×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Tajemnicza wyprawa Tomka - Alfred Szklarski, W tajdze (2)

W tajdze (2)

Tomek siedział pogrążony w rozmyślaniach. Czy zdołają dotrzeć do Nerczyńska? Czy zastaną tam Zbyszka i czy go uwolnią? Z kieszeni kurtki wydobył mapę. Wzrokiem odszukał potężną rzekę Amur, utworzoną z połączenia rzek Szyłka i Argun, biorących początek na skraju pustyni Gobi. Po zlaniu się tych dwóch rzek w jedno koryto Amur zataczał szeroki łuk ku południowi i dopiero w pobliżu miejsca, gdzie Sungari – prawy dopływ – wpadał doń, zawracał na północo-wschód. Właśnie w najdalej wysuniętym na południe zakolu Amuru, pomiędzy lewym dopływem – Bureją i prawym – Sungari, widniał na mapie grubo zakreślony ołówkiem czarny krzyżyk. Oznaczał on obozowisko rozłożone w pobliżu lewego brzegu rzeki.

Młodzieniec zafrasowany spoglądał na mapę. Pierwszy i najłatwiejszy etap wyprawy z portu we Władywostoku do Chabarowska przebyli koleją, zbudowaną na terytorium rosyjskim wzdłuż rzeki Ussuri. W Chabarowsku kończył się tor kolejowy; dalej w kierunku na zachód, na przestrzeni około tysiąca dwustu kilometrów wzdłuż lewego brzegu Amuru aż do Ruchłowa ciągnął się jedynie stary, przeważnie wyboisty trakt syberyjski. Dopiero od Ruchłowa rozpoczynał się znów tor kolejowy do Nerczyńska i Czyty w Kraju Zabajkalskim.

W owym czasie najdłuższa na świecie Kolej Transsyberyjska przebiegała z Moskwy przez Ural, południową Syberię do Czyty, a stamtąd, jako Kolej Wschodniochińska, przecinała Mandżurię i kończyła się we Władywostoku nad Oceanem Spokojnym.

W wyniku wojny rosyjsko-japońskiej Rosja musiała opuścić Mandżurię, zachowując jedynie w swoich rękach Kolej Wschodniochińską, na wyłączonym pasie ziemi wzdłuż toru, z szeregiem osad rozrzuconych po kraju, w których skupiała się rosyjska administracja kolei. Rząd carski, chcąc uniezależnić się na wypadek utracenia kolei w Mandżurii, postanowił zbudować połączenie kolejowe między Ruchłowem i Chabarowskiem wzdłuż lewego brzegu Amuru. W ten sposób Kolej Transsyberyjska miała otrzymać nowy odcinek, biegnący od Czyty przez Ruchłowo, Chabarowsk do Władywostoku. Wówczas Tomek i jego towarzysze po opuszczeniu Chabarowska znaleźli się w dziewiczej tajdze, która oddzielała ich od Kraju Zabajkalskiego[13]. Tomek, zamyślony, nie usłyszał cichych kroków, toteż zmieszał się, poczuwszy czyjąś dłoń na swym ramieniu. Szybko odwrócił głowę. Odetchnął z ulgą, ujrzawszy Smugę.

[13] Przez długie wieki podróż przez Syberię odbywała się tak zwanym traktem. Przejazd z Moskwy do wybrzeża Oceanu Spokojnego trwał około 2 miesięcy. Dopiero w latach 1891–1906 przecięto południową Syberię linią kolejową, łączącą Moskwę z Władywostokiem. W późniejszych latach linia Kolei Transsyberyjskiej została rozbudowana i cała jej trasa znajdowała się wyłącznie już na terytorium należącym do Rosji. Mianowicie zbudowano odcinek: Czyta– –Ruchłowo–Błagowieszczeńsk–Chabarowsk, skąd do Władywostoku był już tor zbudowany w 1894 r. Odcinek trasy Ruchłowo (obecnie Skoworodino) – Chabarowsk w Kraju Nadamurskim został ukończony w latach 1915–1917, a więc w czasie trwania akcji niniejszej powieści znajdował się dopiero w budowie.

– Przestraszyłem się, że ktoś obcy przydybał mnie na studiowaniu mapy.

– Musisz być ostrożniejszy, Tomku. Lepiej, aby nikt nie spostrzegł, że tak bardzo interesuje nas topografia kraju – odparł Smuga. – Poza tym źle reagujesz na zaskoczenie. Staraj się panować nad sobą. Stałeś się nerwowy, mój chłopcze! Na innych wyprawach byłeś bardziej opanowany.

Usiadł obok Tomka, ten zaś pochylił się ku przyjacielowi i ściszonym głosem wyrzucił z siebie jednym tchem:

– Od czasu gdy isprawnik[14] w Chabarowsku narzucił nam swego agenta na „opiekuna” wyprawy, nie mogę wprost zapanować nad sobą. Czy w tych warunkach uda nam się dotrzeć do Zbyszka?! Poza tym boję się o ojca i bosmana.

[14] Isprawnik – funkcjonariusz policji carskiej zarządzający kilkoma okręgami, podległy bezpośrednio gubernatorowi. Na Syberii funkcje naczelników poszczególnych okręgów pełnili zasiedatiele, którym z kolei podlegali urjadnicy wyznaczani na stany, czyli stacje obejmujące jeden okręg. Uriadnicy mieli do pomocy, wybieranych przez włościan, sotskich i diesiatników. Cała policja carska podlegała ministrowi spraw wewnętrznych.

– Niepotrzebnie się denerwujesz. Obydwaj mają dokumenty wystawione na obce nazwiska i doskonale grają swoje role. Jeśli sami zachowamy dostateczną ostrożność, nikt ich nie zdemaskuje.

– Codziennie powtarzam to sobie chyba z tysiąc razy, ale te świdrujące, podejrzliwe oczy szpicla wyprowadzają mnie z równowagi.

– Nie taki diabeł straszny, jak go malują – odpowiedział Smuga. – On pilnuje nas, a my jego. Udadżalaka nie spuszcza go z oka. Gdyby zaczął bruździć, po cichu zgasimy go jak świeczkę.

– To tak niesamowicie przebywać z kimś, kto czyha na nas, a my na niego.

– Każdy przyzwoity człowiek brzydzi się krecią robotą, lecz dobrowolnie wleźliśmy w paszczę niedźwiedziowi i nie możemy dopuścić do tego, aby nieopatrzne kłapnięcie kłami odcięło nam odwrót.

– To prawda, proszę pana – przyznał Tomek. – Przecież tu chodzi nie tylko o nas, ale i o Zbyszka.

– Słuchaj, Tomku! Znajdujemy się na wojennej wyprawie. Ty, jako honorowy członek szczepu Apaczów[15], powinieneś pamiętać, że najważniejsze cechy wojownika to cierpliwość, rozwaga oraz milczenie.

[15] Tomek uzyskał zaszczytne przyjęcie do szczepu Indian Apaczów podczas niezwykłych przygód w Arizonie, kiedy to pomógł uciec z niewoli wodzowi zwanemu Czarną Błyskawicą (Tomek na wojennej ścieżce).

– Widocznie kiepski ze mnie wojownik…

– Nie gadaj głupstw! – skarcił go Smuga. – Po prostu jesteś w gorącej wodzie kąpany. Niecierpliwi cię długie polowanie, chciałbyś już być w Nerczyńsku. Odzyskasz pewność siebie, gdy przystąpimy do właściwej akcji.

– Oby tak było!

– Możesz na mnie polegać, dobrze cię znam. Obraliście mnie dowódcą wyprawy, wszyscy więc musicie mi ufać. Zwłoka jest konieczna. Mamy zezwolenie na polowanie w Kraju Nadamurskim. Stąd daleko do Nerczyńska. Dlatego też siedzimy w tajdze mimo niedogodnej pory na łowy. Musimy jakoś wyprowadzić w pole władze rosyjskie.

– Czy pan już obmyślił plan działania?

– Tak. Przesuniemy się za Błagowieszczeńsk. Tam znów rozłożymy obóz, w którym pozostanie twój ojciec jako najbardziej zagrożony. Tymczasem my dwaj, bosman i Udadżalaka spróbujemy dotrzeć do Nerczyńska. Rzecz oczywista, że Pawłowa musimy nakłonić do pozostania z twoim ojcem, w tym jednak moja głowa. Najbardziej kłopoczę się, w jaki sposób moglibyśmy ukryć Zbyszka w obozie, aby szpicel niczego nie wypatrzył. Mówię ci o tym, gdyż sam nie mogę niczego wymyślić. Liczę na twój spryt. Zastanów się nad tym. Czas zaczyna naglić, nadchodzi tak oczekiwana przez nas pora roku, najdogodniejsza do podróżowania końmi.

– Wiem, proszę pana. Postaram się coś wykombinować.

– Tylko nie rozmawiaj z nikim na ten temat. Tak będzie bezpieczniej dla nas wszystkich.

Nieopodal zaszczekały głośno psy. Smuga powstał z pnia.

– Zanosi się na pogodę – powiedział po chwili, spoglądając w niebo. – Jeśli Nuczi odnajdzie tropy tygrysów, będziemy mieć pracowity dzień. Nasi już się przebudzili, chodźmy na śniadanie.

Tomek patrzył na Smugę niemal z uwielbieniem. Bezmierna odwaga, uczciwość i wyrozumiałość wszędzie zjednywały mu przyjaciół. Wszyscy szanowali go i słuchali rozkazów, jakby było rzeczą zupełnie naturalną, że tam, gdzie on przebywał, nikt inny nie mógł przewodzić. Toteż teraz Tomek czuł się niezwykle dumny, że Smuga zwrócił się właśnie do niego z prośbą o radę.

W obozie zastali krzątających się towarzyszy. Olbrzymi bosman Nowicki, pełniący między innymi funkcję rusznikarza, siedział z podwiniętymi nogami na rozłożonym na ziemi kocu. Pośpiesznie czyścił broń. Od razu można było dostrzec, że nie jest w zbyt dobrym humorze.

Podczas tej wyprawy łowieckiej, szczególnie w obecności Rosjan i krajowców, Tomek oraz jego towarzysze rozmawiali po rosyjsku. Nie sprawiało im to specjalnej trudności, ponieważ uczęszczali swego czasu do szkół w Królestwie Polskim, w których wówczas obowiązującym językiem wykładowym był właśnie język rosyjski. Udadżalaka natomiast nauczył się wielu słów podczas poprzednich wypraw z Panditem Davasarmanem do krajów Azji Środkowej.

Bosman, zaledwie ujrzał Tomka, natychmiast dał upust złemu nastrojowi, głośno odzywając się po rosyjsku:

– W tym piekielnym kraju robactwo już za życia konsumuje człowieka. Zamiast kryć się w krzakach, lepiej, brachu, przygotuj siatki ochronne na łby, bo skóra swędzi mnie nawet na samą myśl o bezwietrznej pogodzie!

Tomek ze współczuciem spojrzał na przyjaciela. Jego zapuchniętą twarz i kark pokrywały krwawiące strupy. Wprawdzie meszki[16], będące plagą syberyjskiej tajgi, mocno dokuczały wszystkim łowcom, lecz poczciwy marynarz ucierpiał od nich więcej niż inni. Szczególnie w bezwietrzne, słoneczne dni bądź też przed deszczem oraz o zmroku olbrzymie chmary tych najdrobniejszych muchówek komarowatych pojawiały się w tajdze, natrętnie napastując ludzi i zwierzęta. Wszędzie ich było pełno: tworzyły odrażający kożuch na wodzie w wiadrze, pływały w zupie w garnku czy talerzu, zaczepiały się o tkaninę ubrania, właziły do oczu, uszu, nosów, przenikały za koszulę, a ukłucia żarłocznych, krwiożerczych samiczek powodowały na ludzkim ciele swędzące ranki. Po pewnym czasie organizm człowieka sam się uodporniał i opuchlizna znikała, ale nieszczęsny bosman, w przeciwieństwie do towarzyszy, w dalszym ciągu nie doznawał ulgi.

[16] Meszki, czyli mustyki (Simuliidae), również zwane „gnus'' przez krajowców. Tomek zbliżył się do nachmurzonego marynarza.

– Zaraz przyniosę siatki, chociaż niewygodnie jest biegać po lesie z osłoniętą głową – odezwał się. – Nazbieram też smolnych szczap, żebyśmy mogli po zmierzchu dymem odganiać meszki. Prawdę mówiąc, dziwne to, że właśnie do pana tak się przyczepiły te dokuczliwe owady. My prawie już nie odczuwamy ukłuć.

– Ha, diabelski to pomiot, nie można wszakże powiedzieć, że niewybredny – odparł bosman i wymownie spoglądając zapuchniętymi oczami w kierunku Pawłowa, dodał: – Mówił mi jeden uczony, że meszka nie ukąsi ani ciężko chorego, ani obłudnego drania. W jednym i drugim widzi facetów wybierających się na tamten świat, a truposzów nie kąsa.

Tomek z trudem stłumił wesołość, słysząc przymówkę wyraźnie skierowaną do Pawłowa, uodpornionego już na ukąszenia meszek. Natomiast trzej synowie Nucziego, obdarzeni jak wszyscy Goldowie poczuciem humoru, roześmiali się głośno.

– Dobrze twoja mówi, zwierz od razu pozna zły człowiek – wtrącił jeden z nich.

– Was również nie gryzą meszki – powiedział Tomek, dając nieznacznie znak bosmanowi, aby niepotrzebnie nie drażnił agenta.

– Gnus mądry, on wie, że Gold dziecko tajgi. Gnus i Gold swój człowiek. Swój swego nie gryzie – odpowiedział Nanaj i domyślnie mrugnął okiem.

– Zamiast żartować, lepiej przygotujcie się do łowów – polecił Smuga. – Tylko patrzeć powrotu Nucziego. Sprawdźcie liny, zajmijcie się psami. Pan Pawłow nie lubi się uganiać za tygrysami, więc chyba jak zwykle zostanie w obozie na straży?

– Wy tu naczalstwo[17], więc wasza wola! Już ja dobrze przypilnuję obozu – zgodził się Pawłow.

[17] Naczalstwo – władza, kierownictwo.

– A przy okazji poszperam w jukach – mruknął bosman do Tomka.

– Zamknij buzię na kłódkę, panie Brol – szepnął Tomek. – Czy koniecznie chcesz zwrócić na siebie jego uwagę?

Pan Brol, czyli bosman Nowicki, zaklął pod nosem, lecz zostawił agenta w spokoju, zwłaszcza że Wilmowski zawołał wszystkich na poranny posiłek.


W tajdze (2) In der Taiga (2) In the taiga (2) Na taiga (2) В тайге (2)

Tomek siedział pogrążony w rozmyślaniach. Czy zdołają dotrzeć do Nerczyńska? Czy zastaną tam Zbyszka i czy go uwolnią? Z kieszeni kurtki wydobył mapę. Wzrokiem odszukał potężną rzekę Amur, utworzoną z połączenia rzek Szyłka i Argun, biorących początek na skraju pustyni Gobi. Po zlaniu się tych dwóch rzek w jedno koryto Amur zataczał szeroki łuk ku południowi i dopiero w pobliżu miejsca, gdzie Sungari – prawy dopływ – wpadał doń, zawracał na północo-wschód. Właśnie w najdalej wysuniętym na południe zakolu Amuru, pomiędzy lewym dopływem – Bureją i prawym – Sungari, widniał na mapie grubo zakreślony ołówkiem czarny krzyżyk. Oznaczał on obozowisko rozłożone w pobliżu lewego brzegu rzeki.

Młodzieniec zafrasowany spoglądał na mapę. Pierwszy i najłatwiejszy etap wyprawy z portu we Władywostoku do Chabarowska przebyli koleją, zbudowaną na terytorium rosyjskim wzdłuż rzeki Ussuri. W Chabarowsku kończył się tor kolejowy; dalej w kierunku na zachód, na przestrzeni około tysiąca dwustu kilometrów wzdłuż lewego brzegu Amuru aż do Ruchłowa ciągnął się jedynie stary, przeważnie wyboisty trakt syberyjski. Dopiero od Ruchłowa rozpoczynał się znów tor kolejowy do Nerczyńska i Czyty w Kraju Zabajkalskim.

W owym czasie najdłuższa na świecie Kolej Transsyberyjska przebiegała z Moskwy przez Ural, południową Syberię do Czyty, a stamtąd, jako Kolej Wschodniochińska, przecinała Mandżurię i kończyła się we Władywostoku nad Oceanem Spokojnym.

W wyniku wojny rosyjsko-japońskiej Rosja musiała opuścić Mandżurię, zachowując jedynie w swoich rękach Kolej Wschodniochińską, na wyłączonym pasie ziemi wzdłuż toru, z szeregiem osad rozrzuconych po kraju, w których skupiała się rosyjska administracja kolei. Rząd carski, chcąc uniezależnić się na wypadek utracenia kolei w Mandżurii, postanowił zbudować połączenie kolejowe między Ruchłowem i Chabarowskiem wzdłuż lewego brzegu Amuru. W ten sposób Kolej Transsyberyjska miała otrzymać nowy odcinek, biegnący od Czyty przez Ruchłowo, Chabarowsk do Władywostoku. Wówczas Tomek i jego towarzysze po opuszczeniu Chabarowska znaleźli się w dziewiczej tajdze, która oddzielała ich od Kraju Zabajkalskiego[13]. Tomek, zamyślony, nie usłyszał cichych kroków, toteż zmieszał się, poczuwszy czyjąś dłoń na swym ramieniu. Szybko odwrócił głowę. Odetchnął z ulgą, ujrzawszy Smugę.

[13] Przez długie wieki podróż przez Syberię odbywała się tak zwanym traktem. Przejazd z Moskwy do wybrzeża Oceanu Spokojnego trwał około 2 miesięcy. Dopiero w latach 1891–1906 przecięto południową Syberię linią kolejową, łączącą Moskwę z Władywostokiem. W późniejszych latach linia Kolei Transsyberyjskiej została rozbudowana i cała jej trasa znajdowała się wyłącznie już na terytorium należącym do Rosji. Mianowicie zbudowano odcinek: Czyta– –Ruchłowo–Błagowieszczeńsk–Chabarowsk, skąd do Władywostoku był już tor zbudowany w 1894 r. Odcinek trasy Ruchłowo (obecnie Skoworodino) – Chabarowsk w Kraju Nadamurskim został ukończony w latach 1915–1917, a więc w czasie trwania akcji niniejszej powieści znajdował się dopiero w budowie.

– Przestraszyłem się, że ktoś obcy przydybał mnie na studiowaniu mapy.

– Musisz być ostrożniejszy, Tomku. Lepiej, aby nikt nie spostrzegł, że tak bardzo interesuje nas topografia kraju – odparł Smuga. – Poza tym źle reagujesz na zaskoczenie. Staraj się panować nad sobą. Stałeś się nerwowy, mój chłopcze! Na innych wyprawach byłeś bardziej opanowany.

Usiadł obok Tomka, ten zaś pochylił się ku przyjacielowi i ściszonym głosem wyrzucił z siebie jednym tchem:

– Od czasu gdy isprawnik[14] w Chabarowsku narzucił nam swego agenta na „opiekuna” wyprawy, nie mogę wprost zapanować nad sobą. Czy w tych warunkach uda nam się dotrzeć do Zbyszka?! Poza tym boję się o ojca i bosmana.

[14] Isprawnik – funkcjonariusz policji carskiej zarządzający kilkoma okręgami, podległy bezpośrednio gubernatorowi. Na Syberii funkcje naczelników poszczególnych okręgów pełnili zasiedatiele, którym z kolei podlegali urjadnicy wyznaczani na stany, czyli stacje obejmujące jeden okręg. Uriadnicy mieli do pomocy, wybieranych przez włościan, sotskich i diesiatników. Cała policja carska podlegała ministrowi spraw wewnętrznych.

– Niepotrzebnie się denerwujesz. Obydwaj mają dokumenty wystawione na obce nazwiska i doskonale grają swoje role. Jeśli sami zachowamy dostateczną ostrożność, nikt ich nie zdemaskuje.

– Codziennie powtarzam to sobie chyba z tysiąc razy, ale te świdrujące, podejrzliwe oczy szpicla wyprowadzają mnie z równowagi.

– Nie taki diabeł straszny, jak go malują – odpowiedział Smuga. – On pilnuje nas, a my jego. Udadżalaka nie spuszcza go z oka. Gdyby zaczął bruździć, po cichu zgasimy go jak świeczkę.

– To tak niesamowicie przebywać z kimś, kto czyha na nas, a my na niego.

– Każdy przyzwoity człowiek brzydzi się krecią robotą, lecz dobrowolnie wleźliśmy w paszczę niedźwiedziowi i nie możemy dopuścić do tego, aby nieopatrzne kłapnięcie kłami odcięło nam odwrót.

– To prawda, proszę pana – przyznał Tomek. – Przecież tu chodzi nie tylko o nas, ale i o Zbyszka.

– Słuchaj, Tomku! Znajdujemy się na wojennej wyprawie. Ty, jako honorowy członek szczepu Apaczów[15], powinieneś pamiętać, że najważniejsze cechy wojownika to cierpliwość, rozwaga oraz milczenie.

[15] Tomek uzyskał zaszczytne przyjęcie do szczepu Indian Apaczów podczas niezwykłych przygód w Arizonie, kiedy to pomógł uciec z niewoli wodzowi zwanemu Czarną Błyskawicą (Tomek na wojennej ścieżce).

– Widocznie kiepski ze mnie wojownik…

– Nie gadaj głupstw! – skarcił go Smuga. – Po prostu jesteś w gorącej wodzie kąpany. Niecierpliwi cię długie polowanie, chciałbyś już być w Nerczyńsku. Odzyskasz pewność siebie, gdy przystąpimy do właściwej akcji.

– Oby tak było!

– Możesz na mnie polegać, dobrze cię znam. Obraliście mnie dowódcą wyprawy, wszyscy więc musicie mi ufać. Zwłoka jest konieczna. Mamy zezwolenie na polowanie w Kraju Nadamurskim. Stąd daleko do Nerczyńska. Dlatego też siedzimy w tajdze mimo niedogodnej pory na łowy. Musimy jakoś wyprowadzić w pole władze rosyjskie.

– Czy pan już obmyślił plan działania?

– Tak. Przesuniemy się za Błagowieszczeńsk. Tam znów rozłożymy obóz, w którym pozostanie twój ojciec jako najbardziej zagrożony. Tymczasem my dwaj, bosman i Udadżalaka spróbujemy dotrzeć do Nerczyńska. Rzecz oczywista, że Pawłowa musimy nakłonić do pozostania z twoim ojcem, w tym jednak moja głowa. Najbardziej kłopoczę się, w jaki sposób moglibyśmy ukryć Zbyszka w obozie, aby szpicel niczego nie wypatrzył. Mówię ci o tym, gdyż sam nie mogę niczego wymyślić. Liczę na twój spryt. Zastanów się nad tym. Czas zaczyna naglić, nadchodzi tak oczekiwana przez nas pora roku, najdogodniejsza do podróżowania końmi.

– Wiem, proszę pana. Postaram się coś wykombinować.

– Tylko nie rozmawiaj z nikim na ten temat. Tak będzie bezpieczniej dla nas wszystkich.

Nieopodal zaszczekały głośno psy. Smuga powstał z pnia.

– Zanosi się na pogodę – powiedział po chwili, spoglądając w niebo. – Jeśli Nuczi odnajdzie tropy tygrysów, będziemy mieć pracowity dzień. Nasi już się przebudzili, chodźmy na śniadanie.

Tomek patrzył na Smugę niemal z uwielbieniem. Bezmierna odwaga, uczciwość i wyrozumiałość wszędzie zjednywały mu przyjaciół. Wszyscy szanowali go i słuchali rozkazów, jakby było rzeczą zupełnie naturalną, że tam, gdzie on przebywał, nikt inny nie mógł przewodzić. Toteż teraz Tomek czuł się niezwykle dumny, że Smuga zwrócił się właśnie do niego z prośbą o radę.

W obozie zastali krzątających się towarzyszy. Olbrzymi bosman Nowicki, pełniący między innymi funkcję rusznikarza, siedział z podwiniętymi nogami na rozłożonym na ziemi kocu. Pośpiesznie czyścił broń. Od razu można było dostrzec, że nie jest w zbyt dobrym humorze.

Podczas tej wyprawy łowieckiej, szczególnie w obecności Rosjan i krajowców, Tomek oraz jego towarzysze rozmawiali po rosyjsku. Nie sprawiało im to specjalnej trudności, ponieważ uczęszczali swego czasu do szkół w Królestwie Polskim, w których wówczas obowiązującym językiem wykładowym był właśnie język rosyjski. Udadżalaka natomiast nauczył się wielu słów podczas poprzednich wypraw z Panditem Davasarmanem do krajów Azji Środkowej.

Bosman, zaledwie ujrzał Tomka, natychmiast dał upust złemu nastrojowi, głośno odzywając się po rosyjsku:

– W tym piekielnym kraju robactwo już za życia konsumuje człowieka. Zamiast kryć się w krzakach, lepiej, brachu, przygotuj siatki ochronne na łby, bo skóra swędzi mnie nawet na samą myśl o bezwietrznej pogodzie!

Tomek ze współczuciem spojrzał na przyjaciela. Jego zapuchniętą twarz i kark pokrywały krwawiące strupy. Wprawdzie meszki[16], będące plagą syberyjskiej tajgi, mocno dokuczały wszystkim łowcom, lecz poczciwy marynarz ucierpiał od nich więcej niż inni. Szczególnie w bezwietrzne, słoneczne dni bądź też przed deszczem oraz o zmroku olbrzymie chmary tych najdrobniejszych muchówek komarowatych pojawiały się w tajdze, natrętnie napastując ludzi i zwierzęta. Wszędzie ich było pełno: tworzyły odrażający kożuch na wodzie w wiadrze, pływały w zupie w garnku czy talerzu, zaczepiały się o tkaninę ubrania, właziły do oczu, uszu, nosów, przenikały za koszulę, a ukłucia żarłocznych, krwiożerczych samiczek powodowały na ludzkim ciele swędzące ranki. Po pewnym czasie organizm człowieka sam się uodporniał i opuchlizna znikała, ale nieszczęsny bosman, w przeciwieństwie do towarzyszy, w dalszym ciągu nie doznawał ulgi.

[16] Meszki, czyli mustyki (Simuliidae), również zwane „gnus'' przez krajowców. Tomek zbliżył się do nachmurzonego marynarza.

– Zaraz przyniosę siatki, chociaż niewygodnie jest biegać po lesie z osłoniętą głową – odezwał się. – Nazbieram też smolnych szczap, żebyśmy mogli po zmierzchu dymem odganiać meszki. Prawdę mówiąc, dziwne to, że właśnie do pana tak się przyczepiły te dokuczliwe owady. My prawie już nie odczuwamy ukłuć.

– Ha, diabelski to pomiot, nie można wszakże powiedzieć, że niewybredny – odparł bosman i wymownie spoglądając zapuchniętymi oczami w kierunku Pawłowa, dodał: – Mówił mi jeden uczony, że meszka nie ukąsi ani ciężko chorego, ani obłudnego drania. W jednym i drugim widzi facetów wybierających się na tamten świat, a truposzów nie kąsa.

Tomek z trudem stłumił wesołość, słysząc przymówkę wyraźnie skierowaną do Pawłowa, uodpornionego już na ukąszenia meszek. Natomiast trzej synowie Nucziego, obdarzeni jak wszyscy Goldowie poczuciem humoru, roześmiali się głośno.

– Dobrze twoja mówi, zwierz od razu pozna zły człowiek – wtrącił jeden z nich.

– Was również nie gryzą meszki – powiedział Tomek, dając nieznacznie znak bosmanowi, aby niepotrzebnie nie drażnił agenta.

– Gnus mądry, on wie, że Gold dziecko tajgi. Gnus i Gold swój człowiek. Swój swego nie gryzie – odpowiedział Nanaj i domyślnie mrugnął okiem.

– Zamiast żartować, lepiej przygotujcie się do łowów – polecił Smuga. – Tylko patrzeć powrotu Nucziego. Sprawdźcie liny, zajmijcie się psami. Pan Pawłow nie lubi się uganiać za tygrysami, więc chyba jak zwykle zostanie w obozie na straży?

– Wy tu naczalstwo[17], więc wasza wola! Już ja dobrze przypilnuję obozu – zgodził się Pawłow.

[17] Naczalstwo – władza, kierownictwo.

– A przy okazji poszperam w jukach – mruknął bosman do Tomka.

– Zamknij buzię na kłódkę, panie Brol – szepnął Tomek. – Czy koniecznie chcesz zwrócić na siebie jego uwagę?

Pan Brol, czyli bosman Nowicki, zaklął pod nosem, lecz zostawił agenta w spokoju, zwłaszcza że Wilmowski zawołał wszystkich na poranny posiłek.