×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

Tajemnicza wyprawa Tomka - Alfred Szklarski, Groźne ostrzeżenie (2)

Groźne ostrzeżenie (2)

Tomek odwrócił się i czujnym wzrokiem spoglądał na odjeżdżającą dorożkę. Sprzed dworca do pałacu Naszkina było zaledwie kilkaset kroków, toteż chwiejący się na koźle podchmielony dorożkarz wcale nie był zdziwiony, że jeden z pasażerów resztę drogi odbędzie piechotą. Tomek wolnym krokiem wszedł do budynku. Przy kasie podróżni tłoczyli się po bilety.

„Prawdopodobnie jakiś pociąg nadjedzie za chwilę” – pomyślał młodzieniec i udał się do bufetu w sąsiedniej salce. Przystanął przy ladzie. Poprosił o dwa pudełka papierosów i o kwas. Popijając orzeźwiający napój, wdał się w pogawędkę z bufetową. Po chwili wiedział już, że wkrótce nadjedzie pociąg z Ruchłowa. Upewniwszy się, że w kierunku północno-wschodnim będą mogli wyjechać dopiero następnego dnia w południe, Tomek poprosił o jeszcze jedną szklankę kwasu. Mimo woli spoglądał w okno na peron. Lokomotywa, sapiąc i buchając parą, wjechała na dworzec. Nieliczni podróżni wysiadali z wagonów.

Tomek kończył właśnie pić kwas. Już miał odejść od lady bufetu, gdy wtem żołnierz w mundurze kozackim wszedł do sali, pobrzękując szablą. Nowy gość wydał się Tomkowi dziwnie znajomy. Kozak zamówił kieliszek czystej wódki. Teraz dopiero spojrzał na Tomka stojącego dotąd samotnie przy ladzie. Na widok młodzieńca zdumienie i radość odmalowały się kolejno na jego twarzy. Pospiesznie zasalutował, przykładając prawą dłoń do papachy, to jest do wysokiej futrzanej czapki noszonej przez Kozaków, a następnie zawołał:

– Zdrawstwujtie, wasze wysokobłagorodje[107], jak to dobrze, żeśmy się spotkali, przywożę dobrą nowinę! Aresztowaliśmy kapitana Wanga!

[107] Dzień dobry, jaśnie panie.

Tomek po chwili dopiero przypomniał sobie, skąd zna tego Kozaka.

Był to dowódca oddziałku, który z rozkazu sotnika Tucholskiego udał się na poszukiwanie przewoźnika-szpiega. Ciekaw wiadomości z obozu, ochoczo przywitał się z żołnierzem.

– Cieszę się, że kapitan Wang nie zdołał wam umknąć – odparł Tomek, ściskając dłoń Kozaka. – W jaki sposób schwyciliście tego łajdaka?

– Przyłapaliśmy sobakę[108] na przystani, gdzie statki ładują drewno na opał. Towarzysz panów, który z nami jechał, natychmiast go rozpoznał.

[108] Sobaka – pies.

– To znaczy, że Udadżalaka bez złej przygody dotarł do obozu – niby mimochodem zauważył Tomek, bacznie zerkając na Kozaka.

– Wasze wysokobłagorodje już nie potrzebuje się kłopotać o niego – zapewnił Kozak. – Wszyscy się radowali, słysząc o szczęśliwym zakończeniu przygody z chunchuzami. Bardzo wypytywali o rannego pana.

– Szybko wróciliście z drogi? – badał Tomek.

– Gnaliśmy na złamanie karku, bo barin[109] Pawłow rozkazał jak najprędzej doręczyć list sztabskapitanowi[110] Gołosowowowi.

[109] Barin – pan.

[110] Sztabskapitan (ros. sztabs-kapitan) – w Rosji carskiej stopień wojskowy pośredni między stopniem porucznika i kapitana w piechocie, artylerii, wojskach saperskich oraz w żandarmerii pieszej.

Serce mocno zabiło w piersi Tomka. Przysłonił oczy powiekami, aby nie zdradzić swego przestrachu, i siląc się na spokój, zapytał:

– A kto to jest ten Gołosowow?

– To sztabskapitan żandarmerii w Nerczyńsku. Jemu podlegają wszystkie politiczeskie priestupniki[111] w tym rejonie. Gołosowow i Pawłow razem tutaj pracowali.

[111] Politiczeskie priestupniki – przestępcy polityczni.

Tomek wolno popił kwasu. Nie mógł opanować drżenia dłoni trzymającej szklankę. Po chwili zapytał:

– Czy pan specjalnie z tym listem przyjechał? Musi zawierać jakąś ważną wiadomość?

– Barin Pawłow zmartwił się wypadkiem z chunchuzami. Wręczył mi list i rozkazał oddać go natychmiast Gołosowowowi do rąk własnych. Powiedział, że sztabskapitan najlepiej zaopiekuje się rannym. Za ujęcie Wanga otrzymałem miesiąc urlopu. Jadę więc pod Irkuck do żony. Urodził mi się syn. Mógłbym jechać dalej tym samym pociągiem. Nie wiem tylko, gdzie będę teraz mógł zastać sztabskapitana Gołosowowa, żeby oddać pismo.

Tomek zmarszczył brwi. Gdyby mógł przejąć ten list! Nie sposób siłą odebrać go Kozakowi. Gdyby jednak oddał dobrowolnie…

– Jak długo trwa postój pociągu w Nerczyńsku? – zapytał.

– Tylko pół godziny… – odparł Kozak, ciężko wzdychając. – Nie zdążę. Teraz wieczór, już po służbie… Sztabskapitan na pewno na hulance! Niełatwo znaleźć…

Tomek zastukał w ladę i polecił bufetowej nalać wódki.

– Za zdrowie twego syna! – rzekł do Kozaka, przepijając do niego swoją szklanką kwasu.

Wypili. Kozak lekko poczerwieniał i dziękował Tomkowi, ten zaś wydobył z kieszeni dwie złote dziesięciorublówki, mówiąc:

– Wyświadczyłeś nam przysługę. Zdrajca Wang poniesie zasłużoną karę. Oto skromny upominek ode mnie dla twego syna.

Tomek znów skinął na bufetową.

– Stęskniłeś się za żoną. Pewno chciałbyś również jak najprędzej zobaczyć syna – mówił, unosząc szklankę z kwasem. – Na zdrowie!

Kozak tęsknym wzrokiem spoglądał w kierunku pociągu.

– Jak by ci tu pomóc? – zastanawiał się Tomek, nieznacznie zerkając na towarzysza. – Ano cóż, szkoda, że osobiście musisz oddać pismo. Za godzinę lub dwie będę z przyjaciółmi na balu u pana Naszkina. Sztabskapitan Gołosowow pewno także został zaproszony…

– Jeśli tam jest dzisiaj hulanka, Gołosowow stawi się jak zwykle. To dopiero za godzinę… – markotnie powiedział Kozak. – Cóż robić, nie zdążę… Następny pociąg dopiero jutro…

– Stąd niedaleko do pałacu. Mógłbyś zostawić tam u kogoś ten list – kusił Tomek.

– A jak nie oddadzą? – zafrasował się Kozak.

Naraz przyszła mu pewna myśl do głowy. Pochylił się ku Tomkowi i zawołał:

– Wasze wysokobłagorodje idzie na bal… Ech, nie śmiem prosić…

– Czy chcesz, abym wręczył list sztabskapitanowi Gołosowowowi? – zapytał Tomek. – Nie krępuj się, to drobnostka. Mogę to dla ciebie zrobić.

Kozak ucieszył się, lecz zapewne ogarnęły go wątpliwości, czy postępuje zgodnie z rozkazem, gdyż rzekł usprawiedliwiająco:

– Przecież barin Pawłow mówił, że pismo dotyczy waszego przyjaciela, więc przekazuję go w najpewniejsze ręce. Pawłow chyba pochwali. No, a jeśli nie, to czort z nim! – Mówiąc to, jeszcze bardziej pochylił się ku Tomkowi i mruknął: – Nie lubię… szpicli!

– Najlepiej uczynisz, nie wspominając, że listu nie wręczyłeś osobiście. Nie obawiaj się, nie zdradzę cię przed Pawłowem – uspokoił go Tomek. – Spiesz się, pociąg zaraz odjeżdża!

Właśnie rozbrzmiały dwa uderzenia dzwonu. Konduktorzy zaczęli zamykać drzwi wagonów. Kozak machnął dłonią, zerwał z głowy papachę, wydobył z niej kopertę i wręczając ją Tomkowi, powiedział:

– Oto pismo, wasze wysokobłagorodje. Uniżenie dziękuję za łaskę. Nim mój urlop minie, Gołosowow zapomni, kto mu je oddał!

– Jeszcze dzisiaj otrzyma pismo – odpowiedział młodzieniec, niedbałym ruchem chowając kopertę do kieszeni.

Uścisnęli sobie dłonie. Kozak pobiegł ku wyjściu. Wskoczył do wagonu, gdy rozbrzmiały trzy uderzenia dzwonu. Konduktor zatrzasnął za nim drzwi. Pociąg wolno ruszył z miejsca. Tomek stał przy oknie, dopóki peron nie opustoszał, po czym rozejrzał się po sali bufetowej. Był jedynym gościem, więc zaszył się przy stoliku w samym kącie. Zamówił herbatę.

„W jakiej sprawie agent Pawłow pisze do sztabskapitana żandarmerii? – zastanawiał się, niecierpliwie czekając na podanie samowaru. – Czy powiedział prawdę temu żołnierzowi?”

W końcu bufetowa przyczłapała z samowarem. Ustawiła go na stoliku przed Tomkiem i znikła za ladą. Tomek nalał wrzątku do szklanki. Ostrożnie rozejrzał się wokoło. Wydobył z kieszeni kopertę. Odczytał adres:

Do rąk własnych Pana Sztabskapitana Mikołaja Aleksiejewicza Gołosowowa – POUFNE.

Kilkakrotnie przesunął kopertę nad parą unoszącą się ze szklanki z herbatą. Następnie ostrzem scyzoryka podważył brzeg. Wyjął list…

Kochany Mikołaju Aleksiejewiczu!

Bardzo proszę o załatwienie dla mnie pilnej sprawy służbowej. Należy natychmiast sprawdzić w aktach polskiego zesłańca politycznego, o ile dobrze pamiętam imię – Zbigniewa Karskiego, do kogo to w Anglii usiłował przemycić list z Nerczyńska. Na pewno dobrze pamiętacie tę sprawę, gdyż ów list przyłapany przeze mnie sprawił Wam wiele satysfakcji. Jeśli tylko nie zwodzi mnie intuicja, to trzymam w sieci niezwykle drapieżne ryby. Żądaną wiadomość jak najszybciej prześlijcie przez umyślnego gońca, który pod jakimś zręcznym pozorem niech przybędzie do…

Dalej Pawłow dokładnie określał położenie obozu łowców dzikich zwierząt.

Krople potu zaperliły się na czole Tomka. Jeszcze raz odczytał list… A więc ten wykpiwany przez bosmana agent przeniknął ich tajemnicę! Wszyscy uczestnicy wyprawy znajdowali się w śmiertelnym niebezpieczeństwie… Cóż za okrutną niespodziankę spłatałby im Pawłow, gdyby nie to całkowicie przypadkowe spotkanie na dworcu z „umyślnym” posłańcem.

Tomek schował list do kieszeni. Przerażony fatalnym zbiegiem okoliczności, z wielką trudnością starał się zapanować nad ogarniającą go paniką. Dopiero po jakimś czasie uspokoił się na tyle, by myśleć logicznie. Jeśli teraz nie odda listu sztabskapitanowi, zyskają kilka cennych dni czasu. Oczywiście muszą z bosmanem i Smugą natychmiast wracać do ojca, zwinąć obóz i uciekać z Syberii, zanim Pawłow, nie doczekawszy się odpowiedzi na swój list, nie wyśle drugiego posłańca. Przede wszystkim jednak należy bez zwłoki powiadomić o groźnej sytuacji Smugę i bosmana.

Przywołał bufetową i zapłacił za herbatę. Wyszedł przed dworzec. Już zapadał zmrok… Głęboko odetchnął świeżym powietrzem. Szybkim krokiem skierował się ku okazałemu domostwu Naszkina.


Groźne ostrzeżenie (2) Опасное предупреждение (2)

Tomek odwrócił się i czujnym wzrokiem spoglądał na odjeżdżającą dorożkę. Sprzed dworca do pałacu Naszkina było zaledwie kilkaset kroków, toteż chwiejący się na koźle podchmielony dorożkarz wcale nie był zdziwiony, że jeden z pasażerów resztę drogi odbędzie piechotą. Tomek wolnym krokiem wszedł do budynku. Przy kasie podróżni tłoczyli się po bilety.

„Prawdopodobnie jakiś pociąg nadjedzie za chwilę” – pomyślał młodzieniec i udał się do bufetu w sąsiedniej salce. Przystanął przy ladzie. Poprosił o dwa pudełka papierosów i o kwas. Popijając orzeźwiający napój, wdał się w pogawędkę z bufetową. Po chwili wiedział już, że wkrótce nadjedzie pociąg z Ruchłowa. Upewniwszy się, że w kierunku północno-wschodnim będą mogli wyjechać dopiero następnego dnia w południe, Tomek poprosił o jeszcze jedną szklankę kwasu. Mimo woli spoglądał w okno na peron. Lokomotywa, sapiąc i buchając parą, wjechała na dworzec. Nieliczni podróżni wysiadali z wagonów.

Tomek kończył właśnie pić kwas. Już miał odejść od lady bufetu, gdy wtem żołnierz w mundurze kozackim wszedł do sali, pobrzękując szablą. Nowy gość wydał się Tomkowi dziwnie znajomy. Kozak zamówił kieliszek czystej wódki. Teraz dopiero spojrzał na Tomka stojącego dotąd samotnie przy ladzie. Na widok młodzieńca zdumienie i radość odmalowały się kolejno na jego twarzy. Pospiesznie zasalutował, przykładając prawą dłoń do papachy, to jest do wysokiej futrzanej czapki noszonej przez Kozaków, a następnie zawołał:

– Zdrawstwujtie, wasze wysokobłagorodje[107], jak to dobrze, żeśmy się spotkali, przywożę dobrą nowinę! Aresztowaliśmy kapitana Wanga!

[107] Dzień dobry, jaśnie panie.

Tomek po chwili dopiero przypomniał sobie, skąd zna tego Kozaka.

Był to dowódca oddziałku, który z rozkazu sotnika Tucholskiego udał się na poszukiwanie przewoźnika-szpiega. Ciekaw wiadomości z obozu, ochoczo przywitał się z żołnierzem.

– Cieszę się, że kapitan Wang nie zdołał wam umknąć – odparł Tomek, ściskając dłoń Kozaka. – W jaki sposób schwyciliście tego łajdaka?

– Przyłapaliśmy sobakę[108] na przystani, gdzie statki ładują drewno na opał. Towarzysz panów, który z nami jechał, natychmiast go rozpoznał.

[108] Sobaka – pies.

– To znaczy, że Udadżalaka bez złej przygody dotarł do obozu – niby mimochodem zauważył Tomek, bacznie zerkając na Kozaka.

– Wasze wysokobłagorodje już nie potrzebuje się kłopotać o niego – zapewnił Kozak. – Wszyscy się radowali, słysząc o szczęśliwym zakończeniu przygody z chunchuzami. Bardzo wypytywali o rannego pana.

– Szybko wróciliście z drogi? – badał Tomek.

– Gnaliśmy na złamanie karku, bo barin[109] Pawłow rozkazał jak najprędzej doręczyć list sztabskapitanowi[110] Gołosowowowi.

[109] Barin – pan.

[110] Sztabskapitan (ros. sztabs-kapitan) – w Rosji carskiej stopień wojskowy pośredni między stopniem porucznika i kapitana w piechocie, artylerii, wojskach saperskich oraz w żandarmerii pieszej.

Serce mocno zabiło w piersi Tomka. Przysłonił oczy powiekami, aby nie zdradzić swego przestrachu, i siląc się na spokój, zapytał:

– A kto to jest ten Gołosowow?

– To sztabskapitan żandarmerii w Nerczyńsku. Jemu podlegają wszystkie politiczeskie priestupniki[111] w tym rejonie. Gołosowow i Pawłow razem tutaj pracowali.

[111] Politiczeskie priestupniki – przestępcy polityczni.

Tomek wolno popił kwasu. Nie mógł opanować drżenia dłoni trzymającej szklankę. Po chwili zapytał:

– Czy pan specjalnie z tym listem przyjechał? Musi zawierać jakąś ważną wiadomość?

– Barin Pawłow zmartwił się wypadkiem z chunchuzami. Wręczył mi list i rozkazał oddać go natychmiast Gołosowowowi do rąk własnych. Powiedział, że sztabskapitan najlepiej zaopiekuje się rannym. Za ujęcie Wanga otrzymałem miesiąc urlopu. Jadę więc pod Irkuck do żony. Urodził mi się syn. Mógłbym jechać dalej tym samym pociągiem. Nie wiem tylko, gdzie będę teraz mógł zastać sztabskapitana Gołosowowa, żeby oddać pismo.

Tomek zmarszczył brwi. Gdyby mógł przejąć ten list! Nie sposób siłą odebrać go Kozakowi. Gdyby jednak oddał dobrowolnie…

– Jak długo trwa postój pociągu w Nerczyńsku? – zapytał.

– Tylko pół godziny… – odparł Kozak, ciężko wzdychając. – Nie zdążę. Teraz wieczór, już po służbie… Sztabskapitan na pewno na hulance! Niełatwo znaleźć…

Tomek zastukał w ladę i polecił bufetowej nalać wódki.

– Za zdrowie twego syna! – rzekł do Kozaka, przepijając do niego swoją szklanką kwasu.

Wypili. Kozak lekko poczerwieniał i dziękował Tomkowi, ten zaś wydobył z kieszeni dwie złote dziesięciorublówki, mówiąc:

– Wyświadczyłeś nam przysługę. Zdrajca Wang poniesie zasłużoną karę. Oto skromny upominek ode mnie dla twego syna.

Tomek znów skinął na bufetową.

– Stęskniłeś się za żoną. Pewno chciałbyś również jak najprędzej zobaczyć syna – mówił, unosząc szklankę z kwasem. – Na zdrowie!

Kozak tęsknym wzrokiem spoglądał w kierunku pociągu.

– Jak by ci tu pomóc? – zastanawiał się Tomek, nieznacznie zerkając na towarzysza. – Ano cóż, szkoda, że osobiście musisz oddać pismo. Za godzinę lub dwie będę z przyjaciółmi na balu u pana Naszkina. Sztabskapitan Gołosowow pewno także został zaproszony…

– Jeśli tam jest dzisiaj hulanka, Gołosowow stawi się jak zwykle. To dopiero za godzinę… – markotnie powiedział Kozak. – Cóż robić, nie zdążę… Następny pociąg dopiero jutro…

– Stąd niedaleko do pałacu. Mógłbyś zostawić tam u kogoś ten list – kusił Tomek.

– A jak nie oddadzą? – zafrasował się Kozak.

Naraz przyszła mu pewna myśl do głowy. Pochylił się ku Tomkowi i zawołał:

– Wasze wysokobłagorodje idzie na bal… Ech, nie śmiem prosić…

– Czy chcesz, abym wręczył list sztabskapitanowi Gołosowowowi? – zapytał Tomek. – Nie krępuj się, to drobnostka. Mogę to dla ciebie zrobić.

Kozak ucieszył się, lecz zapewne ogarnęły go wątpliwości, czy postępuje zgodnie z rozkazem, gdyż rzekł usprawiedliwiająco:

– Przecież barin Pawłow mówił, że pismo dotyczy waszego przyjaciela, więc przekazuję go w najpewniejsze ręce. Pawłow chyba pochwali. No, a jeśli nie, to czort z nim! – Mówiąc to, jeszcze bardziej pochylił się ku Tomkowi i mruknął: – Nie lubię… szpicli!

– Najlepiej uczynisz, nie wspominając, że listu nie wręczyłeś osobiście. Nie obawiaj się, nie zdradzę cię przed Pawłowem – uspokoił go Tomek. – Spiesz się, pociąg zaraz odjeżdża!

Właśnie rozbrzmiały dwa uderzenia dzwonu. Konduktorzy zaczęli zamykać drzwi wagonów. Kozak machnął dłonią, zerwał z głowy papachę, wydobył z niej kopertę i wręczając ją Tomkowi, powiedział:

– Oto pismo, wasze wysokobłagorodje. Uniżenie dziękuję za łaskę. Nim mój urlop minie, Gołosowow zapomni, kto mu je oddał!

– Jeszcze dzisiaj otrzyma pismo – odpowiedział młodzieniec, niedbałym ruchem chowając kopertę do kieszeni.

Uścisnęli sobie dłonie. Kozak pobiegł ku wyjściu. Wskoczył do wagonu, gdy rozbrzmiały trzy uderzenia dzwonu. Konduktor zatrzasnął za nim drzwi. Pociąg wolno ruszył z miejsca. Tomek stał przy oknie, dopóki peron nie opustoszał, po czym rozejrzał się po sali bufetowej. Był jedynym gościem, więc zaszył się przy stoliku w samym kącie. Zamówił herbatę.

„W jakiej sprawie agent Pawłow pisze do sztabskapitana żandarmerii? – zastanawiał się, niecierpliwie czekając na podanie samowaru. – Czy powiedział prawdę temu żołnierzowi?”

W końcu bufetowa przyczłapała z samowarem. Ustawiła go na stoliku przed Tomkiem i znikła za ladą. Tomek nalał wrzątku do szklanki. Ostrożnie rozejrzał się wokoło. Wydobył z kieszeni kopertę. Odczytał adres:

Do rąk własnych Pana Sztabskapitana Mikołaja Aleksiejewicza Gołosowowa – POUFNE.

Kilkakrotnie przesunął kopertę nad parą unoszącą się ze szklanki z herbatą. Następnie ostrzem scyzoryka podważył brzeg. Wyjął list…

Kochany Mikołaju Aleksiejewiczu!

Bardzo proszę o załatwienie dla mnie pilnej sprawy służbowej. Należy natychmiast sprawdzić w aktach polskiego zesłańca politycznego, o ile dobrze pamiętam imię – Zbigniewa Karskiego, do kogo to w Anglii usiłował przemycić list z Nerczyńska. Na pewno dobrze pamiętacie tę sprawę, gdyż ów list przyłapany przeze mnie sprawił Wam wiele satysfakcji. Jeśli tylko nie zwodzi mnie intuicja, to trzymam w sieci niezwykle drapieżne ryby. Żądaną wiadomość jak najszybciej prześlijcie przez umyślnego gońca, który pod jakimś zręcznym pozorem niech przybędzie do…

Dalej Pawłow dokładnie określał położenie obozu łowców dzikich zwierząt.

Krople potu zaperliły się na czole Tomka. Jeszcze raz odczytał list… A więc ten wykpiwany przez bosmana agent przeniknął ich tajemnicę! Wszyscy uczestnicy wyprawy znajdowali się w śmiertelnym niebezpieczeństwie… Cóż za okrutną niespodziankę spłatałby im Pawłow, gdyby nie to całkowicie przypadkowe spotkanie na dworcu z „umyślnym” posłańcem.

Tomek schował list do kieszeni. Przerażony fatalnym zbiegiem okoliczności, z wielką trudnością starał się zapanować nad ogarniającą go paniką. Dopiero po jakimś czasie uspokoił się na tyle, by myśleć logicznie. Jeśli teraz nie odda listu sztabskapitanowi, zyskają kilka cennych dni czasu. Oczywiście muszą z bosmanem i Smugą natychmiast wracać do ojca, zwinąć obóz i uciekać z Syberii, zanim Pawłow, nie doczekawszy się odpowiedzi na swój list, nie wyśle drugiego posłańca. Przede wszystkim jednak należy bez zwłoki powiadomić o groźnej sytuacji Smugę i bosmana.

Przywołał bufetową i zapłacił za herbatę. Wyszedł przed dworzec. Już zapadał zmrok… Głęboko odetchnął świeżym powietrzem. Szybkim krokiem skierował się ku okazałemu domostwu Naszkina.