo mi jebnie, natomiast on wyciągnął łapę i powiedział, że jak znam Johnny'ego Casha, to jest kurwa szacun, po czym zbił ze mną pionę, aż plasnęło. Potem usiadł na krześle, kazał wszystkim walnąć lufę, zapatrzył się w jeżdżący po kuchni pociąg i zaczął pod nosem śpiewać „Folsom Prison Blues”. Nie znał co prawda zbytnio słów, ale melodię całkiem nieźle, a jak mu brakowało jakiegoś wyrazu w tekście, to po prostu zastępował go innym słowem z pogranicza polskiego, swojego wymyślonego języka i jakichś losowych języków obcych.

I HERE THE TRAIN IS KOMIN

IT ROLLEN DOWN DIE BEND

EN I NO SEE SANCZAJN

SINCE I DON NOW WHEN

Wszyscy wpadliśmy w jakąś taką melancholię, a ja wyobrażałem sobie młodego Romka, jak go opieka społeczna wzięła do bidula z jego dysfunkcyjnego domu, a on miał z 8 lat i w tym bidulu stał przy oknie i marzył, że jednym z przejeżdżających pociągów przyjadą po niego rodzice z wszytym esperalem. Łukaszkowi widocznie też się zrobiło Romana szkoda, bo chcąc go najwyraźniej wyrwać z tej zadumy, wysilił się na dziarski ton i powiedział TO CO, MOŻE NA DRUGĄ NÓŻKĘ? po czym mocno tupnął rzeczoną nóżką w podłogę, żeby ten pomysł przypieczętować.

W tym momencie powstał problem natury logistycznej: o ile w piosence „Folsom Prison Blues” pociąg przejeżdżał pod więzieniem, w którym siedział Johnny Cash, to w kuchni naszego council house'u pociąg przejeżdżał akurat pod stołem, w tym samym miejscu i czasie, w którym noga Łukaszka miała spotkać się z podłogą. Dało to się poznać po tym, że zamiast odgłosu tupnięcia usłyszeliśmy dźwięk pękania czegoś, a pociąg nie wyjechał tunelem pod nogami Stomila, skąd zgodnie z rozkładem wyjechać powinien. Przy stole zapadła grobowa cisza, Roman zajrzał pod spód i wyłonił się, trzymając w ręce lokomotywę parową Pennsylvania Railroad Class A5, na której nie było komina, a być powinien, bo jak było już nam wiadomo, jest on jednym z kluczowych elementów tego typu lokomotywy.

Łukaszek pobladł i zaczyna się tłumaczyć, że nie zauważył. Romanowi ryj tak poczerwieniał, że wyblakłoczarne kropki pod jego oczami prawie przestały być widoczne i zaczął cisnąć go litanią swoich kryminalnych żali.

JAK KURWA WTEDY OPIERDALALIŚMY LOMBARD, A TY STAŁEŚ NA ORIENCIE, TO TEŻ NIE ZAUWAŻYŁEŚ! I CO CWELU? JA ZA CIEBIE WTEDY W WIĘZIENIU SIEDZIAŁEM. SŁOWA NIE POWIEDZIAŁEM, ŻE BYŁEŚ ZE MNĄ, A TY SPIERDOLIŁEŚ DO DOMU, BUJAŁEŚ SIĘ PO WOLNOŚCI I NAWET MI RAZ NIE PRZYSŁAŁEŚ HAJSU NA WYPISKĘ NA KANTYNĘ.

ALE ROMEK, SPOKOJNIE, PRZEPRASZAM...

ALE CO KURWA ROMEK? CO KURWA SPOKOJNIE? !

Roman rzeczywiście nie zrozumiał, w jakim kontekście padł wyraz SPOKOJNIE, bo zapierdolił Łukaszkowi tą łapą, w której trzymał popsutą lokomotywę, taką lampę na ryj, że jego łuk brwiowy się rozstąpił jak Wielki Kanion, który pewnie też w jakiejś piosence Johnny'ego Casha musiał się przewinąć. Łukaszek zleciał z krzesła na podłogę i wpadł w znajdującą się tam bocznicę kolejową, w wyniku czego tory się porozłączały, więc Roman wymierzył mu jeszcze kilka dodatkowych kopów na ryj, przy każdym kopnięciu sylabizując: CO-KU-RWA-SPO-KOJ-NIE. A że Łukaszek przy każdym kopnięciu odbijał się jeszcze tyłem głowy od ściany, to po tym combosie już stracił przytomność. Lokomotywa Pennsylvania Railroad Class A5 też ucierpiała, natomiast nie lała się z niej krew, tak jak z łba Łukaszka.

Pomyślałem, nie no kurwa, zabił człowieka. Mój kuzyn Krystianek zdobył się na największą odwagę cywilną, mówi ROMAN, CO TY ROBISZ, CZŁOWIEKU, DAJ MI PRZEJŚĆ, JA MU POMOGĘ i chciał podnosić Łukaszka z podłogi, ale tak jak wyraz KOLEJKA uruchomił wcześniej u patologa Romana skojarzenie pozytywne, tak teraz wyraz POMOGĘ zadziałał odwrotnie, bo rozpoczął kontynuację nagromadzonych przez patologiczne życie żali.

TERAZ TO POMOGĘ, A JAK Z POLSKI UCIEKAŁEM TO MI NIKT KURWA NIE POMÓGŁ! NIKT! NIGDY! OBIECYWAŁEŚ FRAJERZE, ŻE MI ROBOTĘ ZAŁATWISZ I CO? TRZECI MIESIĄC PIERDOLISZ, ŻE ZARAZ BĘDZIE.

Po czym rzucił się na Krystianka, który na szczęście zrobił unik i zaczął uciekać. Nie było łatwo się im ganiać po domu, bo byli dosyć najebani, więc najpierw zrobili rundkę po kuchni, potem pobiegli do naszego pokoju, a potem usłyszeliśmy ich tupot na schodach prowadzących na piętro. My ze Stomilem siedzieliśmy skamieniali przy stole, a tu nagle za oknem wychodzącym na ogródek słyszymy JEB i widzimy Krystianka, który przeturlał się po trawniku, po czym wskoczył na płot i zniknął w ogródku sąsiada. Widocznie Roman osaczył go w pokoju i zrozpaczony Krystianek musiał uciekać przez okno z pierwszego piętra. A tu zaraz następne JEB, nawet głośniejsze – z okna wyleciał Roman. A jebnął głośniej dlatego, że skoczył na kompostownik i przebił się przez jego klapę tak, że do połowy był w środku, a od połowy na zewnątrz. Ten konkretny kompostownik to był taki gotowy do złożenia z marketu budowlanego, plastikowy. Roman widocznie się w tej pękniętej klapie jakoś zaklinował, bo rzucał się jak oszalały i ciągle darł mordę, wyrzucając z siebie wszystkie najgorsze bluźnierstwa, wyuczone przez kilka dekad swojej kryminalnej kariery.

Musiałem dokonać błyskawicznej analizy sytuacji: Łukaszek nieprzytomny, prawdopodobnie nieżywy, Krystianek zdezerterował, patolog Roman chwilowo zniewolony w kompostowniku, ale jak wyjdzie, to nas na pewno pozabija za sam fakt, że jesteśmy pod ręką. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, krzyczę na Stomila, że spierdalamy. Złapaliśmy nasze rzeczy z pokoju, co było o tyle proste, że jeszcze ich nie rozpakowaliśmy, bo od przyjazdu do Krystianka lataliśmy do sklepu albo piliśmy wódę, albo bawiliśmy się kolejką. Wybiegliśmy na ulicę i pobiegliśmy w kierunku stacji, a naszej ucieczce towarzyszyły niosące się po rejonie dramatyczne skargi Romana NIKT MI KURWA NIE POMÓGŁ! NIKT NIE POMÓGŁ!! !

Jak dobiegliśmy na stację, to okazało się, że pierwszy pociąg przyjedzie dopiero o 5 rano, a uznaliśmy, że nie możemy tam tyle czekać, bo jak Roman wyjdzie z kompostownika, to jako miłośnik kolejnictwa na pewno właśnie tutaj przyjdzie nas szukać. Poszliśmy więc z buta na jakiś losowy przystanek, na który o 5:40 miał przyjechać autobus, który zabierze nas na Brixton, czyli bliżej centrum. Prawie 4 godziny wolnego czasu, którymi dysponowaliśmy, spędziliśmy na rozważaniu, co teraz ze sobą poczniemy, bo na chwilę obecną jesteśmy bez stałego źródła zarobku i adresu zamieszkania. Że może pójdziemy pod jakiś most albo do tej jadłodajni, którą mi poleciła pani z informacji na dworcu Victoria. Aż w końcu Stomil zaczyna nieśmiało przebąkiwać, że on ma jeden pomysł, ale nie wie, czy mówić, bo mi to się pewnie nie spodoba. Mówię, że cokolwiek to jest, to dawaj, bo gorzej niż teraz mamy, to chyba nie będzie. No to on mówi, że jeden z tych jego wspólników od gitary mieszka na jakimś squacie i mówił, że jak coś, to my też możemy przyjść, jak będziemy w trudnej sytuacji, bo oni tam mają taką zasadę, że pomagają innym. Ja na to, że proste, oczywiście kurwa, jedziemy. Pytam jeszcze, dlaczego wcześniej nic nie mówił.

A BO NA TEN ŚMIETNIK TAK WYBRZYDZAŁEŚ, TO MYŚLAŁEM, ŻE NIE BĘDZIESZ CHCIAŁ.

Roman i śmietnik historii (3)

Jako że już trochę wypiliśmy, a mnie ta historia dosyć mocno ujęła, to zdobyłem się na odwagę i mówię, Roman, z tym, jak leżałeś w więzieniu i słuchałeś pociągów, to zupełnie jak w tej piosence Johnny'ego Casha. Roman, słysząc to, wstał i już myślałem, że zachowawczo mi jebnie, natomiast on wyciągnął łapę i powiedział, że jak znam Johnny'ego Casha, to jest kurwa szacun, po czym zbił ze mną pionę, aż plasnęło. Roman, hearing this, stood up and I was already thinking that he was going to conservatively jeer me, whereas he held out his paw and said that, as I know Johnny Cash, it's fucking respectable, after which he beat the riser with me until it clattered. Potem usiadł na krześle, kazał wszystkim walnąć lufę, zapatrzył się w jeżdżący po kuchni pociąg i zaczął pod nosem śpiewać „Folsom Prison Blues”. Then he sat down in a chair, told everyone to hit the barrel, stared at the train as it rolled around the kitchen, and began singing "Folsom Prison Blues" to himself. Nie znał co prawda zbytnio słów, ale melodię całkiem nieźle, a jak mu brakowało jakiegoś wyrazu w tekście, to po prostu zastępował go innym słowem z pogranicza polskiego, swojego wymyślonego języka i jakichś losowych języków obcych.

I HERE THE TRAIN IS KOMIN

IT ROLLEN DOWN DIE BEND

EN I NO SEE SANCZAJN

SINCE I DON NOW WHEN

Wszyscy wpadliśmy w jakąś taką melancholię, a ja wyobrażałem sobie młodego Romka, jak go opieka społeczna wzięła do bidula z jego dysfunkcyjnego domu, a on miał z 8 lat i w tym bidulu stał przy oknie i marzył, że jednym z przejeżdżających pociągów przyjadą po niego rodzice z wszytym esperalem. Łukaszkowi widocznie też się zrobiło Romana szkoda, bo chcąc go najwyraźniej wyrwać z tej zadumy, wysilił się na dziarski ton i powiedział TO CO, MOŻE NA DRUGĄ NÓŻKĘ? po czym mocno tupnął rzeczoną nóżką w podłogę, żeby ten pomysł przypieczętować. then he stamped the foot firmly on the floor to seal the idea.

W tym momencie powstał problem natury logistycznej: o ile w piosence „Folsom Prison Blues” pociąg przejeżdżał pod więzieniem, w którym siedział Johnny Cash, to w kuchni naszego council house'u pociąg przejeżdżał akurat pod stołem, w tym samym miejscu i czasie, w którym noga Łukaszka miała spotkać się z podłogą. Dało to się poznać po tym, że zamiast odgłosu tupnięcia usłyszeliśmy dźwięk pękania czegoś, a pociąg nie wyjechał tunelem pod nogami Stomila, skąd zgodnie z rozkładem wyjechać powinien. Przy stole zapadła grobowa cisza, Roman zajrzał pod spód i wyłonił się, trzymając w ręce lokomotywę parową Pennsylvania Railroad Class A5, na której nie było komina, a być powinien, bo jak było już nam wiadomo, jest on jednym z kluczowych elementów tego typu lokomotywy.

Łukaszek pobladł i zaczyna się tłumaczyć, że nie zauważył. Romanowi ryj tak poczerwieniał, że wyblakłoczarne kropki pod jego oczami prawie przestały być widoczne i zaczął cisnąć go litanią swoich kryminalnych żali.

JAK KURWA WTEDY OPIERDALALIŚMY LOMBARD, A TY STAŁEŚ NA ORIENCIE, TO TEŻ NIE ZAUWAŻYŁEŚ! I CO CWELU? JA ZA CIEBIE WTEDY W WIĘZIENIU SIEDZIAŁEM. I WAS IN PRISON FOR YOU THEN. SŁOWA NIE POWIEDZIAŁEM, ŻE BYŁEŚ ZE MNĄ, A TY SPIERDOLIŁEŚ DO DOMU, BUJAŁEŚ SIĘ PO WOLNOŚCI I NAWET MI RAZ NIE PRZYSŁAŁEŚ HAJSU NA WYPISKĘ NA KANTYNĘ.

ALE ROMEK, SPOKOJNIE, PRZEPRASZAM...

ALE CO KURWA ROMEK? CO KURWA SPOKOJNIE? WHAT THE FUCK COOL? !

Roman rzeczywiście nie zrozumiał, w jakim kontekście padł wyraz SPOKOJNIE, bo zapierdolił Łukaszkowi tą łapą, w której trzymał popsutą lokomotywę, taką lampę na ryj, że jego łuk brwiowy się rozstąpił jak Wielki Kanion, który pewnie też w jakiejś piosence Johnny'ego Casha musiał się przewinąć. Łukaszek zleciał z krzesła na podłogę i wpadł w znajdującą się tam bocznicę kolejową, w wyniku czego tory się porozłączały, więc Roman wymierzył mu jeszcze kilka dodatkowych kopów na ryj, przy każdym kopnięciu sylabizując: CO-KU-RWA-SPO-KOJ-NIE. A że Łukaszek przy każdym kopnięciu odbijał się jeszcze tyłem głowy od ściany, to po tym combosie już stracił przytomność. Lokomotywa Pennsylvania Railroad Class A5 też ucierpiała, natomiast nie lała się z niej krew, tak jak z łba Łukaszka.

Pomyślałem, nie no kurwa, zabił człowieka. I thought, no fuck, he killed a man. Mój kuzyn Krystianek zdobył się na największą odwagę cywilną, mówi ROMAN, CO TY ROBISZ, CZŁOWIEKU, DAJ MI PRZEJŚĆ, JA MU POMOGĘ i chciał podnosić Łukaszka z podłogi, ale tak jak wyraz KOLEJKA uruchomił wcześniej u patologa Romana skojarzenie pozytywne, tak teraz wyraz POMOGĘ zadziałał odwrotnie, bo rozpoczął kontynuację nagromadzonych przez patologiczne życie żali.

TERAZ TO POMOGĘ, A JAK Z POLSKI UCIEKAŁEM TO MI NIKT KURWA NIE POMÓGŁ! NIKT! NIGDY! OBIECYWAŁEŚ FRAJERZE, ŻE MI ROBOTĘ ZAŁATWISZ I CO? TRZECI MIESIĄC PIERDOLISZ, ŻE ZARAZ BĘDZIE.

Po czym rzucił się na Krystianka, który na szczęście zrobił unik i zaczął uciekać. Nie było łatwo się im ganiać po domu, bo byli dosyć najebani, więc najpierw zrobili rundkę po kuchni, potem pobiegli do naszego pokoju, a potem usłyszeliśmy ich tupot na schodach prowadzących na piętro. My ze Stomilem siedzieliśmy skamieniali przy stole, a tu nagle za oknem wychodzącym na ogródek słyszymy JEB i widzimy Krystianka, który przeturlał się po trawniku, po czym wskoczył na płot i zniknął w ogródku sąsiada. Widocznie Roman osaczył go w pokoju i zrozpaczony Krystianek musiał uciekać przez okno z pierwszego piętra. A tu zaraz następne JEB, nawet głośniejsze – z okna wyleciał Roman. A jebnął głośniej dlatego, że skoczył na kompostownik i przebił się przez jego klapę tak, że do połowy był w środku, a od połowy na zewnątrz. Ten konkretny kompostownik to był taki gotowy do złożenia z marketu budowlanego, plastikowy. Roman widocznie się w tej pękniętej klapie jakoś zaklinował, bo rzucał się jak oszalały i ciągle darł mordę, wyrzucając z siebie wszystkie najgorsze bluźnierstwa, wyuczone przez kilka dekad swojej kryminalnej kariery. Roman must have somehow wedged himself in this cracked lapel, because he was thrashing around like crazy and constantly screaming, spitting out all the worst blasphemies learned over several decades of his criminal career.

Musiałem dokonać błyskawicznej analizy sytuacji: Łukaszek nieprzytomny, prawdopodobnie nieżywy, Krystianek zdezerterował, patolog Roman chwilowo zniewolony w kompostowniku, ale jak wyjdzie, to nas na pewno pozabija za sam fakt, że jesteśmy pod ręką. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, krzyczę na Stomila, że spierdalamy. Considering all these factors, I'm screaming at Stomil that we're screwing up. Złapaliśmy nasze rzeczy z pokoju, co było o tyle proste, że jeszcze ich nie rozpakowaliśmy, bo od przyjazdu do Krystianka lataliśmy do sklepu albo piliśmy wódę, albo bawiliśmy się kolejką. Wybiegliśmy na ulicę i pobiegliśmy w kierunku stacji, a naszej ucieczce towarzyszyły niosące się po rejonie dramatyczne skargi Romana NIKT MI KURWA NIE POMÓGŁ! NIKT NIE POMÓGŁ!! NO ONE HELPED!! !

Jak dobiegliśmy na stację, to okazało się, że pierwszy pociąg przyjedzie dopiero o 5 rano, a uznaliśmy, że nie możemy tam tyle czekać, bo jak Roman wyjdzie z kompostownika, to jako miłośnik kolejnictwa na pewno właśnie tutaj przyjdzie nas szukać. Poszliśmy więc z buta na jakiś losowy przystanek, na który o 5:40 miał przyjechać autobus, który zabierze nas na Brixton, czyli bliżej centrum. Prawie 4 godziny wolnego czasu, którymi dysponowaliśmy, spędziliśmy na rozważaniu, co teraz ze sobą poczniemy, bo na chwilę obecną jesteśmy bez stałego źródła zarobku i adresu zamieszkania. Że może pójdziemy pod jakiś most albo do tej jadłodajni, którą mi poleciła pani z informacji na dworcu Victoria. Aż w końcu Stomil zaczyna nieśmiało przebąkiwać, że on ma jeden pomysł, ale nie wie, czy mówić, bo mi to się pewnie nie spodoba. Mówię, że cokolwiek to jest, to dawaj, bo gorzej niż teraz mamy, to chyba nie będzie. No to on mówi, że jeden z tych jego wspólników od gitary mieszka na jakimś squacie i mówił, że jak coś, to my też możemy przyjść, jak będziemy w trudnej sytuacji, bo oni tam mają taką zasadę, że pomagają innym. Ja na to, że proste, oczywiście kurwa, jedziemy. Pytam jeszcze, dlaczego wcześniej nic nie mówił. I wonder why he didn't say anything earlier.

A BO NA TEN ŚMIETNIK TAK WYBRZYDZAŁEŚ, TO MYŚLAŁEM, ŻE NIE BĘDZIESZ CHCIAŁ.