×

We use cookies to help make LingQ better. By visiting the site, you agree to our cookie policy.


image

"Przygody Tomka Sawyera"/ "The Adventures of Tom Sawyer", 2. Rozdział 2 (drugi)

2. Rozdział 2 (drugi)

Rozdział II Nadszedł niedzielny ranek.

Słońce świeciło promiennie, cały świat dyszał radością lata i kipiał życiem. W każdym sercu dźwięczała muzyka, a jeśli serce było młode, pieśń sama cisnęła się na usta. Uśmiech był na każdej twarzy i wiosna w każdym ruchu. Akacje okryły się kwieciem, powietrze przepojone było zapachem kwiatów. Niedalekie wzgórza, spoglądające ze swej wyniosłości na miasteczko, pełne były zieleni i kusiły obietnicą ciszy, szczęścia i beztroskich marzeń.

Na bocznej uliczce pojawił się Tomek z wiadrem rozrobionego wapna i pędzlem na długim trzonku.

Spojrzał na parkan i wszelka radość zgasła na jego twarzy, a dusza pogrążyła się w głębokim smutku. Parkan miał trzydzieści metrów długości i ponad dwa metry wysokości! Świat wydał się Tomkowi otchłanią, a życie nieznośnym ciężarem. Z westchnieniem zanurzył pędzel i przejechał nim po najbliższej desce. Machnął pędzlem jeszcze dwa razy, porównał znikomą zamalowaną powierzchnię z ogromem, jaki pozostał jeszcze do pomalowania i usiadł pod płotem zupełnie załamany. Z bramy, z wiadrem na wodę, wybiegł w podskokach Jim.

Śpiewał piosenkę „Buffalo Bill”. Noszenie wody z miejskiej studni zawsze było w oczach Tomka czymś haniebnym, ale teraz zupełnie inaczej to ocenił. Przypomniał sobie, jakie wspaniałe towarzystwo zbiera się przy pompie. Chłopcy i dziewczęta — biali, Murzyni, Mulaci — czekają tam na swoją kolej, zamieniając się przy tym zabawkami, kłócąc, bijąc, baraszkując, czyli jak najlepiej uprzyjemniając sobie czas. Przypomniał też sobie, że chociaż do studni było niecałe dwieście kroków, Jim nigdy nie wracał z wodą przed upływem godziny — a najczęściej trzeba go było dopiero stamtąd sprowadzać. — Słuchaj, Jim — powiedział — ja pójdę po wodę, a ty tu trochę pomaluj za mnie.

Jim pokręcił głową i odpowiedział:

— Nie móc, paniczu.

Pani kazać mi iść po wodę i nigdzie się nie zatrzymywać. Ona powiedzieć, że panicz Tomek będzie chcieć, żeby Jim malować za niego, ale ona kazać mi pilnować swojej roboty. Ona sama chcieć uważać na panicza malowanie. — Oj, Jim, nie przejmuj się tym, co ona mówi.

Zawsze tak gada. Daj mi wiaderko, wrócę za minutę. Ciotka nawet nie zauważy. — Nie móc, paniczu.

Pani mi głowę urwać, ona na pewno tak zrobić. — Ona?

Przecież ona nie ma pojęcia o biciu! Najwyżej postuka naparstkiem po głowie. Kto by się tym przejmował! Ciotka tylko dużo gada, ale gadanie nie boli, chyba że zacznie lamentować. Słuchaj, Jim, dam ci moją szklaną kulkę, wiesz, tę białą. Jim zaczął się wahać.

— Biała kulka, Jim, to coś wspaniałego.

— Ach!

Ona być taka śliczna! Ale paniczu, Jim strasznie się bać pani! Jim był tylko człowiekiem.

Pokusa była za wielka. Odstawił wiadro i stał się właścicielem białej kulki. W chwilę potem uciekał, aż się za nim kurzyło z wiadrem i obolałym grzbietem; Tomek malował z zapałem, a ciotka Polly wracała z pola bitwy z pantoflem w ręce i triumfem w oczach. Energia Tomka wkrótce osłabła.

Oczyma duszy widział przedsięwzięcia, które planował na dzisiaj i zrobiło mu się strasznie smutno. Niedługo zaczną tędy przebiegać inni chłopcy, wolni, pędzący na różne wspaniałe wyprawy i będą z niego kpić, że musi pracować — sama myśl o tym paliła go żywym ogniem. Wydobył cały swój majątek i poddał go dokładnym oględzinom: szczątki zabawek, szklane kulki do gry i bezimienne rupiecie. Wystarczyłoby tego do opłacenia krótkiego zastępstwa w robocie, ale na pewno nie wystarczyłoby do kupienia choćby pół godziny wolności. Włożył więc z powrotem do kieszeni swoje ubogie skarby i pożegnał się z myślą o przekupieniu chłopców. Nagle, w tej najczarniejszej rozpaczy, spłynęło na niego natchnienie. Potężne, olśniewające natchnienie. Wziął pędzel do ręki i z całym spokojem zabrał się do roboty.

Właśnie Ben Rogers pojawił się na horyzoncie, ten sam Ben, którego złośliwości Tomek obawiał się najbardziej. Ben nadchodził w podskokach, co dowodziło, że było mu lekko na sercu i że zamierzenia jego były wielkie. Zajadał jabłko, a w wolnych chwilach wydawał z siebie przeciągłe głębokie tony, po których następowały basowe pohukiwania: bom — bom — bom — gdyż był właśnie parowcem. Kiedy znalazł się blisko Tomka, zwolnił biegu, zajął środek ulicy, przechylił się na prawo i zaczął majestatycznie dobijać do brzegu, bo przedstawiał w tej chwili okręt „Wielka Missouri” i miał dziewięć stóp zanurzenia.

Był równocześnie statkiem, kapitanem, dzwonkiem okrętowym i stał w wyobraźni na własnym mostku kapitańskim, wydając rozkazy i bezzwłocznie je wykonując. — Stop, kapitanie!

Dzyń-dzyń-dzyń! Droga się kończyła, więc zaczął powoli skręcać na boczną ścieżkę.

— Cała wstecz!

Dzyń-dzyń-dzyń! Opuścił ręce i trzymał je sztywno wyprężone przy sobie.

— Prawa wstecz!

Dzyń-dzyń! Uuuuu! — Prawa ręka zataczała teraz wielkie łuki, bo była właśnie kołem sterowym, mającym 30 metrów obwodu. — Lewa wstecz!

Dzyń-dzyń! Uuuuu! Prawa stop! Wolno naprzód! Dzyń-dzyń-dzyń! Uuuuu! Hej, chłopcy, rzucić kotwicę! Gdzie cuma? Dzyń-dzyń-dzyń! Kotwica rzucona, kapitanie! Szszy! Szszszy! (próbowanie wentyli). Tomek malował, nie zwracając najmniejszej uwagi na wspaniały parowiec.

Ben zdziwił się ogromnie, a po chwili odezwał się:

— He, he, he!

Ale cię wrobili! Jedyną odpowiedzią było milczenie.

Tomek okiem artysty ocenił ostatnie pociągnięcie pędzla na parkanie, poprawił delikatnie i ponownie w skupieniu ocenił wynik. Ben podszedł do niego. Tomkowi ciężko było ukryć swoją ochotę na jabłko, ale nie odrywał się od pracy. Ben zapytał ironicznie: — Co, stary, musisz dzisiaj pracować?

— Ach!

To ty, Ben? Wcale cię nie zauważyłem. — Wiesz, idę się kąpać, a ty?

Aha, zapomniałem, że ty wolisz pracować… Tomek obejrzał kolegę od stóp do głowy i zapytał zdziwiony:

— Co nazywasz pracą?

— Jak to, czy malowanie nie jest pracą?

Tomek znów zabrał się do malowania i odpowiedział niedbale:

— Może to jest praca, a może i nie.

Wiem tylko, że tak się podoba Tomkowi Sawyerowi. — Nie gadaj, że lubisz malować parkany.

Pędzel nie ustawał w pracy.

— Czy lubię?

Głupie pytanie. Nie codziennie trafia się człowiekowi taka gratka, żeby malować parkan. To zupełnie zmieniało postać rzeczy i całą sprawę ukazało w nowym oświetleniu.

Ben przestał jeść jabłko. Tomek z najwyższą uwagą malował pędzlem po deskach, cofał się, oceniał swoje dzieło, tu i ówdzie poprawiał; sprawiał wrażenie całkowicie pochłoniętego tymi czynnościami. Ben śledził każdy jego ruch. Coraz bardziej go to interesowało. Nagle powiedział: — Słuchaj, Tomek, daj mi trochę pomalować!

Tomek zastanowił się przez chwilę.

Już miał się zgodzić, ale zmienił zamiar. — Nie, Ben, to niemożliwe.

Wiesz, ciotce Polly strasznie zależy na tym parkanie, zwłaszcza tutaj, od strony ulicy, sam rozumiesz… Gdyby to było gdzieś za domem, to ostatecznie mógłbyś spróbować, ale w tym miejscu raczej nie… Ciotka jest niemożliwie wymagająca. To musi być zrobione bardzo dokładnie. Nie wiem, czy na tysiąc, a nawet na dwa tysiące chłopaków, znajdzie się choć jeden, który umiałby to zrobić naprawdę porządnie. — Co ty mówisz?

Słuchaj, daj mi spróbować! Tylko mały kawałeczek! Ja bym ci pozwolił, gdybym był na twoim miejscu. — Ben, zrozum, ja bym ci też pozwolił, ale ciotka Polly!

Wiesz, Jim chciał malować — nie pozwoliłem, nawet Sid chciał — też nie pozwoliłem. Zrozum moje położenie. Gdybyś zaczął malować i coś ci nie wyszło… — Tomku, proszę cię, będę bardzo uważał!

Dam ci kawałek mojego jabłka! — No dobrze… albo nie… nie mogę…

— Dam ci całe jabłko!

Tomek oddał wreszcie pędzel, z niechęcią na twarzy, a wielką radością w sercu.

I podczas gdy niedawny parowiec „Wielka Missouri” pracował w pocie czoła, niedoszły artysta siedział sobie opodal na beczce, machał nogami, zajadał jabłko i upatrywał w myślach nowe niewinne ofiary. Materiału nie brakło.

Co chwila zjawiali się kolejni chłopcy. Każdy przychodził z zamiarem pośmiania się z Tomka i każdy zostawał, żeby malować. Kiedy Ben się zmęczył, z łaski Tomka przyszła kolej na Billego w zamian za niezupełnie jeszcze podarty latawiec; a gdy i Bill miał już dosyć, prawo bielenia parkanu nabył Johnny za zdechłego szczura i kawałek sznurka, na którym można nim było wywijać. I tak dalej, i tak dalej, godzina za godziną. A kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Tomek, który rano był jeszcze nędzarzem, teraz stał się bezkonkurencyjnym bogaczem. Oprócz wcześniej wymienionych przedmiotów miał dwanaście szklanych kulek, połamane organki, kawałek niebieskiego szkła od butelki, przez które można było patrzeć, szpulkę do nici, klucz, który niczego nie otwierał, kawałek kredy, szklany korek od karafki, ołowianego żołnierzyka, dwie kijanki, sześć kapiszonów, kota z jednym okiem, mosiężną kołatkę do drzwi, psią obrożę, rękojeść noża, cztery skórki z pomarańczy i starą rozbitą ramę okienną. Przy tym czas spędził bardzo przyjemnie w błogim nieróbstwie, cały dzień miał towarzystwo, a parkan pokryty został trzema warstwami wapna. Na szczęście dla chłopców zabrakło bielidła, bo byłby ich wszystkich doprowadził do bankructwa. Tomek uznał, że świat mimo wszystko nie jest taki zły.

Sam o tym nie wiedząc, odkrył wielkie prawo ludzkich działań, a mianowicie: — jeśli chcemy obudzić w dorosłym lub dziecku pragnienie jakiejś rzeczy, musimy ją przedstawić jako bardzo trudną do osiągnięcia. Gdyby był wielkim filozofem (takim jak autor tej książki), to pojąłby, że pracą jest to, co musimy robić, a przyjemnością — to czego robić nie musimy. Zrozumiałby wówczas, że wyrabianie sztucznych kwiatów lub chodzenie w kieracie jest ciężką pracą, natomiast granie w kręgle albo wspinanie się na Mount Blanc jest tylko przyjemnością. Wielu bogatych panów w Anglii tłucze się powozem, zaprzężonym w czwórkę koni, dwadzieścia lub trzydzieści kilometrów w upale — bo ta przyjemność kosztuje ich dużo pieniędzy, ale niechby im ktoś kazał robić to samo za wynagrodzenie, zaczęliby to uważać za pracę i woleliby z niej zrezygnować.


2. Rozdział 2 (drugi) Kapitel 2 (zweites) 2\. Chapter 2 (Second) Chapitre 2 (deuxième) Глава 2 (вторая) Kapitel 2 (andra) Розділ 2 (другий)

Rozdział II Nadszedł niedzielny ranek. Sunday morning came. Воскресное утро наступило.

Słońce świeciło promiennie, cały świat dyszał radością lata i kipiał życiem. Die Sonne schien strahlend, die ganze Welt atmete die Freude des Sommers und kochte vor Leben. The sun was shining radiantly, the whole world breathed with summer joy and was bursting with life. Ярко светило солнце, весь мир дышал радостью лета и кипел жизнью. W każdym sercu dźwięczała muzyka, a jeśli serce było młode, pieśń sama cisnęła się na usta. Musik klingelte in jedem Herzen, und wenn das Herz jung war, kam das Lied zu seinen Lippen. Music rang in every heart, and if the heart was young, the song itself pressed on the lips. Музыка звучала в каждом сердце, и если сердце было молодым, песня дошла до его губ. Uśmiech był na każdej twarzy i wiosna w każdym ruchu. There was a smile on every face and spring in every movement. На каждом лице была улыбка, а в каждом движении - весна. Akacje okryły się kwieciem, powietrze przepojone było zapachem kwiatów. Die Akazien bedeckten sich mit Blumen, die Luft war mit dem Duft von Blumen gesättigt. The acacia flowers were covered with flowers, the air was filled with the scent of flowers. Акации покрывали себя цветами, воздух был пропитан ароматом цветов. Niedalekie wzgórza, spoglądające ze swej wyniosłości na miasteczko, pełne były zieleni i kusiły obietnicą ciszy, szczęścia i beztroskich marzeń. Die nahen Hügel, die aus ihrer Hochmütigkeit herausschauten, waren voller Grün und verführten mit einem Versprechen der Stille, des Glücks und der sorglosen Träume. The nearby hills overlooking the town from their prominence were full of greenery and tempted with the promise of silence, happiness and carefree dreams. Соседние холмы, видя их надменность, были полны зелени и соблазнялись обещанием молчания, счастья и беззаботных снов.

Na bocznej uliczce pojawił się Tomek z wiadrem rozrobionego wapna i pędzlem na długim trzonku. On a side street, Tom appeared with a bucket of chopped lime and a brush on a long handle. Томек появился на боковой улице с ведром измельченной извести и кистью на длинной ручке.

Spojrzał na parkan i wszelka radość zgasła na jego twarzy, a dusza pogrążyła się w głębokim smutku. He looked at the fence and all joy died on his face, and his soul plunged into deep sorrow. Он посмотрел на забор, и вся радость исчезла на его лице, и его душа была в глубокой печали. Parkan miał trzydzieści metrów długości i ponad dwa metry wysokości! The fence was thirty meters long and over two meters high! Забор был длиной тридцать метров и высотой более двух метров! Świat wydał się Tomkowi otchłanią, a życie nieznośnym ciężarem. The world seemed to Tom an abyss, and life seemed an unbearable burden. Мир казался Томеку пропастью, а жизнь - невыносимым бременем. Z westchnieniem zanurzył pędzel i przejechał nim po najbliższej desce. With a sigh, he dipped the brush and ran it over the nearest plank. Вздохнув, он опустил кисть и провел ею по ближайшей доске. Machnął pędzlem jeszcze dwa razy, porównał znikomą zamalowaną powierzchnię z ogromem, jaki pozostał jeszcze do pomalowania i usiadł pod płotem zupełnie załamany. Er wedelte noch zweimal mit dem Pinsel, verglich die kaum bemalte Oberfläche mit der Unmenge, die noch zu bemalen war und setzte sich unter den völlig zerbrochenen Zaun. He waved the brush twice more, compared the negligible painted surface with the vastness that was still to be painted, and sat down by the fence completely broken. Он махнул кистью еще два раза, сравнил едва окрашенную поверхность с чудовищностью, которую нужно было покрасить, и уселся под забором совершенно разбитым. Z bramy, z wiadrem na wodę, wybiegł w podskokach Jim. Jim leapt out of the gate with a water bucket.

Śpiewał piosenkę „Buffalo Bill”. He sang the song "Buffalo Bill". Noszenie wody z miejskiej studni zawsze było w oczach Tomka czymś haniebnym, ale teraz zupełnie inaczej to ocenił. Carrying water from the city well was always a disgrace in Tom's eyes, but now he assessed it completely differently. Przypomniał sobie, jakie wspaniałe towarzystwo zbiera się przy pompie. He remembered what wonderful company it was at the pump. Chłopcy i dziewczęta — biali, Murzyni, Mulaci — czekają tam na swoją kolej, zamieniając się przy tym zabawkami, kłócąc, bijąc, baraszkując, czyli jak najlepiej uprzyjemniając sobie czas. Boys and girls - white, black, mulatto - are waiting for their turn there, changing toys, arguing, beating, frolicking, making their time as good as possible. Przypomniał też sobie, że chociaż do studni było niecałe dwieście kroków, Jim nigdy nie wracał z wodą przed upływem godziny — a najczęściej trzeba go było dopiero stamtąd sprowadzać. He also remembered that although it was less than two hundred paces to the well, Jim never returned with water for an hour - and most often he had to be brought back from there. — Słuchaj, Jim — powiedział — ja pójdę po wodę, a ty tu trochę pomaluj za mnie. "Listen, Jim," he said, "I'll go get some water and you paint a little for me here."

Jim pokręcił głową i odpowiedział: Jim shook his head and replied:

— Nie móc, paniczu. "I can't, master."

Pani kazać mi iść po wodę i nigdzie się nie zatrzymywać. Lady, tell me to go get water and not stop anywhere. Ona powiedzieć, że panicz Tomek będzie chcieć, żeby Jim malować za niego, ale ona kazać mi pilnować swojej roboty. She will say that Mr. Tom will want Jim to paint for him, but she will have me do my job. Ona sama chcieć uważać na panicza malowanie. She herself wanted to be careful about painting. — Oj, Jim, nie przejmuj się tym, co ona mówi. "Oh, Jim, don't worry about what she says."

Zawsze tak gada. It's always like that. Daj mi wiaderko, wrócę za minutę. Give me a bucket, I'll be back in a minute. Ciotka nawet nie zauważy. The aunt won't even notice. — Nie móc, paniczu. "I can't, master."

Pani mi głowę urwać, ona na pewno tak zrobić. Miss my head, she will definitely do that. — Ona? - She?

Przecież ona nie ma pojęcia o biciu! She doesn't know anything about beating! Najwyżej postuka naparstkiem po głowie. At most he taps a thimble on the head. Kto by się tym przejmował! Who cares! Ciotka tylko dużo gada, ale gadanie nie boli, chyba że zacznie lamentować. My aunt only talks a lot, but it doesn't hurt to talk unless she laments. Słuchaj, Jim, dam ci moją szklaną kulkę, wiesz, tę białą. Listen, Jim, I'll give you my glass ball, you know, the white one. Jim zaczął się wahać. Jim began to hesitate.

— Biała kulka, Jim, to coś wspaniałego. - White ball, Jim, this is wonderful.

— Ach!

Ona być taka śliczna! She be so cute! Ale paniczu, Jim strasznie się bać pani! But Master Jim, I'm terribly afraid of you! Jim był tylko człowiekiem. Jim was only human.

Pokusa była za wielka. The temptation was too great. Odstawił wiadro i stał się właścicielem białej kulki. He put the bucket down and became the owner of the white ball. W chwilę potem uciekał, aż się za nim kurzyło z wiadrem i obolałym grzbietem; Tomek malował z zapałem, a ciotka Polly wracała z pola bitwy z pantoflem w ręce i triumfem w oczach. Einen Moment später rannte er weg und staubte mit einem Eimer und einem schmerzenden Rücken hinter sich ab. Tomek malte eifrig, und Tante Polly kehrte mit einem Pantoffel in der Hand und einem Triumph in den Augen vom Schlachtfeld zurück. A moment later he ran until it was dusting behind him with a bucket and a sore back; Tom was painting with enthusiasm, and Aunt Polly returned from the battlefield with a slipper in her hand and triumph in her eyes. Energia Tomka wkrótce osłabła. Tomek's energy soon weakened.

Oczyma duszy widział przedsięwzięcia, które planował na dzisiaj i zrobiło mu się strasznie smutno. Durch seine Augen konnte er die Unternehmungen sehen, die er für heute geplant hatte und er war schrecklich traurig. In his mind's eye he saw the undertakings he was planning for today and felt terribly sad. Niedługo zaczną tędy przebiegać inni chłopcy, wolni, pędzący na różne wspaniałe wyprawy i będą z niego kpić, że musi pracować — sama myśl o tym paliła go żywym ogniem. Soon other boys would start running through, free, rushing on all sorts of wonderful trips, and they would mock him for having to work - the mere thought of it burned him alive. Wydobył cały swój majątek i poddał go dokładnym oględzinom: szczątki zabawek, szklane kulki do gry i bezimienne rupiecie. Er holte sein gesamtes Eigentum heraus und untersuchte es gründlich: Spielzeugreste, Glaskugeln und namenloser Müll. He extracted all his fortune and carefully inspected it: toy remains, glass balls, and nameless rubbish. Wystarczyłoby tego do opłacenia krótkiego zastępstwa w robocie, ale na pewno nie wystarczyłoby do kupienia choćby pół godziny wolności. It would be enough to pay for a short replacement at the job, but it certainly would not be enough to buy even half an hour of freedom. Włożył więc z powrotem do kieszeni swoje ubogie skarby i pożegnał się z myślą o przekupieniu chłopców. So he put his poor treasures back in his pocket and said goodbye to bribe the boys. Nagle, w tej najczarniejszej rozpaczy, spłynęło na niego natchnienie. Suddenly, in this darkest despair, inspiration seized him. Potężne, olśniewające natchnienie. A powerful, dazzling inspiration. Wziął pędzel do ręki i z całym spokojem zabrał się do roboty. He picked up the brush and went to work with all peace of mind.

Właśnie Ben Rogers pojawił się na horyzoncie, ten sam Ben, którego złośliwości Tomek obawiał się najbardziej. It was Ben Rogers who appeared on the horizon, the same Ben whose malice Tomek feared the most. Ben nadchodził w podskokach, co dowodziło, że było mu lekko na sercu i że zamierzenia jego były wielkie. Ben was jumping up and down, proving that he was light-hearted and that his intentions were great. Zajadał jabłko, a w wolnych chwilach wydawał z siebie przeciągłe głębokie tony, po których następowały basowe pohukiwania: bom — bom — bom — gdyż był właśnie parowcem. Er aß einen Apfel und gab in seiner Freizeit einen langen, tiefen Ton, gefolgt von einem Bass-Summen: Boom - Boom - Boom - weil er nur ein Dampfer war. He ate an apple, and in his spare time he made long, deep tones, followed by bass hoots: boom-boom-boom-because he was a steamboat. Kiedy znalazł się blisko Tomka, zwolnił biegu, zajął środek ulicy, przechylił się na prawo i zaczął majestatycznie dobijać do brzegu, bo przedstawiał w tej chwili okręt „Wielka Missouri” i miał dziewięć stóp zanurzenia. Als er sich Tomek näherte, wurde er langsamer, nahm die Mitte der Straße ein, beugte sich nach rechts und begann majestätisch an Land zu gehen, weil er das große Missouri-Schiff porträtierte und neun Fuß tief war. When he got close to Tom, he slowed down, took the middle of the street, leaned to the right and began to majestically strike the shore, for it was now showing the Great Missouri ship and she was nine feet submerged.

Był równocześnie statkiem, kapitanem, dzwonkiem okrętowym i stał w wyobraźni na własnym mostku kapitańskim, wydając rozkazy i bezzwłocznie je wykonując. Er war zugleich Schiff, Kapitän, Schiffsglocke und stand in seiner Phantasie auf der Brücke seines eigenen Kapitäns, gab Befehle und führte sie unverzüglich aus. He was simultaneously the ship, the captain, and the ship's bell, and he stood in his imagination on his own captain's bridge, giving orders and executing them without delay. — Stop, kapitanie! - Stop, Captain!

Dzyń-dzyń-dzyń! Droga się kończyła, więc zaczął powoli skręcać na boczną ścieżkę. The road was ending so he slowly turned to the side path.

— Cała wstecz! - Full back!

Dzyń-dzyń-dzyń! Opuścił ręce i trzymał je sztywno wyprężone przy sobie. He lowered his hands and kept them stiffly stretched against him.

— Prawa wstecz! - Right back!

Dzyń-dzyń! Uuuuu! — Prawa ręka zataczała teraz wielkie łuki, bo była właśnie kołem sterowym, mającym 30 metrów obwodu. The right hand now made great arcs, for it was just a steering wheel, 30 meters in circumference. — Lewa wstecz! - Left back!

Dzyń-dzyń! Uuuuu! Prawa stop! Wolno naprzód! Dzyń-dzyń-dzyń! Uuuuu! Hej, chłopcy, rzucić kotwicę! Hey boys, drop anchor! Gdzie cuma? Where's the hawk? Dzyń-dzyń-dzyń! Kotwica rzucona, kapitanie! Anchor dropped, Captain! Szszy! shh! Szszszy! (próbowanie wentyli). (trying valves). Tomek malował, nie zwracając najmniejszej uwagi na wspaniały parowiec. Tom painted without taking the slightest notice of the magnificent steamer.

Ben zdziwił się ogromnie, a po chwili odezwał się: Ben was greatly surprised, and after a while said:

— He, he, he!

Ale cię wrobili! But they set you up! Jedyną odpowiedzią było milczenie. The only answer was silence.

Tomek okiem artysty ocenił ostatnie pociągnięcie pędzla na parkanie, poprawił delikatnie i ponownie w skupieniu ocenił wynik. With the artist's eye, Tom assessed the last brushstroke on the fence, corrected it gently and again focused on the result. Ben podszedł do niego. Ben walked over to him. Tomkowi ciężko było ukryć swoją ochotę na jabłko, ale nie odrywał się od pracy. It was hard for Tom to hide his desire for an apple, but he did not distract himself from work. Ben zapytał ironicznie: Ben asked ironically: — Co, stary, musisz dzisiaj pracować? - What, man, do you have to work today?

— Ach!

To ty, Ben? Is that you, Ben? Wcale cię nie zauważyłem. I didn't notice you at all. — Wiesz, idę się kąpać, a ty? - You know, I'm going to take a bath, and you?

Aha, zapomniałem, że ty wolisz pracować… Oh, I forgot that you prefer to work ... Tomek obejrzał kolegę od stóp do głowy i zapytał zdziwiony: Tom looked him over from head to toe and asked in surprise:

— Co nazywasz pracą? - What do you call work?

— Jak to, czy malowanie nie jest pracą? - What if painting is not a job?

Tomek znów zabrał się do malowania i odpowiedział niedbale: Tomek started painting again and replied casually:

— Może to jest praca, a może i nie. - Maybe it's a job, and maybe not.

Wiem tylko, że tak się podoba Tomkowi Sawyerowi. All I know is that Tom Sawyer likes it. — Nie gadaj, że lubisz malować parkany. - Don't say you like to paint fences.

Pędzel nie ustawał w pracy. The brush continued to work.

— Czy lubię? - Do I like?

Głupie pytanie. Silly question. Nie codziennie trafia się człowiekowi taka gratka, żeby malować parkan. Not every day you get such a treat to paint a fence. To zupełnie zmieniało postać rzeczy i całą sprawę ukazało w nowym oświetleniu. This completely changed the shape of things and showed the whole thing in a new light.

Ben przestał jeść jabłko. Ben stopped eating the apple. Tomek z najwyższą uwagą malował pędzlem po deskach, cofał się, oceniał swoje dzieło, tu i ówdzie poprawiał; sprawiał wrażenie całkowicie pochłoniętego tymi czynnościami. Tomek bemalte die Tafeln mit größter Sorgfalt, trat zurück, bewertete seine Arbeit und korrigierte sie hier und da; Er schien völlig in diese Aktivitäten vertieft zu sein. Tomek was painting the boards with the utmost care, he stepped back, assessed his work, corrected it here and there; he seemed completely absorbed in these activities. Ben śledził każdy jego ruch. Ben followed his every move. Coraz bardziej go to interesowało. It interested him more and more. Nagle powiedział: Suddenly he said: — Słuchaj, Tomek, daj mi trochę pomalować! - Listen, Tomek, give me some paint!

Tomek zastanowił się przez chwilę. Tom thought for a moment.

Już miał się zgodzić, ale zmienił zamiar. He was about to agree, but changed his mind. — Nie, Ben, to niemożliwe. “No, Ben, that's impossible.

Wiesz, ciotce Polly strasznie zależy na tym parkanie, zwłaszcza tutaj, od strony ulicy, sam rozumiesz… Gdyby to było gdzieś za domem, to ostatecznie mógłbyś spróbować, ale w tym miejscu raczej nie… Ciotka jest niemożliwie wymagająca. You know, Aunt Polly really cares about this fence, especially here on the street side, you understand yourself ... If it was somewhere behind the house, you could finally try, but at this point, probably not ... Aunt is impossibly demanding. To musi być zrobione bardzo dokładnie. It has to be done very carefully. Nie wiem, czy na tysiąc, a nawet na dwa tysiące chłopaków, znajdzie się choć jeden, który umiałby to zrobić naprawdę porządnie. I don't know if in a thousand or even two thousand boys there will be at least one who can do it really well. — Co ty mówisz? - What are you talking about?

Słuchaj, daj mi spróbować! Listen, let me try! Tylko mały kawałeczek! Just a little piece! Ja bym ci pozwolił, gdybym był na twoim miejscu. I would have let you if I were you. — Ben, zrozum, ja bym ci też pozwolił, ale ciotka Polly! "Ben, understand, I'd let you too, but Aunt Polly!"

Wiesz, Jim chciał malować — nie pozwoliłem, nawet Sid chciał — też nie pozwoliłem. You know, Jim wanted to paint - I didn't let it, even Sid wanted to - I wouldn't let it either. Zrozum moje położenie. Understand my position. Gdybyś zaczął malować i coś ci nie wyszło… If you started painting and something went wrong ... — Tomku, proszę cię, będę bardzo uważał! "Tom, please, I'll be very careful!"

Dam ci kawałek mojego jabłka! I'll give you a piece of my apple! —    No dobrze… albo nie… nie mogę… - Well ... or not ... I can't ...

— Dam ci całe jabłko! I'll give you a whole apple!

Tomek oddał wreszcie pędzel, z niechęcią na twarzy, a wielką radością w sercu. Finally, Tom gave the brush back, with reluctance on his face and great joy in his heart.

I podczas gdy niedawny parowiec „Wielka Missouri” pracował w pocie czoła, niedoszły artysta siedział sobie opodal na beczce, machał nogami, zajadał jabłko i upatrywał w myślach nowe niewinne ofiary. And while the recent Great Missouri steamer was sweating, the would-be artist sat on a barrel nearby, wagging his legs, eating an apple, and seeing new innocent victims in his mind. Materiału nie brakło. There was no shortage of material.

Co chwila zjawiali się kolejni chłopcy. More boys kept coming. Każdy przychodził z zamiarem pośmiania się z Tomka i każdy zostawał, żeby malować. Everyone came with the intention to laugh at Tomek and everyone stayed to paint. Kiedy Ben się zmęczył, z łaski Tomka przyszła kolej na Billego w zamian za niezupełnie jeszcze podarty latawiec; a gdy i Bill miał już dosyć, prawo bielenia parkanu nabył Johnny za zdechłego szczura i kawałek sznurka, na którym można nim było wywijać. When Ben got tired, by Tom's grace it was Billy's turn in exchange for a not quite torn kite; and when Bill had had enough, Johnny acquired the right to bleach the fence for a dead rat and a piece of string that could be wrapped around with it. I tak dalej, i tak dalej, godzina za godziną. And so on, and so on, hour after hour. A kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Tomek, który rano był jeszcze nędzarzem, teraz stał się bezkonkurencyjnym bogaczem. And when the sun began to sink, Tom, who was still a pauper in the morning, has now become the unrivaled rich man. Oprócz wcześniej wymienionych przedmiotów miał dwanaście szklanych kulek, połamane organki, kawałek niebieskiego szkła od butelki, przez które można było patrzeć, szpulkę do nici, klucz, który niczego nie otwierał, kawałek kredy, szklany korek od karafki, ołowianego żołnierzyka, dwie kijanki, sześć kapiszonów, kota z jednym okiem, mosiężną kołatkę do drzwi, psią obrożę, rękojeść noża, cztery skórki z pomarańczy i starą rozbitą ramę okienną. In addition to the items previously mentioned, he had twelve glass marbles, broken organs, a piece of blue glass from a bottle that you could see through, a thread spool, a key that did not open anything, a piece of chalk, a glass decanter stopper, a lead toy soldier, two tadpoles, six percussion hoods, a cat with one eye, a brass door knocker, a dog's collar, a knife handle, four orange peels and an old broken window frame. Przy tym czas spędził bardzo przyjemnie w błogim nieróbstwie, cały dzień miał towarzystwo, a parkan pokryty został trzema warstwami wapna. At the same time, he spent his time very pleasantly in blissful idleness, he had company all day, and the fence was covered with three layers of lime. Na szczęście dla chłopców zabrakło bielidła, bo byłby ich wszystkich doprowadził do bankructwa. Luckily for the boys, there was no whitewash, as it would bankrupt them all. Tomek uznał, że świat mimo wszystko nie jest taki zły. Tom decided that the world is not so bad after all.

Sam o tym nie wiedząc, odkrył wielkie prawo ludzkich działań, a mianowicie: — jeśli chcemy obudzić w dorosłym lub dziecku pragnienie jakiejś rzeczy, musimy ją przedstawić jako bardzo trudną do osiągnięcia. Without knowing it, he discovered the great law of human action, namely: - if we want to awaken in an adult or a child a desire for a thing, we must present it as very difficult to achieve. Gdyby był wielkim filozofem (takim jak autor tej książki), to pojąłby, że pracą jest to, co musimy robić, a przyjemnością — to czego robić nie musimy. If he were a great philosopher (like the author of this book), he would understand that work is what we have to do, and pleasure is what we don't have to do. Zrozumiałby wówczas, że wyrabianie sztucznych kwiatów lub chodzenie w kieracie jest ciężką pracą, natomiast granie w kręgle albo wspinanie się na Mount Blanc jest tylko przyjemnością. Then he would understand that making artificial flowers or treadmilling is hard work, while bowling or climbing Mount Blanc is just pleasure. Wielu bogatych panów w Anglii tłucze się powozem, zaprzężonym w czwórkę koni, dwadzieścia lub trzydzieści kilometrów w upale — bo ta przyjemność kosztuje ich dużo pieniędzy, ale niechby im ktoś kazał robić to samo za wynagrodzenie, zaczęliby to uważać za pracę i woleliby z niej zrezygnować. Viele reiche Herren in England zermalmen einen Pferdewagen mit vier Pferden, zwanzig oder dreißig Kilometer in der Hitze - weil dieses Vergnügen sie viel Geld kostet, aber wenn ihnen jemand befiehlt, dasselbe gegen Entgelt zu tun, würden sie es als Job ansehen und es vorziehen, es aufzugeben . Many rich gentlemen in England drive a four-horse carriage twenty or thirty kilometers in the heat - because the pleasure costs them a lot of money, but if someone told them to do the same thing for pay, they would consider it a job and would rather give it up .