KEMPING
Kamila nie chciała jechać na wczasy.
– To co z tego, że do Chorwacji? – pytała mamę. – Jeśli nie będę tam miała żadnego towarzystwa?
– Ktoś się znajdzie… – Mama Kamili prasowała ubrania i układała w szafie. Czuła, że Kamila chciałaby zabrać też Małgosię. Wprawdzie w samochodzie znalazłoby się miejsce, ale… rodzice Małgosi nie mieli na taki wyjazd pieniędzy i nigdy by się nie zgodzili, by Małgosia była na czyjejś łasce. – Przyjadą Majewscy z synem – uprzedziła mama i dodała, jakby Kamila nie wiedziała: – Jest w twoim wieku.
– O Boże! To ja już wolę umrzeć! – jęknęła i burknąwszy: „że też ja nie mam siostry!”, zamknęła drzwi od swojego pokoju.
– Ale masz brata! – krzyknęła za nią mama.
– Dziesięć lat młodszy, to się nie nadaje! – odkrzyknęła Kamila i włączyła muzykę.
A więc nic się nie da zrobić. Jedzie. Z Małgosią umówiła się na esemesy – bo taniej, kartki – bo ładniej i obszerne listy – bo można się w nich rozgadać. A Majewski? Zgroza! Kamila tego Olka Majewskiego wprost nienawidziła. Znała go od wczesnego dzieciństwa. Wprawdzie po raz ostatni widziała go, gdy mieli po osiem lat, ale tę bezczelną gębę dobrze zapamiętała. Podlec prowadził podwójne życie. Gdy rodzice byli w pobliżu, wymądrzał się i popisywał wiedzą o samochodach, zwierzętach i matematyce, co powodowało potem tyrady mamy: „Oluś taki mądry, a ty znowu zrobiłaś błąd i napisałaś »chlep«”. Jednak kiedy tylko rodzice znikali z pola widzenia, wówczas ów geniusz podwijał jej sukienkę patykiem, ciągnął ją za włosy i na cały regulator mówił w kółko „padu” albo „reksiu”. Takie towarzystwo to marna perspektywa na wakacje.
Chorwacja przywitała ją słońcem, rybami, owocami i wielkim kempingiem, na którym roiło się od turystów. Tylko ludzi w jej wieku jak na lekarstwo. Przeważały rodziny z małymi dziećmi i studenci.
– Zanudzę się na śmierć! – jęknęła Kamila, rozglądając się.
– Nie zanudzisz – odparł tata. – Zaraz zadzwonię do Zbyszka i ustalę, w której części kempingu się rozłożył.
– To wiesz co, tato? – Kamila poderwała się z miejsca przerażona, że spotkanie z Majewskimi, a zwłaszcza z ich głupim synkiem, nastąpi za chwilę. – To ja pójdę na plażę, a spotkamy się później, co? Jeszcze zdążę się przywitać z…
– Wykluczone! – odparła mama. – Przywitasz się, bo musisz wiedzieć, gdzie oni są rozbici, i dopiero potem pójdziesz na plażę. Zresztą może Olek z tobą pójdzie? Zagracie w piłkę czy coś?
* * *
Majewscy rozłożeni byli niedaleko, zaledwie kilka miejsc dalej. Ku radości Kamili Olka z nimi nie było. Dwie godziny wcześniej poszedł pływać.
– Oleś świetnie pływa – pochwaliła się pani Irena. Przez kilka minut opowiadała o jego sukcesach w sekcji dżudo. Koło niej siedziała sześcioletnia Malwina, nadąsana jak osa.
– Malwinko! Przywitaj się z gośćmi – poprosił pan Zbyszek, sięgając do lodówki turystycznej po piwo.
Ale Malwina słowem się nie odezwała.
Jak się okazało, mama nie pozwoliła jej pomalować paznokci u nóg, więc dziewczynka burknęła, że nie odezwie się aż do obiadu. Usta zaciśnięte w cienką kreskę były wykrzywione w grymasie. Aż najniespodziewaniej w świecie stanął przed nią Kuba i spytał:
– Pokemony znasz?
Odpowiedziała mu cisza.
– Mam figurkę Mew two…
Znów cisza.
– Mam pokedexa!
– Pokaż… – Cichutki głos Malwiny oznajmił wszystkim, że dąsy się skończyły.
– Co tak stoisz, Kamilko? – spytała pani Irena. – Idź na plażę. Na pewno znajdziesz Olka. Nie widziałaś go dawno, ale poznasz… Nic się nie zmienił.
Kamila skinęła głową i ruszyła w stronę plaży. Poprawiła chustkę, chowając pod nią włosy. Ledwo dotarła do plaży i zanurzyła stopy w ciepłym morzu, ktoś do niej pomachał. Wysoki, wysportowany chłopak…
„Rany! Olek!” – uświadomiła sobie i bez zastanowienia ruszyła pędem po płytkiej wodzie w przeciwnym kierunku. Po chwili obróciła się w biegu, by spojrzeć, czy ten idiota jej nie goni, i wtedy… zderzyła się z kimś.
– Nic ci się nie stało? – spytał ją po angielsku wysportowany chłopak. Milczała, trochę zaskoczona pytaniem, ale uzmysłowiła sobie, że to przecież Chorwacja… Mnóstwo turystów.
– Nie – odpowiedziała po chwili i pomyślała, że oto jest okazja znów poćwiczyć język.
– A tobie?
– Też nie – odparł chłopak i na chwilę zapadło milczenie. – Czemu tak biegłaś?
– Uciekałam przed kimś, z kim nie chcę się spotkać…
Kamila dowiedziała się, że jego rodzice również zmusili do wyjazdu. Chłopak miał na imię Alex. Rozmawiali o wszystkim – o tym, co lubią i czego nie lubią. Gadali i zanim się spostrzegli, minęło południe. Kamila była dumna ze swojej znajomości języka. Wprawdzie czasem brakowało jej słów, bo z wujkiem Hugh rozmawiała na inne tematy niż z rówieśnikami, ale… powolutku, powolutku dogadywała się z Aleksem. Teraz musiała wracać i wtedy okazało się, że Alex mieszka na tym samym kempingu. Szli ramię przy ramieniu. Po drodze umówili się, że najpierw pójdą do jego obozowiska, by zobaczyła, gdzie to jest, a potem do niej, by jakoś w tym tłoku móc się jeszcze odnaleźć. Zwłaszcza że na wieczór umówili się na plażę. Kamili Alex bardzo się podobał. Wesoły, dowcipny i niegłupi…
Kiedy weszli między namioty i przyczepy, Kamila z radością stwierdziła, że muszą mieszkać niedaleko siebie. Zanim jednak zdążyła to powiedzieć, jak spod ziemi wyrośli przed nimi rodzice Olka. Pan Zbyszek przywitał ich z uśmiechem:
– No! Widzę, że młodzież znalazła się w tym tłumie.
Oboje stanęli jak wryci.
– Twoi rodzice, Kamilko, poszli do siebie – wyjaśniła pani Irena. – Malwina jest z nimi, bo Kuba wyciągnął ją na rozmowę o pokemonach. Ty, Olku, też możesz tam dołączyć, bo obiad jemy dziś wspólnie.
Kamila spojrzała najpierw na rodziców Olka, a potem na Aleksa-Olka. „No tak… – pomyślała. – W końcu ja też przedstawiłam mu się jako Kama”.
* * *
Podczas obiadu wszyscy zaśmiewali się z historii o poznaniu na plaży. I tylko jednego mama Kamili nie mogła zrozumieć.
– Czemu żadne z was nie spytało drugiego, skąd jest?
Ale na to pytanie ani Kamila, ani Olek nie potrafili odpowiedzieć.
Kiedy wieczorem poszli na plażę oglądać zachód słońca, Olek przyznał:
– Gdybyś nie miała chusteczki na głowie, pewnie od razu poznałbym cię po włosach. W końcu takich nie znajduje się na każdej głowie.
– I co? Uciekłbyś?
Olek wzruszył ramionami i odparł po angielsku:
– Nie wiem.