×

Wir verwenden Cookies, um LingQ zu verbessern. Mit dem Besuch der Seite erklärst du dich einverstanden mit unseren Cookie-Richtlinien.


image

7 metrów pod ziemią, Ile zarabia żołnierz LEGII CUDZOZIEMSKIEJ? – 7 metrów pod ziemią

Ile zarabia żołnierz LEGII CUDZOZIEMSKIEJ? – 7 metrów pod ziemią

Cześć, tu Rafał Gębura.

Jeśli jesteś głodny historii, po których nic

już nie będzie takie samo, polecam Ci moją książkę.

Zajrzyj na:

i zamów swój egzemplarz. Tymczasem

zapraszam na wywiad.

Legioniści są po prostu żołnierzami wojska

francuskiego.

Nie jesteśmy płatnymi zabójcami ani mordercami.

Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli.

Numery telefonów musiałem skasować, bo ich już nie było.

Przez ponad 17 lat byłeś żołnierzem Legii

Cudzoziemskiej. O żołnierzach Legii

mówi się niekiedy, że to

pozbawieni uczuć najemnicy

gotowi zabijać dla pieniędzy.

Jak wygląda rzeczywistość?

To, że legioniści zabijają dla pieniędzy, to nie jest prawda.

Legioniści są zwykłymi żołnierzami

wojska francuskiego. Są częścią wojska

francuskiego. Są częścią

sił NATO.

Także to nie jest prawda.

Jak wyglądają misje, na jakie wyjeżdżacie?

Co tam się dzieje, jakie są wasze zadania?

Podam tutaj przykład

wojny w Bałkanach,

Sarajewo, rok 1995,

gdzie naszym zadaniem było po prostu

przebywanie i odbywanie patroli

jako siły ONZ-u

- niebieskie hełmy, niebieskie berety.

To były takie siły,

żeby przeciwstawić się i jednym,

i drugim, czyli Bośniakom i Serbom.

A jak to się w ogóle stało, że

stałeś się żołnierzem Legii?

Jak udało ci się tam dostać?

To było tak: są lata

90.

Mając 18-19 lat, z chłopakami...

Nadszedł taki czas, że trzeba było myśleć już

o wojsku.

I mieliśmy taki pomysł,

dlaczego nie spróbować czegoś innego

niż polskie wojsko?

I u nas,

w mojej okolicy, było już takich

kilku kolegów, którzy

doświadczyli tego,

tej przygody.

Czyli ktoś już był w Legii?

W Legii Cudzoziemskiej, tak.

I udało nam się od nich

uzyskać

po prostu informacje, jak się tam dostać i gdzie jechać,

co powiedzieć. Tylko tyle nam było potrzeba po prostu.

I gdzie trzeba było jechać, co powiedzieć?

Było to dokładnie tak: "Jedźcie do Paryża,

weźmiecie taksówkę, w taksówce

taksówkarzowi powiecie, że... "Je voudrais m'engager à la légion étrangère"

i powiedzcie mu, żeby was zawiózł

do Fort de Nogent.

Czyli dostałeś dokładne wytyczne.

Tak,

tak się stało.

Doszło to do skutku. Pojechaliśmy we dwóch do Legii

autokarem, do Paryża na Plac de la Concorde.

Na Placu de la Concorde

poszliśmy do taksówki,

taksówkarzowi powiedzieliśmy takim

łamanym francuskim, gdzie chcemy

jechać. No i zawiózł nas taksówkarz do

Fort de Nogent. I tak się zaczęła przygoda w Legii Cudzoziemskiej.

Czy łatwo było się dostać do Legii?

Czy łatwo się dostać...

Jeżeli spełnia się ich kryteria, to tak,

dlaczego nie? Można spróbować. Każdy może spróbować.

Czy jest jakiś egzamin, jakieś testy, jakieś ćwiczenia?

Na początku

tak, są jakieś tam śmieszne (można powiedzieć "śmieszne"), lekkie testy sprawnościowe,

no i tak zwane "gestapo", o których wszyscy mówią.

"Gestapo", czyli normalna rzecz, gdzie pytają

po co i dlaczego, i jaka jest twoja motywacja.

Czyli to jest taki wywiad, tak?

Taki wywiad, tak.

Pytają dlaczego, po co i czy czegoś człowiek nie ukrywa

i tak dalej. No i jakieś tam

czasem niezrozumiałe mogą być testy

psychotechniczne.

Chodzi tutaj o psychikę

człowieka.

Mówi się

dosyć często o Legii w tym kontekście, że

jej żołnierze dostają niezły

wycisk, jeśli chodzi o jakieś ćwiczenia,

zadania. Jakie były twoje doświadczenia?

Czy dostawałeś tam wycisk?

Czy nie było tak źle?

Na początku, można

powiedzieć, że taki był nacisk

psychiczny z powodu braku

języka, nieznajomości języka.

Taki nacisk psychiczny.

Potem... Fizycznie

będąc w miarę wysportowanym,

także fizycznie nie było to dla mnie problemem.

Czy w jakiś sposób uczyliście się tego

języka, czy musieliście sami po prostu

podsłuchiwać, uczyć się słów, czy być może mieliście

jakieś lekcje? Tak, zdarzało się też, że były

takie wojskowe lekcje języka

i samemu też trzeba było

dużo się starać dla

własnego dobra. Żeby człowiek lepiej

się przystosował, trzeba było się uczyć samemu

i dla

swojej kariery po prostu, dla swojej przyszłości.

Po jakim czasie mniej więcej załapałeś

język francuski?

Język francuski jest językiem dosyć trudnym.

Z doświadczenia o tym wiem. Ale tak

po dwóch-trzech latach człowiek już

się czuje

w miarę...

panuje nad językiem,

włada tym językiem.

Problemem i zaletą, tzn...

Było tak, że na początku mojej kariery w Legii

było dużo Polaków i problemem było, że

pomiędzy kolegami rozmawialiśmy

w języku polskim.

Po polsku.

Tak, gdzie był na przykład

jeden Argentyńczyk czy

ktoś, kto włada językiem hiszpańskim,

który nie mógł rozmawiać ze swoimi kolegami

w języku hiszpańskim...

Także on szybciej się tego języka uczył.

Dla nas Polaków, było nas dużo, także rozmawialiśmy po polsku.

Tak było po prostu ciężej się nauczyć.

Czy sam fakt, że w skład Legii

Cudzoziemskiej wchodzą

żołnierze z całego świata, mieszanka

ludzi, czy to jest zaleta, czy w większym

stopniu wada?

Powiedziałbym, że to jest takie

bogactwo, że to jest armia stworzona

z...

Armia z całego świata.

Czyli jadąc na jakiś konflikt

w każde miejsce na Ziemi, czyli znajdzie się

jakiś człowiek, który zna tę kulturę czy pochodzi stamtąd

i tak dalej. Czyli to jest taka

zaleta raczej.

Ta wielokulturowość jest

taką rzeczą, która wyróżnia Legię

Cudzoziemską. Jaka jest

jeszcze jej specyfika, czym ona się różni

od innych armii, od innych jednostek?

Legia różni się od innych

armii tym, że jest tam

ogromna dyscyplina. Wielka dyscyplina,

gotowość

- Legia jest gotowa

po prostu rzucić się

w ciągu kilku godzin,

wysłać ludzi na jakiś teatr, na jakąś operację, na jakąś misję.

Czyli na wypadek jakiegoś konfliktu

wy byliście w gotowości?

Tak, w ciągu kilku godzin,

kilkunastu godzin

jest gotowa wyrzucić, wysłać

tam ludzi.

Innym aspektem jest też to, że

dowództwo, że kadra jest zawsze z przodu.

Po prostu

dajemy przykład. Najpierw

my pokonujemy jakąś przeszkodę, a potem

wojsko za nami.

Aha, czyli dowódca idzie jako pierwszy?

Dowódca pierwszy, potem wszyscy za nim.

Dając przykład, bo pokazujemy

to, że

my jesteśmy sami w stanie pokonać tę

przeszkodę i tak dalej, jesteśmy w stanie to zrobić

i dlatego wszyscy mają to zrobić

to, co ja zrobiłem jako dowódca.

Kiedy ty stawałeś się członkiem Legii,

tobie zmieniono nazwisko.

Czemu to miało służyć?

To służy temu po prostu, żeby...

Legia to jest taka wymiana

dwustronna. Legia

ukrywała mnie,

Legia chroniła tym samym siebie.

Już tłumaczę. Chodzi o to, że

ja, mając...

Na moim przykładzie, nie byłem w polskiej

armii.

Zmienili mi nazwisko

po to tylko, żeby

mnie uchronić od tego

i Legia tym samym się kryje,

że mnie tutaj po prostu nie ma. To jest taka wymiana

dwustronna, czyli ja nie mogę

powiedzieć nikomu jak się

w cywilu nazywałem i po prostu Legia

też mnie tym samym sposobem ukrywała.

Czy ty mogłeś opowiadać

znajomym, rodzinie, że ty jesteś członkiem Legii,

czy ty musiałeś utrzymywać to w tajemnicy?

Bo twoja obecność w Legii była nielegalna.

Tak, oczywiście, w tych czasach była nielegalna.

Teraz tak:

najbliższa rodzina wiedziała,

gdzie jestem, ale

wiedzieli, ale... Tolerowali to

po prostu.

Czy miałeś kiedyś jakiekolwiek

nieprzyjemności z tego tytułu,

że służysz tam nielegalnie?

Tak, przychodzi mi tutaj na myśl taka sytuacja,

kiedy już w roku

2000,

mając już obywatelstwo francuskie,

prawdziwe,

czyli

jadąc już jako podoficer

swoim nowym samochodem, zatrzymują mnie

na polskiej granicy, przy wjeździe do Polski

i mówi mi pan celnik, że

"jest pan poszukiwany listem gończym za

nieodbycie służby wojskowej w Polsce".

Okej.

I skończyło się to tak, że

po prostu w ciągu siedmiu dni miałem być przed

prokuratorem w Nowym Dworze Mazowieckim,

gdzie miałem odbyć moją służbę wojskową

i tam trwało to cały

tydzień, po prostu przez cały tydzień

byłem transportowany przez...

Czyli zostałeś aresztowany?

Zostałem aresztowany

i przez cały tydzień

transportowali mnie do Nowego Dworu

Mazowieckiego, gdzie po prostu

byłem w kolejny czwartek

przed panią prokurator,

której wszystko wytłumaczyłem

i po prostu pani powiedziała mi,

że "tutaj mamy poważniejsze sprawy niż wojsko,

tutaj się strzelają po Warszawie i że

oddamy panu paszport i

stawi się pan na sprawę, będzie sprawa,

którą ustawimy za 2 miesiące.

Czyli odbyła się jakaś sprawa.

Tak, po dwóch miesiącach

przyjechałem na sprawę do sądu, która się odbyła...

Sąd

ukarał mnie karą pieniężną i

tak się ta sprawa wojskowa

zakończyła.

Okej. Służyłeś w Legii przez ponad

17 lat.

W jakich misjach w tym czasie uczestniczyłeś?

Tak kolejno będę wymieniał.

Zaczęło się...

Pierwsza misja, na której byłem to był

rok 1995, Sarajewo.

4-miesięczna misja. Potem rok 1996 -

też misja w Sarajewie,

Rajlovac. Rok 1997 to był

Mostar.

Potem w 1997 i 1998 byłem rok

w Gujanie Francuskiej na pobycie (tzw. "syżur").

Rok 1999 -

4-miesięczna misja w Dżibuti.

Rok 2001 -

4-miesięczna misja w Dżibuti ponownie,

rok 2002 -

4-miesięczna misja

w Gujanie Francuskiej, w Kourou, w 3REI.

Czyli cała masa tych różnych miejsc.

Jak często ty wyjeżdżałeś?

W ciągu tych 17,5 roku

prawie 5 lat byłem poza

Francją.

To kawał czasu. Czy tego

rodzaju służba pozwoliła ci założyć rodzinę?

Nie było to łatwe. Życie legionisty to jest

takie życie bardziej kawalerskie, no, ale

życie...

po prostu tak się potoczyło, że

związałem się,

założyłem rodzinę i po prostu

tak już jest.

Czy była jakaś cena,

jaką musiałeś płacić, mając na uwadze

to życie rodzinne?

Cena za bycie członkiem Legii Cudzoziemskiej.

Bardzo ciężko, można powiedzieć, że

było bardzo ciężko, jeżeli już

ma się tą...

założy się, żyje się z drugą osobą

- bardzo ciężkie są te rozstania. Można powiedzieć, że

te rozstania wzmacniają, ale

przez pewien okres

te rozstania wzmacniają, ale też mogą

wszytko zepsuć, mogą wszystko zabrać.

Łącznie nie było cię w domu przez 5 lat...

Tak.

Trzeba to po prostu dobrze dozować i

to jest taki équilibre,

takie...

Jeżeli w domu jest dobrze, to będzie też dobrze w pracy,

jeżeli w pracy jest dobrze, to też będzie w domu dobrze.

50/50.

Wymieniłeś różne misje, w jakich uczestniczyłeś.

Nie będę oczywiście wypytywał cię o wszystkie, ale może możesz

opowiedzieć o jakiejś szczególnej dla ciebie?

Co tam się działo, jak ona przebiegała,

jakie były twoje zadania?

Można tutaj przypomnieć... Najbardziej taka misja,

gdzie

mogłem stracić życie,

to była misja ta pokojowa właśnie, w siłach ONZ,

w Jugosławii.

Czyli lata 90.?

Rok 1995,

gdzie znajdujemy się na punkcie kontrolnym.

Punkt kontrolny to jest droga

kontrolowana przez Serbów, droga, która prowadzi

z lotniska do miasta. I tam naszym zadaniem było

po prostu zapobieganie temu, żeby

żołnierze serbscy nie zabierali po prostu

z tych konwojów, nie rabowali w biały dzień.

Rabowali te konwoje i naszą

misją było np. zapobieganie temu, żeby

nie brali tego, nie zabierali tych rzeczy

i tak dalej, tego wyposażenia z tej logistyki,

z tych konwojów logistycznych.

Po prostu...

Można powiedzieć w pewnym sensie, że ci

żołnierze serbscy to byli

czasami nasi koledzy - piliśmy z nimi kawę,

rozmawialiśmy jak koledzy

w języku słowiańskim, łatwo się

szło z nimi dogadać. No, ale niestety -

oni mieli swoje rozkazy, my swoje i

była taka sytuacja napięta, że

zamknęli nas przez 48 godzin na tym punkcie,

zaminowali drogi

i po prostu czuliśmy, że

coś się dzieje.

Nawet pojawił się tam sam tak zwany,

dobrze znany Radovan Karadžić,

który teraz odbywa karę

za ludobójstwo.

Także decyzja

tam

zależała już od

dowództwa, od generałów.

Czy to był moment, kiedy obawiałeś się o własne

bezpieczeństwo, o własne życie?

Jaka to była sytuacja?

Tak, to było takie... Z kolegami

rozmawialiśmy, że to jest takie napięcie, że

zginąć to nie jest problem, tylko

chodziło o to, że to będzie bolało bardzo...

Będzie to boleć rodzinę, że

rodzina będzie przez to cierpieć. Dla nas to nie było...

Jesteśmy i nas nie ma, po prostu,

to nie problem. Tylko że chodziło o

tę kwestię rodzinną.

Czyli w tamtej sytuacji myśleliście o swoich bliskich.

Tak, bo

po prostu

do naszej świadomości doszło, że

prawdopodobnie

nas za chwile może już tutaj nie być.

Po prostu zginiemy.

A czy byłeś świadkiem sytuacji, kiedy -

no, właśnie - twoi koledzy z Legii ginęli?

Na szczęście nie miałem takiego

doświadczenia, w sensie...

takim, że obok mnie,

że na moich oczach giną koledzy.

Na jednej misji młody żołnierz, kolega

popełnił po prostu samobójstwo.

Nie wiem, czy to było

z powodów swoich własnych, prywatnych, czy

jakąś presję na nim wywierała

kadra,

ale po prostu odebrał sobie życie.

Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli

koledzy, z którymi

dużo dzieliłem. Po prostu zginęli, nie wrócili

z Afganistanu, na przykład:

kapitan Dupin, El Gharrafi, Simeonov. Koledzy, z którymi

byłem zżyty po prostu.

Miałem numery telefonów, musiałem

skasować, bo ich już nie było.

Już nie wrócili.

Czy podczas misji jest czas na jakąś refleksję?

Na co, żeby nad tym się zastanowić, pomyśleć?

Czy

zadania nie pozwalają na to, aby

oddać się zadumie?

Nie, lepiej o tym nie myśleć.

Trzeba być pozytywnie nastawionym i nie

myśleć o tym. Na pewno gdzieś tam...

Nie da się tego absolutnie wykasować,

ale jeżeli mamy o tym myśleć,

to lepiej już na tę misję nie jechać.

Po prostu trzeba być pozytywnie

i dobrze do tego przygotowanym, pozytywnie nastawionym.

Wolałeś wyjeżdżać na misje czy wolałeś,

kiedy

cała jednostka znajdowała się

we Francji, byliście na miejscu? Który czas był ciekawszy?

Na pewno każdy legionista

to potwierdzi, że

tylko czeka, żeby wyjechać na jakąś

misję, na jakiś teatr. Jest dużo ciekawiej i czasami

nawet

łatwiej jest. Po prostu są tak

ciężkie czasami przygotowania we Francji na terenie,

poligony są tak ciężkie, że

łatwiejsze są te misje niż...

Niż same przygotowania.

Niż same przygotowania, tak.

To jak wyglądają takie przygotowania?

No, po prostu jest takie

zmęczenie, człowiek jest tak zmęczony.

Wysiłek, marsze, strzelanie. Człowiek jest niewyspany

Jest taka presja. Człowiek

po prostu nie ma czasu myśleć

nad głupotami.

Żołnierze Legii Cudzoziemskiej

dostają pieniądze za swoją służbę.

Jak duże są to kwoty i czy

one mogą być motywacją dla

osób?

Na pewno jeżeli ktoś

angażuje się do Legii po to,

żeby zarobić ogromne pieniądze, to się myli z celem, bo

tam nie ma dużych pieniędzy. Są to normalne pieniądze.

Dla przykładu powiem, że początkujący

żołnierz, czyli legionista

zarabia 1000-1100 euro.

Jest to taka najniższa francuska krajowa.

Potem, taki podoficer już,

podoficer sierżant, będzie zarabiał

1400-1500 euro.

Ja, na moim przykładzie,

odchodząc jako adjutant zarabiałem

2200-2400 euro na miesiąc.

Potem, wyjeżdżając na misje -

podam tutaj przykład zwykłego żołnierza -

zwykły żołnierz we Francji będzie zarabiał 1000 euro,

wyjeżdżając na misję, na misji będzie

zarabiał 2500 euro,

czyli 1,5 raza...

Okej.

Czyli misje są dużo

bardziej opłacalne z tego

finansowego względu.

Tak, dlatego każdy będzie chciał...

Każdy legionista będzie chciał wyjeżdżać

na te misje.

Po 17 latach służby odszedłeś na emeryturę.

Czym się dzisiaj zajmujesz?

Pracuję w policji.

Po prostu zdecydowaliśmy z żoną zostać

we Francji i od sześciu lat

pracuję w policji, w Grenoble.

Jeśli dobrze liczę, to większość

swojego życia spędziłeś we Francji.

Bardziej czujesz się dziś Polakiem czy

Francuzem jednak?

Czuję się i Polakiem, i Francuzem.

Po prostu

staram się reprezentować

Polskę we Francji, Polskę za granicą.

Swoją osobą reprezentuję

ludziom, którzy nie mają pojęcia

o Polsce, jacy są Polacy. Polak

to nie tylko hydraulik i pijak,

jaką mają w większości wyobraźnię o Polakach.

Po prostu jestem

dumny z tego, że mogę reprezentować Polskę

za granicą, szczególnie we Francji.

Dziękuję ci za rozmowę i dziękuję również za

to, że specjalnie dla nas przyleciałeś do Polski.

Dzięki.


Ile zarabia żołnierz LEGII CUDZOZIEMSKIEJ? – 7 metrów pod ziemią Wie viel verdient ein Soldat der PEOPLE'S LEGION? - 7 Meter unter der Erde

Cześć, tu Rafał Gębura.

Jeśli jesteś głodny historii, po których nic

już nie będzie takie samo, polecam Ci moją książkę.

Zajrzyj na:

i zamów swój egzemplarz. Tymczasem

zapraszam na wywiad.

Legioniści są po prostu żołnierzami wojska

francuskiego.

Nie jesteśmy płatnymi zabójcami ani mordercami.

Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli.

Numery telefonów musiałem skasować, bo ich już nie było.

Przez ponad 17 lat byłeś żołnierzem Legii

Cudzoziemskiej. O żołnierzach Legii

mówi się niekiedy, że to

pozbawieni uczuć najemnicy

gotowi zabijać dla pieniędzy.

Jak wygląda rzeczywistość?

To, że legioniści zabijają dla pieniędzy, to nie jest prawda.

Legioniści są zwykłymi żołnierzami

wojska francuskiego. Są częścią wojska

francuskiego. Są częścią

sił NATO.

Także to nie jest prawda.

Jak wyglądają misje, na jakie wyjeżdżacie?

Co tam się dzieje, jakie są wasze zadania?

Podam tutaj przykład

wojny w Bałkanach,

Sarajewo, rok 1995,

gdzie naszym zadaniem było po prostu

przebywanie i odbywanie patroli

jako siły ONZ-u

- niebieskie hełmy, niebieskie berety.

To były takie siły,

żeby przeciwstawić się i jednym,

i drugim, czyli Bośniakom i Serbom.

A jak to się w ogóle stało, że

stałeś się żołnierzem Legii?

Jak udało ci się tam dostać?

To było tak: są lata

90.

Mając 18-19 lat, z chłopakami...

Nadszedł taki czas, że trzeba było myśleć już

o wojsku.

I mieliśmy taki pomysł,

dlaczego nie spróbować czegoś innego

niż polskie wojsko?

I u nas,

w mojej okolicy, było już takich

kilku kolegów, którzy

doświadczyli tego,

tej przygody.

Czyli ktoś już był w Legii?

W Legii Cudzoziemskiej, tak.

I udało nam się od nich

uzyskać

po prostu informacje, jak się tam dostać i gdzie jechać,

co powiedzieć. Tylko tyle nam było potrzeba po prostu.

I gdzie trzeba było jechać, co powiedzieć?

Było to dokładnie tak: "Jedźcie do Paryża,

weźmiecie taksówkę, w taksówce

taksówkarzowi powiecie, że... "Je voudrais m'engager à la légion étrangère"

i powiedzcie mu, żeby was zawiózł

do Fort de Nogent.

Czyli dostałeś dokładne wytyczne.

Tak,

tak się stało.

Doszło to do skutku. Pojechaliśmy we dwóch do Legii

autokarem, do Paryża na Plac de la Concorde.

Na Placu de la Concorde

poszliśmy do taksówki,

taksówkarzowi powiedzieliśmy takim

łamanym francuskim, gdzie chcemy

jechać. No i zawiózł nas taksówkarz do

Fort de Nogent. I tak się zaczęła przygoda w Legii Cudzoziemskiej.

Czy łatwo było się dostać do Legii?

Czy łatwo się dostać...

Jeżeli spełnia się ich kryteria, to tak,

dlaczego nie? Można spróbować. Każdy może spróbować.

Czy jest jakiś egzamin, jakieś testy, jakieś ćwiczenia?

Na początku

tak, są jakieś tam śmieszne (można powiedzieć "śmieszne"), lekkie testy sprawnościowe,

no i tak zwane "gestapo", o których wszyscy mówią.

"Gestapo", czyli normalna rzecz, gdzie pytają

po co i dlaczego, i jaka jest twoja motywacja.

Czyli to jest taki wywiad, tak?

Taki wywiad, tak.

Pytają dlaczego, po co i czy czegoś człowiek nie ukrywa

i tak dalej. No i jakieś tam

czasem niezrozumiałe mogą być testy

psychotechniczne.

Chodzi tutaj o psychikę

człowieka.

Mówi się

dosyć często o Legii w tym kontekście, że

jej żołnierze dostają niezły

wycisk, jeśli chodzi o jakieś ćwiczenia,

zadania. Jakie były twoje doświadczenia?

Czy dostawałeś tam wycisk?

Czy nie było tak źle?

Na początku, można

powiedzieć, że taki był nacisk

psychiczny z powodu braku

języka, nieznajomości języka.

Taki nacisk psychiczny.

Potem... Fizycznie

będąc w miarę wysportowanym,

także fizycznie nie było to dla mnie problemem.

Czy w jakiś sposób uczyliście się tego

języka, czy musieliście sami po prostu

podsłuchiwać, uczyć się słów, czy być może mieliście

jakieś lekcje? Tak, zdarzało się też, że były

takie wojskowe lekcje języka

i samemu też trzeba było

dużo się starać dla

własnego dobra. Żeby człowiek lepiej

się przystosował, trzeba było się uczyć samemu

i dla

swojej kariery po prostu, dla swojej przyszłości.

Po jakim czasie mniej więcej załapałeś

język francuski?

Język francuski jest językiem dosyć trudnym.

Z doświadczenia o tym wiem. Ale tak

po dwóch-trzech latach człowiek już

się czuje

w miarę...

panuje nad językiem,

włada tym językiem.

Problemem i zaletą, tzn...

Było tak, że na początku mojej kariery w Legii

było dużo Polaków i problemem było, że

pomiędzy kolegami rozmawialiśmy

w języku polskim.

Po polsku.

Tak, gdzie był na przykład

jeden Argentyńczyk czy

ktoś, kto włada językiem hiszpańskim,

który nie mógł rozmawiać ze swoimi kolegami

w języku hiszpańskim...

Także on szybciej się tego języka uczył.

Dla nas Polaków, było nas dużo, także rozmawialiśmy po polsku.

Tak było po prostu ciężej się nauczyć.

Czy sam fakt, że w skład Legii

Cudzoziemskiej wchodzą

żołnierze z całego świata, mieszanka

ludzi, czy to jest zaleta, czy w większym

stopniu wada?

Powiedziałbym, że to jest takie

bogactwo, że to jest armia stworzona

z...

Armia z całego świata.

Czyli jadąc na jakiś konflikt

w każde miejsce na Ziemi, czyli znajdzie się

jakiś człowiek, który zna tę kulturę czy pochodzi stamtąd

i tak dalej. Czyli to jest taka

zaleta raczej.

Ta wielokulturowość jest

taką rzeczą, która wyróżnia Legię

Cudzoziemską. Jaka jest

jeszcze jej specyfika, czym ona się różni

od innych armii, od innych jednostek?

Legia różni się od innych

armii tym, że jest tam

ogromna dyscyplina. Wielka dyscyplina,

gotowość

- Legia jest gotowa

po prostu rzucić się

w ciągu kilku godzin,

wysłać ludzi na jakiś teatr, na jakąś operację, na jakąś misję.

Czyli na wypadek jakiegoś konfliktu

wy byliście w gotowości?

Tak, w ciągu kilku godzin,

kilkunastu godzin

jest gotowa wyrzucić, wysłać

tam ludzi.

Innym aspektem jest też to, że

dowództwo, że kadra jest zawsze z przodu.

Po prostu

dajemy przykład. Najpierw

my pokonujemy jakąś przeszkodę, a potem

wojsko za nami.

Aha, czyli dowódca idzie jako pierwszy?

Dowódca pierwszy, potem wszyscy za nim.

Dając przykład, bo pokazujemy

to, że

my jesteśmy sami w stanie pokonać tę

przeszkodę i tak dalej, jesteśmy w stanie to zrobić

i dlatego wszyscy mają to zrobić

to, co ja zrobiłem jako dowódca.

Kiedy ty stawałeś się członkiem Legii,

tobie zmieniono nazwisko.

Czemu to miało służyć?

To służy temu po prostu, żeby...

Legia to jest taka wymiana

dwustronna. Legia

ukrywała mnie,

Legia chroniła tym samym siebie.

Już tłumaczę. Chodzi o to, że

ja, mając...

Na moim przykładzie, nie byłem w polskiej

armii.

Zmienili mi nazwisko

po to tylko, żeby

mnie uchronić od tego

i Legia tym samym się kryje,

że mnie tutaj po prostu nie ma. To jest taka wymiana

dwustronna, czyli ja nie mogę

powiedzieć nikomu jak się

w cywilu nazywałem i po prostu Legia

też mnie tym samym sposobem ukrywała.

Czy ty mogłeś opowiadać

znajomym, rodzinie, że ty jesteś członkiem Legii,

czy ty musiałeś utrzymywać to w tajemnicy?

Bo twoja obecność w Legii była nielegalna.

Tak, oczywiście, w tych czasach była nielegalna.

Teraz tak:

najbliższa rodzina wiedziała,

gdzie jestem, ale

wiedzieli, ale... Tolerowali to

po prostu.

Czy miałeś kiedyś jakiekolwiek

nieprzyjemności z tego tytułu,

że służysz tam nielegalnie?

Tak, przychodzi mi tutaj na myśl taka sytuacja,

kiedy już w roku

2000,

mając już obywatelstwo francuskie,

prawdziwe,

czyli

jadąc już jako podoficer

swoim nowym samochodem, zatrzymują mnie

na polskiej granicy, przy wjeździe do Polski

i mówi mi pan celnik, że

"jest pan poszukiwany listem gończym za

nieodbycie służby wojskowej w Polsce".

Okej.

I skończyło się to tak, że

po prostu w ciągu siedmiu dni miałem być przed

prokuratorem w Nowym Dworze Mazowieckim,

gdzie miałem odbyć moją służbę wojskową

i tam trwało to cały

tydzień, po prostu przez cały tydzień

byłem transportowany przez...

Czyli zostałeś aresztowany?

Zostałem aresztowany

i przez cały tydzień

transportowali mnie do Nowego Dworu

Mazowieckiego, gdzie po prostu

byłem w kolejny czwartek

przed panią prokurator,

której wszystko wytłumaczyłem

i po prostu pani powiedziała mi,

że "tutaj mamy poważniejsze sprawy niż wojsko,

tutaj się strzelają po Warszawie i że

oddamy panu paszport i

stawi się pan na sprawę, będzie sprawa,

którą ustawimy za 2 miesiące.

Czyli odbyła się jakaś sprawa.

Tak, po dwóch miesiącach

przyjechałem na sprawę do sądu, która się odbyła...

Sąd

ukarał mnie karą pieniężną i

tak się ta sprawa wojskowa

zakończyła.

Okej. Służyłeś w Legii przez ponad

17 lat.

W jakich misjach w tym czasie uczestniczyłeś?

Tak kolejno będę wymieniał.

Zaczęło się...

Pierwsza misja, na której byłem to był

rok 1995, Sarajewo.

4-miesięczna misja. Potem rok 1996 -

też misja w Sarajewie,

Rajlovac. Rok 1997 to był

Mostar.

Potem w 1997 i 1998 byłem rok

w Gujanie Francuskiej na pobycie (tzw. "syżur").

Rok 1999 -

4-miesięczna misja w Dżibuti.

Rok 2001 -

4-miesięczna misja w Dżibuti ponownie,

rok 2002 -

4-miesięczna misja

w Gujanie Francuskiej, w Kourou, w 3REI.

Czyli cała masa tych różnych miejsc.

Jak często ty wyjeżdżałeś?

W ciągu tych 17,5 roku

prawie 5 lat byłem poza

Francją.

To kawał czasu. Czy tego

rodzaju służba pozwoliła ci założyć rodzinę?

Nie było to łatwe. Życie legionisty to jest

takie życie bardziej kawalerskie, no, ale

życie...

po prostu tak się potoczyło, że

związałem się,

założyłem rodzinę i po prostu

tak już jest.

Czy była jakaś cena,

jaką musiałeś płacić, mając na uwadze

to życie rodzinne?

Cena za bycie członkiem Legii Cudzoziemskiej.

Bardzo ciężko, można powiedzieć, że

było bardzo ciężko, jeżeli już

ma się tą...

założy się, żyje się z drugą osobą

- bardzo ciężkie są te rozstania. Można powiedzieć, że

te rozstania wzmacniają, ale

przez pewien okres

te rozstania wzmacniają, ale też mogą

wszytko zepsuć, mogą wszystko zabrać.

Łącznie nie było cię w domu przez 5 lat...

Tak.

Trzeba to po prostu dobrze dozować i

to jest taki équilibre,

takie...

Jeżeli w domu jest dobrze, to będzie też dobrze w pracy,

jeżeli w pracy jest dobrze, to też będzie w domu dobrze.

50/50.

Wymieniłeś różne misje, w jakich uczestniczyłeś.

Nie będę oczywiście wypytywał cię o wszystkie, ale może możesz

opowiedzieć o jakiejś szczególnej dla ciebie?

Co tam się działo, jak ona przebiegała,

jakie były twoje zadania?

Można tutaj przypomnieć... Najbardziej taka misja,

gdzie

mogłem stracić życie,

to była misja ta pokojowa właśnie, w siłach ONZ,

w Jugosławii.

Czyli lata 90.?

Rok 1995,

gdzie znajdujemy się na punkcie kontrolnym.

Punkt kontrolny to jest droga

kontrolowana przez Serbów, droga, która prowadzi

z lotniska do miasta. I tam naszym zadaniem było

po prostu zapobieganie temu, żeby

żołnierze serbscy nie zabierali po prostu

z tych konwojów, nie rabowali w biały dzień.

Rabowali te konwoje i naszą

misją było np. zapobieganie temu, żeby

nie brali tego, nie zabierali tych rzeczy

i tak dalej, tego wyposażenia z tej logistyki,

z tych konwojów logistycznych.

Po prostu...

Można powiedzieć w pewnym sensie, że ci

żołnierze serbscy to byli

czasami nasi koledzy - piliśmy z nimi kawę,

rozmawialiśmy jak koledzy

w języku słowiańskim, łatwo się

szło z nimi dogadać. No, ale niestety -

oni mieli swoje rozkazy, my swoje i

była taka sytuacja napięta, że

zamknęli nas przez 48 godzin na tym punkcie,

zaminowali drogi

i po prostu czuliśmy, że

coś się dzieje.

Nawet pojawił się tam sam tak zwany,

dobrze znany Radovan Karadžić,

który teraz odbywa karę

za ludobójstwo.

Także decyzja

tam

zależała już od

dowództwa, od generałów.

Czy to był moment, kiedy obawiałeś się o własne

bezpieczeństwo, o własne życie?

Jaka to była sytuacja?

Tak, to było takie... Z kolegami

rozmawialiśmy, że to jest takie napięcie, że

zginąć to nie jest problem, tylko

chodziło o to, że to będzie bolało bardzo...

Będzie to boleć rodzinę, że

rodzina będzie przez to cierpieć. Dla nas to nie było...

Jesteśmy i nas nie ma, po prostu,

to nie problem. Tylko że chodziło o

tę kwestię rodzinną.

Czyli w tamtej sytuacji myśleliście o swoich bliskich.

Tak, bo

po prostu

do naszej świadomości doszło, że

prawdopodobnie

nas za chwile może już tutaj nie być.

Po prostu zginiemy.

A czy byłeś świadkiem sytuacji, kiedy -

no, właśnie - twoi koledzy z Legii ginęli?

Na szczęście nie miałem takiego

doświadczenia, w sensie...

takim, że obok mnie,

że na moich oczach giną koledzy.

Na jednej misji młody żołnierz, kolega

popełnił po prostu samobójstwo.

Nie wiem, czy to było

z powodów swoich własnych, prywatnych, czy

jakąś presję na nim wywierała

kadra,

ale po prostu odebrał sobie życie.

Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli

koledzy, z którymi

dużo dzieliłem. Po prostu zginęli, nie wrócili

z Afganistanu, na przykład:

kapitan Dupin, El Gharrafi, Simeonov. Koledzy, z którymi

byłem zżyty po prostu.

Miałem numery telefonów, musiałem

skasować, bo ich już nie było.

Już nie wrócili.

Czy podczas misji jest czas na jakąś refleksję?

Na co, żeby nad tym się zastanowić, pomyśleć?

Czy

zadania nie pozwalają na to, aby

oddać się zadumie?

Nie, lepiej o tym nie myśleć.

Trzeba być pozytywnie nastawionym i nie

myśleć o tym. Na pewno gdzieś tam...

Nie da się tego absolutnie wykasować,

ale jeżeli mamy o tym myśleć,

to lepiej już na tę misję nie jechać.

Po prostu trzeba być pozytywnie

i dobrze do tego przygotowanym, pozytywnie nastawionym.

Wolałeś wyjeżdżać na misje czy wolałeś,

kiedy

cała jednostka znajdowała się

we Francji, byliście na miejscu? Który czas był ciekawszy?

Na pewno każdy legionista

to potwierdzi, że

tylko czeka, żeby wyjechać na jakąś

misję, na jakiś teatr. Jest dużo ciekawiej i czasami

nawet

łatwiej jest. Po prostu są tak

ciężkie czasami przygotowania we Francji na terenie,

poligony są tak ciężkie, że

łatwiejsze są te misje niż...

Niż same przygotowania.

Niż same przygotowania, tak.

To jak wyglądają takie przygotowania?

No, po prostu jest takie

zmęczenie, człowiek jest tak zmęczony.

Wysiłek, marsze, strzelanie. Człowiek jest niewyspany

Jest taka presja. Człowiek

po prostu nie ma czasu myśleć

nad głupotami.

Żołnierze Legii Cudzoziemskiej

dostają pieniądze za swoją służbę.

Jak duże są to kwoty i czy

one mogą być motywacją dla

osób?

Na pewno jeżeli ktoś

angażuje się do Legii po to,

żeby zarobić ogromne pieniądze, to się myli z celem, bo

tam nie ma dużych pieniędzy. Są to normalne pieniądze.

Dla przykładu powiem, że początkujący

żołnierz, czyli legionista

zarabia 1000-1100 euro.

Jest to taka najniższa francuska krajowa.

Potem, taki podoficer już,

podoficer sierżant, będzie zarabiał

1400-1500 euro.

Ja, na moim przykładzie,

odchodząc jako adjutant zarabiałem

2200-2400 euro na miesiąc.

Potem, wyjeżdżając na misje -

podam tutaj przykład zwykłego żołnierza -

zwykły żołnierz we Francji będzie zarabiał 1000 euro,

wyjeżdżając na misję, na misji będzie

zarabiał 2500 euro,

czyli 1,5 raza...

Okej.

Czyli misje są dużo

bardziej opłacalne z tego

finansowego względu.

Tak, dlatego każdy będzie chciał...

Każdy legionista będzie chciał wyjeżdżać

na te misje.

Po 17 latach służby odszedłeś na emeryturę.

Czym się dzisiaj zajmujesz?

Pracuję w policji.

Po prostu zdecydowaliśmy z żoną zostać

we Francji i od sześciu lat

pracuję w policji, w Grenoble.

Jeśli dobrze liczę, to większość

swojego życia spędziłeś we Francji.

Bardziej czujesz się dziś Polakiem czy

Francuzem jednak?

Czuję się i Polakiem, i Francuzem.

Po prostu

staram się reprezentować

Polskę we Francji, Polskę za granicą.

Swoją osobą reprezentuję

ludziom, którzy nie mają pojęcia

o Polsce, jacy są Polacy. Polak

to nie tylko hydraulik i pijak,

jaką mają w większości wyobraźnię o Polakach.

Po prostu jestem

dumny z tego, że mogę reprezentować Polskę

za granicą, szczególnie we Francji.

Dziękuję ci za rozmowę i dziękuję również za

to, że specjalnie dla nas przyleciałeś do Polski.

Dzięki.