×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Emigracja - Malcolm XD, Roman i śmietnik historii (2)

Roman i śmietnik historii (2)

Powycierałem wodę i schodzę z mieszczącej się na pierwszym piętrze łazienki do naszego pokoju na parterze. Jak byłem w połowie schodów, to drzwi wejściowe do domu się otworzyły. Ja panika, że jeżeli to z opieki społecznej, to jak im wyjaśnię, że byłem pod prysznicem zamiast pilnować dobytku rodziny angielskiej z dziećmi. Zamiast opieki wchodzi jednak dwóch typów.

W bajkach dla dzieci są czasami takie opisy postaci, że np. Baba Jaga przyszła do domu dzieci w przebraniu, ale i tak jej źle z oczu patrzyło. Zawsze mnie zastanawiało, co konkretnie to znaczy, bo w realu nigdy się z czymś takim nie spotkałem – aż do teraz. Ten Łukaszek to był tylko na nieco wyższym poziomie patologii niż mój kuzyn, w sensie jak się spojrzy na mordę, to widać, że ma na sumieniu jakieś wpierdole na dyskotekach, drobne kradzieże i tym podobne. Dostał pewnie kiedyś dwa lata, jak już mu się w końcu nazbierało tych grzechów lekkich, ale potem nienaganne sprawowanie i po roku mu zamienili na jakieś prace społeczne. Roman natomiast miał tak na oko z 35 lat i ryj tak kryminalny, że 10 lat to na pewno w życiu przesiedział. Na dłoniach wydziarane jakieś gównopajęczyny w jakości takich naklejanych tatuaży dla dzieci, co kiedyś dawali w czipsach na halloween. Na szyi miał natomiast wytatuowaną koronę –symbol przymierza pomiędzy Kielcami a piłką. Nad szyją i koroną mieściła się jego głowa, a w niej oczy. W każdej wsi oraz dzielnicy miasta w Polsce krążą opowieści o tym, jak to ktoś komuś poderwał dziewczynę czy tam ukradł telefon na imprezie i ten drugi potem dojechał tego pierwszego z 10 kolegami i podobno tak mu wpierdolili, że nawet ktoś po mu głowie skakał. Oczy Romana mówiły, że w takich sytuacjach to właśnie on był tym, co skakał po głowie, bo jemu nie wystarczy, że typek już leży przekopany, tylko jeszcze się trzeba pobawić, a jak ktoś na koniec zabawy nie jeździ na wózku inwalidzkim do końca życia, to znaczy, że zabawa się nie udała.

Roman świdruje mnie więc swoimi nienawistnymi oczami, a potem przerywa ciszę pytaniem A CO TO MA KURWA BYĆ? Słysząc te słowa ze swojego pokoju wyskakuje Krystian i zaczyna prawdziwą kurwa obronę Sokratesa

A SIEMASZ ROMAN WARIACIE, MORDECZKO. JAK TAM CO TAM, WSZYSTKO SPOCZKO? BO WIDZISZ, TUTAJ DO MNIE KUZYN NA CHWILĘ PRZYSZEDŁ, CO NIE, BO CHŁOPAKI DOPIERO CO Z POLSKI PRZYJECHALI, NIE MIELI GDZIE SPAĆ, TO GO NIE ZOSTAWIĘ NA ULICY, BO TO RODZINA. RODZINA NAJWAŻNIEJSZA, CO NIE WARIACIE? JAK BYŚ NIE MIAŁ NIC PRZECIWKO, TOBY SIĘ U NAS PRZEKIMALI Z DZIEŃ CZY DWA, CO? MOGŁOBY TAK BYĆ? NO MÓWIĘ CI, ŻE Z PROSTO Z POLSKI PRZYJECHALI, WÓDKI NAM PRZYWIEŹLI W PREZENCIE, CO NIE CHŁOPAKI?

Z naszego pokoju na parterze wychodzi wtedy Stomil i nie znając sytuacji, mówi zgodnie z prawdą, że wiózł wódkę, ale mało miał, tylko litra dla siebie na drogę.

NO TO MACIE KURWA PROBLEM – mówi Roman – BO MY MAMY POPITĘ – tu wskazuje na siatę browarów trzymaną przez tego całego pięćdziesięcioprocentowego patologa Łukaszka – WIĘC ZAPIERDALAĆ DO SKLEPU.

No to ja się szybko ubrałem i siłą rzeczy wychodzimy ze Stomilem do sklepu po prezenty z Polski. Jak tylko wyszliśmy na ulicę, to poczułem ulgę, że nie obskoczyliśmy wpierdolu już na samym początku, ale w tym momencie słyszymy za sobą patolski skrzek Romana EEEEJ! KURWA!, więc pomyślałem, że zbyt szybko się ucieszyłem, ale na szczęście ten po prostu przypomniał sobie, że do listy zakupów nie dodał szlugów marki MALBORASY ZŁOTE.

Trochę nam z tymi zakupami zeszło, bo nie znaliśmy okolicy, więc sklepu szukaliśmy z pół godziny. Jeszcze mieliśmy dyskusję, ile paczek fajek Roman miał na myśli, żeby z jednej strony nas za dużo nie wyszło – bo były po 6 funtów za jedną – ale żeby z drugiej strony Romana nie wkurwić. Stanęło na 3 paczkach, dwa razy zero siedem wódy (też drogo), czipsy i możemy wracać z nadzieją, że to wystarczy.

Wchodzimy do kuchni, gdzie chłopaki siedzą przy stole i prewencyjnie piją zawczasu popitkę, czyli browary, żeby przeciwdziałać największemu zagrożeniu związanemu ze spożywaniem alkoholu, czyli odwodnieniu. Postawiliśmy zakupy na stół i jeszcze nie zdążyliśmy ich wypakować z siatek, jak Roman podniósł się z krzesła, stanął za nami i zapierdolił nam tak zwane KARCZYCHO, czyli uderzenie otwartą ręką w kark, na tak zwaną ODMUŁĘ, bo podobno długo nam zeszło. Na odmułę dostawaliśmy zresztą przez cały wieczór, bo Roman widocznie obawiał się, żeby nasza czujność nie została uśpiona. Aczkolwiek już sama jego obecność na to nie pozwalała, bo wytwarzał dookoła siebie taką atmosferę, że człowiek cały czas był przygotowany na to, że Roman może się na niego z byle powodu rzucić z nożem.

Siedliśmy do stołu i chłopaki zaczynają nas rozpytywać o sytuację w ojczyźnie, więc opowiadamy, że wszystko z grubsza po staremu. Siłą rzeczy temat zaraz zszedł na policję i ogólnie tematy prawno-karne, w których przodował semi-patolog Łukaszek, który gardłował o jebaniu policji ile wlezie i tylko patrzył co chwilę na Romana, czy on aprobuje, bo ewidentnie chciał mu się podlizać. Roman tylko co jakiś czas dorzucał jakieś swoje przemyślenia, po których zawsze następowało 30 sekund ciszy, bo każdy starał się zrozumieć, o co mu chodziło. Spowodowane było to tym, że tworzone przez niego zdania składały się właściwie z samych przekleństw, tylko odmienionych przez różne czasy i przypadki. Polski jest w tym obszarze językiem rozbudowanym, więc podejrzewam, że lingwiści angielscy mieliby spore kłopoty, żeby po swojemu oddać zdanie I KURWA MNIE TA KURWA JEBANA WZIĘŁA KURWA I WKURWIŁA, bo w przekładzie dosłownym to wyszłaby wypowiedź z prawie samym FUCKING FUCK i nam nawet w oryginale, znając kontekst i osadzenie kulturowe wypowiedzi, było to ciężko skiminić. Taka rozmowa trwała ponad godzinę, więc w końcu chciałem trochę odpocząć od tej dusznej atmosfery i zaproponowałem Stomilowi, żebyśmy wyszli na szluga na ogródek się przewietrzyć.

W UK każdy z tych identycznych council house'ów ma taki miniogródek, wielkości może 20 metrów kwadratowych, z czego zazwyczaj połowa jest wyłożona płytami chodnikowymi albo kostką, a na drugiej połowie rośnie trawa i stoi składzik, czyli SHED, do którego się wyrzuca wszystkie te rzeczy, które kiedyś jeszcze mogą się przydać, czyli to, co w Polsce wrzuca się na pawlacz. Natomiast nikt nigdy nie wie, kiedy to kiedyś nadejdzie, więc składzik jest zajebany badziewiem pod sam dach. Tak zwany GARDENING to najpopularniejsze hobby w Wielkiej Brytanii, więc w ogródku prawie każdego domku są też kompostowniki, czyli takie pudła, do których się wrzuca różne resztki jedzenia z kuchni, które potem z pomocą sił natury zamieniają się w kompost.

Przysiedliśmy więc na kompostowniku, który u nas akurat był plastikowy, i cieszymy oko badziewiem wysypującym się ze składziku, aż nagle ciszę przerywa Stomil

TEN ROMAN TO NAWET SPOKO.

Mówię mu, jaki kurwa spoko? Pełnowymiarowy kryminalista, recydywista nawet. Słyszałeś, jak coś wspominał o więzieniu. Wódkę na nas wymusił rozbojem, że nie wspomnę o szlugach. Na to Stomil zaczyna odkręcać, że nie można człowieka tak oceniać, że faktycznie siedział, ale może za niewinność. Albo za posiadanie marihuany na własny użytek. Albo za jazdę na rowerze po trzech piwach. Albo jakieś inne gównoprzestępstwo, których w Polsce trochę jest.

To mu tłumaczę, że nie jestem specjalistą od świata przestępczego, ale nie sądzę, żeby kodeks grypserski przewidywał tatuowanie sobie kropki pod okiem za każde piwo wypite przed jazdą na rowerze – bo Roman miał akurat trzy. A ta korona na szyi to nie wiem, chyba symbol zbieracza metali nieszlachetnych, co poszedł siedzieć za kradzież na złom studzienki kanalizacyjnej, żeby mieć na chleb dla dzieci. Rozmowę przerwał Krystianek, który wychylił się z kuchni i zakomunikował, że wódka się skończyła, i Roman mówi, że mamy iść i dokupić, bo nam jebnie.

Tym razem krócej zeszło, bo już wiedzieliśmy, gdzie jest sklep, a w dodatku musieliśmy szybko iść, bo zaraz była północ i mieli zamykać, ale i tak po powrocie dostaliśmy od Romana na odmułę. Chyba bardziej profilaktycznie, żebyśmy się nie zamulili przy dalszym piciu, bo wszyscy już byli trochę porobieni. Półpatolog Łukaszek już się nie mógł doczekać, więc krzyczy NOOO DAWAĆ PO KOLEJCE, ale zaraz potem twarz mu się zrobiła tak wystraszona, jakby zdradził jakiś wielki sekret, i patrzy się to na Romana, to na Krystianka. Krystianek westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach. Natomiast z całej trójki na sugestię picia kolejki najbardziej entuzjastycznie zareagował Roman, który zwrócił się do mnie i Stomila

AAAA WŁAŚNIE, BO WY CHŁOPAKI JESZCZE KOLEJKI NIE WIDZIELIŚCIE.

Po czym poleciał do swojego pokoju na górze.

W tym czasie Krystianek zaczął szeptem opierdalać Łukaszka, że co on narobił, że znowu będą musieli z Romanem siedzieć do 6 rano i słuchać. Nie zdążyliśmy się dowiedzieć czego, bo Roman wrócił do kuchni, dzierżąc stos pudełek, które, jak się okazało, zawierały zabawkowe, elektryczne kolejki szynowe oraz akcesoria do zabawy niezbędne, takie jak szyny. Natomiast określenia ZABAWKOWE używam tylko dlatego, że na szczęście nie stoi teraz nade mną Roman, bo wtedy bardzo wyraźnie podkreślił, że to nie są zabawki, tylko MODELE KOLEKCJONERSKIE, a jak ktoś ma co do tego wątpliwości, to dostanie wpierdol.

Zaraz zaczęło się picie wódy połączone z układaniem po całej kuchni torów kolejowych, bocznic, stacji i tak dalej. Roman w tym czasie pokazywał nam różne wagony i lokomotywy, opowiadał nam ich historię oraz dogłębnie tłumaczył specyfikację techniczną. Że ta oto lokomotywa napędzana jest silnikiem diesla, a wprowadzona do użytku została w 1963, i ma moc 2500 koni mechanicznych, a ten wagon pasażerski to coś tam, a tamten wagon towarowy to jeszcze coś innego. Niewiele mi się udało zapamiętać, bo trwało to grubo ponad godzinę, w trakcie której Roman zarzucił nas co najmniej kilkuset faktami kolejowymi, a my raczej niż na ich faktycznym przyswojeniu skupialiśmy się na tym, żeby wyglądać tak, żeby Roman nie miał wątpliwości, że to bardzo ciekawe

NO POPATRZ, CZŁOWIEK STOI SAMOCHODEM PRZED PRZEJAZDEM KOLEJOWYM I SOBIE NIE ZDAJE SPRAWY, ŻE TA LOKOMOTYWA, CO PRZED NIM PRZEJEŻDŻA, TO WAŻY 135 TON. FASCYUJĄCE!

A wtedy Roman płynnie przechodził dalej TY, ALE SKUMAJ NAJLEPSZE… i tu następował dalszy wysyp danych technicznych. Opowiadał natomiast z taką pasją, że strach mu było to przerwać, więc już zrozumieliśmy o czym mówił Krystianek, jak miał do Łukaszka pretensje, że będziemy siedzieli do 6 rano.

W końcu Stomil zapytał Romana, skąd on się tak na tym wszystkim zna. Roman opowiedział nam wtedy poruszającą historię, że przez całą swoją karierę kryminalną miał takie dziwne szczęście, że jak siedział w poprawczaku, a potem różnych więzieniach, to zawsze znajdowały się one blisko jakiejś stacji kolejowej albo przynajmniej torów. Oglądał więc przez okno celi pociągi, a jeżeli akurat miał taką celę, że nie było widać, to leżał w nocy i słuchał, jak przejeżdżają, i sobie wyliczał, jaki to jest pociąg, dokąd jedzie czy jaka lokomotywa go ciągnie. A tych wszystkich szczegółów nauczył się z takiego opasłego informatora PKP, który jest kolejowym odpowiednikiem książki telefonicznej, a który z jakiegoś powodu wysyłany jest co roku do każdej biblioteki więziennej w Polsce. Może po to, żeby osadzeni mogli sobie z odpowiednim wyprzedzeniem zaplanować podróż do domu.

Na wolności natomiast zaczął czytać różne inne książki kolejowe i zbierać te MODELE KOLEKCJONERSKIE, z czego też miał w końcu kłopoty, bo pasja pasją, ale przecież frajerem nie jest, żeby płacić za model 400 złotych – nawet za taki rarytas jak lokomotywa elektryczna ABB ALP-44. A jako że w Kielcach są dwa sklepy modelarskie na krzyż, to Romana bardzo szybko tam znali i jak tylko przychodził, to obsługa dzwoniła na policję. W UK mu się natomiast poprawiło, bo po pierwsze był tam mniej rozpoznawalny, a po drugie jego hobby cieszy się tam większą popularnością, więc siłą rzeczy sklepów modelarskich też jest więcej. Niedługo miały być nawet jakieś targi kolejek w Liverpoolu, na które Roman planował się wybrać – naturalnie pociągiem.


Roman i śmietnik historii (2)

Powycierałem wodę i schodzę z mieszczącej się na pierwszym piętrze łazienki do naszego pokoju na parterze. Jak byłem w połowie schodów, to drzwi wejściowe do domu się otworzyły. Ja panika, że jeżeli to z opieki społecznej, to jak im wyjaśnię, że byłem pod prysznicem zamiast pilnować dobytku rodziny angielskiej z dziećmi. Zamiast opieki wchodzi jednak dwóch typów.

W bajkach dla dzieci są czasami takie opisy postaci, że np. Baba Jaga przyszła do domu dzieci w przebraniu, ale i tak jej źle z oczu patrzyło. Zawsze mnie zastanawiało, co konkretnie to znaczy, bo w realu nigdy się z czymś takim nie spotkałem – aż do teraz. I've always wondered what exactly it means, because I've never encountered anything like it in real life - until now. Ten Łukaszek to był tylko na nieco wyższym poziomie patologii niż mój kuzyn, w sensie jak się spojrzy na mordę, to widać, że ma na sumieniu jakieś wpierdole na dyskotekach, drobne kradzieże i tym podobne. Dostał pewnie kiedyś dwa lata, jak już mu się w końcu nazbierało tych grzechów lekkich, ale potem nienaganne sprawowanie i po roku mu zamienili na jakieś prace społeczne. Roman natomiast miał tak na oko z 35 lat i ryj tak kryminalny, że 10 lat to na pewno w życiu przesiedział. Roman, on the other hand, was about 35 years old and had such a criminal face that he must have spent 10 years in his life. Na dłoniach wydziarane jakieś gównopajęczyny w jakości takich naklejanych tatuaży dla dzieci, co kiedyś dawali w czipsach na halloween. The palms had some cobwebs of shit stamped on them, the kind of stick-on tattoos for kids they used to put in potato chips for Halloween. Na szyi miał natomiast wytatuowaną koronę –symbol przymierza pomiędzy Kielcami a piłką. On the other hand, he had a crown tattooed on his neck - a symbol of the alliance between Kielce and football. Nad szyją i koroną mieściła się jego głowa, a w niej oczy. Above the neck and the crown was his head, and in it his eyes. W każdej wsi oraz dzielnicy miasta w Polsce krążą opowieści o tym, jak to ktoś komuś poderwał dziewczynę czy tam ukradł telefon na imprezie i ten drugi potem dojechał tego pierwszego z 10 kolegami i podobno tak mu wpierdolili, że nawet ktoś po mu głowie skakał. Oczy Romana mówiły, że w takich sytuacjach to właśnie on był tym, co skakał po głowie, bo jemu nie wystarczy, że typek już leży przekopany, tylko jeszcze się trzeba pobawić, a jak ktoś na koniec zabawy nie jeździ na wózku inwalidzkim do końca życia, to znaczy, że zabawa się nie udała.

Roman świdruje mnie więc swoimi nienawistnymi oczami, a potem przerywa ciszę pytaniem A CO TO MA KURWA BYĆ? So Roman drills me with his hateful eyes, then breaks the silence by asking WHAT THE FUCK IS THIS? Słysząc te słowa ze swojego pokoju wyskakuje Krystian i zaczyna prawdziwą kurwa obronę Sokratesa Hearing these words, Krystian jumps out of his room and starts a real fucking defense of Socrates

A SIEMASZ ROMAN WARIACIE, MORDECZKO. JAK TAM CO TAM, WSZYSTKO SPOCZKO? BO WIDZISZ, TUTAJ DO MNIE KUZYN NA CHWILĘ PRZYSZEDŁ, CO NIE, BO CHŁOPAKI DOPIERO CO Z POLSKI PRZYJECHALI, NIE MIELI GDZIE SPAĆ, TO GO NIE ZOSTAWIĘ NA ULICY, BO TO RODZINA. BECAUSE YOU SEE, A COUSIN CAME TO ME HERE FOR A MOMENT, WHAT NOT BECAUSE THE GUYS HAVE JUST ARRIVED FROM POLAND, THEY HAD NO PLACE TO SLEEP, I WILL NOT LEAVE HIM ON THE STREET BECAUSE THEY ARE FAMILY. RODZINA NAJWAŻNIEJSZA, CO NIE WARIACIE? JAK BYŚ NIE MIAŁ NIC PRZECIWKO, TOBY SIĘ U NAS PRZEKIMALI Z DZIEŃ CZY DWA, CO? MOGŁOBY TAK BYĆ? NO MÓWIĘ CI, ŻE Z PROSTO Z POLSKI PRZYJECHALI, WÓDKI NAM PRZYWIEŹLI W PREZENCIE, CO NIE CHŁOPAKI? I AM NOT SAYING THAT THEY CAME STRAIGHT FROM POLAND, THEY Brought vodkas as a gift, didn't they, guys?

Z naszego pokoju na parterze wychodzi wtedy Stomil i nie znając sytuacji, mówi zgodnie z prawdą, że wiózł wódkę, ale mało miał, tylko litra dla siebie na drogę.

NO TO MACIE KURWA PROBLEM – mówi Roman – BO MY MAMY POPITĘ – tu wskazuje na siatę browarów trzymaną przez tego całego pięćdziesięcioprocentowego patologa Łukaszka – WIĘC ZAPIERDALAĆ DO SKLEPU.

No to ja się szybko ubrałem i siłą rzeczy wychodzimy ze Stomilem do sklepu po prezenty z Polski. So I got dressed quickly and, of course, Stomil and I go to the store to buy gifts from Poland. Jak tylko wyszliśmy na ulicę, to poczułem ulgę, że nie obskoczyliśmy wpierdolu już na samym początku, ale w tym momencie słyszymy za sobą patolski skrzek Romana EEEEJ! As soon as we went out on the street, I felt relieved that we didn't jump in the fuck at the very beginning, but at this moment we hear Roman's pathol screech EEEEJ! KURWA!, więc pomyślałem, że zbyt szybko się ucieszyłem, ale na szczęście ten po prostu przypomniał sobie, że do listy zakupów nie dodał szlugów marki MALBORASY ZŁOTE.

Trochę nam z tymi zakupami zeszło, bo nie znaliśmy okolicy, więc sklepu szukaliśmy z pół godziny. It took us a while with this shopping, because we didn't know the area, so we looked for a store for half an hour. Jeszcze mieliśmy dyskusję, ile paczek fajek Roman miał na myśli, żeby z jednej strony nas za dużo nie wyszło – bo były po 6 funtów za jedną – ale żeby z drugiej strony Romana nie wkurwić. Stanęło na 3 paczkach, dwa razy zero siedem wódy (też drogo), czipsy i możemy wracać z nadzieją, że to wystarczy. We ended up with 3 packets, twice zero seven vodka (also expensive), chips and we can come back hoping that it will be enough.

Wchodzimy do kuchni, gdzie chłopaki siedzą przy stole i prewencyjnie piją zawczasu popitkę, czyli browary, żeby przeciwdziałać największemu zagrożeniu związanemu ze spożywaniem alkoholu, czyli odwodnieniu. Postawiliśmy zakupy na stół i jeszcze nie zdążyliśmy ich wypakować z siatek, jak Roman podniósł się z krzesła, stanął za nami i zapierdolił nam tak zwane KARCZYCHO, czyli uderzenie otwartą ręką w kark, na tak zwaną ODMUŁĘ, bo podobno długo nam zeszło. Na odmułę dostawaliśmy zresztą przez cały wieczór, bo Roman widocznie obawiał się, żeby nasza czujność nie została uśpiona. We were getting sludge all evening anyway, because Roman was apparently afraid that our vigilance would not be put to sleep. Aczkolwiek już sama jego obecność na to nie pozwalała, bo wytwarzał dookoła siebie taką atmosferę, że człowiek cały czas był przygotowany na to, że Roman może się na niego z byle powodu rzucić z nożem. However, his mere presence did not allow for it, because he created such an atmosphere around him that a man was always prepared for the fact that Roman could throw himself at him with a knife for any reason.

Siedliśmy do stołu i chłopaki zaczynają nas rozpytywać o sytuację w ojczyźnie, więc opowiadamy, że wszystko z grubsza po staremu. We sat down at the table and the guys start asking us about the situation in their homeland, so we tell them that everything is more or less the old way. Siłą rzeczy temat zaraz zszedł na policję i ogólnie tematy prawno-karne, w których przodował semi-patolog Łukaszek, który gardłował o jebaniu policji ile wlezie i tylko patrzył co chwilę na Romana, czy on aprobuje, bo ewidentnie chciał mu się podlizać. Roman tylko co jakiś czas dorzucał jakieś swoje przemyślenia, po których zawsze następowało 30 sekund ciszy, bo każdy starał się zrozumieć, o co mu chodziło. Spowodowane było to tym, że tworzone przez niego zdania składały się właściwie z samych przekleństw, tylko odmienionych przez różne czasy i przypadki. Polski jest w tym obszarze językiem rozbudowanym, więc podejrzewam, że lingwiści angielscy mieliby spore kłopoty, żeby po swojemu oddać zdanie I KURWA MNIE TA KURWA JEBANA WZIĘŁA KURWA I WKURWIŁA, bo w przekładzie dosłownym to wyszłaby wypowiedź z prawie samym FUCKING FUCK i nam nawet w oryginale, znając kontekst i osadzenie kulturowe wypowiedzi, było to ciężko skiminić. Taka rozmowa trwała ponad godzinę, więc w końcu chciałem trochę odpocząć od tej dusznej atmosfery i zaproponowałem Stomilowi, żebyśmy wyszli na szluga na ogródek się przewietrzyć.

W UK każdy z tych identycznych council house'ów ma taki miniogródek, wielkości może 20 metrów kwadratowych, z czego zazwyczaj połowa jest wyłożona płytami chodnikowymi albo kostką, a na drugiej połowie rośnie trawa i stoi składzik, czyli SHED, do którego się wyrzuca wszystkie te rzeczy, które kiedyś jeszcze mogą się przydać, czyli to, co w Polsce wrzuca się na pawlacz. In the UK, each of these identical council houses has this mini-garden, maybe 20 square meters, of which usually half is paved with paving slabs or paving stones, and the other half has grass and there is a storage shed, or SHED, where all these wastes are thrown away things that may come in handy someday, i.e. things that are thrown into storage space in Poland. Natomiast nikt nigdy nie wie, kiedy to kiedyś nadejdzie, więc składzik jest zajebany badziewiem pod sam dach. Tak zwany GARDENING to najpopularniejsze hobby w Wielkiej Brytanii, więc w ogródku prawie każdego domku są też kompostowniki, czyli takie pudła, do których się wrzuca różne resztki jedzenia z kuchni, które potem z pomocą sił natury zamieniają się w kompost.

Przysiedliśmy więc na kompostowniku, który u nas akurat był plastikowy, i cieszymy oko badziewiem wysypującym się ze składziku, aż nagle ciszę przerywa Stomil

TEN ROMAN TO NAWET SPOKO.

Mówię mu, jaki kurwa spoko? Pełnowymiarowy kryminalista, recydywista nawet. Słyszałeś, jak coś wspominał o więzieniu. You heard him mention something about prison. Wódkę na nas wymusił rozbojem, że nie wspomnę o szlugach. Na to Stomil zaczyna odkręcać, że nie można człowieka tak oceniać, że faktycznie siedział, ale może za niewinność. Albo za posiadanie marihuany na własny użytek. Albo za jazdę na rowerze po trzech piwach. Albo jakieś inne gównoprzestępstwo, których w Polsce trochę jest.

To mu tłumaczę, że nie jestem specjalistą od świata przestępczego, ale nie sądzę, żeby kodeks grypserski przewidywał tatuowanie sobie kropki pod okiem za każde piwo wypite przed jazdą na rowerze – bo Roman miał akurat trzy. A ta korona na szyi to nie wiem, chyba symbol zbieracza metali nieszlachetnych, co poszedł siedzieć za kradzież na złom studzienki kanalizacyjnej, żeby mieć na chleb dla dzieci. Rozmowę przerwał Krystianek, który wychylił się z kuchni i zakomunikował, że wódka się skończyła, i Roman mówi, że mamy iść i dokupić, bo nam jebnie.

Tym razem krócej zeszło, bo już wiedzieliśmy, gdzie jest sklep, a w dodatku musieliśmy szybko iść, bo zaraz była północ i mieli zamykać, ale i tak po powrocie dostaliśmy od Romana na odmułę. Chyba bardziej profilaktycznie, żebyśmy się nie zamulili przy dalszym piciu, bo wszyscy już byli trochę porobieni. Półpatolog Łukaszek już się nie mógł doczekać, więc krzyczy NOOO DAWAĆ PO KOLEJCE, ale zaraz potem twarz mu się zrobiła tak wystraszona, jakby zdradził jakiś wielki sekret, i patrzy się to na Romana, to na Krystianka. Krystianek westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach. Krystianek sighed heavily and hid his face in his hands. Natomiast z całej trójki na sugestię picia kolejki najbardziej entuzjastycznie zareagował Roman, który zwrócił się do mnie i Stomila On the other hand, of the three of them, Roman reacted most enthusiastically to the suggestion of drinking a round, and he turned to me and Stomil

AAAA WŁAŚNIE, BO WY CHŁOPAKI JESZCZE KOLEJKI NIE WIDZIELIŚCIE. AAAAA, BECAUSE YOU GUYS HAVEN'T SEEN THE QUEUE YET.

Po czym poleciał do swojego pokoju na górze. Then he went to his room upstairs.

W tym czasie Krystianek zaczął szeptem opierdalać Łukaszka, że co on narobił, że znowu będą musieli z Romanem siedzieć do 6 rano i słuchać. Nie zdążyliśmy się dowiedzieć czego, bo Roman wrócił do kuchni, dzierżąc stos pudełek, które, jak się okazało, zawierały zabawkowe, elektryczne kolejki szynowe oraz akcesoria do zabawy niezbędne, takie jak szyny. Natomiast określenia ZABAWKOWE używam tylko dlatego, że na szczęście nie stoi teraz nade mną Roman, bo wtedy bardzo wyraźnie podkreślił, że to nie są zabawki, tylko MODELE KOLEKCJONERSKIE, a jak ktoś ma co do tego wątpliwości, to dostanie wpierdol.

Zaraz zaczęło się picie wódy połączone z układaniem po całej kuchni torów kolejowych, bocznic, stacji i tak dalej. Roman w tym czasie pokazywał nam różne wagony i lokomotywy, opowiadał nam ich historię oraz dogłębnie tłumaczył specyfikację techniczną. Że ta oto lokomotywa napędzana jest silnikiem diesla, a wprowadzona do użytku została w 1963, i ma moc 2500 koni mechanicznych, a ten wagon pasażerski to coś tam, a tamten wagon towarowy to jeszcze coś innego. Niewiele mi się udało zapamiętać, bo trwało to grubo ponad godzinę, w trakcie której Roman zarzucił nas co najmniej kilkuset faktami kolejowymi, a my raczej niż na ich faktycznym przyswojeniu skupialiśmy się na tym, żeby wyglądać tak, żeby Roman nie miał wątpliwości, że to bardzo ciekawe

NO POPATRZ, CZŁOWIEK STOI SAMOCHODEM PRZED PRZEJAZDEM KOLEJOWYM I SOBIE NIE ZDAJE SPRAWY, ŻE TA LOKOMOTYWA, CO PRZED NIM PRZEJEŻDŻA, TO WAŻY 135 TON. FASCYUJĄCE!

A wtedy Roman płynnie przechodził dalej TY, ALE SKUMAJ NAJLEPSZE… i tu następował dalszy wysyp danych technicznych. Opowiadał natomiast z taką pasją, że strach mu było to przerwać, więc już zrozumieliśmy o czym mówił Krystianek, jak miał do Łukaszka pretensje, że będziemy siedzieli do 6 rano.

W końcu Stomil zapytał Romana, skąd on się tak na tym wszystkim zna. Finally, Stomil asked Roman how he knew so much about all this. Roman opowiedział nam wtedy poruszającą historię, że przez całą swoją karierę kryminalną miał takie dziwne szczęście, że jak siedział w poprawczaku, a potem różnych więzieniach, to zawsze znajdowały się one blisko jakiejś stacji kolejowej albo przynajmniej torów. Oglądał więc przez okno celi pociągi, a jeżeli akurat miał taką celę, że nie było widać, to leżał w nocy i słuchał, jak przejeżdżają, i sobie wyliczał, jaki to jest pociąg, dokąd jedzie czy jaka lokomotywa go ciągnie. A tych wszystkich szczegółów nauczył się z takiego opasłego informatora PKP, który jest kolejowym odpowiednikiem książki telefonicznej, a który z jakiegoś powodu wysyłany jest co roku do każdej biblioteki więziennej w Polsce. Może po to, żeby osadzeni mogli sobie z odpowiednim wyprzedzeniem zaplanować podróż do domu.

Na wolności natomiast zaczął czytać różne inne książki kolejowe i zbierać te MODELE KOLEKCJONERSKIE, z czego też miał w końcu kłopoty, bo pasja pasją, ale przecież frajerem nie jest, żeby płacić za model 400 złotych – nawet za taki rarytas jak lokomotywa elektryczna ABB ALP-44. A jako że w Kielcach są dwa sklepy modelarskie na krzyż, to Romana bardzo szybko tam znali i jak tylko przychodził, to obsługa dzwoniła na policję. W UK mu się natomiast poprawiło, bo po pierwsze był tam mniej rozpoznawalny, a po drugie jego hobby cieszy się tam większą popularnością, więc siłą rzeczy sklepów modelarskich też jest więcej. Niedługo miały być nawet jakieś targi kolejek w Liverpoolu, na które Roman planował się wybrać – naturalnie pociągiem.